szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
001.
Nie był do końca pewien, jakim cudem sprawy przybrały taki kierunek, ale uznał ostatecznie, że nie pozostawało mu nic innego, jak po prostu wziąć na klatę i żyć z decyzjami, które zostały przez niego podjęte. Albo przynajmniej zostały przez niego przypieczętowane, bo nadal nie wiedział, czy aby na pewno zupełnie świadomie podjął tę decyzję, a nie bardziej wpakował się w zobowiązania, których nie chciał. Przyznanie się do tego było jednak zdecydowanie trudniejsze niż po prostu zrobienie tego, co powinien. Przygotowanie menu testowego było wyzwaniem, przynajmniej na początku, gdy skradał się wokół tego tematu jak skończony tchórz, który bał się, że coś spierdoli. A przecież wiadomo, że jeśli się nic nie zrobi, to nie można nic spierdolić, prawda? Proste. Czas jednak uciekał, a on nie mógł dłużej zwlekać, więc ostatnie pięć dni spędził w kuchni i w końcu chyba zaskoczył. Dlatego wieczór z testowaniem menu rzeczywiście mógł dojść do skutku. Na miejscu był przed wszystkim, a potem stopniowo zaczęły pojawiać się kolejne osoby, którym delegował zadania, gdy sam kończył sprawdzać zapasy i listę gości, aby upewnić się, że wszystkiego było w odpowiedniej ilości.
Był oczywiście trochę nerwowy, więc odkąd pojawił się w restauracji, zdążył wypalić pół paczki papierosów. Właśnie palił kolejnego za lokalem, zanim zabrali się za przygotowania do ostatniej prostej, gdy zobaczył młodą brunetkę zmierzającą w jego kierunku. A raczej w kierunku wejścia dla obsługi restauracji.
Jesteś spóźniona — stwierdził w ramach przywitania, nie patrząc na nią, zaciągając się papierosem. NIe zerknął też nawet na zegarek ale i bez tego wiedział, że zaznaczył wyraźnie przy ustalaniu grafików o której ma pojawić się kelnerka i było to co najmniej dziesięć minut temu. Co prawda w tym czasie i tak palił kilka papierosów pod rząd, ale przynajmniej zdążyłaby się przebrać. — Elena, prawda? — upewnił się jeszcze, wyciągając kolejnego papierosa z paczki i przenosząc wzrok w końcu na swoją koleżankę z pracy. Coś słyszał, że wszyscy mówią na nią inaczej, ale w tym momencie nie robił sobie z tego za wiele. Co było dość złośliwe i dziecinne, szczególnie że przecież sam też nie przepadał za swoim pełnym imieniem, ale cóż. Najwyraźniej zdarzało mu się być małostkowym. Nikt nie jest przecież idealny, prawda? Prawda. Najwyraźniej nawet on.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
001.
Pracowała w restauracji dopiero od kilku tygodni, dlatego, kiedy przyszło do losowania kto będzie obsługiwał wieczór z menu testowym, w jakiś magiczny sposób padło na nią. Gdyby ciągnęli wykałaczki też pewnie by jakimś cudem wyciągnęła tę złamaną, ale i tak była zła, że jej przełożona ją w to wpakowała. Z jednego, bardzo prostego powodu. Nie miała dostać za ten wieczór żadnych napiwków. A, jak wiadomo, kelnerki żyją w zasadzie tylko z napiwków, bo płaca podstawowa była żartem. Nieśmiesznym. Ale nie dlatego była spóźniona. Mogłaby być. Mogłaby być obrażoną pannicą, która zjawia się na ostatnią chwilę, skoro i tak będzie miała z tej nocy tylko marne ochłapy, za które ledwie sobie kupi bilet na autobus i kanapkę ze sklepu pod jej mieszkaniem na śniadanie. Ale nie dlatego miała niecałe dziesięć minut opóźnienia. Jakiś bezdomny zaczął ją nagabywać i nie potrafił zrozumieć zostaw mnie kurwa w spokoju ani spierdalaj, gdy bardziej grzeczne odmowy nie wystarczyły. Dlatego niemal biegła teraz w stronę tylnego wejścia Salsy i nie zwróciłaby nawet uwagi na palącego kucharza, gdyby się do niej nie odezwał. Przystanęła i spojrzała na niego zdziwiona. To był ten nowy, który mignął jej w dniu, kiedy go zatrudnili, a potem wszyscy poszli na częściowo płatny urlop, gdy on pracował nad nowym menu. Ale to tyle. A on zaczynał ich zawodową (i w ogóle jakąkolwiek) relację od wytknięcia jej niezbyt miło, że się spóźniła.
Wyrobię się — zapewniła go na razie spokojnie, bo to, że on pokazał jej się na wstępie od gburowatej strony nie oznaczało, że ona też musiała. Zależało jej na tej robocie, bo gdy klienci dawali napiwki, były one dobre. Bo była to dobra restauracja. Przynajmniej dotychczas, teraz nie było to już takie pewne, mimo usłyszanych przez nią pochwał w kierunku nowego szefa kuchni. Dopóki nie przekona się sama, nie uwierzy. Wracając jednak do sedna — tylko by sobie nagrabiła, gdyby na wejściu odpowiedziała mu w podobnie bezprecedensowy sposób, do którego była zdolna. — Lenny — poprawiła go odruchowo. Nie znosiła swojego pełnego imienia, które od lat kojarzyło jej się przede wszystkim z pewną płaczliwą główną bohaterką serialu o wampirach. A już wcześniej uważała, że do niej nie pasowało. — Ty nie musisz iść do środka? — zapytała go, bo jednak nie potrafiła się powstrzymać. Jej na dzień dobry wytykał, że była spóźniona, a sam tu stał i popalał jedną fajkę za drugą. Po tym co przeszła z nachalnym żebrakiem sama by najchętniej zapaliła, ale, jak już zostało podkreślone, nie miała czasu. — Mogę już iść się przebrać? — jeśli nie miał jej nic więcej do powiedzenia, wolałaby się tym zająć.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Było to dość okrutne, to na pewno. On jednak za bardzo o tym nie myślał, bo szczerze mówiąc — realia pracy na sali, a nie w kuchni, był czymś, co jednak nie było w stu procentach mu znane. To znaczy jasne, znał ogólniki, jednak nigdy nie zajmował się tym od strony praktycznej, logistycznej i finansowej. To nie leżało w jego obowiązkach, więc nie zastanawiał się nigdy nad tym, jak rozliczają się z kelnerami za takie rzeczy. W jego pracy napiwków nie było, a on jednak nie należał do najbardziej rozgarniętych, skupionych na innych ludziach pracowników. W kuchni gotował i skupiał się na jedzeniu, ewentualnie na kogoś się wkurwiał. Pochwalić też potrafił, ale to na końcu serwisu, więc siłą rzeczy, tego zawsze było o wiele mniej.
Rozpoczęcie ich zawodowej znajomości nie było z jego strony rozegrane w sposób miły czy słodki, ale nie sądził, aby powinien się tym przejmować. Nie lubił udawać kogoś, kim nie był. A na pewno nie był osobą, która tolerowała spóźnienia w pracy, szczególnie w dość ważne dni, gdy nie bardzo było kim się wesprzeć, bo nie było nikogo innego z obsługi. Testowanie menu odbywało się w dość ograniczonym gronie i liczba gości nie była duża, jednak oczywiście — wszystkim mocno zależało na tym, aby wypaść jak najlepiej. Niby bliscy powinni wybaczyć więcej, ale byli to raczej bliscy właściciela lokalu, więc raczej wobec obsługi nie mieli powodu być specjalnie mili. A nawet jeśli, to Marcy nadal był człowiekiem perfekcyjnym do przesady, co niestety często okazywało się problematyczne. Pracował nad tym niby, bo ostatnio doprowadziło go to na skraj i skończył w bardzo kiepskim stanie, ale jednak była to walka bardzo mozolna i trudna. Małymi kroczkami posuwał się do przodu, więc nadal wcale wspaniale nie było.
Nie bardzo masz wyjście — skinął lekko głową. Oczywiście wystarczyłoby powiedzieć po prostu okej, ale najwyraźniej nie bardzo pasowało to do jego stylu. — Lenny, okej — powtórzył po niej, mając zamiar może nawet zapamiętać. Czy mu się to uda, to oczywiście już inna sprawa. — Marcy — przedstawił się też przy okazji krótko, bo raczej nie było potrzeby wymieniać się tu całą historią swojego życia, stanowiskiem i innymi informacjami o liczbie rodzeństwa czy drugim imieniu matki. Nie byli na randce (chociaż na nich też o takie rzeczy nie pytał), tylko w pracy.
Zmrużył lekko oczy na jej pytanie, unosząc jeden kącik ust w krzywym uśmiechu, powstrzymując się przed tym, aby nie parsknąć krótkim śmiechem, bo nawet jemu wydawało się to nieco niemiłe.
Nie — odpowiedział bardzo lakonicznie, jak na super rozgadanego człowieka przystało. — Tak, idź się przebrać — no oczywiście, że mogła. Przecież nie zatrzymywał jej tutaj. — Za dziesięć minut widzimy się w kuchni, jak się uwiniesz wcześniej, to masz czas na fajkę — dodał, dość poważnym tonem. — Nawet Cię poczęstuję — no najwspanialszy człowiek na świecie. Nie przypuszczał, że nie paliła. Spędził wiele lat w gastro i na palcach jednej ręki mógł policzyć osoby, które nie wychodziły w pracy na fajkę.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Ani miłe, ani słodkie, ale tego drugiego na pewno nie oczekiwała. Wykręcało ją w środku na samo brzmienie tego słowa. Tego pierwszego w teorii mogła, skoro większość ludzi nie zaczynała nowych znajomości zwykle z takiej stopy, ale Lenny sama często sprawiała negatywne pierwsze wrażenie i zdarzało się wiele przypadków gdzie wcale nie zyskiwała wraz z upływem czasu. Tak naprawdę więc nie powinna od niego za wiele oczekiwać, ale w jej przypadku emocje często przeczyły logice i temu, co niektórzy nazywali zdrowym rozsądkiem. Starała się nad sobą pracować, ale nie przychodziło to łatwo. Było za to nudne i wymagało dużo wysiłku, więc jej starania pojawiały się w krótkich zrywach i znikały po kilku dniach. Ciągle myślała o tym, że jest młoda, ma jeszcze dużo czasu i ludziom tak nieogarniętym jak ona wiele się wybacza. Mogłaby wziąć poprawkę na to, że się spóźniła w dość stresujący dla niego dzień, ale wydawał jej się tak pewny siebie poprzednim razem i teraz, że jakoś nie wzięła tego pod uwagę.
Nie odezwała się, ledwie powstrzymując prychnięcie, ale zanim zdążyła się opanować, zrobiła przez chwilę minę naburmuszonej i oburzonej nastolatki łącznie z wzniesieniem oczu ku niebu. Mógł powiedzieć tyle innych rzeczy zamiast tego, co wybrał. Skinęła za to głową kiedy przyjął do wiadomości jak powinno się do niej mówić. Zrobiła to po raz kolejny, gdy się jej przedstawił, a raczej podał miano, którym wolał się posługiwać, bo nie podejrzewała, że rodzice dali mu tak na imię. Ale nie miała zamiaru pytać.
Ok — stwierdziła płasko, bo skoro nie musiał to ona nie będzie mu mówić, że mogłoby być inaczej. To on był tu szefem. Mogła tylko wzruszyć ramionami. I trochę ją tu jednak zatrzymywał, skoro do niej mówił zamiast dać jej po prostu iść do środka, żeby mogła przywdziać swój kelnerski outfit. — Tak jest, szefie — powiedziała, starając się brzmieć jak najmniej sarkastycznie jak tylko mogła. Uznała, że nawet jej to wyszło, szczególnie, że Marcy jej jeszcze nie znał. – Dziękuję za ofertę, będę się bardzo spieszyć — obiecała mu, pozwalając sobie na drobny uśmiech, bo było to całkiem miłe z jego strony. Szczególnie po tym całym początku, który nie postawił go w najlepszym świetle. Bez zbędnych ceregieli udała się do środka i w ciągu pięciu minut zmieniła się kelnerkę w prawdziwego zdarzenia. Założyła czarne spodnie w kant, czarną koszulę, przepaskę, wsuwane buty, związała włosy w kok, z którego “przypadkiem” wymsknęło się kilka kosmyków z przodu i pomalowała włosy wiśniowym błyszczykiem. Wróciła na zewnątrz i stanęła z powrotem obok mężczyzny.
Poproszę mojego papierosa — zaczęła, wyciągając do niego dłoń. — I highlighty dzisiejszego menu, jeśli można — dodała, bo warto było wiedzieć o czym powinna opowiadać gościom jak będzie im serwować jedzenie lub gdy będą zadawać pytania. Podobno dobre kelnerki tak robiły, a Lenny aspirowała do stania się taką z czasem.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Przynajmniej w czymś się zgadzali, można uznać to za jakąś nić porozumienia. To znaczy nie można, bo zapewne nie porozmawiają o swoim nastawieniu do słodkiego zachowania względem innych ludzi zbyt szybko, a przynajmniej o tego nie zrobi. Nie należał do ludzi zbyt rozgadanych, a już na pewno nie w kwestii swoich odczuć czy emocji. I na pewno nie w pracy. Tu przecież zawsze starał się być profesjonalny do bólu, skupiając swoją całą energię na tym, aby nie popełnić żadnego, nawet najdrobniejszego błędu, bo przy jego skłonnościach do perfekcjonizmu niestety potem mocno odchorowywał, gdy mu się nie udało. Lenny co prawda nie sprawiała jak na razie najgorszego wrażenia, przynajmniej nie dla niego, ale nigdy nie nastawiał się też na to, że będzie nawiązywał w pracy jakieś przyjaźnie, czy inne relacje — te inne w sumie zdecydowanie nie, bo absolutnie nie byłoby to profesjonalne. Dlatego też nie czuł potrzeby bycia miłym.
Krzywy, niezbyt sympatyczny uśmiech zagościł na jego twarzy, słysząc ton jej głosu. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że dziewczyna z trudem powstrzymała się przed tym, aby mu odpyskować albo przewrócić chociaż oczami. Być może się mylił, bo oceniał ją swoją miarą, a być może miał całkiem sporo racji właśnie dlatego, że znał takie podejście ze swojego własnego doświadczenia. Zanim zdążyła wrócić, przebrana, zdążył prawie skończyć swojego papierosa. Kolejnego. Nie ma co się oszukiwać, że delektował się jakoś specjalnie paleniem. W gastro nie było na to czasu, na przerwach, których często brakowało, trzeba było raczej napalić się na zapas niż tracić czas na rozkoszowanie dymem wypełniającym płuca.
Nie najgorszy czas — przyznał, wyciągając w jej kierunku otwartą paczkę, w której poza kilkoma papierosami była też zapalniczka, której oczywiście mogła użyć, jeśli potrzebowała. Czy słowa, które padły z jego ust był czymś, co powinno się uznać za komplement? Zapewne. Pewnie trudno będzie jej doczekać się jakiegoś bardziej wylewnego, a słowo gratulacje zapewne jeśli usłyszy z jego ust, to w sarkastycznej formie, gdy go wkurwi i coś spierdoli, a nie dlatego, że się wykaże.
Dzisiaj nie musisz wiedzieć za dużo więcej poza tym, co mamy w menu — w co wliczał się rzecz jasna skład każdej z potraw, ale miał nadzieję, że to wiedziała. — Maddie przekazała Ci menu, prawda? — upewnił się, zerkając na nią z ukosa. — Mamy dwie drobne zmiany, pokażę Ci w środku — kontynuował, bo uznał, że lepiej wspomnieć o tym od razu na głos, żeby przypadkiem nic nikomu nie uciekło. — Poza tym masz przede wszystkim słuchać i obserwować — dodał, bo dzisiaj nie chodziło o jej gadanie i zachwalanie. Opinia gości zawsze była najważniejsza, ale w przypadku testowania nowego menu szczególnie istotne było dla niego, jak goście reagują na bieżąco. — Nie tylko to, co będą chcieli Ci powiedzieć przy oddawaniu pustego talerza — wypuścił dym, zerkając na to, ile kolejnej fajki mu zostało i przy okazji rzucając okiem na zegarek. — Przy czwórce będzie siedzieć cała rodzina właściciela, więc musisz na nich szczególnie uważać — słyszał, że jego żona była wkurwiająca, ale podobno miał też dzieci. To było o wiele bardziej wkurwiające dla niego niż irytująca żona. Kto zabiera dzieci na takie wydarzenia, skoro potrafią one jeść makaron z truskawkami i serem? Trochę skandal.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Lenny nie miała problemu z tym, żeby mówić dużo, jeśli miała o czym i z kim. A przy Marcy’m na razie nie miała zbyt wielu okazji by powiedzieć cokolwiek o czymkolwiek, skoro wymienili ledwie garstkę zdań, która ledwie mogła zostać uznana za rozmowę. Nie była w Salsa Bar and Grill zbyt długo, dopiero kilka tygodni, ale zdążyła już przeprowadzić dużo rozmów, które miały w sobie znacznie więcej treści niż ta. Nie musiała być jednak przyjaciółmi z szefem kuchni. Jakoś sobie z tym poradzi. Obstawiała, że on też.
Dzięki — skwitowała, spoglądając na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy, kiedy sięgała po wyciągniętego w jej stronę papierosa wraz z zapalniczką, której nie omieszkała wziąć, bo w przepasce miała tylko taką długą do zapalania świeczek. Niemalże pochwała z jego strony wydawała jej się dziwną odmianą po wcześniejszych słowach, ale nie przywiązywała do tego na razie za dużej wagi. W końcu jeszcze typa nie znała. Po prostu odpaliła fajkę i oddała mu cały zestaw.
Przekazała — powiedziała po tym jak pokiwała głową. Jedno lub drugie było zbędne, ale trochę ją Marcy stresował. Był cały taki spięty i sztywny, że przechodziła na nią część tej presji, która od niego emanowała. Czuła się przez to aż lekko poirytowana. Ale tak, przeczytała menu i zapamiętała z niego najwięcej jak się dało, bo Maddie kilka razy podkreśliła jakie to ważne, żeby wypadli dzisiaj bardzo dobrze. Lenny nie ugryzła się wówczas w język i zapytała dlaczego posyłają tam w takim razie ją, najmniej doświadczoną z takiej ekipy, ale nie doczekała się żadnej konkretnej odpowiedzi. Najwyraźniej Maddie nie miała zamiaru pracować bez napiwków. To też dokładało się teraz do jej irytacji. Zaciągnęła się kilka razy i znów pokiwała głową, tym razem już bez potwierdzania. — Mhm — przyjęła do wiadomości, chociaż chyba nie było potrzeby, żeby się w jakikolwiek sposób wtrącała do jego monologu. Więc paliła dalej. — Tak, tak, wiem, że mam ich podsłuchiwać dyskretnie i obserwować mimikę, nie wychodząc przy tym na jakiegoś kripa — niemal powtórzyła słowo w słowo to, co powiedziała jej główna kelnerka. Może “wylosowali” ją też dlatego, że była naprawdę ładna, a takim ludziom więcej uchodzi na sucho. Lenny była świadoma swojego wyglądu, dość często korzystała z tego atutu i wcale się tego faktu nie wstydziła. Grzechem byłoby zaniedbywać swoje piękno i nie używać go wtedy, kiedy był potrzebny. — Jasne, nie możemy źle wypaść — stwierdziła, bo wiedziała, że to było dość kluczowe. Jak rodzina szefa będzie miała jakieś uwagi, które mu przekaże, a on będzie wówczas w złym humorze to co poniektórzy pracownicy będą mogli się ze swoją robotą pożegnać. Z nią na czele. Upuściła na ziemię resztkę peta i przygniotła go stopą. — To co mi chciałeś pokazać? — zagadnęła go, kierując się do środka, bo już zostało im mało czasu. Z chęcią by wypaliła kolejnego papierosa, ale tak samo chętnie by się oddaliła od Marcy’ego w miarę możliwości i wzięła do roboty. No nie przypadł jej do gustu na razie, nawet jeśli całkiem miło się na niego patrzyło. Byłoby milej jakby nie miał takiej wiecznie wykrzywionej twarzy, ale wątpiła by było to coś, na co mogłaby mieć jakikolwiek wpływ. Raczej tylko w drugą stronę, ku większemu grymasowi niezadowolenia.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Jemu zdarzało się to bardzo rzadko. Czasami wylewał się z niego potok słów, gdy nerwy brały górę, ale często było to bardzo mocno pozbawione sensu, a on bardziej był skupiony na tym, że chodził w jedną i drugą stronę, starając się poukładać swój bałagan w głowie. Także trudno było też to nazwać rozmową, skoro był to po prostu monolog i rzecz, która zdarzała się bardzo, bardzo rzadko. Z ludźmi chyba i tak wolał milczeć. Albo słuchać, bo jeśli ktoś był dla niego istotny, to w większości przypadków nie przeszkadzało mu, jeśli nie zamykała mu się buzia i gadał co mu ślina na język przyniosła.
Trudno było mu określić, czy Lenny należała do tej kategorii osób, które dużo gadają, czy nie bardzo. Nie znał jej, a brał poprawkę na to, że działał w ten sposób na ludzi. Tak, że niekoniecznie chcieli gadać i plotkować z nim na fajce, co oczywiście mocno mu odpowiadało, bo wyjście na fajkę było po to, aby odpocząć przez chwilę. Zregenerować mózg, dać mu moment wytchnienia od tego rozgardiaszu i hałasu, którego w kuchni nie brakowało. Sam jednak musiał przyznać, że czuł się w jej obecności dość dziwnie, ale nie potrafił wskazać dlaczego. Uznał jednak, że nie powinno go to za bardzo interesować, bo przecież niewiele to zmienia. Pokiwał więc głową, gdy przyznała, że dostała menu i wie, o co chodzi z obserwacją.
Tak, dobrze byłoby, żebyś nie wyszła na kripa — zmierzył ją dość szybko wzrokiem, zanim wypowiedział te słowa i trzeba przyznać, że owszem. Była ładna, więc być może wybór był dokonany na tej podstawie. Nie wiedział, nie znał jej, nie znał wielu kelnerkę, które tu pracowały jak na razie i nie interesowały go kryteria wyboru obsługi na ten wieczór. U niego ekipa była stała, więc to nie był jego problem. Pozostawało mu mieć tylko nadzieję, że szefowa obsługi potraktowała to poważnie.
Nie śmieć — pouczył ją, być może nieco bezczelnie, ale wkurwiało go to niemiłosiernie. Dlatego zanim weszli spojrzał jeszcze na nią znacząco, gdy sam zgasił swojego papierosa na brzegu śmietnika, a potem wrzucił go do środka. Nie obejrzał się przez ramię, żeby sprawdzić, czy Lenny podniosła zgaszonego peta, czy nie, ale liczył, że to zrobiła. Umył ręce i odszukał menu, które było ostateczną wersją.
Tutaj — wskazał na jedną z przystawek. — Porowa rolada w liściach nori zostaje, ale majonez truflowy wymieniony jest na majonez lubczykowy — była to teoretycznie drobna zmiana, ale jednak warta zapamiętania. — A wśród deserów nadal mamy panna cottę, ale z kozim serem, earl greyem i lawendą — wskazał jej kolejną pozycję, która została skreślona i dopracowana w nieco innym kierunku.
Druga kelnerka gdzieś się tu kręciła, więc ustalcie, kto będzie przyjmował zamówienia i ogarniał ten bałagan — dodał, mrużąc lekko oczy. — Nie wiem, dlaczego Wasza kierowniczka się nie pofatygowała na ten wieczór, ale to już Wasza sprawa — rozejrzał się po kuchni, aby znaleźć wspomnianą dziewczynę wzrokiem, ale ostatecznie sobie odpuścił, bo uznał, że to nie jego robota. Umył kolejny raz ręce za to, założył swój fartuch, który został w środku, żeby nie przeszedł papierosowym dymem (chociaż i bez tego pachniał pewnie bardzo dużą ilością różnych rzeczy) i zajął swoje stanowisko, instruując kucharzy raz jeszcze, aby powtórzyli kto czym ma się zająć.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Na razie niewiele o sobie wiedzieli i żadne z nich nie czyniło żadnych starań by ten stan zmienić. Jej nie była potrzebna dodatkowa wiedza na temat gburowatego szefa kuchni. Pewnie coś wyjdzie z czasem, ale nie były to raczej rzeczy, które dało się przegadać. Pozna jego styl pracy, wymagania i ewentualne poczucie humoru (w którego istnienie na tę chwilę wątpiła) jak już przyjdzie im ze sobą rzeczywiście spędzać czas w restauracji. Nie potrzebowała znać jego ulubionego koloru, wiedzieć kiedy ma urodziny ani czy ma zwierzęta, żeby mogli we dwójkę wykonywać efektywnie swoją pracę. On tym bardziej nie musiał znać temu podobnych faktów na jej temat. Nie fascynował jej, nie czuła usilnej potrzeby dowiedzenia się o nim więcej i pokazania mu siebie od milszej strony niż dotychczas mu zaprezentowała. Odczuwała za to dyskomfort, którego źródła nie potrafiła określić. Miała kilka pomysłów, na które wpadła wcześniej, odnośnie jego sztywności i spięcia, które przejmowała częściowo na siebie, ale miała wrażenie, że to nie tylko to.
Parsknęła pod nosem, kiedy potwierdził, że lepiej by było, gdyby nie zepsuła gościom posiłku usilnym wpatrywaniem się w nich i wyłapywaniem każdego słowa oraz zmiany w fizjonomii. Ugryzła się w język zanim zdążyła napomknąć o tym, że dobrze, że Marcy podziela tę opinię. Zdarzało jej się nie mówić każdej uszczypliwej głupoty na głos. Co piątą zachowywała dla siebie i być może dlatego nikt jej jeszcze nie ukręcił łba z wściekłości. Choć minęło sporo czasu zanim się tego nauczyła, więc i tak miała sporo szczęścia w życiu najwyraźniej. W ostatnim czasie tego co prawda nie dostrzegała, ale miała ku temu trochę powodów. Zmrużyła oczy, kiedy poinstruował ją jak ma się zachowywać i gdy tylko odwrócił się od niej plecami zrobiła w ich kierunku bardzo głupią minę. Peta oczywiście zostawiła na ziemi. Podniosłaby go, gdyby jej tego nie wytknął. Weszła za nim i umyła ręce w drugim zlewie, a potem sięgnęła po wodę lawendową, żeby wyciągnąć z ubrań zapach fajki.
Lubczykowy — powtórzyła po nim, żeby łatwiej jej było zapamiętać. — Które to lubczyk? — zapytała, może głupio, ale wolała się upewnić, żeby nie palnąć czegoś głupiego przy klientach. O zmianie w panna cottcie doczytała już sobie na jego kartkach z menu, pochylając się trochę w jego stronę, żeby łatwiej jej było przeczytać to kilka razy. Zauważyła rysunki, które wykonał do każdego dania, ale nic nie powiedziała, tylko zawiesiła dłużej wzrok na jednym, który wyjątkowo jej przypadł do gustu i przedstawiał pucharek z sorbetami oraz dodatkami.
Ok — przyjęła do wiadomości. — Ja wiem, ale nie wiem czy Cię to obchodzi — rzuciła mu na odchodne i ruszyła, żeby odnaleźć drugą kelnerkę, która została wyznaczona na ten wieczór. Lenny wiedziała już która co będzie robić, bo ustaliły to wcześniej, ale skorzystała z pierwszej okazji, żeby odejść od niego. Gdy tylko to zrobiła, poczuła się trochę lżej, chociaż dziwny ucisk w klatce piersiowej pozostał. Bardzo chętnie zapaliłaby w tej chwili drugą fajkę, tym razem w samotności albo wypiła jakiegoś szota na rozluźnienie, ale nic takiego nie wchodziło w grę. Nie było czasu.

Przez następną godzinę z hakiem nie było czasu na nic. Najpierw krótka pogawędka z gośćmi i odbieranie zamówień, przekazanie ich do kuchni, przyszykowanie pierwszych napoi. Potem roznoszenie przystawek, obserwowanie gości, zbieranie od nich naczyń i opinii i tak w kółko. Wiedziała, że więcej czasu będzie miała dopiero, gdy wszyscy dostaną główne dania. Marzyła o tym by sama coś malutkiego przekąsić, ale wiedziała, że z tym może być pewien problem.
Wszyscy mają już główne dania podane — zameldowała po wejściu do kuchni. Nie wiedziała czy teraz ma przekazywać pierwsze wrażenia Marcy’emu i reszcie kucharzy, czy dopiero na koniec, bo tego nie ustalili, więc spojrzała na niego wyczekująco.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Nie uważał, aby poznawanie się lepiej było konieczne. Oczywiście zgrany zespół lepiej pracował, ale jednak nie chodziło o to, aby sobie zaplatać warkocze i opowiadać życiowe historie czy wzruszające anegdotki z dzieciństwa. Albo coś w tym stylu. Nie każdy musiał chcieć się z każdym przyjaźnić, a Marcy czuł, że oni mają na to marny potencjał, nawet jakby się postarali. Jemu jednak na tym nie zależało, jej raczej też nie, więc po co marnować energię? Liczył po prostu, że w inne dni będzie nieco bardziej punktualna i że będzie wykonywać swoje obowiązki profesjonalnie, to w pracy się nie pozabijają i nawet nie będzie podnosił na nią głosu. Chyba. Czasami się mu to zdarzało, ale każdy, kto pracował w gastro, raczej był świadomy, że to ma czasami miejsce w trakcie wydawki. Żaden z niego Gordon Ramsey na szczęście i nikogo nie miał w zwyczaju gnębić (być może dlatego, że bycie po tamtej stronie odbiło się na nim stanowczo zbyt mocno), ale podniesienie głosu to trochę inna sprawa w tej nerwowej atmosferze czasami nie było innego wyjścia, żeby mieć pewność, że wszyscy usłyszeli. Poważne problemy zaczynały się wtedy, gdy ktoś słyszał, ale i tak nie miał zamiaru słuchać. Jak Lenny z petem rzuconym na kostkę brukową za lokalem.
Dokładnie — przytaknął, a na kolejne jej pytanie spojrzał na nią przelotnie, jednak nie skomentował tego w żaden sposób. Rozejrzał się, aby znaleźć odpowiednie zioło i pokazać jej liście. — Jest podobny do liści selera korzeniowego — wyjaśnił, co w sumie miało sens, skoro był z tej samej rodziny roślin. Ale tego już nie dodał, bo nie było na to ani czasu, ani miejsca. I nie sądził też, aby ją to jakoś specjalnie interesowało. — I ma umamiczny smak — to mogło okazać się istotne, gdyby okazało się, że ktoś przy stolikach też nie zna tego zioła. Poczekał, aż przejrzy sobie na spokojnie notatki, a potem je pozbierał, aby mieć wszystko uporządkowane. Zmarszczył lekko brwi, odprowadzając ją wzrokiem, nie do końca wiedząc, jak odebrać jej komentarz rzucony na odchodne. Ostatecznie jednak wzruszył ramionami, czując lekką ulgę, że nie musi dłużej prowadzić z nią dyskusji. Zamienił kilka słów ze swoim sous chefem i szefem od deserów, a potem trzeba było wystartować z pracą i rzeczywiście, nie było czasu na nic.

Była to mimo wszystko najmniejsza kolacja próbna, jaką kiedykolwiek przeprowadzał i była zorganizowana dla najbardziej zwyczajnych ludzi, którzy raczej nie byli gwiazdami małego i dużego ekranu czy scen koncertowych, ani też nie rządzili tym gastronomicznym światem, będąc od lat na świeczniku i odgrywając rolę mentorów dla wielu podobnych do Marcy’ego. Nie sprawiało to jednak, że stresowało go to wszystko jakoś mniej. Szczególnie że dla wielu osób z ekipy było to pierwsze takie wydarzenie — wcześniej po prostu ustalali menu z właścicielem i wprowadzali zmiany na bieżąco. Zdarzyło się kilka drobnych potknięć, ale na szczęście nic, czego nie daliby rady naprawić i ostatecznie dania główne wyszły o czasie.
Świetnie — skomentował krótko, podnosząc na chwilę na nią wzrok, gdy porządkował swoje miejsce pracy, przygotowując je odpowiednio do kolejnej rundy. — Trzy minuty przerwy i wracamy do pracy — rzucił jeszcze w kierunku reszty załogi, bardzo głośno i donośnie, głosem nieznoszącym sprzeciwu, bo jednak oczekiwał, że trzy minuty będą rzeczywiście trwały trzy minuty. — Masz mi coś do powiedzenia? — spojrzał na nią, skoro i ona stała przed nim i patrzyła na niego wyczekująco. Jeśli chciała spędzić przerwę na gadaniu, to śmiało. — Jeśli pojawiają się jakieś komentarze z sali, to możesz nam je meldować na bieżąco, zbierając nowe talerze możesz nadal mówić — zasugerował jej. Zabrzmiało to dość oschle i złośliwie, ale cóż. To był jego sposób wydawania poleceń i podawania sugestii. Przynajmniej dla niej, ale od samego początku nieco go irytowała, a teraz był i tak wystarczająco zdenerwowany. Fakt, że nic nie mówiła i nic nie wiedział też nie pomagał.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Jakby próbował ją gnębić niczym Gordon Ramsay to długo by razem nie popracowali i Lenny by na niego wciąż krzyczała w czasie gdy drzwi by się za nią zamykały po tym jakby czymś w niego rzuciła. Pewnie więcej niż jedną rzeczą. Mogła potrzebować tej pracy, ale na pewno nie aż tak by znosić tego typu traktowanie. Miała swoją godność i dumę. Tego drugiego zdecydowanie więcej niż pierwszego. Musiała ją czasem przełykać dla większego dobra, ale wszystko miało swoje granice. Gościom też by nie pozwoliła na coś takiego, ale dzisiaj nikt nie testował jej cierpliwości i pokory pod tym względem, więc wróciła do kuchni w całkiem niezłym humorze. Czego oczywiście nie było widać po jej twarzy, ale to nie było nic nowego.
Mam — potwierdziła krótko i pokiwała głową, a potem podeszła do zlewu i nalała sobie wody do szklanki, żeby się napić. Miała tylko trzy minuty, musiała robić więcej niż jedną rzecz naraz. Jeszcze chciała wcisnąć czterdzieści sekund na wysikanie się, więc powinna się streszczać. — Aha, to od teraz zacznę — powiedziała, bo nie wiedziała wcześniej, że tak ma robić. Nikt jej nie wyjaśnił zasad tego jak to działa. On również. Sama nawet by nie wpadła na to by o coś takiego zapytać. Była urażona jego tonem po tym jak wykonywała zajebistą robotę z przodu. Co prawda on tego nie widział, ale w jej głowie nie było to żadne usprawiedliwienie. Nie musiała szukać na siłę powodów by go demonizować w swojej głowie, radził sobie z tym całkiem dobrze. Upiła kilka łyków wody i odchrząknęła. — Przystawki smakowały większości osób. Jedna babka spędziła dobre pięć minut pozbywając się nori ze swojej rolady, ale raczej dlatego, że wybiera coś z wodorostem — podsumowała krótko pierwsze podane danie. Zamiast patrzeć na niego, odwróciła się przodem do jednej z lodówek i zaczęła poprawiać sobie włosy. — Jest tu znacznie czyściej niż za panowania poprzedniego szefa kuchni — zauważyła, niemal chwaląc rządy Marcy’ego w restauracji. Ale nawet na niego nie spojrzała. Zamiast tego przetarła kącik ust, ściągając błyszczyk, który się tam rozmazał.
Część osób, która miała zupę z przegrzebkami powiedziała mi, że była trochę za słona, a jeden facet narzekał, że miał za mało przegrzebków, ale to był ten typ, któremu wiecznie jest za mało — dodała jeszcze i w końcu łaskawie spojrzała znów na Reddingtona. — Tuż po tym jak zaczęli jeść główne danie córka właściciela zrobiła dziwną minę nad swoim talerzem, dowiem się o co jej chodziło jak będę je zbierać — zameldowała na koniec. Więcej spostrzeżeń już nie miała. — A teraz pójdę do toalety, bo za minutę kończy się przerwa — stwierdziła i bez czekania na jego odpowiedź i ewentualną próbę powiedzenia jej, że ma wracać na salę, poszła do łazienki.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Dobrze by to o niej świadczyło, mimo wszystko. O nim zdecydowanie nie, ale na szczęście nie był to realny problem. Marcy raczej należał do tych ludzi, którzy rzadko krzyczeli. Potrafił być za to chamskim gnojkiem bez podnoszenia głosu, co często przychodziło mu bardzo naturalnie i momentami nawet tego nie zauważał. Od psychologa, z którym spędził aż jedną, przymusową sesję, gdy był w szpitalu, usłyszał, że to jego mechanizm obronny, ale niewiele aktualnie z tym robił. Przecież było okej, jak wiadomo i jak widać na załączonym obrazku. Ani razu nie wyszedł z kuchni podczas wydawki, wszystko nadzorował i było mu niedobrze ze stresu w sposób umiarkowany, a nie na tyle, że musiał rzeczywiście iść rzygać żółcią, bo przecież nie jedzeniem, które nie wpakował w siebie tego dnia za bardzo.
Uniósł lekko brwi w pytającym geście, gdy przytaknęła. — Okej, świetnie — skinął głową na kolejne jej słowa. On z kolei nie wpadł na to, że nie została z tego przeszkolona. Nie należało to do jego pracy mimo wszystko, nie miał czasu na szkolenie każdej kelnerki zatrudnionej w lokalu i dlatego rozmowę odbył z jej przełożoną na ten temat. Nie uważał więc, że mogła mieć do niego jakieś pretensje. Być może dlatego, że dla niego była to po prostu oczywista oczywistość. Dawno jednak nie pracował w miejscu, w którym obsługa nie miała gruntowych szkoleń w różnych miejscach za duże pieniądze, a tutaj właściciel raczej do tej pory za bardzo w to nie inwestował. Ani w rozwój, ani w pensje pracowników, nad czym Marcy planował w najbliższym czasie popracować. Jak menu zacznie przynosić dochody. Jeśli zacznie. Bo chociaż w momencie złożenia całego menu był go absolutnie pewien, teraz ta pewność siebie uleciała, chociaż jego mimika nie zdradzała tego w żaden sposób. Głównie dlatego, że jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Okej — skinął głową na znak, że przyjął to do wiadomości. — Jej szczęście, że nie poszliśmy w kuchnię japońską — mruknął nieco ironicznie, krzywiąc się na samą myśl, jak musiała się namęczyć i ile bałaganu narobić, żeby pozbyć się nori. Oburzające. — Tak się lepiej gotuje — skomentował krótko jej prawie komplement. Lepiej znaczy smaczniej i lepiej w sensie wygodniej. Działało to na wielu płaszczyznach, ale nie było sensu się nad tym rozwodzić w tym momencie, bo czas ich gonił. O tym, że Marcy miał OCD i wszystko musiał odkładać dokładnie na swoje miejsce zapewne jeszcze się nie raz przekona.
Jasne, świetnie — trudno było ocenić, czy na pewno świetnie, bo wyraz jego twarzy właściwie się nie zmienił, cały czas nie wyrażał praktycznie nic. — Dziękuje — dodał jeszcze i skinął lekko głową, patrząc na nią krótko, a potem wrócił do swoich zajęć. Ostatnia minuta minęła nim się obejrzał i musieli wrócić do pracy. Pogonił nieco wszystkich, gdy zmierzali na swoje stanowiska zbyt wolnym krokiem, zamiast wręcz do nich podbiec, aby mogli ruszyć z wydawaniem deserów, bo Lenny za chwilę zacznie wracać z pustymi talerzami po daniu głównym.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Znacznie łatwiej odpychało się od siebie ludzi jak się było gburem i chamem. A jeśli nie taki efekt Marcello chciał osiągnąć to zupełnie nie tak się do tego zabierał. Niby Lenny nie była w tym jakąś ekspertką, ale jednak miała sporo bliższych i dalszych znajomych i potrafiła być czarująca, nawet nie tracąc tego z czasem. Musiała po prostu kogoś lubić albo coś od niego chcieć by było to możliwe. I nie czuć się w towarzystwie tej osoby tak niekomfortowo jak się czuła przy obecnym szefie kuchni. Jego nastawienie, ton i słowa, które wypowiadał wcale nie pomagały jej pozbyć się tego uczucia. Twarz z czymś, co potrafiła nazwać jedynie jako resting bitch face też nie. Sama w teorii dzieliła z nim tę cechę, ale ona od czasu do czasu się uśmiechała albo ruszała mięśniami w jakiś inny sposób. Miała wrażenie, że on wcale tego nie robi. Jakby ktoś mu tam wstrzyknął za dużo botoksu, choć wątpiła, że miało to miejsce.
Może wtedy by tu nie przyszła — podsunęła mu inną opcję, ale nie zależało jej jakoś szczególnie na tym by się z nią zgodził. Robiła to dla podtrzymania rozmowy, chociaż nie wiedziała co jest gorsze w jego towarzystwie — konwersacja czy milczenie. Aczkolwiek się z nim zgadzała, że kobieta zachowała się w sposób oburzający. Mogła dopytać co to za składnik, skoro nie wiedziała albo wziąć jakąś bezpieczniejszą opcję na przystawkę. — Na pewno — skinęła głową, wciąż się przeglądając w stalowym odbiciu. Daleko jej było do pedantki, ale ceniła sobie porządek i nie lubiła żyć w syfie. A syf w kuchni brzmiał jeszcze gorzej. I niehigienicznie.
Nie ma za co — odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego w sposób, który można by było uznać za miły. Trzeba było ją dobrze znać, żeby się domyślić, że był to uśmiech wymuszony. Po krótkiej przerwie na toaletę poszła z powrotem na salę dopytywać gości jak im smakuje główne danie, dolewać napoi i zabierać puste talerze tym, którzy zdążyli zjeść. Najpierw podeszła do stolika, przy którym siedziała rodzina właściciela i po wymianie kilku zdań odeszła od nich, kierując się szybkim krokiem do okna wydawki.
Przyprowadź szefa — syknęła do drugiej kelnerki, a w międzyczasie odłożyła talerze na miejsce, żeby chłopak ze zmywaka mógł je zabrać. Kiedy Marcy się do niej zbliżył, spojrzała na niego z nietęgą miną. — Blondi córka właściciela nie będzie jadła tego, co wybrała ani niczego innego z karty — poinformowała go niezbyt głośno, żeby nikt inny ich nie usłyszał. — Powiedziała, że jej ryba jest paskudna i ona chce taco z kurczakiem, które robili tu wcześniej — dodała z paskudnym uśmiechem, którego tym razem nie dało się w żaden sposób pomylić z miłym ani przyjaznym.

marcello f. reddington
ODPOWIEDZ