chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
10.
But still i find you there next to me
But still i find you there next to me
Przez wszystko co ostatnio wydarzyło się w jej życiu, jak również przez to jak wiele osób spotkała na swojej drodze, nie spodziewała się, że los szykował dla niej jakieś niespodzianki. Jeżeli już, to bardziej obstawiałaby jakiś przykry incydent, skoro tak wiele złego działo się wokół, aniżeli miłe spotkanie z kimś, kogo akurat bardzo chciała zobaczyć. Mimo, że miała przy sobie wiele dobrych osób, to jednakże były takie, z którymi czuła się szczególnie dobrze – a których niestety nie mogła widywać codziennie. Życie miało to do siebie, że lubiło rozdzielać – setki czy tysiące kilometrów wcale nie ułatwiały kontaktu, jednak Mira wychodziła z założenia, że jeżeli chciało się utrzymać kontakt, to było to możliwe. Tylko obie strony musiały wykazać chęć. I dokładnie tak było w tym przypadku – mimo, że znajomość sprzed lat, tak bardzo wręcz młodzieńcza, została wystawiona na próbę rozłąki, to i tak utrzymywali kontakt przez te wszystkie lata, a ona mocno kibicowała mężczyźnie w spełnianiu własnych marzeń. A to akurat poszło mu doprawdy fantastycznie, w końcu zrobił karierę i zdobył dokładnie to, do czego dążył całe życie. I o ile wierzyła w to, że mu się to uda, to nigdy nie wierzyła w to, że mężczyzna kiedykolwiek wróci w rodzinne strony, skoro jego życie toczyło się daleko stąd. Ona zdecydowała pozostać tutaj, wśród bliskich – i nigdy nie ciągnęło jej w wielki świat, bo karierę, której chciała, zdołała zrobić właśnie tutaj. On – mierzył wysoko i rozumiała to, że musiał wyrwać się z urokliwego miasteczka, by mieć szansę na rozwój w obszarze, który tak kochał. Nigdy więc nie stawała mu na drodze, sama w życiu miała wiele wzlotów i upadków – i chociaż bardzo chciała, by był obecny w tych chwilach, to nie mogła od niego wymagać, by tu z nią został. Oboje układali sobie to życie kompletnie inaczej. I gdy ona wychodziła za mąż, on pozostawał rozrywkowym kawalerem, który nadal tego szczęście szukał. A jak było dziś? Kiedy ona swoje szczęście dosłownie wypuściła z rąk i została obecnie właściwie z niczym, a on wracał tutaj, nadal tego szczęścia szukając?
Rozpoczynając nocny dyżur, wychodziła raczej z założenia, że nic szczególnego nie będzie się działo. O ile sporadycznie przytrafiały się jakieś trudne przypadki – tak ostatecznie noc oscylowało spokojem. Dlatego lubiła nocne dyżury, od czasu do czasu pozwalały jej odetchnąć – i zając się niezbyt lubianą przez nią stroną medycyny, czyli właśnie niezbędnymi dokumentami. I zdecydowanie bardziej spodziewałaby się dzisiaj nagłego przypadku – lub wypadku, a także ciężkiej pracy, po której rano padłaby ze zmęczenia, ale na pewno nie tego, że będzie jej dziś poszukiwał pewien mężczyzna. Bo o ile mógł nie wiedzieć, gdzie obecnie zamieszkuje, bo chyba mu o tym nie wspominała, tak zdecydowanie wiedział, gdzie niezmiennie pracuje od kilku dobrych lat. I to właśnie tu mógł ją znaleźć bez problemu, upewniwszy się, że ma dziś dyżur. Gdy więc przemierzała szpitalny korytarz, wpatrując się w dokumentację pacjentki, niemal nie weszła nagle na kogoś. Zreflektowała się w ostatniej chwili, zatrzymując się w miejscu, gdy kątem oka dostrzegła coś przed sobą. A właściwie kogoś. Odetchnęła głęboko, bo ledwo uniknęli zderzenia, a ona złapała mocniej dokumenty, by te nie wypadły jej z rąk. – Przepraszam, nie zauważy… - zaczęła, podnosząc wzrok na osobę, której być może to jednak ona weszła w drogę, nie wiedząc właściwie kogoś się spodziewała – nikogo z personelu, skoro był ubrany codziennie, również nie pacjenta, a na pewno nie odwiedzającego o takiej godzinie. Aż zaskakującym było, że został wpuszczony na oddział, ale wtem jej oczy zatrzymały się na znajomej twarzy i aż rozchyliła usta z niedowierzaniem, milcząc dobrych kilka chwil, bo nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. – Co… - wydusiła z siebie w końcu, po czym roześmiała się cicho, kręcąc nadal z tym samym niedowierzaniem głową – Jak… Co Ty tu robisz? – spytała z wyraźnym entuzjazmem, nagle kompletnie zapominając o dokumentacji – i o tym, że była w pracy, po czym po prostu wpadła mu w ramiona i przytuliła go mocno na powitanie, uśmiechając się szeroko. – Jak mogłeś nie pisnąć ani słowa o tym, że przyjeżdżasz?! Tak dobrze Cię widzieć – szturchnęła go lekko w ramię z udawanym oburzeniem, bo nie potrafiłaby się na niego wściekać, nadal jednak trwając w jego objęciach. Po naprawdę gorszym czasie, to była cholernie miła odmiana. Ostatnio bowiem rzadko spotykały ją tak miłe niespodzianki…
death by overthinking
Mirka