: 27 paź 2023, 14:28
Był gburem, ale czy był przy tym jakiś nieuprzejmy? Chyba to miało znaczenie. Jakby jeszcze uprzykrzał ludziom życia to rzeczywiście można by się do niego przyjebać o cokolwiek. Ale on był sam sobie, nie sprawiał nikomu przykrości jeżeli rzeczywiście nie to było jego intencją. Chyba, hehe. Nie wiem sama.
-Nie przepadam raczej za planowaniem. – Przyznał chociaż nie do końca była to prawda. Jak był młodszy to uwielbiał planować, bo planowanie dawał mu uczucie tego, że ma nad czymś kontrolę. Teraz, jak był już nieco starszy i wiedział, że jego kariera się kończy, automatycznie przestał myśleć o przyszłości. Przyszłość go przerażała, bo nie wiedział czy w tej przyszłości jest dla niego miejsce. Bał się tego co będzie po nowym roku jak skończy mu się kontrakt i nie będzie miał pracy. Nie chciał o tym myśleć czy rozmawiać biorąc pod uwagę, że był na wycieczce, a wycieczki podobno miały ludzi relaksować, nie? – Wątpię, żeby to jakoś na nią wpłynęło. Jest przyzwyczajona do tego, że mnie nie ma. Jestem w szoku, że nie wpłynęło na jej zachowanie to, że jestem w mieście częściej niż zwykle. – Niby taki żarcik, ale oczywiście z jego stylem bycia wyszło dosyć poważnie, więc równie dobrze naprawdę mogło go to jakoś szokować.
Spojrzał na nią podejrzliwie. –Mówisz poważnie czy sobie ze mnie kpisz? – Zapytał wprost, bo jak zwykle nie owijał niczego w bawełnę. –Oczywiście pytam o twoje przywyknięcie do mojej osoby. O twarzy wiem. – Przecież to nie tak, że przychodziło mu to naturalnie. Tylko socjopaci nie mają problemów z tym, żeby nie okazywać uczuć. A jednak Kirby’emu [chyba] daleko do socjopaty. Potrzebował lat, żeby wyuczyć się tego czym teraz jest mistrzem. I nie mówię o piłce nożnej, bo naturalnie w tej nie jest już mistrzem. Jest legendą, ale jego lata minęły. –Stabilne środowisko pracy? – Parsknął śmiechem i nawet okazał jej jedną emocje – rozbawienie. –Praca w szkole z dziećmi, których nie sposób kontrolować jest stabilna? – Doprecyzował swoje pytanie, bo przecież musiał wiedzieć czy dobrze się rozumieli. No chyba, że zaraz się okaże, że jednak Ella nigdy nie była nauczycielką tylko nie wiem kim mogłaby być.
Skinął głową, bo rzeczywiście jego farma była piękna. Ze wschodami i zachodami słońca. Coś co warto było zobaczyć. Coś z czego był cholernie dumny. Tak prosta rzecz, a nigdy by nie pomyślał, że tak zmieni jego życie.
Usiadł sobie obok niej i lekko się krzywiąc wyprostował nogi. –Nie planuję. – Nie był fanem tego tragicznego święta, które wymagało otwierania drzwi. –Ale na wszelki wypadek się przygotuję. Nowe sąsiedztwo, więc muszę się jakoś pokazać od dobrej strony. – Wyjaśnił. Nie żeby mu zależało na opinii sąsiadów. –A ty? Planujesz straszyć dzieci? Masz jakieś plany? – Zapytał i nawet w jego głowie, całkiem niespodziewanie pojawiła się myśl, że jakby nie miała planów to mogliby mieć plany razem. Mogliby straszyć, albo nie straszyć razem. No i zobaczyłaby jego farmę.
-Nie przepadam raczej za planowaniem. – Przyznał chociaż nie do końca była to prawda. Jak był młodszy to uwielbiał planować, bo planowanie dawał mu uczucie tego, że ma nad czymś kontrolę. Teraz, jak był już nieco starszy i wiedział, że jego kariera się kończy, automatycznie przestał myśleć o przyszłości. Przyszłość go przerażała, bo nie wiedział czy w tej przyszłości jest dla niego miejsce. Bał się tego co będzie po nowym roku jak skończy mu się kontrakt i nie będzie miał pracy. Nie chciał o tym myśleć czy rozmawiać biorąc pod uwagę, że był na wycieczce, a wycieczki podobno miały ludzi relaksować, nie? – Wątpię, żeby to jakoś na nią wpłynęło. Jest przyzwyczajona do tego, że mnie nie ma. Jestem w szoku, że nie wpłynęło na jej zachowanie to, że jestem w mieście częściej niż zwykle. – Niby taki żarcik, ale oczywiście z jego stylem bycia wyszło dosyć poważnie, więc równie dobrze naprawdę mogło go to jakoś szokować.
Spojrzał na nią podejrzliwie. –Mówisz poważnie czy sobie ze mnie kpisz? – Zapytał wprost, bo jak zwykle nie owijał niczego w bawełnę. –Oczywiście pytam o twoje przywyknięcie do mojej osoby. O twarzy wiem. – Przecież to nie tak, że przychodziło mu to naturalnie. Tylko socjopaci nie mają problemów z tym, żeby nie okazywać uczuć. A jednak Kirby’emu [chyba] daleko do socjopaty. Potrzebował lat, żeby wyuczyć się tego czym teraz jest mistrzem. I nie mówię o piłce nożnej, bo naturalnie w tej nie jest już mistrzem. Jest legendą, ale jego lata minęły. –Stabilne środowisko pracy? – Parsknął śmiechem i nawet okazał jej jedną emocje – rozbawienie. –Praca w szkole z dziećmi, których nie sposób kontrolować jest stabilna? – Doprecyzował swoje pytanie, bo przecież musiał wiedzieć czy dobrze się rozumieli. No chyba, że zaraz się okaże, że jednak Ella nigdy nie była nauczycielką tylko nie wiem kim mogłaby być.
Skinął głową, bo rzeczywiście jego farma była piękna. Ze wschodami i zachodami słońca. Coś co warto było zobaczyć. Coś z czego był cholernie dumny. Tak prosta rzecz, a nigdy by nie pomyślał, że tak zmieni jego życie.
Usiadł sobie obok niej i lekko się krzywiąc wyprostował nogi. –Nie planuję. – Nie był fanem tego tragicznego święta, które wymagało otwierania drzwi. –Ale na wszelki wypadek się przygotuję. Nowe sąsiedztwo, więc muszę się jakoś pokazać od dobrej strony. – Wyjaśnił. Nie żeby mu zależało na opinii sąsiadów. –A ty? Planujesz straszyć dzieci? Masz jakieś plany? – Zapytał i nawet w jego głowie, całkiem niespodziewanie pojawiła się myśl, że jakby nie miała planów to mogliby mieć plany razem. Mogliby straszyć, albo nie straszyć razem. No i zobaczyłaby jego farmę.