down on Earth there's so much pain, but way up here we explore galaxies
: 09 paź 2023, 19:25
009.
Jakby ktoś zapytał Kirby'ego o tą wycieczkę to nie kłamiąc, powiedziałby, że robi to wszystko dla Polly oraz, żeby się upewnić, że nikt nie kłamie na temat kultury Aborygenów. Nikt jednak nie wiedziałby o tym, że tak naprawdę był też trzeci powód, dla którego z taką łatwością zgodził się na tą wycieczkę. Tym powodem była oczywiście nauczycielka, która na wycieczkę go zaprosiła. Bo tak, on to odebrał jako osobiste zaproszenie. I pierwszy raz nie czuł, że był tutaj zapraszany ze względu na swój status celebryty. Po prostu czuł, że naprawdę chciała, żeby był z nią na tej wycieczce. No i nie miał z tym problemu. Trzeci powód niby był sekretem, ale tak naprawdę jakby ktoś go zapytał, to już na tym etapie nie miałby problemów z przyznaniem się do tego, że po prostu chciał z nią spędzać trochę więcej czasu. A to, że przy okazji mogli spędzać go aktywnie to już inna sprawa. No i było bezpiecznie, bo jednak byli otoczeni dziećmi i innymi osobami dorosłymi. Niestety Kirby nie wiedział kim były pozostałe osoby dorosłe, bo naturalnie nie zawracał sobie głowy tym, żeby zapytać o ich imiona czy słuchać tego co do niego mówili. Był nawet pewnie, że jak się przedstawiali to odpowiadał jakieś "później". Robił to z przyzwyczajenia, bo to stała odpowiedź na to jak ktoś go prosił o autograf, albo zdjęcie. Skupiał swoją uwagę na Elli co też było głupie, bo trochę powinien się upewnić, że Polly bezpiecznie wsiądzie do autobusu i zajmie jakieś najmniej krytyczne miejsce. Prawda była jednak taka, że Kirby jak wysiadł z auta to zapomniał z tego auta wypuścić Polly. Dopiero Ella mu przypomniała, że powinien ze sobą przyprowadzić dziecko. Oczywiście obrócił wszystko w żart, że niby taki z niego śmieszek i to był słaby, ale naprawdę śmieszny żart. Polly się nie śmiała. Ale też nie płakała, więc nie można się na siłę doszukiwać minusów tej sytuacji. Wypuścił swoją chrześnicę na zewnątrz, pokazał jej gdzie ma usiąść (jak najdalej od niego, żeby mu nie zawracała dupy) i wrócił do Elli.
-Zająłem nam najlepszą miejscówkę w autobusie. - Znowu żartował, bo wiadomo, że fajne dzieciaki siedzą z tyłu (Polly tam nie siedzi jak coś, bo oczywiście nie jest fajna). Ale no zajął im tak miejsce, że nie siedzą za kierowcą tylko tak, że mają widok na drogę przed sobą. W razie wypadku pierwsi wypadną przez okno. Ktoś tam podliczył te wszystkie dzieci, upewnił się, że wszyscy są i że miejsca pozajmowane, później podliczyli się opiekunowie (Kirby nadal miał wyjebane kto jest innym opiekunem).
Przepuścił ją, żeby mogła sobie usiąść od strony okna, bo wiadomo, że on jak typowy facet musiał się rozkraczyć i jednym kolanem zajmować całą przestrzeń do poruszania się po autobusie. -Miłej podróży. - Powiedział i wyjął ze swojej torby książkę, krótkie opowiadania Roberta Louisa Stevensona. Nie chciał jej narzucać swojego towarzystwa, a już zauważył, że dogadują się też nic nie mówiąc. Oboje ewidentnie rozumieli, że słowa nie są potrzebne w udanej komunikacji.
Jakby ktoś zapytał Kirby'ego o tą wycieczkę to nie kłamiąc, powiedziałby, że robi to wszystko dla Polly oraz, żeby się upewnić, że nikt nie kłamie na temat kultury Aborygenów. Nikt jednak nie wiedziałby o tym, że tak naprawdę był też trzeci powód, dla którego z taką łatwością zgodził się na tą wycieczkę. Tym powodem była oczywiście nauczycielka, która na wycieczkę go zaprosiła. Bo tak, on to odebrał jako osobiste zaproszenie. I pierwszy raz nie czuł, że był tutaj zapraszany ze względu na swój status celebryty. Po prostu czuł, że naprawdę chciała, żeby był z nią na tej wycieczce. No i nie miał z tym problemu. Trzeci powód niby był sekretem, ale tak naprawdę jakby ktoś go zapytał, to już na tym etapie nie miałby problemów z przyznaniem się do tego, że po prostu chciał z nią spędzać trochę więcej czasu. A to, że przy okazji mogli spędzać go aktywnie to już inna sprawa. No i było bezpiecznie, bo jednak byli otoczeni dziećmi i innymi osobami dorosłymi. Niestety Kirby nie wiedział kim były pozostałe osoby dorosłe, bo naturalnie nie zawracał sobie głowy tym, żeby zapytać o ich imiona czy słuchać tego co do niego mówili. Był nawet pewnie, że jak się przedstawiali to odpowiadał jakieś "później". Robił to z przyzwyczajenia, bo to stała odpowiedź na to jak ktoś go prosił o autograf, albo zdjęcie. Skupiał swoją uwagę na Elli co też było głupie, bo trochę powinien się upewnić, że Polly bezpiecznie wsiądzie do autobusu i zajmie jakieś najmniej krytyczne miejsce. Prawda była jednak taka, że Kirby jak wysiadł z auta to zapomniał z tego auta wypuścić Polly. Dopiero Ella mu przypomniała, że powinien ze sobą przyprowadzić dziecko. Oczywiście obrócił wszystko w żart, że niby taki z niego śmieszek i to był słaby, ale naprawdę śmieszny żart. Polly się nie śmiała. Ale też nie płakała, więc nie można się na siłę doszukiwać minusów tej sytuacji. Wypuścił swoją chrześnicę na zewnątrz, pokazał jej gdzie ma usiąść (jak najdalej od niego, żeby mu nie zawracała dupy) i wrócił do Elli.
-Zająłem nam najlepszą miejscówkę w autobusie. - Znowu żartował, bo wiadomo, że fajne dzieciaki siedzą z tyłu (Polly tam nie siedzi jak coś, bo oczywiście nie jest fajna). Ale no zajął im tak miejsce, że nie siedzą za kierowcą tylko tak, że mają widok na drogę przed sobą. W razie wypadku pierwsi wypadną przez okno. Ktoś tam podliczył te wszystkie dzieci, upewnił się, że wszyscy są i że miejsca pozajmowane, później podliczyli się opiekunowie (Kirby nadal miał wyjebane kto jest innym opiekunem).
Przepuścił ją, żeby mogła sobie usiąść od strony okna, bo wiadomo, że on jak typowy facet musiał się rozkraczyć i jednym kolanem zajmować całą przestrzeń do poruszania się po autobusie. -Miłej podróży. - Powiedział i wyjął ze swojej torby książkę, krótkie opowiadania Roberta Louisa Stevensona. Nie chciał jej narzucać swojego towarzystwa, a już zauważył, że dogadują się też nic nie mówiąc. Oboje ewidentnie rozumieli, że słowa nie są potrzebne w udanej komunikacji.