sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin cały czas zastanawiał się co ma zrobić. Jedno wiedział na pewno – nadal kocha Arielle i mimo tego co się działo między nimi, jak się rozstawali i schodzili, tak w kółko to się nie zmieniło. Chciał z nią spędzić życie, to była, jest i będzie miłość jego życia, tego nic nie zmieni. Kiedy się rozstali on nie chciał nikogo innego, gdy się dowiedział, że wychodzi za mąż był w szoku. Nie wiedział jak się z tym czuje, było mu cholernie ciężko, więc pierwsze co zrobił to upił się jak cholera, nawet nie pamiętał jak się dostał do swojego mieszkania, chyba pomógł mu jego przyjaciel, ale głowy sobie uciąć nie da. Nic mu na szczęście nie zginęło, nikogo w domu nie miał i nic mu nie było, czyli wszystko w porządku, bo to, że męczył go kurewski kac to zupełnie inna para kaloszy. Musiał wziąć dwa dni wolne w pracy, ponieważ rzygał dalej niż widzi. Karma. Po co mu było takie picie? Chciał zabić smutki, a prawie wykończył siebie, typowe dla niego, jednak wyszło coś dobrego z tej sytuacji – od tego czasu nie pije już tak dużo alkoholu, a wódki to unika. Niesmak pozostał.
Wiedział, kiedy Arielle ma wziąć ślub i przychodziło mu jedno do głowy, zwłaszcza po tym jak przespali się niedawno ze sobą. Rozeszli się po wszystkim, jednak on nie potrafił zapomnieć, nie chciał. Pewnie ich związek jest trochę toksyczny, jednak to co ich łączy jest szczere, muszą nad tym po prostu popracować, tylko nie widział czy ciemnowłosa tego chce, postanowił spróbować, chociaż tym co wymyślił mógł zniszczyć życie trzech osób – swoje, Arielle i tego typa, który się jej oświadczył. Nie ma co ukrywać, że Colin nie mógł na niego patrzeć, czy nawet słuchać, bo od razu okropnie się wkurzał, chociaż nie to niedopowiedzenie – Colin się wkurwiał. Tak, to o wiele lepsze określenie.
Dzisiaj ślub więc postanowił działać. Co będzie to będzie, najwyżej dostanie w pysk i wywalą go z kościoła, da się z tym żyć. Na szczęście Arielle wybrała jego, nie zastanawiał się jak by to było, gdyby go nie wybrała. Teraz muszą się zastanowić co zrobić, ale to później. W tym momencie mają siebie.
- Pojedziemy do mnie, bo musisz się przebrać - powiedział patrząc na Arielle. W zasadzie to trochę zabrzmiało jak rozkaz, ale jest piekielnie zestresowany i szczęśliwy jednocześnie. Dziwna mieszanka.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
j e d e n

Kiedy kilka godzin temu Arielle zakładała na siebie okazałą suknię ślubną, nic nie zapowiadało katastrofy. W dniu ślubu prezentowała się wręcz nienagannie. Była elegancką i bardzo zadbaną kobietą, więc nie mogło być inaczej. Była zdenerwowana. Od miesiąca dręczyły ją okropne wyrzuty sumienia. Noc, którą spędziła w ramionach swojego ex była wspaniała, ale wiedziała, że zachowała się niewłaściwie. Zdradziła kogoś, a takie zachowanie było wbrew wszystkim zasadom, które wyznawała. Mimo tego, że miała wyjść za kogoś innego, wciąż kochała Colina. Ich związek był burzliwy. Kiedy się rozstawali, nie potrafili dojść do porozumienia. W tamtym czasie Arielle nie była gotowa na kolejne kroki. Skupiała się przede wszystkim na karierze. Czy z perspektywy czasu tego żałowała? W dużej mierze tak, ponieważ po części przez pracę straciła miłość swojego życia. Choć wciąż kochała Colina, nie chciała mieszać w jego życiu, dlatego ruszyła dalej. Poznała innego faceta i próbowała ułożyć sobie życie u jego boku. Cóż, coś jednak nie wyszło.
Gdy ujrzała Colina, Arielle nie miała żadnych wątpliwości. Wszystko działo się tak szybko. Nawet nie wiedziała, kiedy wychodzili razem z przystrojonego kościoła. Wszystkie spojrzenia były skierowane na nich. Adams podejrzewała, że wywołają w miasteczku prawdziwy skandal, ale w tamtej chwili nie bardzo jej to obchodziło. Wsiedli w jego samochód i ruszyli. Na chwilę zatrzymali się na parkingu kawałek dalej, aby obmyślić jakiś plan.
— Tak, nie chcę już mieć tego na sobie — odparła. W tej chwili targały nią skrajne emocje. Była przerażona i bardzo szczęśliwa jednocześnie.
— Jezu, nie wierze, że to zrobiłam. Zwiałam przed ołtarza, teraz nie ma już odwrotu… Jesteś tego pewien, Colin? — zapytała, patrząc mu prosto w oczy. Ujęła jego dłoń. Pragnęła być blisko niego.
— Od tamtej nocy ciągle o tobie myślę, a właściwie myślę o tobie od naszego rozstania. Jestem gotowa, żeby spróbować jeszcze raz — zapewniła go, a w jej ciemnych oczach można było dostrzec miłość. Colin był jedynym mężczyzną, którego naprawdę kochała.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin bardzo długo się zastanawiał czy to zrobić, czy jest na tyle odważny, żeby walczyć o swoją ukochaną, a co najważniejsze – czy ona tego chce. Ich związek był i chyba nadal jest bardzo burzliwy, oboje chcieli coś innego od życia, Colin bardzo chciał się ustatkować, po prostu założyć rodzinę, chciał mieć swój fundament, swój cel. Nie jest typem alfy, który musi mieć żonę, syna, wybudować dom i posadzić drzewo, kolejność dowolna. Nie widzi w tym żadnego sensu. Colin nigdy nie słuchał gadania społeczeństwa, a przede wszystkim nie miał zamiaru się dostosowywać do norm panujących w dzisiejszym świecie, chociaż one są od wielu lat, a o co chodzi? Każdy młody człowiek powinien mieć w określonym wieku rodzinę i tak dalej, tego nie wypada, ale tamto już tak. Czasem zastanawiał się co ci ludzie mają w głowach i dlaczego to wszystko przekładają na innych. Każdy człowiek na tym świecie – młody czy stary, ma swoje życia, swoje priorytety, a przede wszystkim chce po swojemu układać sobie życie, a nie pod dyktando innych, choć wiele osób podporządkowuje się zdaniu np. rodziców, bo wymaga od nich tego kultura, co dla niego jest totalnym absurdem.
Wiedział, że postawił swoja ukochaną w bardzo trudnej sytuacji, ale gdyby nie chciała z nim być, gdyby nie czuła nic do niego to nie poszłaby z nim. Nie miał wyrzutów sumienia, gorzej będzie kiedy ten typ się pojawi, w sensie narzeczony Arielle, wtedy może być różnie.
Colin miał pierdolony mętlik w głowie, ale jego serce było spokojne, co nie miało miejsca od bardzo dawna, zwłaszcza kiedy się dowiedział o tym, że ciemnowłosa wychodzi za mąż, nigdy nie czuł czegoś takiego w swoim życiu i nie rozumiał co się dzieje, do czasu oczywiście. Colin przez pewnie czas tłumił swoje uczucia, bo chciał jej szczęścia, ale kiedy się przespali to pojawiła się iskierka w jego sercu.
Złapał jej rękę po czym pocałował.
- Dam ci coś mojego - powiedział po prostu patrząc na swoja ukochaną.
Westchnął.
- Jak cholera, jestem. Gdybym nie był to nie pojawiłbym się w kościele, długo się zastanawiałem nad tym, ale nie mogłem nie spróbować, bo żałowałbym do końca życia, a nasze ostatnie spotkanie dało mi nadzieje - odparł. Colin był pewny dwóch rzeczy – tego, że kocha kobietę, która siedzi z nim w samochodzie i podatków, tych drugich nie lubił. - Ja też, ale musimy to poukładać jak należy, nie chce po raz kolejny się rozstawać, musimy wszystko sobie wyjaśnić - dodał jeszcze, bo to kluczowe w ich sytuacji. Musza sobie ufać.
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle była typem osoby, która zawsze szła pod prąd i nie bardzo przejmowała się normami, które próbowało narzucić jej społeczeństwo. Z niczym się nie śpieszyła, przez długi czas nie wiedziała, czy w przyszłości w ogóle chciałaby założyć rodzinę. Zresztą, Colin doskonale o tym wiedział, ponieważ ta kwestia stanowiła w ich związku pewną kość niezgody. Kiedy byli parą, Arielle nie czuła się gotowa na poważniejsze zobowiązania. W tamtym czasie skupiała się na rozwoju swojej kariery. Pewne rzeczy zrozumiała dopiero po rozstaniu z Colinem, np. to, że w przyszłości jednak chciałaby mieć dzieci. W tej kwestii Adams nigdy nie była jakoś szczególnie na nie. Zawsze uważała, że pewnie pewnego dnia zostanie mamą, ale jej instynkt macierzyński aktywował się stosunkowo późno. Przez długi czas, słuchając jak jej koleżanki rozmawiają o dzieciach, czuła jedynie obojętność.
Adams cieszyła się, że Colin podjął ryzyko. Dzięki temu nie została żoną mężczyzny, którego tak naprawdę nie kochała. Miała nadzieję, że niebawem nareszcie odnajdzie szczęście u boku Colina, który bez dwóch zdań był miłością jej życia. Żałowała, że parę lat wstecz nie zawalczyła o ich związek.
Arielle odwzajemniła jego pocałunek, a gdy trochę odsunęła się od jego ust, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wciąż nie docierało do niej, że to wszystko dzieje się naprawdę. Słysząc jego słowa, odetchnęła z ulgą. Z serca spadł jej ogromny kamień. Teraz nie miała już żadnych wątpliwości, oboje pragnęli tego samego.
— To dobrze, bo ja też jestem pewna. Nie mam żadnych wątpliwości — zapewniła go i delikatnie pogładziła jego policzek. Była szczęśliwa i chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Nareszcie byli sam na sam.
— Przed nami sporo pracy. Tak jak powiedziałeś, musimy wyjaśnić sobie parę rzeczy i przepracować pewne problemy, ale wierzę, że damy sobie radę. Nie chcę stracić cię po raz kolejny — te słowa płynęły z głębi jej serca. Arielle naprawdę wierzyła w to, że byli w stanie stworzyć zdrowy i trwały związek. Musieli tylko wyjaśnić sobie parę kwestii i popracować nad zaufaniem. Arielle jeszcze raz go pocałowała. Czuła się trochę jak nastolatka.
— Jedźmy do twojego domu — rzuciła, chciała już pozbyć się tej przebrzydłej sukni ślubnej. Sama suknia była piękna, ale źle się kojarzyła. Choć Arielle wyglądała teraz jak księżniczka, marzyła, żeby wziąć prysznic i wskoczyć w koszulę Colina.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin od zawsze był człowiekiem twardo stąpającym po ziemi, nawet jaki dziecko. Nigdy nie chciał brać udziału w tym wszystkie co robili jego rodzice czy dziadkowie, dlatego bardzo szybko wyrwał się spod wpływów aborygeńskich, aby żyć na własny rachunek w oświeceniu, a nie w ciemnocie. Nie ma oczywiście nic do ludzi, którzy tym żyją, ponieważ jest to ich sprawa, on tak nie chciał, nie mógł i nie potrafił. To wszystko kłóciło się z nim samym, a tego nie chciał. Nie zerwał kontaktu ze swoją rodziną, chociaż niektórzy jej członkowie mieli do niego dystans, który rozumiał, jednak oni również powinni zrozumieć, że Colin nie miał zamiaru być zmuszany do czegokolwiek, nigdy.
Chciał mieć również rodzinę i marzył o niej z Arielle, ale wyszło jak wyszło, choć jego pragnienia się nie zmieniły, to jednak kiedy się rozstali nie miał nikogo, nie praktykował również przygodnego seksu, bo nie jest tego typu człowiekiem. Nie lubił seksu z nieznajomymi kobietami, obrzydzało go to. Uważał, że to ważna część relacji i kolejny jej etap, a nie ruchanko dla zabicia czasu.
Donoghue bardzo długo bił się z myślami co ma zrobić, ale ostatecznie wiedział, że podjął dobra decyzję. Muszą tylko porozmawiać i ułożyć to wszystko jak trzeba. Wbrew pozorom Colin jest odpowiedzialnym człowiekiem, który nie podejmuje decyzji pod wpływem chwili, a czasem może się tak wydawać ze względu na jego zachowanie.
- To dobrze - powiedział po czym wypuścił z siebie wstrzymywane powietrze, choć nawet nie wiedział, że to robi. To był znak ulgi, którą poczuł. - Najważniejsze, że oboje tego chcemy. Nie popełnimy już tym samych błędów - dodał pewnie patrząc na Arielle, po czym znów skupił się na jeździe.
- To jedziemy, ugotuje coś na kolacje - dodał jeszcze.
Po kilkunastu minutach byli pod jego mieszkaniem. Pomógł Arielle wysiąść z samochodu, bo to cholerstwo, które miała na sobie było ogromne.
- Zanim wejdziemy do domu to musze ci powiedzieć, że nie mieszkam już sam - powiedział po prostu, nie dodał niczego więcej. Typowy Colin.
Kiedy tylko drzwi się otworzyły jego mała towarzyszka pojawiła się przy nim ciesząc się okropnie. Wziął na ręce suczkę chow chow. - To Yogi - przedstawił suczkę, która zaczęła go lizać po twarzy.
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle zawsze bardzo szanowała Colina za to, jakim był człowiekiem. Miał swoje zasady i sztywno się ich trzymał. Adams podziwiała go za jego konsekwencje. Sama podobnie spoglądała na świat. W dużej mierze przez to noc, którą wspólnie spędzili tak wiele dla niej znaczyła. To właśnie wtedy uświadomiła sobie, że Colin nie jest jej obojętny. Wciąż go kochała i żałowała, że następnego dnia zamietli wszystko pod dywan. Wtedy wydawało jej się, że tak będzie lepiej. Jak widać, mocno się pomyliła, ale w tej chwili najważniejsze było to, że byli razem. Dali sobie kolejną szansę i Arielle wierzyła, że tym razem tego nie zaprzepaszczą.
Po kilkunastu minutach dotarli na miejsce. Gdy Colin zaparkował pod swoim domem, Arielle odpięła pas i otworzyła drzwi. Niestety sama nie zdołała wydostać się z samochodu, ponieważ jej suknia była potężna. Na szczęście Colin stał nad nią czuwał. Jego słowa trochę ją zdziwiły. Poczuła się lekko zmieszana, ale domyślała się, że zapewne chodzi o jakiegoś czworonożnego przyjaciela. W duchu modliła się tylko o to, żeby Colin sprawił sobie psa albo kota, a nie węża lub innego jaszczura.
— Twoje słowa zabrzmiały nieco groźne — przyznała lekko rozbawiona. Po chwili mężczyzna otworzył drzwi, a Arielle przestąpiła przez próg. Od razu zaatakowała ją mała, puchata kulka. Arielle uśmiechnęła się szeroko i uważnie przyjrzała się pieskowi, którego Colin wziął na ręce.
— Cześć Yogi — odparła na powitanie i delikatnie pogłaskała pieska, który z wyglądu przypominał ciasteczko oreo. Na twarzy Arielle pojawił się szeroki uśmiech. — To suczka? — zapytała wyraźnie zainteresowana. Brunetka ruszyła w głąb mieszkania. Usiadła na kanapie i zdjęła niebotycznie wysokie buty. Poczuła ulgę. Spojrzała na Colina, który dalej był zaaferowany szczeniakiem.
— Umieram z głodu, więc mam nadzieję, że naprawdę ugotujesz dla nas kolację. Tylko najpierw musisz pomóc mi się rozebrać. Nie dam rady sama tego zdjąć — jej suknia była skomplikowaną konstrukcją, dlatego sama nie była w stanie się oswobodzić. Marzyła, żeby w końcu to z siebie zdjąć. Chciała też wziąć prysznic i wreszcie wylądować w ramionach Colina. Gdy mężczyzna postawił psa na ziemię, ten od razu podbiegł do Arielle i zaczął ją obwąchiwać.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin zawsze taki był, jako dzieciak nawet stosował zasady, które sam sobie wymyślił i się ich trzymał, ponieważ dawało mu to poczucie bezpieczeństwa, które nie czuł, sam nie wiedział dlaczego. Po latach wydaje mu się, że to wina tego w jakiej wierze się wychował, dlatego podjął decyzje o porzuceniu rodzinnych tradycji, dusił się w tym. Kiedy tak się stało poczuł ulgę, ale nie chciał się uwolnić od swoich bliskich tylko od tradycji. Nie obyło się bez awantur i tak dalej, ale Colin to człowiek, który twardo stąpa po ziemi i nie chce żyć wbrew sobie, bo to bez sensu. Kończy się to dla nas źle, ponieważ nie mamy radości z życia i z tego co robimy, to jest bardzo prosta droga do skończenia ze sobą. Sam nie miał takich myśli, ale czasem spotykał się z tym w pracy, nic fajnego.
Dlatego też chyba jego związek z Arielle wyglądał w taki sposób, oboje mieli w pewnym momencie odmienne cele życiowe, a Colin nie chciał zmieniać siebie i kogoś, aby się dopasować, bo to nie o to chodzi. Jest zdania, że każdy w życiu ma jakiś cel czy przeznaczenie, zostało mu trochę takich wierzeń, bo nie można do końca zabić w sobie rodzinnych tradycji, ale z drugiej strony jest realistą i stara się to wszystko rozstrzygnąć w swojej głowie w taki sposób – racjonalny.
- Tylko ostrzegam- powiedział wzruszając swoimi dobrze zbudowanymi ramionami. Colin czasem tak robił, gadał poważnie, a tak naprawdę robił sobie jaja. Ludzie bardzo rzadko potrafili się zorientować, kiedy żartuje, a kiedy nie – miał z tego satysfakcje jak cholera.
- Tak to suczka - odpowiedział z uśmiechem patrząc na małego szkraba, który jest dla niego bardzo ważny. Nie ukrywał tego, że pies ma dla niego ważne miejsce w sercu.
Podszedł do Arielle od razu rozpinając jej ten cholerny zwał materiału.
- Tak, zaraz się za to wezmę, a ty weź kąpiel - w sumie to trochę zarządził.
Zniknął na chwile w sypialni i przyniósł dla niej spodenki i koszulkę, oczywiście należały do niego.
- Zwiążesz sobie w pasie i powinno być dobrze - uśmiechnął się podając jej ciuchy, a sam poszedł do kuchni.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle znała Colina jak własną kieszeń, ale nawet jej czasem trudno było go wyczuć. Często był śmiertelnie poważny, a tak naprawdę robił sobie jaja. Czasem ją to denerwowało, ale tylko trochę. Jego z pozoru ciężki charakter w ogóle jej nie przeszkadzał. Wynikało to głównie z faktu, że Colin zawsze dobrze ją traktował. Przy niej pokazywał swoją inną, nieco łagodniejszą stronę. Zawsze uwielbiała to, jak się o nią troszczył. Łączyła ich bardzo ciepła relacja. Jej związek z Nicholasem był zupełnie inny. Z perspektywy czasu Arielle trudno było uwierzyć w to, że zgodziła się za niego wyjść.
— Jest śliczna, przypomina trochę ciasteczko oreo — zaśmiała się, spoglądając na psa, który ciągle się koło niej kręcił. Yogi była nią żywo zainteresowana. Była ciekawa, kogo Colin sprowadził do ich wspólnego domu. Arielle uwielbiała zwierzęta. Sama miała kota, którego niebawem zamierzała odzyskać, ale na razie nie miała głowy, aby o tym myśleć. Skupiała się na tym, co działo się tu i teraz. Kiedy Colin rozpiął jej suknię, odetchnęła z ulgą. Nareszcie mogła uwolnić się z tego białego cholerstwa.
— Dziękuję, jakoś dam sobie radę — oznajmiła i posłała w jego kierunku delikatny uśmiech. Po chwili zniknęła. Poszła do sypialni, żeby zdjąć suknię, a następnie skierowała się do łazienki. Chwilę tam pobyła. Znalazła waciki i płyn micelarny, który zapewne należał do Rosie albo Elle. Następnie wzięła długi prysznic. Potrzebowała chwili, aby pobyć sam na sam ze swoimi myślami.
Kiedy po kilkunastu minutach wróciła do salonu, miała na sobie jedynie majtki i koszulkę Colina, która sięgała jej do połowy ud i wyglądała jak sukienka. Włosy miała lekko wilgotne. Uśmiechnęła się, obserwując jak Colin przygotowuje kolację. Podeszła do niego i objęła go w pasie.
— Wiesz, że nie mam gdzie mieszkać, prawda? Zapewne zostanę tu na dłużej. Nie wiem, czy w ogóle się mnie stąd pozbędziesz — uśmiechnęła się szeroko i spojrzała w jego ciemne oczy.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin wiedział doskonale, że jest trudnym i skomplikowanym człowiekiem, z którym nie każdy sobie radzi i nie każdy chce przebywać. Zdaje sobie sprawę z tego jakie ma wady, ale wie również, że ma zalety, które stara się pokazywać, ale na to trzeba naprawdę zdobyć jego zaufania, bo dodatkowo jest zamkniętym w sobie człowiekiem. To wszystko składa się na Colina Donoghue, w całość, która nie powoduje tego, że mężczyzna jest złą osobą. Po prostu ma trochę złożony charakter, nie jest zero-jedynkową jednostką, która zawsze na podobne sytuacje reaguje tak samo. Chyba nikt nie jest. Colin naprawdę ma dwa oblicz, to cieplejsze pokazuje tylko najbliższym. Na początku ich znajomości też nie było kolorowo, bo ciemnowłosy musiał się przekonać, a przede wszystkim zaufać, a to nie zawsze jest łatwe, w zasadzie nigdy nie jest.
- To prawda, ale nie chciałem dawać jej tak na imię, byłoby to zbyt banalne - powiedział zgodnie z prawdą. Kiedy poszedł po szczeniaka od razu wiedział, że z tym małym gnojkiem wróci do domu. Ludzie mają rację, kiedy mówią, że to pies nas wybiera i czujemy, że to ten maluch będzie naszym przyjacielem. - A Yogi wyszło przez to, że jak przywiozłem ją do domu to robiła takie piruety, że pasowało idealnie - zaśmiał się patrząc na kolorową kulkę. Nigdy nie sądził, że tak bardzo pokocha szczeniaka, który podgryza mu nogi, kiedy nie zwraca na nią uwagi. Uwielbia spać z nim na kanapie, a najwygodniej jest na jego kolanach.
- W porządku - powiedział tylko i odprowadził Arielle wzrokiem, aż ta niż zniknęła za drzwiami. Wtedy mały demon pojawił się obok niego siadając niedaleko i obserwując swojego pana co takiego ciekawego robi i czy sama mogłaby w tym uczestniczyć. Dostała od niego smaczka, po którym oczywiście umył ręce.
Zaśmiał się.
- Możesz zostać na stałe, nie mam z tym żadnego problemu - powiedział obejmując jej drobne ciało swoimi ramionami, po czym westchnął. Kurwa jak mu tego brakowało.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Kiedy wzięła prysznic i narzuciła na siebie ubranie Colina czuła się sto razy lepiej. W międzyczasie napisała jeszcze do swojej młodszej siostry i poprosiła, żeby ta zgarnęła jej kota i kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Chciała, żeby jej ukochany pupil był bezpieczny. Emocje zdążyły już trochę opaść, a do Arielle zaczęło docierać, co tak naprawdę zrobili. Wiedziała, że podjęła poważną decyzję. Naprawdę chciała być z Colinem. Kochała go i czuła się gotowa na poważniejsze zobowiązania. Pragnęła zbudować z nim wspaniałą przyszłość. Wierzyła, że tym razem naprawdę im się uda, w końcu do trzech razy sztuka.
Arielle wtuliła się w jego silne ramiona, rozkoszując się wonią jego skóry. Trudno było jej uwierzyć w to, że znów byli tak blisko. Uśmiechnęła się i odsunęła się nieco, aby spokojnie móc na niego spojrzeć. Boże, szalała za tym mężczyzną.
— Kocham Cię — wyznała i ułożyła dłoń na jego policzku. Czuła, że to dobry moment na takie wyznania. Chciała, żeby Colin był pewny jej uczuć. Arielle traktowała to wszystko poważnie. Kiedy napomknął coś o zamieszkaniu na stałe, na jej twarzy zawitał promienny uśmiech.
— W sumie po co się ograniczać? — zaśmiała się melodyjnie i spojrzała na pieska, który znów pojawił się na horyzoncie. Yogi podbiegł do nich z piłeczką w pyszczku. Brunetka była zachwycona, ale kto od razu nie pokochałby tak uroczego szczeniaka? Schyliła się na chwilę, aby rzucić niewielką piłeczkę. Pies był w wniebowzięty i od razu zaczął za nią gonić.
— Mam nadzieję, że Yogi dogada się z moim kotem. Napisałam do swojej siostry, żeby tymczasowo się nim zajęła. Odbiorę go, kiedy trochę się uspokoi. Może powinniśmy wyjechać na trzy, może cztery dni, żeby uciec od tego szaleństwa? — zaproponowała z nadzieją w głosie. Arielle uważała, że zmiana otoczenia mogła dobrze im zrobić. Była świadoma, że Colin nie da rady z dnia na dzień wyjechać na dłuższy urlop, ale liczyła, że uda mu się załatwić krótkie wolne. — Myślę, że taki czas we dwoje dobrze nam zrobi. Chcę się nacieszyć tym, że znowu jesteśmy razem — przyznała otwarcie. Była szczęśliwa i zamierzała to celebrować.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin zadawał sobie sprawę z tego, że teraz nie ma miejsca na jakiekolwiek błędy, muszą ze sobą dużo rozmawiać, aby zażegnać kryzysy, które mogą nastąpić, a pewnie pojawi się wiele takich sytuacji, tego on jest pewny. Nie oznacza to również, że jest sceptycznie nastawiony do ich związku, co to to nie! Gdyby tak było to nie zachowałby się jak bohater taniej komedii romantycznej i nie odbiłby ukochanej sprzed ołtarza temu typowi. Zastanawiał się jak to będzie, kiedy spotkają się na mieści Colin nie może się tego doczekać, najlepiej jakby rzucał się do niego na służbie, więc Donoghue mógłby go zamknąć za obrazę i atak na funkcjonariusza na służbie. Cholera, to brzmi jak naprawdę dobry plan, który Colin musi sobie zapisać w głowie, bo jeśli nadarzy się taka okazja to policjant na pewno tego nie przepuści, nie ma zamiaru łamać prawa, ale nagiąć je trochę pod tego typka to co innego, a z resztą – jakie naginanie, obelgi to też atak, tylko słowny. Liczy się.
- Też cię kocham - powiedział z szerokim uśmiechem Colin, a jego oczy błyszczały ze szczęścia. Nie chciał jak na razie myśleć jak będzie wyglądać ich życie i co muszą zrobić, jak na razie liczy się tu i teraz, w jego mieszkaniu, gdzie mogą w spokoju spędzić czas ze sobą i z małym pomiotem szatana w skrócie Yogi.
- Życie jest za krótkie - zaśmiał się również spoglądając na swoją psią córeczkę. Tak, takim typem człowieka stal się Donoghue. Pozwalał psiakowi spać w jego łóżko, chociaż jego mała dziewczynka już zaczyna być dużą kobietą i coraz częściej śpi sama, na swoim posłanku. Tak, wiele razy mówił o zasadach, ale on tak gada, a naprawdę ma miękkie serducho.
- Myślę, że nie będzie problemu, bo jak ostatnio byłem z nią na spacerze to podbiegł do nas kot sąsiadki to się z nim bawiła - opowiedział o sytuacji, która miała miejsce kilka dni temu, więc był dobrej myśli.
- Musze załatwić sobie wolne, więc nie mogę ci nic obiecać - powiedział całując kobietę w czoło. Bardzo chciał jechać, ale musi dostać zgodne przełożonego na urlop, tego nie przeskoczy. - Jutro go zapytam czy mogę dostać kilka dni wolnego - dodał.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle wiedziała, że czeka ich sporo pracy. Musieli przegadać parę spraw i przepracować pewne rzeczy, ale w tej chwili nie chciała myśleć o przyszłości. Pragnęła cieszyć się obecną chwilą. Nareszcie znalazła się w objęciach swojego ukochanego. Colin był jej całym światem. Mężczyzna szczerze ją uszczęśliwiał. Czasem zastanawiała się, co by było gdyby, nigdy się nie rozstali. Wiedziała jednak, że takie rozmyślanie nie miało większego sensu. Przeszłość była przeszłością. Nie posiadała wehikułu czasu i nie mogła zmienić pewnych decyzji. Chciała wierzyć w to, że tak miało być, że pisane im było to, aby odnaleźć drogę do siebie.
— Będę musiała zabrać swoje rzeczy, ale na razie nie chcę o tym myśleć. Ogarnę ten temat jutro albo pojutrze, teraz chcę skupić się na nas — wyznała z szerokim uśmiechem. Jej słowa płynęły prosto z serca. Przy Colinie zapominała o całym świecie. Przy żadnym innym mężczyźnie nie czuła się w ten sposób. Donoghue był miłością jej życia i obecnie była gotowa, żeby zawalczyć o ten związek. Wierzyła w to, że tym razem im się uda, w końcu do trzech razy sztuka.
— Prędzej czy później się dogadają, nie muszą się kochać, byleby się tolerowały — przyznała. Miała nadzieję, że ich zwierzęta odnajdą wspólny język. Yogi od razu skradła jej serce. Była najsłodszym psem, jakiego kiedykolwiek widziała. Arielle od zawsze była miłośniczką zwierząt. Niestety jej były narzeczony nie podzielał jej entuzjazmu odnośnie czworonogów i niechętnie zgodził się na kota.
W międzyczasie Colin i Arielle usiedli w salonie, gdzie zaczęli jeść kolację przygotowaną przez policjanta. Yogi usnęła gdzieś obok. Najwyraźniej ona również miała dziś sporo wrażeń. Po skończonym posiłku Arielle odłożyła talerz i spojrzała na Colina. Wtuliła się w jego ramiona, korzystając z okazji, że znajduje się tuż obok niej.
— Nie musimy jechać daleko. Najważniejsze, że będziemy razem, możemy zabrać Yogi, na pewno się ucieszy. Musimy bliżej się poznać, w końcu obie jesteśmy teraz najważniejszymi kobietami w swoim życiu — stwierdziła i pogładziła śpiącego pieska.

Colin Donoghue
ODPOWIEDZ