Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Zaskoczyła ją jego reakcja, więc szybko pokręciła głową. Nie była pewna czy żartował czy nie, ale chciała sprostować pewne kwestie.- Nie, Gabryś. Nie jest tak- powiedziała od razu i uśmiechnęła się delikatnie. - Uwierz mi, że nie jadę godzinę do innego miasta, zmęczona po całym dniu w pracy, aby zjeść obiad i rozłożyć nogi przed każdą ładną buźką. Trzeba czegoś więcej, abym to zrobiła- nie powiedziała co takiego miał w sobie, że ją do niego ciągnęło. Nie zagłębiała się w to, bo bała się tego co odkryje w swoim umyśle. Ale mówiła szczerze- nie była przeciwniczką jednorazowych numerków, ale nie była też niewyżytą, napaloną 30 latką, która leci na każdą ładną buźkę. Nie, Gabriel był przystojny i temu nie mogła zaprzeczyć, ale było w tym coś więcej skoro wciąż tutaj była. - I pamiętaj, że jestem artystką, wzrokowcem, więc zawsze zwracam uwagę na piękno- uśmiechnęła się szerzej na koniec, mając nadzieję, że tą wypowiedzią uwierzy jej, że nie tylko ze względów fizycznych zainteresował ją swoją osobą.

Gdy zaczął opowiadać o swoim problemie, to z jej twarzy zniknął uśmiech. Jego miejsce zastąpiła czysta troska. Gładziła go czule, spokojnie, nie przerywając mu ani na moment. Wyobraziła sobie małego Gabrysia odtrącanego przez dzieci, bo po prostu nie wpisywał się w ich wzór. Serce jej się krajało na tą myśl i ciężko przełknęła ślinę. Krzywda innych zawsze ją dotykała, a szczególnie tych najmniejszych. Chociaż jak teraz opowiadał o historii sprzed paru dni, to jej troska wcale się nie zmniejszyła. Wyobraziła sobie tym razem dorosłego Gabrysia, siedzącego samotnie w tym dużym, pustym domu, walczącego ze swoimi demonami bez żadnego wsparcia obok. Jego wyznanie ją poruszyło, jego otwartość w stosunku do niej. Zaintrygował ją teraz jeszcze bardziej, był jak taka zagadka- w środku wciąż miał w sobie urazy sprzed lat, swoje lęki, a na zewnątrz przybierał maskę. Nie nazwałaby go słabym, o nie. Był silny, skoro potrafił walczyć z tym wszystkim, nie zamykał się w domu na cztery spusty, nie uciekał w żadne złośliwości w stosunku do innych. Był silny, bo walczył dzielnie o godne życie dla siebie. Momentalnie pochyliła się i złożyła na jego skroni czuły pocałunek, ale nie oderwała od razu od niego ust. Nie, siedziała w takiej pozycji, trzymając na nim wciąż swoje usta i nic nie mówiąc. Potrzebowała chwili, aby przyswoić te wszystkie informacje. Nie chciała go przytłoczyć swoimi łzami, które gorzko przełknęła i dopiero wtedy się odezwała. Jej wargi przy każdym słowie delikatnie go łaskotały w skórę.

- Jak byłam mała, to dzieci nie chciały się ze mną bawić. Zawsze byłam bardziej pobudzona i wręcz narwana od innych. Nie raz niechcący popsułam komuś zabawkę, gdy się nią za bardzo intensywnie bawiłam, więc już mi nie pożyczały. Szybko się też nudziłam podczas zabawy i chciałam non stop robić coś innego. I oczywiście nie raz palnęłam jakąś głupotę bez zastanowienia, przez co dzieci sie na mnie obrażały. Dopiero gdy przyszła do szkoły nowa nauczycielka plastyki, uspokoiłam się trochę. Ona pokazała mi, że dzięki sztuce mogę się wyciszyć, dać ujśćie moim emocjom. Gdy maluję to jest jedyny moment, kiedy potrafię całkowicie wyłączyć myślenie i skupić się na przelaniu na płótno, tego co czuję- otworzył się przed nią i chciała mu pokazać, że każdy ma jakieś swoje demony. Każdy ma swój bagaż. Nie chciała bagatelizować jego problemu, czy coś podobnego. Pragnęła mu pokazać, że nie jest w tym wszystkim sam. Odchyliła głowę, aby spojrzeć na niego ponownie. - A Tobie co pomaga, gdy jesteś smutny albo zły? Albo co sprawia, że się uśmiechasz i czujesz spokój?- spytała zainteresowana. Była ciekawa jak sobie radzi w momentach ataku paniki. Miała nadzieję, że ma jakiś sposób oprócz siedzenia i czekania aż przejdzie.
Gdy zaczął opowiadać obkręciła się trochę i sięgnęła ręką po jedną z porcji makaronu. Słuchając go zaczęła otwierać opakowanie i od razu nałożyła sobie kawałek na widelec. Umierała z głodu, ale teraz bardziej się skupiała na jego słowach, aniżeli na jedzeniu. A i oczywiście pamiętała też o nim, więc raz wędrowała widelcem do swoich ust, a raz do jego. Siedząc tak w jego ramionach, rozmawiając o uczuciach, jedząc wspólnie posiłek powinna odczuć jakiś dyskomfort. Według niej to była bardzo intymna scena, wychodząca poza ramy standardowego jednorazowego numerku. Ale jej ciało nie wysyłalo żadnych ostrzeżeń. Czuła po prostu spokój, podobny do tego, który odczuwa w trakcie malowania.


gabriel webster
wystrzałowy jednorożec
Miło
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ok, został skutecznie dowartościowany i zapewniony, że jednak nie był tylko kawałkiem mięsa dla Olive, więc już więcej nie grymasił, nie marudził i nie robił smutnej miny. Przeciwnie, uśmiechnął się szeroko, jakby był dumny, że dla niego chciała jechać taki kawał żeby rozłożyć nogi, a dla innych samców nie! Nawet poczuł się wyjątkowo przez chwilę, ale nie drążył tematu, żeby jej nie dokuczać.
Obawiał się, że jej reakcja na jego nadmierną szczerość będzie kiepska. Tymczasem okazała się bardzo wspierająca i ciepła, co przyjął bardzo dobrze, ale też ze strachem, że za bardzo sobie przy niej pozwalał, a ona za duży miała na niego wpływ. Będzie o tym myślał gdy już się rozejdą; teraz mieli ograniczony czas, bo choć Gabriel przełożył te dwa spotkania o których jej powiedział, wciąż jeszcze będzie musiał udać się na kolejne, a potem odrobić czas, który „uciekł mu” na obiad z Olive. I nie chodziło o to, że ktoś go pilnował o której godzinie wychodzi z biura, a jedynie o odpowiedzialność. Była robota do zrobienia. Miliony nie zarabiały się same. To wszystko wcale nie przyszło łatwo, ale łatwo mogło odejść, gdyby zaniedbywał swoje obowiązki.
Dobrze wyszedł na tym wysrywie żali, bo dostał gratisowego buziaka. I to takiego ładnego, kochanego, wraz z głaskaniem oceniłby to 10/10. Aż Olive zaczęła mu opowiadać o swoim dzieciństwie, i było mu przykro, że ją także spotkały trudności z rówieśnikami. Słuchał uważnie, nie przerywał jej i nie przeszkadzał, ale gdy skończyła mówić, podniósł na moment głowę. Spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem i odgarnął zbłąkany kosmyk jej blond włosów. - Wiesz… - zaczął cicho - Patrzę na ciebie, i całkiem to widzę. Nie zmieniłaś się za bardzo, prawda? - podpytał, bo nie chciał jej urazić, ale… Pokazywała mu się właśnie jako nadpobudliwa momentami, ciekawska, szukająca rozrywek, unikająca nudy. Tak jak mały Gabryś układający książki nie zmienił się wcale, tylko wyrósł na wielkiego chłopa. I dalej wszystko musiało być równiutko i pod odpowiednim kątem. - To dlatego byłaś taka skupiona, jak rysowałaś? Wtedy, na hamaku… - powoli układał sobie te informacje o niej w odpowiednich szufladkach, a składana z tych skrawków osoba wypadała naprawdę fajnie w jego oczach. Cmoknął ją krótko w czubek noska, na pocieszenie i zażegnanie smutnych historii, a potem pozwolił jej, by karmiła go makaronem. Trochę mu się chciało śmiać z tej sytuacji, bo była teraz właśnie taką panią nauczycielką co pilnuje, żeby gówniaki zjadły obiad na długiej przerwie! Ale nic nie mówił, grzecznie jadł, co mu tam podsunęła. - Hmm… To zależy - odpowiedział wymijająco, bo nie był jeszcze pewien jak dużo chciałby jej powiedzieć. - Chodzę na terapię, wiesz? Ale nie mam na niej czasu na sprawy bieżące, jak katastrofa garniturowa, bo jesteśmy zablokowani na takiej sytuacji sprzed kilku lat. Było kiepsko; tak kiepsko, że założyłem dresy i zjadłem cheeseburgera. Jak dobrze pójdzie, rozwiążemy ten temat za jakieś osiemdziesiąt siedem lat - uśmiechnął się do niej szeroko. Wydurniał się, żeby nie było za poważnie; to była jego metoda od zawsze i stosował ją w każdej sytuacji, gdy czuł się zbyt odkryty, zbyt niepewny. - A poza tym… Jak jestem smutny, koty. Jak jestem zły, praca. Uśmiecham się jak patrzę na ocean, i… - odpowiadał posłusznie na jej pytania, ale zrobił krótką przerwę przed tą ostatnią rewelacją; bo tu już był pewny, że swoim dziwactwem odstraszy ją skutecznie. - Czuję spokój teraz.

Olive Halsworth
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive nie miała dużych trudności, żeby dzielić się z innymi swoimi uczuciami czy przemyśleniami. Zazwyczaj mówiła od razu, to co myśli. Jednak z Websterem było jakoś szczególnie łatwo, słowa po prostu płynęły z jej ust i czuła, że przecież nie zrzuci teraz jej z kolan i nie wyśmieje. Móc się tulić do jego ciepłego ciała było w tym wszystkim pomocne, podobała jej się ta pozycja. - Nie, dalej jestem narwana jak już mogłeś zauważyć- przytaknęła głową z lekkim uśmiechem. Nie ukrywała się z tym wcale, o nie nie. - Oboje się nie zmieniliśmy pod pewnymi względami, ale to nie jest nic złego. Po prostu już tacy jesteśmy, to jest część nas i powinniśmy się otaczać tylko ludźmi, którzy nas rozumieją i szanują- Halsworth unikała i wyrzucała ze swojego życia ludzi, którzy doprowadzali ją do łez, denerwowali, nie szanowali czy okłamywali. Była otwarta na innych, chętnie poznawała nowe osoby, ale miała swoje zasady i ich się trzymała. Dawała ludziom trzy szanse, jak je stracili, to zazwyczaj wylatywali z jej życia bezpowrotnie.

Miło było zobaczyć, gdy w końcu uśmiechnął się szeroko. Liczyła na to, że obdarował ją właśnie tym szczerym uśmiechem. Widząc go takiego, jej usta również się rozszerzyły.- Cheesburgera?- uniosła zaskoczona brwi i wcale nie tym, że jadł owego burgera. A że jego jedzenie podał jako dowód tego jak źle z nim wtedy było. Czyżby to oznaczało, że nie jadł takich rzeczy?! To niemożliwe. I czy po domu też chodzi w garniturze? Olive bardzo kusiło, aby go o to zapytać.- Słuchaj, to pewnie wszystko przez tego burgera. Gdybyś go nie zjadł, to wtedy problem byście rozwiązali za jakieś sześćdziesiąt trzy lata- powiedziała z pełną powagą, ale zaraz się roześmiała. Nie chciała się śmiać z niego i jego problemu, a po prostu trochę rozładować tą atmosferę. Tym bardziej, że sam zaczął wyolbrzymiać, a Olive nie może się powstrzymać od śmieszkowania, gdy wkracza teatralny Gabriel. Powstrzymała się za to od pytania o moment jego życia, który tak namiętnie analizują podczas terapii. Była bardzo ciekawa o co chodzi, ale musiało to być dla niego coś strasznego i gdyby chciał jej o tym powiedzieć, to by to zrobił. Nie mogła go pytać o tak duże rzeczy. Potrafiła się czasami ugryźć w język w odpowiednim momencie.

Gdy tak wymieniał, co mu pomaga, to przy pracy aż pokręciła z uśmiechem głową. Jednak słysząc, że teraz czuje spokój, to na chwilę zamilkła. Na szczęście miała akurat makaron w buzi, więc miała chwilę na szybką analizę. Jego słowa uświadomiły jej, że i ona to odczuwa. Chyba pierwszy raz nie jest to spowodowane malowaniem. I zdała sobie sprawę, że to on się do tego przyczynił. Nie nikt inny, tylko on. A w jego przypadku? Przez ułamek sekundy pomyślała, że to konkretnie jej osoba miała na to wpływ. Lecz zaraz wyrzuciła z głowy tą myśl, karcąc siebie za nią, bo to było przecież niemożliwe. Dlatego, gdy przełknęła jedzenie to uśmiechnęła się szeroko i powróciła do częstowania go zamówionym daniem.

- Oh, czujesz spokój, gdy po seksie karmi Cię kobieta?- spytała unosząc z zaciekawieniem brew. - Słuchaj, to następnym razem, gdy dojdziesz do takiego momentu paniki, to musisz poderwać jakąś kobietę, doprowadzić ją na wyżyny rozkoszy i potem poprosić, żeby nakarmiła Cię również obiadem. Najlepiej wtedy bądźcie już na plaży, abyś mógł patrzeć na ocean i się uśmiechać- powiedziała trochę pół żartem pół serio. Zależało jej, żeby miał w głowie co go uspokoja, gdy znowu dostanie ataku paniki. Żeby potrafił jak najszybciej sobie z tym poradzić i się nie męczyć. Tym razem wyobraziła sobie, że to ona mu pomaga. Że jedzą wspólnie posiłek na hamaku podziwiając ocean. Że przytula go, gdy jest smutny i czule gładzi po plecach. To jej uświadomiło, że zaczyna się robić niebezpiecznie. Że zamiast o nim zapominać, to wyobraża sobie ich kolejne spotkania. A nie taki był jej plan, gdy tu jechała! Wszystko zaczęło się sypać. Spojrzała na zegarek, a potem na niego i od razu się uśmiechnęła. Cholera, za każdym razem gdy na niego patrzy, to się uśmiecha.

- Myślę, że już pora na mnie. Pamiętam, że odwołałeś dla mnie spotkania, ale nie wiem kiedy zaczynasz kolejne. Chociaż biali siwi mężczyźni mogą mieć ciekawe miny, kiedy zobaczyliby jak karmi Cię młoda, piękna, silna kobieta- i akurat wtedy nakarmiła go ostatnią porcją makaronu z opakowania. Nawiązała do jego wcześniejszej wypowiedzi, bo bardzo ją wtedy rozbawiła. Była też ciekawa jak wygląda wspomniana asystentka, którą Webster tak wychwalał. Oh, pewnie w tym jej większym od niego gabinecie działy się różne przyjemne rzeczy.
Odstawiła pudełko na stół i obkręciła się z powrotem, aby ponownie go objąć jedną ręką, a drugą go głaskać włosach. Nie odezwała się od razu, wpatrywała się w niego przez chwilę z czułością chcąc zapamiętać go jak najdłużej i rozkoszując się tą chwilą między nimi. Było jej z nim zbyt przyjemnie, aby od razu z niego schodzić.

- Dziękuję za to, że podzieliłeś się ze mną swoją historią oraz za całe spotkanie- odezwała się w końcu i była rzeczywiście wdzięczna za jego szczerość. To, że pokazał jej część tego najbardziej prawdziwego Gabriela. I nie przeraził ją ani trochę, a jedynie była jeszcze pod większym podziwem jego niezłomnej siły. Nachyliła się jednak jeszcze do jego ucha, aby tym razem szepnąć zmysłowo. - Oraz za deser panie Webster- dodała i nie mogła się powstrzymać przed złożeniem pocałunku na jego szyi. Jednego, krótkiego, ale niezwykle czułego.


gabriel webster
wystrzałowy jednorożec
Miło
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że Gabriel nie jadał takich rzeczy jak cheeseburgery! A już na pewno żadnych fast foodów, wykluczone. Miał problem ze znalezieniem miejsc na fine dining w Lorne, ale rozwiązał go tak, że jego asystentka zorganizowała mu kucharza, który dba o zaopatrzenie lodówki i gotowanie w tych dniach, które Gabriel spędzał w domu. W pozostałych - w Cairns już nie było problemu ze znalezieniem fajnych miejscówek więc łatwiej mu było omijać śmieciowe jedzenie. Nie chodziło nawet o bzdury rzędu „moje ciało jest świątynią” czy „jesteś tym co jesz”, ale na samą myśl o tym, z czego i w jakich warunkach powstawały takie posiłki, brało go na mdłości. Poza tym dbał o siebie i dużo ćwiczył, więc jak miał już poszaleć z kaloriami, to wolał zjeść posiłek który był grzechu warty. A dresów nie nosił absolutnie nigdy, poza tą kryzysową sytuacją, od rana do nocy latał w garniturze; nawet ostatnio był w garniaczku w oceanarium i oglądał ryby i wyglądał wśród innych odwiedzających jak K L A U N. Ale to nic, taki już był. Można go też było zobaczyć w spodenkach do pływania, albo w ogóle spodenkach sportowych w których ćwiczył, biegał… No i bardzo lubił szlafroki. Totalnie był szlafrokowym mężczyzną, grube, cienkie, RÓŻNE - zbierał!
- Wyżyny rozkoszy, tak? - mruknął rozbawiony, gdy mu przedstawiała ten plan podrywania kobiet na plaży. On był całkiem niezły, a Gabryś to wie, bo już go niejeden raz zrealizował, mieszkając niedaleko oceanu. Ale tego Olive na pewno się po nim spodziewała - w końcu nie ukrywał przed nią jaki prowadzi styl życia. Poniekąd jednak właśnie skomplementowała jego dzisiejszy performens (nie oszukujmy się, wiedział, że dobrze się spisał po jej reakcjach) - miło było to usłyszeć. Zerknął na zegarek - faktycznie, zbliżało się kolejne spotkanie, a był już zrelaksowany i najedzony, więc pozostawało mu tylko wrócić do pracy. - Myślę, że wszyscy padliby z zazdrości - zaśmiał się; na dobrą sprawę żadnego z tych dojrzałych mężczyzn nie zdziwiłby widok młodej, pięknej klęczącej przed Gabrielem w jego gabinecie, bo to się już każdemu z nich przydarzyło; ale karmienia makaronem po szybkim numerku to tu chyba jeszcze nikt nie uskuteczniał!
- Podniósł się wraz z nią i poprawił marynarkę. - Deser był wyjątkowo... Udany - obustronnie, chyba. Tak przynajmniej mu się wydawało. - Odprowadzę cię - zaproponował, po czym podszedł do niej… - Moment - zatrzymał kobietę, zrobił ze dwa kółka dookoła niej, przyglądając się czemuś uważnie, po czym złapał za koniec materiału jej sukienki z dwóch stron i pociągnął kilka razy w dół. Delikatnie, żeby nie pognieść materiału, ale na tyle, żeby nie wyszła na korytarz świecąc tyłeczkiem! - Już dobrze - potwierdził podziwiając efekt swojej pracy i odprowadził ją do samochodu, przy którym pocałował ją ostatni raz - grzecznie, w czoło i tak się pożegnali.

Koniec

Olive Halsworth
ODPOWIEDZ