psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Rex. Ma na imię Rex – poczuła, że musi to powiedzieć. – Kiedy wypisali mnie ze szpitala – Warren wiedziała o jednej wizycie Joan w szpitalu i o tej właśnie była mowa. – Rex zabrał mnie do siebie. – Nadal była osłabiona. Potrzebowała czasu, żeby dojść do siebie, co mogła robić w mieszkaniu jednak istniało ryzyko, że atak się powtórzy. – Jego rodzina się mną zajęła. – Mówiąc o samym mężczyźnie miała wrażenie, że mina Warren się zmienia, jakby podejrzewała Joan o odpłacenie się facetowi w sposób wiadomy (jaki do tej pory znała), dlatego podkreśliła udział jego rodziny. On tylko dał jej chwilowe schronienie, lecz to jego żona gotowała jedzenie a dzieci zajmowały myśli, kiedy akurat Terrell nie spała.
- Spokojnie, użyłam telefonu na kartę – zapewniła nie myśląc o tym, że miałaby kłopoty z powodu Rex’a. Facet był jaki był i na początku z Joan się nie dogadywali. Ba, na pierwszym spotkaniu nawet jej groził, ale w teatralny sposób udawała, że to nie robiło na niej wrażenia. Wtedy wiedziała, że gdyby Rex coś jej zrobił, to komuś innemu mogłoby się to nie spodobać, co dawało jej złudne poczucie bezpieczeństwa. Jednak potem pomogła rodzinie Rex’a uporać się z wieloma ważnymi sprawami; z trudnym zawodem ojca, środowiskiem w którym żyli i ze stratą. Wszystko się zmieniło a sam gangster był jej na tyle wdzięczny aby zrobić to, o czym mówiła wcześniej. Problemem więc nie był Rex a ktoś, kto urządził Joan na tyle aby trafiła do szpitala. Terrell wiedziała, że powinna się pilnować nie ujawniając nikomu swego miejsca pobytu ani też nie używając telefonu, który z łatwością można namierzyć. Ten z klapką wciąż leżący na stoliku w salonie nie miał nawet Internetu.
- Byłam zazdrosna o ciebie już wcześniej. W więzieniu. Tylko, że wtedy tego nie rozumiałam. – A co dało o sobie znać, kiedy poprosiła Warren o nie bzykanie się z innymi dziewczynami, co wtedy uzasadniała popalaniem innych babek, że Joan nie była wystarczająca. To była prawda, ale również na samą myśl o tych laskach z biblioteki aż ją skręcało. Sądziła jednak, że wszystko to miało związek z niepochlebnymi słowami na jej temat a nie z zazdrością.
- Jak całe nasze życie – wtrąciła słysząc, że sprawa poruszona przez Leah była skomplikowana. Wiedziała, że nie powinna wyskakiwać ze swymi dywagacjami, ale nie umiała się powstrzymać widząc w oczach Prii potwierdzenie. Czyli babsko miało rację.
- Cholera – przeklęła, co u Joan było bardzo nietypowe, aż zeszła z hookera i w przypływie emocji otworzyła szafkę z alkohole. Nie sięgnęła jednak po żadną butelkę tylko oparła ręce o blat starając się poukładać w głowie to wszystko co usłyszała. – Więc to przeze mnie siedziałaś dłużej niż powinnaś – Gdyby wtedy Joan nie było, gdyby obie się nie znały, to Warren nie tkwiłaby w więzieniu do oficjalnego końca wyroki. – Czemu mi nie powiedziałaś? Przecież.. gdybym wiedziała, to bardziej bym cię pilnowała. Może powstrzymałabym cię przed tym szaleństwem. – Może znalazłaby sposób aby Warren nie pobiła Leah a tak.. była niczego nieświadoma. – Pria.. przecież to.. – Złapała oddech i odwróciła się tyłem do blatu, żeby móc spojrzeć na kobietę. – Mogłaś mi powiedzieć, że masz szansę wyjść. Razem byśmy sobie z tym poradziły. – Z groźbami Leah w kwestii wrobienia Joan. – Nie musiałabyś siedzieć dłużej za coś, czego nie zrobiłaś. – Mowa o wyroku, o którego podstawach Joan doskonale wiedziała. – Przecież też niesłusznie tam siedziałaś. Zasługiwałaś na to aby jak najszybciej wrócić do rodziny. Nie byłam najważniejsza. Ja nigdy nie.. – Nie chciała wywoływać na Warren presji, co mogła robić nieświadomie mówiąc jak bardzo Pria o nią dbała i że była pierwszą osobą, która tak naprawdę i szczerze to robiła. Że była dla niej ważna i chciałaby ją widzieć, kiedy już wyjdzie na wolność. - Nie chciałam, żebyś aż tak bardzo się poświęcała. - Nie miała żalu. Bo niby o co? Że ją broniła? Była po prostu zła na siebie, że tego nie dostrzegła i była jak owieczka oczekująca od wilka ciągłego działania. Mogła to zatrzymać, ale jeszcze wtedy była zbyt głupia aby wszystko dostrzec.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić czy Joan miała pecha czy też szczęście co do relacji z płcią przeciwną. Z pewnością spotkała na swojej drodze wielu dupków, mających wywalone na jej osobę, w ogólnym tego słowa znaczeniu. U takich jednostek to zaspokojenie własnych potrzeb zawsze lądowało na pierwszym miejscu. Druga grupa z kolei dawała coś w zamian. Ci mężczyźni najpewniej widzieli w Terrell osobę z uczuciami i własnymi problemami, odbierającymi nieco radości z życia. Prawdziwych altruistów było bardzo mało i choć ciężko dążyć do tego wzorca, można zacząć od czegoś mniejszego: przysług, wsparcia werbalnego, wypracowania zaufania.
Nad niektórymi odruchami nie mogła zapanować od razu. Przywoływanie w rozmowie facetów łączyło się albo z niegdysiejszym zawodem Joan, albo ze sponsoringiem, co w równym stopniu prowadziło do nieprzyjemnych wizji o seksualnym zabarwieniu. Nic nie mogła poradzić na to, że Joan zwyczajnie przyciągała uwagę, wzrok innych oraz chęć zabrania jej do siebie. Taki już jej urok, któremu zresztą sama uległa.
Nie oskarżała Joan o lekkomyślność czy też korzystanie ze smartfona, który łatwo namierzyć. Gdyby ten cały Rex zechciał przyjechać w okolice i nastraszyć Terrell, wyszłaby mu naprzeciw. Tuż po ułożeniu odpowiedniego planu, bo nikt w rzeczywistości nie był niezniszczalny i nie miał kilku żyć.
W więzieniu działo się natomiast wiele. Żadna nie chciała przesadzić z własną interpretacją pewnych zachowań, co odzwierciedlało się w ograniczonej szczerości. Joan dopiero przekraczała magiczną barierę dorosłości, a Warren nie chciała brzmieć w pewnych momentach dziwnie. Obie się pilnowały; być może aż za bardzo, ale wynikało to z dobrych chęci i obawy przed naruszeniem strefy osobistej.
Właśnie dlatego nie chciała mówić wszystkiego. Reakcja Joan była zrozumiała. Pria podjęła wtedy dobrą decyzję, zachowując mały szczegół o zaprzepaszczonym wyjściu, dla siebie. Być może, gdyby bardziej wierzyła w system i miała więcej szczęścia, powiedziałaby o swojej możliwości jeszcze przed wplątaniem się w kłopoty.
Powiodła wzrokiem za oddalającą się kobietą, również opuszczając miejsce siedzące.
- Nie, nie przez ciebie - podkreśliła, bo to bardzo ważny szczegół. - Przez siebie. Nikt mi nie kazał atakować Leah.
Gdyby wtedy zachowała zimną krew, kto wie. Być może cieszyłaby się wolnością, niestety, jej potrzeba odpłacenia się za niebezpieczną sytuację była silniejsza od trwania przy możliwości dołączenia do Joan, być może w tym samym dniu.
- Nie powiedziałam ci o tym, bo sama nie wiedziałam czy w ogóle do tego dojdzie. Ten popieprzony system sprawiedliwości wsadził mnie za coś, czego nie zrobiłam. Dziwisz się, że wątpiłam w ich hojne propozycje?
Nie miała żadnego prawnika pod ręką, który doradzałby jej kolejne posunięcia. Nie chciała naciągać ciotki na kombinowanie drogich ważniaków pod krawatami, a z resztą i tak przestała za nimi przepadać, gdy ostatecznie trafiła za kratki. Wszystkiemu winna była skorumpowana władza, która trzymała niejednego mecenasa pod obcasem.
Westchnęła, stojąc w niewielkiej odległości od Joan, przy barku. Rozumiała jej reakcję. Gdyby nie odwaliła, obie miałyby szansę na normalne życie, bez szukania wrażeń czy to poprzez przemytnictwo czy zarabianie własnym ciałem.
- Wcale nie jestem taka święta - skwitowała, kiedy padły słowa o jej niewinności. To prawda, została wrobiona, ale miała kilka występków na sumieniu, czego nie zamierzała się wyrzekać.
- Nie współpracowałam wtedy z żadnymi bandziorami i nikogo nie zabiłam, ale miewałam swoje słabe chwile i nie będę szukać winnych za swoje błędy.
Stało się. Odwaliła, bo sądziła, że robi dobrze i zapobiega tym samym kolejnej zasadzce na wygryzienie Joan z obrazka. Nie darowałaby reszcie dziewczyn, gdyby którakolwiek przyczyniła się do dłuższej odsiadki osiemnastoletniej dziewczyny.
- A ja mogłam po prostu… uspokoić się i poprosić o pomoc - dokładnie wtedy, gdy napompowana emocjami i nielegalnymi substancjami wpadła w szał. - Za każdym razem przypominając sobie o tamtej sytuacji żałowałam, że po prostu tego nie przeczekałam. Bo może wtedy byłoby inaczej.
Ciężko powiedzieć, w jakim kierunku potoczyłyby się dalsze wydarzenia.
- Nie wiadomo czy byłoby lepiej - wzruszyła ramionami. - Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, więc…
Podeszła jeszcze bliżej, niwelując dystans.
- Nie obwiniaj się za to - o nic więcej nie prosiła. - To był ciężki czas, a wiesz jak szybko zmienia się sytuacja w tak paskudnych miejscach.
Ktoś dostawał bęcki, inny lądował w psychiatryku, MAX’ie albo w trumnie. Obie miały szczęście, że wyszły z tego bagna i nie wróciły do niego ponownie.
- Najważniejsze, że to już za nami - podsumowała, sięgając do przedramion Joan, aby potrzeć je w uspokajającym geście. - I że w końcu na siebie trafiłyśmy.
Powinny nauczyć się doceniać to, co miały. Życie było niesamowicie kruche, a zważywszy na to, co obie przeżyły, los im sprzyjał.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Gdyby Leah się nie wygadała to powiedziałabyś mi o tym? – Liczyła na szczerą odpowiedź. Nie chciała aby mydlono jej oczy tylko dlatego, bo prawda już wyszła na jaw. Chciała wiedzieć, czy kiedykolwiek byłaby szansa na poznanie pewnych faktów czy jednak Warren czekałaby aż do ich wspólnej romantycznej śmierci (heh).
Zdenerwowała się, ale nie potrafiła konkretnie określić przez co lub kogo tak się czuła. Nie mogła w stu procentach powiedzieć, że zezłościła się na Warren albo na siebie. Była też zła na Leah, Helgę, Gretę, system i niesprawiedliwość, która je dosięgnęła. Za to, że obrońca z urzędu zbytnio przywiązany do mamusi nawet nie starał się jej wybronić a prokurator prawdopodobnie wieczorami grywał z nim w karty (co usłyszała w trakcie „dyskretnej” rozmowy mężczyzn traktującej ją jak powietrze). Tak, była zła na wszystko, bo to wszystko sprawiło, że Pria utknęła w więzieniu na dłużej niż powinna.
- Chcesz ze mną pogadać o byciu czystą? – zapytała ironicznie na wspomnienie Prii, że nie była święta. Chciała dać kobiecie do zrozumienia, że obie popełniały błędy i robiły złe rzeczy. Co z tego, że w pewnym sensie kierowały się myślą o przetrwaniu? Co z tego, że w rzeczywistości nie miały innego wyjścia? Owszem, mądre głowy powiedziałyby, że istniało inne rozwiązanie; mogły zrobić to albo tamto, ale wtedy – w konkretnym momencie – człowiek uważał inaczej i nie dało się tego zmienić.
Na samo (niedosłowne) wspomnienie o swoim pierwszym po wyjściu z więzienia zawodzie aż poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach. Gdyby ktoś śmiał ją obrażać, że była dziwką, to by się nie ugięła i nie pokazała, że to jej przeszkadza. W środku jednak czuła wstyd i jeszcze gorzej było, gdy przywoływała ów czasy przy Prii.
Poczuła ogromną ochotę na alkohol pomagający w wypłukaniu goryczy swoich poprzednich słów.
Przesunęła językiem po górnych zębach czując zbierającego się w oczach łzy. Nie płakała, ale czuła smutek tym, że owa sytuacja miała miejsce.
- Wiem – Przytaknęła delikatnie. Sytuacja w więzieniu nigdy nie była klarowna chyba, że tylko przez pięć minut. – Po prostu jestem zła. Nie na ciebie a na wszystko dookoła. – Musiała to sprecyzować, żeby Pria nie odczuwała tego personalnie. Żeby nie myślała, że Joan obwinia ją za całe zło, bo to nie prawda. – I na siebie, bo byłam głupim szczylem. Nie zaprzeczaj. Byłam naiwna, za mało uparta, zbyt przestraszona i nawet nie umiałam określić tego, co czułam kiedy byłam przy tobie. – Uważała się za taką mądrą, bo pisała listy za inne osadzone, ale tak naprawdę jeszcze wielu rzeczy musiała się nauczyć, o czym zresztą uświadomiła ją Pria opowiadając o zewnętrznym świecie i prawdziwym dorosłym życiu.
Opuściła wzrok na swoje i Warren ręce. Uśmiechnęła się pod nosem wiedząc, że powinna docenić tę sytuację, ale jak mówiła wcześniej – nie umiała czuć się w Australii w pełni wyzwolona a co za tym szło również nie pozwalała sobie na pełnię szczęścia. Czuła, że jej dobre emocje były stłamszone i bardzo, ale to bardzo chciała je uwolnić.
- Wiesz, że sprzedałam dom, prawda? – Pria nie była głupia. Na pewno się tego domyśliła. – Najpierw – Uniosła wzrok znów patrząc w zielone oczy. – nie chciałam ci o tym mówić, żebyś nie myślała, że z dnia na dzień się spakuje i wyjadę, a potem czułam się głupio, bo ci nie powiedziałam. – Prychnęła, bo to było ironiczne. – Szybko doszłam do wniosku, że się tego domyślasz, bo ile może trwać transakcja z potwierdzonym kupcem.. więc już nie musiałam ci mówić i.. – Wzruszyła ramionami i przewróciła oczami, bo to był szalony temat, który wciąż ją uwierał. – Pozwoliłam temu kołu toczyć się dalej. – Aż samo wyjdzie na jaw albo aż wreszcie wyjdzie to z jej ust. – Dlatego – skoro już mnie stać – chcę zafundować nasz wyjazd. Tylko nie dyskutuj. – Zabrała jedną swoją rękę i wycelowała w Prie palec wskazujący. – Chce ci się odwdzięczyć za to, że przyjęłaś mnie pod swój dach, pożyczyłaś laptop, dbałaś o mnie i nie zwariowałaś po tym, jak mało skutecznie próbowałam cię okłamać na temat włamania w motelu. – Próbując wmówić Warren, że z własnej woli wyprowadziła się z tamtego okropnego przybytku. – I.. – Popatrzyła w stronę okna wychodzącego na ogród. – ..skoro już obie tutaj jesteśmy to może zostaniemy na noc? Skorzystamy z basenu albo jacuzzi na tarasie? - Miały do dyspozycji cały dom. W końcu Hyde już na wstępie (jednocześnie oznajmiając, że na razie nie wraca do Lorne) zasugerował Joan możliwość przeniesienia się do niego i oczywiście doglądanie jego majątku.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie była pewna, jak odpowiedzieć na pytanie. Rozdrapywanie ran z przeszłości niewiele zmieniało w czasie obecnym, ale zdecydowanie poprawiało wzajemne kontakty i podbudowywało zaufanie. Jak to mówią - prawda zawsze wyjdzie na jaw.
- Nie wiem, pewnie tak - zdecydowała w końcu, biorąc pod uwagę rozwój ich relacji. - To, że mamy siebie na wyłączność poniekąd zobowiązuje do szczerości.
Nie tylko w sprawach towarzyskich, ale i ogólnie, życiowych. Spały w tym samym łóżku, dzieliły ze sobą codzienną przestrzeń, a to już nie przelewki. Jeśli zależało im na utrzymaniu tego stanu, musiały sobie ufać, nawet w mocno niewygodnych kwestiach.
- Wciąż żałuję tego, co się wtedy wydarzyło - jednym słowem, czuła frustrację i zawód, ale z aktualnego położenia, niewiele mogła zdziałać. Niektórych błędów przeszłości zwyczajnie nie da się naprawić. Tłumienie ich w sobie również nie było zdrowe, dlatego szczerość w tym temacie popłacała.
Wiedziała, że Joan również miała swoje za uszami. Obie dobrały się wręcz idealnie i nie krytykowały bezpośrednio pewnych wyborów, rzutujących na niepewną przyszłość. Przepychanie się słowami niczego by nie dało, a zbyt agresywna kłótnia, piętnująca ich czyny nie była nikomu potrzebna. Tym bardziej teraz, z pozycji niemożliwej do korygowania zachowania sprzed lat.
- Obie byłyśmy naiwne - dodała, bo chociaż sama miała wtedy dwadzieścia-dwa lata, wciąż uchodziła za dzieciaka w oczach starszych osadzonych. Nieco bardziej obytego w więziennej rzeczywistości, ale nadal - dzieciaka.
- I nikt nie powinien od ciebie wymagać szybkiego określenia. Niektórzy potrzebują więcej czasu i nie ma w tym nic złego.
No, chyba, że takowa osoba nagle dostawała olśnienia po czterdziestu, albo pięćdziesięciu latach istnienia, mając „szczęśliwą rodzinę”. Takie akcje zawsze były grubymi nićmi szyte. Okłamywanie najbliższych w sprawie niestandardowych preferencji prowadziło do niepotrzebnych dramatów. Skoro ktoś nie potrafił być sobą, jaki jest sens w prowadzeniu takiej egzystencji?
- Domyśliłam się - przyznała w temacie sprzedania domu, zerkając łagodnie na Joan. Nie zamierzała robić afery, bo nie informowała jej na bieżąco o wszystkim, co się dookoła działo. Przez nagłą obecność Mii wiele spraw powywracało się do góry nogami, co wymagało od niej większej uwagi. Cała reszta, stanowiąca rzeczy drugorzędne, nieco się rozmyła. Nie oznaczało to bynajmniej, że miała je gdzieś.
Nie dyskutowała. Przyjęła narzuconą informację ze spokojem i postępującym uśmiechem.
- Nie zwariowałam, ale trochę się zagotowałam - przyznała, wspominając trudną wymianę zdań, zwieńczoną znaczącym przygaszeniem Terrell. To nie był najlepszy czas i pomimo kilku cichych dni, w końcu wyszły na prostą, wyjaśniając sobie dużo wątków.
- W porządku - zgodziła się, zarówno na rozpieszczanie podczas wyjazdu, jak i skorzystanie dobrodziejstw wypasionego domu szwagra. Joan chyba dostałaby zawału, gdyby Pria w podobny sposób nazywała Hyde’a.
- Myślisz, że poza basenem i jacuzzi ma jeszcze łóżko wodne, saunę i kort tenisowy? - wcale by się nie zdziwiła. - I może masz ochotę na jakiegoś drinka?
Wciąż stojąc naprzeciwko Joan, pochyliła się do przodu, co by rękoma przejrzeć poszczególne butelki, klejąc się przy okazji do kobiety. Nie muszą od razu opróżniać całego barku – wystarczy jedna butelka, albo nawet kilka zwykłych drinków z aperolem, rumem albo tequilą.
W lodówce albo zamrażarce cokolwiek się znajdowało? Zaraz do tego przejdą.
- Co powiesz na… Long Island Iced Tea? - zaproponowała, dostrzegając multum opcji do wyboru. Równie dobrze mogły wymieszać kilka smaków, bez żalu. Co się będą ograniczać…

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Nie myślę. Ja wiem, że ich nie ma. – Parę razy, zgodnie z obietnicą, zajrzała do domu brata. Dopóki była na miejscu mogła to robić przy okazji nie darując sobie małego rozeznania po całych włościach. Wiedziała, gdzie był jaki pokój oraz jakie dogodności znajdowały się w nim oraz na zewnątrz. – Gdyby miał takie rzeczy, wyszedłby na strasznego szpanera. – Łóżko wodne, sauna i kort tenisowy; uważała to za przesadę. Powiedziałaby wtedy, że Hyde’owi palma uderzyła do głowy albo że był niedowartościowany skoro otacza się takimi bzdurnymi acz drogimi domowymi gadżetami. Mogłaby nawet zechcieć poddać go pełnej ocenie psychologicznej, ale nie byłaby należycie obiektywna biorąc pod uwagę wspólne dzieciństwo.
Przytaknęła na propozycję wypicia drinka mając jednak na uwadze, że Warren już była pijana i należy się jej znacznie mniej. Nie żeby żałowała jej alkoholu, ale wolałaby uchronić kobietę od straszliwego kaca oraz od pijańskiego bełkotania.
Popatrzyła na ciało przed sobą czując jak mocniej na nią napiera. Uniosła wzrok próbując wyłapać spojrzenie Prii, ale ta była zajęta przekładaniem i odstawianiem butelek. Ułożyła dłonie na jej biodrach, a potem przesunęła obie w stronę pośladków i wsunęła do tylnych kieszeni.
- Pomagam ci. – W utrzymaniu pionu, w lepszym myśleniu nad wyborem alkoholu i byciu blisko. Joan nadal czuła się zła, ale jak wspomniała wcześniej nie gniewała się na Warren a na wszystko dookoła. Na wydarzenia, ludzi i okrutny los, który wcześniej nie dał im szansy. To uczucie będzie się jej trzymać jeszcze przez parę dni, ale skoro już przegadały temat, to nie będzie się mu całkowicie poddawać jojcząc do końca dnia.
- Chciałabyś mieć łóżko wodne? – zapytała, bo skoro Warren wspomniała o takowym materacu to może ten był jej małą fantazją? Albo czymś, na czym kiedyś chciałaby spróbować poleżeć? – Mogłybyśmy wynająć pokój z łóżkiem wodnym.. – Zrobiła krótką pauzę świadoma, że mogłyby to urzeczywistnić również w Cairns, ale: - ..podczas naszego wyjazdu. – Chciała aby ten temat wracał, bo od kiedy Mia pojawiła się na horyzoncie praktycznie wszystko kręciło się wokół niej. Nawet sama Terrell nie mogła przestać myśleć o tym, jak bardzo Argentynka mieszała w życiu Prii i interesach w Lorne Bay. To się musiało skończyć, żeby Joan wreszcie mogła zabrać stąd Warren.
- Wyczarujesz takiego drinka? – Z zaskoczeniem uniosła obie brwi i zabrała dłonie z pośladków kobiety, żeby dać jej więcej przestrzeni na zmajstrowanie mieszkanki alkoholi. – Z owocami może być ciężko, ale cole chyba widziałam w garażu. – Tylko, że jeszcze po nią nie poszła. Najpierw spojrzała na wybrane przez Warren butelki, a potem na nią samą. Czekała aż złapią kontakt wzrokowy i uśmiechnęła się do niej delikatnie doceniając to, że po poważnej rozmowie mogły przejść do porządku dziennego. Że w ogóle mogły ze sobą porozmawiać, wyjaśnić i być szczere. To było coś odmiennego, ciekawego i ekscytującego; Joan wreszcie nie musiała kłamać ani na swój temat ani o tym co czuła.
Doceniała to bardziej niż mogłaby przyznać z pomocą słów.
- W lodówce nic nie ma, ale może.. – Przerwała podchodząc do zamrażarki, do której zajrzała. – O proszę – Zrobiła wielkie oczy. – kto by się spodziewał, że wielki kucharz Hyde Terrell będzie miał tyle mrożonek. – Mrożone truskawki, maliny, pierogi, ryby, zapiekanki i oczywiście lody. – Raczej nic się nie nada do twojego drinka. – Jednak będą mogły coś zjeść, ale to zostawiła na później zamykając drzwiczki. – Jest jeszcze jedna rzecz, której nie przegadałyśmy. – Zimne powietrze z zamrażarki przypomniało jej o najważniejszej sprawie. – Przepraszam za to co wypaliłam przy twojej rodzinie. Zamyśliłam się, popatrzyłam na twoją łódź i pomyślałam o tym, co w niej wyprawiałyśmy.. jakoś tak wyszło. Nie chciałam cię zawstydzić. – Mówiąc to wszystko podeszła do kobiety i stojąc bokiem do blatu sięgnęła dłonią do ramienia Prii. – Ani robić siary przy rodzinie, chociaż to akurat był ogromny komplement. – Dający do zrozumienia, że cokolwiek wujek widział pod pokładem było fenomenalne. Wszyscy mogli im pozazdrościć. – Szczery komplement – podkreśliła z zadziornym uśmiechem. - Pójdę po cole, a potem poszukam ręczników. - Przy okazji weźmie też ze dwie koszulki brata, które obie mogłyby założyć po wypluskaniu się w basenie i jacuzzi.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
W gruncie rzeczy nie dziwiłaby się Hyde’owi, gdyby otoczył się wieloma luksusami, zważając na to, jakie warunki miał w dzieciństwie. Skoro mógł stworzyć sobie bezpieczne miejsce ze wszystkimi udogodnieniami po tym, co zafundował mu los, można z tego korzystać. Szkoda, że przez dłuższy czas nie mógł podzielić się tym z siostrą, karmiony kłamstwami rodziny zastępczej.
- Tylko odrobinę - przyznała, wciąż buszując w szafce z alkoholami. Nie miała wielkiego parcia na mocnego drinka, ale chętnie jeszcze się trochę doprawi. Joan skombinuje za to klasycznego drinka, bez przedobrzania z mocą.
- Dziękuję - wyszeptała wraz ze znaczącym zerknięcie na Terrell, w trakcie wyjmowania ostatniej ze szklanych butelek. Zaczepnie trąciła jej policzek nosem i postawiła wybrane alkohole na blacie przy szafce, rozglądając się przy okazji za wyższymi szklankami oraz kieliszkami. Podejrzewała, że gdzieś tutaj znajdował się cały zestaw do mieszania drinków, ale dzisiaj wolała wybrać tę klasyczną wersję.
- Nigdy na takim nie spałam - wzruszyła lekko ramionami, przypominając sobie jedną sytuację, kiedy prawie wynajęła podobny pokój w czasie wakacji z Mią. Nie musiała o tym mówić, bo to żaden, ważny szczegół, a przywoływanie żmii w rozmowie nie było mile widziane.
- Brzmi nieźle… widzę, że się rozkręcasz - uśmiechnęła się, zadowolona samą wizją wspólnego wyjazdu. Joan mogłaby dodać coś więcej, aby rozpalić wyobraźnię Prii. - Z widokiem na morze, balkonem i mini barkiem.
Nie pogardziłaby takim widokiem, po wszystkich zmaganiach z Mią, Leah i całą resztą śliskiego towarzystwa, kręcącego na wybrzeżu lewe interesy. Wychodziła na hipokrytkę nie widząc samej siebie w tym zestawieniu, lecz w porównaniu z wyżej wymienionymi kobietami, jej ostatnie zlecenia wyglądały jak dorabianie do emerytury. Uznałaby nawet, że towarzystwo Joan działało na nią poniekąd resocjalizacyjnie, wybijając z głowy pakowanie się w kolejne machlojki czy ściąganie nielegalnych towarów dla koneserów czy zwyczajnie, dziwaków.
- Mhm… to będą bez - zdecydowała, nalewając do pochwyconego kieliszka pierwszą porcję rumu. Uśmiechnęła się znad przygotowywanych mieszanek, wyłapując spokojne spojrzenie Terrell. Kolejne dni, nacechowane brutalnymi akcjami nie będą łatwe, ale jakoś przez to przebrną. Musiały, jeśli zależało im na upragnionym wyjeździe, oznaczającym koniec pewnego rozdziału, związanego z niechlubną karierą w Lorne (albo poza nim).
- Zawsze warto mieć pod ręką coś na szybko - stwierdziła, słysząc o sporej ilości mrożonek zalegających w lodówce. Sama żywiła się czasami w podobny sposób, szczególnie, gdy otrzymywała od ciotki jakieś gotowe dania do odgrzania. Byłaby w stanie poradzić sobie bez nich, ale zawsze chętnie przyjmowała taką formę pomocy, bo przepadała za domową kuchnią i samą ciocią, dzięki której miała rodzinę. Powinna wreszcie powiedzieć Joan o tym, co spotkało jej własnych rodziców. Czuła, że była jej to winna, szczególnie po tym, jak wiele razem przeszły.
Uniosła pytające spojrzenie znad alkoholowej mieszanki, którą właśnie tworzyła w większej szklance dla Terrell.
- Był… z tym mogę się zgodzić - przyznała, w sprawie odważnego komplementu, wypowiedzianego przed (prawie) całą rodziną. - I nie przepraszaj, każdemu może się czasami coś wymsknąć. Przynajmniej wujek i bracia będą mieli z tego niezłą anegdotę.
Będą wiedzieli też, że nie bawiła się Joan, a na poważnie brała jej potrzeby i odpowiednie zaspokajanie ich. Nie każdy wykazywał się podobnym podejściem.
Musnęła palcami dłoń na swoim ramieniu, zerkając raz jeszcze na swoją towarzyszkę. Mogła powoli odprowadzić ją wzrokiem, po czym zajęła się przelewaniem mniejszych proporcji alkoholowych do szklanki obok, przeznaczonej dla siebie. Zamierzała cierpliwie zaczekać na dostawę coli i ręczników, przy okazji rozglądając się za wspomnianym jacuzzi na tarasie. Mała wędrówka z dwoma, niedokończonymi drinkami raczej jej zbytnio nie nadwyręży. Przy okazji, być może dotrze zamówione jedzenie, o którym wcześniej wspomniała Joan.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Pomimo wzburzonej krwi przez Leah dzień małymi kroczkami zmierzał ku poprawie humoru. Rozmowa z Warren znacznie pomogła Joan. Nie musiała wszystkiego jej mówić, a jednak postawiła znak „Stop” przed wszelkimi przekrętami lub tuszowaniem prawdy. Od lat żyła w ten sposób. Okłamywała ludzi aby coś ugrać. Bywało, że odwdzięczała się komuś kłamiąc innej osobie aż wreszcie stała się obserwatorem przestępczego świata, który choć tolerowała, to chciałaby się od niego odciąć. Ucieczka z Perth bowiem nie oznaczała tylko pozostawienie dawnej siebie w mieszkaniu wynajmowanym przez sponsora, ale też chęć poznania życia z zupełnie innej strony. To dlatego odmówiła Mii, kiedy ta zaproponowała słaby układ i to samo uczyniła z Leah, nawet nie dając jej wyjaśnić, czego dokładnie chciała od Terrell. Nie zamierzała wchodzić w żadne układy. Kiedyś faktycznie była pionkiem, którym każdy mógł grać jak tylko chciał, ale skończyła z tym i czuła, że szła w dobrym kierunku.
Tak bardzo, że kiedy z Warren wylądowały w jacuzzi zapomniała o tym, przez co jeszcze nie mogła ruszyć się z Lorne Bay. Od kiedy poprosiła Prie aby do niej dołączyła, nie wyobrażała sobie zaczynać tej przygody w pojedynkę. Chciała aby kobieta jej towarzyszyła. Pragnęła poznać świat, zobaczyć, jak spojrzy na niego nie będąc w Australii i podzielić się tym z Warren.
Wyjazd zapowiadał się nieźle, ale stanowił również spore ryzyko dla ich relacji. Teraz żyły w bańce. Mało wychodziły do ludzi, bo Joan czuła się obserwowana przez policję i część mieszkańców karmiących się plotkami. Inaczej zachowywały się teraz a inaczej będą w sytuacji, kiedy wreszcie wyjdą poza ów ramy. To jednak było potrzebne – weryfikacja ich samych – żeby mogły podjąć ostateczną decyzję, w którym kierunku chciałyby ruszyć i czy zrobią to razem czy oddzielnie.
Myślała o tym, kiedy w szlafrokach siedziały na kanapie. Na małym stoliku walały się opakowania po jedzeniu i puste szklanki po drinkach. Na wielkim telewizorze latały niebieskie ludki z drugiej części Avatara, którego Joan nie do końca kumała, bo głupio było jej się przyznać, że nie widziała pierwszej ekranizacji (podobno kultowej).
Z głową ułożoną na udach Warren przewróciła się na plecy nie patrząc już na ekran. Zwróciła tym uwagę towarzyszki, do której delikatnie się uśmiechnęła. Wzięła jej dłoń w swoją i zaczęła się nimi bawić przekładając palce między palcami. Pomyślała, że mogłaby porozmawiać z Warren o swoich obawach względem wyjazdu jednocześnie chcąc dowiedzieć się, co siedziało w jej głowie, lecz nim podjęła się próby poruszenia tematu mały telefon z klapką zawibrował wprawiając w ruch jedno z pustych opakować po jedzeniu.
Spojrzała tam, a potem znów na Prie zanim uniosła się do siadu.
Odebrała połączenie słysząc charakterystyczne Hej, mała., po którym Rex przeszedł do przekazywania kodów do plików, które już gdzieś tkwiły na jakimś nieznanym nikomu mailu. Joan poprosiła go o chwilę na znalezienie długopisu a za kartkę posłużyło jedno z opakowań.
- Za dziesięć minut wszystko skasuje, mała. Powodzenia. Nie pakuj się już w kłopoty, co?
- Dzięki, Rex. – Odłożyła telefon i pokazała Warren swoje zapiski na kawałku papierowej torby. – Mamy dziesięć minut.
Obie od razu poszły na piętro i usiadły przed komputerem Hyde’a. Nim się włączył Joan zauważyła, jak Pria czyta wydrukowane menu na pewno domyślając się, czyje ono było (zwłaszcza, że widniały na nim słowa, których Joan też nie rozumiała).
Wpisała login do maila, potem hasło i szybko znalazła folder, który również był zakodowany. Postąpiła zgodnie z instrukcjami Rex’a i bez większej zwłoki kliknęła „Drukuj”. Stojąca obok maszyna zaczęła wypluwać z siebie kartki, do których Joan nie sięgała. Uważała, że pierwszeństwo miała Pria, która wcale nie musiała dzielić się z nią zawartymi tam informacjami.
Spojrzała na godzinę na ekranie mając nadzieję, że zdążą zanim Rex wszystko wykasuje a po mailu zostanie zaledwie malutki cyfrowy ślad.
Zmarszczyła brwi dziwiąc się, ile kartek wyszło z drukarki i dałaby głowę, że nie było końca, aż nagle maszyna się zatrzymała. Terrell wylogowała się z maila, usunęła historię z przeglądarki i wyłączyła komputer zanim spojrzała na Warren zajętą przeglądaniem dokumentów.
- Dam ci czas. - Na przeczytanie wszystkiego w spokoju i bez presji, że musiała cokolwiek z tego zdradzać, bo było tam wszystko na temat Mii, więc i również wzmianka o jej dawnej współpracy i relacji z Warren. - Nie śpiesz się. - Wstała z krzesła postanawiając, że posprząta na dole zanim Pria wszystko przeczyta.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Wszelkie obawy odnośnie najbliższych dni postanowiła zostawić poza domem, aby w pełni oddać się wszystkim atrakcjom, związanym z drinkami, jacuzzi i samym korzystaniem z wielu udogodnień. Nie narzekałaby na tydzień, spędzony w podobny sposób. Jedyne, o co musiałaby się martwić to uzupełnienie wyjedzonych mrożonek i oszczędne korzystanie z pożyczonego sprzętu, obejmującego wielką wannę z hydromasażem. Kurde, mogła jakiś czas temu sprawić sobie taką do domku w Tingaree. Małe egzemplarze również się zdarzały, a poziom odprężenia uzyskiwany chociażby na koniec dnia, był warty tej ceny.
- Powinnyśmy jeszcze obejrzeć pierwszą część - skomentowała cicho, zerkając krótko na ekran, kiedy Joan bawiła się ich dłońmi. Obrała sobie za cel honoru nadrobienie z Terrell wszelkich najważniejszych filmów w dziejach kina, aby później mogła łapać jak najwięcej metafor i rzucanych aluzji. Choćby musiały dzień w dzień oglądać wielkie trylogie, albo cykle pokroju Harry’ego Pottera, którego szczerze mówiąc sama dokładnie nie pamiętała.
Zerknęła na wibrujący telefon, nie powstrzymując Joan przed odebraniem połączenia. Była poniekąd zaskoczona tym, jak szybko gangster z Perth zdążył zebrać informacje o Mii. Być może część z nich wcale nie pokrywała się z prawdą. To musiała już zweryfikować sama Val, w oparciu o podsunięte, zebrane fakty.
Dziesięć minut powinno wystarczyć, o ile okaże się, że drukarka działa. Wymiana kartridżów byłaby kłopotliwa, gdyby okazało się, że w szufladach nie idzie znaleźć zapasowych. Dopóki kolejne kartki wylatywały z maszyny, w zupełnie czytelnej formie, nie siała niepotrzebnej paniki. Zamiast tego pochwyciła kartki leżące na stoliku obok, dostrzegając restauracyjne pozycje, zapewne wybrane przez popularnego kucharza, Hyde’a Terrella we własnej osobie. Pomo pewnego żalu, odczuwanego względem brata, mającego wywalone na siostrę, prześledziła kolejne punkty, uznając tym samym, że byłaby w stanie spróbować wszystkiego. Skubaniec może i miał problemy w życiu prywatnym, ale w swoim żywiole spełniał się w stu procentach, o czym świadczyły kuszące pozycje pokroju dań makaronowych czy zwykłych steków wołowych z batatami. Mimo wszystko, szkoda, że mu nie wyszło.
Ze skrzyżowanymi ramionami cierpliwie czekała na pełen wydruk, nie nastawiając się na nic konkretnego. Jeśli dostanie w zamian tylko jakąś pierdołę, nie będzie się denerwować, albo nazywać tajemniczego gościa bezużytecznym. W pogotowiu nadal miała wsparcie Leah, z którego wolała jednak skorzystać w ostateczności, pomijając sam fakt skoku na klub zajmowany przez Mię.
Poczekała, aż drukarka zakończy pracę, zanim pochyliła się nad kartkami papieru, których było mniej więcej trzydzieści. To więcej, niż podejrzewała, co sprowokowało nagłe ukłucie w okolicach żołądka. Dzielnie przejrzy wszystkie akta, zanim wyda opinię, wskazującą na zafałszowanie informacji, albo ich prawdziwość.
Z całym plikiem kartek przeniosła się na pobliską kanapę, chcąc dokładnie prześledzić każde, nadrukowane słowo. Nie wiedziała, czym zajmowała się Mia po nagłej ucieczce z Fidżi. Mogła robić cokolwiek, jednak w przypadku kontynuowania przestępczych zachowań… w końcu trafiłaby na kamień. Tak właśnie było. Zważywszy na dokumenty, opatrzone podpisami jakichś ważniaków zza biurek, wyglądało na to, że Mia wpadła. Dała się złapać. Teraz zamierzała ujawniać pozostałe osoby, wmieszane w przemyt, aby oczyścić własne imię i odbyć jak najmniej surową karę.
Czy to w ogóle było możliwe?
Nerwowo przeglądając kolejne, poufne druki, uniosła spojrzenie, słysząc jak Joan wraca do pokoju.
- Jak bardzo jesteś w stanie poręczyć za tego gościa? - zapytała, patrząc na kobietę z cieniem strachu, ukrytego w spojrzeniu. Mia wiedziała, gdzie mieszkała. Gdyby dotarła do tego, że w piwnicy trzymała większość swojego dorobku, już była spłukana. Jasna cholera…

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Po posprzątaniu pudełek od jedzenia i wyłączeniu jacuzzi postanowiła usiąść na kanapie. Informacji przesłanych od Rex’a było dużo, dlatego spodziewała się, że Warren potrzebowała więcej czasu na zapoznanie ze wszystkim, co tam odnotowano. Terrell nie wiedziała, czego się spodziewać i nie była pewna, czy chciała w ogóle wiedzieć, co takiego znalazł jej dawny pacjent. Nie bez powodu znacząco odmówiła Mii i Leah współpracy. Powoli odcinała się od tamtego świata chcąc być kimś innym niż była dotychczas. Nie miała pewności, czy to w ogóle możliwe, ale z całych sił starała się postawić grubą kreskę pomiędzy aktualnym życiem a wszystkim tym co wiązało się z szeroko pojętą przestępczością.
Czemu to było takie trudne?
Odchyliła głowę do tyłu oparłszy ją na tyle kanapy i spojrzała w sufit. Kim była bez tamtego życia? Kim chciałaby się stać? Czy miała jakąkolwiek wartość bez tego, co robiła wcześniej? Czy była kimś więcej niż tylko osobą dopieszczającą innych? Czy umiała żyć inaczej? Czy ta cała aktualna walka o odcięcie się miała jakąkolwiek wartość, czy ostatecznie skończy w objęciach świata, który znał ją od podszewki? Czy gdzieś tam istniało dla niej coś innego?
Joan miała wiele pytań i jeszcze więcej obaw względem siebie jako jednostki na tym świecie. Podważała tę wartość. Ba, od dawna nie czuła aby jakąś miała, więc czemu nagle to mogłoby się zmienić?
Zamknęła oczy chcąc pozbyć się tych myśli, lecz zamiast nich pojawił się obraz wściekłej matki, która rzuca się na córkę z łapami. Dusi ją wyzywając od szmat, dziwek, niszczycielek życia i obwinia o wszystko, co złe w życiu. Terrell odruchowo dotknęła szyi, pochyliła się do przodu i pokiwała głowę.
Nadal nic.
Wstała łapiąc za szklankę, w której wcześniej był drink i wlała do niego czystego alkoholu, który od razu wylądował w jej gardle. Nie mogła dać się opanować okrutnej przeszłości, która – nie ważne czy tego chciała czy nie – była jej częścią.
Po wypiciu wszystkiego zapiła to wodą i postanowiła wrócić na górę. Nie nastawiała się na nic konkretnego, więc gdy ujrzała strach na twarzy Prii, nie była tym zaskoczona. Odruchowo jej wzrok powędrował na trzymane przez kobietę kartki i nagle pomyślała, że nie wyłączyła telefonu z klapką. Miała dziwne wrażenie, że to miało znaczenie, ale szybko ów myśl przykryła troska o przejętą Warren.
- Gdyby jego praca była nic niewarta, nie dzwoniłabym do niego. – Nie ryzykowałaby namierzenia przez osobę, która wpakowała ją do szpitala. Nie rozbiłaby muru, który powoli stawiała między sobą a Perth. Nie zrobiłaby tego, gdyby nie miała stu procentowej pewności, że Rex by ją zawiódł albo zostawił z niczym. – Czy jest tam coś, co się przyda? – zapytała, bo choć wierzyła w wiarygodność informacji, to nie wiedziała, czy cokolwiek byłoby przydatne w sprawie wykopania Mii z Lorne Bay.
Podeszła do kanapy rozumiejąc, że tak bardzo nakręciła się na sprawę Mii, iż na moment zapomniała o tym co dostrzegła na twarzy Prii. To nie była złość za to, że ex coś ukrywała albo niedowierzanie w co mogła się wpakować. W jasnych oczach pojawiła się obawa, dlatego Joan kucnęła przed nią i położyła dłonie na kolanach towarzyszki. Umyślnie wybrała tę pozycję a nie miejsce obok na kanapie. Nie chciała aby kobieta poczuła się osaczona lub zmuszona do wyznań na temat swojej ex. Ustawiła się niżej pokazując, że pomimo tego co Warren przeczytała, to była na wygranej pozycji. Że była wielka i mogła wiele. Że poradzi sobie ze wszystkim i w razie czego miała wsparcie; nieco trzymające się z tyłu, ale gotowe wykonać odpowiedni telefon, żeby jej pomóc.
Coś cię zaniepokoiło - stwierdziła przesuwając kciukami po kolanach i patrząc do góry na Warren.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie wiedziała, od czego powinna zacząć i co tak właściwie powiedzieć Joan. Przejrzała wydrukowane kartki po kilka razy, próbując wyryć w pamięci jak najwięcej szczegółów. Spełniał się jeden z najczarniejszych scenariuszy. Vasilij wystawił ją na Ukrainie. Mia zrobiła to jeszcze wcześniej, a teraz postanowiła dobić ją po wszystkich, wspólnie spędzonych latach… w imię załagodzenia kary. Wpadła. Przebiegła żmija w końcu natrafiła na sidła, dające pewne możliwości. Upadnie, ale z możliwością pociągnięcia ze sobą kogoś na dno. Im więcej ludzi, tym większa poduszka amortyzacyjna. Upadek nie będzie tak bardzo dotkliwy, więc… czemu nie skorzystać z tej sposobności i to w pełni legalnej?
Musiała się jednak postarać. Jeśli noga jej się podwinie, upadnie szybciej, prosto na zimny, nierówny beton, grożący poważnymi powikłaniami.
Westchnęła głęboko, przy pytaniu o przydatność przesłanych materiałów.
- Jeśli to wszystko jest prawdą - zaczęła, zatrzymując wzrok na kucającej Terrell. - Ratujesz mi życie.
Wcale nie przesadzała. Gdyby trafiła za kratki, wszyłaby z więzienia jako emerytka, o ile po drodze ktoś nie zechciałby jej sprzątnąć. Wszystkie dalekosiężne plany ległyby w gruzach, a rodzina poniosłaby dodatkowe konsekwencje wspierania wszystkich, nielegalnych działań. Jarrah. Ta podła kreatura pociągnęłaby za sobą zagubionego, młodego chłopaka, mającego przed sobą jeszcze całe życie. Nigdy jej tego nie wybaczy.
- Swołocz współpracuje z federalnymi - wypowiedziała na głos, kierując się szczerością względem Joan. Nikomu nie ufała tak bardzo, jak jej, co w końcu musiała przyznać przed samą sobą. Bez tych cennych informacji, wpakowałaby się w wyjątkowo grząskie bagno, z którego nawet najbardziej doświadczony prawnik miałby problem ją wyciągnąć.
- Poszła z nimi na ugodę. Ma dostarczyć im dowody na działalność siatki przestępczej, w Cairns i okolicach, pomóc zwinąć podane nazwiska.
Czy się w nich przewijała? Owszem. Mia wciąż mogła mieć dowody na ich nielegalną działalność w przeszłości. Dodatkowo, samodzielnie osaczyła Świstaka, dolewając paliwa do pełnego aktu oskarżenia. Jeśli dowody byłyby wystarczająco przekonujące…
Musiała ustalić plan. Poinformować Dingo, kompletnie nieświadomego, dla kogo odwala brudną robotę. Skontaktować się z Hectorem i już, w tym momencie nakazać mu usunięcie wszystkich śladów, związanych z ich eskapadami. Pora wdrożyć plan awaryjny, nad którym pracowali jeszcze przed podjęciem się pierwszego zlecenia.
- Jeśli Leah o tym wie… - pokręciła głową, uznając nagle, że będzie potrzebować kolejnego drinka. Nie wiedziała czy może jej ufać. Mia była jej człowiekiem. Jeśli wtajemniczyła Leah w swoją sytuację, obie zastawiały sidła na nieświadomą niczego Warren. Każde, potencjalne powiązanie z przemytnikami mogło prowadzić do jej ostatecznej porażki, pogrążającej na całą resztę życia.
- Po kolei - zarządziła, sięgając do dłoni Joan. - Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę do tego zmuszona. To pierwszy i ostatni raz.
Wypowiadała na głos swoje myśli, zerkając w brązowe oczy, które studziły nadmiar negatywnych myśli oraz obaw.
- Będę musiała skontaktować się z szychami z Cairns. Jeśli federalni siedzą im na ogonie, muszę znaleźć do nich bezpieczny dostęp. Kogoś zaufanego, kto przekaże im informacje.
To dużo. Gdyby bezpośrednio zgłosiła się do wysoko postawionych osób, mogłaby wkopać samą siebie, wciągnąć w wir szantaży i przymusowej pracy, pod groźbą wydania jej służbom, albo śmierci w tajemniczych okolicznościach. Musiała być w tym rozważna, szczególnie, że miała rodzinę, powiązaną z całym szajsem. Nie naprawi błędów z przeszłości, ale być może spłyci je i wymaże przynajmniej w większej części, dla dobra ogółu.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Zacisnęła szczękę słysząc, co takiego odwaliła Argentynka. Powstrzymała się od wystrzału złości, którą poczuła w środku. Warren nie potrzebowała wokół siebie nerwowej baby a kogoś, kto ją wesprze co Joan robiła od samego początku. Dokładnie od chwili, kiedy Pria zadecydowała, że należy pozbyć się Mii. Nie w dosłownym tego słowa znaczeniu (z udziałem łopat albo kwasu), ale w przenośni byleby kobieta była daleko stąd i nie pakowała nowych brudów w to co działo się w Lorne Bay i Cairns. Tylko, że Mia nie dodawała niczego od siebie, wręcz przeciwnie pragnęła wszystko odebrać układając się z federalnymi. To najgorszy z możliwych scenariuszy. Lepiej byłoby gdyby jednak chciała przejąć rynek niż to, co naprawdę robiła. Układ z federalnymi dawał Swołocz przewagę. Wszyscy mogli być na celowniku a część z nich na pewno od dawna była obserwowana. Joan pomyślała, że właśnie po to Mia ustawiła kamerę w miejscu, w którym kopał Jarrah i dlatego próbowała przekonać Joan do układu, co zapewne prowadziłoby wpakowaniem jej w ręce służb specjalnych.
To wszystko miało sens.
Teraz każda decyzja i zachowanie Mii układały się w jasną całość, od której Terrell zaczęła boleć głowa.
Jeśli Leah o tym wie..
- To nie może dowiedzieć się, że o tym wiesz – dokończyła zdanie za Prie, w której oczy spojrzała z całą stanowczością, którą miała. Posiadając informacje mogły się zmierzyć z tym wszystkim, o ile będą ostrożne i nie dadzą się napędzać emocjom, które nieraz pakowały je w kłopoty. Wystarczyło przywołać parę sytuacji z więzienia oraz te z dorosłego życia. Człowiek popełniał błędy – one również – dlatego nie mogły pozwolić sobie na to teraz. Nie w tak ważnym momencie, w którym jedna z nich była poważnie zagrożona. Kolejna odsiadka w więzieniu to wyrok, o czym obie doskonale wiedziały.
Zerknęła na swoją dłoń ujętą przez Warren starając się otworzyć umysł na wszystko, co mogło być ważne, lecz nie spodziewała się, że w słowach Prii usłyszy sugestię. Możliwe, że wcale jej nie było i sama wysunęła ten wniosek, który wydawał się oczywisty. Okropny i brutalny, ale rzeczywisty, bo konieczny. Wiedziała, że nie było innej możliwości. Poprawka – była – ale znacznie podnosząca czynnik ryzyka, który mogły ograniczyć do minimum.
- I to mam być ja – podsumowała jednocześnie wstając z kucka i oddalając się na parę kroków tym samym uwalniając swoją dłoń z objęcia Warren. Poczuła ścisk w żołądku i ukłucie w głowie przypominające o zdarzeniu niedługo przed wyjazdem z Perth. Pomyślała o tych wszystkich ludziach, którym swym urokiem wkręcała, że była coś warta. Że wydanie na nią paru tysięcy na bransoletkę to znakomity pomysł. O tym, że znów będzie musiała wejść w tamte buty; w wysokie szpilki i ciasną sukienkę uwydatniającą jej biust, bo tylko tak zbliży się do kogoś, kogo federalni mieli na oku.
- Wiesz o co mnie prosisz? – To pytanie retoryczne. Warren nie była głupia i na pewno domyślała się, z czym to wszystko się wiązało.
Joan zatrzymała się przy oknie i wyjrzała na zewnątrz. Na idealnie zieloną trawę w ogrodzie Hyde’a, który nigdy nie musiał dawać dupy ani płaszczyć się przed ludźmi, którzy traktowali cię jak śmiecia.
- Wiesz co będę musiała zrobić, żeby się do kogoś zbliżyć? Kim znowu się stanę? – Wykładała kawę na ławę. Tylko grając dziwkę uda jej się podejść wystarczająco blisko. Zmyli kogo trzeba i w odpowiednim momencie wyszepcze do ucha wszystko co ważne. – Czy sobie z tym poradzisz? – Bo ona jakoś to przełknie. Z trudnością, ale zrobi to, bo chodziło o bezpieczeństwo Warren. Nie chciała jednak aby po tym wszystkim Pria miała do niej żal, że coś zrobiła albo zmieni o niej zdanie (i nie będzie mogła spojrzeć na Joan), bo pozwoliła sobie na za dużo.
Cóż, zrobi tyle ile będzie trzeba.
- Pomogę ci, ale musisz mieć świadomość o co prosisz i co się z tym wiąże. – Scenariusze mogły być różne. Wcale nie musiało dojść do fizycznego zbliżenia w hotelowym pokoju, ale mogło. Cholera, mogło wydarzyć się wiele, do czego Joan przywykła i byłaby w stanie z tym żyć. Pytanie, czy Warren też mogłaby żyć ze świadomością, co być może będzie musiała zrobić. Czy nie uzna jej za nieczystą, okropną i nic niewartą?
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Nie - zaprzeczyła od razu, słysząc jak Joan sugeruje swoją kandydaturę. Pozwoliła jej się oddalić, ale sama natychmiast wstała z kanapy, chcąc utrzymać możliwie jak najmniejszy dystans.
- Są inne wyjścia, mogę to załatwić - czas był w tym wszystkim najważniejszy. Im szybciej się za to weźmie, tym większą przewagę będzie mieć. - Parę osób wisi mi przysługi. Jest jeszcze Dingo, który siedzi pod samym nosem Mii.
On by jej nie sprzedał. Nawet przy konfrontacji z Gregiem nie obrał jego strony, chociaż mógł, zyskując tym samym w oczach obłąkanego gangstera. Był młodszym bratem jej kolegi z zespołu; znali się od lat i nigdy się na nim nie przejechała. Czy byłaby w stanie powierzyć mu własne życie? Prawdopodobnie tak. Nie miała w tym równie dobrego przekonania, co względem braci, albo Joan, ale to musiało wystarczyć. Załatwi to, bo samodzielnie naważyła piwa, które teraz musiała wypić.
- Musimy podejść do tego ostrożnie - dodała, podchodząc jeszcze bliżej, aby stać tuż przez Terrell. Jeśli Mia posiadała kopie zapasowe różnych poszlak, tylko dzięki Dingo da radę do nich dotrzeć i zniszczyć w odpowiednim czasie. Wszystko zależało od tego, jak bardzo żmija ufała swoim współpracownikom, a którym zamknęła drogę do pewnych dojść względem własnej osoby.
Z wolna sięgnęła do twarzy Joan, obejmując ją dłońmi. Ostatnie, czego by chciała, to zrzucić część brudnej roboty na tę dziewczynę, dzięki której przetrwała w więzieniu.
- Nigdy nie kazałabym ci wracać do tego, co było wcześniej - podkreśliła, spoglądając w ciemne oczy. - Nigdy.
Nawet za cenę własnego bezpieczeństwa. Wiedziała, jak bardzo Terrell żałowała swoich występków w przeszłości; jak bardzo była sobą zawiedziona odkrywając kolejne karty, ukryte skrzętnie przed wzrokiem ludzi. Kłamała, przywdziewała kolejne maski i manipulowała, ale już nie musiała tego robić.
- Pozwól mi to rozegrać - poprosiła, korzystając z chwili bliskości. - Mia to tylko i wyłącznie mój problem. Nie pozwolę, aby przeszedł na ludzi, których kocham.
Nie ważne, jak bardzo by się wzbraniała, darzyła Joan wyjątkowymi uczuciami. Nigdy nie mówiła o tym w sposób bezpośredni. Po paśmie porażek w sferze romantycznej, zważała na słowa, aby nie przyspieszać zbyt szybko pewnych procesów. Sęk w tym, że z Joan znały się od dawna. Przeszły razem przez jedne z najgorszych momentów w swoim życiu. To nie był żaden powierzchowny romans, który łatwo zakończyć po kilku niezobowiązujących nocach.
- Nie pozwolę, żeby to przeszło na ciebie - sprecyzowała raz jeszcze, pochylając się, celem złożenia pocałunku na czole. Nie chciała, aby Joan narzucała na siebie rzekomo jedyny, najbezpieczniejszy sposób na rozwiązanie problemu. To nie było tego warte. Rozdrapywanie traum na nowo to nic przyjemnego, dlatego Pria tym bardziej wolała unikać podobnego motywu. Nie mogła jej wykorzystywać. Czułaby się z tym podle; jak jeden z wielkich gangsterów z Perth, zsyłających na straumatyzowaną dziewczynę zbyt duży ładunek emocji, krzywdzących czynności pozostawiających trwałe blizny.
- Nie chcę zrobić ci krzywdy - z trudem przełknęła ślinę, czując jak gardło zaciska się w nieprzyjemny sposób. Sam fakt, że Joan myślała o poświeceniu się, świadczył, jak dużo była w stanie dla niej zrobić. Była zbyt dobra. Dawała od siebie za dużo, co prowadziło do potwornych konsekwencji, z którymi być może kiedyś już się zmagała.
Nie ma mowy, aby znów przez to przechodziła. Znajdą inny sposób. Skorzystają z innej ścieżki i wyjdą z tego w jednym kawałku. Innego scenariusza nawet nie brała pod uwagę. Nie chowałaby też urazy, gdyby Joan zechciała na ten czas wyjechać z kraju. Mogłaby to zrobić, a Pria na spokojnie rozwiązałaby problem z Mią. W porównaniu z najbardziej ekstremalnym planem, to wcale nie brzmiało tak źle.

ODPOWIEDZ