this ain't the right time for you to fall in love with me
: 05 wrz 2023, 14:00
outfit
Mieli iść na piwko.
Później na napoje wyskokowe.
Ostatecznie pomysł przeistoczył się w kolację z alkoholem w eleganckiej restauracji. Jak? Tego nie wie nikt. Nawet ja tego nie wiem, ale stało się.
Callie pozwoliła Wrenowi wybrać czas i miejsce - na pojutrze. Umawiając się z nim nie przewidziała tylko, że jutro skończy w szpitalu ze złamaniem ręki... Ale od początku!
Dzień jak codzień: Callie, zgodnie z tym co powiedziała Wrenowi, poszła do pracy. Tam podczas największej wieczornej tabaki jedna z kelnerek się ewakuowała, bo jej dziecko miało gorączkę- czy coś tam, Callie to za bardzo nie obchodziło - co skończyło się tym, że ulubiona barmanka Wrena musiała latać z tacą po sali i zbierać szklanki, jak jakiś przegryw (sorry not sorry, wierzyła, że jej umiejętności lepiej można wykorzystać za barem). Tak się przemieszczała jak gazela między stolikami w króciutkiej sukience, że grupie wstawionych panów odbiło. Szpital, gips i przeciwbólowe na receptę - szczegóły pewnie opowie Wrenowi.
Była zdeterminowana żeby tego spotkania nie odwoływać, bo już i tak tyle w jej życiu szło źle. Miała szansę pośmiać się bez płakania o tym, że ma raka, pożartować i dla kogoś się wystroić - przynajmniej miała okazję gdzieś wyjść, zrobić makijaż i założyć wysokie szpilki, co w ostatnich miesiącach w ogóle się nie zdarzało. Zaproponowała Wrenowi żeby się przespacerowali do restauracji, bo to nie daleko, więc pewnie odebrał ją z centrum i tak przeszli się do portu. Jedna z łódek, pięknie oświetlona lampkami ozdobiona roślinnością była jednocześnie restauracją na wodzie; zajęli stolik dwuosobowy z widokiem na wodę i teraz dopiero, w tym oświetleniu, Wren mógł się lepiej przyjrzeć jej różowemu gipsowi (tak, poprosiła lekarza o użycie bandaża dla dzieci, zero wstydu) - palec mały i serdeczny, nadgarstek i kawałek wyżej były pod nim schowane. Jakby cyc wywalony do przodu w obcisłej sukience nie robił wystarczającego wrażenia, ręka w gipsie na pewno nadrabiała te braki. - Postarałeś się - pochwaliła swojego towarzysza gdy już usiedli. - Może ci wybaczę tę krewetkę - dodała z delikatnym uśmiechem; założyła nogę na nogę, łokieć oparła o stół a podbródek o swoją dłoń. Lewą - prawa, zagipsowana, leżała pod stołem, na jej udach. - Nie jesteś taki najgorszy - tak go pięknie skomplementowała, a co, w końcu musi być tajemnicza i teatralnie niewzruszona, żeby nie było, że zrobił na nią wrażenie tym wyjściem! - Wczoraj taki klient zawołał do mnie cukiereczku... - czyli tak samo, jak Wren; ale Wren mógł, bo on żartował! A może już sobie zaskarbił specjalne względy u barmanki? - Byłam cierpliwa i to przemilczałam. Ale potem, jak odchodziłam, klepnął mnie w tyłek. Więc zarobił w ryj.
Dokładnie tak, jak Wren myślał, że zarobi, za swój tekst? Którego ostatecznie nie ujawnił, bo się wstydził? Callie jeszcze nigdy nie uderzyła nikogo, dosłownie, ale tego dnia w pracy to był IMPULS. Odruch. Stało się to szybciej niż zdążyła pomyśleć.
- Muszę się chyba zapisać na lekcje boksu, bo na SORze powiedzieli, że wszystko zrobiłam źle. I dlatego mam złamaną piątą kość śródręcza. Nawet pięści nie umiem zrobić prawidłowo. Twoje starcie z kangurem staje się coraz bardziej imponujące - pokręciła głową nad swoim smutnym losem, ale rozbawiona widocznie; absurd tej sytuacji dopiero do niej docierał.
Wren Rhodes
Mieli iść na piwko.
Później na napoje wyskokowe.
Ostatecznie pomysł przeistoczył się w kolację z alkoholem w eleganckiej restauracji. Jak? Tego nie wie nikt. Nawet ja tego nie wiem, ale stało się.
Callie pozwoliła Wrenowi wybrać czas i miejsce - na pojutrze. Umawiając się z nim nie przewidziała tylko, że jutro skończy w szpitalu ze złamaniem ręki... Ale od początku!
Dzień jak codzień: Callie, zgodnie z tym co powiedziała Wrenowi, poszła do pracy. Tam podczas największej wieczornej tabaki jedna z kelnerek się ewakuowała, bo jej dziecko miało gorączkę- czy coś tam, Callie to za bardzo nie obchodziło - co skończyło się tym, że ulubiona barmanka Wrena musiała latać z tacą po sali i zbierać szklanki, jak jakiś przegryw (sorry not sorry, wierzyła, że jej umiejętności lepiej można wykorzystać za barem). Tak się przemieszczała jak gazela między stolikami w króciutkiej sukience, że grupie wstawionych panów odbiło. Szpital, gips i przeciwbólowe na receptę - szczegóły pewnie opowie Wrenowi.
Była zdeterminowana żeby tego spotkania nie odwoływać, bo już i tak tyle w jej życiu szło źle. Miała szansę pośmiać się bez płakania o tym, że ma raka, pożartować i dla kogoś się wystroić - przynajmniej miała okazję gdzieś wyjść, zrobić makijaż i założyć wysokie szpilki, co w ostatnich miesiącach w ogóle się nie zdarzało. Zaproponowała Wrenowi żeby się przespacerowali do restauracji, bo to nie daleko, więc pewnie odebrał ją z centrum i tak przeszli się do portu. Jedna z łódek, pięknie oświetlona lampkami ozdobiona roślinnością była jednocześnie restauracją na wodzie; zajęli stolik dwuosobowy z widokiem na wodę i teraz dopiero, w tym oświetleniu, Wren mógł się lepiej przyjrzeć jej różowemu gipsowi (tak, poprosiła lekarza o użycie bandaża dla dzieci, zero wstydu) - palec mały i serdeczny, nadgarstek i kawałek wyżej były pod nim schowane. Jakby cyc wywalony do przodu w obcisłej sukience nie robił wystarczającego wrażenia, ręka w gipsie na pewno nadrabiała te braki. - Postarałeś się - pochwaliła swojego towarzysza gdy już usiedli. - Może ci wybaczę tę krewetkę - dodała z delikatnym uśmiechem; założyła nogę na nogę, łokieć oparła o stół a podbródek o swoją dłoń. Lewą - prawa, zagipsowana, leżała pod stołem, na jej udach. - Nie jesteś taki najgorszy - tak go pięknie skomplementowała, a co, w końcu musi być tajemnicza i teatralnie niewzruszona, żeby nie było, że zrobił na nią wrażenie tym wyjściem! - Wczoraj taki klient zawołał do mnie cukiereczku... - czyli tak samo, jak Wren; ale Wren mógł, bo on żartował! A może już sobie zaskarbił specjalne względy u barmanki? - Byłam cierpliwa i to przemilczałam. Ale potem, jak odchodziłam, klepnął mnie w tyłek. Więc zarobił w ryj.
Dokładnie tak, jak Wren myślał, że zarobi, za swój tekst? Którego ostatecznie nie ujawnił, bo się wstydził? Callie jeszcze nigdy nie uderzyła nikogo, dosłownie, ale tego dnia w pracy to był IMPULS. Odruch. Stało się to szybciej niż zdążyła pomyśleć.
- Muszę się chyba zapisać na lekcje boksu, bo na SORze powiedzieli, że wszystko zrobiłam źle. I dlatego mam złamaną piątą kość śródręcza. Nawet pięści nie umiem zrobić prawidłowo. Twoje starcie z kangurem staje się coraz bardziej imponujące - pokręciła głową nad swoim smutnym losem, ale rozbawiona widocznie; absurd tej sytuacji dopiero do niej docierał.
Wren Rhodes