On Mt. Olympus life was neat and smooth as sweet vermouth
: 27 sie 2023, 00:51
024.
I have often dreamed of a far off place
Where a great warm welcome will be waiting for me
{outfit}
Where a great warm welcome will be waiting for me
{outfit}
Nie był w stanie określić czy sie cieszył czy stresował tym wyjazdem. Z jednej strony, dawno nie był na wakacjach, minęło też kilka dobrych lat odkąd odwiedził Kretę po raz ostatni i trochę się stęsknił za tą częścią rodziny, której się dorobił dzięki związkowi z Selene. Nie kontaktował się z nimi bo uważał, że nikt z nich nie chciałby z nim tego kontaktu utrzymywać. Dlatego był bardzo miło zaskoczony tym zaproszeniem i nie było możliwości, by mógł im odmówić. Z drugiej strony po raz pierwszy zostawiał galerię samą. To było jego oczko w głowie i starał się jak tylko mógł, by galeria funkcjonowała na wysokim poziomie. Miał nadzieję, że ten jego krótki urlop nie sprawi, że nagle wszystko legnie w gruzach. Starał się ufać swoim pracownikom ale miał w sobie jednak cos z własnego ojca i lubił sprawować kontrolę nad tym co należało do niego... i akurat w wypadku Jamesa była to tylko firma, bo nigdy nie wpadłby na to, by mieć kontrolę nad kimś. Jego ojciec... no on pod tym względem był nieco inny. Kolejne czego się obawiał to tego, czy Aspen poradzi sobie z Bobem. Może nie powinien obciążać jej opieką nad zwierzakiem? A może akurat dobrze jej to zrobi, bo będzia miała na kim skupić swoją uwagę. James wiedział jak to jest byc krótko po rozwodzie i obecność zwierzaka mogła jej nawet w sumie pomóc. Zresztą, teraz już nie miał wyjścia, bo właśnie ich samolot podchodził już do lądowania. Droga była dość przyjemna. Większość czasu razem z Selene przegadali i oglądali stare sezony Drag Race, bo oboje lubili ten program. Zdrzemnęli się też trochę, bo jednak podróż była dość daleka. Wcześniej mieli też dwie przesiadki i kręcili się po lotniskach, także sen dobrze im zrobił.
Gdy wylądowali to musieli odnaleźć swój bagaż i całe szczęście nie zajęło im to długo, bo przed lotniskiem stał już kuzyn Selene, który miał ich zawieźć do rodzinnego domu. Niby spoko, ale facet był bardzo głośny, gadał ciągle jakieś rzeczy po Grecku i zdecydowanie zachowywał się jakby brał metamfetamine. Wpakowali wszystkie bagaże do bagażnika i na przednie siedzenie, bo James i Selene byli zgodni co do tego, że nikt nie chce siedzieć obok zwariowanego kuzyna. - Mam wrażenie, że zaraz zginiemy - powiedział do Selene łapiąc się o oparcie fotela z przodu, gdy auto skręciło na stromym zakręcie z bardzo dużą prędkością, a trzeba nadmienić, że samochód lata świetności miał już za sobą. - Jak przeżyjesz to powiedz Bobowi, że schowałem jego kocimiętkę - zażartował sobie spoglądając na Selene z głupim uśmiechem na ustach. - Podekscytowana? - Zapytał, bo jednak nie widziała się z rodziną przez dłuższy czas więc James zakładał, że musiała się bardzo cieszyć na możliwość spędzenia czasu w ich towarzystwie. - Uwielbiam te widoki - stwierdził wyglądając przez okno. Krajobrazy Krety zawsze łapały go za serce. Chciałby się nimi cieszyć bardziej, ale akurat znów był ostry zakręt, w który weszli z dużą prędkością. - Może się z nim zamienię... - on by to lepiej pokierował, może i byliby nieco później na miejscu, ale przynajmniej w jednym kawałku.