Hope all your birthday wishes come true.
: 17 sie 2023, 09:25
d w a n a ś c i e
Wizja spędzenia urodzin w gronie rodziny i przyjaciół odpowiadała mu w zupełności, dlatego zorganizował małe przyjęcie w ogrodzie za domem, rezygnując z dyskotek i pijaństwa. Cieszył się na małą imprezę i z radością zajął się organizacją, jednak świadomość tego, że upłynął kolejny rok, odrobinę go martwił. Życie po trzydziestce nie było czymś, nad czym należało płakać, jednak czas płynął stanowczo za szybko i uciekał mu przez palce jak drobny piasek. Zanim jeszcze podniósł się o poranku z łóżka, spoglądał w sufit, analizując ostatni rok i nie był pewien czy był zadowolony z jego przebiegu. Powrót do rodzinnego miasteczka, porzucenie życia w Cairns, przejęcie warsztatu ojca, rozstanie z Auden i ucieczka Willow. Dużo się działo, jednak odnosił wrażenie, że zmiany, które zaszły w jego życiu nie były zmianami na lepsze. Gdy podniósł się z łóżka, starał się skupić na obowiązkach, które czekały go przed przyjęciem, bo nie zamierzał przecież smęcić we własne święto.
Na zakupach w centrum zaopatrzył się w napoje, alkohol i jedzenie, licząc na to, że któraś z sióstr pomoże mu przed przybyciem w przygotowaniu jakichś sałatek. Zgodnie z tradycją, Fairweather zajął się marynowaniem mięsa na grilla i miał przynajmniej pewność, że nie był w stanie spartolić tego zadania.
O ustalonej wcześniej godzinie goście zaczęli schodzić się w jego ogrodzie, a on starał się powitać każdego i z uśmiechem przyjąć składane na jego ręce życzenia. Pojawili się rodzice chłopaka, rodzeństwo, kuzynostwo i kilku najbliższych przyjaciół, jednak jedyną osobą, która odmówiła swego przybycia była jego sąsiadka. Sam ne wiedział dlaczego w tym roku postanowił ją zaprosić na tę zamkniętą imprezę, jednak skoro teraz się przyjaźnili, chyba byłoby miło gdyby i ona znalazła swe miejsce przy jego stole, prawda?
Nie był zły, gdy wyjaśniła mu, że miała plany na ten wieczór, jednak w głębi serca, czuł pewnego rodzaju rozczarowanie. Nie powinien mieć zbyt wysokich oczekiwań ani zachowywać się jak zaborczy dupek, jednak upadek na drugie miejsce, okazał się boleśniejszy niż przypuszczał. T r u d n o.
Po trzech godzinach zabawy, gdy zdarzyło się już ściemnić, a jedyne światło jakie mieli gwarantowały im stare, rozwieszone na sznurze żarówki, przystrajające zalesione podwórze, goście zaczęli się żegnać i opuszczać tereny jego działki. Wręczył mamie resztki tortu, który przyniosła i podziękował każdemu z osobna, po czym zabrał się za znoszenie naczyń, wyrzucanie śmieci i zabezpieczenie resztek jedzenia, które posłużą mu za śniadanie. W końcu nastala cisza.
ell c. donoghue