Oh no, it's you again...
: 07 sie 2023, 23:05
001 II outfit
„Przypominamy o zbliżającym się obowiązkowym szczepieniu”.
Jedna wiadomość i kocia mama rzuci prawie wszystko, by wyposażona w piękny transportem wybrać się do kliniki z jedną z trzech swoich największych miłości. Alpha, Beta i Omega były jej najcenniejszymi skarbami. Były mądre, wierne, zdolne i przede wszystkim nie były facetami. Nie musiała się martwić tym, że zrani uczucia którejś, traktowała je – jak na prawdziwą matkę przystało tak samo. Z resztą Joycelin już dawno odkryła, że nie ma w sobie nawet krzty instynktu macierzyńskiego do prawdziwym dzieci, bo zawsze za prawdziwym dzieckiem szła druga strona medalu, czyli mężczyzna, który tego malucha zmajstrował. Suvilla mając ledwie dwadzieścia kilka lat postanowiła zostać starą, ale jakże szczęśliwą panną i póki co wszystko szło według planu. Nie potrzebowała mężczyzny do szczęścia, nie potrzebowała nikogo innego do szczęścia. Jestem pewna, że gdy wyszła piosenka Miley Cyrus „Flowers” to Joy wałkowała ją okrągły miesiąc licząc, że wszystkie sąsiadki zrozumieją aluzję i w końcu pójdą tą samą drogą co ona. Oczywiście zdarzało się jej wepchnąć w niezobowiązujące relacje, bo choć miała siebie za samowystarczalną, to czasem miło było poleżeć w łóżku i pozwolić komuś się sobą zająć. Nad ranem jednak, a czasem nawet i szybciej wypraszała swoich gości, albo też sama uciekała i już nigdy więcej do tej znajomości się nie przyznawała, czyż to nie było życie idealne? Własny apartament, trzy koty, zero ograniczeń, mężczyźni do wyboru do koloru – bo z uwodzeniem mężczyzn brunetka radziła sobie dość dobrze. Wszyscy powinni być taką Joy! Naprawdę!
Siedziała dumna z siebie w poczekalni, co chwilę zaglądając do transportera by sprawdzić, czy jej ukochana Omega ma się dobrze, gdy kątem oka zauważyła jak mężczyzna, którego doskonale pamiętała wszedł do pomieszczenia. Nie mogłaby go zapomnieć, nie tak łatwo i z całą pewnością nie mogłaby odmówić mu urody, bo nawet teraz przykuł na dłuższą chwilę jej wzrok, choć powinna odwrócić głowę w drugą stronę i udawać, że go nie zna. Nie potrafiła jednak tak, co chwilę zerkała, a jej głowę atakowały coraz to dziwniejsze myśli.
Co on do cholery tutaj robi? Czy on mnie śledzi? Joycelin idiotko, widzisz, że ma ze sobą zwierzę, ale czemu też co chwilę na mnie spogląda?
Na obronę myśli brunetki pragnę dodać, że ona z całą pewnością w swoim trzydziestoczteroletnim życiu wiele takich sytuacji widziała. Dodatkowo seriale kryminalistyczne w których mężczyźni mieli obsesję na punkcie kobiet były jej wieczornym guilty pleasure, więc kiedy spojrzała na bruneta kolejny raz, a ich spojrzenia się spotkały pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Czy Ty masz jakiś problem? W czymś Ci pomóc? Czekaj, jestem pewna, że pamiętam Twoje imię, choć dobra, chyba jednak wyleciało mi z głowy – westchnęła wzruszając obojętnie ramionami i przekładając nogę na nogę wbiła w niego swój wzrok - Posłuchaj – i tu jakby nigdy nic przesiadła się kilka miejsc, by znaleźć się tuż obok niego, bo przecież nie będzie robić afery na całą klinikę. Była na to zbyt poważna!
- Nie wiem, co sobie ubzdurałeś i czego ode mnie chcesz, ale ja nie jestem kompletnie zainteresowana, więc z łaski swojej odpuść, daj mi spokój i nie nachodź mnie w takich miejscach jak to – firmowym uśmiechem zakończyła swoją wypowiedź i jakby nigdy nic wróciła na swoje miejsce, bo przecież on na pewno jej tu szukał. Wcale nie mógł przyjść tak o, na wizytę! Był mężczyzną, chodziło tylko o jedno, a jak nie o to, to o zagonienie do kuchni i do brudnych skarpetek. Oj, nie takie numery z Joycelin!
gabriel webster
„Przypominamy o zbliżającym się obowiązkowym szczepieniu”.
Jedna wiadomość i kocia mama rzuci prawie wszystko, by wyposażona w piękny transportem wybrać się do kliniki z jedną z trzech swoich największych miłości. Alpha, Beta i Omega były jej najcenniejszymi skarbami. Były mądre, wierne, zdolne i przede wszystkim nie były facetami. Nie musiała się martwić tym, że zrani uczucia którejś, traktowała je – jak na prawdziwą matkę przystało tak samo. Z resztą Joycelin już dawno odkryła, że nie ma w sobie nawet krzty instynktu macierzyńskiego do prawdziwym dzieci, bo zawsze za prawdziwym dzieckiem szła druga strona medalu, czyli mężczyzna, który tego malucha zmajstrował. Suvilla mając ledwie dwadzieścia kilka lat postanowiła zostać starą, ale jakże szczęśliwą panną i póki co wszystko szło według planu. Nie potrzebowała mężczyzny do szczęścia, nie potrzebowała nikogo innego do szczęścia. Jestem pewna, że gdy wyszła piosenka Miley Cyrus „Flowers” to Joy wałkowała ją okrągły miesiąc licząc, że wszystkie sąsiadki zrozumieją aluzję i w końcu pójdą tą samą drogą co ona. Oczywiście zdarzało się jej wepchnąć w niezobowiązujące relacje, bo choć miała siebie za samowystarczalną, to czasem miło było poleżeć w łóżku i pozwolić komuś się sobą zająć. Nad ranem jednak, a czasem nawet i szybciej wypraszała swoich gości, albo też sama uciekała i już nigdy więcej do tej znajomości się nie przyznawała, czyż to nie było życie idealne? Własny apartament, trzy koty, zero ograniczeń, mężczyźni do wyboru do koloru – bo z uwodzeniem mężczyzn brunetka radziła sobie dość dobrze. Wszyscy powinni być taką Joy! Naprawdę!
Siedziała dumna z siebie w poczekalni, co chwilę zaglądając do transportera by sprawdzić, czy jej ukochana Omega ma się dobrze, gdy kątem oka zauważyła jak mężczyzna, którego doskonale pamiętała wszedł do pomieszczenia. Nie mogłaby go zapomnieć, nie tak łatwo i z całą pewnością nie mogłaby odmówić mu urody, bo nawet teraz przykuł na dłuższą chwilę jej wzrok, choć powinna odwrócić głowę w drugą stronę i udawać, że go nie zna. Nie potrafiła jednak tak, co chwilę zerkała, a jej głowę atakowały coraz to dziwniejsze myśli.
Co on do cholery tutaj robi? Czy on mnie śledzi? Joycelin idiotko, widzisz, że ma ze sobą zwierzę, ale czemu też co chwilę na mnie spogląda?
Na obronę myśli brunetki pragnę dodać, że ona z całą pewnością w swoim trzydziestoczteroletnim życiu wiele takich sytuacji widziała. Dodatkowo seriale kryminalistyczne w których mężczyźni mieli obsesję na punkcie kobiet były jej wieczornym guilty pleasure, więc kiedy spojrzała na bruneta kolejny raz, a ich spojrzenia się spotkały pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Czy Ty masz jakiś problem? W czymś Ci pomóc? Czekaj, jestem pewna, że pamiętam Twoje imię, choć dobra, chyba jednak wyleciało mi z głowy – westchnęła wzruszając obojętnie ramionami i przekładając nogę na nogę wbiła w niego swój wzrok - Posłuchaj – i tu jakby nigdy nic przesiadła się kilka miejsc, by znaleźć się tuż obok niego, bo przecież nie będzie robić afery na całą klinikę. Była na to zbyt poważna!
- Nie wiem, co sobie ubzdurałeś i czego ode mnie chcesz, ale ja nie jestem kompletnie zainteresowana, więc z łaski swojej odpuść, daj mi spokój i nie nachodź mnie w takich miejscach jak to – firmowym uśmiechem zakończyła swoją wypowiedź i jakby nigdy nic wróciła na swoje miejsce, bo przecież on na pewno jej tu szukał. Wcale nie mógł przyjść tak o, na wizytę! Był mężczyzną, chodziło tylko o jedno, a jak nie o to, to o zagonienie do kuchni i do brudnych skarpetek. Oj, nie takie numery z Joycelin!
gabriel webster