Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#17

Właściwie to Wren chyba trochę za często bywał w Moonlight. Musiał przyznać, że ta miejscówka najbardziej mu pasowała na szybki wypad na miasto, nawet jeśli miało to być samotne wyjście. Wszystko było lepsze, niż picie piwa do serialu w samych majtkach, nie? Bez przesady, nie był aż tak żałosny. A może był? Osobiście uważał się za całkiem mądrego i sensownego gościa, więc mówił, że nie i tak miało być.
Do tej pory trochę go bawiło, że poznał Blanche w innym pubie, kiedy ta miejscówka należała do jej rodziny i właśnie tutaj powinna najczęściej bywać! Choć z drugiej strony, może właśnie fakt, że wszyscy ją tutaj znali, z szefostwem na czele, powodował, że ta nie chciała się tutaj pojawiać zbyt często? W każdym razie, teraz już był przekonany, że przypadkowa znajomość z baru nie musi kończyć się w łóżku, a może być początkiem dłuższej znajomości.
-Jeszcze jedno piwko i .... -spojrzał w kartę i zaczął się zastanawiać, czy wolałby porcję frytek, czy może coś bardziej wysublimowanego.... burgera. Po raz kolejny już nie chciało mu się gotować nic w domu, ani zamawiać nic na wynos, o wchodzeniu do innego lokalu nie mówiąc. Nie miał problemu z bywaniem sam w restauracjach, w Cairns, w trakcie, lub bezpośrednio po pracy, ale jakoś w pubach czuł się swobodniej. Oczywiście, że miał do kogo się odezwać, do kumpli czy koleżanek, nawet czasem mógł się wykazać i zabrać swoją matulę gdzieś na obiad. Wiele jej zawdzięczał w swoim życiu i jak dobry syn, powinien czasem się zameldować i pokazać, że żyje. A propos! Dobrze, że mu się skojarzyło. -Callie, tak?-zapytał dziewczyny, która nalewała mu piwo do wysokiej szklanki i ewidentnie czekała na to, na co w końcu się zdecyduje. -Czy w pakiecie z napitkami, służysz również pomocą? Ale wiesz, nie sercową, ani prawną, spokojnie-zaśmiał się, odkładając tą zalaminowaną kartę na bok. Chyba nie był jeszcze aż tak głodny, aby się na cokolwiek zdecydować. Choć chcąc zadać do pytanie, które mu się cisnęło na usta, poczuł się nieco nie na miejscu, więc postanowił rżnąć głupa, co mu zazwyczaj dobrze wychodziło.-Pracujesz tutaj już jakiś czas, nie? Co polecasz z tej waszej karty dań?-położył łokcie na barze i zrobił minę niewiniątka. No takiego pytania, słysząc wstęp to brunetka chyba się nie spodziewała. Ale to dobrze, bycie zbyt przewidywalnym na pewno nie było niczym dobrym. Przynajmniej on tak uważał, poniekąd czując, że nikt tak naprawdę go nie zna w stu procentach. A raczej, nie pozwalał się nikomu poznać w stu procentach. To już chyba była taka męska cecha, że mógł pleść o głupotach, lecz mówienie o poważniejszych sprawach sprawiało mu problem. Wolał zgrywać takiego, który nikogo i niczego nie potrzebuje. Silny i niezależny mężczyzna, czy coś takiego.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Przepraszam, muszę zaznaczyć że Callie czuje się zaatakowana personalnie :lol: ogląda seriale w samych majtkach i nie jest wcale przegrywem :lol:
Tego wieczora Callie odbyła już kilkanaście sesji terapii a to wszystko podczas nalewania piwa! Kto by pomyślał? Wyzwaniem dnia była kobieta, która właśnie się dowiedziała że mąż nie wyjeżdża w żadne delegacje, tylko obraca sekretarkę. Klasyk. Była też grupa dziewczyn na czymś, co wyglądało jak panieński, ale chyba było jego zupełną odwrotnością - dominowały piski i okrzyki „wreszcie wolna!”. Callie brała pod uwagę to, że któraś z nich wyszła niedawno z więzienia. Był też facet, który po kilku whisky zaczął się bardzo do Callie przystawiać. Jest do tego przyzwyczajona, więc do pewnego momentu nie robiło to na niej żadnego wrażenia. Niestety w pewnym momencie facet zrobił się niemiły i zaczął zachowywać w sposób niedopuszczalny. Sięgnął przez bar i bardzo mocno złapał Callie za rękę, gdy próbowała odejść do innego klienta. Zostanie siniak, to na pewno. Spędziła też czas rozmawiając z super śmiesznym stałym klientem, który przywitał się jej ulubionymi słowami: „zrób mi dwa razy to, na co masz ochotę”. No wspaniały. Raz, że Callie trochę nudziła się laniem piwa, i wreszcie miała dowolność w stworzeniu czegoś bardziej skomplikowanego i robiącego wrażenie. Dwa, że Callie ma mistrzowską tolerancję na alkohol, ZAWSZE popija w pracy - i gdy stali klienci chcą jej postawić drinka (nie w kategorii obleśnego podrywu) to zawsze dla niej miłe doświadczenie. Znała granicę swoją i swojego miejsca pracy. Nigdy nie wypiła w pracy tyle, żeby miało to na nią jakikolwiek zauważalny wpływ. Ale łyk tu, łyk tam, toast ze stałym gościem lokalu - czemu nie. Co za tym idzie, nie tylko Wren bywał w barze za często. Może oboje powinni pić mniej i przebywać wiecej pod innym adresem.
Callie kojarzyła mężczyznę z odwiedzania lokalu, ale nie wiedziała jak ma na imię. Był przystojny, więc nie narzekała, że ma na kim co jakiś czas zawiesić oko. Umówmy się - może i jest w pracy, ale jest też kobietą i ma dwoje oczu. - tak? - podniosła spojrzenie w kierunku, z którego dochodziło jej imię. O, pan melancholijny przystojniak. Podeszła bliżej lekko się uśmiechając. Wysłuchała tego jego wielkiego wprowadzenia z uwaga, po to żeby ostatecznie zapytał o… frytki? Natomiast jego niewinna mina szybko go zdradziła. Zaśmiała się.
- Służę pomocą w sprawach rodzinnych, sercowych, zawodowych… - wymieniała - i niektórych prawnych też. Wiesz, ile ja tu przeczytałam zwolnień dyscyplinarnych, pism komorniczych, orzeczeń rozwodowych, intercyz, podziałów opieki nad dzieckiem…? - oczywiście wyolbrzymiała dla żartu, ale fakt był taki, że klienci przynosili najróżniejsze dokumenty i w stanie upojenia zaczynali je wyciągać prosząc by zerknęła. Jeśli klient był stały, nie odmawiała. - Znasz moje imię. Czyli moja sława mnie wyprzedza - przewróciła oczami. Poniżej blatu, korzystając z wolnej chwili, wycierała przestrzenie robocze oraz przygotowywała potrzebne sprzęty i sztućce. Fakt - całe Lorne znało barmankę Callie, superbohaterkę, która w cenie jednego piwa wesprze, opierdoli, pocieszy, doradzi, życie ci poukłada i rozwiąże wszystkie problemy. Wiedziała jaką ma reputację i była z niej dumna.
- Jesteśmy barem, nie restauracją. Jeśli masz ochotę na coś specjalnego, to polecam lokal naprzeciwko. Jeśli chcesz przegryźć piwo czymś ciepłym - mamy świetne frytki. Nie z mrożonek, i nie ze starego oleju. - No przykro mi, ale to nie było miejsce w którym się szuka wykwintnych dań, a Callie nie lubiła ściemniać i bajerować. Choć w tych czasach rzadko można trafić na frytki, które kucharz sam wycina z ziemniaków na kuchni, więc polecajkę dała mu dobrą. - A jakie miało być pytanie właściwe?
Niech sobie Wren nie myśli, że Callie kupiła jego zmianę toru w połowie zdania. Stary chłop to przecież, niech się nie wstydzi. Callie już przez bar słyszała takie rzeczy, że nic nie jest jej straszne. Raz pewien Żyd się chwalił, że jego mama trzyma jego napletek w zamrażarce, od tamtej pory żaden dzień w pracy nie był taki sam :lol:

Wren Rhodes
sex on the beach
-
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, to było Lorne Bay, a Moonlight był jedną z niewielu miejscówek, gdzie można pójść się narąbać i dobrze bawić, więc nie ma co się dziwić, że na zmianie Callie pojawią się i jedni i drudzy i będą chcieli pogadać. Jak ludzie wychodzą z domu, to z reguły nie po to, by siedzieć z zamkniętymi ustami. Choć paplanie niekoniecznie musi być użalaniem się nad sobą. Wren nie będzie takim gościem. Wcale nie potrzebował żadnej sesji terapii, zwłaszcza tej wstrząsowej. Nie tego wieczoru. Tego wieczora po prostu chciał wyjść ze swoich czterech ścian i widać, że zrobił to dość późno, skoro zdążyło się już tyle stać w nudnym jak flaki z olejem Lorne Bay.
Nie ma się co bać Rhodesa, bo on był totalnie niegroźny. Ani nie będzie nadmiernie bajerować, ani nie będzie groźny. Będzie można nie tylko na niego popatrzeć, ale również porozmawiać.
-Jestem bardzo ciekawy, ile z nich było podpisane moim nazwiskiem... I nie jest to ani trochę ekscytujące-zaśmiał się. Na pewno miał jakiś klientów z Lorne Bay, choć większość z nich pochodziła raczej z Cairns. Także jednego można było być pewnym, pomocy prawnej nie potrzebował, bo mógł ją sobie sam zaaplikować w razie potrzeby. Albo zgłosić się do swoich znajomych, bo sam był młody i piękny, więc nie mógł mieć jeszcze wiele lat doświadczenia. -Zdecydowanie tak. -zaśmiał się. Nawet nie skojarzył, że oficjalnie nie przedstawiali się sobie, a imię znał bo ostatnio siedział tu z Blanche i ta musiała mu o tym powiedzieć. Z córką właścicielki niemal się zaprzyjaźnił w ostatnim czasie i rzadko kiedy rozmawiali na poważne, filozoficzne tematy. Musieli też poruszyć temat jednej z kelnerek, ale na pewno jej nie obgadywali, absolutnie. Pewnie prawnik usłyszał wiele dobrego na jej temat, na przykład, że mógłby ją wyrwać i zaprosić na randkę, zamiast próbując wciąż wyrwać Fitzgerald.
-No wiem, że jesteście barem, ale macie w karcie więcej pozycji niż frytki, aż ...-sięgnął z powrotem do karty, aby przekonać się, co tam jeszcze się znajdowało.-Trzy pozycje. No wiesz, jest w czym wybierać, może coś polecasz, nie wiem. Albo po prostu, czegoś nie macie już?-doskonale zdawał sobie sprawę, że to nie restauracja. Choć szczerze mówiąc, gdyby w takiej jadłodajni też można było jeść przy barze, rozmawiając z obsługą, to wcale nie byłby głupi pomysł. Ciekawe, dlaczego nikt jeszcze na to nie wpadł. To nie mogło być głupie. Choć na to wpadli pewnie pierwsi Japończycy, w końcu mieli coś takiego jak Hibachi.
-Właściwe pytanie? Nie wiem o czym mówisz-zaśmiał się, częstując kobietę swoim uśmiechem numer pięć. Faktycznie, rżnął nieco głupa, bo uświadomił sobie, że pytanie, które chciał zadać, było dość durne i raczej nie dla przypadkowej barmanki. Nie, żeby coś było z nią nie tak, ale no. Skąd miała wiedzieć, co pani Rhodes chciałaby dostać na swoje urodziny od swojego jedynego synka.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Callie jednakowo lubiła klientów, którym było źle i klientów, którzy chcieli coś świętować lub dobrze się bawić. Trzeba jednak przyznać, że ostatnio ta pierwsza grupa dominowała znacząco, więc szansa na zabawną wymianę zdań była dla niej odświeżająca i zdecydowanie chciała skorzystać. Poza tym, nie oszukujmy się - Callie sama była smutasem jakoś od miesiąca, więc okazja do uśmiechu jak znalazł. A poza tym, przystojniak z Wrena. Callie totalnie nie chciała się teraz z nikim spotykać, ale przecież ma oczy. Przyjemnie jest popatrzeć i pożartować, nawet jeśli wiadomo było, że tylko na tym się skończy.
- Jesteś prawnikiem? - dopytała. Mógł być przecież sędzią, albo notariuszem, albo… Opcji było kilka. - To świetnie się składa. Mam pytanie.
Uśmiechnęła się szeroko. Jasne było, że coś kombinuje. Taka okazja mogła się nie powtórzyć, więc musiała wykorzystać Wrena do swoich spraw. Jak on taki mądry, to niech się na coś przyda. Callie wyciągnęła mały taboret spod baru i korzystając z tego, że nie było ruchu, usiadła przed Wrenem. - Sekcja 22 ustawy Marketing of Potatoes Act 1946 zabrania komukolwiek sprzedawania, dostarczania, kupowania lub przyjmowania dostaw 50 kilogramów ziemniaków, lub więcej. Chyba, że jest się członkiem Potato Corporation lub jej autoryzowanym przedstawicielem. - Choć słowa wypowiadane przez Callie brzmiały absurdalnie, jej mina była poważna. -Ale we wrześniu 2016 r. w parlamencie Australii Zachodniej uchwalono nową ustawę o obrocie ziemniakami, aby znieść PC i uporządkować przepisy przejściowe dotyczące jej likwidacji.
No co? Chciał Wren rozmawiać o jedzeniu, o frytkach nawet, to proszę. Callie jest jak magik, zawsze wyciągnie coś niespodziewanego z rękawa. Ale, prawdę mówiąc, miała ułatwione zadanie. Klienci przynosili jej pod bar różne ciekawostki, więc najpierw chłonęła je jak gąbka, a później rozdawała dalej, w rozmowach takich jak ta. Roześmiała się zapewne widząc jego minę. Co, nie on jeden mógł rżnąć głupa :lol: trafił swój na swego. - Pytanie brzmi: ile musieliby ci zapłacić, żebyś chciał czterdzieści godzin w tygodniu pisać formalne treści legislacyjne o kontroli uprawy, sprzedaży i dystrybucji ZIEMNIAKA?
Tego się na pewno nie spodziewał. Dokończywszy swoje wagi światowej pytanie, szczypiące delikatnie w memy, o zarabiających góry pieniędzy prawnikach - idiotach, wstała ze stołka, schowała go ponownie pod bar i zniknęła na krótką chwilę za drzwiami na kuchnię. Powiedziała kucharzowi, żeby zrobił Wrenowi super świeże fish and chips, i żeby się postarał bardziej niż zwykle, bo tu jej reputacja stoi pod znakiem zapytania. Przecież nie wyniesie wymagającemu klientowi, uważnie studiującemu menu, gumowej ryby i miękkich frytek. Nie ma szans. Wróciła przed bar i rękami zaczęła uporządkowywać narzędzia pracy. - Jedzenie będzie za kwadrans.
I co z tego, że ostatecznie nie dała Wrenowi wybrać? Uprzedziła go, że wysokiej jakości usługi restauracyjne to po drugiej stronie ulicy. Tymczasem zdecydowała, że klasyczna australijska ryba będzie najlepiej komponowała się z piwem, o które poprosił. Poza tym, ze wszystkich dań które mogli zaproponować w Moonlight, to było najświeższe i najsmaczniejsze. Musiał jej Wren zaufać. W końcu sam stwierdził, że Callie pracuje tu już długo, to na pewno się zna.

Wren Rhodes
sex on the beach
-
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdyby Wren miałby być barmanem (a to nie byłby dobry pomysł, ani dla niego samego, ani dla właściciela biznesu, ani dla klientów), to zdecydowanie lepiej by się bawił z klientami, którzy są w dobrych nastrojach i coś świętują. Choć potrafił poklepać po ramieniu czy rzucić całkiem mądrym, wspierającym słowem. Jednak obcowanie ze smutnymi ludźmi wymagało nieco więcej energii od drugiej osoby, więcej zrozumienia, klasy i powściągliwości. Chyba się do tego nadawał, jednak chyba każdy lepiej się bawi dobrze się bawiąc, prawda? Jednak jeśli ktoś potrafił stanąć na wysokości zadania i pokrzepić cierpiącą osobę, to znaczy, że był dobrym człowiekiem. I Callie również musiała takim być.
-Owszem, prawnikiem-potwierdził, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, w jakie bagno się tym wyznaniem wpakował. Z reguły takie wyzwanie mogło spotkać się tylko z kpiącymi komentarzami, że jest papugą, czy że bogaci się na krzywdzie innych, dlatego totalnie był nieprzygotowany na to, co faktycznie go spotkało w tym momencie.
Słowa wypowiadane przez kobietę były absurdalne, a Rhodesowi już się robiło gorąco. Prawo handlowe, bo chyba o takim była mowa, totalnie nie było jego konikiem, w końcu na co dzień zajmował się raczej rodzinnymi sprawami i problemami. Jednak był jakiś cień szansy, że będzie znał odpowiedź, lub skojarzy, do kogo mógłby Callie przekierować. Bo tak jakby spojrzeć na to z większym dystansem, to dopiero co rozmawiali o frytkach, więc temat ziemniaków był trochę odpowiedni dla kogoś, kto pracował w towarzystwie frytury i kartofli.
-Po pierwsze, wow. Jesteś niesamowita, że znasz tak dobrze i na pamięć sekcję 22... Chyba że numer zmyśliłaś-powiedział, bo ostateczne pytanie, jakie zostało mu zadane, totalnie spowodowało, że odczytał jej zamiary, robienia z jego debila. Okej, okej, prosił się o to, swoim przekonaniem jakim to nie jest fifa rafa.
Gdy barmanka wróciła z zaplecza, miał przygotowaną odpowiedź, oczywiście nawiązującą to stylu rozmowy. -Kierowca autobusu miał pierwiastek z 58 lat i a więcej niż jedno zwierzę, to lama.-powiedział z pełnym przekonaniem.
-Dzięki. A mogę zapytać, co tam dla mnie zamówiłaś? Wiesz, żeby nie było, że jestem na coś uczulony-zauważył. No co, był XXI wiek, ludzie mieli różne restrykcje żywieniowe i chcąc nie chcąc, nie mogli jeść wszystkiego! Jego na całe szczęście to nie dotyczyło, ale był ciekawy co zostanie mu podetknięte pod nos za jakieś piętnaście minut. Na całe szczęście dla Callie, absolutnie nie będzie narzekał ani na rybę, ani na frytki, więc kobieta trafiła akurat w dziesiątkę. A on mógł potwierdzić, że Blanche miała zdecydowaną rację, mówiąc same pozytywne słowa o Carter. No, inna sprawa, że komu jak komu, ale panience Fitzgerald to on wierzył. Dla własnego dobra, trochę się bał jej sprzeciwić.


callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Oczywiście, że Callie jest niesamowita. Już ustalili, że jest sławna w całym Lorne, a to przecież nie bez powodu. Wciąż jeszcze niewielu właścicieli biznesów w mieście nauczyło się tej jednej prostej zasady: dobry, stały pracownik będzie przyciągał klientów i ich portfele. Callie realizowała to zadanie eskpercko. Nieraz już usłyszała „aaaa, w sumie miałem zostać w domu, ale…” i podobne. Dobra obsługa klienta zawsze w dłuższej perspektywie zwracała się lokalowi. Callie powinna dostać podwyżkę za te manewry które tu wyprawia od rana do nocy z setkami klientów. - Sprawdź mnie - rzuciła prowokująco. Oj, numer się zgadzał. Rozbawił ją swoją odpowiedzią, więc tylko się roześmiała. Tak, dokładnie tak wspominała lata szkolne. Nic dziwnego, że ledwo skończyła liceum i wcale nie chciała iść na studia. Kto by chciał zajmować się problemami z dupy, które nijak nie odzwierciedlają wyzwań prawdziwego życia? Oczywiście, gdyby chciała być specjalistką w jakiejś dziedzinie - szkoła byłaby potrzebna. A tak? Szkołę życia miała tu w barze każdego wieczoru. Choć najwięcej o ludziach nauczyła się w latach wcześniejszych, jeszcze w Brisbane. Wtedy miała bardzo długą fazę buntu i chciała zwrócić na siebie uwagę ojca. Teraz… Teraz jest już stara :lol: uspokoiła się, grzecznie chodzi do pracy, odstawiła narkotyki… No, może czasem zapali skręta, ale to sporadycznie.
- Nie jesteś na nic uczulony - odpowiedziała pewnie. Stówę by na to postawiła, bez zawahania. - Powiedzieć ci skąd wiem? - zaproponowała z uśmiechem, po czym odeszła od niego na chwilę zobaczywszy parę po drugiej stronie baru. Kilka minut jej nie było, jeden z panów zamówił piwo, drugi natomiast old fashioned, zatem chwilę jej zeszła realizacja zamówienia.
Wróciła do Wrena zakładając, że będzie ciekawy jej teorii, toteż przeszła prosto do kolejnego zabawnego monologu. - Jesteś prawnikiem. Skąd wiem, że jesteś prawdziwym prawnikiem? Mógłbyś ściemniać, żeby mnie poderwać. Nie byłby to pierwszy raz - zaczęła, błądząc skupionym spojrzeniem po jego twarzy. Stała teraz tuż przed nim, ale dzielił ich bar, więc Callie była w swoim żywiole. Gdyby byli gdziekolwiek indziej, pewnie inaczej by to wyglądało. - Powiedziałeś, że jesteś prawnikiem w ciągu pierwszych trzech minut naszej rozmowy. To przypadłość każdego prawnika. Wy to nabywacie na studiach. Musicie zawsze, wszędzie, wszystkim powiedzieć. Niby przypadkiem, niby nienachalnie… Zobacz, ja wcale nie pytałam. Rozmowa też tego nie wymagała. Ale musiałeś to powiedzieć. Więc… - uśmiechnęła się szerzej - … Jesteś prawdziwym prawnikiem. Co za tym idzie…
Czy Wren był tego świadom czy nie, ich rozmowa mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Wcale nie musiał jej mówić czym się zajmuje, jednak zdecydował, aby to zrobić zaraz na samym początku. A to domena prawdziwych prawników i studentów prawa. Oni byli kwintesencją kultury „ale to ty dzwonisz”. Callie jeszcze nie spotkała ani prawnika, ani studenta prawa, który umiałby milczeć na temat swojego zawodu. To jest właśnie ta szkoła życia w której Callie jest prymuską.
- Jako prawdziwy prawnik przestudiowałeś uważnie całą kartę. Zacząłeś mnie pytać co polecam, podkreślając przy tym, że mamy w karcie aż trzy pozycje. To znaczy, że każda z nich jest dla ciebie bezpieczna tylko nie wiesz, która będzie bardziej smaczna. Dania w karcie są opisane oznaczeniami najczęstszych alergenów... Musiałbyś więc zwrócić na nie uwagę i dopytać, czy w kuchni znajdują się orzechy, albo skorupiaki... A gdyby twoja alergia była bardziej specyficzna, ponieważ jesteś prawdziwym prawnikiem, rozmowę o jedzeniu zacząłbyś od tego jakie masz wymagania w tym zakresie... Bo nie ma na świecie prawnika, który przeoczyłby szansę na zadbanie o własny interes. Zwłaszcza taki, który może skończyć się wstrząsem anafilaktycznym.
Tak mu spokojnie tłumaczyła swój genialny proces myślowy. Dobrze się przy tym bawiła. Wren okazał się śmieszkiem nadającym na podobnych falach, a to dla Callie oznaczało udany wieczór. - Podsumowując: nie masz alergii pokarmowych i będziesz jadł fish and chips. Jeszcze jedno piwko?
Całe przedstawienie skwitowała najbardziej uroczym i niewinnym uśmiechem na jaki było ją stać. SZACH MAT PANIE PAPUGO.

Wren Rhodes
sex on the beach
-
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zdecydowanie sława Callie ją wyprzedzała i nie tylko stali klienci Moonlight bar znali ją, lub tylko słyszeli o takiej kobiecie, która potrafiła zagadać nawet najmniejszego mruka, a nawet jeśli ktoś stał na barze obok niej, to mógł jej co najwyżej jej szklanki podawać, bo każdy wolał uwagę ze strony Carter, a nie jakiegoś przypadkowego barmana. Stąd więc chyba nic dziwnego, że po poleceniu ze strony Blanche, Wren również chciał się sam przekonać, czy te słowa są w ogóle prawdziwe. Na razie musiał przyznać, że głos ludu się nie mylił.
-Jesteś nad wyraz pewna siebie. Co pewnie wynika z tego, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że jest wielkie prawdopodobieństwo, że machnę na to ręką i stwierdzę, że Ci ufam. Przez co tak naprawdę nie wyda się, że ten numerek zmyśliłaś. -zaczął mówić, oparty na łokciach. On też mógł przeprowadzać psychoanalizę, w końcu wielu ludzi poznał na swojej drodze i wiele widział.-Albo jest to Twoja stała gadka, nauczyłaś się tego na pamięć i każdego, kto się daje, zaczepiasz właśnie tym tekstem.-zauważył. Co wynikało z tego, co właśnie powiedział? Właściwie, to... nic. Niezależnie od tego, która odpowiedź była prawdziwa, to Rhodes i tak nie sięgnie do kieszeni po telefon, aby sprawdzić, pod jakim numerem znajduje się paragraf dotyczący klubu wesołego ziemniaka, czy jak to tam się nazywało. Ściema Callie nie zostanie ani zanegowana, ani potwierdzona.
-No jestem bardzo ciekawy, skąd takie przekonanie-powiedział. Owszem, nie miał żadnych alergii pokarmowych, ale ciekawiło go, czy ma to tak wypisane na czole, jak barmanka próbowała go przekonać!
-Jestem prawnikiem, nie ściemniam-zaśmiał się. Mógł ściemniać, bo przecież trudno byłoby go na tym tak naprawdę przyłapać, bo potrafiłby powiedzieć coś po prawniczemu i przy pomocy z tiktoka, każdy mógł śmiało mówić, że zna legalese, nawet jeśli nie miał nic wspólnego z prawem.
-Nie pytałaś, lecz poruszyłaś temat-zaprotestował! Nie powiedział "ej lala, wiesz, że jestem prawnikiem?" Ona poruszyła temat wyroków, czy innych prawniczych pierdololo, więc stwierdził tylko, że może już go znać, bo kto wie, czy jakieś papiery i wyjaśnienia nie były przez niego pisane lub podpisywane! Choć nie będzie się zarzekał, że nigdy by jej nie powiedział czym się zajmuje. Nie miał powodu, aby tego ukrywać.
Czy na pewno Callie nie spotkała takiej osoby? A co jeśli nawet o tym nie wie, bo ta osoba faktycznie jej nie powiedziała, czym się zajmuje? Wtedy nie miałaby pojęcia! Swoją drogą, jeśli stwierdzenie, że tylko prawdziwy prawnicy mówią o swoim zawodzie, to nad wyraz łatwo byłoby udawać, że jest się prawdziwym prawnikiem, czyli osoba mówiąca, że studiowała prawo, wcale by tą osobą nie było, więc... Tak czy siak, argument barmanki był invalidą. I Wren byłby w stanie się o to kłócić, bo nie lubił, kiedy wychodziło na to, że nie ma racji. Jednak to nie musiało być w żaden sposób powiązane z jego zawodem. Chyba większość ludzi woli mieć rację w jakimś sporze. Nikt nie lubi przegrywać.
-A może po prostu powiedziałbym coś w stylu "no super, jedyną rzecz, którą stary wyga poleca, zabiłaby mnie, jestem zmuszony zamówić coś, czego nie polecasz, albo pić na pusty żołądek"?-nie da się ukryć, że Callie przeczytała z niego jak z otwartej książki, lecz to nie znaczy, że nie mógł się z nią podroczyć, czy spróbować utrzeć jej nosa. I nie, wcale nie uważał jej za przemądrzałą, bo cała ta konwersacja z nią sprawiała mu przyjemność.
-Nie powiem, nie wszystko co powiedziałaś było totalnie bez sensu. I tak, będę jadł fish and chips, choć rybę znacznie bardziej wolę w postaci sushi-zaśmiał się. Aż cisnęło mu się na usta, żeby powiedzieć, że marnuje się w tej pracy, jednak wiedział, że zdecydowanie była odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. A bycie barmanem wcale nie było niczym gorszym. Tutaj też się sprawdzała bardzo dobrze.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Co najmniej zabawne było dla Callie podsumowanie Wrena. Przede wszystkim jako dziewczę nie była w ogóle pewna siebie. Nie uważała siebie ani za szczególnie fajną, ani ciekawą, ani atrakcyjną, ani mądrą. Wiodła proste życie, pełne prostej pracy w gastro jakby nie patrzeć. Jeśli zdawała się pewna siebie to tylko dlatego, że bar był jej królestwem, klienci gośćmi w jej zamku i znała tu każdy zakamarek, miała więc dokładnie tyle kontroli ile chciała mieć. I w tym układzie czuła się najpewniej. -Urocze. Boisz się kobiet, które wiedzą o czym mówią? - rzuciła lekko, ponieważ już zauważyła, że może mu trochę podokuczać i nie będzie na to reagował skargą do szefostwa ani awanturą. Nie musiał wyciągać licencji żeby jej udowadniać, że jest prawnikiem. Była tego pewna na tysiąc procent. Faceci, którzy zmyślają, bo im się wydaje że dostaną za to dodatkowe punkty mówią o tym inaczej, mówią o tym później i przede wszystkim w większości nie radzili sobie z Callie. Wren okazał się godnym przeciwnikiem do wspólnego robienia sobie jaj i miłego spędzania wieczoru, Callie nie miała wątpliwości, że X lat w szkole prawa przygotowało go dobrze do słownych przepychanek. Również tych na żarty.
-Hmm. Prawnik. Przystojny. Odważny na tyle, żeby jeść surową rybę - ton jej głosu był niby poważny, ale ewidentnie dalej robiła sobie z niego delikatne żarty. Ona sama w życiu sushi nie jadła, glon z surową rybą do niej nie przemawiał i nigdy się nie odważyła. Poniekąd zatem w jej komentarzu znajdował się komplement! Zerknęła na jego dłonie… -Brak obrączki… Zastanawia mnie, czemu w taki piękny wieczór siedzisz tu i pijesz najnudniejsze piwo świata, rozmawiając ze mną?
To faktycznie było dla niej zagadkowe. Spojrzała na niego skupiona, przyglądała się uważnie jego twarzy, jakby chciała w niej znaleźć odpowiedź. Wydawało jej się, że mógł mieć wiele ciekawszych planów niż siedzenie przed barem, ale może zaraz wyprowadzi ją z błędu. A jeśli chodzi o to piwo… skoro jadł surową rybę to…
-Faceci zawsze zamawiają to samo. Piwo. Wódkę. Whisky. Czasem z colą. Kobiety zamawiają drinki. Im więcej smaków i kolorów tym lepiej. Masz pomysł dlaczego?
Powiedziawszy te słowa schyliła się pod bar i wyciągnęła dwie różne szklanki, które postawiła przed nim na blacie. Jedna była wysoka, cienka, z szerszym dnem i na długiej nóżce. Druga była niska, o podstawie kwadratu, z grubego szkła. -Moim zdaniem wcale nie chodzi o smak, a jedynie o szkło. Mężczyźni boją się zamówić te pozycje z karty, przy których jest ryzyko, że dostaną je w „babskiej szklance”. Ostatnio zaczęłam proponować mężczyznom „damskie drinki” w „męskich szklankach” i moje napiwki skoczyły o 30% w jeden weekend… - opowiadała mu o swojej teorii, patrząc raz na niego, raz na te przeklęte szklanki. -Nazywam je testem kruchej męskości. Zainspirowała mnie dziura którą pewien klient wybił pięścią w męskiej toalecie. Pokaz prawdziwej wrażliwości… W każdym razie: - uśmiechnęła się do niego szeroko. Pochyliła się, aby ich twarze spotkały sie na tej samej wysokości. Zachowując bezpieczny dystans oczywiście, nikt nie lubi jak ci sie ktoś obcy pakuje w przestrzeń przed twarzą. Nie nie, wszystko ze smakiem, ale z iskierkami diabełka w oczach i czarującym uśmiechem. -Wyglądasz na twardziela. Co powiesz na babskiego drinka w babskiej szklance?

Wren Rhodes
sex on the beach
-
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Callie zdecydowanie nie powinna była sobie umniejszać. Była fajną dziewczyną, z ciętym językiem, a żeby być naprawdę dobrą w ironie i dogryzki, to trzeba mieć olej w głowie, aby wiedzieć co powiedzieć i w którym momencie. Dodatkowo, jej odpowiedzi, zwłaszcza ta o ziemniakowym prawie, były no... Na poziomie. A że pracowała w gastro, to przecież nie była żadna ujma! Może jakby pracowała na zmywaku, to można byłoby powiedzieć, że mało ambitna praca. Jednak nie każdy nadaje się do gastro, do pracy z ludźmi, a Wren naprawdę wiele dobrego słyszał o Callie.
-Dlaczego miałbym się bać? Że za dobrze będzie mi się z nią rozmawiał, czy że oczekuje czegoś więcej ode mnie niż tylko gruby... portfel?-zapytał. Nie, on się nikogo nie bał, wolał codzienne utarczki słowne nawet na poważne tematy, niż mieć u boku dziewuchę, która będzie potrafiła tylko się wypowiedzieć na temat czym się różni błyszczyk od pomadki. Jakby faktycznie istniała jakaś różnica! I jedno i drugie do ust.
-Jestem odważny, to prawda. Raz nawet biłem się z kangurem-wypiął pierś. Na całe szczęście nie był w garniaku, a zwykłej polówce, więc nie wyglądało to aż tak karykaturalnie. W temacie starć ze zwierzętami dzikiej Australii nie kłamał, jednak nie powiedział jednego: w ryj zarobił. Jednak tylko raz i zwierzak sobie postanowił odkicać, co może mentalnym zwycięstwem nie było, ale jednak w takich kategoriach można było to uznawać.
-Nie wiem na ile mogę być z tobą szczery. Lepiej tutaj pić niż samemu w mieszkaniu-stwierdził. No nie powie, że córka właścicieli, Blanche namawiała go, aby poznał się z barmanką, bo jest fajną osobą i podobno jest samotna. Blanche miała coś takiego, że próbowała swojego nowego funfla z kimś wyswatać, skoro sama nie była nim zainteresowana.
-Bo są lżejsze i alkoholowo i na żołądek. Jak się chce przy kimś dobrze wypaść, to nie można wykręcać mordy po każdym łyczku-wyjaśnił. To był argument, dlaczego panie wybierały drinki. Trafiony zapewne, plus kobiety były wzrokowcami, więc takie appletini wydawało się ciekawsze od nudnego brązowego płynu w przeźroczystej szklance z grubym dnem. A dlaczego panowie takich nie wybierali... No dokładnie z tego samego powodu - żeby pokazać, że są silni, nie przejmują się jakimiś głupimi ozdobami i że mają wysublimowany smak. Nie da się ukryć, piwo, tequilla... To były ulubione wybory Wrena. W grę wchodziło jeszcze long island ice tea, ale to nie było kolorowym drinkiem.
-Myślę, że trochę masz rację. Takie kruche szkło jak nóżka od kieliszka od martini może łatwo pęknąć w takiej silnej męskiej łapie-nie do końca o to chodziło Callie, ale to też był ciekawy argument. On sam też ułożył przedramiona na ladzie, wpatrując się w barmankę. Był ciekawy, co ta dziewczyna wymyśliła.
-No nie wiem.... Pod jednym warunkiem-powiedział w końcu, jakby faktycznie się wahał. Najpierw przyszła mu na myśl kontrpropozycja - żeby w damskim szkle podała mu męskiego drina, ale ktoś taki jak on, śmieszek z dystansem do siebie stwierdził, że to zdecydowanie jest za słabe. -Włożysz do niego parasolkę i takie to... -pstryknął palcami, nie bardzo wiedząc, jak takie mieszadełko może się profesjonalnie nazywać. -Nieważne. Im więcej, tym lepiej. Tylko proszę, żeby to był faktycznie drink, a nie jakieś zlewki, byle tylko mi dopiec, żebym tego nie przełknął-zaśmiał się. Krucha męskość? Nigdy, Wrenowi to nie groziło. Nie w wolnym czasie, kiedy mógł zachowywać się jak tylko miał ochotę. Gdyby był ze współpracownikami z kancelarii, to raczej by się na to nie zgodził, w pracy musiał być odpowiedzialnym sztywniakiem.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
W sumie, to Callie była ekspertką od strachu, więc potrafiła sobie doskonale wyobrazić czego Wren mógłby się bać. Gdyby był nią - bałby się, że kogoś za bardzo polubi, i że będzie to jednostronne; że ktoś pozna go za dobrze i szybko ucieknie pod wpływem nowej wiedzy; albo właśnie, że ktoś będzie chciał czegoś więcej. Wszystkie te opcje były przerażające do tego stopnia, że Callie obiecała sobie nigdy nie przekraczać baru. Może z wierzchu ta zasada nie miała sensu, ale w głębi chodziło o to, żeby przypadkiem nigdy nie mieć głupiego pomysłu nawiązania relacji z klientem baru. To mogło się skończyć tylko źle - przynajmniej tak uważała dotychczas, a teraz tak dobrze się bawiła z nowopoznanym prawnikiem, że skłonna była tę zasadę nagiąć i powiedzieć coś o sobie, zamiast jedynie posłuchać o nim. Wielki zaszczyt spotkał Wrena, choć on wiedzieć o tym raczej nie mógł. - Z kangurem? - roześmiała się, wyobrażając sobie jak ta sytuacja mogła wyglądać. Zdecydowanie będzie potrzebowała dłuższej opowieści na ten temat, ze wszystkimi szczegółami, ale pewnie wróci do tego tematu później. Przyjęła jego odpowiedź kiwnięciem głowy w zamyśleniu, bo słyszała ją już z tysiąc razy tylko w tym tygodniu. Callie piła sama w domu niejeden raz i była w stanie zrozumieć, czemu dla kogoś, kto nie jest zawodowym barmanem, opcja wyjścia do ludzi była odrobinkę mniej gorzka. Rozejrzała się oczywiście dookoła baru, czy nie była gdzieś potrzebna do dolania komuś piwa, ale na szczęście wielkiego ruchu nie było, jej kolega barman radził sobie z zamówieniami i mogła podarować Wrenowi trochę uwagi 1:1 w wersji premium, z czego, mówiąc szczerze, sama korzystała. Jej życie ostatnio było pasmem płaczu i niepowodzeń, nie pamiętała ostatniego wieczoru, kiedy tak naturalnie się śmiała i nie miała z tyłu głowy setki zmartwień.
- Jak śmiesz podejrzewać mnie o coś takiego! - udała oburzoną - Nigdy nie podałabym klientowi czegoś niepijalnego. Nawet temu jednemu, który zawsze mówi "mogłabyś się więcej uśmiechać skarbie, uśmiech nie boli, cukiereczku" i mam ochotę w tej sekundzie złożyć wypowiedzenie .
Przewróciła oczami, gdy przez jej myśli przewinęły się wspomnienia trudnych interakcji z klientami, klientów irytujących, wkurwiających czy bazowo zwyczajnie bezczelnych. Wcale to nie była łatwa praca, jak żadna z ludźmi, Wren na pewno coś o tym wie ze swojej branży. Usłyszała, że woła ją kucharz, zniknęła więc na chwilę żeby wrócić do Wrena z tacą, na której znajdował się jego talerz z jeszcze gorącymi frytkami, chrupiącą rybką, sałatką i zestawem kilku sosów. Przełożyła talerz na blat przed mężczyzną, tacę odłożyła i zaczęła się zastanawiać, co by tu temu odważnemu, dzielnemu, silnemu samcowi zaproponować, żeby był zadowolony. Nie miała niestety ani parasolek, ani mieszadełek, ale były inne sposoby, by sprawić że jego napój będzie się prezentował kobieco. Kobieco, ale nie kiczowato. Nie w jej barze! - Smacznego. Co powiesz na gin? - niby pytała, ale nie czekała na odpowiedź. Już postanowione. Po latach "zaskocz mnie" i "zrób mi coś dobrego" była ekspertką dopasowywania propozycji nowych smaków klientom chętnym na eksperymenty, wiedziała też, jakie opcje są bezpieczne, a jakie bardziej wyszukane i trudniejsze w odbiorze. Dla Wrena jednak celowała w coś wizualnie interesującego, o tym przecież właśnie rozmawiali. Postawiła przed nim butelkę która miała być gwiazdą dzisiejszego przedstawienia. - Empress 1908 urzeka zmysły czarującym i złożonym profilem. Wyczuwalny bukiet jałowca, cytrusów i nut kwiatowych, zrównoważony odrobiną przypraw. Nuta wczesnej róży, zielonej herbaty i wytrawny cynamon. Dojrzały grejpfrut i promieniujące ciepło pozostające po łyku, którego kulminacją jest długi, satysfakcjonujący, nieco ziemisty posmak. - z pasją o alkoholu mogła mówić godzinami, tylko, że tu w barze tak za bardzo nikt jej nie chciał słuchać. Szkoda. Oczy jej się świeciły z radości, gdy mogła opowiedzieć Wrenowi o tej ciekawej butelce, i można nawet było powiedzieć, że widocznie promieniała przy okazji tego tematu. Ale dość gadania, wzięła się za robotę, w taki sposób, aby Wren mógł obserwować kolejne etapy powstawania swojego drinka. Przedstawiony mu ciemnogranatowy gin sparowała z likierem z owoców czarnego bzu, oferującym początkową słodycz, nutę kwasowości zielonego jabłka i odświeżający finał. Do tego niesłodzony sok wyciskany z ananasa na miejscu, w lokalu, syrop z herbaty czarnej z rumiankiem, oraz woda gazowana. Do pewnego momentu zawartość kieliszka była pastelowo żółta i wyglądała co najmniej nudno. Aż Callie sięgnęła po gin i w ostatnim kroku uzupełniła nim kieliszek do pełnej pojemności. Wówczas granatowy gin odkrył piękną, magiczną warstwowość tego drinka: dno pozostało żółte, przechodzące w brzoskwinię, kolejno w intensywny róż, ciemny fiolet i kończąc na granacie z samej góry. Tańczące ze sobą kolory wyglądały pięknie, całość za sprawą znajdującego się w ginie naparu z klitorii ternateńskiej, która w pH alkalicznym pozostaje granatowa, a w kontakcie z odczynami kwasowymi przechodzi przez różne odcienie aż do intensywnej magenty. Niby to tylko lanie alko, a z drugiej strony, Callie za barem była jak mały chemik w okularkach i z probówkami, bo skomponowanie czegoś takiego - robiącego wrażenie przed klientem, wizualnie ciekawego i jeszcze do tego przepysznego, wcale nie było łatwe. I jak już Wren zauważył, nie wystarczyło wlać kilka przypadkowych płynów do szklanki, bo byłoby to nie do przełknięcia. Teraz jego fikuśna babska szklanka, z kolorowym, warstwowym babskim drinkiem była gotowa, przyzdobiona z wierzchu gałązką lawendy i złotą słomką. Wyraźnie dumna z siebie i pewna sukcesu tej propozycji usiadła na małym taborecie przed Wrenem, oczekując na werdykt. No, wiedziała, że mógł być tylko jeden, niemniej zawsze miło było usłyszeć, że nadaje się do czegoś więcej, niż lanie piwa. - Jak wrażenia?

Wren Rhodes
sex on the beach
-
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie da się ukryć, że tekst "nie wyjdę poza bar" brzmiało trochę "Ale obiecaj, że się we mnie nie zakochasz", które Jamie Sullivan powiedziała do Landona Cartera na początku filmu A walk to remember. Na pewno miało to sens, jakiś głęboki, spowodowany właśnie strachem, czy inną tajemną wiedzą... I jest to stwierdzenie wyjątkowo pasujące, skoro Callie wiedziała coś o diagnozie medycznej... Gdyby role były odwrócone to nawet nazwisko by się zgadzało! Wren nie był gościem ze stali, też się pewnych rzeczy obawiał, jednak chyba nie aż tak, jak robiła to barmanka. Miał obawy, pewne rzeczy go gryzły ale takie tematy raczej odkładał na bok, zastępując to swoimi głupkowatym zachowaniem. Zdawał sobie sprawę, że czasami stara się za mocno i nieco pajacuje... Wtedy widać, że nie jest sobą. Jeśli Callie już w trakcie jednego spotkania czuła, że można mu zaufać, a on ani nie powtórzy niczego nikomu, ani nie będzie się nabijał, tylko postara się zrozumieć, to świadczy to o dwóch rzeczach. Po pierwsze, nie był jednak takim pajacem, za jakiego niektórzy go mieli, a po drugie, Callie miała nosa do ludzi, bo Wren uważał się za fajnego gościa, na którym można polegać.
-Z kangurem. Żywym, prawdziwym, wkurwionym kangurem-potwierdził. W momencie, kiedy był z Frankie na szlaku, to w życiu nie powiedziałby, że będzie się chwalił tym, że dostał w paszczę od zwierzaka. Wtedy sądził, że to raczej wstyd i nikomu o tym nie powie, że prawie znokautował go zwierzak! Jednak prawdziwi faceci nie wstydzą się porażek i różowych koszul, więc Rhodes traktował to jako anegdotkę. Nawet jeśli z Frankie więcej się już nie spotkał.
Wren był gotowy na to, aby czasem się podzielić z kimś Callie, w końcu pracowała i nie mogła liczyć tylko i wyłącznie napiwek z jego strony! Zwłaszcza, ze im dłużej gadają i milej się im wymienia zdania i doświadczenia życiowe, to tym dziwniej może być, gdy na koniec wieczora rzuci sporą kwotą na blat baru. Choć oczywiście, Callie zdecydowanie zasłużyła na napiwek, nie był skąpcem! -Ja? A broń boże, źle mnie zrozumiałaś cukiereczku-wyszczerzył się, zapewne po raz ostatni z pełną szczęką zębów. Zaraz ja pewnie straci... -Bardziej miałem na myśli to, że będziesz eksperymentować i może coś nie wyjść-powiedział. W końcu kolejne drinki trzeba było jakoś wymyślać, a ktoś musiał być królikiem doświadczalnym! Nie chodziło o tworzenie jak najgorszego drinka, aby komuś dopiec.
-Pachnie całkiem nieźle, dziękuje-powiedział, zabierając się do jedzenia. Oczywiście, że za frytki zabrał się palcami. Sztućce zostawił do ryby. Wcinał swoje danie wybrane przez Callie i przyglądał się, patrzył jej na ręce, gdy ta zabrała się za tworzenie drinka dla niego. -Może być gin. Czyli będzie na wytrawnie-powiedział, bo ten alkohol kojarzył mu się z ziołowymi nutami, lekkim tonikiem, nic co by zagłuszyło ten posmak alkoholu.
-Wow. -powiedział tylko, gdy kobieta zaczęła opowiadać o butelce alkoholu, którą ściągnęła z półki. Jeśli wiedziała tyle o każdym alkoholu.... to musiała mieć łeb jak sklep, a wiedzy było tyle, ile na kolokwium z prawa karnego. Czyli dużo suchego tekstu. Choć ona tak to przedstawiała, że nie dość, że wydawało się to być ciekawe, to jeszcze widać było pasję w tym co robi. Było to urocze, choć sam nie miał praktycznie żadnej wiedzy na ten temat, choć wielbicieli amareny nie był.
Te całe czary mary, zwłaszcza związane ze zmienianiem koloru spowodował, że Rhodes aż zapomniał jeść, tylko się patrzył. Nie dlatego, że pierwszy raz widział coś takiego, lecz po prostu robiło to wrażenie. Na pewno był wdzięczny za to, że ktoś chciał poświęcić mu tyle uwagi i czasu, aby zrobić coś wyjątkowo dla niego. Choć mógł się domyślić, że Callie chce trochę się z niego ponabijać i sprawdzić na ile można go namówić, aby jego męska duma nie ucierpiała na tym za bardzo.
-Wybacz, ale muszę to uwiecznić na zdjęciu-powiedział. Nie, nie zamierzał wrzucać tego na instagram, bo niespecjalnie używał tego tworu szatana. Jednak chciał mieć zdjęcie tego, co Callie mu stworzyła, bo choć nie miało parasolek (chlip chlip), to był małym dziełem sztuki. Pewnie do ryby i frytury to średnio pasowało, ale cóż. Od razu upił to, wcześniej wycierając dłonie o serwetkę, aby mu fikuśne szkło nie wypadło z ręki, hehe. -Noo, ciekawe, ciekawe-powiedział upijając łyczka. -Bardzo smaczne, ale nie wiem czy nie zaatakuje mojej męskiej dumy z opóźnieniem-puścił jej oczko, odkładając szklankę na bok i wracając do swojego dania.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Pewnie niejedna barmanka żyła według zasady never cross the bar - to zasada wypracowana w bólach, latami niepowodzeń i rozczarowań. Nie chodzi nawet o napiwki, a o nadzieję, którą może barmance bardzo łatwo zrobić klient: który na jeden wieczór jest kimkolwiek zechce, bez ograniczeń, a po wyjściu wraca do roli nudnego męża, z dwójką dzieci, który wcale nie jest singlem, prawnikiem czy innym biznesmenem. W barze łatwo było skłamać, czy pokazać się z najlepszej strony... Bajerować, czarować, urabiać. A gdy barmanka w końcu się poddaje, może nawet poda numer, może się umówi... Kłamstwo zaczyna się sypać, prawda wychodzi na wierzch, facet poruchał, to znika i tak się kończy wielka barowa fascynacja. Dlatego... Nie warto przekraczać baru. Zazwyczaj. Najczęściej. Z wyjątkiem dzisiaj. Ale pewnie głównie dlatego, że Callie była zainteresowana co najwyżej nabyciem nowego ziomka, a nie nowego faceta. Boże, to byłby dopiero koszmar. Jakby nie miała wystarczająco problemów tak jak jest. - Nie wiem czy bardziej jesteś odważny, czy głupi - udała, że się zastanawia - cukiereczku. - posłała mężczyźnie złośliwy, ale szeroki uśmieszek. - Grasz w niebezpieczną grę. Nigdy nie wkurzaj pracownika gastro, bo poda ci smarki z wyplucinami.
Oczywiście, Callie nigdy w życiu czegoś takiego nie zrobiła i nie zrobi, ale wiadomo, jak to w wielu lokalach wygląda! Niestety. Mogła go tylko przestrzec, żartobliwie, żeby nie dogadywał kelnerkom jeśli ma opory przed jedzeniem i piciem wydzielin obcego człowieka. No, ale dobrze, ryba smakowała, drink smakował... - Mówiłeś coś o nieudanych eksperymentach, tak? - dogryzła Wrenowi, ale zaraz się roześmiała. Dobrze, niech robi zdjęcie, NIECH WSZYSCY WIEDZO, że Callie to coś więcej niż lanie piwska! Wstała, żeby coś ogarnąć i wtedy... Wtedy przed bar wbiegł nieatrakcyjny, krępy mężczyzna, w pedofilskim beżowym płaszczu i bez butów. W oczach obłęd, w czaszce echo, płaszcz rozchylił i pracownikom oraz klientom ukazał się nagi, w całej swej okazałości, stworzony na boskie podobieństwo. Część klientów odwróciła się z niesmakiem, część patrzyła błagalnie za ochroniarzem, który akurat teraz był na przerwie z papieroskiem, na co dokładnie nagi gość czekał od paru godzin... Kolega barman westchnął tylko i wyszedł, by ochroniarza poszukać, a Callie bezpardonowo stanęła przed śmierdzącym grubaskiem, który właśnie teraz - bazując na ruchach powyżej pępka - uskuteczniał helikopter. - Rozmawialiśmy o tym, Robert - zwróciła się do niego stanowczo. - Powiedziałam ci już siedemnaście razy, że nie będę patrzeć na twojego smutnego korniszonka. Możesz tu przychodzić, ale bez takich akcji - zdawało się, jakby mówiła do dziecka, tłumacząc spokojnie i bez śladu zdenerwowania - tak, to już obojętność, skutek przeżycia tysiąca takich samych wieczorów. - Chowaj parówkę i spadaj, albo zadzwonię po twoją żonę - pogroziła, i teatralnie odwóciła się w stronę kolegi, który zniknął na zapleczu. - Wybierz mi numer do Shirley! - teatralnie zawołała, w tym momencie zbok się speszył i przestraszył, zasłonił klejnoty i wybiegł z lokalu. Dzień jak codzień. A raczej, wieczór jak wieczór. Na każdego takiego gagatka - a byli stałymi bywalcami baru - Callie miała swoje metody. Sto razy lepsze niż wołanie ochroniarza, jej zdaniem. Po tym krótkim zdarzeniu skierowała kroki w stronę Wrena, któremu pewnie odechciało się posiłku, jeśli zobaczył to i owo :lol: Pewnie był zdziwiony tym, że fujarka niegrzecznego gościa nie zrobiła na Callie żadnego wrażenia, w takim sensie, że nawet nie podniosła jej ciśnienia, nie mówiąc o speszeniu. Przyzwyczajona była i znieczulona na sytuacje, które innych - NORMALNYCH - ludzi przynajmniej trochę by wstrząsnęły i wytrąciły z rytmu dnia. - To nawet nie był mój pierwszy niechciany grzybek w tym miesiącu - zagadała do Wrena. Jeśli ktokolwiek w lokalu zastanawiał się jeszcze czy dziewczę zasługuje na napiwek, to chyba właśnie udowodniła, że tak.


Wren Rhodes
sex on the beach
-
ODPOWIEDZ
cron