archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
31

Zaginione miasto to, to nie było. Na szczęście, bo tak naprawdę za każdym razem, gdy Scarlet przypominała sobie pretensjonalną fabułę tego filmu rozrywkowego – popkorniaka raczej – to zbierało jej się na narzekanie. Kochała Sandrę Bullock i Daniela Radcliffe’a, ale bez przesady. Jedyne o co prosiła to odrobina realizmu a nie Brad Pitt z lwią grzywą, który jest wychillowany w tej dżungli niczym tuzin tybetańskich mnichów. Tak naprawdę to śmieszkowy film, no shame on that (dopisek autorki).
Właściwie te aktualne badania nie były niebezpieczne wbrew temu, co jej mówiono. Choć bardziej ostrzegano ją, że miejsce jest niebezpieczne, a nie same badania. Pomimo tego, iż leciał już prawie drugi miesiąc, odkąd Scarlet przebywała w Meksyku to tak na dobrą sprawę wcale się nie przemęczała. W każdym razie nie fizycznie. Rozszyfrowanie starożytnych inskrypcji wydawało się dość błahe w porównaniu do odkrywania starożytnego miasta. Ale Scar i tak się cieszyła – w końcu miała możliwość spełniać marzenia i szczerze powiedziawszy przez cały ten czas, kiedy na moment odbiła się od swojej pracy; tęskniła za owym zajęciem. Dlatego wcale nie odczuła tego, iż nie było jej już dwa miesiąc w Lorne. Ba! Wiedziała, że te wyprawy badawcze będą się tylko przedłużać – w zależności od miejsca, do którego zostanie wysłana – i w końcu do Lorne Bay będzie przyjeżdżać tylko na parę miesięcy (może tygodni) w roku.
Za to koordynowanie książki na odległość okazało się… znośne i całkiem sprawne. Wiedziała, że na czas premiery będzie musiała być obecna w Lorne Bay, a później jeszcze objechać w parę miejsc, by wypromować książkę po tak długiej przerwie. Choć jej zdaniem mogła ją promować za pomocą sociale mediów i w ogóle w tym nie widziała żadnego problemu. Ale wydawca się uparł, więc Scarlet musiała się zgodzić i przystać na warunki ze strony marketingu i sekcji promocyjnej. Niemniej, musiała przełożyć premierę i to najbardziej ją stresowało. Bowiem przekładała ten termin już jakieś dwa razy i choć wiedziała, że to nie fair, to nic nie mogła na to poradzić. Te badania była dla niej ważniejsze. — Będę tutaj jeszcze sześć tygodni i nie mam zamiaru rezygnować z wyprawy wcześniej. Taki wczesny powrót się wiążę z wysokimi kosztami i traktowany jest jako przerwane badanie — oznajmiła Coltonowi, otwierając drzwi do drewnianego domku (kwatery w zasadzie), która na jakieś dwa tygodnie miała służyć Brooksowi za nocleg. Zaprosiła go tutaj ze względu na… właściwie nie do końca wiedziała czemu, ale jako wymówką posłużyła się kwestią dogadania spraw biznesowych. Nawet opłaciła mu przelot. Co do zakwaterowania – zadbała o to, by został ulokowany w sąsiadującym domku. Wszystkie te kwatery, który służyły całej ekipie badawczej za noclegownię ustawione były stosunkowe blisko siebie na zupełnym odludziu, co dawało zupełną swobodę ekipie na szwendanie się w miejsca, do których nie docierali turyści.
Nosiła długie spodnie khaki i białą koszulę – kompletnie za nic mając to, że pewnie brudziła się non stop – i tak mógł dostrzec jej opaloną skórę i piegi – które pojawiły się w wyniku kontaktu skóry ze słońcem – zdobiące jej twarz. Obejrzała się przez ramię na swojego agenta i lekko się uśmiechnęła, wręczając mu do ręki matę do spania. — Może być trochę twardo — ostrzegła go.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Osobiście Colton uważał "Zaginione Miasto" za zwykły film rozrywkowy. Był nawet w kinie, gdzie nie oczekiwał za wiele i dzięki temu się nie zawiódł. Nawet było kilka scen co go rozbawiły - przeciwne do tego również... no, ale to taki seans na raz dla niego. Chyba, że oczywiście jakaś jego dziewczyna by go uwielbiała jednak na tą chwilę nie musiał się o to martwić. W każdym razie nie pomyślał o tym filmie kiedy wybierał się do Callaway. A dlaczego? Bo to był MEKSYK. Jasne, można to podrzucić pod wyprawy i takie tam, ale serio wolałby już dżunglę niż Meksyk. Dżungla wydawała się bardziej egzotyczna, a Meksyk... Meksyk to miał pogodę jak Australia, więc jakby mieli mniej piachu to by uznał, że w ogóle się z domu nie ruszał. To jednak cały Colton. Musiał sobie pomarudzić, a ofiarami tego był Ezra - jak się Colti pakował - no i oczywiście Scarlet kiedy to ustalali... i w drodze do jego obecnej miejscówki.
- Sześć tygodni... Znaleźliście coś oprócz piachu i innych takich? - długo jej nie było. Aż sam biedny Brooks musiał się udać z wizytą. Oczywiście służbowo-zaproszeniową, no ale jako agent to trzeba czasem sprawdzić czy szefowa żyje, a nie czy ktoś nie ma hakerskich zdolności i ją udaje przez media, prawda? Poza tym też musiał wiele razy walczyć o przekładanie terminów - już od czasu jej blokady. Teraz przynajmniej to pisanie szło do przodu i wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Jedynym minusem był brak obecności Callaway na miejscu. Nawet mu jej brakowało... Ale ani myślał się przyznawać. Zwłaszcza, że Harper i tak uważała, że tak właśnie jest, ale nie musiał tego potwierdzać.
- ...Mata? Jakbyś mnie ostrzegła to kupiłbym po drodze poduchy. Sądziłem, że śpicie na rozkładanych leżakach. Czy tam łóżkach polowych... czy jak to się zwie - od razu widać, że się nie biwakuje. Lubił swoje wygodne łóżko, więc kimże był aby to ukrywać! A i tak był miły jak na siebie. Po prostu komentował brak komfortu u biednych archeologów, o. Jak potem robią wykopki kiedy ich bolą plecy? - A ty na pewno pracujesz? Czy cały dzień na plaży? - skomentował złośliwie jej opaleniznę, ale i ładnie pokazał, że zauważył. I niech będzie... przyjął matę bo co miał zrobić? Jakoś sobie da radę. Najwyżej potem będzie chodził na masaże albo do kręgarza jak będzie źle. Poza tym był trochę zmęczony lotem, więc marudzenie było nieodłącznym dodatkiem. Zwłaszcza, że przy ich ostatniej wycieczce do Londynu to ona była padnięta, a on dzielnie się trzymał to teraz nie musiał! - Nie boisz się brudzić takich ciuchów czy po prostu ładnie dla swojego gościa się ubrałaś? - normalny acz ładny ciuch, więc wydawało mu się, że jeśli w tym "pędzelkuje" to trochę chyba szkoda? Dotarło też do niego, że będzie tutaj robił jako taki turysta - dlatego się przygotował, ale o tym może potem. Grunt, że wyrwał się z Lorne w czasie kiedy mieli napływ wkurzających turystów właśnie... Huh, chyba powinien bardziej docenić swoje obecne miejsce pobytu.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Mnóstwo rzeczy — oznajmiła skrótowo i uśmiechnęła się do niego wymownie. — Ale to poufne — dodała śpiewnie, pewnie nieco się z nim drocząc, ale tak szczerze to nie powinna zdradzać osobom z zewnątrz przebiegu badań. Nawet jeśli niesamowicie się jarała, to nie mogła mu niczego zdradzać. Zresztą, tak w duchu nawet nie sądziła, że cokolwiek z tych rzeczy go zainteresuje. — A co? Chcesz pomóc przy kopaniu? — zażartowała sobie z niego, bo nie dało się ukryć, że humor miała wyborne, odkąd wróciła do ukochanej pracy. Chyba nie mogła podjąć lepszej decyzji i widać było po niej całej, że jest po prostu szczęśliwsza. O wiele szczęśliwsza niż gdy siedziała w Lorne. Nawet taki marudny, smutny Colton musiał zauważyć jej promieniującą aurę.
Część z nas śpi na łóżkach polowych… Ale nie we wszystkich kwaterach takie są — odparła ze wzruszeniem ramion. Młodsi jak oni chyba mogli się przespać na ziemi, prawda? — Nie bądź taki wygodny — zganiła go z przewróceniem oczy i lekkim uśmiechem. — Ale dobrze, skombinuję dla ciebie coś miękkiego — obiecała. Bo jeśli miał jej tutaj codziennie narzekać, to wolała się poświęcić i nawet swoje mu oddać w razie czego. I po chwili znów sprawił, że przewróciła na niego oczyma. — Pracuję. Ciężko — powiedziała, wytykając mu… coś tym ostatnim słówkiem. Aczkolwiek, domyślała się, że tylko się z nią droczył – pewnie na wieść o tych niewygodnych warunkach do spania.
Zerknęła mimochodem na swój ubiór i tylko wzruszyła ramionami. — Wbrew pozorom białe lepiej się pierze — odparła bez przekonania. Zawsze przecież ładnie wyglądała, a to, że włożyła dodatkowy wysiłek w wybór koszuli na spotkanie z Coltonem… To trochę inna kwestia. Poza tym przecież nie miała zamiaru witać go w staniku sportowym, więc powinien docenić jej pełen ubiór. — A w ogóle jak tam w Lorne? Zaczął się już sezon dla turystów? Masz dość tłumów? — zagadnęła trochę złośliwie, zupełnie jakby czytała mu w myślach. Ale tak po prawdzie to przecież znała na tyle Coltona, by wiedzieć, że turyści to dla niego najgorszy gatunek ludzi. Prawdopodobnie.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
- Poufne hmmm... Czyli jakieś skarby, gdzie połowę dacie muzeum, a połowę dla siebie - droczyła się to on też mógł. Wiadomo, że znał Scarlet na tyle, że na poważnie by jej nie oskarżał o takie rzeczy. Poza tym serio był przekonany, że nie znaleźli niczego ciekawego, ale najwyraźniej sama ta praca sprawiała Callaway uciechę, więc to najważniejsze. Od razu jak tylko się spotkali zauważył jak odżyła. - O, czyli taki random jak ja też może sobie pokopać bez przeszkód? Wpiszę to sobie w CV - co jak co, ale jego CV było naprawdę długie... Nie żeby to były roboty na długo, ale właśnie dlatego tyle ich było - bo kiedyś miał kilka, a nawet kilkanaście rocznie. I tak, niby sobie żartował, ale może pokopać jak trzeba. Trudno.
- Też śpisz na ziemi? Nie bolą cię plecy? - może faktycznie był nieco wygodnickim. Po prostu zawsze spał na łóżku - chyba, że jak wypił to inne miejsca się zdarzały, ale to co innego. I nie, w sumie nie miał wielkiego problemu bo przetrwa tutaj skoro i Scarlet jakoś przetrwała, no ale to Colton - musi sobie pomarudzić. Marudzenie przez telefon czy neta to nie to samo co na żywo, a trochę się nie widzieli tak twarzą w twarz, prawda? Trzeba sobie poużywać. - Super. Poducha może być. A jak nie to najwyżej plecak wystarczy. Nie trudź się super specjalnie - dalej nie był szczególnie przekonany, gdzie w takim miejscu znaleźć takie rzeczy, więc lepiej by się Callaway aż tak nie wysilała co by siebie narażać. Tak! Albowiem niebezpieczeństwo wszędzie czyha! Zwłaszcza jak Colton nigdy tu nie był i okolicy nie zna, więc podwójne niebezpieczeństwo. - A ja w sumie nie bardzo - wzruszył ramionami i pewnie w innej robocie za tekst, że nie pracuje ciężko to mógłby wylecieć bardzo szybko. No, ale on ciężko pracował! Tyle, że jak miał co robić, a jak teraz Scarlet odzyskuje tutaj swoją wesołość to on ma więcej wolnego, więc no... po co ma kłamać? Jest jego szefową to wie, że pracuje zawsze na dwieście procent. - Yhm... Ładnie ci - ot krótki, ale treściwy komentarz na miarę Brooksa. Trzeba docenić wybór stroju.
- Nawet mi nie mów... - momentalnie wydał się dziesięć razy bardziej zmęczony jak tylko sobie przypomniał co się dzieje w Lorne. - Czy ty wiesz ile tam teraz ludzi? Ja wiem, że taki sezon, ale serio za dobrze się rozreklamowali w tym roku! Co krok jakiś obcokrajowiec mnie pyta o drogę. Nie mogę wyjść nawet po mleko w spokoju bo albo ktoś zaczepi, albo pstryknie jakąś fotę albo kolejka dwa razy dłuższa niż normalnie. Serio muszą tak fotografować wszystko? Nie mają w domu drzew? - odłożył plecak i przetarł sobie skronie. Te najazdy turystów zawsze go męczyły. - I jestem przekonany, że sąsiad z góry albo wynajął komuś pokój albo sprosił znajomych turystów z zagranicy bo co wieczór walą jakąś dziwną muzą - przynajmniej tutaj sobie od tego odpocznie. No chyba, że archeolodzy robili imprezy co wieczór to się sam dowie niedługo.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Dobrze wiesz, że wcale tak nie jest — zaprzeczyła kategorycznie Scarlet i tylko potrząsnęła głową. Wiedziała, że Colton prawdopodobnie tylko się z nią droczy, ale i tak wolała od razu zaprzeczyć wszelkim dziwnym pomysłom. — Jeśli chcesz to możesz się przydać — oznajmiła ze wzruszeniem ramion, bo kimże ona była, by komuś zabraniać kopać w ziemi. A przynajmniej w tych miejscach do tego przeznaczonych. — Ale chyba nie po to przyjechałeś — dodała jeszcze żartem i tylko lekko się uśmiechnęła.
Ja mam matę, śpiwór i poduszki. — Rozpromieniła się przy tym cała, bo trochę śmiać jej się chciał z miny zapowiadającej marudzenie. Ale to wszystko też było przecież na ziemi, nie? W każdym razie Scarlet uważała, że to tylko kwestia przyzwyczajenia i tak naprawdę parę nocy i Colton przywyknie, podobnie jak ona. A jak nie, to odstąpi mu trochę swoich wygód. Skinęła jednak głową i już czuła, że będzie musiała się pożegnać z kilkoma poduszkami. Chyba łatwiej by było gdyby dzielili przestrzeń na ziemi, tak tylko mówię.
Ładnie mi? — podchwyciła z dozą podejrzliwości w głosie, bo nie przypominała sobie, by Colton ją kiedykolwiek skomplementował. Nic dziwnego, że się zszokowała. Aczkolwiek, całkowicie szczerze, sama była dość zadowolona z dzisiejszego stroju, który jakby nie patrząc wybrała jakoś staranniej.
O wow… Widzę, że temat cię naprawdę irytuje — oznajmiła z rozbawieniem, ale przecież sama musiała przyznać, że Lorne Bay w tym okresie było zawsze szczególnie tłoczne i wypełnione turystami, co miało swoje wady i zalety. — Ale widzisz, na szczęście miałeś okazję się wyrwać. Tutaj turystów nie ma wcale, za to są same ekipy badawcze, ale nikt nikomu raczej nie wchodzi w drogę. Co prawda zależy kto gdzie się zapuści, bo oczywiście poza terytorium odgrodzonym, jest mnóstwo turystów. Raczej w grupach, bo bywa tutaj trochę niebezpiecznie w pojedynkę — wyjaśniła Scarlet. Ona była bardzo podekscytowana i miała nadzieję, że Colton serio odpocznie od napływu turystów, i że sam będzie miał okazję zobaczyć parę rzeczy.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Wzruszył niewinnie ramionami, że co złego to nie on. A czy oni już tam coś do kieszeni brali to kimże był aby oceniać. No, ale prawda - droczył się jedynie bo nie podejrzewał nigdy Scarlet o takie rzeczy.
- Serio? Nie boisz się, że mógłbym coś zniszczyć kopiąc za mocno? - przynajmniej Callaway miałaby pewność, że akurat taki Colton by tego przed nią nie ukrył. Gorzej, że by się pewnie nie przejął zniszczeniem drogocennej wazy, która miała z tysiąc lat. Tak stara to łatwo uszkodzić, prawda? Nie jego wina, o. - Raczej nie. Niezbadane są jednak drogi człowieka, który może się nudzić - nie zakładał tego z góry, ale w razie jak sobie zajęcia nie znajdzie to nigdy nic nie wiadomo. I mimo, że agentem był super i akurat w tej sprawie nie marudził to jednak normalnie nie był kimś kto lubi się przepracowywać.
- Hm... I nie marudzisz. Musi ci się faktycznie tutaj podobać - oczywiście istniała opcja, że taka już Scarlet jest, no ale sam widział jak jeszcze na początku tego roku była... no, nie sobą. A on był tutaj od tej negatywnej i marudnej strony, więc dobrze w sumie było widzieć, iż faktycznie powrót do wykopalisk wrócił Callaway energię. Dla tego potwierdzenia - i braku turystów - mógł przecierpieć noce na ziemi.
- Jak będziesz chciała bym się powtarzał to wrócę jednak do komentowania wyglądu tylko jeśli coś nie tak będzie - bo jak zacznie ją komplementować za często to się jeszcze przyzwyczai. A jak już o wyglądzie mowa... Czy powinien na tych małych "wakacjach" zahaczyć o temat bransolety? W zasadzie nie ogarnął wcześniej czy dzisiaj ją nosi, więc mimochodem - nie jakoś nachalnie - zerknął na jej nadgarstek, na którym zazwyczaj ją nosiła.
- A ciebie nie irytowałoby stado pawianów skaczących na twoim suficie? - nie mówiąc już oczywiście o pełnych ulicach i dłuższych kolejkach. Powinni z Ezrą jednak na domek postawić. Mogliby unikać sąsiadów bez problemu. Okej... nowy cel Coltona Brooksa - dom jednorodzinny. - Sam mogę zostać wkurzającym turystą. Nawet wciśnięto mi aparat bo cytując "telefon to nie to samo". A mam dobry telefon - westchnął bo on mógłby sobie fotki komórkę porobić, ale że pewien brat się znał to Colton wyciągnął z plecaka profesjonalny acz nie jakoś super duży aparat dla potwierdzenia swoich słów. Mama Brooks też chciała zawsze fotografie z "wycieczek" Coltona bo nie oszukujmy się - jakby nie praca dla Scarlet to by jednak Lorne Bay nie opuszczał w ogóle. - Czyli jednak? Meksykańska mafia? Nie oddalasz się od swojej grupy? - sobą pozostawał, no ale jednak wizja tego, że ktoś Callaway mógłby napaść i to w obcym kraju była podwójnie martwiące. Chyba nie wspomni o tym Harper bo by się jeszcze bardziej zmartwiła.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
To będzie kiepski post, ale jest czwarta rano, a ja czekam na lotnisku. Scarlet niemal z czcią sakralną traktowała swoją pracę i samą ideę wykopalisk. Zatem nic dziwnego, że nie zawłaszczała sobie niczego, co nie było jej. I pewnie gdyby Colton spróbował to dostałby po łapach, bo przecież nie wolno niczego zabierać i już. Aczkolwiek zastanowiła się nieco dłużej nad jego słowami. — No, ale... nie kopałbyś za mocno. — Stwierdziwszy to z mocnym przekonaniem, uśmiechnęła się do niego. — Nie będziesz się nudzić. Możesz nam pomagać, możesz zwiedzać, możesz nawet pilnować dzieciaków z sąsiedniej wioski... — oznajmiła ze wzruszeniem ramion, bo wyglądało na to, że opcji tak naprawdę było nawet kilka. Zastanawiające było jednak to, że Colton w swej całej coltonowatości i z introwertyczną naturą postanowił ją w ogóle odwiedzić.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem, bo wydawało jej się, że ona w zasadzie rzadko kiedy marudziła. Może tylko na ich ostatnim wyjeździe, ale była bardzo zmęczona i dodatkowo była w dołku, zważywszy na to, że nie wszystko się wówczas układało pomyślnie. Ani z Joelem, ani z pisaniem, ani ze wszystkim w zasadzie. Teraz było inaczej. Po pierwsze robiła to, co kochała. Po drugie wróciła jej wena twórcza. Po trzecie... chyba, ale tl chyba, wyleczyła się z Joela. Za to nadal miała niewyjaśnione sprawy z Coltonem (np. Co miała oznaczać ta bransoletka), ale to chyba rozmowa na inny dzień. Aczkolwiek, nie miała jej na swoim nadgarstku. Głównie dlatego, że bała się, iż mogłaby ją zgubić.
Oho. No i proszę, oto trigger dla Coltona. Mimowolnie dziewczyna uśmiechnęła się, bo bynajmniej nie spodziewała się, że Colton aż tak się oburzy. Chociaż w sumie mogła się spodziewać. W końcu wiedziała, że Colton i turyści – zwłaszcza mlodzi i pełni energii – raczej nie szli w parze. — Wszędzie tłumy? A jakieś ekstremalne sytuację się zdarzyły? — spytała, głównie dla podtrzymania tematu, ale też chyba uznała, że będzie lepiej jak Colton teraz i całkowicie wyrzuci z siebie frustrację. — Nie. Zawsze jestem z kimś. W grupie, w parze. Jako zespół badawczy dbamy o siebie i pilnujemy się nawzajem — wytłumaczyła. — Mam nadzieję, że zastosujesz się do zasad? — Dodała jeszcze. Te zasady były tylko i wyłącznie dla ich bezpieczeństwa.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Na szczęść z Brooksa żaden kleptoman i jak coś chciał to mógł sobie kupić. Archeolog też z niego żaden - chyba, że liczy się oglądanie Indiany Jonesa, Lary Croft i Mumii - więc nawet jakby znalazł wartościowy kamyk to by go zostawił bo pojęcia by nie miał co to jest. Wróć. Wiedziałby doskonale - kamyk... Na co mu kamyk? No właśnie.
- Ależ ty we mnie wierzysz - powinien specjalnie mocno kopać, ale jakby do tego doszła to widać Scarlet wiedziała, że taki Colton by się po prostu nie przemęczał, a mocne kopanie to dodatkowy wysiłek. - Udam, że nie słyszałem tej ostatniej opcji... - mruknął pod nosem bo jednak nie widział siebie jako niańki. Co innego opiekować się dzieciakami rodzeństwa, a co innego jakimiś obcymi. Jeszcze by zaczęli na niego skarżyć, że straszny pan ich straszy samą miną. Uważał też, że dzieci to inna odmiana turystów, więc są równie irytujące. - A sprzęt macie, gdzie ładować? - czy tu była elektryka? Jeździli do miasta? Rozmawiali ze Scarlet przez internet oraz telefon, a już trochę tutaj siedziała, więc na pewno ładowała. Albowiem mądry Colton zainstalował sobie kilka gier jakby tak miał się nudzić, o. I to takich, do których nie potrzebuje internetu. Przezorny zawsze ubezpieczony. Poza tym książki były za ciężkie.
Pamiętał jej stan zanim wróciła do archeologii, więc serio cieszył się, że była dawną sobą i radość z niej kipiała. Cieszyłby się jeszcze bardziej jakby usłyszał o ewentualnym wyleczeniu się z Joela bo to byłaby bardzo dobra wiadomość. Naturalnie ze względu na Scarlet! Złamane serce potrafi namieszać.
- Dzisiaj bez bransoletki? - zapytał jak tylko ogarnął, że nie ma jej na nadgarstku. Pierwsze co sobie pomyślał to albo, że się zgubiła albo Callaway się znudziła. Z drugiej strony już wiedział, że ona wie, że to od niego, więc powody mogły być jeszcze inne. A kiedy zdradzi, że wie, że ona wie to się zobaczy. Na razie sobą pozostawał całkiem. Wszak nigdy nie krył się z tym co mu po głowie chodzi, prawda? Tak więc pytanie nie powinno być dziwne. Aczkolwiek... pewnie nigdy nie zadał takiego o jakąkolwiek inną biżuterię Scar. No, ale musiał wiedzieć. Już go irytowało, że prezent niespodzianka, niespodzianką nie był i powinien z góry normalnie go wręczyć, więc więcej nie miał zamiaru "oszukiwać".
- Imprezy to ekstremalne sytuacje. Ale na szczęście jednego trafiłem puszką - nawet zaśmiał się pod nosem krótko na samo wspomnienie swojego super cela. I nagle pstryknął aparat - którego Colton nawet do twarzy nie podniósł - więc Callaway została uwieczniona. - Harper się ucieszy - wzruszył ramionami uznając, że to stary aparat albo przypadkowo coś wcisnął, ale jemu to nie przeszkadzało. Kiwnął też głową w poparciu, że sama szefowa się tutaj nie wałęsa. - Jakich zasad? - tak prawdę mówiąc to utkwiło mu tylko nie chodzenie samemu poza okolicą ich wykopalisk.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Panowała jedna zasada – jeśli nie wiesz co to za kamyk, to najlepiej będzie go wcale nie ruszać. Nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie można obudzić jakąś starożytną klątwę, prawda? Scarlet na pewno nie ruszała rzeczy, których pochodzenia nie znała. Zresztą, nie była jakimś przemytnikiem, który kradnie święte rzeczy, by je potem sprzedawać. Scar miała o wiele wyższy cel, który jej uświęcał – mianowicie nauka.
Chodziło mi o to, że przecież gdybym cię poprosiła, żebyś kopał delikatnie, to tak właśnie byś kopał, prawda? — sprostowała natychmiast i przewróciła tylko oczyma, bo to właśnie cały Colton, wcale nie musiał się tak obruszać. Zaśmiała się lekko i tylko pokręciła głową. — Ale to super dzieciaki i myślę, że nadawałbyś się na nauczyciela. Może nawet te dzieciaki zmiękczyłyby nieco twoje ponure oblicze — oznajmiła z uśmiechem. Skinęła następnie głową na jego pytanie, bo przecież nie byli tutaj tak całkiem odcięci od cywilizacji i generalnie wszystko musiało być sprawne.
Nie chciałam jej zgubić — powiedziała Scarlet i tylko lekko wzruszyła ramionami. chyba nie uważała, że teraz będzie dobry moment na poruszanie tego tematu, iż wie, że ta bransoletka to od niego. Właściwie, nie znała powodu, dla którego Colton tak się z tym krył i pomyślała, że być może będzie lepiej nie zdradzać się z tym, że wie, iż prezent jest od niego, by go nie zawstydzać. Nie chciała, żeby przez nią czuł się zakłopotany. Zwłaszcza na wyjeździe, skoro prawdopodobnie dużo czasu spędzą tutaj razem.
Wzdrygnęła się lekko, bo nawet nie spostrzegła, kiedy Colton wyjął apart i spojrzała na niego z niedowierzaniem. — Harper widuje mnie co parę dni, bo zawsze dzwonię do niej z kamerką — oznajmiła dobitnie, bo tak też właśnie było i nie sądziła, by Harper zgodziła się na jakiekolwiek inne wyjście.
Żeby nie włóczyć się samemu i pilnować się nawzajem i swojej grupy — powtórzyła cierpliwie, spoglądając na niego uważnie, jakby nie do końca rozumiała, skąd u niego problemy z przyswajaniem informacji.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Takie podejście szanował. Nigdy nie wiesz czy na wykopaliskach spadnie na ciebie klątwa od kamyka, berła, drewna czy miliona innych minerałów. Kto wie co kiedyś mogli czcić... i zaklinać w tym bóstwa, klątwy i inne takie. Nie żeby Colton wierzył w takie rzeczy, ale lubił czasem postraszyć tym innych. Może uzyska tutaj wenę do strasznych opowieści na Halloween za jakiś czasu. Przykładowo widok mumii swoje by zrobił, o. Nie prosił o zbyt wiele, prawda?
- Delikatnie czyli prawie wcale, więc możliwe - mniejszy wysiłek zawsze na propsie przy takiej pracy fizycznej. Zwłaszcza, że to akurat nie jego praca, więc powinien to traktować jak atrakcję. Albo po prostu nowe doświadczenia, a tych miał już trochę w życiu dzięki dziesiątkom różnych prac. Tak. Archeologię też będzie mógł odhaczyć. Powinien sobie listę zrobić. - Hah... Nie boisz się, że jako nauczyciel to ja wlałbym mrok w te niewinne istoty? - miał bratanka, i w sumie nie był złym wujkiem bo jednak dzieci mu nie zawiniły, więc jak chciał to się potrafił zachować. Oczywiście nie tryskał radością bo to jednak nie on jednak hamował się przy maluchach nieco ze swoją szczerością i ironią. Jeszcze by zapamiętali to czego nie powinni, a Brooks miał prostą zasadę - to, że on był taki markotny nie znaczyło, że chce aby wszyscy tacy byli. Proste.
Eeeeech... Dostał krótką odpowiedź co do bransoletki. Wyglądało na to, że nie została wyrzucona i najwyraźniej Callaway nie chciała o niej teraz rozmawiać. Tak prawdę mówiąc to mu się to nie podobało. Skoro już wiedział, że ona wie to musiał z nią pogadać zanim ona będzie wiedzieć, że on wie, że ona wie bo nie chce tkwić w tym cyklu do końca życia. Wystarczy, że z Cami ma niedokończone sprawy. Ale okej. W końcu to wyjazd. Poczeka aż Scarlet wróci do miasta i wtedy pogadają. Liczył, że w tym roku bo tegoroczne święta będzie musiał przemyśleć dwa razy - i nie zrobi tego samego co w zeszłym roku, ale był przekonany, że lepiej sobie to jednak przed świętami wyjaśnić.
- Zdjęcia są trwalsze. Wciąż aparatami robią fotki miejsc zbrodni zamiast je nagrywać - wzruszył obojętnie ramionami. Sam nie do końca ogarniając, ale Ezra miał wciąż prace, więc fotki widać lepsze były niż jakieś tam nagrania.
- Czyli jak w domu po nocy. Jasne - niby w swoim mieście się człowiek bezpieczniej czuje, ale żadne miejsce idealne nie jest i lepiej jednak samemu nocą się nie szwędać po podejrzanych dzielnicach.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Klątwa w zasadzie nie była tak całkowicie wykluczona, więc prawdę powiedziawszy Colton naprawdę powinien się wystrzegać niepewnych miejsc i zakątków. Scarlet szanowała wszelkie miejsca kultu i inne istotne miejscówki, więc jak jej ktoś powiedział, że nie wolno ruszać absolutnie niczego, to tego nie ruszała. I nawet nie chodziło tutaj o kwestię wiary czy niewiary – natomiast o sam szacunek do ludności.
Daj im szansę. Gdybyś ich poznał, to byś wiedział, że nawet taki ponurak jak ty nie jest w stanie wlać im w dusze żadnego mroku — powiedziała z przekonaniem, bo akurat ona miała okazję poznać dzieciaczki i doskonale wiedziała, że naprawdę nic nie było w stanie ich wystraszyć. Poza ich własnymi matkami – więc poprzeczka była naprawdę wysoko, jak widać. Na samą myśl Scarlet uśmiechnęła się łagodnie. Poza tym wiedziała doskonale, że to wszystko to tylko fasada Coltona i tak naprawdę miał w sobie dobro. I pewnie nieraz była świadkiem jego kontaktów z bratankiem.
Kwestia bransoletki była nierozwiązana, bo po pierwsze Scarlet nie wiedziała jak zacząć temat, a po drugie nie do końca wiedziała, co o samym prezencie myśleć i po trzecie, jak go interpretować. Bo co naprawdę było celem Coltona, skoro się tak ukrywał niepotrzebnie z tym prezentem? A Scarlet nie cierpiała niedopowiedzenia i irytującego gdybania. Z kolejnej strony – choć najchętniej wydałaby siostrę poprzez zwykłą złośliwość – nie chciała sprzedawać Harper, od której niemal siłą i brutalnością wydobyła prawdę. Nie chciała, żeby Colton się wkurzył na Harper, która nie potrafiła utrzymać języka za zębami. W tym momencie, zaraz po tym jak Colton dotarł na miejsce, nie chciała o tym rozmawiać, by nie psuć wyjazdu. Ten moment nie wydawał się zresztą odpowiedni.
Nawet bardziej niż w domu. Tutaj nie znasz miejsca — powiedziała mu dobitnie. — Okej, za godzinę zbieramy się na wspólny lunch. Możesz się zadomowić i do nas dołączyć. Za godzinę przed domkiem — powiedziała, sprawdzając godzinę i tylko posyłając mu wymowne spojrzenie, mówiąc, że „możesz” to tak naprawdę „chodź z nami zjedz”.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
A Colton nie był ciekawskim i wkurzającym turystą, który będzie wszystko macał. Zwłaszcza jak mu niepotrzebne pamiątki z Meksyku. Poza tymi ze sklepiku ewentualnie. Nie po to Scarlet wracała do tego co sprawia jej radość co by taki Brooks miał to psuć.
- Jakbym był złośliwy to bym potraktował to jako wyzwanie - nie żeby nie bywał złośliwy, no ale wyzwania to jednak ciężka praca jak się chce wygrać, a Colton akurat nigdy nie przodował aby być tym pierwszym. Jak się tak zastanowić to faktycznie wolał rzucić złośliwością niż starać się o pierwsze miejsce w czymś na czym mu nie zależało. Zawsze też uważał, że inaczej podchodzi się do dzieciaków ze swojej rodziny, a "obcych".
Hah... Dobre powody, które Colton by zrozumiał. Mimo, że sam był niemal pewny, że to Harper się wygadała. Nawet o tym rozmawiali i choć nie przyznała się w stu procentach to tak dało się to odczytać. No, ale nie był na nią zły. Trudno. Gorzej zniósł fakt tego, że Scarlet wie od samego początku od kogo to prezent i milczy. Dlatego Brooks miał zamiar to milczenie zakończyć. Problemem był brak obecności Callaway w mieście, a teraz na wyjeździe to mogło być ciężko jak chciał wrócić cały i zdrowy do domu. Bo kto wie jak ta rozmowa przebiegnie... Gdyby wiedział wcześniej - zanim wyjechała - o sprawie z bransoletą to już dawno by to wyjaśnił. Zwłaszcza, że idą Święta i ugh... Lepiej to przed nimi wyjaśnić.
- Za godzinę. Jasne. To za godzinę się dowiesz kto nas zaprasza na uroczystości za kilka miesięcy - skoro nie chciała go oprowadzać to nie będzie jej zmuszał. Za to złośliwością mógł rzucić co by ją potrzymać w napięciu, o. Teraz jednak mógł się rozgościć... Jako tako bo nie uważał aby miał tutaj dużo do roboty, ale z drugiej strony miał za sobą długi lot, więc może trochę odpocząć. A jak się znudzi - albo potem - to sobie pójdzie pozwiedzać jak na turystę przystało. Trochę szkoda bo wychodziło na to, że będzie tym mniej wkurzającym turystą, no ale i tacy musieli widać istnieć, ech.

scarlet callaway
ODPOWIEDZ