pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
017.
it's going to be a long,
long night
{outfit}
Kilka dni macierzyństwa - zaledwie tyle potrzebowała, aby zrozumieć, że miał to być ciężki kawałek chleba. Ostatnie tygodnie ciąży nie były dla niej proste, a jednak tamte niedogodności zdawały się być niczym w porównaniu do tego, z jakimi trudami musiała zmagać się obecnie. Winnie nadal budziła się średnio cztery razy w trakcie nocy, niedojadała prawdopodobnie, co skutkowało dość częstym, dziecięcym płaczem, a Giselle wciąż panikowała za każdym razem, kiedy miało dojść do kąpieli, przez co powoli kończyły jej się już wymówki, dzięki którym mogła ten obowiązek zrzucić na barki znacznie bardziej wprawionego Diona. Ostatni miesiąc nie był więc dla niej lekki, ale jednocześnie był też tym czasem, który udowodnił jej, jak bardzo potrzebowała Winslowa. Wiedziała, że bez niego ta przeprawa byłaby jeszcze trudniejsza - ona radziłaby sobie gorzej i z całą pewnością brakowałoby jej tej motywacji, którą Dion dawał jej każdego dnia. Był idealnym kompanem do wspólnego rodzicielstwa, wykazując się cierpliwością nie tylko względem małej, ale również względem jej kompletnie niedoświadczonej mamy. Przy nim to wszystko nie wydawało się już takie straszne.
Dzisiejsza noc była jedną z tych gorszych. Giselle niemal każdego ranka czuła się przemęczona, a jednak dziś nie miała wątpliwości względem tego, że nazajutrz czeka ją prawdopodobnie najgorszy z dotychczasowych poranków. Dochodziła bowiem dopiero druga, a Winnie po raz trzeci wyrwała ją ze snu donośnym płaczem. Mało tego, czegokolwiek by nie zrobiła, miała wrażenie, że nie przynosiło to zamierzonego skutku. Kręciła się po sypialni, kołysała zanoszącą się płaczem dziewczynkę, kilkukrotnie podjęła się też próby karmienia - ale to wszystko zdawało się być na nic. W takich momentach ogarniała ją szczera bezradność i czuła się tak, jakby jednak ją zawodziła; tak, jakby macierzyństwo naprawdę nie było dla niej.
Jak zwykle w momencie kryzysu pomagał jej Dion. Był obok, kiedy go potrzebowała, a chociaż nie posiadał magicznych zdolności, dzięki którym mógłby zaradzić dziecięcej rozpaczy, dzięki jego obecności Giselle nie myślała już o tym, że była beznadziejnym przypadkiem. Utwierdzała się w przekonaniu, że wychowywanie dzieci po prostu nie było łatwe i każdy czasami zmuszony był zmagać się z trudnościami. Ta świadomość pomogła i coś w końcu pomogło także Winnie, ponieważ po pewnym czasie dziewczynka zasnęła, a Farber mogła ostrożnie ułożyć ją w kołysce. Kiedy to zrobiła, odetchnęła ciężko, a później przeniosła zmęczone spojrzenie na Winslowa. Uśmiechnęła się blado, a później pomaszerowała w stronę łóżka, na którego brzegu przysiadła. - Wiesz, że możesz iść się położyć? Pewnie i tak obudzi się za pół godziny, więc się nią zajmę. Nie ma sensu, żebyś i ty zarywał z tego powodu noc. Damy sobie radę - zapewniła i sięgnęła po jego dłoń, którą lekko ścisnęła, w ten sposób chcąc dać mu do zrozumienia, że tym razem naprawdę miała wszystko pod kontrolą. Choć bywało, że panikowała i miała wrażenie, jakby nowa codzienność ją przerastała, Farber nie zamierzała się poddawać. Ostatecznie uważała przecież, że Winnie była najlepszym, co spotkało ją w życiu.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
015.

Doświadczenie nie brało się znikąd. Nikt nie rodził się wyposażony w umiejętność obsługi noworodków. I chociaż mawiano, że kobiety posiadały instynkt macierzyński, podpowiadający co oraz kiedy należy zrobić, opiekując się maleństwem, w obecnych czasach były narażone na tak wiele „mądrych porad”, że zwyczajnie bały się zaufać przeczuciu. Gubiły się. Widział dezorientację w oczach wielu matek, którym pomagał jako lekarz rodzinny i tę samą – a na pewno podobną – emocję widział wymalowaną na twarzy przyjaciółki.
Śmiech rozszerzał jego ustal, ilekroć przypominał sobie, że przecież sam był równie skonfundowany w pierwszych miesiącach po narodzinach Paddy’ego, a teraz zdawał się być autorytetem, wsparciem. Rozpierała go duma. Nie tylko z córki, która z każdym dniem zdawała się nabierać jeszcze większego uroku – zapewne odziedziczonego wraz z genami Giselle – ale również z samego siebie. Nie przypuszczał bowiem, że będzie n a p r a w d ę potrzebny. I, niech skona, uwielbiał to uczucie. Wprawdzie dosięgało go również zmęczenie, a odpowiedzialność momentami zdawała się go przerastać, lecz za wszelką cenę starał się nie dać po sobie poznać, że brakuje mu sił lub odczuwa frustracje niekończącym się płaczem. Uparł się, że to przetrwa, że będzie czynnie uczestniczył w wychowywaniu Winnie i pokaże się z najlepszej strony, byle tylko nie zawieźć oczekiwań Giselle oraz wiary, jaką w nim pokładała.
Dlatego – bez względu na środek nocy – wstawał, by dołączać do batalii toczonej przeciwko rozkrzyczanemu noworodkowi. Tym razem nie było inaczej. Zsunął się z łóżka i leniwie przetarł oczy. W drodze do pokoju bosą stopą nadepną na zabawkę o ostrym kancie (był pewien, że należała do Patricka). Łzy napłynęły mu do oczu, a usta niemo wykrzyczały przekleństwo, działające tak skutecznie jak środek przeciwbólowy. Odetchnął i dopiero wtedy dołączył do Giselle próbującej uspokoić Winnie.
— Spałem dłużej od ciebie — odparł, zaglądając do kołyski. Kiedy dziewczynka zasypiała, przypominała niewinność w najczystszej postaci, lecz kiedy tylko coś przestawało jej odpowiadać… — Mogłabyś położyć się u mnie. Przypilnuję jej — zapewnił, kiedy w subtelnym geście zacisnęła palce na jego dłoni. Uśmiechnął się nawet, próbując ją zachęcić, ale podejrzewał, że odmówi. Zawsze odmawiała.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Bez wątpienia ciążyła na niej ogromna presja, której Giselle bała się ulec. Bała się też, że czegokolwiek nie zrobi, w oczach jej najbliższych znów będzie to postrzegane jako błąd. Była dorosłą, względnie twardo stąpającą po ziemi kobietą, a jednak mimo to ceniła sobie aprobatę najbliższych, ponieważ to właśnie ona dawała jej poczucie tego, że była wartościową osobą. Chciała to czuć, a jednocześnie miała wrażenie, że przeogromnie w tym aspekcie zawodziła, co dostrzegła w oczach matki nawet wtedy, kiedy poinformowała ją o tym, że zostanie babcią. Chwilowa radość zniknęła prędko pod wyrazem zawodu, który wymalował się w jej oczach na wieść o tym, że jej córka wcale nie zamierzała nagle poukładać sobie życia. Co więcej, miała wychowywać własne dziecko w układzie, który bynajmniej nie był zrozumiały dla starszej Farber. Starała się ignorować to, że jej matka raz po raz podważała słuszność podejmowanych przez nią decyzji, ale kiedy chodziło o wychowywanie dziecka, Giselle nie miała w tym żadnego doświadczenia, dlatego bała się dwa razy bardziej, ponieważ wiedziała, że wszelkie zastrzeżenia tym razem mogły być słuszne. A nie chciała przecież, żeby okazało się, że sobie nie radzi.
Może więc popełniała błąd, równie dużą presję nakładając na niego? Nie myślała o tym, bezustannie skupiając się na tym, że to właśnie Dion z ich dwójki radził sobie lepiej. Odnajdywał się przy Winnie tak, jakby rzeczywiście było to czymś wrodzonym, choć przecież Giselle wiedziała, że miał za sobą lata praktyki. Jednocześnie, choć nie mówiła tego na głos, odrobinę mu tego zazdrościła. Chciałaby być dla małej równie dobrą matką, jak on był ojcem. - I nakarmisz ją, kiedy będzie płakać? - zapytała żartobliwie, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Świadomość tego, że w pewnych aspektach rzeczywiście była niezastąpiona, pomagała. Dzięki temu czuła, że choć w minimalnym stopniu pasowała do tego obrazka, który razem tworzyli, i w którym nadal próbowali się odnaleźć. - Nie zasnęłabym wiedząc, że nie ma jej obok - przyznała, w końcu wypuszczając jego dłoń z własnej. Nie chciała zanadto tego przeciągać, aby przypadkiem nie zrobiło się dziwnie - a z jej perspektywy mogło, przecież nadal nie zdusiła w sobie tych uczuć, które ogarniały ją za każdym razem, gdy Dion był blisko. - Myślisz, że jak będzie starsza to będziemy za tym tęsknić? - zapytała, zerkając na niego kątem oka. Nieprzespane noce wydawały się koszmarne, a jednak teraz mieli gwarancję, że ich córka była tutaj i była bezpieczna - to poczucie w przyszłości mogło się przecież zmienić.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Zawsze miała problem z rozumieniem, że w życiu nie było tylko dobrych i złych decyzji, że między nimi znajdowały się także takie, których nie dało się jednoznacznie zakwalifikować do żadnej z tych podgrup. Lądowały gdzieś pośrodku, balansując na granicy neutralności. Nie były jednak nijakie. Miały swoją wartość, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydawała się ona niewyraźna.
Rozumiał matkę przyjaciółki. Położenie w jakim ich postawił było trudne, lecz przede wszystkim nietypowe. Jego rodzice również woleliby widzieć go zakładającego szczęśliwą rodzinę niżeli próbującego nie doprowadzić do upadku tworu, który próbował sklejać od dnia, w którym dowiedział się o nieplanowanej ciąży. Jakie jednak mieli wyjście? Postawieni przed niecodziennym wyzwaniem starali się jak najlepiej rozporządzić kartami, które dostali od losu. To, że nie wszyscy byli w stanie w pełni zaakceptować ich decyzje było naturalne. Szczególnie tyczyło się to zatroskanych rodziców, którzy w inny sposób wyobrażali sobie przyszłość swoich dzieci. Liczył jednak, że akceptacja przyjdzie wraz z czasem.
Wystarczyło przecież spojrzeć na marszczącą nosek Winnie, by zakochać się w niej bez pamięci. Dziadkowie również to poczują, a wtedy nie przyjdzie im do głowy, by wymazać b ł ą d, który doprowadził do pojawienia się dziewczynki w życiu ich wszystkich.
— Oczaruję ją do tego stopnia, że zapomni o głodzie — zażartował, zdejmując spojrzenie z córki i przenosząc je na Giselle. Zaraz jednak odwrócił wzrok, czując w dłoni pustkę pozostawioną po jej ciepłych palcach, a wraz z nią nieprzyjemny ścisk w żołądku.
Wiedział, że coś się zmieniło. Nie wiedział tylko czym owo „coś” mogło być.
Odchrząknął, ukrywając nerwowość. — Kiedyś będziesz musiała nauczyć się trochę jej odpuszczać. I przy okazji mnie — wspomniał, doskonale wiedząc, że nadejdzie taki moment, kiedy będzie miała wyżej uszu zmiennych, dziecięcych h u m o r k ó w małej Winnie.
— Jestem o tym przekonany — odparł bez cienia wątpliwości. — Pierwsze miesiące życia Paddy’ego przegapiłem. Częściowo. Wiesz, rehabilitacje zajmowały mi dużo czasu — wtrącił, odrobinę zasłaniając swoją niedyspozycję problemami ze zdrowiem. Poniekąd była to prawda, ale też wygodna wymówka, by zyskać czas na uspokojenie myśli i pogodzenie się z sytuacją, która nie tylko pozbawiła go partnerki, ale zmusiła do zmiany planów związanych z karierą zawodową.
Podszedł bliżej łóżka i usiadł na brzegu. — Przynajmniej udawaj. Będę mógł myśleć, że się przydałem.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Kiedy spoglądała na swoją córkę - kiedy widziała, jak te niewielkie, błyszczące oczka wodziły za nią spojrzeniem, a maleńkie paluszki zaciskały się na jej kciuku z zadziwiającą siłą, Giselle również nie potrafiła tego pożałować. Już pierwszego dnia pokochała to maleństwo miłością bezgraniczną, jednocześnie odszukując w niej tak wiele rzeczy, w których przypominała Diona. On też sprawiał przecież, że jej serce biło szybciej niż zwykle, choć jednocześnie warto nadmienić, że stało się to tym częstsze, im częściej Farber uciekała myślami w kierunku tego, że to właśnie Winslow był mężczyzną, który zapewnił jej tę namiastkę szczęścia. Bo owszem, choć ich sytuacja nie była idealna, a wraz z upływem czasu miała prawdopodobnie stać się jeszcze trudniejsza, Giselle była aktualnie szczęśliwa. Może na krótko, może złudnie, ale jednak była i tego nikt nie był w stanie jej odebrać.
- W to nie wątpię, chociaż… Straszny z niej łasuch, prawda? - zapytała, a usta mimowolnie wygięły jej się w uśmiechu, kiedy oczyma wyobraźni wróciła do tego, z jaką częstotliwością Winnie domagała się kolejnych posiłków. Jako lekarz wiedziała, że mogło być to oznaką czegoś niedobrego, a wielki apetyt mógł być spowodowany wadami pokarmu, jednak starała się nadmiernie nie panikować i nie przestawiać swojej córki na sproszkowany substytut. Miała nadzieję, że sytuacja w końcu się unormuje, jednocześnie zdejmując z jej barków choć jedno zmartwienie. No bo właśnie, choć macierzyństwo miało swoje plusy, szło także w parze z bezustannym stresem, którego Giselle prawdopodobnie nigdy miała się już nie pozbyć. Nie, żeby w ogóle próbowała.
Powiodła spojrzeniem do jego twarzy, jednocześnie zastanawiając się nad tym, czy nie oczekiwała od niego zbyt wiele. Zanim jednak poświęciła dostatecznie dużo czasu na analizę jego słów, z ust Diona padły kolejne, a te sprawiły, że lekko zmarszczyła nos i wypuściła głośniej powietrze. - Na szczęście teraz jesteś obok. Może nie nadrobisz w ten sposób wszystkiego, ale nawet drobne luki nie zmienią tego, że świetny z ciebie tata, Dion - przyznała, a choć można uznać, że chciała wyłącznie go pokrzepić, nie było tak. Giselle naprawdę wierzyła w swoje słowa i właśnie dlatego, choć zmierzała do tego, aby wesprzeć się na łokciach i nieco wygodniej ułożyć się na łóżku, ponownie poderwała się do pozycji siedzącej w momencie, w którym Winslow odezwał się ponownie. - Przydajesz się cały czas, Dion. Bez ciebie nie dałabym sobie z tym rady. Nie ma przecież rzeczy, z którą byś mi nie pomagał. Czasami mam wrażenie, że to ja robię za mało - dodała, przechylając lekko głowę, aby być w stanie lepiej mu się przyjrzeć. Chyba naprawdę nie wiedział, jak wiele znaczyła dla niej jego obecność.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Wszyscy mieszkańcy tego domu zauważyli wpływ maleństwa na dotychczasowe życie. Blue – pokaźnych rozmiarów czworonóg o srebrzystej sierści nader często pokrytej błotem z podwórza – również. Ilekroć Winnie pojawiała się w zasięgu jego łap, zajmował miejsce obok niej, czuwając nad bezpieczeństwem dziecka. Nawet początkowo nieśmiały i zdystansowany Paddy wykazywał coraz większe zainteresowanie siostrzyczką. Obiecał pomagać i opiekować się Winnie, co miało swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. W zakurzonym pudle schowanym na strychu odnalazł ulubione książeczki z wczesnego dzieciństwa i pochylając się nad kołyską, starał się czytać je młodszej siostrze. Składanie liter w wyrazy wychodziło mu naprawdę dobrze – w końcu był już poważnym dziewięciolatkiem – lecz Dion doskonale wiedział, że niektóre fragmenty przytaczał z pamięci; nie musiał nawet przewracać stron. Tylko niekiedy złościł się zawiedziony tym, że siostra nie reagowała w sposób, jakiego oczekiwał. Nie była w stanie dotrzymać mu kroku.
Tworzył się więc wokół nich obraz i d e a l n y. Niegdyś właśnie tak wyobrażał sobie przyszłość – może w odrobinę większym domu. Jedyną odczuwalną niedogodnością był brak bliskości. Niewyobrażalnie trudnym zadaniem okazało się powstrzymywanie przed wyrażaniem szczęścia w sposób wykraczający poza granice narzucane przez przyjaźń. Ilekroć obejmował przyjaciółkę, czuł palący w żyłach niedosyt. Tuszował to rozciąganiem ust w przesadnie szerokie uśmiechy, ale nowe odczucia – odczucia, których się nie spodziewał – nie dawały mu spokoju. Robił wszystko, by Giselle nie zauważyła, z czym się zmagał; na szczęście nie odrywała oczu od Winnie, co okazało się pomocne, gdy jego a k t o r s k i e wysiłki nie wystarczały.
— To akurat ma po mnie — wspomniał. Nie odnosił się jednak do pierwszych miesięcy życia, bo zwyczajnie nie wiedział, jak wówczas miał się jego apetyt. — Przez ostatnie pół roku przytyłem pięć kilogramów — poskarżył się, zerkając na przyjaciółkę, jakby chciał sprawdzić jej reakcję na tę wiadomość. Natomiast częstotliwością przyjmowanego przez córkę pokarmu się nie martwił. Winnie miała miesiąc, była drobnym noworodkiem i dlatego (w jego opinii) domagała się tak częstych posiłków. Najważniejsze, że prawidłowo przybierała na wadze, co starali się monitorować.
— Nie skarżę się — wspomniał. — Miałem wtedy bardzo zły okres, więc niewiele wnosiłbym do jego życia poza złością i rozczarowaniem. Cieszę się, że przy niej jest inaczej. Że dałaś mi możliwość doświadczenia tego, co kiedyś straciłem — dodał, spoglądając na nią, gdy bez potrzeby podniosła się na łóżku. Aby pokazać, że jego intencją nie było rozczulanie się nad sobą, chwycił ją za ramię i nakierował na poduszkę. Sam położył się obok, układając ręce pod głową.
— Jesteśmy dla siebie bardzo surowi — stwierdził nagle, wbijając wzrok w sufit. Może odmalowali ściany, lecz o odświeżeniu jego całkiem zapomnieli. — Powinniśmy się zrelaksować, złapać oddech.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Nowa codzienność rzeczywiście miała w sobie coś z ideału, tym samym stając się czymś, co w chwilach słabości zwyczajnie ją przytłaczało. Ilekroć cieszyła się tym, co wspólnie tworzyli, koniec końców uświadamiała sobie, że to nie było przecież na stałe. Choć byli rodziną, nie byli taką rodziną, jak ona zawsze tego chciała. Tworzyli parę rodziców, ale sami nie wykraczali poza ten schemat, przez co ten pozornie idealny obraz był nieco zaburzony. Giselle rzeczywiście to czuła, ale były to dla niej uczucia tak dobrze znane, iż przywykła już do tego, aby je wyciszać. Za każdym razem przypominała sobie o tym, gdzie leżała granica i nigdy nie próbowała jej przekraczać. Nie próbowała też poruszać tematów, które z pewnością będą musieli w końcu przegadać, choć na razie mogły one jeszcze zaczekać. Teraz mieli cieszyć się tym, co było. Mieli cieszyć się obecnością córki i tym, z jaką łatwością udawało im się zapanować nad czymś, co miało przecież okazać się chaosem. No bo właśnie, jeszcze niedawno Giselle z przerażeniem spoglądała na tworzący się w jej wyobraźni obraz wspólnego rodzicielstwa, ponieważ bała się nawet tego, jak na ich sytuację zareaguje Paddy. Nie chciała psuć chłopięcej codzienności wpychaniem się do ich życia, ale teraz okazywało się, że Patrick wcale tak tego nie odbierał. Był najlepszym starszym bratem, jakiego Farber mogła sobie dla własnej córki wymarzyć. Był też kolejną rzeczą, którą zawdzięczała Dionowi.
- Naprawdę? Chcesz licytować się o to, kto przytył najwięcej? Nie chcę sobie nawet przypominać, jak duże było wskazanie wagi, kiedy stawałam na nią miesiąc temu - odparła z rozbawieniem. Ciąża rzeczywiście sprawiła, że przybrała na wadze, co było naturalnym procesem. Naturalne było również to, że jej ciało nie wróciło jeszcze do normy. I nie była przekonana, czy kiedykolwiek wróci, ponieważ to kosztowałoby ją sporo pracy i sporo czasu, którego aktualnie przecież nie miała. Winnie pochłaniała całą jej energię, ale też była w pewnym stopniu powodem jej kompleksów. Bo tak, teraz Giselle zdecydowanie uważała się za nieidealną. - Nie mogłabym postąpić inaczej. W końcu to twoja córka, Dion - przyznała, teraz chyba rzeczywiście to rozumiejąc. W przeszłości jednak, kiedy zrozumiała, że to on był ojcem jej dziecka, podchodziła do sprawy inaczej. Za wszelką cenę próbowała przed tym uciec, przestraszona tym, co to dla nich oznaczało. Nawet teraz, kiedy leżała z nim na miękkiej pościeli, nie potrafiła tak w pełni uspokoić własnego umysłu. - I wydaje ci się, że to możliwe? Winnie pochłania tyle naszego czasu, że ciężko będzie odetchnąć… Są takie chwile, kiedy dużo oddałabym za spokojny wieczór z filmem - przyznała, przechylając głowę na pościeli tak, aby móc spojrzeć na niego kątem oka. Rodzicielstwo było świetne, ale jak każda inna rola, ono również miało swoje mankamenty. Te czasami dość mocno dawały się we znaki.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Teraz mógł odetchnąć. Choć to nietypowe, bo zwykle przyjście dziecka na świat wiązało się z ogromem obowiązków oraz nieprzespanymi nocami, jednak dla niego oznaczało s p o k ó j. Nie uchylał się od obowiązków, chętnie stawiał im czoła, czerpiąc z ich wykonywania dużo radości – może poza przewijaniem Winnie, bo w tym wypadku doświadczenie podpowiadało mu, że stanowczo nie tęsknił za tym aspektem rodzicielstwa; dlatego był wdzięczny, ilekroć Giselle brała to na siebie. Natomiast wytchnienie dało mu zażegnanie kryzysów, z którymi mierzyli się przez długie – ciągnące się w nieskończoność – miesiące przed porodem. Przede wszystkim był zmęczony brakiem stabilności. Niepewność o to, jakie decyzje podejmie Giselle, wyniszczała go. Dopiero teraz, mając obok siebie zarówno Giselle jak i Winnie, zaczynał odzyskiwać harmonię. Pomocne okazało się wspólne życie. Bo chociaż bywały dni, kiedy z trudem kontrolował własne pragnienia, nie mógł udawać, że nie cieszyło go posiadanie r o d z i n y. Choćby tak pokręconej.
— Znam cię. Próbujesz wepchnąć mnie na m i n ę — powiedział żartobliwie, zerkając na nią spod zmrużonych powiek, by udać podejrzliwego. Zgrywał się i był przekonany, że Giselle to dostrzeże. — Na wzmiankę o kobiecej wadze nie ma dobrej odpowiedzi, prawda? Cokolwiek nie powiem, wyjdę na łajdaka — zauważył, próbując odwrócić sytuację i wybrnąć z tej rozmowy nie będąc prowokatorem żadnej kłótni. — Dla mnie wciąż jesteś piękna. Piękniejsza niż wcześniej. Macierzyństwo ci służy — dodał, poważniejąc, jednocześnie powrócił spojrzeniem do zabrudzonego sufitu. Na moment przymknął powieki; nie zdążył ugryźć się w język, a przeczucie podpowiadało mu, że komplement, choć szczerzy, zostanie niewłaściwie odebrany.
— Moja — potwierdził, tym razem spoglądając w stronę kołyski, gdzie pod kolorową kołderką spała Winnie. Była jego dziewczynką. J e g o. A mimo to wiedział, że zasady, na które oboje się zgodzili, prędzej czy później sprawią, że będzie musiał się z nią rozstać.
Zmienił pozycję. Wsparł się na łokciu, opierając głowę na dłoni. — Wiesz, że gdybym poprosił siostrę, zajęłaby się nią przez kilka godzin. Musimy znaleźć dla siebie trochę czasu. Inaczej zwariujemy — dodał, badając zmiany zachodzące na twarzy przyjaciółki. Prędko dostrzegł, że nie była przekonana do tego pomysłu. Nie mógł mieć jej tego za złe. Po raz pierwszy spadła na nią odpowiedzialność za życie dziecka, przez co trudniej niż jemu przychodziło jej choćby myślenie o tym, by zostawić córkę z kimś o b c y m. — Za wcześnie? — dopytał ze zrozumieniem.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Nic nie było takie, jak kiedyś to sobie wymarzyła, ale i ona nie zamierzała narzekać na ich obecne położenie. Sam okres ciąży poważnie dał jej w kość, przy czym nie chodziło wyłącznie o fizyczne dolegliwości. Pamiętała przecież, jaką trudność sprawiało jej pogodzenie się z faktem, iż jedna noc spędzona z przyjacielem poskutkowała ciążą oraz tym, że ich losy splecione będą już na zawsze. Gdyby rozegrało się to na nieco innych zasadach, Farber nie mogłaby być bardziej szczęśliwa, ale przecież to nie był film, a ona nie była główną bohaterką komedii romantycznej, która niezależnie od okoliczności mogła liczyć na szczęśliwe zakończenie. Nie znaczy to jednak, że obecnie jej tego szczęścia brakowało. Nie, cieszyła się nim i starała się czerpać z tego jak najwięcej - może dlatego, że wiedziała, iż prędzej czy później nawet to się zepsuje?
Zaśmiała się, ewidentnie rozbawiona jego reakcją. Niezależnie od jego słów, nie mogłaby się przecież na niego obrazić. Nie przypuszczała, że z jego ust mogłoby paść coś niewłaściwego, a poza tym wiedziała przecież, z czym wiązała się ciąża. Jej ciało aktualnie nie wróciło jeszcze do poprzedniego stanu i niewykluczone, że nie wróci wcale, a choć myśl o tym jej doskwierała, nie było to jej priorytetem. W pierwszej kolejności chciała bowiem zadbać o Winnie i zapewnić jej wszystko to, czego mogłaby potrzebować. Tylko to się dla niej liczyło. - Ja i zastawianie pułapek? Chyba sam w to nie wierzysz - zerknęła na bruneta z rozbawieniem, a choć wyraz jej twarzy sugerować mógł coś innego, mówiła prawdę. Przyglądała mu się jeszcze przez moment, aż w końcu jego słowa sprawiły, że wyraz jej twarzy nieco się zmienił. Spoważniała i sama także uciekła spojrzeniem w bok, momentalnie czując, jak bicie jej serca przyspiesza tempa. Nie wiedziała, jak interpretować jego słowa, dlatego nie powiedziała nic. Coś jednak ścisnęło ją za gardło, po raz kolejny uświadamiając jej, że nigdy nie stanie się dla niego piękna w takich kategoriach, w jakich by tego chciała. To po prostu nie było im pisane.
Powiodła spojrzeniem w jego stronę, a później głośniej wypuściła powietrze. Przetarła dłonią twarz, raz jeszcze zastanawiając się nad jego słowami, ale zanim odpowiedziała, na moment zacisnęła jeszcze zęby na swojej dolnej wardze. - To głupie, prawda? Dalej czuję się dziwnie na myśl o tym, że mielibyśmy zostawić ją z kimś innym. Zresztą, sama nie wiem, czy kiedykolwiek przestanę się tak czuć - stwierdziła, po czym raz jeszcze wbiła głowę w poduszkę. Była przewrażliwioną matką, wiedziała o tym, a jednocześnie niczego nie była w stanie z tym zrobić. W tym konkretnym przypadku ewidentnie rozsądek przegrywał z jej naturą.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Ileż to razy słyszał – zazwyczaj spomiędzy warg zatroskanej zniecierpliwionej matki – że p o w i n i e n poważnie zainteresować się przyjaciółką? Nie był w stanie zliczyć. Kobieta uważała, że nikt lepiej od niej nie pasował do syna, ale Dion nie podzielał tego zdania. Jednak nie dlatego, że nie dostrzegał w Giselle i d e a ł u, ale dlatego, że nie miał jej nic do zaoferowania. Przecież życie nie ułożyło się zgodnie z jego planem, którym to często dzielił się z przyjaciółką. Nie został chirurgiem, bo uniemożliwiły mu to konsekwencje wypadku. Wychowywał dziecko innej kobiety, co z góry stawiało go w niekorzystnym położeniu, bo ile było takich, które chciałby wziąć odpowiedzialność za cudzego syna? Nigdy nie patrzył na Giselle jak na potencjalną partnerkę. Nie mógł tego zrobić. Podświadomie bronił się przed tym, bo wiedział, że gdzieś indziej, przy kimś innym czeka ją lepsze życie.
Pozwolił tym myślom silnie zakorzenić się w sercu. I uparł się, że nigdy do nich nie wróci. Przez minione lata doskonale sobie z tym radził. Natomiast teraz powstrzymywanie ich stawało się niemożliwe.
Tworzenie z nią r o d z i n y nie było wcale łatwe. Ale satysfakcja płynąca z tego, co udało im się zbudować, była ogromna. Nic nie mógł poradzić na to, że dosięgały go myśli, które nie powinny pojawiać się w jego głowie. Czasami wystarczył jeden uśmiech pojawiający się na jej twarzy, by przed oczami jawiły mu się sceny z nocy pozbawionej granic. Kurwa, naprawdę chciałby to powtórzyć. Tylko jaki miałoby to sens, skoro Giselle przez cały okres trwania ciąży odpychała go od siebie?
— Wierzę, wierzę — stanął w opozycji do jej słów. — Jesteś kobietą. Robisz to podświadomie — dodał, odrobinę z niej żartując.
Był wdzięczny, że nie odniosła się do komplementu. Tak było łatwiej. Nie chciałby w y j a ś n i a ć jego znaczenia i przypadkiem zgubić się w pokrętnych tłumaczeniach. Choć z drugiej strony…
— Musisz znaleźć dla siebie trochę czasu — odparł, wciąż opierając głowę na dłoni. Zepchnął wcześniejszy temat, przybierając postawę przyjaciela, w której to przecież odnajdywał się najlepiej. — Będziemy musieli to zorganizować. Nauczymy Winnie korzystać z butelki, wtedy będę mógł zostać z nią sam na dłużej. Ty odpoczniesz, zregenerujesz się. Będziesz miała możliwość gdzieś wyjść — mówił, wierząc, że właśnie tego będzie wkrótce potrzebowała. — Po prostu nie chciałbym, żebyś się przemęczała.
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Niemożliwym wręcz wydawało się to, jak mocno nie rozumieli się, choć przecież nazywali siebie nawzajem przyjaciółmi. Wspierali się, pomagali sobie nawzajem, a jednocześnie w ogóle nie potrafili pojąć uczuć, które względem siebie odczuwali. Giselle bowiem wcale nie patrzyła na Diona jak na kogoś, kto był gorszy dlatego, że niósł za sobą bagaż doświadczeń. Wręcz przeciwnie, dostrzegała w nim dojrzałego, oddanego rodzinie mężczyznę, który był najwspanialszym ojcem na ziemi, choć przecież mógł rzucić to i uciec śladami swojej byłej partnerki, kiedy tylko na jego drodze pojawiły się pierwsze wyboje. On jednak dawał sobie z tym wszystkim radę, tym samym potęgując uczucia, które żywiła do niego Farber. Ilekroć obserwowała go z Paddym, docierało do niej, iż właśnie czegoś takiego chciała. Chciała konkretnie ich, ale Dion, próbując ją przed tym chronić, tak naprawdę pozbawiał ją tego, czego pragnęła.
Ona zresztą także się tego pozbawiała, ze zwykłego tchórzostwa decydując się na milczenie.
Pokręciła lekko głową, a błąkający się na jej ustach uśmiech sugerował, że nie traktowała jego słów poważnie i dobrze się przy tym bawiła. Szczęście w takich chwilach nie trwało jednak długo, bo ilekroć spoglądała na Diona, mimowolnie zaczynała zastanawiać się nad tym, czy właśnie tak mogłaby wyglądać ich codzienność, gdyby zaczęli tworzyć rodzinę z prawdziwego zdarzenia. Wówczas uświadamiała sobie również, że to nigdy nie miało się stać, a ta myśl wystarczała, by jej własne uczucia znów zaczęły jej ciążyć.
- Ja mam się nie przemęczać, a co z tobą? - zapytała niemal natychmiastowo, uważnie mu się teraz przyglądając. Wciągnęła głębiej powietrze, a później koniuszkiem języka zwilżyła dolną wargę. Była zmęczona, ale przecież to samo mogła powiedzieć o nim. Oboje ze wszystkich sił próbowali dać sobie z tym radę. - Nie chcę wszystkiego zrzucać na twoje barki, Dion. Poza tym… wcale nie potrzebuję nigdzie wychodzić. Dobrze jest mi z wami - dodała, przygryzając policzek od środka. Nie czuła się swobodnie, kiedy wypowiadała na głos własne myśli, ale jednocześnie wiedziała, że Dion wcale nie doszuka się w nich drugiego dna. Nie odczyta ich takimi, jakimi były, a przecież wykraczały daleko poza przyjacielskie tony. I zasługiwały też pewnie na miano niewłaściwych.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Nazywali siebie przyjaciółmi, lecz czy kiedykolwiek nimi byli?
Takie skategoryzowanie ich znajomości było b e z p i e c z n e. Nadawało relacji kształt, którego każdy człowiek uczył się już jako dziecko. Wiedzieli czym jest przyjaźń, że odznacza się lojalnością, wsparciem i obietnicą niepoddawania się bezkrytycznej ocenie. Mieli być sobie bliscy. Ale czy takiego rodzaju bliskość mieli na myśli? Bo jeśli chowało się pod nią uczucie innego rodzaju, robiło to z doskonałą wręcz precyzją, na której przejrzenie byli zbyt krótkowzroczni. Nie myśleli o sobie, stawiając dobro przyjaciela na pierwszym miejscu. I choć pozornie było to szlachetne, tak naprawdę było największym popełnionym przez nich błędem. Gdyby Dion chociaż raz wziął pod uwagę własne pragnienia… Ale przecież zrobił to, prawda? Wykazał się zachłannością oraz egoizmem, co zapoczątkowało całą serię niefortunnych zdarzeń. Obecnie patrzyli na nie z miłością – żadne inne uczucie nie przychodziło mu na myśl, gdy spoglądał na śpiącą w kołysce Winnie – lecz wcześniej zmagali się z ogromem negatywnych aspektów tej j e d n e j nocy.
Nigdy jednak nie powiedział, że nie była tego warta.
— Ze mną? — powtórzył, jakby nagła zmiana narracji go zaskoczyła, choć wcale nie był zdziwiony tym, że przyjaciółka traktuje go z podobną troską, jaką sam jej okazywał. — Zdążyłem się uodpornić — stwierdził, nie widząc w tym niczego niezwykłego. Nawet jeśli czasami odczuwał zmęczenie, radził sobie z jego konsekwencjami. A podkrążone oczy nie rzucały się tak bardzo w przypadku ciemnego koloru skóry.
— Nie zrzucasz na mnie wszystkiego. To, że raz na jakiś czas chciałbym cię wyręczyć, nie oznacza, że przejmę wszystkie twoje obowiązki na stałe — zauważył, unosząc brew, ale też kąciki ust ku górze. Może gdyby nie miał w pamięci wszystkich chwil, w których odsuwała go od siebie, zauważyłby, że za jej słowami kryło się coś więcej poza przyjacielskim oddaniem. Nie wierzył jednak, by Giselle mogła mieć na myśli dokładnie to, co powiedziała na głos. Potraktował więc to dokładnie tak, jak robił to zawsze; przyjmując jako wyraz sympatii niewykraczającej poza ramy przyjaźni.
— Mnie również. Nie masz pojęcia, jak bardzo — odparł głucho, nie patrząc przy tym na nią. — Będzie mi cholernie ciężko pogodzić się z waszym odejściem — dodał. Nie chciał tego sugerować, lecz jego słowa zabrzmiały tak, jakby był przekonany, że obie w końcu znikną z jego życia. Być może nie na stałe, ale w tym momencie nie wyobrażał sobie choćby chwilowej rozłąki z córką oraz jej matką.
ODPOWIEDZ