Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
18.

W momencie, w którym w jego głowie pojawiła się myśl, żeby skontaktować się ze Scarlet, wiedział, że popełnia błąd. Wiedział, że nie powinien mieszać w jej życiu swoją obecnością. Nie zmieniało to faktu, że on wręcz desperacko pragnął jej obecności w swoim. Powinien już dawno pozwolić sobie na to, żeby odpuścić. Ale nie mógł. Odnosił wrażenie, że ich związek mógł się zakończyć już dawno, ale cokolwiek było między nimi nigdy tak naprawdę się nie skończyło. Czuł, że potrzebuje tego, żeby Scarlet mu powiedziała, że ma sobie odpuścić i dać jej spokój. Naturalnie sam powinien to wywnioskować z ich ostatnich spotkań. Była szczęśliwa, on... sobie po prostu był, a przecież jej szczęście było priorytetem, tak? Tak. Tak powinno być i tak było.
Nie mógł się przemóc, żeby wejść do domu swojej mamy. Ba!, nawet nie wysiadł z auta. Był pewien, że takie sceny należą do filmów. Nigdy nie widział się jak człowieka, który blokowany wspomnieniami z dnia śmierci swojego taty, nie będzie w stanie przekroczyć progu domu mamy. Nie wiedział co tak naprawdę w tym wszystkim go przerażało najbardziej. Kolejne zetknięcie się ze śmiertelnością czy zwyczajna świadomość tego, że został po prostu sam. Rodziny z Polski nie mógł nawet nazywać swoją rodziną. Jasne, byli nią z krwi, ale widywał ich tak rzadko, że równie dobrze mogli być dla niego obcymi ludźmi. Sam nie wiedział nawet ile czasu spędził siedząc w aucie, na podjeździe domu mamy, ale kiedy już wyszedł z własnej głowy ogarnął, że zrobiło się ciemno. Pasowało mu to. Miał wymówkę, żeby jednak wrócić do domu. W końcu kto by chciał się zajmować takimi rzeczami po ciemku, albo w półmroku? Pod swoim domem doświadczył dosłownie tego samego. Nie mógł wysiąść z auta. Albo nie chciał. Tym razem wiedział, że po prostu nie chce mu się po raz kolejny wchodzić do pustego domu. Wiedział też, że wizyta w jakimś barze nie była dobrym pomysłem. Ostatnio skorzystał z takiej przyjemności i wbrew własnej woli wdał się w bójkę. Wyjął z kieszeni telefon i powrócił do myśli, z której nie był dumny. Wystukał wiadomość, ale przez chwilę zwlekał z wysłaniem jej. Nie rozważał żadnych "za i przeciw", po prostu zastanawiał się czy treść jest odpowiednia, później dotarło do niego, że już jest późno. Z drugiej jednak strony, jeżeli Scarlet mu nie odpisze, to rano będzie mógł jej napisać, że się pomylił i nikt nie będzie stratny. Poza nim oczywiście, ale to nie było problemem.
Możemy się zobaczyć?
Wysłał wiadomość, zablokował telefon i odłożył go na bok. Po cichu liczył na to, że nie dostanie żadnej odpowiedzi. Z drugiej jednak strony liczył na tą odpowiedź. Gdyby chociaż przez chwilę przeanalizował swoje zachowanie to ogarnąłby, że zachowuje się jak jakiś dzieciak. Nawet gdy usłyszał wibrację, a jego telefon się rozświetlił, nie podniósł go od razu. Głównie dlatego, że nie chciał samotnie siedzieć w zażenowaniu po tym jak odczyta wiadomość i okaże się, że Scarlet nie będzie chciała się z nim zobaczyć. Po dwóch minutach i ponownej notyfikacji o nieodczytanej wiadomości, podniósł telefon. Poczuł ulgę widząc, że Scarlet nie tylko nie miała nic przeciwko temu, żeby się zobaczyć, ale też podała mu adres, pod którym obecnie się znajdowała. Ku swojemu przerażeniu od razu rozpoznał adres, bo przecież bywał na tej farmie nie raz. Odpisał, że niedługo będzie i rzeczywiście odpalił auto i ruszył w stronę farmy Callaway.
Tym razem nie miał problemów z tym, żeby wysiąść z auta. Napisał jej wiadomość, że jest na miejscu i oparł się tyłkiem o maskę auta. Wolał uniknąć wchodzenia do środka. Głównie dlatego, że sam nie wiedział co chciał powiedzieć. No i też dlatego, że wiedział, że jej ojciec mógłby złamać mu kręgosłup jednym ruchem ręki. Wolał nie ryzykować. A widział, że w posiadłości nie było ciemno, więc na bank ktoś jeszcze był na nogach i czuwał. Na jej widok wstał, wyprostował się i nawet zdjął czapkę z głowy i od razu wrzucił ją do auta przez otwarte okno.
-Cześć. - Przywitał się posyłając jej uśmiech. -Przepraszam. Za to, że zniknąłem, że się znowu pojawiam i za tak późną porę. Nie wiedziałem co robić, a w głowie miałem tylko myśl, że naprawdę, naprawdę bardzo chcę cię zobaczyć. - Wyjaśnił i jak tylko zawiesił wzrok na niej na dłużej wiedział, że spierdolił. Nie powinien tutaj przychodzić. Wiedział, że nic się nie zmieniło. Że kochał ją teraz tak samo jak ją kochał parę lat temu. -Wróciłaś na farmę? - Zapytał wskazując na dom.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
30

Relacja z Joelem wracała do niej jak bumerang. I Scarlet skamłałaby, gdyby powiedziała, że nie czuła czegoś dziwnego w żołądku, gdy na wyświetlaczu jej telefonu pojawiło się imię Joela. Jej twarz płonęła, a ona wyrzucała sobie, że chyba wcale się tak całkowicie nie wyleczyła z niego. Chyba? A może chodziło o coś zupełnie innego. Może chodziło o jakiś stary sentyment i sam fakt tego, że po prostu chciała obecności byłego w swoim życiu, bo był jej bliski i zwyczajnie się o niego troszczyła. Przecież gdy tak nagle zniknął, a ona zajęła się swoimi sprawami – pisaniem książki, spotkaniami klubu książkowego i przede wszystkim powrotem do dawnej pracy – w jej głowie nie było miejsca na myślenie o Joelu. Zresztą rewolucję w jej głowie zrobił wówczas również Colton. Choć w tym drugim przypadku była mniej pewna tego czy przypadkiem Harper nie narzuciła jej jakiejś nieprawdziwej wizji, która nie miała racji bytu w świecie realnym.
Niemniej, wiadomość od Joela ją zaskoczyła na tyle, że przerwała pisanie. Kompletnie wybił ją ten sms z rytmu pracy. Scarlet sięgnęła po telefon i zagryzła wargę, wahając się czy powinna się zgodzić. Było dość późno, a powszechnie wiadomo, że rozmowy nocą bywają zbyt intymne i mogą prowadzić do pewnych przełomów, na które Scar nie była na razie gotowa. Ale za drugiej strony… Joel naprawdę długo się nie odzywał i skoro napisał do niej niespodziewanie to musiało coś się wydarzyć. Scarlet była o tym przekonana, bo przecież znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że musiał mieć powód; że to nie był tylko głupi kaprys, bo nagle mu się o niej przypomniało.
Westchnęła, ale zgodziła się na spotkanie i po odrzuceniu telefonu na łóżko, przebrała się w coś wygodnego i reprezentacyjnego. Wyszła z domu, gdy otrzymała potwierdzenie jego przybycia. — Cześć — przywitała się niezręcznie, gdy tylko podeszła. Zastanawiała się czy powinna go przytulić albo pocałować w pocałunek, ale wówczas on wyrzucił z siebie falę słów. — Wow. Joel. Spokojnie — odezwała się łagodnie na to jakże wylewne przywitanie. Szósty zmysł podpowiadał jej, że ewidentnie coś było nie tak i jak tylko go zobaczyła to momentalnie w tym się utwierdziła. Chciała go nawet przytulić, ale powstrzymała się i pozwoliła sobie jedynie na dotknięcie jego przedramienia. — Dobrze się czujesz? — spytała z troską, bo w zasadzie, odkąd tylko otrzymywała od niego smsa późnią porą, to pytanie krążyło jej po głowie.
A następnie westchnęła przeciągle. Uzmysłowiła sobie właśnie, że Joel nie wiedział. Nie powiedziała mu o swojej wielkiej życiowej zmianie, bo zwyczajnie nie miała okazji, by to zrobić. — Ja… — zaczęła i spojrzała przelotnie na farmę, a następnie znów na mężczyznę. — Tak. Wróciłam do domu, bo tak było wygodniej. Mogę pomagać w biznesie, mogę pomagać bratu iiii… nie muszę płacić za mieszkanie, które przez większość czasu stoi puste, bo wróciłam do dawnej profesji — wyjaśniła w dużym skrócie i lekko się uśmiechnęła. — Znów wyjeżdżam na wykopaliska. — I miała szczerą nadzieję, że owe słowa go nie wycofają i powie jej to, co sobie zaplanował.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Samo przebywanie w jej towarzystwie sprawiło, że od razu poczuł się lepiej. Nie tak, że miał ochotę skakać i chwilowa depresja, w której się znajdował zniknęła. Po prostu poczuł znajome uczucie bezpieczeństwa. Jak dotknęła jego ramienia poczuł ciepło, które sprawiło, że uczucie samotności zaczęło zanikać. Co oczywiście było nieprawdą, bo dobrze wiedział, że w tym momencie oszukuje sam siebie. Na jej słowa pokiwał tylko głową i rzeczywiście próbował się uspokoić. Nawet nie był zestresowany. Ale to raczej nie był stres. Może przechodził przez jakiś mini atak paniki. Zdarzały mu się takie w przeszłości, ale z reguły były związane z naprawdę stresującymi wydarzeniami w pracy, które raczej były kwestią życia i śmierci. Teraz nawet nie miał dla siebie żadnej wymówki. Jedyne co mu przychodziło na myśl to to, że po prostu był w tym momencie, gdzie stres i negatywne emocje z ostatnich miesięcy w końcu się skumulowały i próbowały znaleźć idealne wyjście. I ta sytuacja, w której Joel na chwilę poczuł się komfortowo, wydawała się być idealną do tego.
-Tak. Jasne, że tak. – Skłamał i nawet prychnął, żeby ukryć swoje kłamstwo. Wszystko wyszło oczywiście nienaturalnie, więc widać było, że kłamał. –Właściwie to nie. Nie bardzo. Ale też nie przyszedłem tutaj, żeby cię tym obarczać, więc się nie przejmuj. – Powiedział już nieco spokojniejszym tonem głosu, ale wykorzystał jeszcze chwilę, żeby wziąć kilka głębszych oddechów. Działało na te kilka poprzednich ataków paniki, więc być może zadziała też teraz, kiedy przechodził przez mniejszy.
-Wow. To jest świetna wiadomość. – Nawet nie kłamał. On zawsze chciał mieć tyle rodzeństwa co ona. Pewnie gdyby miał to teraz nie byłoby go tutaj z nią tylko byłby gdzieś ze swoim rodzeństwem i razem stawialiby czoła pustce, którą zostawiła po sobie śmierć mamy. Miałby z kim rozmawiać i przeżywać to co się stało. A tak to musiał trzymać to w sobie, co tak naprawdę nikomu nie wychodziło na dobre. –Twoi rodzice muszą się cieszyć z tego, że znowu mają cię pod swoim dachem. – Jej wyjaśnienie miało sens. Kto chciałby płacić za mieszkanie, w którym nawet nie przebywa? A tak to mogła sobie oszczędzać pieniądze w dosyć komfortowy sposób. Jej kolejne słowa były niemałym zaskoczeniem. –Poważnie? – Zapytał wiedząc, że nie ma żadnego powodu do tego, żeby jej w to nie wierzyć. Znowu poczuł, że niepotrzebnie przyszedł i zawracał jej głowę. –Jakieś konkretne miejsce? Powinnaś wybrać Kretę, byłem tam niedawno i odkryli grobowiec, który nazywają grobowcem Midasa. Niedaleko Knossos. Nie jest to jeszcze udostępnione dla turystów, bo nadal to przerabiają, ale brzmi jak spoko sprawa. Zresztą… nieważne. Nie znam się na tym. – Uśmiechnął się. Był tam naturalnie w celach służbowych, a nie urlopowych czy nawet prywatnych. Nie miał czasu na zwiedzanie. Jedyne co ze zwiedzania liznął to tylko wtedy jak osoba, którą się zajmował korzystała z opcji wycieczek z przewodnikami, którzy mówili po angielsku. Czyli naprawdę mało.
Zrezygnowałaś z pisania całkowicie? – To już byłoby dla niego nieco martwiące. Musiał się liczyć z tym, że powrót do jakiejkolwiek znajomości ze Scarlet nie był opcją. Skoro wróciła do pracy na wykopaliskach wiązało się to z kolejnymi wyjazdami. Wyjazdami, na których nie będzie jej już towarzyszył. Jej książki byłyby częścią jej osoby, którą mógłby mieć nie naruszając w ten sposób jej prywatności i jednocześnie, na swój sposób godząc się z tym, że cokolwiek między nimi było, już nie istnieje.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Spojrzała na niego niepewnie – wcale mu nie wierząc w jego zapewnienia o tym, że jest w porządku. Ale nie odzywała się. Dała mu ten moment na przemyślenie sobie tego kłamstwa i po chwili tylko powoli skinęła głową, wciąż trzymając rękę na jego ramieniu. — Możesz ze mną porozmawiać — oznajmiła równie spokojnie, przyglądając się jego reakcjom. Bardzo niepokoiło ją, że tak łapczywie brał oddechy. Sugerowało jej to atak paniki, których nigdy nie była świadkiem, więc i nie była pewna czy poprawnie odczytała jego nerwowe zachowanie, więc tylko go obserwowała z troską. Joel zawsze był i będzie dla niej kimś ważnym – dlatego dość jasne było dla niej to, że momentalnie włączył się jej tryb opiekuńczy. Zwłaszcza, że dość nietypowe było przyjeżdżanie do swojej byłej dziewczyny w środku nocy bez powodu – i to w stanie całkowicie trzeźwym. I Scarlet po prostu przeczuwała, że coś musiało się stać.
Uśmiechnęła się na jego słowa. To była świetna wiadomość. Ale bardziej od powrotu do domu rodzinnego, cieszył ją powrót do profesji. Jej rodzice faktycznie cieszyli się z jej obecności, a raczej jej namiastki, gdy tylko wracała z eskapad w ramach kilkutygodniowej przerwy. Najmniej cieszyła się Harper, ale to dlatego, że jak nieustannie powtarzała – chciała mieć siostrę na stałe przy sobie, a nie tylko od czasu do czasu. Choć oczywiście Scarlet starała się jak mogła i codziennie łączyła się z włączoną kamerką z rodzicami i Harper. Reszta jej rodzeństwa oraz bliscy jakoś znosili tą rozłąkę.
Poważnie — zapewniła go łagodnie, widząc, że owa informacja chyba wywarła na nim wrażenie. Lekko wzruszyła ramionami. — Brzmi świetnie i bardzo bym chciała, ale to tak naprawdę nie zależy ode mnie. Całą grupę wysyłają zgodnie ze zleceniem i określonym budżetem. Czasem nawet… gdy kończy się budżet i harmonogram dobiega końca to nie pozwalają nam na dokończenie prac badawczych — oznajmiła ze wzruszeniem ramion i tylko posłała mu delikatny uśmiech. Cieszyła się, że podjął temat, bo zawsze jarało ją gadanie o swojej pracy i uważała, że wtedy, gdy zrezygnowała z wykopalisk popełniła ogromny błąd.
Nie. Wprost przeciwnie. Piszę w każdej wolnej chwili. — Odzyskała wenę twórczą i to się liczyło najbardziej. Ale nie chciała mu mówić, że tak jak wcześniej straciła wenę i chęci do pisania przez ich rozstanie – tak po jego ponownym pojawieniu się i powrocie do pracy znów zaczęła pisać. Co prawda zaliczyła lekki kryzys, gdy ostatnio zniknął, ale na szczęście badania archeologiczne wciąż naweniały ją na tyle, by była w stanie sklecić codziennie parę zdań.
Chcesz wejść do środka? — spytała nagle i wskazała za siebie. Na pewno nikt z domowników nie miałby nic przeciwko jego obecności. Nie była jednak pewna czy Joel chciałby widzieć kogokolwiek z Callawayów — Albo chcesz usiąść na ławce pod drzewem? Jak za dawnych czasów? — spytała z rozbawieniem, bo faktycznie przed domem mieli taką ławeczkę i zapewne Joel i Scarlet spędzili na niej sporo czasu, gdy jeszcze byli razem i odwiedzali rodziców Scar.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Posłał jej smutny i nieco zrezygnowany uśmiech.
-Wiem. Nie powinienem, bo… bo jesteśmy przeszłością, ale jestem tutaj, bo wiem, że akurat z Tobą mógłbym porozmawiać. – Nie wiedział czy to było coś dobrego. Że wiedział, że jego była dziewczyna mogłaby też być powierniczką jego sekretów. Nie powinno go tutaj być. Nie powinien w ogóle myśleć o tym, że byłaby idealną osobą do zabicia jego samotności. Równie dobrze mogła to robić z czystej uprzejmości. A Joel i bogowie wiedzieli, że akurat Scarlet jest jedną z tych dobrych. Może byłoby lepiej dla niego, gdyby mu powiedziała, że nie powinien tutaj przychodzić i że w ogóle nie powinien się z nią kontaktować. Powinna mu powiedzieć, że w domu ktoś na nią czeka, nawet jeżeli miałoby to być kłamstwo. Przynajmniej miałby potwierdzenie i od niej, że przekracza właśnie granicę, której przekraczać nie powinien. Wiedział o tym, ale ewidentnie potrzebował potwierdzenia od kogoś innego.
-Chodzi po prostu o to, że nie wiem za bardzo co robić. – Westchnął próbując uporządkować to co się właśnie działo w jego głowie i to co się kumulowało w nim od paru ostatnich miesięcy. Do tego dochodził ten mini atak paniki, który nie pomagał absolutnie nikomu. A już na pewno nie jemu. –Ephraima nie ma. Moja mama zmarła. Do nikogo z pracy nie mogę za bardzo z tym podbić i właściwie jedyne co mi zostało to przyjście do ciebie. – Rzucił jej szybkie spojrzenie, bo nie mógł na dłużej zawiesić na niej spojrzenia. Patrzenie na nią było przyznawaniem się do porażki, którą poniósł. Wybierając Londyn zamiast ich związku, prosząc ją w ogóle o to, żeby z nim pojechała, przychodząc tutaj i oczekując nie wiadomo czego. Może byłoby łatwiej, gdyby właśnie wiedział czego oczekuję. –Mam tyle rzeczy do zrobienia, ale nie mogę nic zrobić, bo mam jakieś blokady. Nie potrafię się za nic zabrać. – Pewnie lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu pójście na jakąś terapię, ale na razie jeszcze nie wpadł na tak prosty pomysł. –Więc uznałem, że może będzie łatwiej jak zacznę od uporządkowania wszystkiego. I pierwszą rzeczą jesteśmy my. – Nie ma co się oszukiwać. Zanim zaczęli ze sobą na nowo rozmawiać, Joel nadal był świadomy tego, że odkochanie się zajmuje mu więcej czasu niż zwykle. Z drugiej jednak strony, nie przejmował się tym tak bardzo, bo jednak Scarlet nie była obecna w jego życiu. Dopiero jak zaczęli ze sobą rozmawiać to wszystko zaczęło się kumulować, nawarstwiać i sam Joel nie wiedział co o tym myśleć. Był pewien swoich uczuć, ale nie był pewien tego jakie podejście do tego ma Scarlet. Może, znowu, była po prostu zbyt uprzejma, żeby mu powiedzieć, że ich znajomość nie jest dobrym pomysłem.
-Dobrze. Cieszę się. Nie powinnaś przestawać pisać. Twoje historię są naprawdę dobre. A jeżeli możesz mieć obie rzeczy. Wykopaliska i pisanie, to warto z tego korzystać. – Nie miał pojęcia, że cierpiała na braki weny. Gdyby wiedział, że nie pisała to po prostu myślałby o tym, że ma przerwę, albo szuka inspiracji. Poza tym pisanie jest skomplikowanym procesem. Jeden pisarz wyprodukuję książkę w parę miesięcy czy nawet tygodni, komuś innemu mogłoby to zająć lata. Mimo wszystko nie było sensu w porównywaniu. Każdy pracował swoim tempem.
-Nie, dzięki. – Zaśmiał się. Wchodzenie do jej domu nie było dobrym pomysłem. Głównie dlatego, że nie chciał też nadużywać jej gościnności i uprzejmości. Było już późno, a on po prostu chciał zrzucić z siebie wszystko co w nim siedziało i się kumulowało. –Okej. Niech będzie ławeczka. – Może chodziło bardziej o to, żeby po prostu rozmowa była bardziej komfortowa czy coś. Może on też jak sobie usiądzie to będzie mu łatwiej oddychać i mówić o tym co chciał powiedzieć. –Nic się nie zmieniło. – Zauważył jak już podeszli do tej ławki i posłał jej delikatny uśmiech. Zaraz jednak usiadł sobie, nabrał powietrza i zaczął układać myśli w swojej głowie.
-Chodzi mi o to, że… wydaje mi się, że nigdy nie mieliśmy zamknięcia naszego związku i przez to nie mogę ruszyć dalej. Zerwaliśmy, wyjechałem do Londynu i właściwie to nigdy nie mieliśmy okazji o tym porozmawiać i tego przerobić. I nie wiem co się działo u ciebie, ale ja chodziłem po mieście, którego nie znałem i w każdej napotkanej osobie szukałem ciebie. Nie mogłem się skupić na pracy, która jednak była zajebistą okazją, bo myślałem o tym, że może przyjedziesz, a ja cię przegapię i się miniemy. Jasne, mogłem podnieść telefon i zadzwonić, ale kurwa nie tego chciałem. Powinien wrócić. W ogóle nie powinienem jechać. Ale jakbym nie pojechał to bym żałował, że nie wykorzystałem okazji. Więc nieważne co bym zrobił i tak bym po prostu przegrał. – Rozłożył bezradnie ręce. Nie chciał jej tym wszystkim obarczać, nie chciał jej tego mówić, ale jednocześnie pragnął znowu być starym sobą. Tym sobą, który ma kontrolę nad własnym życiem.
-Kocham cię. – Powiedział w końcu, wyprostował się i ułożył dłonie na kolanach. –Nie przestałem i nie mogę przestać. Próbowałem, ale nie mogę. – Na tym etapie już był pewien tego, że Scarlet rzeczywiście była miłością jego życia. Wiedział też, że życie było tak pojebane, że nie zawsze człowiek kończył z kimś kto był tą miłością. Bo co z tego jak ona była miłością jego życia, ale on nie był jej? Nie mieli na to wpływu. –Odnoszę wrażenie, że potrzebuję, żebyś mi powiedziała, żebym się od ciebie odpierdolił, żebym mógł zamknąć nasz rozdział. – Uśmiechnął się smutno i tym razem nawet odważył się na to, żeby na nią spojrzeć.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Nie mam pojęcia, kiedy ten czas minął, wybacz <3

Zawsze możesz ze mną porozmawiać — oznajmiła z lekkim uśmiechem. Nie miało znaczenia to, że byli przeszłością – jak sam to ujął. Scarlet miała ochotę go zapewnić, że zawsze, jeśli będzie miał problem to może się do niej zwrócić. Nawet jeśli nie byli już razem, nie oznaczało to, że nie był dla niej ważny i nic tego nie zmieni. Nie rozstali się przecież w złych warunkach i właściwie Scar zawsze liczyła trochę na to, że kiedyś będą mogli ze sobą normalnie rozmawiać. Nawet jeśli dla niej samej było to trudne i nie mogła się przełamać przez długi czas, to jednak musiała przyznać się sama przed sobą, że bardzo brakowało jej obecności Joela w swoim życiu.
Spojrzała na niego ze współczuciem i odruchowo sięgnęła po jego dłoń, by ścisnąć jego palce w akcie wsparcia. Nie uważała, by ten gest był niepożądany czy mógłby być źle zinterpretowany. Scarlet po prostu chciała pokazać mu, że jest i nigdzie się nie wybiera. Zwłaszcza w obliczu tego, co jej właśnie powiedział. Drgnęła a jej oblicze wyrażało całkowite zdumienie ową informacją, która padła. — Nie miałam pojęcia… Ominęłam… Tak mi przykro, Joel — powiedziała szczerze i ze współczuciem. W pierwszej chwili zrobiła krok jakby chciała go przytulić, ale zatrzymała się, nie wiedząc czy to na pewno odpowiednia reakcja w tym momencie. Wydawało jej się, że Joel niesie w sobie jakiś ciężar i nie do końca wszystko jest w porządku. Nie rozpoznała jeszcze tego ataku paniki, ale miała przeczucie, że coś jest nie tak. Dlatego wstrzymała się i po prostu ściskała jego dłoń. Wpatrywała się w niego, choć ewidentnie on unikał jej spojrzenia. Przez kolejną chwilę po prostu pozwoliła mu mówić i tylko skinęła głową, choć trochę przeraziło ją, że chciał uporządkować ich. Nie wiedziała co za tym stwierdzeniem się kryje i trochę też bała się pytać – bo co, jeśli Joel postanowił sobie, że widzą się po raz ostatni. Samo to, że zniknął na tak długi czas – choć teraz już przynajmniej poznała powód, dlaczego – było trudne i pokazywało, że może zniknąć po raz kolejny. Może po prostu tym razem chciał się z nią pożegnać? Niemniej, ponownie postawiła tylko na cierpliwe czekanie i nic nie odpowiedziała, licząc, że to Joel będzie kontynuował.
Ale on przeszedł do tematu jej pracy i pasji zarazem. Znów skinęła głową. — Dziękuję za to. Dobrze się teraz czuję… Jakby na swoim miejscu, więc nie zamierzam przestawać pisać. — Naprawdę świetnie się czuła i ponowne zaangażowanie w badania i wyjazdy sprawiały, że Scarlet czuła się trochę tak jakby dostała kopa mentalnego.
Nie dziwiła się zbytnio, że nie chciał wejść do domu i wybrał ławeczkę. Usiadła obok niego i tylko podciągnęła nogę pod siebie, próbując zapanować nad jej nerwowym telepaniem się. Wyprostowała się i posłała mu delikatny uśmiech. — Prawie jak kiedyś, prawda? — rzuciła nostalgicznie, jeszcze nie do końca wiedząc, że to nie taki dobry pomysł. I nagle z Joela zaczęła wylewać się tama słów. — Och… — Naprawdę nie spodziewała się takiego wyznania – nie spodziewała się, że w każdej osobie szukał jej. Myślała, że lepiej to znosi, a już na pewno lepiej niż ona. — Ja też uważam, że tego wcale nie przerobiliśmy i też… Joel, tak strasznie żałowałam i cierpiałam, bo niby rozstaliśmy się świadomie, ale czułam, że straciłam szansę. Ja… Wiesz dlaczego od tamtej pory nie wydałam żadnej nowej książki? ¬— spytała wreszcie i lekko zacisnęła pięści, bo chociaż to nie był dobry moment, by się dzielić tym bólem, to jednak już zaczęła. — Bo nie mogłam się pozbierać po tym rozstaniu i do niedawna nie byłam w stanie napisać żadnego sensownego zdania. — Chyba trochę była mu winna te słowa, skoro on był z nią tak boleśnie szczery.
I nagle padło coś, czego spodziewała się już nigdy nie usłyszeć. Scarlet wzięła głęboki oddech. Mówienie, że była dla niego ważna, i że cierpiał po zerwaniu to jedno. Ale przecież Scarlet kompletnie nie spodziewała się, że nadal żywi do niej takie uczucia. Miała wrażenie, że kompletnie się z niej wyleczył. — Nie chcę ci mówić, żebyś się odpierdolił — powiedziała po chwili. — Ale nie wiem co odpowiedzieć, bo to chyba nie jest dobry czas — dodała ze smutkiem po chwili, zastanawiając go w zasadzie z niczym.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Joel zawsze liczył na to, że jednak jego rozstania będą dążyć do tego, że z byłą partnerką będzie mógł rozmawiać normalnie. Starał się być raczej bezkonfliktowym człowiekiem. Dodatkowo, zależało mu na tym, żeby do wielu spraw podchodzić w sposób dojrzały. W końcu zerwali ze sobą jak dorośli ludzie, a nie jak nastolatki, które jeszcze mają problemy z rozpoznawaniem własnych uczuć. Wiedział jednak, że kwestia zawsze możesz ze mną porozmawiać niekoniecznie wchodziła w grę w zapatrywaniu się w daleką przyszłość. Prosty scenariusz, jakby miał problemy z obecną partnerką, to ta sama partnerka niekoniecznie by chciała, żeby Joel chodził wygadywać się czy rozmawiać do byłej dziewczyny. Ba!, on sam wiedział, że nie chciałby, żeby jego partnerka wolała rozmawiać ze swoim byłym niż z nim. Zawsze będzie ta nić nieufności i zazdrości. Co było takiego, że jego partnerka wolałaby rozmawiać ze swoim byłym niż z nim?
Pozwolił sobie na trzymanie jej dłoni przez dłuższą chwilę. Nadal nie mógł na nią spojrzeć, ale chociaż mógł przyjąć taką część współczucia. –W porządku. – Nie miał jej za złe tego, że ją to ominęło. Miała swoje życie, teraz wiedząc, że wróciła do pracy archeologa, równie dobrze mogło jej po prostu nie być w mieście czy nawet w kraju kiedy on się babrał we wszystkich formalnościach i w organizacji samego pogrzebu.
-Prawie jak kiedyś. – Potwierdził powoli godząc się z tym, że jeżeli chodziło o Scarlet to nie miał z nią żadnych złych wspomnień. Nawet teraz kiedy nie byli już razem mógł po prostu myśleć o niej w każdy możliwy najgorszy sposób, ale nie potrafił. Wywlekanie kłótni, które zdarzały się każdemu nie miały sensu. Nawet wywlekanie słabego zerwania nie odniosłoby skutku. Nie potrafiłby jej znienawidzić. Przeraźliwie bał się tego, że zawsze będzie tkwił w tym momencie swojego życia. Że wypuścił z rąk kogoś kto był miłością jego życia i teraz już nigdy się z tym nie pogodzi. Nigdy nie zazna spokoju. Będzie tkwił pomiędzy światem żywych, a światem zmarłych, jak dusza, która nie ma gdzie odejść, bo została niepoprawnie pochowana, albo do pochówku nigdy nie doszło. Albo jak ktoś kogo historia zostanie wymazana, ktoś kogo nikt nie zapamięta.
Skinął tylko głową. Nie powiedziała tego dosłownie, ale miał potwierdzenie. Gdyby wtedy nie zerwali to prawdopodobnie teraz nadal byliby razem. Ewidentnie po prostu czas nie był po ich stronie. Zamiast pogrążać się w posępnym rozmyślaniu na ten temat skupił się na jej pytaniu. Nie zastanawiał się nigdy nad tym. Po prostu uznał, że zrobiła sobie przerwę. –Przykro mi. – Mówił szczerze. Było to dla niego wystarczające potwierdzenie tego jak zerwanie wpłynęło na nich. Każdy inny artysta skupiłby się na tym bólu i wycisnął z tego nową płytę, nowy obraz, nowy utwór, nową książkę. Ona przeżywała to tak mocno, że nie była w stanie napisać niczego. –Przepraszam. Wiem, że w takim przypadku byłbym beznadziejną pomocą, ale gdybym mógł zrobić cokolwiek to bym to zrobił. Jesteś świetną pisarką, więc cieszę się, że wróciłaś znowu do pisania. – Posłał jej nawet uśmiech.
Nie miał do niej pretensji, że nie odpowiedziała mu tym samym. Zamiast się użalać nad sobą wziął głęboki oddech i odchylił głowę do tyłu. Przymknął nawet na chwilę oczy. Przychodziło uczucie spokoju. Zrobił to. Powiedział co czuje i nadal tu żył. Kochał ją nadal, a ona o tym wiedziała. To mu wystarczało. No i nie kazała mu spierdalać. To też był miły dodatek.
-W porządku. Wydaje mi się, że nie przyszedłem tutaj po żadne odpowiedzi. Chyba po prostu chciałem, żebyś wiedziała. – Spojrzał na nią czując, że nie musi już uciekać spojrzeniem. Wyciągnął nawet w jej stronę rękę. –Teraz ci powiedziałem. Teraz już wiesz. – Pokiwał głową. Drugą ręką ułożył sobie w okolicach klatki piersiowej, żeby poczuć jak szaleje mu serce. Teraz tylko musiał się pogodzić z tym, że prawdopodobnie utknie w tym momencie na zawsze. Dopóki nie dostanie od niej odpowiedzi, że go nie kocha, albo że nic z tego nie będzie to Joel będzie tkwił w momencie życia, gdzie będzie czekał na jakiś znak od niej. Nawet jak Scarlet przyjdzie do niego za dwadzieścia lat z wiadomością, że jest gotowa to zapewne jak idiota porzuci życie, które sobie zbudował, żeby z nią być. Wiedział, że dla niego była jedyną. –Przepraszam jeszcze raz, że wybrałem taką porę. Takie miejsce. I że w ogóle tak cię tym zbombardowałem. – Czuł, że mógł jej tym trochę rozjebać wieczór, ale raz w życiu musiał być egoistą.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
To samo było ze Scarlet. Ona nie niszczyła relacji, nie starała się ich rozbić, nie starała się sprawić, by były bezpowrotne. Po drugiej stronie też był człowiek, a ona później po zerwaniu nie chciała znaleźć się w sytuacji, w której będzie udawała, że kogoś nie zna lub mijała go beznamiętnie jak Vanessa Hudges Austina Butlera i vice versa. Ale zgadzała się też z tym, że pewne zmiany w relacjach musiały zajść i pewnych zachowań należało się wystrzegać. — Czy mogę zrobić coś innego? Jakoś pomóc? — spytała. Nadal lekko przybita tym, że ominęła tak istotny element jego życia jak przeżywanie śmierci bliskiej osoby.
Czuła się trochę oszukana przez los, bo Joel był dosłownie definicją odpowiedniej osoby w nieodpowiednim czasie. Też miała trochę świadomość tego, że gdyby tylko wytrzymali tamten sztorm to nadal byliby razem. Gdyby jednak Joel wtedy nie wystawiał pod jej drzwiami, tylko wyszedł z samochodu, też prawdopodobnie byliby nadal razem. I świadomość tego trochę ją bolało. Bo Joel był pod każdym względem odpowiedni i Scarlet nawet nie do końca wiedziała, co się w niej obecnie zmieniło. — Musiałam sobie to poukładać. To nie do końca twoja wina… naprawdę — zapewniła go z bólem i nawet zdobyła się na słaby uśmiech, gdyż temat jej blokady był chyba największym rozczarowaniem samą sobą, jakie mogła sobie zafundować.
Niepewnie uścisnęła jego rękę, choć nie do końca pewna czy powinna zdobywać się na taki gest. Ale to było naprawdę miłe i w jakiś sposób kojące. — Przepraszam, że nie mogę ci odpowiedzieć, ale ja po prostu nie wiem. Nie wiem co czuję. — I czy nadal coś czuję, chciała dodać, ale wiedziała, że zabrzmiałoby to po prostu beznadziejnie. A Scarlet nie chciała robić mu żadnych nadziei i nie chciała też brutalnie go odrzucać. Bo nie mogła zaprzeczyć, że z jakiegoś powodu w jego obecności jej serce nadal niebezpiecznie drgało. Ale czy było to dokładnie to uczucie, jakiego oczekiwał Joel? — Wszystko w porządku? — spytała, widząc jak kładzie rękę na klatce piersiowej i przez moment naprawdę przeraziła się, że Joel ma mikro zawał. Spojrzała na niego przenikliwie i w oczekiwaniu na odpowiedź. — Pewna część mnie cieszy się, że mi powiedziałeś właśnie teraz. Może to krok do… może zamknięcia rozdziału i otworzenia nowego? Nie wiem, Joel… Ale… — Pokręciła głową, nie wiedząc, co więcej mogłaby powiedzieć. Ale wbrew pozorom rozumiała – tyle się u niego ostatnio wydarzyło, tyle przeżył, że być może potrzebował tej rozmowy, a ona nie powinna mu mieć tego za złe. Niemniej, poczuła się trochę niezręcznie z tym wszystkim, a jednocześnie tak bardzo na miejscu, bo to jednak był Joel. Gdyby to był ktokolwiek inny z jej eksów to pewnie tylko wstałaby i wróciła do środka. Ale to był Joel i naprawdę nie chciała odchodzić w taki sposób.
girl, ajm sorry :tear:
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
W milczeniu pokiwał głową. Niczego właściwie od niej nie oczekiwał. Nigdy nie oczekiwał niczego od nikogo. Był świetny w ogarnianiu swoich własnych problemów i zmartwień. Po prostu nadchodziły takie momenty jak ten, gdzie wszystko za bardzo się kumulowało i nie dawał rady. I potrzebował chociażby obecności kogoś bliskiego. A na ten moment, to właśnie Scarlet była mu najbliższa mimo, że właściwie to nie byli ze sobą już tak blisko. –Nie. Dzięki. Wszystko pozałatwiałem. – Nie miał innego wyboru. Gdyby tego nie zrobił, gdyby pozwolił sobie na to, żeby smutek go pożarł to pewnie by ze sobą teraz nie rozmawiali. Pewnie pozwoliłby na to, żeby żałoba pochłonęła go w całości. No i nie wiedziałby jak z tego wyjść. Więc zapewne tkwiłby w tym tak długo, aż ktoś by się zlitował, albo gdyby wszystko się po prostu skończyło.
Odwzajemnił uśmiech. –Wiem, że mówisz szczerze, ale czuję, że nie do końca mogę się z tym zgodzić. – Niby się uśmiechał, ale powiedzenie tego nie przychodziło mu z łatwością.
-Przestań. – Zmarszczył się i pokręcił głową. –Nie masz mnie za co przepraszać. Serio. – Nie przyszedł tutaj z nastawieniem, że musi otrzymać jakieś odpowiedzi. Wiedział, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie ten, w którym po prostu będzie musiał wziąć się w garść i dojrzeć do tego, że cokolwiek go łączyło ze Scarlet jest przeszłością. Nie powinien jej obarczać takimi wiadomościami. Nie powinien w ogóle tutaj przychodzić i mieszać jej w życiu. Nie bez powodu mówi się, że nie powinno się drugi raz wchodzić do tej samej rzeki. Może w ich przypadku zerwanie było nieuniknione. To, że dostał kontrakt w Londynie było może tylko przyspieszeniem tego co tak naprawdę było nieuniknione. –Nie chcę, żebyś zmuszała się do czegokolwiek, albo mówiła mi coś co myślisz, że chcę usłyszeć. – Wyjaśnił. Wolał prawdę, że nie jest w stanie mu niczego powiedzieć, ani dać żadnej odpowiedzi niż usłyszeć coś co mogłoby bezsensownie złamać mu serce, albo zbudować złudną nadzieję, która no na dłuższą metę po prostu by go raniła. Jasne, myślał, że dozna tutaj jakiegoś oczyszczenia, które pozwoli mu zadecydować czy powinien walczyć o Scarlet czy jakiegoś znaku, który mu zasugeruje, że powinien sobie odpuścić. Ostatecznie jednak dostał prawdę, a to było chyba najważniejsze.
-Tak. Wszystko w porządku. – Dobrze, że jednak nie miał żadnego mikro zawału, że była to po prostu fizycznie wyczuwalna ulga. Ciężar, który opuścił jego klatkę piersiową. Powiedział prawdę. Był szczery ze sobą i ze Scarlet. Właśnie tego zawsze od siebie oczekiwał. Życia w prawdzie, nieskrywania swoich uczuć, bycia szczerym. –Tak, to może być prawda. – No ciężko się nie zgodzić. On przedstawił swoje uczucia, wiedział, że dobra, może nie jest jakąś najlepszą partią w mieście i może nie będzie spełnieniem marzeń miłości swojego życia, ale wiedział, że jednak gdzieś tam zasługiwał na to, żeby być z kimś kto jego uczucia odwzajemnia. To mu dawało nadzieję na to, że szybko się wyleczy z tego co czuje do Callaway.
-Będę już szedł. I tak zabrałem ci za dużo czasu. – Powiedział, po krótkiej ciszy. Spojrzał na jej dłoń, którą nadal trzymał, uniósł ją delikatnie i obdarował pocałunkiem. –Wydaje mi się, że zawsze będę cię kochał, Scarlet. Dziewczyny takie jak ty nie przytrafiają się takim dzbanom jak ja. – Uśmiechnął się do niej. –Jesteś miłością mojego życia i zawsze nią będziesz. – Powiedzenie czegoś takiego nie przychodziło mu lekko, ale przyznanie tego na głos, że miał przez jakiś czas kogoś, kogo ludzie szukają przez całe swoje życie, był swego rodzaju słodkogorzkim pocieszeniem. Wolał mieć i stracić niż nie zaznać czegoś takiego nigdy. Wstał i ostatecznie też puścił jej dłoń.
-Dziękuję i jeszcze raz przepraszam. – Odwrócił się, żeby jeszcze na nią spojrzeć. –Powodzenia z pisaniem. I z wykopaliskami. – Oczywiście były to słowa szczere. Żadnego sarkazmu, żadnego chamstwa. Naprawdę miał nadzieję, że będzie się spełniać zawodowo i że przede wszystkim będzie szczęśliwa. –Mam nadzieję, że do zobaczenia? – Nie chciał niczego narzucać. Nie chciał wywierać żadnej presji. Może przeznaczone im będzie spotykać się przypadkowo. Joel wiedział, że nie będzie jej się narzucał więcej w taki sposób w jaki zrobił to dzisiaj. Patrzył na nią jeszcze chwilę, ale ostatecznie obrócił się w stronę swojego auta, do którego wsiadł i odjechał.

/ztx2
ODPOWIEDZ