: 08 sie 2023, 15:05
Korupcja?
Zdawała sobie sprawę, że Beverly miała więcej pytań od niej. Co gorsza z wyjaśnieniami musiała czekać aż do Cairns, ale i wtedy nikt nie dawał pewności, że uzyska wszystkie odpowiedzi. Tkwiła w nicości. W świecie pomiędzy swoim życiem a tym właśnie ujawnionym. To musiało być cholernie trudne i na pewno do cna wymęczy Strand. Chyba, że wszystko okaże się cholerną pomyłką, czego szczerze Margo jej życzyła.
- Tak zrobisz. – Przytaknęła głową na znak aprobaty. W tym momencie pani oficer nie mogła zrobić niczego więcej tylko tyle „ile mogła”. Wymaganie od siebie czegoś więcej niż fizycznie się dało było ludzką zmorą, która na pewno ją dopadnie. Ludzie od wieków uważali, że mogli zrobić coś więcej, chociaż tak naprawdę nie mogli nic ponad to co uczynili. Bertinelli zmagała się z tym dość często. Jak nie samej siebie zarzucała, że mogła zrobić więcej to bywało, że pacjenci – uważający się za guru medycyny – twierdzili, że dało się jeszcze coś zrobić. Bywało, że po prostu się nie dało, ale w ciężkich chwilach do umysłu nie docierała taka opcja.
Bo człowiek nie wierzył w bezsilność.
Nie chciał się z nią pogodzić.
Margo mogłaby teraz próbować zagadać Beverly. Opowiadać jej o różnych rzeczach, które mniej lub bardziej skutecznie oderwałyby jej myśli od problemów, ale ostatecznie to byłby krótki efekt i niekoniecznie pożądany. W chwilach dużego stresu lepiej nie zawracać komuś głowy innymi sprawami albo przyziemnymi opowiastkami. To nie był dobry moment, dlatego Bertinelli sięgnęła do radia i nieco je podgłośniła. Nie za mocno, ale na tyle aby włoska muzyka była słyszalna w tle. Przynajmniej Beverly nie rozumiała słów, bo i te mogłyby ją podenerwować (gdyby musiała słuchać jak ktoś śpiewa o miłości, problemach itp.).
Postanowiła nie przełamywać ciszy pozwalając Strand przeżywać nieprzyjemne rewelacje. Każdy zasługiwał na przestrzeń na to, dlatego ją dała skupiając w pełni na drodze, którą starała się przejechać w miarę szybko.
Dotarłszy na miejsce zatrzymała się tuż przed wejściem na komisariat i nim Beverly wyskoczyła z samochodu szybko rzuciła:
- Poczekam na was. – Cokolwiek „was” miało oznaczać. Czy tylko Bev z synem czy jednak całą trójkę. – Najwyżej w międzyczasie podjadę do marketu. – Spodziewała się, że wszystko mogło trochę zająć (a nawet sporo). – Będziemy pod telefonem – zapewniła posyłając blondynce delikatny pokrzepiający uśmiech.
Jak zapowiedziała tak zrobiła. Pojechała do pobliskiego marketu robiąc pobieżne zakupy spożywcze. Przeszła się między regałami i ostatecznie wróciła do samochodu parkując blisko komisariatu. Z tylnych siedzeń zabrała swój płaszcz i torebkę domyślając się, że Beverly usiądzie tam razem z synem. Zadzwoniła do mamy pytając ją o zdrowie i trudne warunki pogodowe we Włoszech, aż wreszcie przyszedł czas na próbę urzeczywistnienia rozmowy z Beverly i zaczęła w telefonie przeglądać oferty wynajmu mieszkań w Cairns.
Beverly Strand
Zdawała sobie sprawę, że Beverly miała więcej pytań od niej. Co gorsza z wyjaśnieniami musiała czekać aż do Cairns, ale i wtedy nikt nie dawał pewności, że uzyska wszystkie odpowiedzi. Tkwiła w nicości. W świecie pomiędzy swoim życiem a tym właśnie ujawnionym. To musiało być cholernie trudne i na pewno do cna wymęczy Strand. Chyba, że wszystko okaże się cholerną pomyłką, czego szczerze Margo jej życzyła.
- Tak zrobisz. – Przytaknęła głową na znak aprobaty. W tym momencie pani oficer nie mogła zrobić niczego więcej tylko tyle „ile mogła”. Wymaganie od siebie czegoś więcej niż fizycznie się dało było ludzką zmorą, która na pewno ją dopadnie. Ludzie od wieków uważali, że mogli zrobić coś więcej, chociaż tak naprawdę nie mogli nic ponad to co uczynili. Bertinelli zmagała się z tym dość często. Jak nie samej siebie zarzucała, że mogła zrobić więcej to bywało, że pacjenci – uważający się za guru medycyny – twierdzili, że dało się jeszcze coś zrobić. Bywało, że po prostu się nie dało, ale w ciężkich chwilach do umysłu nie docierała taka opcja.
Bo człowiek nie wierzył w bezsilność.
Nie chciał się z nią pogodzić.
Margo mogłaby teraz próbować zagadać Beverly. Opowiadać jej o różnych rzeczach, które mniej lub bardziej skutecznie oderwałyby jej myśli od problemów, ale ostatecznie to byłby krótki efekt i niekoniecznie pożądany. W chwilach dużego stresu lepiej nie zawracać komuś głowy innymi sprawami albo przyziemnymi opowiastkami. To nie był dobry moment, dlatego Bertinelli sięgnęła do radia i nieco je podgłośniła. Nie za mocno, ale na tyle aby włoska muzyka była słyszalna w tle. Przynajmniej Beverly nie rozumiała słów, bo i te mogłyby ją podenerwować (gdyby musiała słuchać jak ktoś śpiewa o miłości, problemach itp.).
Postanowiła nie przełamywać ciszy pozwalając Strand przeżywać nieprzyjemne rewelacje. Każdy zasługiwał na przestrzeń na to, dlatego ją dała skupiając w pełni na drodze, którą starała się przejechać w miarę szybko.
Dotarłszy na miejsce zatrzymała się tuż przed wejściem na komisariat i nim Beverly wyskoczyła z samochodu szybko rzuciła:
- Poczekam na was. – Cokolwiek „was” miało oznaczać. Czy tylko Bev z synem czy jednak całą trójkę. – Najwyżej w międzyczasie podjadę do marketu. – Spodziewała się, że wszystko mogło trochę zająć (a nawet sporo). – Będziemy pod telefonem – zapewniła posyłając blondynce delikatny pokrzepiający uśmiech.
Jak zapowiedziała tak zrobiła. Pojechała do pobliskiego marketu robiąc pobieżne zakupy spożywcze. Przeszła się między regałami i ostatecznie wróciła do samochodu parkując blisko komisariatu. Z tylnych siedzeń zabrała swój płaszcz i torebkę domyślając się, że Beverly usiądzie tam razem z synem. Zadzwoniła do mamy pytając ją o zdrowie i trudne warunki pogodowe we Włoszech, aż wreszcie przyszedł czas na próbę urzeczywistnienia rozmowy z Beverly i zaczęła w telefonie przeglądać oferty wynajmu mieszkań w Cairns.
Beverly Strand