Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#22

W ostatnich tygodniach działo się w życiu Aspen naprawdę wiele - dowiedziała się o zdradzie meża, rozwiodła się z nim w tempie ekspresowym, wyprowadziła się z ich domu, przeprowadziła do hotelu, przeprowadzka do wynajętego mieszkania. Można by się cieszyć, że poszło to tak w ekspresowym tempie, bo nie trzeba było się męczyć i rozpamiętywać całej sytuacji. A nowy dom może nie był dla niej idealny, ale nawet nie wiedziała czego szukać - nie wiedziała, czy to ma być jej dom na stałe, czy tylko znaleźć sobie coś na moment, byle tylko wyprowadzić się z hotelu. Urlop w dobrym, wielogwiazdkowym hotelu był spełnieniem marzeń, room service, miękki szlafrok.. Jednak na dłuższą metę, przy codziennym życiu nie było to zbyt wygodne, stąd chęć jak najszybszej wyprowadzki na swoje. Miała parę domów do wyboru, w różnych okolicach, mieszkania także brała pod uwagę. Zdecydowała się na razie wynająć, bo totalnie nie wiedziała, jakie będą jej dalsze plany na życie. To, że zostanie w Lorne Bay było niemal pewne, choć pojawił się w jej głowie pomysł, by stąd uciec i zacząć życie w innym miejscu, lecz to byłoby problematyczne, bo musiałaby sprzedać swój biznes, a tego nie chciała, sprawiał jej wiele przyjemności w ostatnich miesiącach i zapewniał pewnego rodzaju stabilizację.
Jednak chciała gdzieś wierzyć, że nie spędzi reszty życia samotnie, z resztą wciąż chciała mieć dzieci, więc partner wydawał się być koniecznością. A to mogłoby się wiązać z tym, że zamieszkają razem, u niego, u niej lub w nowym miejscu. To zapewne było miejsce tymczasowe, ale całkiem jej pasowało, więc z miejsca je wynajęła.
Szybko jednak zmierzyła się z wielką ilością kartonów, które musiała rozpakować i się urządzić. To też chciała zlecić komuś, tak samo jak zleciła spakowanie jej. Jednak na to musiała parę dni poczekać.
Od tamtej pory kontaktowała się jedynie z paroma osobami, nieco zawężając grono swoich znajomych. Nie chciała każdemu opowiadać co się stało, czemu takie zmiany w jej życiu. Parę zaufanych osób to był James Diamini, jej były z czasów licealnych, przyjaciel obecnie, Giselle i może ze dwie, czy trzy inne osoby. Na razie wystarczało jej to zupełnie, bo wciąż wiele czasu spędzała w pracy.
Nie chciała się nikomu narzucać ze swoją obecnością, wiedząc że wszyscy mają swoje życie, swoje biznesy, rodziny... Jednak gdy tylko Giselle w trakcie jakiejś rozmowy wspomniała, że gdyby Aspen jej potrzebowała, to niech da znać. Niby nie było to nic wielkiego, wręcz stwierdzenie, którego przyjaciółce się oczekuje, to jednak zabrzmiało nad wyraz ... szczerze i prawdziwie. Ciemnoskóra miała trochę wyrzuty sumienia, że odciągnie młodą matkę od swojego dziecka, lecz w końcu wysłała jej smsa z zaproszeniem. Zaznaczyła, że wciąż ma wszystko w kartonach, ale kanapę już ma, więc jak zamówią sobie coś do zjedzenia, to nie będą musiały siedzieć po turecku na podłodze.
Tak więc wracając z kwiaciarni, po całym dniu spędzonym to na komputerze, to przy obsłudze klientów, zajechała do supermarketu kupując parę rzeczy do zjedzenia na przekąski, paluszki, sery, owoce. Wzięła też butelkę białego wina, kolejną w tym tygodniu. Zajechała też do pobliskiej restauracji, aby odebrać zamówione włoskie makarony. Ustawiła to wszystko na kartonie w salonie (stolik kawowy miał dopiero zostać dostarczony, a stół i krzesła w kuchni były... w kartonach), poszła na górę się przebrać i akurat związywała włosy, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. -Hej, wejdź-powiedziała, nawet nie zaglądając w judasza, bo tylko Giselle mogła to być, bo nikt nie znał jej nowego adresu, a na kuriera było zdecydowanie za późno-Wybacz, że to tak wygląda, ale no...-wzruszyła ramionami. Cóż, jakoś nie miała wielkiej motywacji do tego, ani sił, aby samej przysiąść do tego i to posprzątać. Choć zazwyczaj w jej domu błyszczało i pachniało nie tylko środkami do czyszczenia, ale także kwiatami. Tutaj jej ogród składał się wyłącznie z trawnika i to wcale nie takiego pięknego. Jeszcze nie zdecydowała, czy w ogóle tu będzie coś robić, bo nie była pewna, jak długo tu zabawi.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
016.
a house is not a home
when there's no one there
to hold you tight
{outfit}
Wszystko to, co działo się po porodzie, było… Intensywne. Miała przed sobą urlop macierzyński, a jednocześnie odnosiła wrażenie, że jeszcze nigdy nie czuła się aż tak wykończona. Opracowali z Dionem system, który pozwalał im przejmować wartę na zmianę, a jednak to i tak zdawało się na nic, bo kiedy tylko Winnie płakała, Giselle rozbudzała się i później przez długi czas nie była w stanie zasnąć. Nocami nie sypiała więc prawie w ogóle. Była przemęczona, a jedynym odpoczynkiem było tych kilkadziesiąt godzin snu, które zaliczała popołudniami na kanapie, kiedy już była zbyt zmęczona, aby zapanować nad opadającymi powiekami. Oczywiście wiedziała, że to wszystko wyglądałoby jeszcze gorzej, gdyby obok nie było Winslowa, który wyręczał ją w wielu rzeczach, ale i tak Farber odliczała czas do chwili, kiedy Winnie zacznie przesypiać całe noce. Problem w tym, że nie miała pojęcia, kiedy to nastąpi.
Jej życie kręciło się więc ostatnio głównie wokół kołysanek, zmian pieluszek, a także dość częstych pór karmienia. Można by rzec, że popadła w pewnego rodzaju rutynę, a jednak ta nie przeszkadzała jej w żadnym innym aspekcie, niż zmęczenie, które powodowała. Nie znaczy to jednak, że wyrwanie się z niej choć na moment nie zrobiłoby jej dobrze, zatem dzisiejszy wypad do Aspen miał być dla niej także szansą na chwilę relaksu. Wiedziała jednak, że może nie być to łatwa wizyta, ale wcale tego nie oczekiwała, bo zgodnie z tym, co wcześniej powiedziała przyjaciółce, zamierzała być tu dla niej i wspierać ją w trudnych chwilach nawet wtedy, kiedy większość jej uwagi pochłaniała córka. Córka, która dziś miała spędzić popołudnie wyłącznie ze swoim ojcem, co prawdopodobnie wprawiłoby Giselle w niepokój, gdyby nie fakt, iż doskonale wiedziała, że Dionowi może zaufać. Miał przecież większą wprawę w rodzicielstwie i zdecydowanie nie miał na tym podłoży zawieść, więc Winnie nie mogła trafić w lepsze ręce. Giselle mogła natomiast wpaść do przyjaciółki, co zrobiła z kilkuminutowym opóźnieniem. - Och, daj spokój. Przecież nikt nie oczekuje, że tak krótko po przeprowadzce będziesz miała już wszystko uporządkowane. Właściwie, mogę pomóc ci z tymi kartonami. Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tęsknię za remontami i całym tym bałaganem - przyznała, myślami uciekając do domu odziedziczonego po dziadkach, którym zajmowała się zanim cały ten chaos z ciążą trafił na tapetę. - Ale jeśli miałabyś w planach malowanie ścian, nie zapraszaj wtedy żadnego faceta i zdecydowanie nie stawiaj wina. To nie kończy się dobrze - dodała półżartem. Teraz, kiedy Winnie była już na świecie, nie umiała spojrzeć na to, jak na faktyczną katastrofę, bo ostatecznie ze zbliżenia z Dionem wyszło coś naprawdę dobrego. Przez tego malca nie umiała tego pożałować.

Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
To, co dla jednego człowieka było katorgą, dla drugiego mogłoby się wydawać spełnieniem marzeń. Aspen trochę zazdrościła Giselle tego, że ma piękną i zdrową córkę, nawet jeśli wiązało się to z nieprzespanymi nocami, brakiem życia prywatnego i tym podobnymi sprawami. Aspen w tym momencie z ręką na sercu mogłaby powiedzieć, że totalnie by tego chciała i sprawiałoby to jej wielką przyjemność, nie byłoby to problemem. Jednak nie wiadomo, czy w ogóle by się sprawdziła w tej roli i czy nie czuła się gorzej niż Giselle, która w sumie nie wyglądała tak źle - torby od jej oczami zdecydowane nie były chanel. Dlatego też Hall wiedziała, aby pewnych rzeczy nie mówić na głos. Farber, jako jedna z najbliższych przyjaciółek w tym momencie, pewnie zdawała sobie sprawę z tego, że ciemnoskóra chciałaby być matką. Ot, marzenie jak każde inne, wiele, jeśli nie większość kobiet w pewnym momencie życia takie ma. Było to zdecydowanie przełożone na nieokreślony czas w przyszłość. Z oczywistych względów, ten temat na pewno zostanie poruszany w trakcie tego wieczora. W końcu po to tu się spotkały, na pewno nie będzie to temat tabu.
Gdyby Aspen wiedziała, że mała Winnie po prostu musi być z matką, bo nikt inny nie zapewni jej opieki, to nie byłoby tematu, a zaproszenie byłoby z dopiskiem +1. Ciocia Penny rozpieszczała tą istotkę niczym własną siostrzenicę, czy bratanicę. I powtarzała, że z chęcią czasem się nią zajmie. Jednak rozumiała, że nikt ze zdrowym zmysłem nie zostawiłby noworodka kobiecie, która nigdy się dzieckiem nie zajmowała. Jednak oferta była wciąż aktualna, żeby nie było.
-Wiem, że ostrzegałam, ale jakoś nie czuje się komfortowo, żeby przyjmować gości. -uśmiechnęła się. Przez ostatnie lata była idealną panią domu i naprawdę starała się, aby jej... ich dom był równie idealny. Ciemnowłosa starała się jednak odprężyć, dać sobie luzu i stać się tą samą dziewczyną, którą była kilkanaście lat temu. Stąd starała się nie słuchać sumienia.-Nie będę Cię zaprzęgać do roboty, daj spokój. Zamówiłam sobie profesjonalne organizatorki, które będą potrafiły to wszystko ogarnąć. -wyjaśniła, choć to totalnie przeczyło poprzednim słowom, że chciała być normalna, przeciętna. A przeciętni Kowalscy raczej sami wypakowują swoje manele z kartonów. -Choć jeśli miałoby Ci sprawić przyjemność to jestem skłonna, dla Ciebie, zabrać się za kartony z kuchni. Tam przynajmniej są wszystkie meble, które mają być-stwierdziła. Jednak najpierw zjedzą w salonie, a przyjemności najwyżej później. Wszystko po kolei.-Nie wydaje mi się, aby było im do twarzy z wałkiem do malowania. No i nie miałabym też kogo zaprosić-zauważyła. Niestety, nie było za bardzo nikogo, kogo mogłaby poprosić o taką przysługę. -A dlaczego?-zapytała i dopiero po chwili, otwierając swoje pudełeczko z jedzeniem skojarzyła fakty.-Czy efekt nazywa się Winnie?-dopytała, czy trybiki dobrze zadziałały. No, zdecydowanie nie było żadnego mężczyzny, z którym by chciała pójść do łóżka. Albo który by chciał się z nią przespać. Hall nie miała żadnego parcia na to, aby kogoś poznawać. Nie spieszyło się jej do tworzenia nowego związku. Choć z drugiej strony, bycie singielką też nie bardzo jej pasowało.


Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
To nie tak, że uważała macierzyństwo za swego rodzaju drogę krzyżową, choć nie ulega wątpliwości, że był to dla niej ciężki kawałek chleba. Męczyła się przy tym, ale jednocześnie uważała, że było warto, ponieważ obecność Winnie wynagradzała jej wszystkie trudy. Była świetnym dzieckiem i z całą pewnością miała też w przyszłości stać się powodem do dumy dla swojej mamy, jednak w pierwszej kolejności ta musiała zadbać o to, aby odpowiednio ją wychować. Dbała też, aby niczego jej nie zabrakło, co wiązało się z nocnymi pobudkami i późniejszym niewyspaniem. A choć obecnie była przemęczona, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zaowocuje to w przyszłości. Zatem tak, choć nie zaplanowała sobie rodzicielstwa, a to nie było takie proste, nie znaczy to wcale, że nie cieszyła się z tego, jaki obrót przybrały sprawy. Pasowało jej to, nawet jeżeli nie wszystko było przy tym idealne.
Była jedną z tych przewrażliwionych matek, to prawda. Gdyby mogła, zabierałaby swoje dziecko wszędzie, ale wiedziała jednocześnie, że dla niej samej to wcale nie było dobre. Ona też potrzebowała chwili wytchnienia - potrzebowała chociaż na moment wyrwać się z tego chaosu, który panował w domu Diona i potrzebowała też tak po prostu pobyć z innymi dorosłymi, nie narażając się na ciągłe słuchanie płaczu. Może więc powinna czuć się z tym dziwnie? Na razie jednak niczego jej nie brakowało. - A to nie tak, że ja praktycznie nie jestem jak gość? Wiesz przecież, że niczego nie musisz się wstydzić. Zresztą, jeśli masz względem tego jakieś wątpliwości, zapraszam do Diona. Sama widziałaś, że ostatnio było tam niezłe pobojowisko, a aktualnie jest chyba nawet gorzej - wspomniała, uśmiechając się przy tym kącikiem ust. Jasne, starała się doprowadzić to miejsce do porządku, kiedy tylko miała chwilę, ale to nie zdarzało się zbyt często. Kiedy Winnie zasypiała, Farber najczęściej wykorzystywała ten czas, aby coś zjeść, albo chociaż wziąć prysznic. Sprzątanie zeszło na dalszy plan, przez co momentami rzeczywiście panował tam drobny chaos. Tym jednak nie zamierzała się przejmować. - Nie powiem, że ci nie zazdroszczę - odparła pół żartem, ponieważ zdecydowanie przydałby jej się w domu ktoś, kto w pewnych kwestiach by ją wyręczył, a jednocześnie wiedziała, że czułaby się z tym po prostu dziwnie, dlatego sama nie pozwoliłaby sobie na takie udogodnienie, a jednak jeśli w przypadku Aspen sprawdzało się to, nie widziała powodów, dla których miałaby sobie tego odmawiać. - W porządku - skinęła lekko głową, a później wysłuchała przyjaciółki do końca. Cóż, w pewnym sensie ją rozumiała, ponieważ nie licząc Diona, w jej życiu nie było żadnego innego mężczyzny. On jednak był tylko jej przyjacielem, więc… Z randkami zdecydowanie miała pod górkę. - Dokładnie tak. To znaczy… Nie zrozum mnie źle, jest najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało, ale alkohol, gadki o rozstaniach… Zresztą, nieważne! - machnęła lekko dłonią, ponieważ aktualnie nie było to wcale istotne. Skoro już tu była, ciekawiła ją też bardziej nieco odmienna rzecz. - Jak ci się tu w ogóle mieszka? - zagaiła, po czym zerknęła uważnie na przyjaciółkę. Chciała mieć pewność, że niczego jej tutaj nie brakowało, choć gdyby było inaczej… czy cokolwiek byłaby w stanie zrobić? Nie miała pewności.

Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Aspen totalnie wiedziała, że fakt, że coś męczy, czy jest trudne wcale nie świadczy o tym, że się tego nie docenia, czy nie lubi. Macierzyństwo, relacje międzyludzkie praca - nic nie było zawsze białe lub zawsze czarne. A jeśli komuś się wydawało, że u niektórych matek rodzicielstwo jest zawsze pozytywne, dziecko zawsze uśmiechnięte a mama wypoczęta i gotowa bujać ręką wózek, bo tak to wygląda na instagramie, to jest totalnie naiwnym. Ważne jednak było, aby pozytywów było więcej, niż negatywów, a w przypadku Giselle chyba tak było- kochała swoją córkę, doceniała wsparcie Diona, wcale tego nie żałuje, choć oczywiście, tęskniła za przespaną nocą i możliwością robienia tego, na co ona akurat ma ochotę.
Nie, kobieta totalnie nie powinna czuć się winna tego, że tak ochoczo wychodzi z domu bez dziecka. Zwłaszcza, że zdaje sobie sprawę, że jej samej to dobrze zrobi, a dziecku nie zaszkodzi. Pan tatuś przecież nie dość, że jest odpowiedzialnym mężczyzną, tak jeszcze ma doświadczenie w opiece nad dziećmi. -No jesteś, prawie jak rodzina-przyznała, bo nie da się ukryć, że w tym momencie brunetka była jej bliższa niż ktokolwiek z jej biologicznej rodziny - z jakiegoś powodu nawet z rodzicami, którzy stanęli po jej stronie, nie miała zbyt dobrego kontaktu w tym momencie. Może dlatego, że spodziewali się, że ciemnowłosa podejmie inne decyzje, ale ona nie potrafiła inaczej. -Nie wiem, jestem chyba jakąś pieprzoną perfekcjonistką i w tym momencie czuje, że nawet domu nie jestem w stanie ogarnąć-westchnęła. Do tej pory miała wszystko poukładane, choć nie było to idealne. Teraz miała wszystko rozpirzone - prywatne życie, dom, wiele innych spraw. Tylko praca była jedyną stałą, pozytywną rzeczą w jej życie. I dobrze, bo chyba by zwariowała, gdyby i to się nagle zmieniło. Potrzebowała złapać się czegokolwiek, aby zachować pozory normalności i mieć na czym budować swoje nowe życie. -Wiesz, mając pieniądze możesz mieć wszystko, a korzystanie z pomocy to nie jest żadna ujma.-stwierdziła. Ona akurat na taki wydatek, który totalnie nie był konieczny, był wręcz zachcianką, mogła sobie pozwolić, ale wbrew temu, co niektórzy o niej sądzili, nie była zepsutą bogaczką, dla której pieniądze to wszystko. Jednak skoro mogła sobie na coś takiego pozwolić, to dlaczego nie skorzystać i ułatwić sobie życia? Niektórzy ludzie dziwnie by się czuli wpuszczając obcych do swojego domu, są tacy, którzy przed przyjściem sprzątaczki, sami by sprzątali aby nie zostać ocenionym źle, czy boją się tego, czy inni nie uznają tego za jakaś fanaberię.
-Rozumiem. Nie żałujesz, ale w gruncie rzeczy dobrze byś się zastanowiła, gdybyś mogła cofnąć czas-przytaknęła. Właściwie to Hall nie była w takiej samej sytuacji, ale sądziła, że dobrze rozumie Farber. Mogła się mylić, oczywiście, ale ostatnie, na co Aspen by się zdecydowała, to oceniać przyjaciółkę. Zwłaszcza, że znała ją już długo i wiedziała, jak wygląda jej życie, czy jaka była wcześniej.
-Na razie czuje się tu obco, jakbym u kogoś pomieszkiwała. Zwalam to jednak na te pudła i liczę, że jak się urządzę, to będzie okej. Bo sam dom jest w porządku-przyznała i to było totalnie zrozumiałe. Ściany były gołe, pomieszczenia puste i bezosobowe. Po urządzeniu się, dopasowaniu wszystkiego pod siebie powinno być znacznie lepiej. A jeśli Giselle chciałyby jakoś pomóc... Było to niesamowicie miłe z jej strony, a już nawet prosty gest w postaci sprezentowania jej jakiegoś małego drobiazgu do wnętrza, aby sprawić, żeby było bardziej ciepłe i przytulne, na pewno zostanie miło przyjęty.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Wiele kobiet nie pozwalało sobie nawet na chwilę wytchnienia, a wszystko za sprawą tego, co widywały w mediach społecznościowych. Te kobiety, które budowały tam nieskazitelny obraz własnej rodziny, często zakrzywiały prawdę, tym samym innym kobietom dając przeświadczenie, że to właśnie one nie były dostatecznie dobre. Giselle wiedziała, że nie powinna patrzeć na to w ten sposób, a jednocześnie niczego nie była w stanie poradzić na to drobne poczucie winy, które odzywało się w niej, kiedy potrzebowała odpoczynku. Miała wówczas wrażenie, że nie robiła wystarczająco dużo, a to budziło kolejne kompleksy. Ciężko byłoby poradzić sobie z tym bez czyjegoś wsparcia, ale Farber, na szczęście, mogła na nie liczyć.
Uśmiechnęła się łagodnie, kiedy usłyszała słowa przyjaciółki. To pociągnęło za sobą jeszcze jedną myśl, która już od pewnego czasu krzątała się po głowie Giselle, ale na razie postanowiła odłożyć ją na bok. Nie było to w końcu coś, do czego nie mogły wrócić później. - Cholera, tak dobrze to rozumiem - stwierdziła, po czym wypuściła głębiej powietrze. Jeszcze niedawno sama miała wrażenie, że całe życie waliło jej się na głowę i bała się, że już nigdy nie uda jej się wrócić do normalności. Nie pomyliła się zresztą, ponieważ to, jak prezentowało się jej życie obecnie, dalekie było od normalności, ale nie mogła narzekać, ponieważ dzięki temu zyskała rzeczy i osoby, których wcześniej nie miała, a na których teraz bez wątpienia jej zależało. Tego na nic by już nie wymieniła. - Trochę na pewno się teraz zmieni, ale wiesz, może to wcale nie jest coś złego? - wypowiedziała swoje myśli na głos, a w odpowiedzi na jej późniejsze słowa tylko pokiwała głową. Wiedziała, że Aspen ma rację, choć ona sama zaliczałaby się pewnie do grona tych osób, które nie chciały wpuszczać do domu nikogo obcego. Nie panikowałaby przed tym, tylko po prostu by się tego nie podjęła. - To nie do końca tak. Nie cofnęłabym czasu, na pewno nie ze względu na Winnie - stwierdziła, po czym lekko wzruszyła ramionami. Nie chciałaby przecież tak po prostu wymazać istnienia swojej córki. - Ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby wszystko się nagle nie skomplikowało, tylko… To idzie raczej w pakiecie - przyznała, a później machnęła na to dłonią, bo przecież i tak niczego nie była w stanie zrobić. Nawet gdyby chciała, nie miała zdolności nadprzyrodzonych i nie mogła cofnąć czasu. Zresztą, wcale o tym nie myślała. Chwilę później uniosła jedną brew ku górze i zerknęła na przyjaciółkę. - Wydaje mi się, że musisz po prostu się z tym oswoić. Jak już się urządzisz i rozłożysz swoje rzeczy to na pewno będzie lepiej, tylko po prostu potrzebujesz czasu - stwierdziła, widelcem nabierając kolejną porcję jedzenia. Odkąd została mamą, nie miała zbyt dużego apetytu. - Jeśli zagościsz tu na dłużej, a ja w końcu wrócę do siebie, będziemy sąsiadkami - zauważyła z uśmiechem, ale nie była co do tego stuprocentowo przekonana. Prawda jest taka, że nie wiedziała czy rzeczywiście prędko do siebie wróci. To wszystko było za bardzo skomplikowane.

Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
W dzisiejszych czasach trudno się nie przejmować tym, że jest się gorszym, czy że inni mają lepsze, bardziej ułożone życie i nie tylko social media miały z tym cokolwiek wspólnego. Ludzie po prostu w wielu przypadkach, z różnych pobudek, nie chcieli się przyznawać do błędu, do tego co się u nich dzieje - żeby ludzie nie gadali, aby myśleli jest wszystko inaczej. I to na całe szczęście, lub właśnie nieszczęście, nie było tylko gestią kobiet. To pierwsze określenie, że chwilowo Aspen naprawdę była cięta na płeć męską i cieszyło ją to, że wcale nie mają lepiej, cierpią tak samo jak i panie.
Takie odczucia musiało mieć mnóstwo osób, w końcu przy jakichkolwiek problemach zawsze siebie samego oskarża się najpierw. Mimo że Hall wiedziała, że to nie ona była winna swojemu rozwodowi, to oczywiście czasem zastanawiała się, czy mogła zrobić coś innego. Jednak jedyna odpowiedź się jej nasuwała na myśl to taka, że jakby była białą, blondynką o zupełnie innym wyglądzie, charakterze i historii życia, to może jej mąż sypiałby z nią. Czy było to możliwe do zrobienia? Oczywiście, że nie. W końcu wizualnie naprawdę nie miała wiele wspólnego z z obecną kochanką jej byłego. Nie miała go za rasistę. Za jego najgorszą cechę charakteru miała niewierność, nic innego. -I zdajesz sobie sprawę, że to głupie myślenie, a jednak nie potrafisz się go pozbyć?-zapytała trochę z nadzieją. W gruncie rzeczy przecież wcale tak źle się nie trzymała po tym rozstaniu. Nie leżała zakopana w pościeli, nie płaciła, nie piła aż tyle. To, że przeżywała, była przybita i nie bardzo potrafiła sobie wyobrazić przyszłości, to chyba było normalne. Chyba, bo nigdy wcześniej nie miała żadnego wielkiego zerwania, o rozwodzie nie mówiąc. Zdecydowanie szukała nowej siebie i musiała po prostu dać sobie czas, w międzyczasie starając się jednak żyć jak najbardziej normalnie, jak się da.
-Myślę, że zmieni się naprawdę wiele i być może część z tych zmian będzie pozytywna-powiedziała z lekkim uśmiechem, jakby pytając czy takie podejście do świata będzie zaakceptowane przez przyjaciółkę. Pewnie, nie było to najbardziej pozytywne podejście do życia, ale sama Giselle chyba do najbardziej pozytywnych osób nie należała, choć zdecydowanie wiele można było się od niej nauczyć. W końcu może nie była wielce zachwycona tym, jak wygląda w tym momencie jej życie, a jednak potrafiła znaleźć dobre strony.
-To oczywiste-powiedziała. Farber wyglądała, jakby bycie matką sprawiało jej przyjemność, odnajdywała się w roli matki. Może jeszcze nie w codzienności, lecz to z czasem pewnie też się pojawi. Choć kto wie, może jak już się ogarnie, to będzie musiała wrócić do pracy i od nowa układać codzienność. -No nie da się ukryć, że coś w tym jest. Jednak tak z perspektywy czasu, to chyba mogło być gorzej, prawda?-nie była pewna, czy dobrych słów użyła, ale chodziło jej o to, że faktycznie dziecka z Dionem nie było w planach, jednak mogła wplątać się w romans mniej lub bardziej przelotny z kimś, kogo nie znała i być teraz samotną matką. W obie szukały w swoich obecnych położeniach pozytywów, co było na pewno lepsze niż zadręczanie się, bo nijak by to im nie pomogło, ani w życiu, ani w obecnym nastroju.
-Liczę na to chyba aż za bardzo-roześmiała się. Bardzo liczyła, że z każdym dniem będzie się lepiej czuć, że zadomowienie się tutaj będzie takim pierwszym etapem i wszystko będzie o wiele lepiej. Na pewno jej ulży, lecz czy to będzie aż tak zbawienne dla niej?
-Myślisz o powrocie?-zapytała nieco zdziwiona. Musiałoby się to łączyć z wyprowadzką od Diona, choć równie mogło to znaczyć, że razem, w czwórkę przeprowadzą się do Pearl Lagune. Trochę ją to zdziwiło, bo jednak wydawało się, że jakoś nieźle się im wspólnie mieszka. -No ale, nie będę narzekać na takie towarzystwo. Pokaż w ogóle jak ta Twoja córa wygląda!-co za ciocia by z niej była, gdyby nie chciała oglądać zdjęć małej Winnie? Już jakiś czas minął, odkąd widziała ją na żywo, odwiedzając panie po powrocie ze szpitala!

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Zacisnęła usta w wąską linię i lekko pokiwała głową, ponieważ Aspen miała stuprocentową rację. Giselle rzeczywiście wiedziała, że część jej obaw była kompletnie bezpodstawna, ale czy to sprawiało, że łatwiej było się ich pozbyć? No niekoniecznie, bo właśnie te irracjonalne obawy miały to do siebie, że trzymały się człowieka kurczowo i bynajmniej nie chciały puścić. W takich wypadkach warto mieć obok kogoś, kto tupnie na ciebie nogą, albo wprost powie, że zachowujesz się głupio. Dobrze, że miały siebie, ponieważ dzięki temu mogły być takim głosem rozsądku dla siebie nawzajem.
- Zdecydowanie mogło być gorzej - stwierdziła bez wahania. Przecież przez dość długi czas nie wiedziała nawet, kto jest ojcem jej dziecka. Wiedziała, że nie jest to powód do dumy, ale z drugiej strony, czego miała się wstydzić? Była wówczas wolną kobietą, która nie mogła liczyć na uczucia ze strony przyjaciela, na punkcie którego sama oszalała. Nic dziwnego, że starała się odreagować to innymi znajomościami, przez co później była skołowana. Nie robiła nic złego, ale kiedy efektem okazała się ciąża, nie da się stwierdzić, że nie poczuła pewnych wyrzutów sumienia. Zniknęły one jednak, kiedy w końcu oswoiła się z sytuacją. - Wiesz, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, w głębi ducha modliłam się o to, żeby to nie Dion okazał się ojcem. Przyjaźnimy się kupę lat i po prostu bałam się, że to zbyt wiele między nami skomplikuje. Cholera, sam seks komplikuje dużo, a co dopiero rodzicielstwo - stwierdziła, posyłając przyjaciółce wymowne spojrzenie. Farber była najgorszym dowodem na istnienie przyjaźni damsko-męskiej, ponieważ w jej przypadku ta zakończyła się ciążą. Na większe fiasko nie można chyba liczyć. - Ale teraz sobie tego nie wyobrażam. Czułabym się strasznie niezręcznie - stwierdziła. Może jednak nie byłoby tak strasznie, ponieważ wówczas w grę nie wchodziłoby współdzielenie ze sobą lokum? Być może, choć z drugiej strony dojście do porozumienia z osobą, którą poznało się na skutej jednej pijackiej nocy, nie brzmiało jak proste zadanie. - Nie teraz - przyznała, kręcąc lekko głową. - Diona ominęły pierwsze miesiące Paddy’ego, więc nie chcę robić mu tego samego z Winnie. Zresztą, z jego obecnością mi też jest łatwiej - dodała, po czym wetknęła sobie do ust kolejną porcję jedzenia. Nie zdążyła jej przełknąć, a już podjęła się kontynuacji. - Ale wiecznie nie mogę u niego siedzieć. Nie chcę nawet myśleć o tym, jak by to wyglądało, gdyby kogoś sobie znalazł. Ciągniemy za sobą nietypowy pakiet - no bo właśnie, w ich przypadku nie było to dziecko i rodzic, z którym było się po rozwodzie, więc mimo wszystko zachowany był jakiś dystans. W ich przypadku chodziło o przyjaciela, którego żadne z nich nie chciało tak po prostu wymazać ze swojej codzienności. Dla większości ich potencjalnych randek najpewniej będzie to prawdziwe red flag. I wcale nie oczekiwała czegoś innego. - Jesteś pewna? Moja galeria w ostatnim czasie obejmuje tylko Winnie - uprzedziła, po czym sięgnęła po telefon i kiedy odszukała właściwy folder, podsunęła komórkę Aspen. - Właściwie… Ostatnio pomyślałam sobie, że mogłabyś zostać jej matką chrzestną. Jeśli byś chciała, oczywiście - wspomniała, a później lekko zacisnęła zęby na swojej dolnej wardze. Miała nadzieję, że nie spotka się z odmową.

Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Chyba każdy w którymś momencie swojego życia obawiał się rzeczy, które nie dość, że nigdy by się nie wydarzyły, to jeszcze właściwie były mało prawdopodobne. Aspen też miała to na swoim koncie - jako nastolatka, później, czy nawet teraz. Także niestety spodziewała się, że w przyszłości jej to nie ominie. Z prostego powodu, może zdarzało się jej być spontaniczną, podejmować decyzje bez większego zastanowienia się, ale po fakcie będzie o tym myśleć. Faktycznie, dobrze było w takim momencie mieć kogoś, kto sprowadzi osobę na ziemię, negując te myśli. A w końcu przyjaciółka, czy najbliżsi są od tego, aby nie mówić to, czego osoba chce usłyszeć, tylko powiedzieć prawdę, jak sprawy wyglądają naprawdę, w oczach innej osoby.
-Myślę, że myślenie "mogło być gorzej" nie jest najbardziej zdrowym podejściem do życia, ale jednocześnie jest to krzepiące-zaśmiała się. Pewnie, zawsze mogło być gorzej, niezależnie od sytuacji, bo nawet jak człowiek myśli, że jest już na dnie i pozostaje mu się tylko odbić, to nagle się okazuje, że dno się urwało i lecimy dalej. A z drugiej strony można było się nauczyć, że jednak los bywa łaskawy... pod pewnymi względami.
-Nie bójmy się tego powiedzieć. To musiało zmienić wasze relacje, nawet jeśli byście aby to nie miało miejsca. Tylko od was zależałoby to, jak się to zmieni. -powiedziała. Aspen nie wiedziała za wiele na temat sypiania z przypadkowymi osobami, czy osobami, z którymi nie było się w związku. Ona raczej całe swoje dorosłe życie spędziła jak nie w jednym związku, to następnym, jednak nie oceniała Giselle. Nie wykluczała, że sama niedługo będzie tak postępować. Jako przyjaciółka Farber, pewnie wiedziała o tej całej sytuacji i o tym, kto inny mógł być tym potencjalnym ojcem i czy stanąłby na wysokości zadania tak jak zrobił to Dion. -Myślisz, że nie wspierałby Ciebie jako samotnej matki, wiedząc doskonale jak trudno jest być samotnym rodzicem? -Aspen byłaby w stanie wyobrazić sobie, że ich relacje nie byłyby aż tak inne, jak są teraz. -Wiadomo, w nieco inny sposób, niż robi to teraz, ale na pewno wyciągnąłby pomocną dłoń-zauważyła.
Aspen czuła się naprawdę dobrze, przez moment skupiając się na czymś innym, niż na swoich myślach i obawach. -No na pewno byłoby to dziwne, gdyby wprowadziła się jeszcze jego dziewczyna. A jakby miała dziecko, to już w ogóle-zauważyła, bo taka wizja była już naprawdę przedziwna i wręcz trudna do uwierzenia, że prawdziwa. Tylko pytanie, czy w ogóle Dion szukał kogokolwiek? Czy Giselle planowała nowe związki? Choć wiadomo, podobno jak się nie szuka, to o wiele łatwiej znaleźć drugą połówkę, ale to może być tylko takie gadanie. -Rozmawialiście już na temat, jak wyobrażacie sobie przyszłość?-zapytała ostrożnie. Nawet nie chciała myśleć, jak stresujące musi być rozpoczęcie takiej rozmowy, w końcu miało to wpływ na wiele aspektów życia na wiele, wiele lat.
-Oczywiście, że jestem pewna. Jestem niesamowicie ciekawa jak Twoja kruszyna teraz wygląda, tyle już jej nie widziałam-zapewniła. Dzieci zmieniały się tak szybko, że można wiele przeoczyć. A mała Winnie tak naprawdę była jednym z naprawdę niewielu dzieci, których dorobili się znajomi i bliscy Hall, to oczywistym było to, że była bardzo zafascynowana. Zwłaszcza, że sama chciałaby kiedyś zostać matką.
-Naprawdę?-ciemnoskóra uniosła wzrok znad telefonu, nieco zaskoczona. -To będzie dla mnie zaszczyt, Giselle. Z przyjemnością zostanę matką chrzestną Winnie-powiedziała, nawet przez moment się nie zastanawiając. Nie wiedziała, z czym tak naprawdę się to wiążę, ale cioteczką będzie wspaniałą. Totalnie będzie rozpieszczać tą dziewczynkę, choć robiłaby to i bez tego oficjalnego tytułu.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Wiedziała, że wspólne rodzicielstwo oznacza zmiany, ale właśnie tych zmian się obawiała. Jej znajomość z Dionem przez długi czas była dość prosta - w którymś momencie obudziła w sobie uczucia do niego, a jednak nigdy nie próbowała ich mu wyznać, ponieważ bała się tego, do czego takie wyznanie miałoby doprowadzić. Nie chciała zepsuć ich przyjaźni, ponieważ zbyt mocno jej na nim zależało, dlatego przez długi czas tłamsiła w sobie własne uczucia. Pozwoliła im ujawnić się dopiero wtedy, tamtej felernej nocy, kiedy on potrzebował czyjejś bliskości, ponieważ zakończył istotny dla niego związek. Farber była dla niego wyłącznie pocieszeniem, ale pragnęła go wówczas tak bardzo, że nie opierała się temu. Poddała się własnym uczuciom i dokładnie tak, jak przypuszczała, one w końcu wszystko skomplikowały. - Na pewno by to zrobił, ale ciężko mi wyobrazić sobie pełnienie tej roli z kimś innym. A przecież nie mogłabym tak po prostu udawać, że ojca nie ma. Nie zrobiłabym tego swojemu dziecku - wyznała, lekko zaciskając zęby na wewnętrznej części własnego policzka. Zaraz jednak pokręciła głową, ponieważ taki scenariusz nie miał się ziścić, dlatego aktualnie nie musiała już zaprzątać sobie tym głowy. Mogła w pełni skupić się na ogarnięciu tego chaosu, który razem z Winslowem tworzyli. A skoro o tym mowa, kiedy Aspen wspomniała o ewentualnym rozwoju wydarzeń, Giselle uśmiechnęła się do niej nieporadnie. Mniej więcej tak wyglądały myśli, które ostatnio spędzały jej sen z powiek. - Jeszcze nie. Dopóki Winnie jest mała i jeszcze nie zdążył się nią nacieszyć, nie chcę sprowadzać go na ziemię. Zresztą… Sama może też przez chwilę chcę się tym nacieszyć? Ale w końcu będziemy musieli to uporządkować, przecież to nie może wyglądać w ten sposób ciągle - przyznała, choć przez jej głos przebijać mógł cień wątpliwości. Czyżby jakaś jej część łudziło się jednak, że dadzą sobie w ten sposób radę? Czy dalej brała pod uwagę to, że mogliby stworzyć rodzinę tak trwałą, że żadne z nich nie chciałoby, aby to drugie zniknęło z obrazka? W jej przypadku było to prawdopodobne, jednak jeśli chodziło o Diona… Wydawało jej się, że nie mógłby obdarzyć jej takimi uczuciami. A przecież niczego nie chciała komplikować.
Przestała się tym przejmować w momencie, w którym dyskusja została już w pełni poświęcona Winnie. Choć ta miała zaledwie kilka tygodni, a do ewentualnego chrztu pozostawało jeszcze sporo czasu, Giselle i tak chciała już teraz mieć pewność, że Aspen się zgodzi. I kiedy usłyszała odpowiedź, wykrzywiła usta w uśmiechu. - Nie masz pojęcia, jak dużo to dla mnie znaczy. Napiłabym się z tobą za to, ale… Nie chciałabym jutro upić Winnie swoim pokarmem - skrzywiła się nieznacznie, marszcząc przy tym nos. Wpakowała sobie do ust kolejną porcję jedzenia, a później spojrzała na przyjaciółkę. - Więc… Jak to teraz jest? Myślałaś już o jakichś randkach? - zapytała nagle, a jedna z jej brwi powędrowała ku górze. Aspen co prawda z niczym nie musiała się spieszyć, ale skoro była już wolna, a jej były ewidentnie nie był wart zachodu, nie musiała się ograniczać, prawda? Zdecydowanie nie powinna też za nim płakać.

Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Niezależnie od tego, jak bardzo Giselle i Dion będą się starali, muszą sobie zadawać sprawę z tego, że tak jak dawniej już nie będzie. Nie ma szans, nie po tym co się stało. Na wszelkie relacje, nie tylko te miłosne, ale także czysto towarzyskie, to co się dzieje w życiu ma wpływ. Jednak zmiany, które nawet wynikały z czegoś złego, nie musiały świadczyć, że będzie źle. Będzie inaczej, ale niekoniecznie źle. Aspen z przyjemnością powiedziałaby to swojej przyjaciółce na głos, gdyby sama była przekonana, że takie słowa są prawdziwe.
-Nie jestem pewna, co Ci mogę powiedzieć, oprócz na przykład tego, że może los tak chciał? -zapytała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że brzmi to co najmniej niedorzecznie. To nie los, karma czy siła wyższa zadecydowała, że ojcem Winnie będzie właśnie Winslow, lecz biologia, timing i parę innych rzeczy. Jednak nie dało się ukryć, że taka kolej rzeczy była bardziej łaskawa i dla Giselle i dla małej. Przecież ten inny potencjalny tatuś mógłby się wypiąć i wykręcić z całej tej zabawy w dom, a Farber by się całe życie zastanawiała co by było gdyby to jednak Dion był tatusiem. Tego nie da się ukryć, że taka myśl przewijałaby się przez jej całe życie. Tak samo, jak było prawdopodobne, że będzie myśleć a co, jeśli Dion nie byłby ojcem Winnie, choć odniesienie na pewno będzie zależne od tego, jak się ich losy potoczą dalej.
-Pewnie, że możesz. Ty na to zasługujesz, Mała również. Dion i Patty również. -potwierdziła. Uważała, że nawet jeśli tylko udawali dużą i szczęśliwą rodzinę, to na pewno na co dzień nikomu to tak naprawdę nie przeszkadzało, najwyżej trochę mieszało w głowie. Co tak naprawdę nie było wcale takie dobre. Chyba. Aspen wcale nie była pewna, mimo że była już naprawdę dorosła i powinna była wiedzieć co jest dobre, a co złe.
Chrzest wcale nie był konieczny, Hall nie potrzebowała żadnego urzędowego lub kościelnego papierka, aby od momentu usłyszenia tego pytania, czuć się odpowiedzialną za tą mała istotkę. Choć ciemnowłosa nie miała najmniejszego doświadczenia z dziećmi, co należy do obowiązków chrzestnej czy najlepszej cioci na świecie. -Obiecuje stanąć na wysokości zadania. Choć nie ukrywam, że żadnego doświadczenia z dziećmi to nie mam...-dodała, jakby te wielkie obietnice chciała załagodzić bardziej przyziemnym stwierdzeniem. Aby też ograniczyć oczekiwania względem siebie. -Możemy wznieść toast sokiem. Jestem pewna, że mam gdzieś butelkę soku jabłkowego...-powiedziała, co i tak chyba było konieczne, bo skoro jedzą i rozmawiają, to zaraz im zaschnie w ustach i będą musiały się napić. Postanowiła zjeść do końca to, co miała już na talerzy i przejść się do kuchni w poszukiwaniu soku.
-Chyba nie jestem jeszcze gotowa na randki. Jedynym mężczyzną, z którym spędzam czas w ostatnim czasie jest James. On się jednak nie liczy, bo spotykaliśmy się w liceum-wyjaśniła z miejsca. Raz próbowali być ze sobą, lecz im nie wyszło, więc temat był zamknięty raz na zawsze. Przynajmniej dla Aspen, choć zdawała sobie sprawę z tego, że tak naprawdę zerwali nie dlatego, że im się nie układało, czy że nie byli sobie pisani. Zerwali, bo jednak nie dla nich był związek na odległość, a Hall wtedy mieszkała w Melbourne i potem wybierała się do college'u w Stanach. To chyba był powód, dlaczego wciąż mogli być przyjaciółmi. -Poza tym, wcale się nie orientuje, gdzie można poznać jakiś mężczyzn po trzydziestce. Bo o tinderze to nawet nie chce słyszeć-zarzekła się od razu, z lekkim rozbawieniem. Jednak to była jej granica. Nie dla wszystkich dziwnych aplikacji. Była starej daty, wolała spotykać się z ludźmi twarzą w twarz.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Jej sytuacja nie była prosta, ale bez wątpienia mogła być gorsza. Dobrze było jednak mieć poczucie tego, że obok były osoby, które nie oceniały jej pomimo tego, jak wszystko się pogmatwało. Zatem tak, słuchając teraz słów Aspen, Giselle uśmiechnęła się i lekko pokiwała głową. Może brunetka rzeczywiście miała rację? W geście podziękowania, Farber lekko ścisnęła jej dłoń, a później uniosła kąciki ust w uśmiechu. Nie musiała już mówić nic, ponieważ ten gest mówił wszystko - i był jak najbardziej szczery.
- W takim razie nie bardzo się różnisz ode mnie - dodała pospiesznie, a na jej usta wkradło się rozbawienie. W porządku, Giselle zdecydowanie przodowała w tym, że znała się na dzieciach pod kątem medycznym, jednak warto nadmienić, że kiedy w grę wchodziło ich wychowywanie, brunetka była całkowicie zielona. Przy Winnie dopiero wszystkiego się uczyła, ale już w ciągu tych kilku tygodni zaczynała coraz lepiej odnajdywać się w roli matki. Może jeszcze nie wszystko było idealne, ale dawała sobie radę i to było dla niej najważniejsze. - W porządku - odparła z rozbawieniem, po czym po raz kolejny wetknęła sobie do ust porcję jedzenia, przy okazji mrucząc z zadowoleniem. - Wiesz, że nie pamiętam już, kiedy ostatnio mogłam zjeść posiłek w spokoju? Winnie zazwyczaj budzi się, kiedy akurat jestem w trakcie. Zupełnie tak, jakby była w stanie to wyczuć i nagle przypominała sobie o swoim - stwierdziła, po czym na moment odstawiła talerz na bok. Nigdy nie była jedną z tych osób, które pochłaniały ogromne ilości jedzenia, dlatego teraz potrzebowała odpoczynku, zanim dalej przystąpi do jedzenia. W międzyczasie mogła natomiast posłuchać o życiu uczuciowym przyjaciółki - tym razem o tych jaśniejszych barwach. Wzmianka o Jamesie sprawiła, że jedna z brwi Farber powędrowała ku górze. - Chcesz mi powiedzieć, że spotykasz się ze swoim eks, ale on się nie liczy, bo jest twoim eks…? - zapytała takim tonem, jakby próbowała jej zasugerować, że z dawnymi miłościami nigdy nie jest tak prosto. Czasami uczucia potrafią odżyć, prawda? Zwykle też pojawiają się dokładnie tam, gdzie się ich nie spodziewamy. - Czemu się rozstaliście? - zapytała, wciągając nogi na kanapę. To miała być pewnie dłuższa historia, więc chciała, żeby było jej wygodniej. - A może właśnie powinnyśmy spróbować? Obie. Przecież nie musimy od razu z nikim się umawiać - stwierdziła, otwarta na tę opcję głównie dlatego, że chciała zmotywować do działania koleżankę. Zresztą, po długim okresie ciąży może zwyczajnie chciała, żeby ktoś skupił na niej swoją uwagę? Aktualnie przecież wszyscy zachwycali się Winnie, a Giselle także potrzebowała zainteresowania. I może lepiej byłoby, gdyby poszukała go poza domem.

ODPOWIEDZ