: 08 sie 2023, 00:42
Odpoczywała, zbierała siły do dalszej zabawy, choć oczęta trochę się jej kleiły, przez to jak wiele emocji miała tego dnia, jak bardzo wzruszała się na weselu, jak dobrze bawiła się, tańcząc z różnymi ludźmi. Najbardziej psychicznie chyba wyczerpał ją jej występ przed tyloma ludźmi, ale to, co stało się później, skutecznie zredukowało to napięcie. To niebezpieczne, ale w seksie zaczęła odnajdywać ukojenie zarówno tych negatywnych emocji, jak i pozytywnych. Przymykała oczęta, odpływając na króciutką drzemkę, niczym kura na grzędzie, pod tym filarem, i wtedy jej drapieżnik znów ją dopadł, osaczył tym swoim dużym, apetycznym ciałem. Było po nim widać, że jest ostro zrobiony, a miał się oszczędzać! Jako, ze Gabi już niemal zeszła faza po narkotykach i alkoholu, włączyła się pani moralizatorka, chciała mu nawtykać, że co on sobie myśli tyle pić i ćpać po takim urazie, że za dużo wywija na parkiecie i tak dalej. Typowe, babskie gderanie, ale nie zrobiła tego, to przecież było wesele jego brata. Spojrzała mu w oczy tym swoim zakochanym wzrokiem, topiła się pod jego spojrzeniem, nawet pod takim przyćpanym i przychlanym.
- Jak to? Nie poznajesz? Twoja księżniczka...- uśmiechnęła się promiennie, choć wyglądała na zmęczoną, jakby właśnie sen uciekał z jej ocząt. Zamruczała cichutko, czując jego usta na swoich i objęła go za szyję, potrzebowała się przytulić.
- Jakiego znowu cukierka?- nim zdążyła poznać odpowiedź, ona przyszła sama. Nie chciała więcej ćpać, zmusił ją do tego podstępem, nie miała jak inaczej zareagować, tylko grzecznie przełknąć różowe serduszko. Och jakie to urocze, podzielił się z nią miłością i serduszkową przyjemnością. Spojrzała na niego z lekkim wyrzutem, ale naprawdę nic nie powiedziała, ani pół słowa, nie skomentowała tego, choć przyszło jej to z trudem. Nie chciała mu psuć zabawy, niech się cieszy, niech korzysta, przecież niedługo znów wrócą do tego nudnego, ułożonego życia w Australii, a on biedny znów przygaśnie. Dopiero teraz widziała go prawdziwie szczęśliwego, choć poniekąd było to dla niego destrukcyjne.
Porwał ją do tańca, narkotyk jeszcze nie zaczął działać, nie wiedziała, czego może się spodziewać po czymś takim. Dobrze, że zmieniła buty, bo w tamtych już nie dałaby rady. Tańczyli w najlepsze, wywijali jak profesjonaliści, pięknie się zgrywali w każdym ruchu. Wyglądali niemal jak Rose i Jack tańczący na pokładzie Titanica, Gabi się śmiała, była taka radosna! Nie ma nic piękniejszego niż uśmiechnięty Kwiatuszek z tym swoim miłosnym błyskiem w oczach.
- Troszkę, ale chyba będziesz musiał później poprawić...- zaśmiała się w odpowiedzi, troszkę go prowokując i podpuszczając. Lubiła to robić, sama nie wiedziała dlaczego, ale wydawało jej się to zabawne, słodkie i zadziorne. Cukierek w końcu po około pół godzinie zaczął działać, ogarnęła ją euforia i miłość do całego świata, jakby jeszcze jej miała w sobie za mało. Tuliła każdego, kto jej się napatoczył i mówiła, jak bardzo go kocha, chciała całować, nawet do Marcello i Rosalii startowała z dziobem, trzeba było ją mocno zajmować, tak miała w czubie i nie odmawiała ani alkoholu, ani kolejnych porcji kresek. Nie zwracała specjalnie uwagi na innych ludzi, tylko na najbliższą rodzinę. Tak bardzo tańczyła, tak bardzo ze wszystkimi śpiewała, że po pierwsze: rozwaliła sobie buty doszczętnie, więc musiała latać bez, po drugie tak bardzo zdarła sobie gardło przy śpiewaniu, że jak tylko próbowała z kimś rozmawiać, to chrypiała, jakby ktoś prześcieradło rozdzierał. W pewnym momencie już nie wiedziała, czy jest jeszcze noc, czy już dzień, ile jest na nogach i co w ogóle się dzieje. Latała po parkiecie, ciągle coś kradła ze stołu do żarcia, nieustannie piła wino i inne trunki, do tego stopnia, że pewnie jak już wszystko z niej zejdzie, to będzie rzygać jak kot, bo nie była przyzwyczajona do aż takiego imprezowania i wysiłku dla organizmu. To nie był zdrowy tryb życia, musiała uważać, żeby się w nim nie zatracić, bo utracone zdrowie ciężko jest odzyskać, a będąc po przeszczepie szpiku, w zasadzie trzeba na siebie uważać do końca życia.
Obłęd, to był czysty obłęd, tego inaczej nie dało się wytłumaczyć, bo rozsądna Gabi kompletnie straciła wszelkie blokady, więc dobrze, że Angelo ją pilnował i trzymał pod swoimi skrzydłami, bo to się mogło skończyć różnie. Alkohol lał się strumieniami, żarcie prawie nie znikało i gdyby nie Gabi to sporo by się zmarnowało, a nie znosiła marnowania jedzenia. Dziewczyna autorytarnym tonem wygłosiła wszystkim przemowę dotycząca głodu na świecie, o obowiązku tych bogatszych, żeby pomagać biednym, o tym, że trzeba segregować śmieci i zawsze nosić czyste majtki. Tak, to była jej konkluzja, każdemu wmawiała, że musi nosić czyste majtki, bo nie znają dnia ani godziny jak ich karetka będzie ze środka miasta zabierać i to jest wstyd mieć brudne majtasy. Gabi pijana jest strasznie śmieszna, ale nie brakuje jej właśnie takich moralizatorskich gadek. Komuś nawet tłumaczyła bardzo dobitnie, jak robi się sałatkę cezar, krok po kroku, bardzo dokładnie opisując każdą czynność. Nawet już nie wiedziała, komu to tłumaczyła, ludzkie twarze zaczęły jej się zlewać. Oczywiście, że Franek musiał coś odwalić, nie byłby Frankiem gdyby tak się nie stało, a za nim poszła cała masa ludzi w tym Angelo, mimo protestów Gabi i jej błaganiom by tego nie robił. Woda była przyjemnie chłodna a oni tak blisko siebie... Ubrania przyklejały się do ich ciał. Miała ochotę je z niego zerwać i dać się przelecieć w wodzie przy wszystkich, tak byłaby skłonna to zrobić! Całowała się z Angelo jak szalona, obejmując go za szyję, bawiąc się jego włosami, ale w końcu została przez kogoś porwana, to wodnego polo a jeszcze później Franek wpadł na pomysł użycia dmuchanych czołgów i wojny na wodne naboje. To dopiero był ubaw! Jak ostatnia kretynka walczyła z Frankiem na śmierć i życie, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że połowa ludzi w basenie jest goła. Nawet nie zauważyła zniknięcia Marcello i Rosalii tak dobrze się bawiła, choć ciało powoli odmawiało jej posłuszeństwa, ale kolejna porcja białych kryształów zdziałała cuda. Aż zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie ma halucynacji związanych z tym białym koniem. Musiała przetrzeć oczy ze zdumienia, gapiąc się na Franka z niedowierzaniem.
- A po jaki chuj mi książę jak mam Króla?- zapytała, szczerząc zęby jak ostatnia wariatka. Ależ soczyście zaklęła! No tego to by się po niej nikt nie spodziewał. Sama chciała wziąć udział w tych wyścigach, ale to były męskie przepychanki. Ze dwadzieścia koni tyło trawnik rezydencji swoimi kopytami, tworząc z niego klepisko. Ogrodnik będzie miał co robić. Skoro nie mogła się ścigać, to chociaż dopingowała, choć niemal całkiem straciła głos. No oczywiście, że Angelo wygrał, pan champion, zwycięzca, zdobywca i tak dalej.
Zdążyła już wyschnąć po basenowych przepychankach.
Widok Angelo w koronie wywołał w niej histeryczny atak śmiechu, tak, że niemal nie mogła chwycić jego dłoni i władować się na konie tuż za jego plecami. Wyglądał w tej koronie idiotycznie, więc mu ją zdjęła i wsadziła sobie na głowę, a jego mocno objęła, wtulając się w jego plecy i delektowała się każdą chwilą tej przejażdżki. To był niezły maraton, pracownicy i obsługa musieli uznać ich za totalnie pieprzniętych, ale kto by się przejmował? Żarcie, alkohol, dragi wszystko lało się i sypało strumieniami, włącznie z dziką muzyką, tańcami i śpiewami. Na sam koniec zostali najwytrwalsi, w tym Gabi i Angelo. Gabi wcale nie chciała iść, bo sobie siedziała przy scenie i chrypiała coś do mikrofonu, to był chyba kolejny wykład o klęsce klimatycznej, albo o bogu i jego miłości, czy coś takiego, ale oczywiście nikt jej pierdolenia już nie słuchał.
Została porwana do domu, Angelo musiał ją nieść przez wysypany kamyczkami podjazd, bo nie miała na stopach butów i strasznie narzekała, że kamienie wbijają się jej w stopy, dopiero przy schodach pozwoliła się postawić na ziemię.
- Głośniej, nie słyszę!- zawołała radośnie. Słyszała, ale kiepsko, bo długo siedziała przy głośnikach, z których waliła muza. Została porwana w jego ramiona, obrócił się z nią, jak na tych wszystkich romantycznych filmach a ona piszczała z uciechy, nie zważając na to czy kogoś obudzi, czy nie, miała to gdzieś. Oni się tylko liczyli i to, co ich łączy.
- Jeśli to były oświadczyny Panie Denaro to stać pana na coś lepszego!- zawołała ze śmiechem i nie zastanawiała się ani chwili nad tym, by za nim dosłownie biec. Gdzieś w połowie korytarza zaczęli się całować, rozbijać po ścianach, macać zachłannie, pozbywać się ubrań. Sukienka Gabi spadła tuż przed drzwiami apartamentu, a spodnie Angelo kawałek wcześniej. Kiedy byli już na swoich włościach, Gabi obejmowała Angelo za szyję a nogami w biodrach i całowała namiętnie, wręcz brutalnie, zachłannie. Poczuła, jak zostaje rzucona na łóżko, ze zwierzęcą siłą.
18+
Ares Kennedy
- Jak to? Nie poznajesz? Twoja księżniczka...- uśmiechnęła się promiennie, choć wyglądała na zmęczoną, jakby właśnie sen uciekał z jej ocząt. Zamruczała cichutko, czując jego usta na swoich i objęła go za szyję, potrzebowała się przytulić.
- Jakiego znowu cukierka?- nim zdążyła poznać odpowiedź, ona przyszła sama. Nie chciała więcej ćpać, zmusił ją do tego podstępem, nie miała jak inaczej zareagować, tylko grzecznie przełknąć różowe serduszko. Och jakie to urocze, podzielił się z nią miłością i serduszkową przyjemnością. Spojrzała na niego z lekkim wyrzutem, ale naprawdę nic nie powiedziała, ani pół słowa, nie skomentowała tego, choć przyszło jej to z trudem. Nie chciała mu psuć zabawy, niech się cieszy, niech korzysta, przecież niedługo znów wrócą do tego nudnego, ułożonego życia w Australii, a on biedny znów przygaśnie. Dopiero teraz widziała go prawdziwie szczęśliwego, choć poniekąd było to dla niego destrukcyjne.
Porwał ją do tańca, narkotyk jeszcze nie zaczął działać, nie wiedziała, czego może się spodziewać po czymś takim. Dobrze, że zmieniła buty, bo w tamtych już nie dałaby rady. Tańczyli w najlepsze, wywijali jak profesjonaliści, pięknie się zgrywali w każdym ruchu. Wyglądali niemal jak Rose i Jack tańczący na pokładzie Titanica, Gabi się śmiała, była taka radosna! Nie ma nic piękniejszego niż uśmiechnięty Kwiatuszek z tym swoim miłosnym błyskiem w oczach.
- Troszkę, ale chyba będziesz musiał później poprawić...- zaśmiała się w odpowiedzi, troszkę go prowokując i podpuszczając. Lubiła to robić, sama nie wiedziała dlaczego, ale wydawało jej się to zabawne, słodkie i zadziorne. Cukierek w końcu po około pół godzinie zaczął działać, ogarnęła ją euforia i miłość do całego świata, jakby jeszcze jej miała w sobie za mało. Tuliła każdego, kto jej się napatoczył i mówiła, jak bardzo go kocha, chciała całować, nawet do Marcello i Rosalii startowała z dziobem, trzeba było ją mocno zajmować, tak miała w czubie i nie odmawiała ani alkoholu, ani kolejnych porcji kresek. Nie zwracała specjalnie uwagi na innych ludzi, tylko na najbliższą rodzinę. Tak bardzo tańczyła, tak bardzo ze wszystkimi śpiewała, że po pierwsze: rozwaliła sobie buty doszczętnie, więc musiała latać bez, po drugie tak bardzo zdarła sobie gardło przy śpiewaniu, że jak tylko próbowała z kimś rozmawiać, to chrypiała, jakby ktoś prześcieradło rozdzierał. W pewnym momencie już nie wiedziała, czy jest jeszcze noc, czy już dzień, ile jest na nogach i co w ogóle się dzieje. Latała po parkiecie, ciągle coś kradła ze stołu do żarcia, nieustannie piła wino i inne trunki, do tego stopnia, że pewnie jak już wszystko z niej zejdzie, to będzie rzygać jak kot, bo nie była przyzwyczajona do aż takiego imprezowania i wysiłku dla organizmu. To nie był zdrowy tryb życia, musiała uważać, żeby się w nim nie zatracić, bo utracone zdrowie ciężko jest odzyskać, a będąc po przeszczepie szpiku, w zasadzie trzeba na siebie uważać do końca życia.
Obłęd, to był czysty obłęd, tego inaczej nie dało się wytłumaczyć, bo rozsądna Gabi kompletnie straciła wszelkie blokady, więc dobrze, że Angelo ją pilnował i trzymał pod swoimi skrzydłami, bo to się mogło skończyć różnie. Alkohol lał się strumieniami, żarcie prawie nie znikało i gdyby nie Gabi to sporo by się zmarnowało, a nie znosiła marnowania jedzenia. Dziewczyna autorytarnym tonem wygłosiła wszystkim przemowę dotycząca głodu na świecie, o obowiązku tych bogatszych, żeby pomagać biednym, o tym, że trzeba segregować śmieci i zawsze nosić czyste majtki. Tak, to była jej konkluzja, każdemu wmawiała, że musi nosić czyste majtki, bo nie znają dnia ani godziny jak ich karetka będzie ze środka miasta zabierać i to jest wstyd mieć brudne majtasy. Gabi pijana jest strasznie śmieszna, ale nie brakuje jej właśnie takich moralizatorskich gadek. Komuś nawet tłumaczyła bardzo dobitnie, jak robi się sałatkę cezar, krok po kroku, bardzo dokładnie opisując każdą czynność. Nawet już nie wiedziała, komu to tłumaczyła, ludzkie twarze zaczęły jej się zlewać. Oczywiście, że Franek musiał coś odwalić, nie byłby Frankiem gdyby tak się nie stało, a za nim poszła cała masa ludzi w tym Angelo, mimo protestów Gabi i jej błaganiom by tego nie robił. Woda była przyjemnie chłodna a oni tak blisko siebie... Ubrania przyklejały się do ich ciał. Miała ochotę je z niego zerwać i dać się przelecieć w wodzie przy wszystkich, tak byłaby skłonna to zrobić! Całowała się z Angelo jak szalona, obejmując go za szyję, bawiąc się jego włosami, ale w końcu została przez kogoś porwana, to wodnego polo a jeszcze później Franek wpadł na pomysł użycia dmuchanych czołgów i wojny na wodne naboje. To dopiero był ubaw! Jak ostatnia kretynka walczyła z Frankiem na śmierć i życie, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że połowa ludzi w basenie jest goła. Nawet nie zauważyła zniknięcia Marcello i Rosalii tak dobrze się bawiła, choć ciało powoli odmawiało jej posłuszeństwa, ale kolejna porcja białych kryształów zdziałała cuda. Aż zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie ma halucynacji związanych z tym białym koniem. Musiała przetrzeć oczy ze zdumienia, gapiąc się na Franka z niedowierzaniem.
- A po jaki chuj mi książę jak mam Króla?- zapytała, szczerząc zęby jak ostatnia wariatka. Ależ soczyście zaklęła! No tego to by się po niej nikt nie spodziewał. Sama chciała wziąć udział w tych wyścigach, ale to były męskie przepychanki. Ze dwadzieścia koni tyło trawnik rezydencji swoimi kopytami, tworząc z niego klepisko. Ogrodnik będzie miał co robić. Skoro nie mogła się ścigać, to chociaż dopingowała, choć niemal całkiem straciła głos. No oczywiście, że Angelo wygrał, pan champion, zwycięzca, zdobywca i tak dalej.
Zdążyła już wyschnąć po basenowych przepychankach.
Widok Angelo w koronie wywołał w niej histeryczny atak śmiechu, tak, że niemal nie mogła chwycić jego dłoni i władować się na konie tuż za jego plecami. Wyglądał w tej koronie idiotycznie, więc mu ją zdjęła i wsadziła sobie na głowę, a jego mocno objęła, wtulając się w jego plecy i delektowała się każdą chwilą tej przejażdżki. To był niezły maraton, pracownicy i obsługa musieli uznać ich za totalnie pieprzniętych, ale kto by się przejmował? Żarcie, alkohol, dragi wszystko lało się i sypało strumieniami, włącznie z dziką muzyką, tańcami i śpiewami. Na sam koniec zostali najwytrwalsi, w tym Gabi i Angelo. Gabi wcale nie chciała iść, bo sobie siedziała przy scenie i chrypiała coś do mikrofonu, to był chyba kolejny wykład o klęsce klimatycznej, albo o bogu i jego miłości, czy coś takiego, ale oczywiście nikt jej pierdolenia już nie słuchał.
Została porwana do domu, Angelo musiał ją nieść przez wysypany kamyczkami podjazd, bo nie miała na stopach butów i strasznie narzekała, że kamienie wbijają się jej w stopy, dopiero przy schodach pozwoliła się postawić na ziemię.
- Głośniej, nie słyszę!- zawołała radośnie. Słyszała, ale kiepsko, bo długo siedziała przy głośnikach, z których waliła muza. Została porwana w jego ramiona, obrócił się z nią, jak na tych wszystkich romantycznych filmach a ona piszczała z uciechy, nie zważając na to czy kogoś obudzi, czy nie, miała to gdzieś. Oni się tylko liczyli i to, co ich łączy.
- Jeśli to były oświadczyny Panie Denaro to stać pana na coś lepszego!- zawołała ze śmiechem i nie zastanawiała się ani chwili nad tym, by za nim dosłownie biec. Gdzieś w połowie korytarza zaczęli się całować, rozbijać po ścianach, macać zachłannie, pozbywać się ubrań. Sukienka Gabi spadła tuż przed drzwiami apartamentu, a spodnie Angelo kawałek wcześniej. Kiedy byli już na swoich włościach, Gabi obejmowała Angelo za szyję a nogami w biodrach i całowała namiętnie, wręcz brutalnie, zachłannie. Poczuła, jak zostaje rzucona na łóżko, ze zwierzęcą siłą.
18+
Spoiler
- Chodź tutaj i mnie posmakuj, zjedz swoje ulubione śniadanko tatusiu...- wymruczała, odchylając koronkowe stringi tak by miał idealny pogląd na jej różową cipkę, która błyszczała z podniecenia. Zaśmiała się ze swojego cringe'owego tekstu i pokręciła lekko głową, przesunęła palcem między wargami sromowymi, nie odrywając spojrzenia od twarzy ukochanego.
- Tylko ty sprawiasz, że jestem taka mokra... Chodź, nie każ się prosić, czekam na ciebie i twój zwinny język.- uśmiechała się szczęśliwa, podniecenie i tak już było wywalone w kosmos, ale działanie prochów opadało, więc Angelo musiał się spieszyć, jeśli chciał Gabi jeszcze trochę wykorzystać. Zachęcała go, przygryzając dolną wargę, trzepocząc uroczo rzęsami i pożerając jego piękne ciało wzrokiem. Ukradkiem zerknęła na opatrunek, czy przypadkiem nic się nie wydarzyło i czy nie widać na nim żadnych oznak otwarcia rany.
- Tylko ty sprawiasz, że jestem taka mokra... Chodź, nie każ się prosić, czekam na ciebie i twój zwinny język.- uśmiechała się szczęśliwa, podniecenie i tak już było wywalone w kosmos, ale działanie prochów opadało, więc Angelo musiał się spieszyć, jeśli chciał Gabi jeszcze trochę wykorzystać. Zachęcała go, przygryzając dolną wargę, trzepocząc uroczo rzęsami i pożerając jego piękne ciało wzrokiem. Ukradkiem zerknęła na opatrunek, czy przypadkiem nic się nie wydarzyło i czy nie widać na nim żadnych oznak otwarcia rany.
Ares Kennedy