lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Włóczył się po domu w akompaniamencie muzyki Scorpionsów, ale zupełnie poza rytmem. To nie tak, że tańczył z radości. Raczej próbował wmówić sobie, że jest w dobrym nastroju, skoro podrygiwał do k l a s y k i. Ostatnie tygodnie mocno dały mu w kość. Zwłaszcza że starym dobrym zwyczajem kumulował wszystko w środku z pełną naiwności nadzieją, że suma emocji magicznie się rozejdzie, a nie eksploduje w najmniej oczekiwanym momencie, jak to zazwyczaj wyglądało.
Dodatkowo spodziewał się dziś gościa.
I to nie takiego, co go można zaprosić na wino z przystawką, albo sześciopak schłodzonego piwa w ogrodzie czy kogoś, z kim trzeba omówić nowy koncept architektoniczny przebudowy biura. Nie. Nadchodził tajfun. A ciszę przed burzą próbował zagłuszyć muzyką.
– Co to za syf, Adam? – niewinny głosik odezwał się za jego plecami zaraz po szybkim tupocie stóp zbiegających z piętra po drewnianych schodach. Nawet się nie odwrócił. Zawisł na drzwiach otworzonej lodówki, beznamiętnie i bez większego sensu przeczesując spojrzeniem zawartość półek.
– Przestanę reagować, jak nadal będziesz próbowała zwracać się do mnie po imieniu. Masz co najmniej dwie opcje. Tato, ojcze. Naprawdę nie wymagam tatusiu. Możesz nawet odzywać się do mnie bezosobowo. Wszystko jest lepsze niż A d a m – wygłasza beznamiętną reprymendę, przekonany, że za jego plecami Diana wznosi właśnie oczy do nieba. – Myślisz, że powinienem przygotować kolację? – pyta, wyciągając z lodówki pęczek ziół. Wącha je. Wydają się świeże.
– Przygotuj sobie lepiej prezerwatywy – młoda dziewczyna odpowiada butnie.
Polański prostuje się, zamyka lodówkę i odwraca powoli w jej kierunku.
– A zdradzisz w końcu, co cię kurwa ugryzło, czy ściągasz tu Julię z innego kontynentu po to, żeby nas sobie trochę poobrażać? Wyjątkowo wysublimowany humor, skoro będzie kosztowało cię to dwa i pół tysiąca dolarów – nie podnosi głosu. Doskonale wie, że to nie zadziała. Wpatruje się w nią jednak tak samo intensywnie, jak córka w niego. – No co? – dodaje, widząc jej rosnące oburzenie – Crane nie lata ekonomiczną. A biorąc pod uwagę, że w zeszłym tygodniu wyciągnęłaś ode mnie 500 funtów na swój tajny projekt, mniemam, że nie śmierdzisz groszem – uśmiecha się słodko i krzyżuje ręce na klatce piersiowej, stanowiąc teraz odbicie lustrzane swojej latorośli.
– Wy jesteście jednak obydwoje dobrze… – zaczyna odpowiadać Diana, ale Adam niezwłocznie jej przerywa.
– Nie, nie. Z serią wyrzutów możesz poczekać jeszcze godzinę. Inaczej będziesz musiała je powtórzyć, skoro pojawiają się w liczbie mnogiej – odwraca się od niej, wyciąga z lodówki jeszcze pomidorki koktajlowe, kapary i szalotkę. Przygląda się temu przez chwilę w głębokiej kontemplacji.
– Uwierz mi, że zrobię awanturę.
– Świetnie, ja makaron. Cieszę się, że podział ról poszedł nam tak gładko.
– Ale ty nie jesteś normalny, wiesz, nie?
– Na szczęście dziecko mam wyjątkowo rozsądne, logiczne i poukładane –
Adam uśmiecha się do niej złośliwie i rzuca w jej kierunku pomidorkiem, na co brunetka (miesiąc temu był tleniony blond, jeszcze wcześniej płomienna czerwień) reaguje sapnięciem.
– Przygotowałaś już plan wystąpienia? Zaczynasz od tego, jak nami gardzisz, kolejnym punktem w programie jest to, że zepsuliśmy ci życie, potem przechodzimy płynnie do tego, co mogłoby być, gdybyśmy się ciągle nie rozstawali, bo to zburzyło twoje poczucie bezpieczeństwa, aaaa w punkcie kulminacyjnym, po dzikim szlochu oczekujesz rekompensaty w wysokości 5 tysięcy dolarów na głowę ode mnie, Julii i starego, bo jak szaleć to szaleć, tak żeby starczyło na p r z e s z c z e p włosów i nową torebkę? – Adam bawi się wyśmienicie, sumując wszystkie jej poprzednie podobnego rodzaju wybryki, w trakcie krojenia składników na sos.
Diana, która do tej pory podjadała oliwki, zamiera w oburzeniu.
– Ale z ciebie kawał chuja…
– Ale z ciebie kawał chuja, TATO –
poprawia ją Polański i zabiera jej sprzed nosa słoik z oliwkami. To też mu się przyda.

Julia Crane
przyjazna koala
warren444
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
- To ja też mam cię tytułować tatusiem? - stoi w kuchni, w rozkroku między fancy salonem (architekt, proszę państwa), a wyspą, której używał chyba do pieprzenia koleżanek, bo nie do gotowania. Lot miał być opóźniony i miała mieć jeszcze godzinę na przekonanie siebie, że to bardzo kiepski pomysł. Hyde powtarzał jej to od miesiąca, a ona udawała tylko, że się z nim nie zgadza i obiecywała, że zadzwoni zaraz po przylocie. Miała mieć mnóstwo czasu, razem z międzylądowaniem gdzieś na obrzeżach, by mogła w taksówce układać sobie plan tego spotkania. Krótkiego, złożyć życzenia córce na nowej drodze życia, nie dać się sprowokować jej ojcu. To prawie jak rodzinne spotkanie po rozwodzie- wprawdzie i on wygrał dziecko, ale ona wyglądała świetnie w tej czarnej (a jakże) dopasowanej sukience. Miała mieć czas, by to sobie wszystko poukładać.
Zamiast tego magicznie rozstąpiła się mgła (czy raczej smog) i nagle znalazła się w taksówce, która wiozła ją pod adres podany przez Dianę.
Spodziewała się restauracji, pubu, neutralnego środowiska, ale nie, jak na złość nagle wdarła się cała w królestwo Polanskich i adamowego, złego gustu muzycznego, przez który najwyraźniej nie usłyszał dzwonka, pukania ani tego, że w końcu zostawiła walizkę w przedpokoju i udała się za głosami.
Słysząc praktycznie wszystko. I choć aż ją świerzbiło, by się odezwać, czekała. Pewnie czekałaby dłużej, ale to wciąż była Julia, więc wejście musiała mieć z fanfarami. Mogła zadzwonić i ich uprzedzić, ale gdzie w tym była zabawa? A Crane bawiła się przednio wysłuchując tego całego dialogu i uważając, by nie parsknąć śmiechem w nieodpowiednim momencie. Najwyraźniej jednak nauczyła się odrobiny cierpliwości i teraz miała tę kilkusekundową przewagę nad Adamem, który właśnie powoli ogarniał jakim cudem znalazła się w kuchni. I przy nim, bo wchodzi pewnie zrzucając po drodze całkiem mokry od deszczu i pachnący fajkami trencz na krzesło i kieruje się od razu pod jego nóż próbując pomidorka prosto z deski.
- I tak, wiem, miałam być później. Kolacja niegotowa, ty nieprzygotowany, jakaś gówniara ci towarzysząca jeszcze nie skończyła liceum. Też miło cię widzieć - porusza palcami jakby przewijała taśmę, tę profesjonalną, po czym szczerzy się do niego. W żadnym z podręczników dobrego wychowania nie widziała zakładki do postępowania ze swoim byłym, z którym praktycznie łączy ją dziecko i wspólna przeszłość, więc musiała improwizować. I jak to Julia, radzi sobie po swojemu wyjmując z walizki szampana prosto z Szampanii i wręczając Dianie. - To co, ja pomogę zrobić ten makaron, a ty sobie przećwiczysz tę całą mowę końcową? - i zanim cokolwiek powie czy zdąży się wyrwać z tej dusznej kuchni, łapie ją i ściska po swojemu głaszcząc po ciemnej czuprynie. - Ładne. Adam jeszcze nie dostał zawału? - i tak, o tatusiu, tacie czy ojcze sobie może sobie zapomnieć, ale nie mogła sobie tego odmówić. W końcu ściągał ją praktycznie z drugiego kontynentu i wbrew temu co sobie zakładał, pierwsza klasa i tak była koszmarna, a ona nie paliła od całych czternastu minut, więc to było jak barbarzyństwo.
Zastanawia się chwilę czy dołączyć do tego wesołego gotowania czy to już do reszty zrujnuje psychikę Diany, więc siada na blacie i zapala papierosa. Patrzy na zegar na kuchence, mają jakieś pięć godzin, bo przecież zabukowała już bilet powrotny, zupełnie jakby sama sobie nie dowierzała. I temu miejscu, które teraz obserwuje teraz z uznaniem, bo przecież jak przestanie ślizgać się wzrokiem po meblach to trzeba będzie wreszcie spojrzeć na niego, a przecież obiecywała solennie, że on będzie dla niej równie obojętny jak ten blat, o który wreszcie gasi papierosa.
Nie wie czy Diana faktycznie podejmie próbę ucieczki z tego miejsca, ale skoro zaproponowała pomoc to wreszcie sięga po nóż, choć gdzieś powinien być przepis zabraniający jej używania tego narzędzia w otoczeniu Adama. Na razie jednak całkiem równie kroi pomidorki, pomaga wyobrażanie sobie, że to jego głowa, ale wreszcie unosi wzrok, by spojrzeć na niego dłużej.
- Tatusiu… - i wybucha śmiechem, ktoś tu dotrwał do złotej ery Clooneya i o mój Boże, najwyraźniej karma nie była taką suką, skoro nadal prezentował się świetnie. Bogowie, miejcie ją w opiece.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Próbuje wyjść z zaskoczenia, skupiając uwagę na przygotowaniu sosu do makaronu. Nawet przesadnie na nią nie patrzy. Często w końcu widzi ją, kiedy przymyka powieki. Mógłby narysować ją z pamięci, ale patrzenie na nią na żywo… boli. Pomimo swojego wybujałego ego czuje dużą odpowiedzialność za to, gdzie doprowadził całą ich trójkę. I wciąż wstyd mu trochę, kiedy przypomina sobie o tym, co wydarzyło się w Australii.
Potrzebuje tych kilku chwil, zanim się nie pozbiera.
– Halo, został tydzień! – oburza się Diana na wzmiankę o swojej edukacji i z przyjemnością wtula się w Julię, kiedy ta głaszcze ją po włosach.
– Dostanie, jak w końcu zorientuje się, że mój fryzjer ma podpiętą w systemie jego kartę kredytową – szepcze cichutko do ucha Crane i puszcza jej konspiracyjnie oczko. W końcu Adam i tak stoi do nich odwrócony plecami.

Kiedy Julia podchodzi blisko, jemu wcale nie jest do śmiechu. Po pierwsze dlatego, że jest przekonany, że jej dzisiejsza sukienka jest orężem wycelowanym prosto w niego. Zbrodnią zaplanowaną z premedytacją, dlatego nie chce dać jej tej satysfakcji i nie pozwala swojemu spojrzeniu zlustrować jej sylwetki. Po drugie – kobieta trzyma w rękach nóż, a kiedy widzieli się ostatnio spokojnie mogłaby wbić mu go po rękojeść w udo. Wciąga więc powietrze i wciąż patrząc jedynie na jej dłonie poruszające się po desce do krojenia mruczy pod nosem:
– Wiesz, że w tym domu są popielniczki?
– No, popielniczki i jeden stary człowiek bez poczucia humoru – rzuca Diana za jego plecami. To n a j g o r s z a obelga, jaką można wygłosić w jego kierunku. Polański odwraca się więc w stronę córki.
– Mogę być chujem, mogę też n i e w i d z i e ć gdzie uciekają pieniądze z karty kredytowej, ale poczucia humoru mi nie odbierzesz. To byłoby jawne kłamstwo. I niesprawiedliwość.
– Niesprawiedliwe to jest wykorzystywanie zasobów tej planety przez człowieka! – rzuca rozzłoszczona nastolatka, kiedy t a t o robi krok w jej kierunku, by odebrać z jej rąk alkohol. Adam przewraca jednak oczami w ramach klasycznego „zaczyna się”.
– Myślisz, że ilość chemii, jaką wylewasz na głowę to z kolei troska o środowisko?
– Dlaczego ty musisz zawsze mieć ostatnie słowo?! Julia, czy ty to słyszysz? Przecież z nim nie da się nawet rozmawiać. Powiesz A, ale jego B zawsze musi być na górze!
– dziewczyna nakręca się tak, że nawet jeśli którekolwiek z nich próbowałoby jej przerwać, to z pewnością ich zagłuszy – Żebyś chociaż raz potrafił odpuścić. Pozwolić MI WYGRAĆ tę dyskusję. Chociaż, kurwa, raz. Czy on taki był zawsze? Nie dziwię się, że nie mogłaś wytrzymać. Jak…
– Może dowiedziałabyś się, jak, gdybyś dała jej dojść do słowa – Adam wykorzystuje u Diany przerwę na oddech i bardzo spokojnie odpowiada córce.
– A ty mógłbyś się z nią, chociaż przywitać!!! – z irytacji nastolatka ma już prawie łzy w oczach. Polański przygląda się jej przez chwilę. To nie chodzi o to, co zrobił teraz czy powiedział. Jest gotowa spuścić na nich lawinę, dlatego średnio radzi sobie z emocjami. Nie powinien jej podgrzewać. I tak dziś eksploduje.
Jej reakcja zmusza go jednak do tego, by w końcu odwrócił się w kierunku Julii i skrzyżował z nią spojrzenie. Jego twarz nieco mięknie, kiedy robi krok w jej kierunku, odgarnia kosmyki z jej policzka i delikatnie ją w niego całuje. Odchyla się i spogląda na nią już z lekkim rozbawieniem.
– Powiedziałbym ci, że pachniesz jak wiadro petów, ale nadal trzymasz w ręku nóż – spływa w jej kierunku osobliwy komplement.
Niemniej, nie odsuwa się o sekundę za długo.
Uśmiech maskuje to, co dzieje się w środku.
T ę s k n i ł.
Bóg jeden wie, jak mocno.

Julia Crane
przyjazna koala
warren444
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Mruga oczami kilka razy.
Nie, nie tak jak wtedy, gdy ma się w oku jakiś nieistotny paproch i próbuje się go pozbyć za pomocą ruchu gałek ocznych. To nie to.
Julia Crane ma raczej wrażenie, że jakimś niesamowitym cudem jej życie nagle zaczęło przypominać film… wróć, sitcom. Właśnie tak czuje się w tej kuchni, gdy jak przykładna rodzinka robią sobie makaron i prześcigają się w rozmowach gagach. Brakuje jedynie śmiechu z puszki i nareszcie czarnej planszy z napisami, by dowiedzieć się, kto im przygotował ten przepis na katastrofę.
Oddałaby wszystko, by się dowiedzieć, kto nienawidzi ich tak bardzo, żeby umieszczać ich w czarno- białej scenerii, gdzie nie brakuje niesfornego brzdąca (dorosłej już pannicy!) i zmęczonego ojca.
Jej przypadła rola tej nie-matki, która wpada od czasu do czasu z prezentem i stanowi akcję. Tak, nawet w takiej komedii potrzeba jakiegoś charakteru, który wprowadza chaos.
Mruga okiem drugi raz, tym razem boleśnie, tak, że pojawiają się łzy w jej oczach, które szybko ukrywa ściskając swoje całkiem już dorosłe szczęście.
- Mogłaś podpiąć dziadka, Lucas nawet by nie zauważył - radzi jej równie konspiracyjnie i rozgląda się wokół w poszukiwaniu starego Polanskiego. Dyplomatycznie jednak milczy (jeszcze jest czas, gdy jest grzeczna), choć na wspomnienie popielniczki przewraca boleśnie oczami.
Rzuciłaby mu spojrzenie, gdyby przynajmniej na nią patrzył, tak pozostaje jej głośne prychnięcie.
- Pamiętam, mówiłeś coś o tym ostatnio - i pamięcią wraca do jego szarżowania faktem, że w tym domu pali się jedynie po dobrym seksie. Cóż, nieźle je idzie ustanowienie nowych tradycji, bo seksu Polanski się dziś nie doczeka. Te stare zaś obejmują wściekłe krojenie nożem i towarzyszenie Dianie podczas przeprawy Adam vs ekologia. Ten facet jeździł pieprzonym BMW jakieś dwadzieścia lat, więc ekologia mogłaby iść już się pieprzyć.
- Wiesz, Diana, to pyskowanie to raczej masz po mnie, a nie po ojcu - wtrąca się, ale w ferworze temperamentów Polanskich wątpi czy ktokolwiek to odnotowuje. Jak i fakt, że nagle z Adama zrobiła ojca, zupełnie jakby byli w trakcie jakiejś nieprzyjemnej rozprawy rozwodowej i trzeba było oddzielić mężczyznę, którego kocha(ła) od tego, który dał jej dziecko.
Tak skupia się jednak na samym nazewnictwie i na wściekłej dekapitacji jakiegoś warzywa- Julii Crane kuchnia służyła za ozdobę i dobre miejsce do seksu- że nagle staje przed faktem dokonanym, a Adam skrada jej całusa w policzek jakby cofnęli do epoki liceum, gdzie najpierw ciągnął ją za włosy i zauważał ramiączko od stanika, a potem nagle doprowadzał jej policzki do wściekłego rumieńca.
O-tym-może-kurwa-zapomnieć.
W tym momencie współczuje porowi (tak, to chyba to), którego z taką precyzją rozczłonkowuje, podczas gdy na jej twarz rzeczywiście wkrada się lekkie zmieszanie, ale uznaje, że to pewnie zasługa tej wietrzno-deszczowej, londyńskiej pogody, a nie tego, że jakiś były ją całuje w policzek krytykując przy okazji jej nałóg. Nie da mu tej satysfakcji, nie popatrzy na niego, a już na pewno nie da mu do zrozumienia, że to ją w jakikolwiek sposób ruszyło.
Unosi głowę.
Cholera jasna, nie spodziewała się, że będzie tak blisko. Przez dosłownie sekundy przed jej oczami przewija się jak szalony kalejdoskop z nim, z nimi. Zawsze dziękowała Bogu czy innym siłom za swoją fotograficzną pamięć i zmysł artystyczny, ale teraz najchętniej znalazłaby tę sławną popielniczkę i wywaliła wszystko do śmieci.
Tylko co z nim w takim wypadku?
- Powiedziałabym, że już wyrosłam z marzeń o wykastrowaniu ciebie, ale to nieprawda - odpowiada prędko z uśmieszkiem i choć chciałaby wrócić do tych pieprzonych warzywek, coraz częściej na niego spogląda.
Za blisko.
To była jak pieprzona grawitacja, odkąd znalazł się w jej obwodzie nagle przyciągał ją do siebie, a ona próbowała wreszcie się temu oprzeć całą sobą i… zdecydowanie potrzebowała tego szampana, którego tak chętnie przehandlowała.
Wdech-wydech-nie patrz na niego.
Rzuca warzywa pokrojone drobno (Hyde byłby z niej dumny) do garnka i wreszcie nie wytrzymuje. W lodówce, na samym dole znajduje wino, kieliszki też trzymają w tej samej szafce.
- Napijesz się? - rzuca swobodnie do Adama (i znowu nie jest ojcem, a ona mogła ubrać bardziej skromną sukienkę). - I nie wiem czy tobie wolno - patrzy przepraszająco na Dianę, ale sama jest nieskora do dawania jej alkoholu. Nie, gdy ma przed oczami nadal dziewczynkę, siedzącą na jej kolanach i rysującą najpiękniejsze chmurki na świecie.
Znowu mruga oczami i nalewa sobie obficie, najwyżej zaśnie nad Atlantykiem.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Gubi się w tej sytuacji, która zwyczajnie go przerasta, chociaż ze wszelkich sił nie chce, żeby było to po nim widać. Najchętniej zgarnąłby z barku butelkę whisky i zaszył się w swoim gabinecie, pozwalając całemu temu napięciu rozwiązać się samoistnie. Od dawna konfrontacje sprawiały mu dużą trudność i chętnie uciekłby od każdej. A zwłaszcza tej.
Odpuszcza więc Julii wszystkie złośliwości, nie. Będąc w stanie prowadzić dziś tej gierki. Zgrywanie wyluzowanego kosztowałoby go więcej, niż mógłby sobie na to pozwolić. Mamrocze więc coś o tym, że nakryje do stołu i znika na chwilę w jadalni połączonej z salonem.
– Nakryć do stołu, czy ty to słyszałaś? Ten typ nie wie, gdzie w domu stoi szafka z talerzami, a co dopiero nakryć cokolwiek. Chyba, że sobą i kolejną lalę bez mózgu, żeby… – Diana się zatrzymuje. Przez chwilę nawet nie patrzy na Julię świadoma, że się zagalopowała. Nie rozmawia z koleżanką. Nie może tak bezkarnie dociskać ojcu przy niej. To znaczy może, ale nie w taki sposób. Bierze głęboki oddech i spogląda na brunetkę.
– Przepraszam. Ja po prostu… Po prostu czasem jestem na niego taka zła. Chyba najbardziej na to, że wyrzuty sumienia nie pozwalają mu na to, żeby się odgryźć. No może też… Tych rzeczy nie wyrzucam mu w twarz. To moooże być trochę nie fair. Poza tym Julia, jestem przekonana, że on wyszedł napić się wódy. Mój ojciec potrzebuje odwagi w płynie, żeby zmierzyć się z własnym dzieckiem. No i może piękną artystką w zbyt obcisłej sukience. Postanowiłam, że nie będę cię jednak przepraszać. Ty też nie masz dla niego litości – z pełnych wyrzutów sumienia na początku swojej wypowiedzi, przechodzi płynnie w lekki chichot. Odwraca się bokiem w stronę Crane, chwyta za butelkę z szampanem i nalewa sobie odrobinę do szklanki, nie kieliszka. Doskonale wie, że ojciec nie pochwalał tego, że piła w jego obecności. Nawet jeśli była JUŻ pełnoletnia.
Diana zeruje alkohol i wzrusza ramionami.
– Dobrze. Miejmy to już za sobą. Weź makaron – wydaje polecenie i sama podąża w ślad za ojcem. Znajduje go siedzącego przy stole, o dziwo nakrytym. Nie kryje się też ze szklanką z co najmniej potrójną whisky, którą trzyma w ręku. Dziewczyna przez chwilę analizuje rozkład talerzy i finalnie przestawia jedno nakrycie tak, żeby usadzić rodziców naprzeciwko siebie. Zajmuje miejsce i pozwala Julii nałożyć makaron. Jednak zanim ktokolwiek zabierze się do jedzenia, a wyraźnie nie ma takiego nastroju, postanawia rozwiać w końcu ich wątpliwości.
– Dobrze… Dobrze, bo chodzi o to, że wydaje mi się, że… O jezu, w mojej głowie wydawało się to znacznie łatwiejsze. Nie chcę, żebyście się na mnie pogniewali, ale…
Z ust Adama wymyka się krótkie J e z u.
– WIDZISZ, O TYM WŁAŚNIE MÓWIĘ.
– Kochanie, na razie to w zasadzie nic nie powiedziałaś –
Polański stara się zachować spokój. To jego córkę nieco irytuje, ale tym razem nie reaguje już złością.
– Chodzi o to, że jestem wami zmęczona. Serio. WAMI. W liczbie mnogiej. Nawet nie wami osobno, to byłabym w stanie jeszcze znieść. Bo jeśli miałabym sobie czegokolwiek życzyć, to życzyłabym sobie, żebyście nigdy nie próbowali już do siebie wrócić. STOP. Zanim cokolwiek powiecie, dajcie mi proszę dokończyć. To nie jest tak, że życzę wam źle. Ale chciałabym, żebyśmy porozmawiali O MNIE. A ja mam dość. Dość tego, jak to wygląda przez lata. Z wami, z dziadkiem. To wszystko jest takie… Zepsute. Tak, chyba zepsute. I nie chodzi mi o waszą zdolność do sypiania ze wszystkim, co się tylko nawinie. Po prostu wy psujecie wszystko. I… kocham was, naprawdę. Ale jestem w tym wszystkim zagubiona. Wiem, że mnie kochacie, ale zdecydowanie wolę, jak robicie to osobno. Ja… Mi po prostu nie mieści się w głowie, że można się kochać tak, że nie zwraca się uwagi na to, że świat się wokół pali w zgliszczach. I ja jestem w tych zgliszczach, wiecie? JA. Mam wrażenie, że zawsze przypomina się wam o tym na samym końcu. I WIECZNIE TAK BYŁO. Kochacie się, bzykacie się, potem się nienawidzicie, chociaż wcale nie naprawdę, bzykacie wszystkich, potem znowu siebie, ale nadal się nienawidzicie, ale tak naprawdę wcale nie, potem znowu się kochacie, potem są awantury, potem miłość, potem znowu awantury, potem przeprowadzacie się na dwa końce świata, żeby tylko siebie nie oglądać… A ON MA TWOJE ZDJĘCIE W FOLDERZE NA EKRANIE SWOJEGO KOMPUTERA. I JA NAPRAWDĘ WIEM, JAK CZĘSTO TAM ZAGLĄDASZ TATO.
Polański się nie odzywa, pozwala jej mówić, ale w tym momencie nerwowo porusza się na krześle, nie mogąc nawet spojrzeć na Julię.
– I moim zdaniem to wszystko jest obłędem, w którym ja już nie chcę być. Nie chcę przeżywać waszych emocji. Nie chcę. Nie chcę być zepsuta. I… Może po prostu to powiem, tak? Może tak będzie łatwiej. P o s t a n o w i ł a m, że wyjadę. Na trochę. Tak, żeby to był czas tylko dla mnie. Tak, żebym mogła dowiedzieć się jaka jestem… Z dala od was. I nie chciałabym, żebyście mnie wtedy odwiedzali, dzwonili, p r z y j e ż d ż a l i t a t o, dlatego nie powiem wam, gdzie dokładnie jestem… – Diana robi przerwę, widząc emocje, które powoli wylewają się na twarz Adama z intensywną purpurą. Postanawia jednak szybko dodać najważniejszą informację tego wieczoru. –… Przez rok.
I wtedy ma wrażenie, że wszystko zaraz eksploduje. Polański podnosi się z krzesła. Widocznie wściekły, ale też walczący ze swoimi emocjami, bo zamiast wrzeszczeć (jak się spodziewała), a najpierw chce odejść od stołu, potem jednak wraca, chce się odezwać, ale tego nie robi, opiera mocno dłonie o oparcie swojego krzesła, zerka przelotem na Julię, a potem lokuje przeszywające spojrzenie prosto w swojej córce i wypowiada tylko krótkie:
–Nie.

Julia Crane
przyjazna koala
warren444
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Coś jest nie tak. Nigdy nie była jakąś nawiedzoną panienką, która obwiesza się kryształami i zawierza mocy swojej intuicji, ale wyczuwa w tej ucieczce jedną z tych fałszywych nut, które jedynie wprawne ucho może zauważyć. Adam- ten sam Adam, który kiedyś z powodu jej niewinnego spóźnienia darł mordę przez całe dwadzieścia siedem minut (sprawdzała z zegarkiem w ręku, wkurwiona tak bardzo, że na samo wspomnienie teraz aż się krzywi)- teraz ucieka przed jej przytykami w alkohol.
Pachnie czymś w powietrzu i zapewne jakby nie była tak zaaferowana winem to sama zwróciłaby na to uwagę bardziej. Albo jakby nie Diana, która wręcz jednym komentarzem uruchamia lawinę wspomnień, tych, które Julia najchętniej zakopałaby znacznie głębiej niż zapalniczkę od niego.
Palce na kieliszku zaczynają zaciskać się coraz mocniej, tak bardzo, że zaczyna się obawiać, że skruszeje szkło.
Adam, który nie odbiera przez dwa tygodnie telefonu. Adam, widziany gdzieś w klubie z blondynką, która wisi mu na ramieniu. Adam lądujący w areszcie, bo pobił się z mężem swojej kochanki. Adam, który po wszystkim wraca sobie beztrosko do niej, bo przecież tamte nic nie znaczyły, ty wiesz, to co jest między nami… Pierdolone kłamstwa.
Uśmiecha się, gdy tak szybko Diana się reflektuje, jakże by chciała teraz powiedzieć z beztroską, że to stare czasy i że jej wszystko jedno.
- Wiesz, ja mogę, bo ja nie ciągnę od niego kasy od fryzjera. Poza tym zejdź z ojca, sprowadziłaś mu do domu byłą dziewczynę, ma prawo być lekko… - i znowu nie wie jak to określić, bo Polanski wcale nie zachowuje się jak na siebie przystało i wszystko zaczyna ją w tym nieznośnie irytować, a najbardziej (o zgrozo) świadomość tego, że ją to rusza, choć bardziej powinien chyba widok swojej córki z alkoholem.
- Hej, hej! Granice! - ale brzmi to dość niedorzecznie, skoro młoda obserwuje ją, sączącą wino jak soczek, a gdy zjawiają się w jadalni ojciec ma szklankę z tak jasną colą, że chyba dolał ją tylko dla pozorów. Pieprzony hipokryta, zamiast jej nalać, uciekł od nich obu, by się napić.
Tylko resztki przyzwoitości nakazują jej zajęcie miejsce naprzeciwko niego, choć powinna być już w samolocie i przeklinać to niefortunne spotkanie na kolację, która zdąży im wystygnąć na dobre po tej rozmowie… poprawka, monologu, bo mówi jedynie Diana, a oni siedzą głównie ze spuszczoną głową i chyba powinni być z niej niesamowicie dumni, bo była właściwie jedyną osobą, która mogła doprowadzić ich do takiego stanu i nie oberwać rykoszetem ich furią i wściekłością.
Tylko, czy nie o tym mowa? Wreszcie podnosi głowę i obserwuje bezkarnie skulonego Adama słuchając jak bardzo im nie wyszła ta cała zabawa w wychowanie dziecka, przy okazji spełniania swoich najdzikszych fantazji. A tak się pieprzony sukinsyn starał znajdując sobie po kolei dobre dziewczyny, które chętnie przyjęłyby z dobrego serca (jasne!) kawalera z uroczą blondyneczką. Zawsze to ona była tą czarną owcą, tym ogniwem, które miało sprowadzić na złą drogę jego święte dziecko (a sam lepszy nie był) i nigdy nie zawahał się przed obwinianiem jej za ten chaos. Spodziewa się więc, że i za chwilę oberwie, a zamiast tego słyszy o pieprzonym zdjęciu w folderze i na moment ma ochotę nim potrząsnąć, by przestał być takim sentymentalnym dupkiem, bo ona już nie potrafi tego przetrawić, jej system zawiesił się gdzieś w momencie prośby Diany, by przestali do siebie wracać.
Diana nie potrafiła w argumenty- z jednej strony powtarza sobie w myślach, że są absolutną katastrofą, a z drugiej jak ta dwudziestolatka, bezczelnie w nim zakochana zastanawia się, jakie zdjęcie sobie wybrał do jakiegoś ołtarzyka pamięci Julii Crane.
Paranoja.
Boże, jakby ona chciała w tym momencie go nienawidzić.
Patrzy jak szarpie się z krzesłem i choć nie spuszcza z niego wzroku, spodziewa się ataku albo przynajmniej jakiegoś wrzasku, który skończy się rozdzielaniem ojca i córki, więc to nie wytrąca jej wszystkie argumenty z ręki, jak i przekonanie, że powinna trzymać się od tego jak najdalej.
Nie może, jak go zna (a rości sobie prawo do tego, że całkiem dobrze), wie, że powinna coś zrobić.Nie dla siebie, dla nich, to oni byli biologicznie rodziną, ona była tylko… Do cholery, sama nie wie, kim już jest, ale to ją należy odciąć z tej układanki.
- Diana, posłuchaj… Nie widzieliśmy się z Adamem jakieś sześć lat, a jeśli już - spogląda na niego i wraca myślami do tamtych krótkich spotkań w Australii, które ją psychicznie przeorały - to nie było tam mowy o jakimś powrocie do siebie. Masz tutaj w Europie z nim życie, ja mieszkam na innym kontynencie, więc jeśli masz takie życzenie i nie chcesz nas razem to po prostu wrócimy do tego co było i nie będziemy się widywać - z dwojga lepiej chyba stracić ją niż córkę i wie, że Polanski się z nią zgodzi, bo przecież zawsze to była najważniejsza kobieta w jego życiu. I w życiu Julii też, więc kolejne słowa nie przychodzą jej łatwo. - Ja mogę całkiem zniknąć z waszych radarów, ojciec wykasuje zdjęcie, ale nie zostawiaj go. To jest absolutnie niedorzeczne, zwłaszcza że macie tylko siebie - i tylko Adam wie w tym momencie, ile Julię Crane kosztuje ten wymuszony spokój, ten chłód, który ma sugerować, że przecież już między nimi nic się nie wydarzy.
Kocha go, w tym momencie chyba bardziej niż wcześniej, ale wystarczyło to jedno spojrzenie, które jej rzucił, by wiedzieć, że to ucieczki Diany nie zniesie. Z jej odejściem już raz sobie poradził.
- Nie możesz po prostu odcinać ojca dlatego, że kiedyś byłam ja - i jakże w tym wszystkim zabawne jest to, że nie umie wyartykułować tego MY, że nie potrafi powiedzieć jej wprost i szczerze, że to my to przeszłość i teraz są dorosłymi ludźmi w innych związkach (ona) i wcale nie marzą o powrocie do siebie (Adam).
Aż tak zblazowana i cyniczna nie potrafiła być, skoro w pierwszym odruchu chciała zacisnąć na jego dłoń swoją dłoń, bo nie mogła znieść jego bólu. Przynajmniej nie tego, którego nie zadawała mu ona.
Wiedziała, że przyjazd tutaj to był kiepski pomysł.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Diana, gdyby mogła, przestępowałaby z nogi na nogę, jak poirytowane dziecko, kiedy słuchała Julii. Wykrzesała z siebie jednak odrobinę cierpliwości i pozwoliła jej dokończyć zdanie. Dopiero potem cała irytacja wybuchła.
– Nie! NIE! To nie tak. To nie tak, że ciebie nie chcę w swoim życiu. Chcę was OBOJE. Oboje, ale osobno. A tego, co się stało… Tego wszystkiego nie da się tak po prostu odciąć. Chciałabym to poukładać. To od początku było p o s r a n e. Ja…
– OD POCZĄTKU? Czy ty w ogóle sobie zdajesz sprawę, że kiedy się urodziłaś… –
Adam próbuje wejść jej w słowo i całym sobą powstrzymuje się od tego, żeby nie krzyczeć. Córka. Jego kopiuj + wklej nie ma dla niego tyle wyrozumiałości, co chwilę temu dla Crane i wchodzi mu natychmiast w zdanie.
– Ale ja się w ogóle nie prosiłam, żeby tu w ogóle być!
– Oczywiście, że nie prosiłaś!! Byłaś wtedy zbyt zajęta SRANIEM I SIKANIEM W PIELUCHY. Najwyraźniej na wysublimowane petycje i przemówienia musieliśmy poczekać osiemnaście lat!!! –
nie dał rady. Cały aż kipiał od złości i niezrozumienia. Wydarł się na nią i od razu tego pożałował, znów zaciskając palce na oparciu krzesła tak mocno, że aż pobielały mu kostki w dłoniach.
– Świetnie Adam. Właśnie tego, wszyscy się po tobie spodziewamy. Krzyku i braku możliwości dyskusji. Mam dość, tego totalnie też!
Polański przymyka oczy i ignoruje to, że znów zwróciła się do niego po imieniu.
– Możesz być zła. Możesz kwestionować moje metody wychowawcze, albo styl życia. Ale nie masz prawa decydować o tym… Nie masz prawa oceniać naszej relacji. Przecież… To dlatego, że… – Adam nie jest w stanie skończyć tego zdania w obecności Julii. Nie chce też kontynuować tej bezsensownej dyskusji. To do niczego nie prowadzi. Na jego twarzy maluje się wiele uczuć i niekoniecznie jest to tylko złość. Jest rozczarowany. Raczej sobą, niż córką. Zawstydzony. Zraniony. Widząc to, Diana trochę się wycofuje. Jej policzki pokrywają się lekkim rumieńcem.
– Ja wiem, że ją kochasz. I wiem, że ty też go kochasz – nastolatka zwraca się ku stojącej obok ojca kobiecie. – Ale ktoś musi wam to w końcu powiedzieć. Ktoś musi powiedzieć stop. Nie potraficie nad tym zapanować. I nie tylko wam się z tym źle żyje, ale wszystkim dookoła również. Może pora o d p u ś c i ć. Może pora, żebyśmy całą trójką pomieszkali sobie na innych kontynentach – dziewczyna wzrusza ramionami. – Przepraszam was za formę tej rozmowy. Ale nie byłoby żadnego lepszego rozwiązania.
– Niezależnie od tego, jak mało masz do mnie szacunku, albo jak mocno krytykujesz moje życie… Zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej Diana. Kocham cię. Mocniej, niż jesteś sobie to w stanie wyobrazić. Możesz pojechać, gdzie tylko zechcesz. Melduj się tylko co kilka dni. Nie będę odpowiadał. Chcę mieć tylko pewność, że jesteś bezpieczna – miejscami łamie mu się głos. Nie chce kontynuować tej rozmowy. Nie jest gotowy usłyszeć więcej. Spogląda tylko na Julię i przelotnie dotyka jej ramienia, zanim nie wyjdzie z salonu przez drzwi balkonowe. Na zewnątrz jest chłodniej, a on ma w ogrodzie całkiem niezłe bujane krzesło. I zamierza tam zebrać swoje myśli.


Julia Crane
przyjazna koala
warren444
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Może pora odpuścić, jedynie to rejestruje z przebiegu dyskusji ojca z córką i po raz pierwszy od początku tej śmiesznej kolacji z kłótnią jako daniem głównym ma ochotę przewrócić oczami aż do białek. Odpuścić, tak, odkryłaś Amerykę, dziewczyno.
Czyż nie na tym polega tragedia (albo komedia, już nie wiedziała co gorsze) tej ich relacji, że tylko dla postronnych wydawało się to takie proste i oczywiste? Przestać się widywać, wymazać setki wspomnień, chwil, pocałunku, seksu, bliskości za pomocą tysięcy kilometrów?
A może robić tak ona- brać co chwilę ten sam obraz i nakładać na niego kolejną warstwę obiecując, że się zmieni i że już nic ją z tym człowiekiem nie łączy. Następnie sięgać po malarską szpachelkę i znowu przedzierać się do oryginału dekonstruując po drodze to, co tak usiłowała stworzyć.
Niszcząc kogoś po drodze, bo w przeciwieństwie do płótna, które było niewrażliwe na dotyk, tu się rozchodziło o żywą tkankę, o czyjeś serce, które jak zawsze zdeptała, bo Adam. To wcale nie było takie proste i może Diana dopiero na progu dorosłości zarejestrowała co jest nie tak, ale Julia czuła to już dawno całą sobą.
Czuje to teraz, gdy Polanski wreszcie wychodzi i przelotnie dotyka jej ramienia. Niezamierzenie. Impulsywnie. Dla niego, dla niej, dla nich pewne nawyki są jak oddychanie- nie pamięta już jak się to robi świadomie, ale nie umiałaby bez tego żyć. Dlatego wolno kręci głową i podnosi wzrok patrząc na dziewczynę, którą nieudolnie wychowali wedle zasady, że ich prywatne sprawy jej nie dotyczą. Nie bez powodu biegała na wszystkie jej występy, nawet gdy Adam nie mógł na nią spojrzeć. Najwyraźniej jednak pewnych kwestii ukryć się nie dało i teraz Julia wie, że nie ukryje przed nią tych ust zaciśniętych w wąską kreskę i powstrzymujących krzyk.
Po części dlatego, że o n miał rację i było to ich życie, a ona postanowiła je rozgrzebać jakby znaleźli się w starym filmie Allena i potrzebowali psychoanalizy, a po części z powodu jej słów, że się kochają… kochali, śpij, spokojnie.
- Skoro już zrzuciłaś na niego taką bombę to informuj go o tym, co robisz i z kim - łapie jednak jej spojrzenie i delikatnie łagodnieje, Diana zawsze znała inną Julię niż Adam i teraz też w stosunku do niej jest spokojna, ale również potrzebuje wytchnienia.
Kilkadziesiąt sekund później z zaskoczeniem rejestruje fakt, że stoi oparta o barierkę jego tarasu i podaje mu papierosa. Pieprzony nawyk, nie musiała nawet myśleć, gdzie ją nogi poniosą.
- A ty zamierzasz mi powiedzieć coś czy mam czekać na kolejną notatkę? Mam samolot za trzy godziny i wolałabym wiedzieć - słowa jakie wypowiada, nie mają jednak nic wspólnego z nawykiem, choć są dość przewidywalne. Na kimś musi wyładować złość, a skoro Diana odpada w przedbiegach to zostaje jej ojciec, który przez cały wieczór grał z nią w uniki, a przecież nikt nie ignoruje Julii Crane. - I nie, to nie był list. Żaden z ciebie Noah z Pamiętnika z tą żółtą karteczką z JEDNYM zdaniem - i wydaje się, że zachowa spokój, w końcu ma papierosa, za chwilę zaś lot do mężczyzny, którego kocha, ale nagle krzywi się mocno. - Zerwałeś ze mną po siedemnastu latach JEDNĄ PIERDOLONĄ NOTATKĄ, a ja nie jestem Meredith Grey, by sobie ją oprawić w ramkę, ty pierdolony… ! - i dociera do niej na co tak najbardziej jest wkurwiona, choć to był akurat prolog w jej wykonaniu.
Nie o Dianę, nie o tego starego dziada, który rozsiadł się w fotelu jakby był po sześćdziesiątce, ale o to, że jej na tyle zależy, że tu przyleciała przez ocean po odpowiedzi i pewnie usłyszy znowu tylko jakąś marną wymówkę.
Najwyraźniej Adam Polanski wynalazł lepszy patent na odpuszczanie.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Nie wie, co ma jej odpowiedzieć. Przyjmuje na siebie te wszystkie pytania i milczy, jakby ten papieros miał go doprowadzić ku wiecznemu spokojowi. Nie może przetrawić tego, co chwilę temu powiedziała Diana. Nie da rady w ciągu kwadransa stawić czoła jeszcze Julii. Oddycha ciężko. Nie ma siły na kłótnię. Jego córka powinna być z tego powodu szczęśliwa, ale Julii wyraźnie to nie wystarczy.
Jest jak tornado. Wulkan. Gotowa do starcia.
Zaciska na moment usta w wąską kreskę i podnosi wzrok, by na nią zerknąć.
Nie rozumie. Ściąga nieco brwi i gasi peta o podest tarasu, w głębokim poszanowaniu mając orientalne drewno, które sam ściągał do Londynu dla połechtania swojego zawodowego ego.
– Chociaż doceniam twoją miłość do szmirowatych telenowel medycznych to… kto? – zdaje sobie sprawę z tego, że igra z ogniem, ale potrzebuje jeszcze momentu, żeby zebrać myśli i nie postawić się od razu na pozycji przegranego. Nie, nie ma potrzeby rywalizacji, ale on zdecydowanie widzi tę sytuację inaczej. Podnosi się z ławki, prostuje, przez co mogą spojrzeć sobie w oczy. Nawet jeśli sporo go to kosztuje.
– O ile mnie pamięć nie myli, postanowiłaś wyjść za mąż. Co… Czego oczekiwałaś? Wydawało mi się, że najlepszym rozwiązaniem będzie zejście ci z drogi. Po raz pierwszy w życiu chciałem zrobić coś d o b r z e. A po rozstaniu z mężem, czemu częściowo i tak przypisuję winę sobie, przyszedł czas na hipsterskiego kucharza – robi przerwę, żeby złapać jej spojrzenie. Myślała, że nie wie?
– To, że mnie nie ma, nie oznacza, że się nie interesuję. Tak miało być lepiej. Przecież ty… – nie chce jej zranić. Dobrze wie, że nie ma żadnego dziecka. Ale wie, że m o g ł o być. Wyraźnie nie jest też w ciąży. Mocno dopasowana sukienka nie pozostawia złudzeń – WIEM, że byłaś w ciąży. Wiem też, że zawsze chciałaś… Że… Nie mogę stać wiecznie na drodze ku twojemu szczęściu. Dobrze wiesz, że jest lepiej, jak mnie nie ma. I naprawdę, n a p r a w d ę mi przykro. Naprawdę nie wiem, co mógłbym powiedzieć. Nie chcę o tym rozmawiać, jeśli ty nie chcesz – mówi szczerze, ale nie ma w sobie tyle odwagi, by jej dotknąć. Nie planuje też dokładać żadnego „byłabyś świetną matką”, „może tak musiało być”. To nie próba sprawienia jej przykrości. Współczuje jej. Przykro mu, że nie mógł być obok. Ale jednocześnie jest boleśnie świadomy, że miała na czyim ramieniu się wesprzeć.
– Możesz też jeszcze pokrzyczeć, ile chcesz. Sąsiedzi są na Hawajach.
Opiera się o filar tarasu i przygląda jej. Miękko, delikatnie. Tak jakby przez ostatni czas postarzał się o jakąś dekadę.

Julia Crane
przyjazna koala
warren444
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
To zawsze było głupie z jej strony. Domagała się konfrontacji, bo była przekonana za pomocą kilku minut wyłuskają z ich relacji cały brud, krew, pot i łzy, a potem już dorosną i każde pójdzie w swoją stronę. Pewnie to na myśli miała Diana każąc się zastanowić nad ich relacją. Nie dało się przecież za każdym razem wywalać każdego grzechu na powierzchnię, a potem udawać, że nic takiego nie miało miejsca.
Kasować, rozpoczynać na nowo i powtórzyć, gdyby nie ich (prawie) własna córka wsadzająca kij w szprychy to koło kreciłoby się w najlepsze.
Albo gdyby nie Adam, który z równym spokojem gasi peta i jej zapędy do awantury, która przynajmniej rozjaśniłaby jej cokolwiek w głowie.
- Grey's Anatomy? Oglądaliśmy to kiedyś - ale nie ciągnie tematu, bo wystarczy to krótkie zdanie, a przenosi się do czasów, gdy Netflix&chill kończył się u nich zaledwie na napisach początkowych. Tego typu wspomnienia atakują zawsze znienacka i rozczulają- jak pasmo siwych włosów na jego skroni i nowa pozioma zmarszczka, która pojawia się na jego czole, gdy wreszcie jej odpowiada.
Tak dosadnie, że opiera się całym ciałem o barierkę tarasu, a papierosa obraca jedynie w dłoni, co u Julii świadczy zapewne o jakiejś pieprzonej apokalipsie, bo od osiemnastki nie wypuszcza fajki z ust. Najwyraźniej depesze do Londynu i z Londynu działały równie dobrze i po raz kolejny tego dnia ma ochotę udusić własne dziecko.
- Nie, nie, nie - prostuje jednak najpierw wstawkę o byłym mężu, bo jest mu to winna. - To małżeństwo rozpadło się, zanim wróciłeś - w szczegóły nie wchodzi, ale dobrze wie, kto i w jakich okolicznościach odpowiada za trwały rozkład pożycia małżeńskiego.
- Co do HYDE'A - poprawia go z przekąsem i już ma na końcu języka całą wiązankę o tym jak bardzo jest nieszczęśliwym i żałosnym człowieczkiem, gdy wspomina o dziecku.
Cztery miesiące. Mówi mu już od dwóch, że się pozbierała, ale teraz właśnie przy Adamie trudno jej zachować spokój. Przy każdym innym szybko zmieniłaby temat i coś skomentowała, ale przy nim po prostu siada na tej jego fancy podłodze (ciekawe czy tu też sprowadzał panienki) i oddycha ciężko.
Nie będzie przed nim udawać silnej dziewczyny, gdy cała się rozpada.
- Wiesz, co jest najgorsze, Adam? - pyta wreszcie, choć nie ma jeszcze odwagi podnieść na niego wzroku. - Poczułam cholerną ulgę, gdy je straciłam. Nie było twoje, a ja nie wyobrażałam sobie mieć je z kimkolwiek innym - i tyle z jej wielkiej miłości do hipsterskiego kucharza. Teraz już mógł nawet ją znienawidzić, ale przynajmniej jako jedynej osobie powiedziała prawdę.
Wstaje i napotyka jego wzrok, miękki, czuły, zupełnie jak patrzył na nią przed tym całym ślubem, który między nimi wszystko zepsuł.
- Goniłam pół życia za byciem matką, a gdy nią miałam zostać to żałowałam. Taka ze mnie idealna dziewczyna - prycha, najwięcej żalu i pretensji ma do samej siebie, to z Hyde'em to zaledwie wierzchołek góry lodowej, ale bardzo nie chce, by ich statek się na nią nadział.
O ile jeszcze istniało coś pomiędzy nimi, choć parska cicho, gdy wspomina o sąsiadach.
Cały Adam- czułość z poczuciem humoru. Pochyla się nad nim i odgarnia kosmyk jego włosów z lekkim uśmiechem.
- Miałeś rację i w końcu zacząłeś siwieć przez swoją córkę - chyba potrzebuje pretekstu dla tego gestu, choć chce jedynie podziękować mu za to, że był wyjątkowo taktowny. I że ją wysłuchał…i że, rany boskie, powinna już zbierać się na samolot, a nie szukać jego spojrzenia, gdy jej szczupłe palce artystki toną w jego włosach.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Jeszcze tydzień temu trzymał telefon w ręku i przyglądał się wyświetlającemu się tam kontaktowi. Nie miał odwagi kliknąć słuchawki przy imieniu „Julia”. Dziś ma ją przed sobą, ale to, co chciał jej powiedzieć jeszcze kilka dni temu, zdążyło stracić swoją wartość. I aktualność. Przynamniej dziś. To za wiele wrażeń na jeden wieczór. Poza tym w Australii czekał pewien wytatuowany bywalec programów kulinarnych, co Polański także musiał mieć na uwadze. Nie chciał być dla Crane niekończącym się obciążeniem. Obiecał to sobie, kiedy ostatnim razem opuszczał słoneczne Lorne Bay.
Przyjmuje jednak jej dotyk, w ogóle niezaskoczony rozczarowaniem, że był tak krótki. Może dlatego, kiedy jej palce wsuwają się w jego włosy, przysuwa sam głowę do jej dłoni. Przymyka lekko powieki, jej bliskość napełnia go spokojem. O d z i w o.
– W tym domu tylko jedna osoba byłaby w stanie wyzerować karty kredytowe wizytami u fryzjera. Co ciekawe, jest przekonana, że nie mam pojęcia – uśmiecha się blado, siląc na dowcip. Celowo nie wraca do tematu dziecka. Nie Diany, która właśnie miota się po salonie, zastanawiając czy zrobiła dobrze, ale tego, które straciła Julia. Wymarzonego i odrzuconego. Nie jest przekonany, czy powinien na to reagować. Przypomina sobie o pierścionku, który nadal trzyma w marynarce jednego z garniturów wiszących w szafie. Czuje ukłucie, które za moment zamienia się w ulgę, że jego córka nigdy go nie widziała. Wystarczy zniszczenie, którego dokonała już dzisiaj. Nie jest gotowy na powrót do t a m t e j przeszłości. Nie teraz, nie dzisiaj.
Adam, siedzący wciąż na dziwnym podwieszanym fotelu, wyciąga dłonie w kierunku brunetki i oplata ją ramionami w pasie. Przyciąga do siebie kobietę i opiera nos o materiał jej spódnicy. To znaczy s u k i e n k i, ale na dole. Sam karci się w myślach za ten błąd. Kto, jak kto, ale on powinien wiedzieć. Wciąga głęboko powietrze i odchyla się po chwili, by na nią spojrzeć.
– Mam podejrzenia, że nasze wspólne dziecko, zamiast robić awanturę o 20 lat wstecz, po prostu spaliłoby tę budę – najpierw jest zszokowany prawdziwością swojej obserwacji, a potem uśmiecha się szeroko i kręci głową. – Jestem przekonany, że znalazłabyś lepszego kandydata. Ja jestem już stary. SIWY. Dziecięce pieluchy chyba by mnie zbiły. A jeśli nie one, to za dwie dekady, kiedy taki potomek stanąłby przede mną i powiedział, że musi spędzić rok w odosobnieniu, bo zjebaliśmy mu psychikę… To prawdopodobnie wtedy dostałbym już zawału – wzdycha przeciągle. Miesza żart z przykrymi tematami, bo inaczej nie mógłby sobie z tym poradzić. Poczucie humoru zawsze było jego mechanizmem obronnym. Słowa Julii jeszcze długo nie dadzą mu spokoju. Powinno utwierdzić go to w przekonaniu, że nadal powinien trzymać się z daleka.
Ściąga z niej swoje dłonie i wstaje powoli. Ma wrażenie, że zakręciło mu się w głowie, a nawet nie wypił aż tak dużo (przynajmniej nie tyle, ile planował). Stojąc naprzeciwko Julki i jednocześnie tak blisko, nadal wyższy mimo jej obcasów, nie może sobie odmówić przedłużenia tej bliskości, tego dotyku. Jego dłoń wraca na jej talię, być może chce ją przytulić, a przynajmniej przysunąć do siebie. Wygląda, jakby chciał jej coś powiedzieć. Waha się, co widać po poziomej zmarszczce na jego czole.
Teraz to on wolną dłonią dotyka jej twarzy.
Zanim jednak cokolwiek powie, lub zrobi, na tarasie pojawia się nastolatka. Ona też zamiera, chociaż wyraźnie szykowała się do kolejnego oświadczenia. Wygląda na zmieszaną.
– Ja… będę spała u Sary tato. Chciałam tylko pożegnać się z Julką. Wiem, że niedługo mam samolot. Ja… przepraszam – rzuca krótko, podbiega do Crane, mimowolnie odgradzając ją od swojego ojca, ściska i szybko wybiega, zarzucając sobie torbę na ramię.

Julia Crane
przyjazna koala
warren444
brak multikont
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Hyde na nią czekał.
Czekał. Powtarzała sobie to słowo na lotnisku, gdy z nudów (oczywiście) zaczęła przeglądać stare zdjęcia. Potem w samolocie, gdy przysnęła i przed oczami nagle zamajaczył jej obraz z przeszłości z nim.
Wreszcie tłucze sobie to słowo do znudzenia i jak mantrę, gdy wreszcie nachyla się i go głaszcze delikatnie. Zupełnie jakby intensywność dotyku miała decydować o tym czy już zdradza emocjonalnie swojego partnera czy jeszcze nie. Kiedyś byli dobrzy w takich półprawdach, kłamstewkach i podkreślaniu, że przecież łączy ich tylko przyjaźń.
Nawet ta się zdezaktualizowała i to dociera do niej, gdy wreszcie obejmuje ją dłońmi i opiera twarz o jej łono. Coś ją dławi, jakieś poczucie straconej relacji, bo przecież nie byli tylko kochankami, ale ufali sobie najmocniej, a teraz… Praktycznie nie umieją nawet ze sobą porozmawiać i przez chwilę, gdy ponownie wplata palce w jego włosy, chce zostać w tej pozycji na długo.
- Patrz, w ogóle nie wdała się w Polanskich i nie wie nic o ekonomii - zauważa rozbawiona, ale jakoś nie po drodze jej przywoływanie trupa (choć niezwykle żwawego) z szafy w postaci Lucasa, więc przyciska go tylko mocniej do siebie.
Na sekundy, bo zaraz odrywa głowę i patrzy na nią, a ona już przeklina się w myślach, że cokolwiek mu powiedziała. Czas na wielkie samobiczowanie Adama, już jest w stanie wyczytać to po jego spojrzeniu i coraz bardziej czerstwych dowcipach.
- Ta opcja z zawałem jest całkiem kusząca, wiesz? - i pewnie też mogłaby wyłożyć mu kawę na ławę i powiedzieć, że tak, chciałaby znaleźć sobie innego i odejść, ale najwyraźniej chcieć to ona sobie mogła i gdy przyszło co do czego, lądowała tutaj, praktycznie w jego ramionach, gdy ją obejmował. Niezależnie od tego co chciał jej powiedzieć, sama dusi w sobie rozczarowanie i gniew, który może dostrzec na krótko w jej spojrzeniu.
To jednak łagodnieje, gdy zjawia się Diana i choć nadal pali ją policzek po jego dotyku, uśmiecha się do dziewczyny jak gdyby nigdy nic i obejmuje ją mocno całując w te piękne, ciemne włosy. - Pisz do mnie, mała, jak tylko często się da! - ostatnie słowa wykrzykuje, ale tylko ślepy by zauważył, że ich córka wręcz zdezerterowała z tego balkonu. Przez minutę jest jej z tego powodu całkiem głupio i wreszcie patrzy na zegarek, bo wbrew wszystkim komediom romantycznym czas wcale nie stanął w miejscu, gdy się obejmowali.
- Ma rację, muszę jechać na lotnisko - jak na ten pośpiech jednak jest całkiem statyczna, bo nadal nie rusza się z miejsca, choć zaczyna robić się jej przeraźliwie zimno i po raz kolejny przeklina ten klimat.
Nie wszystkim służy tak jak Adamowi najwyraźniej.
Zapala jeszcze jednego papierosa i zbyt długo obraca w dłoni zapalniczkę z grawerem od niego.
Cholera, musi się pożegnać. Gasi więc fajkę o barierkę, a metalowe cacko chowa w dłoni.
- Wiesz, nie byłeś najlepszym chłopakiem pod słońcem, wręcz plasujesz się na końcu w jakimś piekielnym rankingu, ale bycie ojcem wyszło ci rewelacyjnie i oboje o tym dobrze wiemy, bo znamy alternatywę - aż się krzywi na wspomnienie własnego, cóż, na pewno nie uszłoby jej płazem takie pyskowanie. - Diana jest nadal nastolatką i może jej się wydawać, że wszystko wie i że jest najmądrzejsza, ale to wciąż osiemnastoletnia dziewczyna, która kiedyś cię doceni. Wiesz jakie głupie bywają małolaty - i pozwala sobie na uśmiech, bo przecież sprawdzał to na niej osobiście. - Tylko wytrwaj, bo tęskniłabym za tobą, gdybyś jednak padł na ten zawał - kończy i podchodzi bliziutko, ostatni raz (tak sobie tłucze do głowy, bo samolot, bo Hyde, bo życie o którym zawsze marzyła, czeka na nią) i unosi się na palcach, by złożyć na jego skroni pocałunek.
Jak kiedyś, gdy się dłużej nie widzieli, a ona powracała i zakrywała mu oczy pytając czy ją poznaje. Pytanie czy oni w ogóle siebie jeszcze poznawali.

Adam Polanski
ODPOWIEDZ