You don’t walk away if you love someone. You help the person.
: 15 cze 2023, 22:16
1.
Była więźniem własnego umysłu. Była też więźniem ośrodka, do którego została przymuszona. Nikogo nie obwiniała. Grupa profesjonalistów wyjaśniła jej dokładnie powód, dla którego musiała spędzić tutaj ostatnie dwa miesiące. Wyjaśnili jej, jej przeszłość, przedstawili dokumentację odnośnie leczenia, które już kiedyś przeszła. Wyjaśnili wszystko. Prawdopodobnie nawet za dużo. Wieczorami miała problemy ze snem, bo myślała o wszystkim i jednocześnie o niczym. Tak bardzo na siłę starała sobie przypomnieć cokolwiek, że przyprawiała się o migreny i bezsenność. Lekarze niejednokrotnie mówili jej, że powinna do wszystkiego podchodzić z dystansem i powoli. Dawali jej spore szanse na odzyskanie pamięci, ale nikt nie potrafił powiedzieć kiedy to się wydarzy. Z jednej strony cieszyła się, że podczas przebywania w ośrodku odwykowym nie pamiętała kim była. Może wyjście z nałogu wtedy byłoby czymś trudniejszym. Z drugiej strony, musiała się mierzyć nie tylko z nałogiem, ale też z tym, że nie ma zielonego pojęcia kim jest.
Nieopisanym wsparciem w tym wszystkim była Freya. Miłość życia, najlepsza przyjaciółka i żona. A przynajmniej tak siebie opisywała. Naima widziała jak się starała, jak wychodziła z siebie, a jednocześnie robiła wszystko, żeby za bardzo się nie narzucać. Naima każdego dnia wyczekiwała wizyty Frei. Wiedziała, że ta nie zawsze będzie mogła do niej przyjechać, bo miała pracę i zobowiązania, a dodatkowo, ośrodek był oddalony od Lorne Bay, w którym zamieszkiwały. Naima nie mogła się doczekać wyjścia z odwyku. Chciała zobaczyć dom, w którym mieszkały z nadzieją, że przejście się po miejscu, które podobno wspólnie urządzały przyniesie jakieś wspomnienia. Jednocześnie obawiała się tego, bo nie miała okazji w tym domu zamieszkać.
Dzisiaj był jej ostatni dzień na odwyku. Personel oraz współuzależnieni organizowali imprezy pożegnalne dla każdego kto odchodził. Oczywiście były to bardzo spokojne imprezy. Żadnych używek, żadnego alkoholu. Tylko olbrzymi tort, owoce i muzyka. Naima poznała wielu świetnych ludzi, którzy na długo zapadną jej w pamięci, a także takich, od których zebrała numery telefonów w nadziei na nawiązanie kontaktu po wyjściu z odwyku. Uwielbiała tych ludzi. Byli przy niej w trakcie walki z nałogiem. Nie byli w stanie jej pomóc z odzyskaniem pamięci, bo wszyscy byli nowymi ludźmi, ale większość znała jej historię. Naima wbrew pozorom nie miała problemu z dzieleniem się tym co jej się przytrafiło. Wręcz było to częścią terapii, a naprawdę chciała wyzdrowieć.
Impreza miała się niedługo zacząć, ale Naima nawet nie był w pobliżu sali, na której wszystko miało być organizowane. Pożegnalne imprezy miały do siebie to, że osoba opuszczająca ośrodek mogła zaprosić swoich bliskich, żeby ją wspierali. Naima zaprosiła mamę oraz żonę. Mama niestety nie mogła się pojawić i Naima nie miała o to pretensji. Cieszyła się, że Freya przyjdzie. Nadal odnosiła wrażenie, że ją poznaje, ale była to osoba, na którą mogła zawsze liczyć.
Czekała na recepcji wymieniając niezręczne spojrzenia i uśmiechy z recepcjonistką. Była pewna, że kobieta na recepcji zaraz ją oskarży o jakąś próbę ucieczki. Działo się tak nie raz. Naima jednak nie planowała niczego takiego. Chciała po prostu wejść na salę w towarzystwie Freyi. Nie chciała tam być sama. Nie chciała, żeby ludzie sobie myśleli, że Naima została porzucona przez wszystkich. Nerwowo zerkała na zegarek, który wskazywał, że Freya ma już kilka minut spóźnienia. Przygryzając kciuk wyglądała przez okno za każdym razem kiedy słyszała przejeżdżające, albo nadjeżdżające auto. Mieli zakaz wychodzenia na zewnątrz, na dziedziniec główny, więc stanie na recepcji było jedynym co jej zostało. Powoli zaczynała wpadać w panikę. Nie chciała, żeby personel zaczął poszukiwania zaginionej Naimy. Usiadła na fotelu i rytmicznie machała nogą próbując uspokoić nerwy. W końcu najpierw usłyszała, a później dostrzegła Freyę. Zerwała się z tego fotela i do niej podeszła. Momentalnie poczuła jak oblewa ją poczucie ulgi i wewnętrznego spokoju. –Myślałam, że już nie przyjdziesz. – Od razu zwierzyła się ze swoich trosk i chwyciła ją za rękę, żeby uspokoić dygotanie swojej. Lekarze i terapeuci doradzali, żeby nie trzymała niczego w sobie. Musiała być szczera z innymi i z samą sobą. Podobno to najszybsza droga do wyzdrowienia. –Cześć. – Przywitała się po chwili i poprowadziła Freyę gdzieś na bok. Nie chciała iść jeszcze na imprezę, a recepcjonistka mimo, że znała je obie obserwowała je dosyć podejrzliwie. –Lubię torty czekoladowe? Bo taki mi kupili. – Zapytała przerażona tym, że nie wiedziała o sobie nawet tak prostej rzeczy.
Była więźniem własnego umysłu. Była też więźniem ośrodka, do którego została przymuszona. Nikogo nie obwiniała. Grupa profesjonalistów wyjaśniła jej dokładnie powód, dla którego musiała spędzić tutaj ostatnie dwa miesiące. Wyjaśnili jej, jej przeszłość, przedstawili dokumentację odnośnie leczenia, które już kiedyś przeszła. Wyjaśnili wszystko. Prawdopodobnie nawet za dużo. Wieczorami miała problemy ze snem, bo myślała o wszystkim i jednocześnie o niczym. Tak bardzo na siłę starała sobie przypomnieć cokolwiek, że przyprawiała się o migreny i bezsenność. Lekarze niejednokrotnie mówili jej, że powinna do wszystkiego podchodzić z dystansem i powoli. Dawali jej spore szanse na odzyskanie pamięci, ale nikt nie potrafił powiedzieć kiedy to się wydarzy. Z jednej strony cieszyła się, że podczas przebywania w ośrodku odwykowym nie pamiętała kim była. Może wyjście z nałogu wtedy byłoby czymś trudniejszym. Z drugiej strony, musiała się mierzyć nie tylko z nałogiem, ale też z tym, że nie ma zielonego pojęcia kim jest.
Nieopisanym wsparciem w tym wszystkim była Freya. Miłość życia, najlepsza przyjaciółka i żona. A przynajmniej tak siebie opisywała. Naima widziała jak się starała, jak wychodziła z siebie, a jednocześnie robiła wszystko, żeby za bardzo się nie narzucać. Naima każdego dnia wyczekiwała wizyty Frei. Wiedziała, że ta nie zawsze będzie mogła do niej przyjechać, bo miała pracę i zobowiązania, a dodatkowo, ośrodek był oddalony od Lorne Bay, w którym zamieszkiwały. Naima nie mogła się doczekać wyjścia z odwyku. Chciała zobaczyć dom, w którym mieszkały z nadzieją, że przejście się po miejscu, które podobno wspólnie urządzały przyniesie jakieś wspomnienia. Jednocześnie obawiała się tego, bo nie miała okazji w tym domu zamieszkać.
Dzisiaj był jej ostatni dzień na odwyku. Personel oraz współuzależnieni organizowali imprezy pożegnalne dla każdego kto odchodził. Oczywiście były to bardzo spokojne imprezy. Żadnych używek, żadnego alkoholu. Tylko olbrzymi tort, owoce i muzyka. Naima poznała wielu świetnych ludzi, którzy na długo zapadną jej w pamięci, a także takich, od których zebrała numery telefonów w nadziei na nawiązanie kontaktu po wyjściu z odwyku. Uwielbiała tych ludzi. Byli przy niej w trakcie walki z nałogiem. Nie byli w stanie jej pomóc z odzyskaniem pamięci, bo wszyscy byli nowymi ludźmi, ale większość znała jej historię. Naima wbrew pozorom nie miała problemu z dzieleniem się tym co jej się przytrafiło. Wręcz było to częścią terapii, a naprawdę chciała wyzdrowieć.
Impreza miała się niedługo zacząć, ale Naima nawet nie był w pobliżu sali, na której wszystko miało być organizowane. Pożegnalne imprezy miały do siebie to, że osoba opuszczająca ośrodek mogła zaprosić swoich bliskich, żeby ją wspierali. Naima zaprosiła mamę oraz żonę. Mama niestety nie mogła się pojawić i Naima nie miała o to pretensji. Cieszyła się, że Freya przyjdzie. Nadal odnosiła wrażenie, że ją poznaje, ale była to osoba, na którą mogła zawsze liczyć.
Czekała na recepcji wymieniając niezręczne spojrzenia i uśmiechy z recepcjonistką. Była pewna, że kobieta na recepcji zaraz ją oskarży o jakąś próbę ucieczki. Działo się tak nie raz. Naima jednak nie planowała niczego takiego. Chciała po prostu wejść na salę w towarzystwie Freyi. Nie chciała tam być sama. Nie chciała, żeby ludzie sobie myśleli, że Naima została porzucona przez wszystkich. Nerwowo zerkała na zegarek, który wskazywał, że Freya ma już kilka minut spóźnienia. Przygryzając kciuk wyglądała przez okno za każdym razem kiedy słyszała przejeżdżające, albo nadjeżdżające auto. Mieli zakaz wychodzenia na zewnątrz, na dziedziniec główny, więc stanie na recepcji było jedynym co jej zostało. Powoli zaczynała wpadać w panikę. Nie chciała, żeby personel zaczął poszukiwania zaginionej Naimy. Usiadła na fotelu i rytmicznie machała nogą próbując uspokoić nerwy. W końcu najpierw usłyszała, a później dostrzegła Freyę. Zerwała się z tego fotela i do niej podeszła. Momentalnie poczuła jak oblewa ją poczucie ulgi i wewnętrznego spokoju. –Myślałam, że już nie przyjdziesz. – Od razu zwierzyła się ze swoich trosk i chwyciła ją za rękę, żeby uspokoić dygotanie swojej. Lekarze i terapeuci doradzali, żeby nie trzymała niczego w sobie. Musiała być szczera z innymi i z samą sobą. Podobno to najszybsza droga do wyzdrowienia. –Cześć. – Przywitała się po chwili i poprowadziła Freyę gdzieś na bok. Nie chciała iść jeszcze na imprezę, a recepcjonistka mimo, że znała je obie obserwowała je dosyć podejrzliwie. –Lubię torty czekoladowe? Bo taki mi kupili. – Zapytała przerażona tym, że nie wiedziała o sobie nawet tak prostej rzeczy.