: 02 sie 2023, 23:54
To oczywiste, że nie potrafiła zachować się naturalnie, ponieważ wciąż na spuchniętych (od pocałunków!) wargach odczuwała jego smak. Dopiero co się od siebie oderwali, dopiero teraz pisarka mogła zacząć racjonalnie myśleć - kojarzyć fakty; ku nieszczęściu - na ten moment, żadne sensowne wytłumaczenie nie przychodziło do jej jasnej łepetyny, bystry umysł nie umiał odnaleźć w swych myślach odpowiedniego kłamstwa, które mogłoby być jedną odpowiedzią na wszystkie zadawane przez Maeve (jak i innych, Treneglos była zaledwie wierzchołkiem góry lodowej jaka ich czeka po wydostaniu się z pokoju) pytania.
Deonne nie szczyciła się nieszczerością, czasami zdarzało się jej „owijać w bawełnę” - lecz nigdy w świadomy sposób nie łgała, nie prosto w oczy - nie kiedy osoba na przeciwko powinna uzyskać całą prawdę. Zapewne Korvenowi przychodziło to z łatwością, nie tylko zawód - ale także jego osobowość przystosowała detektywa do takiego postępowania; cóż sama Dea nie raz na własnej przekonała się o manipulatorskiej naturze Eamona; aczkolwiek Britton przywykła - czy z takim samym nastawieniem śledczy mógł myśleć o Kareenie?
Po odejściu arystokratki, blondynka przez dłuższy czas milczała - plecami oparta o ścianę - we własnych rozmyślaniach przetwarzając scenerię sprzed pięciu minut. Niekiedy wzrok kobiety łączył się z tym towarzysza, ale nie umiała przerwać tej okrutnej ciszy - dopóki on tego nie zrobił. Oczyma przesunęła się po jasnej buzi Brytyjczyka, ciche westchnięcie - i przetarcie twarzy obiema dłońmi. - Doszłoby, gdyby nam nie przerwała... - szepnęła - czysty fakt, dziennikarka nie zamierzała wymazywać tego wydarzenia z pamięci - nie umiałaby tak zapomnieć, by później z szerokim uśmiechem udawać. Musiała być ze sobą szczera, jeżeli on nie potrafił być...
I wtedy to do niej dotarło. Oficjalnie stała się tą drugą; przebiegłą - wykorzystującą okazję, w tym momencie niczym nie różniła się od żmijowatej Annabell - czy nawet Ann - świadomie wdrapała się mu na kolana i pchnęła - by jak wyrafinowana suka kochanka rozkoszować się tą chwilą. Poczucie winy, wzrosło - błękitne tęczówki uparcie uciekły od obserwacji mężczyzny. - Nikomu nie powiem. - bo czy nie tego chciał? Ukryć wszystko, zamieść pod dywan - uciec od odpowiedzialności; przyznanie się groziło utratą narzeczonej - a Dei publicznym zhańbieniem. Wystarczyło, że przetrwają tą noc - a wtedy nikt inny ich nie przejrzy. - To nigdy się nie powtórzy. - gdyby wykonanie tego było tak proste, jak samo wypowiedzenie... - I popraw koszulę. - jeden źle zapięty guzik, mógł wydać idealną posturę detektywa.
Eamon Korven
Deonne nie szczyciła się nieszczerością, czasami zdarzało się jej „owijać w bawełnę” - lecz nigdy w świadomy sposób nie łgała, nie prosto w oczy - nie kiedy osoba na przeciwko powinna uzyskać całą prawdę. Zapewne Korvenowi przychodziło to z łatwością, nie tylko zawód - ale także jego osobowość przystosowała detektywa do takiego postępowania; cóż sama Dea nie raz na własnej przekonała się o manipulatorskiej naturze Eamona; aczkolwiek Britton przywykła - czy z takim samym nastawieniem śledczy mógł myśleć o Kareenie?
Po odejściu arystokratki, blondynka przez dłuższy czas milczała - plecami oparta o ścianę - we własnych rozmyślaniach przetwarzając scenerię sprzed pięciu minut. Niekiedy wzrok kobiety łączył się z tym towarzysza, ale nie umiała przerwać tej okrutnej ciszy - dopóki on tego nie zrobił. Oczyma przesunęła się po jasnej buzi Brytyjczyka, ciche westchnięcie - i przetarcie twarzy obiema dłońmi. - Doszłoby, gdyby nam nie przerwała... - szepnęła - czysty fakt, dziennikarka nie zamierzała wymazywać tego wydarzenia z pamięci - nie umiałaby tak zapomnieć, by później z szerokim uśmiechem udawać. Musiała być ze sobą szczera, jeżeli on nie potrafił być...
I wtedy to do niej dotarło. Oficjalnie stała się tą drugą; przebiegłą - wykorzystującą okazję, w tym momencie niczym nie różniła się od żmijowatej Annabell - czy nawet Ann - świadomie wdrapała się mu na kolana i pchnęła - by jak wyrafinowana suka kochanka rozkoszować się tą chwilą. Poczucie winy, wzrosło - błękitne tęczówki uparcie uciekły od obserwacji mężczyzny. - Nikomu nie powiem. - bo czy nie tego chciał? Ukryć wszystko, zamieść pod dywan - uciec od odpowiedzialności; przyznanie się groziło utratą narzeczonej - a Dei publicznym zhańbieniem. Wystarczyło, że przetrwają tą noc - a wtedy nikt inny ich nie przejrzy. - To nigdy się nie powtórzy. - gdyby wykonanie tego było tak proste, jak samo wypowiedzenie... - I popraw koszulę. - jeden źle zapięty guzik, mógł wydać idealną posturę detektywa.
Eamon Korven