Let's get drunk and have fun!
: 02 cze 2023, 15:45
Dni mijały, każdy kolejny nie różnił się specjalnie od poprzedniego. Gabi dochodziła do siebie, głównie pod względem fizycznym, bo psychicznie cały czas była w rozsypce. Najgorsze były chwile, gdy zostawała całkiem sama z własnymi myślami i w kółko przeżywała tamtą noc, roztrząsała każde słowo i zalewała się potokiem łez. Przeszła chyba przez wszystkie możliwe etapy żałoby — pierwszy i drugi tamtej nocy — zaprzeczenie i gniew, każdy kolejny trwał dłużej.
Najgorsza była depresja, która trwała najdłużej z nich wszystkich. Apatia, otępienie, pustka w głowie i obwinianieW samej siebie za ten stan. Nie robiła niczego innego jak spanie i bezsensowne przeglądanie sieci. Nawet założyła sobie konto na Instagramie, którego wcześniej nie miała. W sensie miała, ale tylko takie do przeglądania, bez żadnego znaczenia, a teraz założyła takie z prawdziwego zdarzenia. Wreszcie dzięki przyjaciołom i o dziwo własnej matce, która bardzo o nią dbała i stawała na rzęsach, żeby córkę podnieść na duchu, wreszcie wstała z łóżka, ogarnęła się i pierwszy raz od dawna spojrzała w lustro. W pierwszej chwili się nie poznała. Gdzie się podziała ta uśmiechnięta, pełna życia i optymizmu dziewczyna? Patrzyła na odbicie kogoś obcego, bladego i rozczochranego. To był ten moment, ten bodziec, który zmusił ją do wzięcia się w garść. Przypomniała sobie, co obiecała siedmioletniej dziewczynce, opuszczającej szpital: żyj tak, jakby jutra miało nie być. Uśmiechnęła się lekko, choć bardzo niemrawo przyniosło to zamierzony skutek. Znalazła w sobie siłę, żeby wziąć prysznic, zadbać o siebie, spiąć pośladki, wypiąć pierś do przodu, zadrzeć brodę ku górze i przywdziać na twarz jako taki humor. Zjadła dobre jedzenie, zaznaczając, że nie chce widzieć na oczy żadnego włoskiego żarcia i od razu poczuła się lepiej. Przemyślała sobie wszystko, uznała, że mimo wszystko to była dobra lekcja - tak jakby z automatu nagle dorosła, spoważniała i nabrała pewności siebie. Nie wiedziała co z ust Aresa było prawdą, a co kłamstwem, ale to już nie miało znaczenia. Przetrwała i nie zamierzała się poddać.
Nie bardzo była jeszcze na siłach, żeby gdzieś wychodzić, rzucić się w wir imprez dlatego przyjaciele jej trochę odpuścili i dopiero po kilku dniach nie chcieli słuchać żadnych wymówek. Przyjaciółki wpadły do niej po południu i we cztery zaczęły się śmiać, żartować, popijać taniego szampana, robić sobie nawzajem paznokcie, makijaże — typowe nastoletnie zabawy tuż przed wyjściem na imprezę. Niestety Gabi nie mogła już robić za kierowcę, z racji utraty swojego żółtego żuczka, więc musiały jechać do klubu taksówką. Czy w tym mieście nie ma lepszych lokali? Te można było policzyć na palcach jednej ręki, wielkiego wyboru nie miały. Każda z nich wyglądała fenomenalnie, ale żadna tak jak Gabi. Dziewczyny zrobiły to specjalnie, nie odstawiły się wybitnie by nie przyćmiewać Gabi, która potrzebowała według nich oczywiście, być w centrum uwagi. To ona miała błyszczeć, to na nią miały padać męskie, wygłodniałe spojrzenia. Kusa sukienka podkreślała kobiece kształty, mieniła się od błyszczących cekinów odbijających klubowe światła, szpilki na jej stopach wysmuklały sylwetkę, podkreślały kształtną pupę. Włosy miała spięte w wysoki kucyk w stylu Ariany Grande, tak by odsłaniał smukłą szyję. Makijaż był mocny, wyraźny, nieskazitelny - oko z perfekcyjnie pociągniętą kreską, długie naturalne rzęsy i mocne, wyraziste czerwone usta dopełniające stylizację z tak zwanym pieprzem.
Weszły do tego klubu niczym aniołki Charliego - blondynka, ruda, czarna i ciemna blondynka, wysztyko wyglądało niemal jak na zwolnionym tempie, męskie głowy oglądały się za nastolatkami tak, że niemal skręcali sobie karki. Bez żadnego proszenia zaprowadzono je do jednej z loży dla bardziej majętnych klientów. Dziwnie się czuła... Jakby szła do szkoły po długiej nieobecności i miała nadrobić zaległy materiał. Za chwilkę mieli dołączyć do nich chłopcy, Joe i kilku innych łebków.
- To co, kolejeczka dla kurażu?- zapytała Eve, śliczna blondynka o orzechowych oczach i pełnych kształtach. Była śliczna, niczym wyciągnięta z jakiegoś apetycznego obrazka. Dziewczyny się zgodziły i o dziwo pierwszą kolejkę dostały za darmo. W końcu przyszli chłopcy całą ekipą mogli zacząć się bawić, a Gabi całkiem zapomniała o swoich problemach. Byli tu całą paczką, byli tu dla niej. Jak ona była im wszystkim wdzięczna, to tylko ona wiedziała. Uśmiechała się promiennie, żartowała, śmiała się jak stara, dawna ona i poniekąd tak było, bo nie udawała. Wyluzowała, odpuściła, zapomniała o tym co złe, starając się pamiętać to co było dobre. Jakby jakiś ciężki kamień spadł z jej barków. Tego wieczoru wyjątkowo przyjemnie rozmawiało jej się z kuzynem Joe, Victorem, którego nigdy wcześniej nie widziała i złapali niezły kontakt, ruszyli nawet na parkiet potańczyć, ale to nie wyglądało jak taniec tylko jak wstęp do upojnej nocy w hotelowym pokoju. Skoro miała czerpać z życia, nie miała już chlamydii to po co się ograniczać? Co ważne, alkohol krążył w jej żyłach, bo nie szczędziła smakowych wódek swojemu żołądkowi.
Ares Kennedy
Najgorsza była depresja, która trwała najdłużej z nich wszystkich. Apatia, otępienie, pustka w głowie i obwinianieW samej siebie za ten stan. Nie robiła niczego innego jak spanie i bezsensowne przeglądanie sieci. Nawet założyła sobie konto na Instagramie, którego wcześniej nie miała. W sensie miała, ale tylko takie do przeglądania, bez żadnego znaczenia, a teraz założyła takie z prawdziwego zdarzenia. Wreszcie dzięki przyjaciołom i o dziwo własnej matce, która bardzo o nią dbała i stawała na rzęsach, żeby córkę podnieść na duchu, wreszcie wstała z łóżka, ogarnęła się i pierwszy raz od dawna spojrzała w lustro. W pierwszej chwili się nie poznała. Gdzie się podziała ta uśmiechnięta, pełna życia i optymizmu dziewczyna? Patrzyła na odbicie kogoś obcego, bladego i rozczochranego. To był ten moment, ten bodziec, który zmusił ją do wzięcia się w garść. Przypomniała sobie, co obiecała siedmioletniej dziewczynce, opuszczającej szpital: żyj tak, jakby jutra miało nie być. Uśmiechnęła się lekko, choć bardzo niemrawo przyniosło to zamierzony skutek. Znalazła w sobie siłę, żeby wziąć prysznic, zadbać o siebie, spiąć pośladki, wypiąć pierś do przodu, zadrzeć brodę ku górze i przywdziać na twarz jako taki humor. Zjadła dobre jedzenie, zaznaczając, że nie chce widzieć na oczy żadnego włoskiego żarcia i od razu poczuła się lepiej. Przemyślała sobie wszystko, uznała, że mimo wszystko to była dobra lekcja - tak jakby z automatu nagle dorosła, spoważniała i nabrała pewności siebie. Nie wiedziała co z ust Aresa było prawdą, a co kłamstwem, ale to już nie miało znaczenia. Przetrwała i nie zamierzała się poddać.
Nie bardzo była jeszcze na siłach, żeby gdzieś wychodzić, rzucić się w wir imprez dlatego przyjaciele jej trochę odpuścili i dopiero po kilku dniach nie chcieli słuchać żadnych wymówek. Przyjaciółki wpadły do niej po południu i we cztery zaczęły się śmiać, żartować, popijać taniego szampana, robić sobie nawzajem paznokcie, makijaże — typowe nastoletnie zabawy tuż przed wyjściem na imprezę. Niestety Gabi nie mogła już robić za kierowcę, z racji utraty swojego żółtego żuczka, więc musiały jechać do klubu taksówką. Czy w tym mieście nie ma lepszych lokali? Te można było policzyć na palcach jednej ręki, wielkiego wyboru nie miały. Każda z nich wyglądała fenomenalnie, ale żadna tak jak Gabi. Dziewczyny zrobiły to specjalnie, nie odstawiły się wybitnie by nie przyćmiewać Gabi, która potrzebowała według nich oczywiście, być w centrum uwagi. To ona miała błyszczeć, to na nią miały padać męskie, wygłodniałe spojrzenia. Kusa sukienka podkreślała kobiece kształty, mieniła się od błyszczących cekinów odbijających klubowe światła, szpilki na jej stopach wysmuklały sylwetkę, podkreślały kształtną pupę. Włosy miała spięte w wysoki kucyk w stylu Ariany Grande, tak by odsłaniał smukłą szyję. Makijaż był mocny, wyraźny, nieskazitelny - oko z perfekcyjnie pociągniętą kreską, długie naturalne rzęsy i mocne, wyraziste czerwone usta dopełniające stylizację z tak zwanym pieprzem.
Weszły do tego klubu niczym aniołki Charliego - blondynka, ruda, czarna i ciemna blondynka, wysztyko wyglądało niemal jak na zwolnionym tempie, męskie głowy oglądały się za nastolatkami tak, że niemal skręcali sobie karki. Bez żadnego proszenia zaprowadzono je do jednej z loży dla bardziej majętnych klientów. Dziwnie się czuła... Jakby szła do szkoły po długiej nieobecności i miała nadrobić zaległy materiał. Za chwilkę mieli dołączyć do nich chłopcy, Joe i kilku innych łebków.
- To co, kolejeczka dla kurażu?- zapytała Eve, śliczna blondynka o orzechowych oczach i pełnych kształtach. Była śliczna, niczym wyciągnięta z jakiegoś apetycznego obrazka. Dziewczyny się zgodziły i o dziwo pierwszą kolejkę dostały za darmo. W końcu przyszli chłopcy całą ekipą mogli zacząć się bawić, a Gabi całkiem zapomniała o swoich problemach. Byli tu całą paczką, byli tu dla niej. Jak ona była im wszystkim wdzięczna, to tylko ona wiedziała. Uśmiechała się promiennie, żartowała, śmiała się jak stara, dawna ona i poniekąd tak było, bo nie udawała. Wyluzowała, odpuściła, zapomniała o tym co złe, starając się pamiętać to co było dobre. Jakby jakiś ciężki kamień spadł z jej barków. Tego wieczoru wyjątkowo przyjemnie rozmawiało jej się z kuzynem Joe, Victorem, którego nigdy wcześniej nie widziała i złapali niezły kontakt, ruszyli nawet na parkiet potańczyć, ale to nie wyglądało jak taniec tylko jak wstęp do upojnej nocy w hotelowym pokoju. Skoro miała czerpać z życia, nie miała już chlamydii to po co się ograniczać? Co ważne, alkohol krążył w jej żyłach, bo nie szczędziła smakowych wódek swojemu żołądkowi.
Ares Kennedy