Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Dni mijały, każdy kolejny nie różnił się specjalnie od poprzedniego. Gabi dochodziła do siebie, głównie pod względem fizycznym, bo psychicznie cały czas była w rozsypce. Najgorsze były chwile, gdy zostawała całkiem sama z własnymi myślami i w kółko przeżywała tamtą noc, roztrząsała każde słowo i zalewała się potokiem łez. Przeszła chyba przez wszystkie możliwe etapy żałoby — pierwszy i drugi tamtej nocy — zaprzeczenie i gniew, każdy kolejny trwał dłużej.
Najgorsza była depresja, która trwała najdłużej z nich wszystkich. Apatia, otępienie, pustka w głowie i obwinianieW samej siebie za ten stan. Nie robiła niczego innego jak spanie i bezsensowne przeglądanie sieci. Nawet założyła sobie konto na Instagramie, którego wcześniej nie miała. W sensie miała, ale tylko takie do przeglądania, bez żadnego znaczenia, a teraz założyła takie z prawdziwego zdarzenia. Wreszcie dzięki przyjaciołom i o dziwo własnej matce, która bardzo o nią dbała i stawała na rzęsach, żeby córkę podnieść na duchu, wreszcie wstała z łóżka, ogarnęła się i pierwszy raz od dawna spojrzała w lustro. W pierwszej chwili się nie poznała. Gdzie się podziała ta uśmiechnięta, pełna życia i optymizmu dziewczyna? Patrzyła na odbicie kogoś obcego, bladego i rozczochranego. To był ten moment, ten bodziec, który zmusił ją do wzięcia się w garść. Przypomniała sobie, co obiecała siedmioletniej dziewczynce, opuszczającej szpital: żyj tak, jakby jutra miało nie być. Uśmiechnęła się lekko, choć bardzo niemrawo przyniosło to zamierzony skutek. Znalazła w sobie siłę, żeby wziąć prysznic, zadbać o siebie, spiąć pośladki, wypiąć pierś do przodu, zadrzeć brodę ku górze i przywdziać na twarz jako taki humor. Zjadła dobre jedzenie, zaznaczając, że nie chce widzieć na oczy żadnego włoskiego żarcia i od razu poczuła się lepiej. Przemyślała sobie wszystko, uznała, że mimo wszystko to była dobra lekcja - tak jakby z automatu nagle dorosła, spoważniała i nabrała pewności siebie. Nie wiedziała co z ust Aresa było prawdą, a co kłamstwem, ale to już nie miało znaczenia. Przetrwała i nie zamierzała się poddać.
Nie bardzo była jeszcze na siłach, żeby gdzieś wychodzić, rzucić się w wir imprez dlatego przyjaciele jej trochę odpuścili i dopiero po kilku dniach nie chcieli słuchać żadnych wymówek. Przyjaciółki wpadły do niej po południu i we cztery zaczęły się śmiać, żartować, popijać taniego szampana, robić sobie nawzajem paznokcie, makijaże — typowe nastoletnie zabawy tuż przed wyjściem na imprezę. Niestety Gabi nie mogła już robić za kierowcę, z racji utraty swojego żółtego żuczka, więc musiały jechać do klubu taksówką. Czy w tym mieście nie ma lepszych lokali? Te można było policzyć na palcach jednej ręki, wielkiego wyboru nie miały. Każda z nich wyglądała fenomenalnie, ale żadna tak jak Gabi. Dziewczyny zrobiły to specjalnie, nie odstawiły się wybitnie by nie przyćmiewać Gabi, która potrzebowała według nich oczywiście, być w centrum uwagi. To ona miała błyszczeć, to na nią miały padać męskie, wygłodniałe spojrzenia. Kusa sukienka podkreślała kobiece kształty, mieniła się od błyszczących cekinów odbijających klubowe światła, szpilki na jej stopach wysmuklały sylwetkę, podkreślały kształtną pupę. Włosy miała spięte w wysoki kucyk w stylu Ariany Grande, tak by odsłaniał smukłą szyję. Makijaż był mocny, wyraźny, nieskazitelny - oko z perfekcyjnie pociągniętą kreską, długie naturalne rzęsy i mocne, wyraziste czerwone usta dopełniające stylizację z tak zwanym pieprzem.
Weszły do tego klubu niczym aniołki Charliego - blondynka, ruda, czarna i ciemna blondynka, wysztyko wyglądało niemal jak na zwolnionym tempie, męskie głowy oglądały się za nastolatkami tak, że niemal skręcali sobie karki. Bez żadnego proszenia zaprowadzono je do jednej z loży dla bardziej majętnych klientów. Dziwnie się czuła... Jakby szła do szkoły po długiej nieobecności i miała nadrobić zaległy materiał. Za chwilkę mieli dołączyć do nich chłopcy, Joe i kilku innych łebków.
- To co, kolejeczka dla kurażu?- zapytała Eve, śliczna blondynka o orzechowych oczach i pełnych kształtach. Była śliczna, niczym wyciągnięta z jakiegoś apetycznego obrazka. Dziewczyny się zgodziły i o dziwo pierwszą kolejkę dostały za darmo. W końcu przyszli chłopcy całą ekipą mogli zacząć się bawić, a Gabi całkiem zapomniała o swoich problemach. Byli tu całą paczką, byli tu dla niej. Jak ona była im wszystkim wdzięczna, to tylko ona wiedziała. Uśmiechała się promiennie, żartowała, śmiała się jak stara, dawna ona i poniekąd tak było, bo nie udawała. Wyluzowała, odpuściła, zapomniała o tym co złe, starając się pamiętać to co było dobre. Jakby jakiś ciężki kamień spadł z jej barków. Tego wieczoru wyjątkowo przyjemnie rozmawiało jej się z kuzynem Joe, Victorem, którego nigdy wcześniej nie widziała i złapali niezły kontakt, ruszyli nawet na parkiet potańczyć, ale to nie wyglądało jak taniec tylko jak wstęp do upojnej nocy w hotelowym pokoju. Skoro miała czerpać z życia, nie miała już chlamydii to po co się ograniczać? Co ważne, alkohol krążył w jej żyłach, bo nie szczędziła smakowych wódek swojemu żołądkowi.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
* 11 *
18+ | Post zawiera wulgaryzmy
Początek był prosty. Nie trudno domyśleć się, w jaki sposób Ares odreagowywał całą tą sytuacje z Gabi. Francesco został tydzień dłużej, żeby pilnować swojego starszego brata. Nie był on zbyt poczytalny, szczególnie, że chodził ciągle przyćpany koksem i organizując imprezę za imprezą. Przecież miał nie zwraca na siebie takiej uwagi, a w ten sposób prędzej czy później sąsiedzi się zainteresują i zaczną się problemy. Franek to widział, ale Angelo nie myślał trzeźwo. Czemu rzucił się w taki wir, skoro nie żywił do tamtej dziewczyn uczuć? Tu nie o to chodziło, on po prostu linczował się za popełnione błędy. Nienawidził ich popełniać i za każdym razem, gdy coś nie szło po jego myśli, zaczynały się jazdy. Któregoś dnia wziął maszynkę i opierdolił się na łyso. Drugiego pojechał do studia i chwycił z inną maszynkę, robiąc sobie kolejną dziarę. Popierdolił trochę pracę ostatnio i Franek musiał po nim sprzątać. Zupełnie nie myślał o konsekwencjach, ciągle waląc w nos, by zapomnieć o popełnionych błędach.
Co było więc takim błędem? To, że w ogóle wszedł w "romantyczną' relację z nastoletnią Gabrielle Glass, czy to, że wyjebał ją ze swojego życia? A co jeśli chodziło o jedno i drugie? Dobrze, że był w Australii, a nie we Włoszech, bo jeszcze przypadkowo wywołałby kolejną wojnę. Tu też raz wyszedł z bronią z domu, ale brat na szczęście go powstrzymał. Nie, nie szedł zamordować któregoś z tych gówniarzy, co mu trochę zrobil w ogrodzie demolkę. Pewnie pojechałby do jakiegoś oddalonego od miasta lasu i strzelał do drzew, albo walnąłby jakieś zwierzę. Miał ogromny problem z pohamowaniem agresji, raz nawet pobił się z Frankiem, dzień przed jego wjazdem. Młodszy z Denaro chciał zostać, bo nie był pewien, czy ten starszy sobie dalej poradzi, ale musiał wyjechać i tak zbyt długo tu został.
Zaś Ares został sam. Zaszył się w domu po prostu, żeby nikogo nie skrzywdzić i nie narobić problemów, a łeb mu pękał z nadmiaru nowych emocji. Wielokrotnie zastanawiał się, żeby do niej zadzwonić, albo napisać. Zapytać, jak się czuje, czy jakoś sobie radzi. Martwił się o nią, naprawdę cholera się o nią martwił. Czuł dziwnego rodzaju chęć zaopiekowania się nią, mimo, że to on był jej oprawcą. Musiał zająć łeb, musiał przestać ćpać... Zaczął nadrabiać pracę, zadbał o sprawy związane z hotelem, ze studiem, wyjechał na kilka dni żeby ogarnąć interes narkotykowy. W miarę dobrze to wszystko szło. Co jakiś czas zajrzał na instagrama, na którym założył puste konto, żeby podglądać co się dzieje w życiu Gabi. Był to jedyny sposób, by robić to tak, aby tego nie zauważyła. Widział, że musi trzymać się od niej z daleka, ale tak cholernie myślał co u niej słychać. Czy już się pozbierała? Jak to przeszła? Czy znalazła sobie jakieś ramiona do pocieszania? Ta ostatnia myśl sprawiała, że pięści automatycznie się zaciskały. To absurdalne, że nie chciał, by była dotykana przez kogokolwiek innego, przecież nie należała już do niego.
Czuł jednak dziwną pustkę. Próbował ją wypełnić, ale żadna kobieta nie była nią. Nikt nie był taki prawdziwy i szczery, brakowało tego czegoś... luzu. Nie potrafił się wyluzować. Jakoś musiał. Dlatego umówił się dzisiaj z kilkoma łebkami na wypad do klubu. Dawno tu nie był, bał się wchodzić w interakcje z ludźmi po koksie albo alkoholu, żeby przypadkiem zaraz kogoś nie zajebać, bo nie wiem, krzywo się spojrzy. Jednak musiał w końcu wyjść. Zarezerwowali sobie loże, zaprosili tam kilka dziewczyn, które napatoczyły się po prostu w klubie, licząc na darmowe drinki. Jednak Ares dalej nie potrafił do końca się wyluzować. Liczył, że jakieś "ładne towarzystw" to zmieni, więc rozejrzał się i upolował jakąś ładną blondyneczkę. Poszedł do niej, akurat stała przy barze, więc oparł się obok i zamówił dwa drinki.
- Cześć, jesteś sama, chce do nas dołączyć? - On nie owijał w bawełnę. Szukał konkretnego towarzystwa, które szukało konkretnych rzeczy. Skąd miał cholera wiedzieć, że dziewczyna jest koleżanką Gabi? Okej wyglądała młodo i zawsze istniało takie prawdopodobieństwo, ale lekko przyćpany mózg Aresa działał już trochę inaczej.
- O cześć. - Blondynka zachowała się, jakby go znała. Na początku była trochę zaskoczona, ale odwróciła się w jego stronę, uśmiechając kokietując nieco nowego towarzysza palcem, którym przesunęła po jego klatce piersiowej. - Wiesz, ja i moje koleżanki nie umawiamy się z takimi roznoszącymi chlamydię kurwami. - Powiedziała słodko, mrugając do tego oczkiem i chwyciła obydwa drinki. - Dzięki. - I odeszła kręcąc biodrami, a do nie nagle dotmalo co się właśnie wydarzyło. Obserwował dokąd idzie t wyszczekana gówniara i nigdzie nie widział J E J. Serce mu szybko zabiło, jakby pod wpływem nagłej adrenaliny, bo przecież to była adrenalina, prawda? Zaczął się nerwowo rozglądać po parkiecie i wtedy jego pięści zacisnęły się automatycznie. Była tam. Tańczyła z jakimś gówniarzem. Miał wrażenie, że zjada własne żeby, tak mocno zacisnęła się jego szczęka. Opanuj się Angelo. Wiedziałeś, że tak będzie... ale szybko się kurwa pocieszyła. Pomyślał i wrócił do swojej loży, starając nie patrząc w tamtą stronę. Usiadł w kącie i odpalił papierosa, niestety znowu patrząc w stronę Gabi i jakiegoś gościa. Palił dość nerwowo, w gardle coś go ścisnęło, miał ochotę po prostu przerzucić ją przez ramię i stąd wynieść. Wyglądała pięknie. Sukienka błyszczała z daleka, gęsty kucyk dodawał jej kobiecemu teraz wyglądowi tego dziewczęcego uroku. Patrzenie na nią było jak oblewanie się wrzątkiem, gotował się z zewnątrz i w środku. Nie myślał, że wzbudzi w nim to takie emocje.. nagle wszystko wróciło, ze zdwojoną siła. Wszystkie wspomnienia i jej słowa. To, jak się poznali, jak spędzali ze sobą czas, jak spędzili jego urodziny, jak wyznała mu miłość, jak później powiedziała mu, że stracił tak wiele. Tak, stracił i ta myśl go wkurwiała. Nienawidził przyznawać się do błędu, a ten był wyjątkowo kurewsko niewygodny. Wstał, nagle wystrzelił, nie mogąc się dłużej powstrzymać. Otoczenie zniknęło, była tylko ona. Cel, do którego przedzierał się przez tłumy jak buldożer, którego nie dało się zatrzymać. No i co dalej? Chłopak, z którym tańczyła odszedł w stronę baru, a on stanął za dziewczyną i bardzo delikatnie ułożył dłoń na jej biodrze. Poczuł ciepło jej rozgrzanego ciała, a nozdrzy dopadł ten słodki zapach szamponu do włosów i kwiatowa barwa jej skóry. Zaciągnął się tym pachnącym powietrzem, nachylając nad uchem nastolatki.
- Pięknie wyglądasz Gabi. - Powiedział cicho, ale na tyle blisko jej ucha, że musiała to usłyszeć. Dlaczego to kurwa zrobił? Już żałował.
Znów błąd.
Ty kurwa debilu i po co?
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Każde z nich przeżywało to co się wydarzyło na swój sposób i każdy poniekąd był dobry. Ludzie różnie odreagowują swoje problemy. Jedni płaczą, inni uciekają w alkoho, jeszcze inni w mocniejsze specyfiki, w ból, agresję, destrukcję, dobrą zabawę — ile ludzi tyle sposobów na pozbycie się z umysłu natrętnych myśli. Gabi przeżywała odrzucenie, zdeptane poczucie własnej wartości, poniekąd wyszydzenie uczuć, jakimi obdarowała drugiego człowieka. Chyba już nigdy nie będzie w stanie powiedzieć "kocham cię" jako pierwsza, strach przed odrzuceniem będzie silniejszy od miłości, a to ciągnie za sobą wiele innych konsekwencji. Być może kiedyś trafi na fajnego faceta, któremu zależy, a który nie będzie tak pewny siebie jak Ares i też będzie bał się odrzucenia i przez to finalnie z czegoś pięknego nie wyjdzie nic.
Niezbadane są ścieżki, jakimi pcha ich życie, nigdy nie wiesz, kto przetnie twoją i na niej stanie, by się rozejrzeć i podziwiać widoki rozciągające się w zasięgu wzroku.
Starała się o nim zapomnieć za wszelką cenę, ale gdy była sama, popadała w tak głębokie rozważania i snuła różne historie, że przerobiła chyba wszystkie możliwe życia, jakie mógł przeżyć. Widziała go u boku jakiejś eleganckiej, pięknej i silnej kobiety, mieli gromadkę bąbelków i psa. Widziała go wśród dziesiątek dziwek, które tylko czekały, żeby dobrać mu się do rozporka i w paru innych okolicznościach również, ale nigdy nie pojawił się w jej umyśle szczęśliwy, z uśmiechem na twarzy i taki wyluzowany jak przy niej. Cierpiała za każdym razem gdy wyobraziła sobie ręce innej błądzące po jego ciele, czasami nawet robiło jej się od tego niedobrze. Niezliczone noce tuliła się do jego koszuli, by tylko poczuć ten piękny, męski zapach, który z godziny na godzinę bledł i ulatywał jak jej ból i rozgoryczenie.
Dziś była szczęśliwa, w ogóle o nim nie myślała, była zajęta przyjaciółmi, śmiechem, żartami. To była maska, bo w środku dalej kiełkowało ziarenko żalu, jakie zostało w niej zasiane, ale przejdzie to. Poradzi sobie i już niedługo znów będzie szczęśliwa, nawet jeśli szczęście miało oznaczać samotność w sferze związkowej.
Czy można powiedzieć, że się pocieszyła? Nie. Dopiero zaczynała się otrząsać i pocieszać, nieudolnie szło ale robiła małe kroczki.
Nie wiedziała ile już tak tańczyła z Victorem, straciła poczucie czasu i przestrzeni, świat wirował, mózg się odciął od ciała. Drobne kropelki potu pojawiły się na jej czole, szyi i dekolcie, w klubie panował zaduch, czuć było dym papierosowy, zapach spoconych ludzkich ciał i przetrawionego alkoholu. Typowy klubowy zapach, żadna nowość, choć Gabi zbyt często w takich przybytkach nie bywała. Ona wolała domówki, kameralne imprezki, gdzie wszyscy się znają i mają podobny vibe.
Vic poszedł do baru, żeby kupić im coś do picia, bo oboje potrzebowali nawodnienia, dosłownie kilka sekund po tym jak została sama i zaczęła się bujać w rytm muzyki poczuła czyjąś rękę na swoim krągłym biodrze. Miała jakby węższą talię, to wina tego, że trochę schudła. Nie możliwe by chłopak tak szybko wrócił! I wnet usłyszała ten znajomy głos, choć docierał do niej jak przez ścianę. Spięła się, każdy mięsień w jej ciele skamieniał, najdrobniejsze włoski na ciele stanęły dęba. Serce załomotało w piersi, przeszły ją dreszcze, sama nie wiedziała, czy podniecenia, czy odrazy. Momentalnie się odsunęła jakby jego dotyk parzył nawet przez materiał sukienki. Odkryte plecy nie ułatwiły tego kontaktu, dekolt na plecach kończył się gdzieś na wysokości linii pośladków. Odwróciła się w jego kierunku i cofnęła o dwa kroki, wpatrując się w jego twarz, której w pierwszej chwili w ogóle nie poznała. Gdzie się podziały te cudowne włosy, które dodawały mu zawadiackiego i chłopięcego uroku? Dlaczego tak nagle się zmienił... To zwykle kobiety po trudnych przejściach obcinały włosy, zmieniały kolor i robiły glow-up.
Po co to zrobił... Po co wszystko zepsuł? Po co zrujnował cały proces gojenia i wylizywania ran tymi trzema słowami. Imię dziewczyny w ustach Aresa brzmiało dla niej niemal jak obelga. Gabi miała flashbaki jak w filmie, wszystko przeleciało jej przed oczami. Patrzyła na niego z niedowierzaniem, ze złością w tych błękitnych oczach.
- To ja pójdę wyglądać pięknie gdzieś indziej.- wymamrotała i chciała się odwrócić, ale jej ramię trafiło na coś twardego. To Victor wrócił z napojami. Uśmiechnęła się do niego, wiedziona jakimś chorym instynktem zrobiła coś, o co nigdy w życiu by siebie nie podejrzewała. Objęła chłopaka za szyję i pocałowała go namiętnie, wkładając w ten pocałunek całą swoją złość. Victor trochę zgłupiał, zesztywniał cały, ale po chwili się temu poddał, upuścił drinki na podłogę i objął Gabi bezwstydnie w pasie i pchnął lekko na filar niedaleko nich. Ułożył dłonie na jej pośladkach i ścisnął je. W tym pocałunku nie było żadnych uczuć ze strony Gabi, nie zamknęła nawet oczu. Kątem oka patrzyła na Aresa, jakby chcąc sprawdzić jego reakcję na to co się wydarzyło, na to jak pokazała mu, że się z niego kompletnie wyleczyła, co oczywiście nie było prawdą. Usta nastolatków się rozłączyły, Victor zaczął sunąć ustami na szyję Glass, na co ta zareagowała odchyleniem głowy do tyłu, choć nie odczuwała żadnej przyjemności, to grała, udawała, że bawi się świetnie i właśnie się nakręca na to by nowo poznany facet zabrał ją do siebie i przeleciał, albo mógł to zrobić na tylnym siedzeniu samochodu, wszystko jedno. To było chore... Nie rozumiała dlaczego to zrobiła, nie chciała. Przecież jeszcze kilkanaście dni temu zarzakała się, że kocha Aresa i chce by był szczęśliwy. Pogubiła się, to nie była ona, ta słodka, niewinna i roześmiana, czysta dziewczyna. Nie mogła już teraz zakończyć tego teatrzyku, to zaszło za daleko. Głupi ruch, bardzo, bardzo głupi i już go żałowała.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+ | Post zawiera wulgaryzmy i treści nie dla osób wrażliwych
Czarny, podłużny tatuaż lśnił na jej nagich plecach. Pozostawił na ciele nastolatki ślad na całe życie jakby ja podpisał, ale brakowało tam tylko słów - własność Aresa. Z tym, że już nią nie była, sam oddal ją w ręce życia, rzucił w otchłań pustki. Choć nie wyglądała, jakby z tego powodu tak bardzo cierpiała. Wręcz przeciwnie. Jej wygląd, jej ruchy, ten gówniarz, z którym śmiało tańczyła. Tyle właśnie były warte wyznania miłości przez nastolatki. Czyli jednak miał rację, czyli może w cale nie kochała go tak, jak jej się wydawało, a jedynie zauroczyła właśnie w taki gówniarski sposób. Na pewno, niczego innego się nie spodziewał, choć jej twarz, jej słowa, to wszystko wychodzi prosto z jej duszy, gdy z nią "zrywał". Wyglądała na zrozpaczona, jakby świat usunął jej się sód stóp, a dzisiaj? Tańczyła jak gdyby nigdy nic, wyglądając jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Pierwszy raz w życiu nie chciał mieć racji, wolał mylić się co do tego, że tak za nim nie szalała, jak mówiła i jak myślała. Przecież.... inaczej leżałby zalana w łóżku łzami cale dnie, nie jadłaby i szukała tylko pocieszenia w poduszkach, a może właśnie była tym typem dziewczyny, co wolała znaleźć sobie plaster? Czy o też był takim plastrem po poprzednim parterze? Wiedział, że miała kogoś przed nim, może to się skończyło, jak z nimi? Chwilę wcześniej i trafiła po postu szybko na następnego. Była śliczna, zgrabna, zabawna, niczego jej nie brakowało, by znaleźć pocieszenie. W jego głowie tak wiele myśli przelatywało, a przecież stał tam zaledwie kilka sekund.
Te kilka sekund niepewności. Dostanie w twarz? Pokaże, ze mu zależy...
Miło się z nim przywita? Pewnie miał rację i w cale jej tak na nim nie zależało.
Odejdzie? Speszy się? Poszuka towarzystwa? Zarumieni? Sam cholera nie wiedzą, Gabi była nieprzewidywalna, jej głowa działała nieco inaczej niż dziewczyn, które znał. Cholera, może właśnie to go w niej pociągało? Że była taka nieprzewidywalna...
Odsunęła się jak poparzona, jej wzrok nie mówił jednak zbyt wiele, a może właśnie mówił za dużo i ciężko było coś z niego przez to konkretnego wyłapać? Speszyła się, chciała uciec, ale też było w tym trochę złości. Jednak nie był jej taki obojętny. Uśmiechnął się. Czemu takie chore akcje kręciły go najbardziej... poczuł, jakby złapał wiatru w żagle, teraz musiał tylko płynąć i co? I jaki był cel, do którego portu chciał dotrzeć? Tam, gdzie znowu męczy ją sobą i zabawia kolejny raz? Czy tam, gdzie wszystko jej wyjaśnia, żeby została w jego życiu, ale bez romantycznego wątku? A może tam, gdzie wypierdala do domu i po prostu....
Nie. Nie mógł wrócić do domu. Nie, kiedy już powiedział A.
No to sobie powie kurwa B.
To stało się tak niespodziewanie. Jakby ktoś sprzedał mu kulkę.... nie, kilka kulek w klatkę piersiową. Jakby podeszła i wymierzyła mu siarczystego strzała w policzek. Co ona do cholery jasnej robiła?! Zamrugał, nie będąc pewien, czy na pewno jest to Gabi, a może odeszła, a to jakaś inna dziewczyna? Nie, to Gabi.
Jej nieprzewidywalność była wspaniała.
W jednej chwili wszystko do niego dotarło. Nieważne, że to ona pocałować tego chłopaka. Chciał go zajebać. W tej krótkiej chwili rozważał, czy lepszym sposobem będzie wywiezienie go na Sycylię, czy może zamknięcie w piwnicy na długie tortury, a może po prostu... a gdyby tak wpakować mu teraz kulkę między oczy? Drgnęła mu ręka. Gdzie sięgał? Wystarczyło tylko.... Spierdolisz wszystkie lata Angelo. Wszystkie lata pójdą się jebać. Upomniał go jakiś głos rozsądku. Wtedy jego spojrzenie spotkań się z okiem Gabi, która bezczelnie na niego jeszcze spojrzała! Już sam nie wiedział, czy podziwiał ją za ten ruch, który był cudowną toksyczną bombą, czy zaczął ją za to nienawidzić. Wiedział, co robiła, doskonale wiedział, jak bardzo chciała mu teraz pokazać, że skoro nie jest jego, to będzie należeć do kogoś innego - patrz i żałuj. Krzyczało jej nastoletnie ciało. Powinien dać jej satysfakcję? Mimo, że o tym wiedział, rozsądek nigdy nie przemawiał przez jego ciało. Pięści zacisnęły się, gdy dostrzegł usta chłopka na jej szyi. Jakim był masochistą, że stał tam i patrzył na cały teatrzyk z założonymi na piersi rękoma? Gdyby tylko nie było tylu świadków, Gabi miałaby okazje przekonać się, kim tak naprawdę jest mężczyzna, z którym spędzała ostatnio tyle czasu, którego tak niby kochała... Martwe ciało w kałuży krwi nastolatka raczej nie pomogłoby mu w żaden sposób. Skąd w nim nagle tyle powściągliwości? Wyglądał na spokojnego, ale w środku aż gotował się ze złości. Niby nie miał do niej praw, niby.... Pieprzyć to.
Jego spokój musiał w końcu znaleźć swój kres. Upominał się w głowie, żeby tylko nie przesadzić, żeby tylko nie przesadzić... Odpalił papierosa, którym zaciągnął się mocno, patrząc dość niebezpiecznie już, z jakimś mrokiem w źrenicach w błękitne oczy nastolatki. Posłał jej uśmiech i wglądało to tak, jakby miał ich minąć. Niestety (dla tego nieszczęśnika), Ares zatrzymał się za jego plecami i zgasił papierosa na jego szyi.
- Wybacz młody. Nic do ciebie nie mam. - I chwycił go za głowę, uderzając nią o słupek, o który opierała się Gabi. Tuż obok niej... chłopak odbił się, cofnął z powrotem i jak kłoda poleciał w tył na ziemię. Nikt zbytnio nie zwrócił na to uwagi. To zadziało się szybko, kiedy stanął przed Gabi, zamykając ją w potrzasku, gdy jego dłonie wylądowały po obu stronach jej głowy, a ciało znalazło niebezpiecznie blisko jej ciała.
- Niezły ruch mała, ale lepiej mnie tak więcej nie prowokuj. - Chyba nie tak pokazuje się komuś, że się zjebało i chce coś wyjaśnić? Ares kompletnie nie potrafił okazywać.... niczego poza złością, tak naprawdę.
Była tak blisko... żuł jej oddech, widział te piękne duże oczy z bliska takie teraz przerażone i zapewne wściekłe. Jej sto wolały, żeby je pocałował, chciał znowu ją mieć... Szumiało mu w głowie od jej zapachu i tego cholernego pragnienia posiadania zakazanego owocu.
- Nic mu nie będzie. - Dodał szybko. - Na razie. - Odsunął się od niej i wyciągnął kolejnego papierosa z kieszeni. Odpalił go i przyglądał Gabi. Wiedział, że chłopak lada chwila odzyska przytomność, nawet go nie rozkwasił.
- Tyle właśnie jest dla ciebie warta twoja miłość. - Skasował ją, wypuszczając z ust kolejny dym.
- Idź ratuj swojego nowego frajera. Klasa. - Klasnął nawet w dłonie dwa razy, trzymając fajkę w ustach i cofnął kilka kroków, znikając gdzieś w tłumie. Kątem oka dostrzegł, że nastolatek próbuje dźwignąć się już na nogi.
Musiał się napić... albo może się przewietrzyć? Szedł przed siebie, powstrzymując przed zawróceniem tam i zrobieniu dymu. Naprawdę musiał nad sobą panować, żeby to skończyło się tylko w ten sposób...
Miał ochotę kogoś odjebać.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że ona miała prawo robić co chciała, a on nie powinien w żaden sposób mieć z tym problemu. Okazał słabość, co wkurwiało go jeszcze bardziej.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Przez kilka dni zastanawiała się, czy nie usunąć tatuażu, naprawdę poważnie nad tym myślała, nawet umówiła się na laser, ale nie poszła na wizytę. Za bardzo cierpiała psychiczne katusze w trakcie jego robienia, nie pokazywała tego po sobie, ale tak bardzo się bała, tak bliska była omdlenia. Igły to dla niej coś, co bardzo, bardzo mocno ją triggeruje, podobnie jak zapach środka do dezynfekcji czy taki typowo apteczny smrodek. Tatuaż miał być oznaką jej siły, pokonania największego lęku, a nie słabości, jaką stał się Ares.
Wiele by dała, by wtedy na plaży nie wyznać mu miłości, by nadal dusić to w sobie i przeżywać z nim cudowne chwile nie mając świadomości, że nie jest jedyną dziewczyną w jego popapranym życiu. Uzupełniali się perfekcyjnie, ona wnosiła mu spokój, ukojenie, luz, totalną, niczym niezmąconą szczerość i swobodę, on jej szaleństwo, możliwości, nutkę niepewności i wspaniałe cielesne doznania, jakich nie doświadczyła z nikim innym. Przy nim świat stał dla niej otworem, żadne drzwi nie były zamknięte, tak jak i zresztą dla niego. Mogła mu dać wszystko czego pragnął, od czystej miłości, zrozumienia, partnerstwa, które dla tak młodej osoby jest wielkim wyzwaniem, bo wciąż się uczy, po dziki seks, który tak lubił, dla niego chciała doświadczyć wszystkiego, sprawdzić co z jego upodobań pasuje jej, a co kompletnie nie jest jej bajką, tak by oboje mogli być szczęśliwi. Nadal obwiniała się o to, że to przez "kocham cię" wszystko legło w gruzach. Cały czas twierdziła, że miał rację iż jest zbyt intensywna, chce za dużo, za mocno w krótkim czasie i przez to on się tak bardzo wypalił już na starcie, czegoś, co mogło być piękne. Wiedziała to, bo nie pierwszy raz popełniła ten błąd, chcąc dać za dużo a brać zbyt mało. Była pewna jednego - zasługiwała dokładnie na tyle samo ile dawała z siebie, ni mniej ni więcej.
Dlaczego tu stoisz...? Idź sobie! Idź i przestać się patrzeć, ja nie chcę tego robić, nie chce go całować... Nie chcę nikogo całować, cholera IDŹ i przestań się wpatrywać jakby ci się to podobało. - przemknęło jej przez myśl. Te pocałunki były płytkie, beznamiętne, nie było w nich chemii, tego magicznego czegoś — czysto mechaniczne, puste i totalnie bezcelowe, ale Victorowi chyba się podobało, bo poczuła jego podniecenie na swoim udzie, wzdrygnęła się niezauważalnie z obrzydzenia. Nie do chłopaka... Do samej siebie. To, co robiła, jak się zachowywała było obrzydliwe, bo bez skrupułów bawiła się uczuciami dwóch facetów, tylko jakie uczucia mógł mieć względem niej Ares, skoro dał jej jasno do zrozumienia co o tym wszystkim myśli.
Chciała to zakończyć, ale Włoch był szybszy. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie, papieros zgaszony na karku Victora, jego krzyk, pisk, ciężko nazwać co dokładnie. Głuche uderzenie tuż obok ucha, tak dobrze słyszalne mimo głośnej muzyki i łoskot opadającego, bezwładnego ciała. Przestraszyła się... Miała dziwne uczucie, że może być następna, chyba się go bała. Żaden cios jednak nie nastąpił, nie poczuła palców mężczyzny zaciskających się na kitku, nie poczuła zimnej ściany na potylicy, dopóki sama jej do niej nie przyłożyła.
Miała go nie prowokować? Done, ale niech się trzyma od niej z daleka, wtedy obojgu będzie zdecydowanie łatwiej. Miasto było duże, z łatwością mogli się unikać a przypadkowe spotkania takie jak dziś zwyczajnie ignorować, pozwolić sobie żyć własnym życiem. Czy to nie było prostsze?
Nie mogła znieść tej bliskości, płonęła w środku, chciała wpić się w jego wargi, jeszcze raz poczuć ich smak, nawet teraz kiedy brzydko pachniały dymem papierosowym. Przeszedł ją zimny dreszcz, dlaczego groził Victorowi? Dlatego, że śmiał ją całować i dotykać? Nic mu do tego z kim i co robi, to było jej ciało i mogła decydować o nim w stu procentach. Znów czuła złość, ale tym razem przez jawne poczucie niesprawiedliwości - on mógł sobie ruchać jakieś szmaty, wsadzać kutasa w byle dziurę, a ona co? Nie byli razem, sam jej to powiedział dosadnie, oboje mogli robić co chcą z kim i kiedy chcą. Zakrztusiła się dymem wydmuchniętym prosto w twarz, nie miała nawet szansy odpowiedzieć. Rozwalił jej tym ledwo posklejaną klejem do papieru głowę. Była teraz cholernie wrażliwa, nie żeby wcześniej nie była, ale teraz bardziej. Słuchała go, analizowała, ale teraz było coś ważniejszego. Pomoc niewinnemu chłopakowi, którego wykorzystała w brzydki sposób, najpierw obowiązki potem... Nieprzyjemności. Victor zaczął wracać do żywych, nie rozumiał co się wydarzyło. Gabi pomogła mu wstać i zaprowadziła do ich loży. Zamieniła słowo z ekipą i postanowiła raz na zawsze rozmówić się z Aresem bo odpierdolił niezły cyrk. Przeciskała się między spoconymi, śmierdzącymi ludźmi i szukała znajomej twarzy. Nie było to proste, ale w końcu został zlokalizowany przy barze. Ta złość nie mogła opuścić jej ciała, rozsadzała ją od środka, kipiała, aż policzki jej poczerwieniały. Miała gdzieś, że był trzy razy większy, sto razy silniejszy i to on był tu tym mądrym.
Złapała go za nadgarstek i pociągnęła za sobą, nie zważając na czy właśnie pije piwo, wódkę czy inny trunek. Musiała to wyjaśnić raz na zawsze, bo tak nie dało się żyć w spokoju. Nogi same niosły ją w kierunku damskiego kibla przez które z impetem weszła nie puszczając Aresowego nadgarstka. Jej ręka jeszcze nie do końca się zrosła, ale przy tego typu złamaniach nie stosuje się gipsu ani usztywnienia, miała uważać co robi, ale w tej chwili nie było to ważne. Dziwne, bo kibel był zupełnie pusty. Otworzyła jedną z kabin i wpakowała do niej Aresa, aż dziw brał, że tak się jej dał ciągać i rozstawiać po kątach.
- O co ci chodzi? O co ci do cholery chodzi? Wyleczyłam się z ciebie, rany są świeże i po jaką cholerę je rozdrapujesz? Po co? Nie jesteśmy razem. To twoje słowa. A,a!- uniosła palec wskazujący, widząc, że mężczyzna chce coś powiedzieć, ale ona nie skończyła.
- Mam płakać? Mam zamknąć się w czterech ścianach, gapić się w sufit i wegetować? Przerobione, dość tego. Ja chcę żyć Ares, żyć pełną piersią. Mam tylko jedno życie, nie spędzę go na użalaniu się nad sobą, bo postanowiłeś się mną zabawić, zdeptać szczere uczucie, jakim cię darzyłam. Ile twoim zdaniem powinnam cierpieć? Dwa miesiące? Rok? Pięć lat?
Oddychała bardzo szybko, żyła na jej szyi pulsowała niebezpiecznie, widział ją w takim stanie pierwszy raz. Nie płakała, była zwyczajnie zła. Zaczęła chodzić od jednego rogu kabiny do drugiego co oznaczało dwa kroki w prawo, obrót i dwa kroki w lewo.
- Nie odpowiadaj, nie chcę wiedzieć. Zadawanie ci pytań nie przynosi niczego dobrego. Nie możesz sobie znaleźć innej laski, dobrze ci ze mną poszło to i z innymi pewnie też nie będzie problemów. Co za różnica kogo... - westchnęła i bardzo starała się uspokoić, ale wrzało, gotowało się, para szła uszami, to było tak intensywne uczucie.
- Wiem, że podbijałeś do Eve, na całe szczęście ma więcej oleju w głowie niż ja.- przeszła na drugą stronę łazienki i oparła się o lodowate kafle między umywalkami, ten chłód ją ocucił, dał ukojenie.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+ | Post zawiera wulgaryzmy i treści nie dla osób wrażliwych
Miała w sumie trochę racji. Jakby się nad tym zastanowił... tak, podobała mu się ta akcja. Podobało mu się jak dostawał emocjonalny wpierdol, parząc na rozgrywaną przez nią scenkę. Podobało mu się to, bo wiedział, że to teatrzyk, bo dostrzegł w niej jeszcze więcej niż wcześniej, bo łączył swoje własne kropki. Jej spontaniczne, chore często akcje, dzisiaj to... Nie była tak nudna jak mu się kiedyś wydawało, ciągle go zaskakiwała i wiedział, że mogła zaskoczyć go jeszcze bardziej. Może dlatego nie mógł tak bardzo odpuścić? Tak cholernie go to gryzło od środka, tak bardzo wierciło w brzuchu dziurę. To nie mógł być koniec, po prostu nie mógł. Tye tych emocji w nim teraz było, tak bardzo sprzecznych, że sam już nie wiedział, czy przygotować się na kolejną, popierdoloną akcję, czy może faktycznie wrócić do domu. Mógł też udawać, że jej nie widzi, ale to by im raczej nie wyszło. Ona znowu zaczęłaby gierki, a on... nie, może już by nie zaczęła?
Spa∂ł na bar o który oparł się i od razu zamówił sobie dwa czyste shoty, inaczej by tego nie przełknął, co się stało. PRzed oczami miał twarz Gabi, która wyglądała na przerażoną. Sama go prowokowała, a później dziwiła ją jego reakcja? Przecież musiała wiedzieć, że nie będzie grzecznie stał i patrzył, co miał jeszcze może ją przeprosić? Może go jeszcze w cale dobrze nie znała od tej strony, ale wystarczyło tylko spojrzeć na jego mordercze spojrzenie, by wiedzieć, że to się dobrze nie skończy. Dlatego właśnie pomyślał, że już raczej nie będzie ryzykować, nie była na tyle głupia.
Shot. Drugi. Co teraz? Nie chciał wracać do loży, najchętniej wróciłby po nią i wyniósł na tyły klubu, a później po prostu zerżnął na ścianie. Targały nim cholernie silne emocje, był zarówno wkurwiony jak i podniecony, a to nie w®ożyło niczego dobrego. Najrozsądniej byłoby po prostu stąd wyjść, ale ciekawość była zbyt wielka... co dalej, jak to się potoczy? Nie musiał czekać zbyt długo. Zamówił jeszcze jednego shota i kiedy go walnął, od razu poczuł szarpnięcie za nadgarstek, kieliszek rozbił się o ziemię, a on został wciągnięty w tłum.
Uśmiechnął się, widząc, kto go prowadzi, więc pozwolił się tak prowadzić, nie mogąc zedrzeć tego głupiego uśmieszka z mordy. Czemu się tak cieszył? Wróciła do niego, czyli zadziałało. Wyglądała jak taki mały, wściekły piesek, przebierając szybko i wściekle tymi swoimi seksownymi nóżkami. Nie odzywał się, zaskoczony mimo wszystko miejsce, które wybrała. Mógł w każdym momencie na spokojnie wyrwać jej się, albo nie pozwolić traktować jak szmacianej lalki, ale.... spodobało mu się to. Klepnął dupskiem na zamknięty sedes i wsparł łokcie na udach, obserwując ją z takiej pozycji bardzo uważnie. Patrzył i milczał, słuchając każdego jej słowa i wewnętrzny Angelo skakał z radości, kiedy przyznała, że jednak miała żałobę, że jednak płakała i cierpiała. Kiedy ten się ciszył, to wewnętrzny Ares trochę jednak jej współczuł. W końcu nie chciał, żeby cierpiała, ale ta satysfakcja... i jej zachowanie. Boże, ale on ją chciał teraz sobie wziąć. Podniecił się. Wyprostował na tym cholernym kiblu, bo go trochę już w kroku cisnęło i przybrał nową, luzacką postawę. Potarł się po brodzie, obserwując jak chodzi w tę i we w tę, a z jego twarzy nie mógł zejść ten cholerny uśmieszek. Chwila, czy ona go przed chwila uciszała palcem?
Chyba się zakochał.
Tak to właśnie było? Może to kolejny wyrzut jakiś hormonów do głowy? Albo do kutasa. Sam już nie wiedział. A może po prostu szybko przypomniał sobie, jaka ona była prawdziwa jaka była urocza, za co ją tak od razu polubi. Wszystko wracało. Odurzony rożnymi środkami i rodzajami alkoholu obserwował tylko każdy jej ruch i o dziwo słuchał każdego słowa. Skończyła?
- Ze złością ci do twarzy. Jesteś taka seksowna... - Palnął ni z gruchy ni z pietruchy i wstał w końcu ze swego tronu. Król zakończył audiencje. Może to wszystkie było chore, może jego reakcja była chora, szczególnie, że ona opowiadała o naprawdę trudnych dla siebie rzeczach, ale Ares nigdy nie miał równo pod kopułą. Okej. Zanotował wszystko co powiedziała. Okej, czuł się z tym podle. Jasne, wciąż miał ochotę ją chronić, ale mimo wszystko pojawiły się inne, dużo silniejsze emocje. Poza tym dochodził koks, alkohol i jego głowa pracowała na nieco innych parametrach, odbierała nieco inne czynniki i generowała zupełnie nieracjonalne ruchy. A może wręcz przeciwnie? Ruszył w jej stronę, powoli.
- Nie chciałem żebyś cierpiała mała. - Znowu generator losowych słów i wyznań. Raz tak, raz siak. Sam już głupiał od nadmiaru tych wszystkich emocji i wydarzeń. Stanął przed nią, znowu zagradzając jej drogę i tym razem oparł o umywalki, nachylając do jej wysokości. Spojrzał w błękitne źrenice z bliska, jakby przewiercał się przez nie swoim spojrzeniem.
- No może chciałem, ale już nie chcę. - To mogło nie mieć dla niej żadne sensu, ale dla niego miało cholernie dużo. Tylko robił skróty myślowe, bo kurwa czemu nie.
- Jeśli chodzi o inne laski, to są nudne. - Odpowiadał po kolei, mając jej słowa w głowie. - Chociaż ta twoja wyszczekana koleżanka jest całkiem fajna. Możesz kiedyś zaprosić ją do zabawy - Uśmiechnął się w ten swej firmowy sposób. Nie do końca już panował nad tym co mówił, choć trzymał się swietnie. Zero plątającego języka, czy wypowiadanych w zająknięciu słów.
- Chociaż nie wiem. Na razie myślę tylko o tobie. - Powędrował spojrzeniem w dół na jej dekolt, a później powoli wrócił nim w porotem na młodziutką twarz. W makijaży wyglądała trochę starzej, ale cholernie seksownie.
- Głupio to wszystko wyszło ogólnie. Chciałem pogadać, ale odjebałaś numerek na szóstkę z plusem. Musiałaś wepchać mu ten jęzor do gęby? Poza tym cholernie mi się to podobało. Po twoich słowach teraz wiem, że to żaden twój nowy chłoptaś, tylko chciałaś mnie wkurwić i udało ci się to. Czego się spodziewałaś? Że po prostu odejdę? Cholera jasna Gabi jak ty nic nie rozumiesz. - Trochę bez sensu, a jednak trochę z sensem paplał. Nagle odepchnął się od tych nieszczęsnych umywalek, przywarł do niej ciałem i chwycił mocno za polik, zmuszając, by spojrzała w górę.
- To z moim pocałunkiem na ustach powinnaś iść dzisiaj spać. - Nie pozwolił jej na żadną reakcję, po prostu wpijają w jej usta, ale nie był to tak nachalny pocałunek, jak można by pomyśleć. Natarł na nią tęsknie, z pragnieniem, z ogromnym pragnieniem. Słodka miękkość jej warg była tym, czego teraz potrzebował.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Ok... Myślę, że post zawiera trochę scen z kanonu tych 18+

Stan umysłu Gabi w tym momencie be like: this.. Tak tylko dla ścisłości i zobrazowania co się w nim dzieje.
Rozbudził w niej wewnętrzny ogień, który był głęboko uśpiony, skrywany pod warstwami słodkości rodem z Atomówek. Związek X, tak... Ares był związkiem X dla niej jak ten prawdziwy dla tych słodkich, potężnych dziewczynek z bajki. Gabi była właśnie takim zlepkiem jak one, drzemała w niej niewyobrażalna siła gotowa zniszczyć wszystko co napotka na swojej drodze jeśli trafi w niepowołane ręce. Cukier słodkości i różne śliczności. Ta dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, jakie ciężary jest w stanie przenosić na swoich drobnych barkach, jakie cuda jest w stanie czynić ledwie dotknięciem palca. Z bryłki węgla znalezionej gdzieś w głębokich czeluściach kopalni powstawał właśnie nieoszlifowany diament, a te są w stanie wytworzyć się jedynie pod bardzo, bardzo wysokim ciśnieniem, które teraz było nie do opisania.
Nie podobał jej się ten jego paskudny, śliski, złowieszczy uśmieszek, już mu nie ufała. Stracił to zaufanie bezpowrotnie zabawiając się z laską...Laskami... Na tamtej imprezie, na którą zaprosił ją Franek. Przypuszczała, ze zrobił to specjalnie, chciał wszystko zniszczyć, oboje chcieli. Jego też już nie lubiła, choć był przystojny jak sam Adonis. Uroda to nie wszystko, liczy się jeszcze wnętrze i rozsądne podejście do życia.
- Nie dla psa kiełbasa.- burknęła od niechcenia. Nie chciała, aby się do niej zbliżał, bała się, że zrobi coś głupiego. W sensie ona nie on, ale on też, tego to akurat była pewna, ale samej siebie nie. Nie chciała wpaść mu w ramiona, nie chciała go namiętnie całować, nie chciała dobrać mu się do rozporka i uprawiać z nim seksu w tej paskudnej łazience. Przymknęła na chwilę powieki, ale to był błąd, bo nie zauważyła zbliżającego się drapieżnika.
Od początku mówiłam, że Gabi jest wygadana i w dyskusjach walczy o swoje racje za wszelką cenę, chyba że ktoś używa rozsądnych argumentów, tu ich brakowało.
Tu argumentem zdecydowanie nie było odebranie jej możliwości żadnego ruchu, znów zakleszczył ją między ścianą a samym sobą. Ona to się nigdy nie nauczy, żeby trzymać się środka pomieszczenia, z daleka od ścian, wtedy nie będzie mógł jej niewolić. Wróć, czemu w ogóle myślała o nim w kategoriach przyszłości, to był zamknięty temat, skończony rozdział, do którego nie miała zamiaru wrócić. Mózg swoje, serce swoje, ciało jeszcze miało coś innego do powiedzenia. To był kalejdoskop jakichś pieprzonych majaków wieloletniego ćpuna, tak sobie to wyobrażała.
Prychnęła ironicznie, jasne... Nie chciał. Miała wrażenie, że każde słowo jest kłamstwem tak jak te kwiatki, prezenty, romantyczna randka na plaży mająca tylko jeden cel — dobranie się do jej majtek. Wściekłość rosła i rosła, jak temperatura w czajniku, pod którym ktoś zapalił gaz.
Otworzyła oczy akurat w tym momencie jak nad nią zawisł i zaczął ją dosłownie ruchać spojrzeniem, czuła je głęboko w sobie na dnie swojej poharatanej duszy, głębiej wejść się nie dało. Gdyby mogła to skuliłaby uszy po sobie, wcisnęła szyję w dół, by zrobić się jeszcze mniejszą, by tylko nie dotknąć go nawet milimetrem ciała, skrawkiem materiału odzienia.
- Gadasz od rzeczy, jesteś pijany, naćpany. To się kupy nie trzyma, posłuchaj sam siebie i... Odsuń się ode mnie.- wcisnęła się mocno w ścianę jakby chciała zwiększyć dystans między nimi, jakby się bała, że wystarczy jedna iskra a rzuci się w to, czego nie chciała. Nie chciała znów być ćmą palącą się żywcem w płomieniu lampy elektrycznej.
Nie... Trójkącik? To był chory żart, urojenia wysyconego alkoholem i koksem mózgu. Rysował sobie bajkę, która nigdy się nie wydarzy.
Rozbierał ją wzrokiem dosłownie gdyby oczy mogły kogoś przelatywać to Gabi już byłaby na skraju raju i piekła. Zrobiło jej się gorąco, nie tak jak powinno, zalała ją fala podniecenia.
- To mi do cholery wyja....- urwała, przygnieciona do ściany całym ciężarem jego masywnego ciała. Poczuła silne palce obejmujące jej twarz, zmuszające do zadarcia głowy do góry a potem ciemność, a w ciemności fajerwerki. Te usta... Tak za nimi tęskniła, to o nich myślała kiedy nocą jej dłonie... Nie. Zaprało jej dech w piersi, zaczęła z nim walczyć, próbowała go odepchnąć, zaczęła uderzać piąstkami w jego ramiona, mruczeć coś niewyraźnie, ale z każdą sekundą ten opór słabł, stawała się bierna, nie weszła w grę z jego językiem, choć bardzo tego chciała. Nie wiedziała, skąd znalazła w sobie tyle siły, jakoś udało jej się uciec z ustami kawałek na bok. Nawet wtedy pod rezydencją nie była tak WKURWIONA. Dosłownie właśnie tak, wielkimi literami, pogrubione, czcionką 120 pkt.
W łazience rozległ się odgłos uderzanej skóry o skórę, aż zabolała ją ręka, prawa... Ta z kompresyjnym złamaniem kości, ale przez adrenalinę nie poczuła tak ogromnego bólu, jaki odczułaby bez niej. Policzek był siarczysty, skóra musiała piec żywym ogniem, ona się nie hamowała, zamachnęła się na tyle na ile pozwoliła jej sytuacja.
Ręka też ją piekła, przechodziły po niej mrówki, które zdawały się ją kąsać. Co on sobie wyobrażał... Brał co chciał, brał co mu się nie należało, czego nie chciała mu dać nigdy więcej. Wpatrywała się w jego oczy z furią, wściekłością tak gigantyczną, że cięło jak sto żyletek. Teraz gdy sprzedała mu tego liścia a jego głowa odwróciła się w odpowiednią stronę jej oczom ukazał się świeżutki tatuaż, skóra była jeszcze lekko zaczerwieniona. Kwiatek... Pieprzony kwiatek. Miała ochotę poprawić cios, dołożyć kolejny i kolejny, patrzeć jak krew tryska po ścianach - ona, tak która przemocą brzydzi się jak mało czym. Zamiast tego jej drobna dłoń wylądowała na jego gardle, zaciskając się pod żuchwą, odcinając trochę dopływ tlenu do mózgu, to było instynktowne, nie znała technik podduszania. Oddychała szybko z tej złości i z podniecenia i z wszystkich innych szarżujących emocji. Bez zastanowienia wpiła się zachłannie w jego usta, nie poluźniając i tak dość słabego uścisku na jego gardle, ona zrobiła to łapczywie, zachłannie, agresywnie z pełnym zaangażowaniem i wkurwem jaki się w niej kotłował od kilku minut i w tym właśnie znalazła ujście. Nie była delikatna, używała zębów, kąsała jego język, wargi i rozpadała się znów na milion kawałków, zachowując przy tym trzeźwość umysłu i wyrzucając w nim sobie jaką jest skończoną kretynką, że dała się w to wciągnąć. Pragnęłą go tak samo jak on jej, szaleńczo, zachłannie, bez żadnego zahamowania.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Spoiler
Kiedy się tak stawiała, chciał jej jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. Nie dla psa kiełbasa? Oj dla psa, waśnie, że dla psa. Świeżutka, pyszna, nietłuściutka, pachnąca... Aż mu spinka ciekła. Ares miał już tylko jeden cel i było to ziszczenie swojego wyobrażenia, gdy jeszcze stał przy barze. Chciał wyruchać ją na tyłu klubu, ale nawet i ten kibel się nada. Nawet większa adrenalina, ta myśl, że ktoś tu może zaraz wejść i ich nakryć... Podniecenie rosło z każdą chwila, jego źrenice rozszerzyły się, będąc też pod wpływem narkotyku. Dziewczyna tak bardzo stawiała się, ale jej ciało mówiło co innego. Wyginało w jego stronę i zapraszało. Spojrzenie płonęło nienawiścią, taką kurewsko nasyconą intensywną nienawiścią, którą dosłownie teraz pokochał. To było tak intensywne, patrzenie w te jej oczy, gdy jego własne płonęły podobnym żarem. Jedno było pewne - chcieli się pożreć na wzajem.
- Nie chcesz żebym się odsunął. - Szepnął cholernie pewny swoich słów. Tego mu nie brakowało. Pewności siebie. Ares dzięki temu w życiu wiele zyskał, ale zdarzało mu się i tracić. Tym razem jednak wiedział, że może jedynie wygrać to całkiem sporo. Ta relacja zaczynała być coraz ciekawsza, nie mógł doczekać się kolejnego posunięcia zarówno ze swojej, jak i z jej strony, jakby rozgrywali właśnie śmiercionośną partię szachów.
Kolejny ruch. Wyrywała się, ale on nie przestawał, czując, jak powoli słabnie pod jego natarciem, jak się temu poddaje. Czuł, jak walczy, ale sama ze sobą, nie z nim, bo wiedział, że jej się to podoba, a jednocześnie tak bardzo próbowała to z siebie wyprzeć. Czemu, czemu nadal walczyła? Powinna się mu poddać, przecież...
Charakterystyczny ból rozszedł się po szczęce mafiozy. Głowa mężczyzny automatycznie odwróciła się w bok, odsłaniając tym samym wcześniej już wspomniany tatuaż. Tak. Ares wytatuował sobie jednego, pojedynczego kwiatka też przy uchu. Była takim jednym jedynym Kwiatuszkiem na tym świcie, a on zapisywał na sobie wszystko wspomnienia. Tym miała zostać. Jedynie wspomnieniem i małą, wiecznie widoczną dziarą.
Coś nie wyszło.
Podniecenie zalało jego ciało, dreszcz przeszedł go po karku, a ból pulsował złowieszczo, tak cholernie przyjemnie. Powoli odwracał głowę, wracając na nią spojrzeniem, które było wręcz mordercze, niebezpieczne, a gdyby mogło, płonęłoby żywym ogniem. Ogniem pożądania, ogniem złości i czegoś dziwnego, tlącego się w zakamarku jego duszy. Wygłodniałej, pragnącej jeszcze, więcej, wręcz błagał ją o to w swoim zaciemnionym i zamroczonym umyśle. Nie spodziewał się, że miała tyle pary w łapie, że to uderzenie z jej ręki może być tak... intensywne. Już miał błagać ją o więcej, poprosić, by go biła, ale ona zrobiła coś innego, coś czego - znowu - kompetnie się po niej nie spodziewał. Oczy rozszerzyły się jak spodki, ale nie z braku powietrza, a z zaskoczenia. Tak cholernie przyjemnie odcięła mu tlen, naciskając w odpowiednim miejscu, jakby wiedziała, jak to robić...
O kurwa... tak! TAK TAK MAŁA! Nie mógł tego wykrzyczeć, choć bardzo chciał. Przymknął oczy z przyjemności i uśmiechnął się szaleńczo, ale długo te uśmiech nie potrwał, bo szybko zmazała mu go pocałunkiem. To było zwierzęce porządnie, obydwoje płonęli już żywym ogniem, rozpadali się w pył. Ares niewiele myśląc chwycił drobne ciało Gabi, wyczuwając pod palcami jej żebra i wał w nie palce, łapczywie chwytając wargą jej usta. Syczał z przyjemności, gdy go gryzła, jak strasznie chciał ją prosić o kolejne uderzenie, ale wtedy kolejna fala gorącą zalała go, czuł, że zaraz odpłynie, jak ie przestanie go dusić. Dlatego odepchnął ją od siebie, że zapewne boleśnie runęła na umywalkę. Nie marnował czasu, szybko odwracając ją tyłem i pewnym ruchem wgniótł jej ciało w swoje. Przywarli do siebie, a on łapał powietrze łapczywie, odchylając głowę w tył.
- Ja pierdole tak! - Wrzasnął i chwycił za brodę swojej kochanki, odchylając jej niezbyt delikatnie szyję na bok. Dokładnie w taki sposób, w jaki zabił to wcześniej tamten małolat. Polizał ją po tej szyi, spragniony, jak zwierze, wciąż dysząc po niemałym podduszeniu.
- Nienawidzisz mnie suko, co? - naparu an nią biodrami mocniej i pewnym ruchem podwiną jej sukienkę. - Zaraz będziesz krzyczeć moje imię... - Dokładnie jak chciał tak zrobił. Wziął sobie co jego. Objął ja ramieniem, żeby nie próbowała się wyrywać i nachylił nad umywalką, docierając do jej mokrych majteczek.
- Czekałaś na to... - Warknął jej do ucha. - Powiedz, ile razy o mnie myślałaś, dotykając w ten sposób? - Dotarł do jej mokrej cipki, którą zaatakował bez żadnych hamulców. Bawił z jej łechtaczka i ugryzł w płatek ucha.
- Jesteś moja. - Szepnął, sięgając mokrymi palcami do swojego rozporka. Właśnie go rozpinał, jak...
Otworzyły się drzwi do łazienki.
KURWA NO NIE.
Młoda dziewczyna, barmanka stała w drzwiach jak wryta. Okazało się, że łazienka, którą właśnie ta wesoło okupowali nie była zwykłą łazienka, a pracowniczą.
- Co państwo robią?! NATYCHMIAST proszę stąd wyjść, bo wezwę ochronę! Oburzona zamknęła drzwi. Kutas Aresa pulsował boleśnie w jego spodniach, nie.... nie mógł... nie teraz... Klął w myśli, odsuwając od Gabi gwałtownie. Krzyknął i wkurwiony uderzył w kabinę toalety, w której od razu zrobiła się dziura. Ta laska wszystko zepsuła... było tak idealnie, lepiej sobie tego nie mógł teraz wymarzyć.
- Chodź, idziemy, bo laska ma ewidentnie kija w dupie. - Poczekał aż się ogarnie i tym razem to on chwycił ja za nadgarstek i wyprowadził z toalety. Barmanka posłała im dziwne spojrzenie... czy to była zazdrość? No to już kurwa mogła pozwolić im dokończyć!
- Wychodzimy stąd. - Wytłumaczył, ciągnąć ją nieustannie za nadgarstek w stronę wyjścia. Zabierze ją do domu i dokończą, co zaczęli. Naprawdę, lepiej być nie mogło.
Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
18+
Spoiler
Fuck logic.... Gabi ty skończona kretynko, bierz nogi za pas, nim znów rozgrzebiesz najgłębszą z ran i zaczniesz krwawić jak po trafieniu nożem w aortę! Straciłaś już dużo krwi, a transfuzje wykonywane przez matkę i przyjaciół mają teraz spełznąć na niczym? Każdy tak bardzo się starał postawić nastolatkę na nogi, by mogła swobodnie rozpocząć studia bez bagażu, bez zamartwiania się i wyrzutów sumienia. Nikt jednak nie wiedział, że zrezygnowała z uczelni, ani przyjaciele, ani rodzina. Nie ważne, to kwestia na inny czas, teraz trzeba skupić się na tej reakcji chemicznej zachodzącej w klubowym kiblu. W najśmielszych snach nie przychodziły do niej wizje erotycznych uniesień w takim miejscu. Nie było tu brudno, to powinno dać obojgu do myślenia, nie stała tu ciągnąca się na pół klubu kolejka, pachniało odświeżaczem powietrza, były zaledwie trzy kabiny. Żadne z nich nie zanotowało napisu na drzwiach: Staff only.
Znaleźli się w swoim świecie, w takim, do którego nikt poza tą dwójką nie powinien mieć dostępu, choć wizja bycia przyłapanymi wydawała się kusząca. Dawała kolejny zastrzyk adrenaliny, którego przez te ostatnie tygodnie tak bardzo jej brakowało, że którejś nocy obudziła się z drżącymi rękami niczym po odstawieniu silnych prochów, to ciało domagało się paliwa do poprawnego funkcjonowania, mózg od dawna nie dostawał pokarmu, którym się żywił.
Teraz miał go dostać tyle, że wystarczy do świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra włącznie. Wzdychała w jego usta i cicho pojękiwała z przyjemności. Zwykłe, nieco bardziej intensywne pocałunki a jej już zrobiło się mokro, działał na nią jak afrodyzjak. Chciała być blisko niego, tak jak tylko dało się najmocniej, chciała czuć go w sobie, jak wbija się w jej wnętrze silnymi pchnięciami, jak zwierze konsumujące swoją ofiarę, którą znów miała się stać. Nie... To zaszło za daleko, po tej myśli zaczęła odzyskiwać rozsądek, choć ciężko było zebrać myśli. Uderzyła udem w umywalkę i znów pewnie będzie piękny siniak, czy ona może mieć kiedykolwiek gładkie uda w jednym kolorze? Te jej skłonności do siniaków nie są niczym fajnym, nie dość, że boli to jeszcze nie wygląda estetycznie. Chciała zaprotestować, chciała kazać mu przestać, ale odebrał jej resztki wolnej woli swoimi pewnymi ruchami.
Smakował jej lekko spoconego, przesyconego feromonami ciała, smakowała jak najsłodsza ambrozja, smak jej skóry wgryzał się w jego kubki smakowe, wwiercał w nie bezlitośnie. Nazwał ją suką? Cholera, dlaczego to się jej spodobało? Przeszedł ją tak silny dreszcz podniecenia, tak intensywny, że bardzo łatwo było go pomylić z orgazmem. Kto normalny dochodzi od samych słów! Nikt, to było jedynie mgnienie, ale nie nienawidziła go, bo przecież mu wybaczyła. Była zła, wściekła, ale nienawiść to nadal obce uczucie, którego chyba nie będzie w stanie nigdy doświadczyć. Well... Nigdy nie mów nigdy.
- Za... za dużo, zdecydowanie za dużo. Ares... Przestań, ja nie chcę... O cholera nie przestawaj...- gubiła się w zeznaniach, na dodatek przyznała się do masturbacji w trakcie myślenia o jego dłoniach, języku, przepiękny, idealnym kutasie tak idealnie dopasowanym do jej ciasnego wnętrza. Jęknęła przeciągle, wygięła się w łuk tym samym mocno odchylając głowę do tyłu, jej kitka smagnęła mężczyznę w twarz, było tak blisko tego czego oboje pragnęli! Już witali się z gąską, już miało dojść do pełnej, głębokiej i silnej penetracji aż tu nagle... Co?
Boże... To było chyba jeszcze bardziej krępujące niż wyskoczenie w bieliźnie z atrapy tortu na przyjęciu pełnym obcych ludzi, chociaż tam było wielu ludzi, tu była tylko jedna, przestraszona i zakłopotana barmanka.
Gabi zalała się jeszcze bardziej intensywnym rumieńcem, który po wyznaniu tego, że się dotykała myśląc o nim i tak był już silny.
Upokarzające... Ona taka wypięta, on wyciągający nabrzmiałego kutasa ze swoich spodni. Jakże ciężko było się ogarnąć, złapać pion, odzyskać władzę w nogach, pełną trzeźwość umysłu.
Jak zaczęła łapać kontakt z bazą, czyli własnym mózgiem to uznała, że boi się sama siebie, boi się tego co mogła zrobić, w co się znów wpakować. Wystarczył jeden pocałunek, trochę dotyku, jego ciepło a ona już miękła jak plastelina i mógł z nią robić co chciał. Nie może na to pozwolić ani sobie, ani jemu. Nie ma takiej opcji, nie da się znów sobą zabawić.

Syknęła cicho gdy złapał ją za nadgarstek, teraz to poczuła, chyba pogorszyła stan swojego złamania, a było już tak dobrze.
Gdy przechodzili obok barmanki rzuciła jej zakłopotane przepraszam, jakby szukając w jej oczach aprobaty, ale widziała tylko jakieś dziwne ogniki w szarych oczach, jakby im zazdrościła? To niemożliwe! Jak chciała to niech go sobie brała. Nie.
Nikt nie mógł go brać, nikt nie mógł go dotykać, nikt prócz niej, szalonej, lekko zakręconej Gabi.
Znów przeciskali się przez tłum, dziewczyna spanikowała i szukała drogi ucieczki.
- Puść mnie, nie chcę. To boli, mam złamaną kość w tym nadgarstku. Ares puszczaj do cholery!- krzyknęła. Pierwszy raz naprawdę na niego krzyknęła, bo nic do niego nie docierało, tak zaślepiony był chęcią ponownego zabawienia się jej ciałem. Nie pozwoli mu na to, nie pozwoli na to samej sobie. Skoro on jej nie szanował, musiała to zrobić za nich dwoje.
Uścisk zelżał, Gabi stanęła wśród tych wszystkich ludzi, przytuliła rękę do klatki piersiowej i rozmasowała lekko obolałe miejsce. Przesadziła z tym policzkiem i teraz będzie musiała ponieść tego konsekwencje. Ta scena wyglądała jak w filmie, oni stali, a ludzie wokół nich poruszali się w zadziwiająco szybkim tempie. Nie bała się go, bała się samej siebie, nie chciała się zatracić.
- Ares, ja wracam do znajomych, nigdzie z tobą nie pójdę, nie zmuszaj mnie.- powiedziała stanowczo. Wygładziła sukienkę na brzuchu i zaczęła się przeciskać do loży, którą dostali. Praktycznie od razu została otoczona przez swoje kółko adoracji, każdy się pytał gdzie była, co robiła, ale ona chciała stąd wyjść, uciec, zniknąć. Wtuliła się w Joe i poprosiłaby odwiózł ją do domu, bo wiedziała, że przyjechał samochodem. Otulona ramieniem przyjaciela wyjątkowo szybko dostała się na zewnątrz i jego samochód szybko został im dostarczony. Całą drogę do domu się nie odzywała. Opierała czoło o zimną szybę i wyzywała się w myślach od skończonych kretynek. Pozwoliła mu na zbyt wiele, choć poniekąd sam brał co chciał, mimo jej marnych protestów i zmian zdania co sekundę. Musiała się odciąć za wszelką cenę wyrzucić go ze swojego życia. W swoim pokoju znów zaczęła płakać i wyżywać się na niewinnych poduszkach.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Wyznanie, które padło miło łechtało jego ego. Nie miał już absolutnie żadnych wątpliwości, że Gabi dalej była jego. Może nadal nie w 100%, ale już prawie, jeszcze troszkę, jeszcze tylko.... Brakowało tak niewiele, był wściekły, naprawdę wściekły, acz nie uważał, że to wszystko stracone. Skoro tak wiele się już dowiedział, skoro tyle faktów wyszło na jaw, wiele kropek połączyło i przede wszystkim, przekonał się o prawdziwości swoich przypuszczeń, teraz już było z górki.
Czyżby?
Był tego pewien na tyle, że dałby sobie obciąć palca i teraz by bez tego palca chodził. Nie widział powodu, dla którego Gabi miałaby faktycznie mu nie wybaczyć i nie kontynuować ich przygody, ich specyficznej relacji, która prowadziła w nieznane zarówno jedno, jak i drugie. Dla niego to było oczywiste, że skoro doszło już do tego zbliżenia, doszło do takich czynów (Cudownych, niesamowitych, intensywnych czynów), to dlaczego mieliby znowu stracić ze sobą kontakt? Było, minęło. Oczywiście nie mógł zagwarantować jej wierności, ani nie chciał niczego obiecywać, czy zapewniać, ale uznał, że poszła po rozum do głowy i po prostu pozwoli temu być. Tylko tego na razie chciał, by jednak była w tym jego życiu. Nie chciał się nią, jak to sądziła, jedynie zabawić i wykorzystać jej ciała. Owszem, chciał, wiele razy, w różnych miejscach, ale poza tym chciał znowu przyjemnie spędzać z nią czas wolny. Była takim oderwaniem od codziennego,mrocznego świata, takim małym polem kwitnących kwiatów w mordorze. On zaś był jej zastrzykami adrenaliny, miejscem, w którym mogła realizować nawet najbardziej porąbane plany i marzenia, mógł jej dać tak wiele, gdyby tylko chciała. Gdyby tylko potrafiła zdjąć z oczu klapki, które przysłaniały normalne relacje. Społeczeństwo naciskało na związki zamknięte, w których ludzie dusili się, były jakieś dziwne nakazy, zakazy, on tego nie chciał. Był wolnym człowiekiem, a jego wolności nikt odebrać mu nie mógł. Niestety właśnie w taki sposób widział relacje, w której zaś ona chciała z nim być... nie potrafił. Nie chciał tak. Póki co walczył o coś innego, może pokaże jej, że tak też jest okej, może będzie chciała, może jednak będą w swoim życiu, ciesząc się nim na sto procent, bez jakiś dziwnych reguł.
Chcesz chcesz... Ale tym razem wołała inaczej iw tedy tez powiedziała o złamanej ręce. Odwrócił się w jej stronę szybko i puścił nadgarstek, widocznie zainteresowany kwestią tego złamania. Jak to złamania?
- Co? Jak to? - Jak do tego doszło, kto to zrobił? Od razu zaczął zastanawiać się ile kończyn połamie tej osobie w zemście. Zmarszczył brwi, ale nie uzyskał odpowiedzi. Była zła, tym razem naprawdę była zła, ale czemu? Nie rozumiał. Przecież jeszcze przed chwilą tak świetnie się bawili, mieli jechać do niego i dokończyć co zaczęli, a później rano zjeść razem śniadanie w ogrodzie, tym razem sami. Może mogliby jutro pograć, albo porobić coś szalonego... Chciał to znowu poczuć.
Znowu kubeł zimnej wody. Jak to wraca do znajomych? Był kompletnie zbity z pantałyku.
- O.... kej? - Patrzył jak znika w tłumie totalnie zdezorientowany. Nie, nie będzie za nią gonił, postawił schować dumę w kieszeń i po prostu wrócić w końca do tego pierzonego domu. Nawet nie chciał zaglądać do loży, ale chyba wypadły mu tam klucze do mieszkania. Poszedł ich więc szukać i na całe szczęście znalazł, bo zapasowe miała osoba, której nie było w mieście.
Wychodząc zobaczył Gabi, która szła kawałek przed nim, otoczona ramieniem Joe. Zacisnął szczękę, chociaż wiedział, że nie powinien był uznawać go za jakąkolwiek konkurencje. Jednak nie spodobał mu się fakt, że leciał na Gabi i mógł ją dotykać w ten sposób. Co ta laska była ślepa?
Odpuść, już dzisiaj i tak naodpierdalałeś. Co racja to racja. Minął ich, nawet nie odwracając za siebie, ale każdy mógł zobaczyć jego wytatuowaną, oddalającą do taksówki głowę.
Zdecydowanie za duży rozpierdol się zrobił.

Gabrielle Glass

/ Koniec
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ