knot a clue... what to do
: 31 maja 2023, 23:54
what to wear for a boat survey...
To było szaleństwo. Co prawda na nic jeszcze się nie zdecydowała na sto procent, ale sam pomysł, by naprawić, odnowić i - co najbardziej szalone chyba - zatrzymać łódź odziedziczoną po Mazikeen, wydawał się jej wprost niedorzeczny. A przecież sama na niego wpadła! Nie było jej stać na takie ekscesy. Musiała mieć na uwadze nie tylko doprowadzenie stanu łajby do tego sprzed ośmiu lat, ale również utrzymanie jej później. Zdawała sobie oczywiście sprawę z tego, że nawet taka nieduża łódź w eksploatacji nie jest szczególnie tania, ale...
Knot A Clue miała szczególne miejsce w jej sercu. Podobnie jak Mazikeen Crawford. Chodź minęło tyle czasu i już dawno temu zdążyła się pogodzić z odejściem dawnej przyjaciółki, niani, wręcz przyszywanej starszej siostry, Belly nie mogła tak po prostu porzucić tamtych wspomnień i sprzedać łodzi w nieznane ręce. Być może było w tym trochę ucieczki od bardziej świeżej straty. Być może myśli o łajbie i Mazikeen były łatwiejsze do zniesienia, niż radzenie sobie z brakiem matki, obecnością nieznanego ojca i innymi, bardziej naglącymi problemami. Być może gdzieś podświadomie z ulgą przyjmowała kolejne zajęcie, zajmującą myśl odpowiedzialność, która miała tylko odwrócić jej uwagę. A może...
Stojąc na pomoście, do którego przycumowana była łódź Mazikeen - właściwie już jej - i wpatrując się w jej wnętrze, Belinda miała wrażenie, że znów ma dwanaście lat i że (oczywiście za zgodą żegnającej ją mamy) wypływa na morską wycieczkę z drugą na tym świecie najbardziej zaufaną jej osobą. Słyszała pracę silnika, mieszającego się z szumem wody, śmiechem Crawford i jej własnym. Widziała rumieńce na twarzy ponad dwukrotnie od niej starszej przyjaciółki, kiedy ta opowiadała jej o Holdenie. Bez zbyt intymnych szczegółów, nawet bez imion, czy identyfikujących mężczyznę detali, ale... Czy gdyby opowiedziała wtedy komuś o tej wielkiej, sekretnej miłości starszej koleżanki, to los Mazikeen byłby inny? Czy nawet nie będąc w stanie wskazać konkretnego podejrzanego, przekierowałaby chociaż wysiłki policji w odpowiednią stronę już te osiem lat temu? Czy trzymając się złożonej wtedy obietnicy, pozwoliła niejako wydarzyć się temu... wszystkiemu?
Wyrzuty sumienia były więc kolejnym powodem, przez który nie mogła myśleć o sprzedaży łodzi. Jeszcze nie teraz. Jeśli miała szansę doprowadzić ją chociaż do dawnej świetności, nie była w stanie się jej pozbyć. Zebrała się więc w sobie, odetchnęła głęboko, przełknęła zbierające się w kącikach oczu łzy i w końcu niepewnie wspięła się na pokład. Na początek musiała na pewno wyczyścić go z licznych ptasich odchodów i śladów prywatnych imprez, które najwyraźniej ktoś nielegalnie na łajbie w ostatnim czasie organizował. Potem... Potem będzie myśleć, co dalej.
To było szaleństwo. Co prawda na nic jeszcze się nie zdecydowała na sto procent, ale sam pomysł, by naprawić, odnowić i - co najbardziej szalone chyba - zatrzymać łódź odziedziczoną po Mazikeen, wydawał się jej wprost niedorzeczny. A przecież sama na niego wpadła! Nie było jej stać na takie ekscesy. Musiała mieć na uwadze nie tylko doprowadzenie stanu łajby do tego sprzed ośmiu lat, ale również utrzymanie jej później. Zdawała sobie oczywiście sprawę z tego, że nawet taka nieduża łódź w eksploatacji nie jest szczególnie tania, ale...
Knot A Clue miała szczególne miejsce w jej sercu. Podobnie jak Mazikeen Crawford. Chodź minęło tyle czasu i już dawno temu zdążyła się pogodzić z odejściem dawnej przyjaciółki, niani, wręcz przyszywanej starszej siostry, Belly nie mogła tak po prostu porzucić tamtych wspomnień i sprzedać łodzi w nieznane ręce. Być może było w tym trochę ucieczki od bardziej świeżej straty. Być może myśli o łajbie i Mazikeen były łatwiejsze do zniesienia, niż radzenie sobie z brakiem matki, obecnością nieznanego ojca i innymi, bardziej naglącymi problemami. Być może gdzieś podświadomie z ulgą przyjmowała kolejne zajęcie, zajmującą myśl odpowiedzialność, która miała tylko odwrócić jej uwagę. A może...
Stojąc na pomoście, do którego przycumowana była łódź Mazikeen - właściwie już jej - i wpatrując się w jej wnętrze, Belinda miała wrażenie, że znów ma dwanaście lat i że (oczywiście za zgodą żegnającej ją mamy) wypływa na morską wycieczkę z drugą na tym świecie najbardziej zaufaną jej osobą. Słyszała pracę silnika, mieszającego się z szumem wody, śmiechem Crawford i jej własnym. Widziała rumieńce na twarzy ponad dwukrotnie od niej starszej przyjaciółki, kiedy ta opowiadała jej o Holdenie. Bez zbyt intymnych szczegółów, nawet bez imion, czy identyfikujących mężczyznę detali, ale... Czy gdyby opowiedziała wtedy komuś o tej wielkiej, sekretnej miłości starszej koleżanki, to los Mazikeen byłby inny? Czy nawet nie będąc w stanie wskazać konkretnego podejrzanego, przekierowałaby chociaż wysiłki policji w odpowiednią stronę już te osiem lat temu? Czy trzymając się złożonej wtedy obietnicy, pozwoliła niejako wydarzyć się temu... wszystkiemu?
Wyrzuty sumienia były więc kolejnym powodem, przez który nie mogła myśleć o sprzedaży łodzi. Jeszcze nie teraz. Jeśli miała szansę doprowadzić ją chociaż do dawnej świetności, nie była w stanie się jej pozbyć. Zebrała się więc w sobie, odetchnęła głęboko, przełknęła zbierające się w kącikach oczu łzy i w końcu niepewnie wspięła się na pokład. Na początek musiała na pewno wyczyścić go z licznych ptasich odchodów i śladów prywatnych imprez, które najwyraźniej ktoś nielegalnie na łajbie w ostatnim czasie organizował. Potem... Potem będzie myśleć, co dalej.