: 04 cze 2023, 19:59
Z rozbawieniem machnęła tylko ręką. Naprawdę nie chciała się z nim wykłócać. Głównie dlatego, że w ostatnich momentach ich małżeństwa, nawet kłótnie o małe rzeczy potrafiły urosnąć do rozmiarów porządnych awantur. Odnosiła wrażenie, że są nauczeni na błędach i obecnie raczej do niczego takiego mogłoby nie dojść, ale z drugiej strony… po co ryzykować?
-Nie do końca. – Na jej twarzy pojawił się bliżej nieokreślony wyraz. –Trochę się zmieniłam. Ta pogoń za karierą mnie zmieniła. – Nie było sensu tego ukrywać. Zawsze była ambitna, tak, ale nigdy wcześniej jej ambicja nie przysłaniała jej niczego innego. W przypadku ich małżeństwa tak właśnie się stało. To nie tak, że nigdy nie rozmawiali o posiadaniu dzieci i zaskoczył ją informacją o tym, że chce z nią rodzinę założyć. Rozmawiali o tym, chcieli tego samego, tylko, że jej dzieckiem w pewnym momencie stała się kariera.
Ucieszyła ją informacja, że odwiedzi Naimę. Wiedziała, że pomoże to nie tylko samej Naimie, ale też odciąży nieco Freyę. Bogowie greccy i nordyccy wiedzieli, że ta potrzebowała nieco odpoczynku, a nie zawsze miała okazję go dostać. Naima niby była dorosłą kobietą, ale obecnie trzeba było się z nią obchodzić trochę jak z dzieckiem. Dobrze, że Freya nie musiała dbać również o higienę osobistą kobiety, to z pewnością by zabiło ją i chęci do życia.
Parsknęła. –Jesteśmy. Ale, że niespecjalnie lubię się nazywać starą to może umówmy się, że jesteśmy po prostu dojrzalsi i mądrzejsi o kilka doświadczeń? – No brzmiało to zdecydowanie lepiej. I ona się nawet z takim stwierdzeniem czuła bardziej komfortowo. Może jak będzie bliżej pięćdziesiątki to zacznie się godzić z tym, że jest stara. Teraz miała jeszcze trochę czasu, żeby mówić o sobie jako o osobie młodej dorosłej. Albo w sumie może nawet dorosłej.
-Szalone spojrzenie się liczy? – Zapytała żartując i nieświadomie nawiązując do interakcji, którą można wykonać w Simsach. Nigdy nie grała to nie wie. Przykre. Dobrze jednak, że nie miał tej kupy w brodzie. Pewnie zabiłoby to nieco romantyzm. Albo… byłoby to testem dla ich relacji jak pomagałaby mu tą kupę z tej brody wybrać. Trochę jak para starych małp, która wzajemnie wydłubuje sobie robaki. Szczyt romantyzmu. –A tak serio to nie. Wszystko jest w jak największym porządku. – Miała w głowie myśli, których oczywiście nie powinna powiedzieć na głos tylko i wyłącznie dlatego, że był jej mężem. Musiała wszystko zachować dla siebie i żałować, że nie mówiła tego jak byli razem. A zwłaszcza wtedy kiedy powinna walczyć o ich małżeństwo.
Zaśmiała się na wspomnienie dziwnych dzieciaków. –Dziwnie byli, to prawda. Ale cokolwiek się między nimi działo, widać było, że żadne nie chce przez to przechodzić. Mieli chemię. – Patrząc wtedy na te dzieciaki cieszyła się wtedy, że związek jej i Jamesa jest pozbawiony takich kłótni. –Wiesz co najbardziej pamiętam? Dziewucha miała wyraźny australijski akcent. – Pamiętała jak wtedy ją to uderzyło, bo pamiętała też akcent Jamesa kiedy go poznała. Sama akcentu nie miała. A przynajmniej nie australijskiego. Teraz już pewnie miała momenty, że niektóre wyrazy zaciągała jak typowy Australijczyk.
-Nie słyszałam. – Ona nawet nie wiedziała, że Kanye i Kim nie są razem. Tak dawno nie zaglądała do świata popkultury. –Bardzo chętnie. Nie wiem z kim innym mogłabym się wybrać na musical i przy tym dobrze bawić. – No taka prawda. James znał się na rzeczy, znał kulturę i wiedział jak się zachować w teatrze, muzeum czy galerii. Wyjście z nim gdziekolwiek było czystą przyjemnością. –Dobra. To jak tylko The Waitress będzie gdzieś dostępne to zorganizuję nam wyjście. Albo kolację. – No bo przecież może nie być nigdzie w lokalnych kinach, ale może wyjść na Disney+, a czytała ploteczki, że tak powinno być. Chociaż też nie wiadomo kiedy to się wydarzy, bo jednak najpierw premiera ma być na festiwalu Tribbeca, chyba. Też nie pamiętam, a jestem w pociągu więc nie mam jak googlować.
Rzuciła swoją marynarkę, gdzieś w kierunku jego rzeczy. Nie będzie później łazić po całej plaży i szukać części swojej garderoby. W międzyczasie zdjęła buty i zabrała się za ściąganie spodni. –Może przydałoby mi się jakieś krótkie zwolnienie lekarskie. – Przynajmniej by sobie odpoczęła i wyspała się za te ostatnie lata, kiedy odmawiała sobie snu. –Będziemy mogli się kurować nawzajem. – No jak razem pójdą do lekarza, to równie dobrze mogą chorować w jednym domu. Nie byłoby w tym absolutnie nic dziwnego.
Oczywiście starała się nie patrzeć na jego nową, ulepszoną klatę. Wyglądał jak Steve Rogers, którego dopiero co nafaszerowano serum superżołnierza. Rzuciła tylko szybkie spojrzenie i zajęła się rozporkiem swoich spodni, który nagle stał się niesamowicie skomplikowany. Dała jednak radę, zdjęła spodnie, a zaraz po tym zdjęła koszulkę stojąc przed nim w samej bieliźnie. –Gotowa. Ale bez oszukiwania. – Wskazała na jego spodnie. Jak szaleć to szaleć. –Widzę, że rozwód ci posłużył. – Powiedziała żartobliwym tonem, ale w głębi ją ściskało na myśl, że ktoś inny cieszył się ciałem byłego męża, którego nadal kochała. Nie poczekała jednak na jego odpowiedź. Ruszyła biegiem w stronę wody. Wiedziała, że w tym przypadku, jedynym rozwiązaniem będzie pójście na żywioł.
James Diamini
-Nie do końca. – Na jej twarzy pojawił się bliżej nieokreślony wyraz. –Trochę się zmieniłam. Ta pogoń za karierą mnie zmieniła. – Nie było sensu tego ukrywać. Zawsze była ambitna, tak, ale nigdy wcześniej jej ambicja nie przysłaniała jej niczego innego. W przypadku ich małżeństwa tak właśnie się stało. To nie tak, że nigdy nie rozmawiali o posiadaniu dzieci i zaskoczył ją informacją o tym, że chce z nią rodzinę założyć. Rozmawiali o tym, chcieli tego samego, tylko, że jej dzieckiem w pewnym momencie stała się kariera.
Ucieszyła ją informacja, że odwiedzi Naimę. Wiedziała, że pomoże to nie tylko samej Naimie, ale też odciąży nieco Freyę. Bogowie greccy i nordyccy wiedzieli, że ta potrzebowała nieco odpoczynku, a nie zawsze miała okazję go dostać. Naima niby była dorosłą kobietą, ale obecnie trzeba było się z nią obchodzić trochę jak z dzieckiem. Dobrze, że Freya nie musiała dbać również o higienę osobistą kobiety, to z pewnością by zabiło ją i chęci do życia.
Parsknęła. –Jesteśmy. Ale, że niespecjalnie lubię się nazywać starą to może umówmy się, że jesteśmy po prostu dojrzalsi i mądrzejsi o kilka doświadczeń? – No brzmiało to zdecydowanie lepiej. I ona się nawet z takim stwierdzeniem czuła bardziej komfortowo. Może jak będzie bliżej pięćdziesiątki to zacznie się godzić z tym, że jest stara. Teraz miała jeszcze trochę czasu, żeby mówić o sobie jako o osobie młodej dorosłej. Albo w sumie może nawet dorosłej.
-Szalone spojrzenie się liczy? – Zapytała żartując i nieświadomie nawiązując do interakcji, którą można wykonać w Simsach. Nigdy nie grała to nie wie. Przykre. Dobrze jednak, że nie miał tej kupy w brodzie. Pewnie zabiłoby to nieco romantyzm. Albo… byłoby to testem dla ich relacji jak pomagałaby mu tą kupę z tej brody wybrać. Trochę jak para starych małp, która wzajemnie wydłubuje sobie robaki. Szczyt romantyzmu. –A tak serio to nie. Wszystko jest w jak największym porządku. – Miała w głowie myśli, których oczywiście nie powinna powiedzieć na głos tylko i wyłącznie dlatego, że był jej mężem. Musiała wszystko zachować dla siebie i żałować, że nie mówiła tego jak byli razem. A zwłaszcza wtedy kiedy powinna walczyć o ich małżeństwo.
Zaśmiała się na wspomnienie dziwnych dzieciaków. –Dziwnie byli, to prawda. Ale cokolwiek się między nimi działo, widać było, że żadne nie chce przez to przechodzić. Mieli chemię. – Patrząc wtedy na te dzieciaki cieszyła się wtedy, że związek jej i Jamesa jest pozbawiony takich kłótni. –Wiesz co najbardziej pamiętam? Dziewucha miała wyraźny australijski akcent. – Pamiętała jak wtedy ją to uderzyło, bo pamiętała też akcent Jamesa kiedy go poznała. Sama akcentu nie miała. A przynajmniej nie australijskiego. Teraz już pewnie miała momenty, że niektóre wyrazy zaciągała jak typowy Australijczyk.
-Nie słyszałam. – Ona nawet nie wiedziała, że Kanye i Kim nie są razem. Tak dawno nie zaglądała do świata popkultury. –Bardzo chętnie. Nie wiem z kim innym mogłabym się wybrać na musical i przy tym dobrze bawić. – No taka prawda. James znał się na rzeczy, znał kulturę i wiedział jak się zachować w teatrze, muzeum czy galerii. Wyjście z nim gdziekolwiek było czystą przyjemnością. –Dobra. To jak tylko The Waitress będzie gdzieś dostępne to zorganizuję nam wyjście. Albo kolację. – No bo przecież może nie być nigdzie w lokalnych kinach, ale może wyjść na Disney+, a czytała ploteczki, że tak powinno być. Chociaż też nie wiadomo kiedy to się wydarzy, bo jednak najpierw premiera ma być na festiwalu Tribbeca, chyba. Też nie pamiętam, a jestem w pociągu więc nie mam jak googlować.
Rzuciła swoją marynarkę, gdzieś w kierunku jego rzeczy. Nie będzie później łazić po całej plaży i szukać części swojej garderoby. W międzyczasie zdjęła buty i zabrała się za ściąganie spodni. –Może przydałoby mi się jakieś krótkie zwolnienie lekarskie. – Przynajmniej by sobie odpoczęła i wyspała się za te ostatnie lata, kiedy odmawiała sobie snu. –Będziemy mogli się kurować nawzajem. – No jak razem pójdą do lekarza, to równie dobrze mogą chorować w jednym domu. Nie byłoby w tym absolutnie nic dziwnego.
Oczywiście starała się nie patrzeć na jego nową, ulepszoną klatę. Wyglądał jak Steve Rogers, którego dopiero co nafaszerowano serum superżołnierza. Rzuciła tylko szybkie spojrzenie i zajęła się rozporkiem swoich spodni, który nagle stał się niesamowicie skomplikowany. Dała jednak radę, zdjęła spodnie, a zaraz po tym zdjęła koszulkę stojąc przed nim w samej bieliźnie. –Gotowa. Ale bez oszukiwania. – Wskazała na jego spodnie. Jak szaleć to szaleć. –Widzę, że rozwód ci posłużył. – Powiedziała żartobliwym tonem, ale w głębi ją ściskało na myśl, że ktoś inny cieszył się ciałem byłego męża, którego nadal kochała. Nie poczekała jednak na jego odpowiedź. Ruszyła biegiem w stronę wody. Wiedziała, że w tym przypadku, jedynym rozwiązaniem będzie pójście na żywioł.
James Diamini