Come morning light, you and I'll be safe and sound
: 20 maja 2023, 12:58
39.
Nie była świadoma tego, co się z nią działo. Tego, że Laurissa i Remigius po nią przyjechali też nie. Gdyby miała sobie przypominać ostatnie chwile, zanim straciła przytomność, to pamiętałaby głównie ból psychiczny i uczucie bezsilności. To, że chciała, aby już przestało ją to wszystko męczyć... chciała nie czuć tęsknoty, nie odtwarzać na nowo wszystkich problemów. Chciała zniknąć chociaż na kilka chwil, bo nie mogła spać i miała dość. Diler z Shadow powiedział, że tabletki od niego tak właśnie zadziałają, a ona wahała się jakiś czas, najpierw wzięła jedną i spanikowała, więc ją zwymiotowała bardzo szybko. Potem poryczała się ponownie, bo nie radziła sobie i w geście bezsilności wzięła ich już znacznie więcej, licząc, że to wszystko się skończy. Może nawet sądziła, że tak właśnie było, gdy traciła kontakt ze światem, zaciskając palce na obrączce, jaka stanowiła część jej prezentu dla Soriente.
Pobudka była czymś, czego chyba przede wszystkim się nie spodziewała, a może raczej... nie spodziewała się okoliczności, w jakich ta miała miejsce. Czuła się tak, jakby na jej mięśniach ktoś położył z trzy kołdry obciążeniowej. Jasność drażniła powieki, w gardle czuła suchość. Nie ruszała się jeszcze, ale odzyskiwała przytomność, nie mając pojęcia o tym, gdzie się znajdowała. Sądziła, że leży w swoim łóżku, więc nie spieszyło się jej do budzenia, do życia, na które przecież nie miała ochoty tak, czy inaczej. Z perspektywy tej chwili żałowała, że się obudziła, bo nawet jeśli była otumaniona, wracały do niej powody, dla których zażyła narkotyki. Leżała więc i myślała nad tym, czy większa dawka wydłużyłaby jej stan, ale wtedy chyba zrozumiała, że słyszy jakieś podejrzane pikanie. To było czymś nowym... nie miała siły się zerwać by to sprawdzić, ale otworzyła w końcu oczy i dotarło do niej, że to nie był jej dom, w zasadzie to wpadła w lekką panikę, nie rozumiejąc nic, bo obudziła się w miejscu, w którym nie pamiętała, że się znalazła. Niby mózg podpowiadał, że to szpital, ale jak, kiedy, dlaczego? Ogrom pytań, a przy tym spowolnione myśli, tworzyły mieszankę, w której nie potrafiła się odnaleźć. Wtedy też odwróciła wzrok od aparatury i dotarło do niej, że patrzy na jasne niebieskie oczy... zmęczone, osadzone w twarzy, na której widać było resztki jakiś zasinień, ale tak znajome.
- Och nie - wychrypiała tylko, czując, jak zaczyna się trząść, a o tym, że puls jej przyspieszył, wiedzieli oboje. Nie wiedziała co powiedzieć, co zrobić. Tak za nim tęskniła, ale skoro tu był, czy zawiodła? Czy znów zrobiła mu krzywdę? Znów ściągała na niego problemy. - Nie tak, nie miało być tak... - dodała chociaż głos jej się łamał, ale coraz więcej zaczynała rozumieć. - Przepraszam - część niej chciałaby się cieszyć jego widokiem, a gdyby miała siły, może nawet rzucić mu na szyję, ale tak głęboko zakorzeniła w sobie myśl, że nie ma do tego prawo, że czuła się coraz gorzej z tym, że się obudziła. - Przepraszam... nie musisz... - patrzyła na niego rozdrganymi oczami, nie wiedząc co powiedzieć, bo było jej ciężko. Nie miała już siły, by udawać, że go nie kocha. Zrobiła to raz. Raz miał wystarczyć, dlatego musiała go unikać, bo wiedziała, że nigdy nie zdobędzie się na to, by utrwalić to okrutne kłamstwo.
remigius soriente
Nie była świadoma tego, co się z nią działo. Tego, że Laurissa i Remigius po nią przyjechali też nie. Gdyby miała sobie przypominać ostatnie chwile, zanim straciła przytomność, to pamiętałaby głównie ból psychiczny i uczucie bezsilności. To, że chciała, aby już przestało ją to wszystko męczyć... chciała nie czuć tęsknoty, nie odtwarzać na nowo wszystkich problemów. Chciała zniknąć chociaż na kilka chwil, bo nie mogła spać i miała dość. Diler z Shadow powiedział, że tabletki od niego tak właśnie zadziałają, a ona wahała się jakiś czas, najpierw wzięła jedną i spanikowała, więc ją zwymiotowała bardzo szybko. Potem poryczała się ponownie, bo nie radziła sobie i w geście bezsilności wzięła ich już znacznie więcej, licząc, że to wszystko się skończy. Może nawet sądziła, że tak właśnie było, gdy traciła kontakt ze światem, zaciskając palce na obrączce, jaka stanowiła część jej prezentu dla Soriente.
Pobudka była czymś, czego chyba przede wszystkim się nie spodziewała, a może raczej... nie spodziewała się okoliczności, w jakich ta miała miejsce. Czuła się tak, jakby na jej mięśniach ktoś położył z trzy kołdry obciążeniowej. Jasność drażniła powieki, w gardle czuła suchość. Nie ruszała się jeszcze, ale odzyskiwała przytomność, nie mając pojęcia o tym, gdzie się znajdowała. Sądziła, że leży w swoim łóżku, więc nie spieszyło się jej do budzenia, do życia, na które przecież nie miała ochoty tak, czy inaczej. Z perspektywy tej chwili żałowała, że się obudziła, bo nawet jeśli była otumaniona, wracały do niej powody, dla których zażyła narkotyki. Leżała więc i myślała nad tym, czy większa dawka wydłużyłaby jej stan, ale wtedy chyba zrozumiała, że słyszy jakieś podejrzane pikanie. To było czymś nowym... nie miała siły się zerwać by to sprawdzić, ale otworzyła w końcu oczy i dotarło do niej, że to nie był jej dom, w zasadzie to wpadła w lekką panikę, nie rozumiejąc nic, bo obudziła się w miejscu, w którym nie pamiętała, że się znalazła. Niby mózg podpowiadał, że to szpital, ale jak, kiedy, dlaczego? Ogrom pytań, a przy tym spowolnione myśli, tworzyły mieszankę, w której nie potrafiła się odnaleźć. Wtedy też odwróciła wzrok od aparatury i dotarło do niej, że patrzy na jasne niebieskie oczy... zmęczone, osadzone w twarzy, na której widać było resztki jakiś zasinień, ale tak znajome.
- Och nie - wychrypiała tylko, czując, jak zaczyna się trząść, a o tym, że puls jej przyspieszył, wiedzieli oboje. Nie wiedziała co powiedzieć, co zrobić. Tak za nim tęskniła, ale skoro tu był, czy zawiodła? Czy znów zrobiła mu krzywdę? Znów ściągała na niego problemy. - Nie tak, nie miało być tak... - dodała chociaż głos jej się łamał, ale coraz więcej zaczynała rozumieć. - Przepraszam - część niej chciałaby się cieszyć jego widokiem, a gdyby miała siły, może nawet rzucić mu na szyję, ale tak głęboko zakorzeniła w sobie myśl, że nie ma do tego prawo, że czuła się coraz gorzej z tym, że się obudziła. - Przepraszam... nie musisz... - patrzyła na niego rozdrganymi oczami, nie wiedząc co powiedzieć, bo było jej ciężko. Nie miała już siły, by udawać, że go nie kocha. Zrobiła to raz. Raz miał wystarczyć, dlatego musiała go unikać, bo wiedziała, że nigdy nie zdobędzie się na to, by utrwalić to okrutne kłamstwo.
remigius soriente