Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Niemal równo miesiąc temu ojciec wpakował go do samochodu i wywiózł do szpitala zostawiając owce na pastwę deszczu. Gdy tylko lekarze postawili go na nogi dostał ultimatum: albo podda się terapii odwykowej w zamkniętym ośrodku, albo ma wypierdalać. Zgadnijcie, którą opcję wybrał? Oczywiście, że nie tą jedynie słuszną. Dopiero Zacharias, który swoją drogą przygarnął go do siebie, namówił go używając dużo bardziej przekonywujących argumentów, których ojciec nie posiadał. Po kilku dniach buntu z podkulonym ogonem wrócił na farmę (a właściwie to przywiózł go Zacharias chcąc mieć pewność, że nie zmieni zdania) oznajmiając, że pójdzie na odwyk.
I to były ostatnie słowa, które wypowiedział do ojca. Nie odezwał się nawet wtedy, gdy ten przywoził go do ośrodka. Nie odezwał się, gdy podpisywał zgody na leczenie. Nie odezwał się przez cały ostatni miesiąc, mimo, że miał ku temu kilka okazji. Jego telefon w prawdzie leżał w depozycie, więc i tak by nie odebrał, gdyby ojciec zadzwonił. O ile w ogóle był tu zasięg, bo z jednego zadupia trafił na jeszcze większe. Jak w więzieniu. No ale miał wyznaczone dni na kontakt z bliskimi, tylko z nich nie korzystał. Dzwonil w prawdzie do Zachariasa, ale tylko raz udało mu się z nim porozmawiać, bo wiecznie był na dyżurze. Do ojca jednak dzwonić nie zamierzał.
Dlaczego więc dzisiaj zmienił zdanie i stał właśnie przy telefonie z pomiętą kartką w dłoni? Ano zadanie takie dostał na terapii grupowej. Najpierw musieli wypisać na kartce wszystko to, za co chcieliby przeprosić, o niby takie niewinne ćwiczenie. Na koniec jednak dostali pracę domową, którą Mitch odkładał do ostatniej chwili zastanawiając się, jak tu się wykręcić. Dwa dni zwlekał, ale jutro miał kolejne zajęcia i dłużej czekać nie mógł. No nie miał wyjścia. Chyba pół godziny sterczał przy tym telefonie nim wybrał numer, a gdy w słuchawce rozległo się znajome "Halo" nie od razu odpowiedział, więc Aiden mógł przez chwilę słyszeć tylko jego niespokojny oddech.
- Tato... - odezwał się w końcu, a jego głos był nienaturalnie wysoki, wręcz piskliwy. - Co... Co u Ciebie? - zapytał cicho chcąc jakoś rozpocząć tę rozmowę w miarę naturalnie nie waląc od razu z grubej rury. Strasznie się denerwował.

Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Choć ktoś mógłby sobie w ten sposób pomyśleć, to Aiden wcale nie naciskał na pobyt syna w profesjonalnym ośrodku odwykowym, bo chciał znów toczyć sobie beztroskie życie, w którym największą odpowiedzialnością było zapewnienie dobrego życia owcom. Nie cieszył się więc z wolnej chaty, nie korzystał z tego, że w końcu żadne z jego dzieci nie może pojawić się niespodziewanie w salonie albo kuchni. Myślami bardzo często skręcał w kierunku Mitchella, który po kilku dniach braku dawania oznak życia, przyjechał i oznajmił, że jednak decyduje się na odwyk. Starszy Thompson nie traktował tego jednoznacznie jak sukces. Wręcz przeciwnie, to, że jego dziecko stoczyło się tak bardzo, było największą życiową porażką Aidena. Choć trzeba też powiedzieć, że nie było zbyt dużej konkurencji w wyścigu o laur pierwszeństwa w kategorii życiowych niepowodzeń. Najzwyczajniej poza życiem rodzinnym, szczególnie tym związanym z pierwszą żoną i wspólnymi dziećmi, większość rzeczy mu się w życiu udawała.
Choć wiedział, że Mitchell nie będzie miał przez cały czas przy sobie prywatnego telefonu, bo przecież odwoził syna do ośrodka i zapoznał się z regulaminem, to nie potrafił powstrzymać się od prób kontaktu. Dzwonił na komórkę, bo przecież czasami pacjenci mieli mieć dostęp do własnych urządzeń, no i pomyślał, miał cień nadziei, że kiedy rudowłosy zobaczy nieodebrane połączenia, to coś go tknie i zadzwoni. Niestety przeliczył się, jak dotąd się tak nie stało, a Aiden z każdym dniem chodził bardziej poddenerwowany.
Za każdym razem, kiedy odzywał się telefon mężczyzny, ten miał gdzieś podświadomie nadzieję, że to Mitch. Tak też było tym razem, chociaż gdy zobaczył na wyświetlaczu nieznany numer, to jednak bardziej dominowało u niego poczucie niepokoju.
- Mitchell... Boże święty. - powiedział. Nigdy nie był religijny, teraz też nagle się nie nawrócił, to wszystko było reakcją na to, że właśnie spadł mu z serca kamień składający się ze strachu i niepokoju. - Myślałem... że się już nie odezwiesz. - tak naprawdę to pomyślał sobie, że to któryś z pracowników ośrodka, żeby mu przekazać, że syn uciekł. To by jednak znów znaczyło, że nie wierzy w syna, dlatego ugryzł się w język.

Mitchell Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Powiedzmy sobie szczerze, że gdyby nie Zacharias, to nigdy nie zdecydowałby się na ten odwyk. Zależało mu na nim i chyba miał wrażenie, że nawet z wzajemnością. Nie chciał zaprzepaścić tej znajomości, bo w tej chwili wydawało mu się, że Montgomery był jedyną osobą, która w ogóle interesuje się nim i się o niego troszczy. Bo ojciec miał go gdzieś. No tak mu się przynajmniej wydawało, bo przecież w innym przypadku już dawno zauważyłby, co się z nim dzieje, prawda? To Zacharias zawalczył o niego wtedy, gdy Aiden się poddał i zostawił go na pastwę losu w szpitalu. Kto wie, czy Mitch nie leżałby teraz w jakimś rowie albo kostnicy, gdyby wtedy Zach odwrócił się od niego i nie wyciągnął pomocnej dłoni przygarniając go do siebie, by przemówić mu do rozsądku.
- Przepraszam... - wyszeptał drżącym głosem. Całe szczęście, że Aiden ugryzł się w język i nie wypowiedział na głos swoich myśli, bo to, co udało się Mitchowi wypracować na terapii diabli by wzięli. Odkąd tylko przyjechał do Lorne Bay czuł, że ojciec mu nie ufa i nie wierzy. Ciągle mu to powtarzał, ciągle wmawiał mu, że musi go mieć na oku, bo inaczej znowu zacznie ćpać. Może nie mówił tego wprost, ale dało się do wywnioskować z jego słów i zachowania. No więc zaczął ćpać, skoro i tak skazany był na porażkę. Gdyby teraz usłyszał od ojca, że w niego wątpi, pewnie naprawdę uciekłby z ośrodka, albo zrobiłby inną głupotę, której nie zdążyłby już pożałować.
- Że nie zadzwoniłem wcześniej...- dodał pociągając nosem, który to otarł rękawem bluzy.
- I że Cię zawiodłem... Nie chciałem. Naprawdę nie chciałem... - zapiszczał, bo nie byl już w stanie kontrolować napływających do oczu łez i przez chwilę w słuchawce słychać było tylko jego ciche łkanie i pociąganie nosem.
- Chciałem, żebyś był ze mnie dumny... Ty... i mama... Chciałem być najlepszy... żebyś był dumny - dodał już całkowicie zapłakany. Przez długi czas naprawdę udawało mu się być najlepszym. Najlepszym w szkole, na maturze, na pierwszym roku... Wygrane konkursy, stypendia... Był czas, że Aiden naprawdę mógł być z niego dumny, tylko, że wtedy bardziej skupiał się na swojej pracy, więc może nawet nie rejestrował tego, jak wiele wysiłku wkładał, by się mu przypodobać. I wystarczył jeden zły krok, by wszystko nad czym tak ciężko pracował legło w gruzach.

Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Chirurg mógłby zobaczyć więcej, lepiej i szybciej, gdyby poczucie winy nie zaślepiało go tak skutecznie. Tych problemów, które nazbierały się do tej pory, było tak dużo, że przysłaniały mu nieco teraźniejszość. Może też w pewnym momencie szukał ucieczki z domu, udając się na świeże powietrze, bo dusiła go atmosfera, która tam panowała. Nie był bez winy, to na pewno, ale nie można też powiedzieć, że mu nie zależało.
To nie jest tak, że Aiden nie miał podstaw do braku zaufania względem syna. Bo tutaj nie chodzi nawet o takie typowe rodzicielskie rozterki, ale również, a może przede wszystkim o to, że jako lekarz, ma nieco większe pojęcie na temat tego, co uzależnienie robi z człowiekiem. Bo Mitchell może i chciał zerwać z narkotykami, natomiast uzależnienie wiąże się z takimi procesami zachodzącymi w ludzkim organizmie, że używki nie tak łatwo dają o sobie zapomnieć. To też nie jest tak, że Thompson pozjadał wszystkie rozumy, bo jako chirurg niekoniecznie siedział w temacie, ale nie ma co ukrywać, że od tamtego feralnego dnia, w którym odebrał telefon ze szpitala w Sydney, rozmawiał z kilkoma kolegami po fachu, chcąc jak najlepiej zrozumieć problem.
- Pewnie macie tam ograniczony dostęp do telefonów. - starał się brzmieć neutralnie. Skoro Mitch dzwonił z nieznanego numeru, to znaczy, że jego własna komórka spoczywa gdzieś tam w depozycie i chłopak jeszcze nie zobaczył tych wszystkich nieodebranych połączeń od ojca. Mężczyzna miał taki moment, że uparcie starał się skontaktować z synem i dopiero kiedy dotarło do niego, że przecież czytał jakieś dokumenty o oddaniu prywatnej elektroniki do depozytu, to był w stanie wytłumaczyć sobie, że może niekoniecznie chodzi o to, że chłopak ze wszystkich sił go unika.
- Mitchell... - urwał, bo jak tu powiedzieć, że nie o to w tym wszystkim chodzi, bo każdy z nas bywa słaby. Najbardziej szkoda w tym wszystkim tego, że Mitch długo i skutecznie ukrywał się ze swoimi problemami, a przecież kiedyś było tak, że zawsze mogli porozmawiać. Mitchell poza tym miał siostrę, no i to, że odsunął się nawet od bliźniaczki, było już dla niego trudną do zrozumienia skrajnością. - Zawsze byłeś najlepszy. - odpowiedział, zdając sobie sprawę, że taka rozmowa na odległość jest jeszcze trudniejsza, niż byłaby gdyby przeprowadzali ją twarzą w twarz. - Ty i twoja siostra zawsze byliście dla mnie najważniejsi. Nieważne, co akurat działo się w moim życiu. - stwierdził. Mógł mówić tylko za siebie, ale był przekonany, że matka rudowłosego powiedziałaby dokładnie tak samo.

Mitchell Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Może i Aiden był świetnym chirurgiem i co nieco tej medycyny liznął, ale psycholog z niego marny. No bo niby chciał pomóc synowi, ale jego słowa czasem bardziej szkodziły, nawet jeśli wypowiadał je w dobrej wierze. No bo kiedy Mitch chciał pożyczyć samochód niekoniecznie w odpowiedzi chciał usłyszeć, że go nie dostanie, bo jeszcze pijany rozbije się na jakimś drzewie. A gdy chciał pieniądze na nowe ciuchy? Może wtedy ojciec nie powiedział mu tego wprost, ale nie trudno było wyczuć, co stoi za odmową. Mógł rozegrać to inaczej bez wzbudzania negatywnych emocji. Bo tak, chciał zerwać z nałogiem, ale ciężko mu było, gdy ciągle słyszał, e na pewno zaraz znowu będzie ćpać. Gdy ponownie sięgnął po dragi właściwie opuściły go wszelkie wyrzuty sumienia.
- Zabrali mi - odpowiedział przełykając łzy. Brak telefonu miał zapobiec kontrabandzie czy utrudnić ucieczkę z ośrodka. Oczywiście pozornie, bo przecież gdyby chciał, to w każdej chwili mógł poprosić o zwrot telefonu i wypisać się na własne życzenie. Bo przecież nie miał sądowego przymusu leczenia, jak to niektórzy z jego "współwięźniów". No ale prawda była taka, że telefon zamknięty w depozycie pomagał zostać na miejscu i skupić się na terapii. Bez internetu i innych rozpraszaczy łatwiej było słuchać tego, co prowadzący mieli do powiedzenia na zajęciach. No i miał teraz dobre alibi.
Zawsze byłeś najlepszy...
No teraz to już rozpłakał się na dobre. Nawet kartka, którą trzymał w dłoni była mokra od kapiących na nią łez, które rozmywały litery. Ale i tak wiedział, za co chce przeprosić, więc ten papier nie był mu potrzebny.
- Nie... - wychlipał w słuchawkę. Kiedys wiele dałby, żeby usłyszeć od ojca te słowa, ale teraz sprawiały mu tylko ból, bo zdawał sobie sprawę, jak bardzo spierdolił to wszystko.
- Okłamywałem Cię.... i kradłem... Nie jestem najlepszy - załkał. Ciekawe, czy Aiden zdawał sobie z tego sprawę, że z jego domu zniknęło parę cenniejszych przedmiotów, a w jego skrytce w szopie brakowało pieniędzy? Pewnie tego też nie zauważył.
- Oddam Ci pieniądze. Przysięgam...
Jeszcze nie wiedział jak to zrobi, ale zrobi. Coś wymyśli. Niech no tylko stanie na nogi.


Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Nikt nie jest w stanie nauczyć, jak być dobrym ojcem. Aiden miał taki sobie przykład w postaci swoich rodziców i pewnie nieświadomie powielał niektóre błędy popełnione przez swojego ojca. Nie chodzi o to, że teraz będzie próbował zrzucić winę na dziedziczone traumy czy inne tego typu modne ostatnio pojęcia, po prostu w jego rodzinie tak już było, że kariera medyczna była niezwykle ważna i właściwie wszystko inne było pod nią podporządkowane. A poradniki o dobrym rodzicielstwie? Umówmy się, nie mają one zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością i gdyby ktoś faktycznie potrzebował fachowej porady, to pozostawały wyłącznie rozmowy z psychologami i pedagogami. Thompson przez długi czas nie zgłosił się po pomoc, a kiedy już to zrobił, to było za późno, no i nie potrafił wprowadzić w życie tego wszystkiego, z czego nawet mógł teoretycznie zdawać sobie sprawę.
- Rozumiem. Niczym się przejmuj, synu. - powiedział. Starał się brzmieć najbardziej pewnie, jak to tylko możliwe, chociaż słysząc szlochanie chłopaka po drugiej stronie słuchawki, jemu też trudno było utrzymać emocje na wodzy. - Parę razy dzwoniłem na twój numer, ale niczym się przejmuj, Mitchell. - wyznał.  Nie dodawał już tego, że dzwonił, bo chciał się upewnić, że rudowłosy wciąż jest w jednym kawałku. Jeśli czegoś nauczył się w ostatnich miesiącach, to tego, żeby ważyć słowa.
- Co nie? Co chcesz powiedzieć? Spokojnie mamy czas. -
zapewnił, choć tak naprawdę, to jaką mógł mieć pewność, że Mitchell nie ma jakoś wydzielonego tego czasu na rozmowy telefoniczne. Nie miał żadnej, ale gdyby faktycznie tak było, to rozmowę mogliby kontynuować następnym razem. 
- Kradłeś... - powtórzył za synem. - To przez uzależnienie, to ono Tobą rządziło. - dodał jednak po chwili. To jednak akurat zawsze było dla Aidena jasne, nie Mitchell stał się złym człowiekiem, tylko używki kierowały jego rozumem i sercem. Sercem, do którego chirurgowi nie udało się dotrzeć, ale na szczęście znalazł się ktoś, kto zdołał to zrobić. 
- Nie przejmuj się pieniędzmi. Jedyne, na czym mi zależy, to twój powrót do zdrowia. - powiedział z pełnym przekonaniem co do wypowiedzianych przez siebie słów. 
Nie wiedział co prawda, ile chłopak ukradł, ale w skrytce była naprawdę niewielka suma. Nie zubożał z tego powodu. A przedmioty z domu? W ostatnim czasie działo się tak dużo, że jakoś nie przywiązywał wagi do tego, że czegoś brakowało. Musiałaby być to faktycznie rzecz, której codziennie używa, żeby zorientował się, że nagle zniknęła.

Mitchell Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Jakie to szczęście, że Mitch nie przekaże dalej tych zepsutych "genów" i nie popełni dalej tych samych błędów wychowawczych. No chyba, że będzie mieć jakiś wpływ na wychowanie siostrzeńca, czy tam siostrzenicy. Oby nie, bo to byłaby katastrofa. Bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie powierzyłby mu teraz dzieciaka pod opiekę, prawda?
Może jakimś cudem Mitch był teraz cały i zdrowy, i w jednym kawałku, ale jego dusza wciąż była w rozsypce, bo choć był tu na leczeniu już cały miesiąc, to dopiero kilka dni temu zaczął współpracować z terapeutami. Do tej pory był raczej biernym słuchaczem. Nikt go tu nie naciskał i nie zmuszał do rozmowy, a każdy podopieczny mógł pracować w swoim tempie. Każdy dostawał tyle czasu, ile potrzebował i dlatego niektórzy spędzali tu tylko planowe trzy miesiące, a inni potrzebowali zostać tu nieco dłużej. Co nie znaczy, że do tej pory Mitch olewał zajęcia i wegetował. Co to, to nie. Gdy tylko stanął na nogi po odtruciu brał udział we wszystkich aktywnościach, ale dopiero teraz zaczął się otwierać. Może to właśnie dlatego teraz nie umiał poradzić sobie z emocjami bo wszystko wciąż było w nim świeże i nieuporządkowane.
- Nie byłem najlepszy - powtórzył wybuchając kolejnym szlochem. - Nie byłem najlepszym synem... Nie będę najlepszym lekarzem... W ogóle nie będę lekarzem, tak jak chciałeś - zawył. Właściwie to Aiden chyba nigdy nie okazywał swoim dzieciom, że oczekuje od nich, by poszły na medycynę. To prędzej matka bliźniaków i ich dziadkowie zawsze kładli na to nacisk, ale ojciec chyba nigdy nie sugerował, że to jedyna słuszna możliwość. A mimo to Mitch ubzdurał sobie, że tak właśnie było. To przecież takie oczywiste, prawda? Nigdy nawet nie rozważał innej ścieżki i dlatego teraz został na lodzie.
Może dla Aidena oszczędności, które podkradał mu syn, były tylko marnym groszem, ale Mitchowi wystarczyły na kilka tygodni regularnego ćpania, a heroina do najtańszych przecież nie należała, nawet biorąc pod uwagę, że brał najgorsze jakościowo gówno z dolnej półki.
Przez dłuższy czas nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Aż dziwne, że Aiden się nie rozłączył przez ten cały czas. I jeszcze dziwniejsze, że Mitch również nie zakończył połączenia. A potrzeował naprawdę dużo czasu, by się uspokoić.
- Co z owcami? Nie... Czy przeżyły wszystkie? - zapytał w końcu. Długo obwiniał się, że porzucili je wtedy w deszczu, by jechać do szpitala, a gdy wrócił po kilku dniach nie zapytał o ich stan. Przejmował się tym bardziej, że w ramach terapii zajmował się tu owcami i alpakami, i nawet zaczynał lubić te stworzenia.
- A Millie? Jest gdzieś obok? - zapytał pociągając nosem. Siostrę też powinien przeprosić...

Aiden Thompson
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
No tak obiektywnie rzecz biorąc, to w tej chwili zostawienie niemowlaka pod opieką Mitchella byłoby bardzo ryzykowną decyzją. Chłopak wciąż jednak jest w trakcie terapii i nie można powiedzieć, że tak będzie już zawsze. Są uzależnieni, którzy radzą sobie tak dobrze i są trzeźwi już od tak długiego czasu, że są dobrymi rodzicami. No i nawet jeśli od strony genetycznej Mitchell niespecjalnie będzie mógł zostać ojcem, to w tym przypadku liczy się coś więcej niż geny. Pytanie, czy w ogóle kiedykolwiek zdecyduje się na dziecko, bo to w dzisiejszych czasach już nie nie jest takie oczywiste. Aiden w każdym razie nie zamierza naciskać, bo zdecydowanie stoi po stronie świadomego rodzicielstwa. A jeśli ród Thompsonów nie będzie miał swojej kontynuacji, no to mówi się trudno. W końcu i tak nie ma pewności jak długo jeszcze pociągniemy na tej planecie. I tak w gruncie rzeczy, to są setki tysięcy, jak nie miliony rodzin, które są bardziej znaczące na świecie.
- To teraz nie ma żadnego znaczenia. - zapewnił. Thompson wyznawał zasadę, zgodnie z którą dobrze by było, gdyby każdy człowiek, chociaż w jakimś stopniu lubił, to czym zajmuje się zawodowo. Tak się złożyło, że w jego przypadku medycyna była pasją i dziadkowie bliźniaków nie mieli problemów z przymuszaniem go do obrania jakieś konkretnej ścieżki zawodowej, bo Aiden zwyczajnie sam wybrał tę ścieżkę. Mogło być równie dobrze tak, że rodzice tak bardzo wpajali mu to od najmłodszych lat do głowy, że tylko wydawało mu się, iż podjął samodzielną decyzję. - Kiedy wrócisz do domu, to na spokojnie pomyślimy o tym co dalej. - kontynuował. No i faktycznie, pewnie jego ojciec będzie miał więcej do powiedzenia na temat karier zawodowych swoich wnuków. Aiden sam niejako rzucił medycynę, więc byłoby szczytem hipokryzji z jego strony, gdyby teraz robił z tego samego powodu wyrzuty swoim dzieciom.
Wkrótce w słuchawce zapadła cisza, Aiden przez chwilę też milczał, ale potem postanowił podjąć.
- Teraz najważniejsze jest Twoje zdrowie, a później... myślę, że jest sporo dróg kariery, w które będziesz mógł pójść. Nawet jeśli nie w Lorne Bay, to gdzieś poza miastem. Jesteś bardzo młody, mógłbyś pójść na jakieś studia albo wymyślić coś zupełnie innego. Na nic nie jest jeszcze za późno. - zapewnił. Michell żyje, a więc rzeczywiście na nic nie jest za późno.
- Wszystkie wyszły z tego cało. Nie odniosły żadnych poważnych obrażeń, tylko trochę zmokły. - odpowiedział. Fakt, trochę ryzykowne było zostawiać wtedy zwierzęta, gdy w czasie ulewy jechali do szpitala, ale kiedy na szali stało dziecko Aidena i stado owiec, to siłą rzeczy wygrał Mitch, choć nieraz chłopak powtarzał mu, że jest zupełnie na odwrót.
- Millie poleciała na kilka dni do przyjaciółki. Myślę, że jak zadzwonisz, to chętnie porozmawia. - powiedział. Nie mógł mieć takiej pewności, między bliźniakami było ostatnio tak źle, jak jeszcze nigdy wcześniej nie było, ale jeśli ta mityczna bliźniacza więź istniała, to powinna przetrwać wszystko i tym bardziej w takich chwilach dawać o sobie znać.

Mitchell Thompson
sex on the beach
pif-paf#8372
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Z drugiej strony... Gdyby na Mitcha spadła teraz tak wielka odpowiedzialność, może byłby to dobry pretekst, by zachować trzeźwość. W końcu na odwyk poszedł nie dla siebie, ani nie dla ojca, a dla Zachariasa. Miał dla kogo. No już nie miał, ale o tym jeszcze nie wiedział. Gdyby więc teraz na jego barki spadła tak wielka odpowiedzialność w postaci małego brzdąca, to miałby dla kogo żyć. Tyle, że żadnego brzdąca nie będzie. Nie specjalnie lubił dzieci. Niby mówi się, że może kiedyś mu się odwidzi i obudzi się w nim ojcowski instynkt. Może, gdy dojrzeje do takiej decyzji i stworzy odpowiedzialny związek, to kto wie?
- Ja nic nie umiem - znowu wybuchnął płaczem. Całe życie przygotowywał się do zawodu lekarza i nigdy nawet nie pomyślał o planie B. Nie wyobrażał sobie teraz, co ma ze sobą zrobić. Nie miał żadnego doświadczenia zawodowego, jego CV było całkowicie puste. Ma iść pracować do sklepu? Kelnerować w knajpie? Podawać frytki? Był stworzony do wyższych celów, a nie umiałby wykonywać nawet tych najprostszych zawodów. Nic nie wiedział o życiu. Oceny na świadectwie miał najlepsze, ale to przecież nie wystarczało.
Miał iść dalej na studia? No mógłby, nawet miał takie plany, rozmawiał o nich z Zachariasem, gdy ten namawiał go na odwyk. Tylko jakie? Było tak wiele kierunków, ale żaden nie był medycyną... Do marca było dużo czasu, może do tego czasu coś wymyśli.
- Mówisz, jakby to było takie proste - jęknął. Było proste, tylko w tej chwili Mitch tego jeszcze nie dostrzegał. Już samo to odbicie się od dna było cholernie trudnym wyzwaniem i jeszcze nie myślał, jak wspiąć się na drabinę sukcesu. Na to przyjdzie pora, gdy wróci do domu.
- Tu też mamy owce. I kozy. I konie - przyznał, choć jego ojciec pewnie o tym wiedział, jeśli czytał broszurkę. Codziennie mieli zajęcia w oborze i przy wypasie. Taka zooterapia. Chłopaki potrzebowali stałego zajęcia, żeby nie mieć czasu na kombinowanie. Działało. Na początku jego opiekun co chwilę wynajdywał mu nowe zajęcie, żeby nie mógł nawet pomyśleć o głodzie. Było ciężko, bo wciąż wszystko go bolało i kiepsko się czuł, ale opiekun dostosowywał wszystko do możliwości. Podaj to... przynieś tamto... zrób to... poszukaj tego... Latał tak cały dzień i był tym tak wykończony, że w nocy zasypiał niemal od razu.
- Po-poleciała?! - zapytał wyraźnie wystraszony. Czy Aiden wiedział o ciąży córki i problemach z facetem? Pewnie nie, skoro puścił ją samą nie wiadomo gdzie. Ale tego się nie dowie, bo właśnie w słuchawce rozległo się piknięcie.
- Czas mi się kończy, zaraz nas rozłączy. Tato... - urwał znowu łamiącym się głosem, bo to co chciałby powiedzieć jakoś utkwiło mu w gardle i nie chciało przejść dalej. Chyba nigdy mu tego nie powiedział. No nigdy od czasu, gdy przestał byc dzieckiem, ale to pewnie dlatego, że przestał słyszeć te słowa od rodziców. Jak to jest, że rodzice nie mówią swoim nastoletnim dzieciom, że je kochają? To było przecież takie ważne... - Przepraszam.
I to by było na tyle.


Aiden Thompson (zt)
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
ODPOWIEDZ