Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czasem brak wiadomości, to dobra wiadomość. Ale tym razem myślenie w ten sposób przychodziło mu z trudem. Brak wiadomości w tym przypadku mógł oznaczać absolutnie wszystko, co przyprawiało go o istny ból głowy. Czy będą się tu kryć jeszcze jeden dzień, jeden tydzień a może jeden miesiąc?
Może sytuacja będzie tak zła, że już nigdy nie wróci do normy? Z drugiej strony - może za chwilę zobaczą światła samochodów, które przyjechały po nią?
Tego dowiedzą się w odpowiednim czasie. Może nie dzięki wiadomościom na archaicznym komputerze a "z natury" - ktoś nagle pojawi się, żeby zabrać dziewczynę do jej dotychczasowego życia. Wówczas, być może już nigdy się nie zobaczą.
Ale jeszcze nie teraz.
Cóż, pozostanie nam cierpliwie czekać. Stwierdził pan kapitan Oczywisty. Ale dzisiaj już raczej położyć się spać. Spróbować połączyć łóżka? W sumie niezbyt bezpieczne w razie gdyby zaskoczyli ich w nocy... Z drugiej strony, w czasie tej wyprawy zrobił już tyle głupich rzeczy, że jedna więcej niewiele zmieni. Dzisiejszy dzień nie był pod wszystkimi względami zły. Uśmiechnął się do dziewczyny. Być może lekko porozumiewawczo. Potem jego wzrok przeniósł się na elektryczny zegar na kuchence gazowej. Wskazywała godzinę 23:22 - w sam raz, żeby spróbować się wyspać po długiej drodze. Oczywiście wcześniej upewniając się, że wszystkie okna i drzwi są solidnie zamknięte. Dźwięk włamania mógł ocalić im życie, dając czas na reakcję. Głupio byłoby pozbawiać się tej szansy.
Czy to "dobranoc" było ostatnim? Być może. Być może też z zupełnie innego powodu.
W nocy obudził go ból brzucha. Jedząc przy drodze nie jest to nic niezwykłego. Jednak wizyta w toalecie była zupełnie bezowocna. Ból był bardzo uporczywy a tabletki (zawsze brał dwa razy więcej niż wskazywała ulotka) tylko go stłumiły, by po jakiejś godzinie wrócił z podobną siłą. Ostre kłucie promieniowało na żebra ograniczając oddech. Usiadł na tarasie i zamknął oczy, próbując wyrównać oddech. Udało się i świadomość wróciła na tyle, żeby szybko przeanalizować sytuację. Intensywny ból po prawej stronie, mdłości. Zimny pot, który u niego niemal na pewno zwiastował gorączkę... Wyrostek?
Brzmiało prawdopodobnie...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Kolorowych – mruknęła pod nosem Meg, układając się na prawym boku. Poduszka była odrobinę zbyt twarda ale nadmierne zmęczenie sprawiło, że po kilku minutach spała jak zabita. Nie myśląc i nie zastanawiając się kto i jak długo spał tutaj przed nią, utonęła w sennych marzeniach. Jeszcze kilka miesięcy wcześnie nie do pomyślenia było to, aby usnęła bez kręcenia nosem w obcym łóżku. Zwyczajnie za tym nie przepadała i zawsze mocno akcentowała swoje niezadowolenie.
Tym razem było inaczej.
Inaczej już było od pewnego czasu…
Śpiąc w swojej ulubionej pozycji, z nogą zarzuconą na zwiniętą kołdrę, śniła o czymś zupełnie nierealnym. Choć nocne marzenia szybko ulatują z pamięci tuż po przebudzeniu, tak teraz tkwiła niezwykle mocno w… bagnie, dosłownie. Wokół zaczynało się szarzyć, słońce już dawno zaszło za gęste korony starych i wysokich drzew, a ona stała na niewielkiej wysepce stałego lądu, otoczona szuwarami sięgającymi niemal po horyzont. Stała tam sama, zupełnie sama, bez nikogo… Krzyczała, prosiła, a nawet błagała o pomoc. Czuła na skórze nadchodzący zmrok, wilgoć osiadającą na włosach. Panująca dookoła cisza była nieznośna, wręcz bolesna dla uszu, a narastająca panika sprawiła, że w odruchu obronnym przed nie wiedzieć czym, obróciła się gwałtownie na plecy. Tyle, że już nie stała na bagnach otoczona szumiącymi trawami. Była w pokoju, w łóżku, a obok… no właśnie.
Gdzie jest Kirk? Siadając na materacu przetarła zaspane oczy. – Kirk? – pierwsze co przyszło jej do głowy, to łazienka. Sama często wstawała w nocy na szybkie siku. Gdyby nie to, że miała zły sen i była sama w nowym miejscu, prawdopodobnie czekałaby na powrót mężczyzny w łóżku. Ale nie chciała być sama. – Gdzie jesteś – szepnęła pod nosem przemieszczając się cicho między tym co nazwali sypialnią, a kuchnią.
Pusto.
Pierwsze co przyszło na myśl, to wyjść przed domek. To było tak oczywiste, że bez zbędnej zwłoki, już o wiele szybciej nacisnęła na klamkę i wyszła na taras. – Co ci jest? – widok od tyłu skulonej postaci był wyraźnym sygnałem, że coś się dzieje. W ułamku sekundy minęło uczucie senności, resztki zmęczenia i pamięć o koszmarze.
Siadając tuż obok mężczyzny położyła dłoń na jego ramieniu doznając wrażenia…? Nie, to nie wrażenie… przesunęła rękę na policzek i czoło. – Jesteś rozpalony, co się dzieje – tak śmiertelnie poważna nie była chyba nigdy. To o nią się zawsze martwiono i bano. To ją otaczano opieką i troską.
Pierwszy raz to ją zmartwił ktoś, a właściwie to czyjś stan zdrowia. Czuła jak szybko bije serce i jak wiele myśli pędzi nie wiadomo gdzie.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dobranoc. Bo z kolorowymi snami różnie bywało. Nie zawsze były dobre. Czasem marzenia senne rzucały nas w sam środek horroru z perspektywy pierwszej osoby. W kolorze. I stopniem realizmu który sprawiał, że po przebudzeniu wcale nie czuliśmy się zupełnie bezpiecznie.
Tak jak teraz Kirk nie czuł się bezpiecznie. Logicznym wydawałoby się zadzwonienie po karetkę. Gdyby był tu w miarę normalny zasięg. I dojazd. I tak, prosta z pozoru interwencja medyczna przerodziłaby się w całkiem głośną akcję ratowniczą. Z jednej strony niewarto ryzykować życia - jeśli to wyrostek, który pęknie, miał całkiem spore szanse na zawinięcie się z tego świata w ciągu maksymalnie paru dni. Z drugiej - nie miał nieograniczonej puli kryjówek a po "odnalezieniu" ich w placówce medycznej nie będzie się czuł już do końca bezpiecznie w tym miejscu - bóg raczył wiedzieć, do jakich danych mają dostęp ci, którzy będą ich szukać. I gdzie będą ich szukać...
Brzuch. Mnie boli. Krótką wypowiedź podzielił na dwa zdania, łapiąc oddech i w międzyczasie podnosząc wzrok na dziewczynę. Przyszło mu do głowy, że może warto spróbować się uśmiechnąć - tak uspokajająco. Szybko porzucił jednak tę myśl - mogłoby wyjść dość upiornie.
Lekko wzdrygnął się na jej dotyk. Nie bolało, ale gorączka sprawiła, że stał się dziwnie tkliwy. Ruch był nieznaczny, ale wyczuwalny. Albo wyrostek, albo się czymś ostro zatrułem. Druga opcja odpadała - jedli to samo i nawet biorąc pod uwagę to, że była od niego znacznie młodsza i miała lepszy układ odpornościowy, gdyby z jedzeniem było coś nie tak, odczuwałaby jakiekolwiek objawy. Zamknął oczy i wciągnął powietrze, nie było sensu się oszukiwać. Rozwiązanie tej sytuacji było tylko jedno. Ubieraj się, musimy spróbować dojechać do kliniki. Nie zostawię cię tu samej. Bez samochodu i jakiegokolwiek kontaktu ze światem. To byłoby nieludzkie. A oprócz tego... polubił tę małą.
Może nawet za bardzo. W tej chwili martwił się nie tylko o siebie (do czego nawykł) ale i o nią. Wytworzyło się więc swoiste "my", o którym przecież miało nie być mowy.
Sam właściwie musiał założyć spodnie i wzuć buty. Może uda się bez sznurowania, bo od schylania się robiło mu mu się niedobrze. Ból nie był paraliżujący - Kirk mógł bezproblemowo wstać i lekko zgięty zgarnąć ze stołu kluczyki i dokumenty samochodu. Zdążyli wsiąść, gdy kolejny skurcz sprawił, że mężczyzna przechylił się w kierunku kierownicy. Powoli docierało do niego, że jazda w tym stanie nie jest najlepszym pomysłem. Ale chyba nie miał lepszego...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Nowe miejsce, nowe problemy – tak byłoby najłatwiej podsumować ich wspólną sytuację. Tak, wspólną, bo jego kłopoty, były jednocześnie jej kłopotami i odwrotnie. Chociaż sen początkowo ciągnął się ze dziewczyną długim ogonem, otrzeźwienie nadeszło bardzo szybko. Mogłaby nawet przysiąc, że przez ułamek sekundy zakręciło jej się w głowie. Ale to nie był odpowiedni czas i miejsce na uskarżanie się. Mając nawet to 19 lat, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kulący się, dorosły facet, który mówi o bólu brzucha, umiera na dwa sposoby. To znaczy albo wyolbrzymia i tak naprawdę nic mu nie jest, albo jest bardzo, ale to bardzo źle.
W tym wypadku postawiła na opcje numer dwa.
Zimny dreszcz zjeżył włoski na karku.
– Jedliśmy to samo – odpowiedziała na tyle uspokajającym tonem, na ile było to możliwe. W gruncie rzeczy to proste spostrzeżenie było równoznaczne z tym, że Kirk postawił sam sobie jedyną słuszną diagnozę. Do tej pory niesłusznie wyrostek kojarzył się z latami młodzieńczymi. Zupełnie jakby po przekroczeniu pewnego wieku nie miał prawa boleć i zostać usunięty. Jak widać mógł dokazywać bez względu na pesel.
Cholera.
– Raczej ja nie puszcze ciebie samego – podniosła się na równe nogi, a w razie potrzeby, pomogła też spjonizować się mężczyźnie. Na drogę wybrała to co było pod ręką. Padło na dres. Włosy związała w wysoki kucyk. O makijażu nie było absolutnie mowy.
– Pomóc ci? – widząc rozrzucone nonszalancko sznurówki przy sportowych butach, uklękła na jedno kolano i sprawnie wywiązała na nich kokardki. – Powoli – jeśli każda kobieta ma w sobie jakiś pierwiastek matczynej opieki, to właśnie ów cząstka zaczęła bardzo mocno dawać o sobie znać.
– Przecież ty nie dasz rady prowadzić tego samochodu. Musimy się zamienić – otworzyła drzwi wypadając niemal od strony pasażera. Kij z tym, że samochód prowadziła przez kilkanaście minut w swoim życiu. Skoro pojechała tamtym rzęchem, to tym da radę. Wysoki poziom adrenaliny w tym wypadku był potwornie przydatny.
Zajmując miejsce na kółkiem przestawiła w trybie natychmiastowym lusterko wsteczne i wydmuchała nadmiar powietrza z płuc. – Dobra – to był ten moment, w którym wystukałaby w nawigacji telefonu lokalizację najbliższego szpitala.
Ale nie miała telefonu.
– Nie możesz stracić przytomności. Nie znam drogi – powiedziała tym samym rozkazującym tonem co kilka godzin wcześniej w o wiele bardziej sprzyjających okolicznościach.
Sprzęgło, jedynka, gaz, jedziemy…

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na jej słowa o tym, że jedli dokładnie to samo tylko pokiwał głową. Też to wiedział, nie było sensu dawać sobie złudnych nadziei - to nie było zatrucie, alergia ani nic, co wyleczy sen i kilka tabletek z apteczki. A ja nie zostawię cię tu samej. Więc mamy konsensus. Co prawda, to nie powieść przygodowa i w Australijskiej głuszy nie groziło jej żadne większe niebezpieczeństwo z powodów "naturalnych". Co innego potencjalny pościg - mało prawdopodobny, ale niemożliwy do całkowitego wykluczenia. Faktem było, że gwarantował jej bezpieczeństwa, a jedynie zwiększał szanse, ale to już coś, prawda?
Ponownie skinął głową. Tak, nie da rady. Ból brzucha promieniował tak mocno, że miał wpływ na czucie lewej nogi. Jednak dość istotnej przy prowadzeniu auta. Bez słowa protestu zamienił się z nią miejscami. Po drodze zdążyło mu się zakręcić w głowie i zrobić niedobrze, więc decyzja była bez wątpienia dobra.
To lepszy wóz, będzie łatwiej. Co prawda, też posiadał manualną skrzynię biegów, jednak od poczciwego Land Rovera konstrukcyjnie dzieliło go jakieś pół wieku. Wszystko działało lekko, płynnie i z japońską precyzją. Niekoniecznie przypominało to kierowanie czołgiem. Włączył zapłon, co mógł zrobić z fotela kierowcy. Rozrusznik zadziałał od ręki, długie światła jasno oświetliły utwardzoną polną drogę którą tu dojechali.
Pierwszy bieg, odrobina gazu. Wóz był całkiem mocny a pierwszy bieg, jak to w aucie z zacięciem terenowym, służył też do wygrzebywania się z tarapatów w trudnym terenie przez co potrafił być dość "narwany".
Na wjeździe na asfaltową drogę skurcz zrobił się tak mocny, że Kirk aż oparł się czołem o deskę rozdzielczą, ale chwilę później zelżał. Nawet na tyle, żeby wróciła świadomość. Droga o tej porze była absolutnie pusta, ale i absolutnie nieoświetlona. Wrzuć trójkę. Lekko "przeciągnięty" wóz odezwał się na tyle mocno, że odezwał się głośno o wrzucenie wyższego biegu. Jakieś dwadzieścia kilometrów, właściwie cały czas tą drogą, do najbliższego miasteczka. Zaordynował w razie, gdyby nagle się pogorszyło.
Stracić przytomność z bólu - tego jeszcze nie było. Może miał za niską odporność? Po prawdzie myślał, że jest dokładnie odwrotnie...
Jeszcze kawałek, jeszcze moment...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Jesteśmy w takim razie na siebie skazani – mało widoczny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Sytuacja była ciężka, nawet bardzo. Nic nie wskazywało na to, że będzie lepiej, chociaż odrobinę. Nie mogąc liczyć na pomoc z zewnątrz, Meg musiała zakasać przysłowiowe rękawy i zabrać się do roboty. Tym razem zadanie było trudne, ale nie należało do tych niewykonalnych. Wystarczyło wcielić się w skórę taksówkarza wiozącego chorego z punktu A do punktu B. Tyle tylko, że ów taksówkarz nigdy wcześniej nie przewoził nikogo. Tym bardziej chorego w tak poważnym stanie. „Dam radę” to jedyne co kołatało w głowie blondynki. Zwłaszcza w chwili, gdy ułożyła dłoń na dźwigni zmiany biegów i „wbiła” jedynkę. Wówczas nie czuła strachu, ani obaw przed niepowodzeniem. Ogromny wyrzut adrenaliny i niepokojący wręcz optymizm przygasł, gdy wóz szarpnął do przodu z powodu zbyt szybko puszczonego sprzęgła.
– Kurwa. Wybacz – przeklnęła pod nosem podchodząc natychmiast do kolejnej próby. Tym razem poszło o niebo lepiej. Wóz odpalił, a ona powoli ruszyła przed siebie siedząc tak sztywno, że nie było nawet mowy o dotknięciu plecami fotela. W tej chwili przypominała starszą panią prowadzącą auto pierwszy raz w życiu ale miała to totalnie w dupie. Mając misje dowiezienia Kirka do szpitala, wszystko inne przestało się liczyć.
Zamiennie obserwowała drogę i spoglądała kątem oka na pasażera siedzącego z boku. – Oddychaj – chwyciła jego ramię kiedy ten niemal złożył się z bólu. Sama wykrzywiła lekko usta współczując mu.
– Dobrze. Dam radę – tego nie była absolutnie pewna, ale wypowiedziane głośno słowa, dodały jej otuchy. Droga była prosta, posłusznie wrzuciła 3, a za kolejne sto metrów nawet i czwarty bieg.
– Jesteśmy – zredukowała bieg wjeżdżając do miasta. Opaczność, szczęście albo zwykły fart sprawił, że dostrzegła znak wskazujący kierunek drogi do szpitala. Z poczuciem odpowiedzialności i brakiem pomysłu na inne rozwiązanie, podjechała wprost na podjazd dla karetek. – Nawet nie drgnij – zaciągając ręczny, wrzuciła jedynkę i zgasiła silnik.
Po niespełna minucie wróciła z pielęgniarzem pchającym wózek. – Przeparkuje auto i zaraz wrócę – nie mogła tutaj porzucić wozu. Mogłaby tym narobić im obojgu problemu a przecież mieli być w cieniu.
Chociaż czy to jeszcze możliwe?

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na to wychodzi. Nie przeszkadzało mu to wcale, tak po prawdzie. Postarał się nawet odwzajemnić uśmiech co może nie wyglądało bardzo źle, ale na pewno trochę nieporadnie.
Co do awaryjnego prowadzenia wozu... cóż, może nie była to płynna jazda, ale była konieczna w tej sytuacji. Można więc powiedzieć, że pierwszy egzamin dziewczyna zdała celująco - stres był raczej niemniejszy niż przy "prawdziwym" egzaminie. I co ciekawe, była to jazda zupełnie bez konsekwencji - nawet gdyby zatrzymał ich patrol drogowy, ratowanie jego zdrowia i życia było w świetle prawa ważniejsze niż jej brak uprawnień. Co prawda, jazdę zakończyliby na tej kontroli i odwieźli ich do lecznicy, jednak Megan zostałaby tylko spisana.
Tylko, albo aż.
Zostaw jak jest. W środku będziesz bezpieczniejsza. Z jakiegoś powodu chciał mieć ją cały czas na oku. I nie był to powód związany z jej brakiem prawa jazdy - po parkingu mogła jeździć do woli, dopóki jeździła bezpiecznie.
A potem...
Potem wszystko dzialo się błyskawicznie. Samodiagnoza nie myliła go - rzeczywiście było to zapalenie wyrostka robaczkowego. Był jednak 2023 rok, więc wycięcie go ciężko było nazwać operacją - był to raczej niezbyt skomplikowany, chociaż ważny zabieg. Kirk nie dostał nawet pełnej narkozy, chociaż parawanik dość dokładnie osłonił go od lekarzy i tego co robią. Znieczulenie bardzo mocno osłabiło jego percepcję. Na tyle, że czas rozmył się i od przyjazdu na oddział ratunkowy do odzyskania pełnej świadomości minęły ponad trzy godziny. Noc powoli zmierzała ku końcowi - była godzina 4:10 i niedługo powita ich świt. Kirk wiedział, że dziewczyna nie może zostać z nim w czasie obserwacji - w tej chwili mogła być jeszcze w poczekalni, ale będzie musiała ją opuścić lada chwila. Spanie w samochodzie nie wchodziło w grę. Musiałaby więc szukać miejsca hotelowego.
A tak dobrze szło...
Od lekarzy dowiedział się, że 24 godziny to absolutne minimum na jakie powinien pozostać w lecznicy - gdyby pojawiły się poważne powikłania, najpewniej dałyby wówczas o sobie znać. Można było się kłócić i obrażać na rzeczywistość ale fakt był taki, że jedyną odpowiedzialną decyzją była najbliższa doba na obserwacji. Potem jeszcze 2-3 dni na niższych obrotach w domku i powinno być już na tyle okay, że w razie potrzeby będzie w stanie prowadzić na dłuższych dystansach.
W końcu widzieli jego ID - adres meldunkowy był tysiące kilometrów stąd. Z resztą, sprawa tego ID martwiła go najbardziej. Adnotacja o jego pobycie pojawiła się w krajowym systemie medycznym i mogli zacząć ich szukać w okolicy. Fakt, że lecznicę i domek dzieliło kilkadziesiąt kilometrów uspokajał go tylko trochę.
Hej. Przywitał się z nią "pooperacyjnie". Zrobili mi stylową dziurę w brzuchu - pokazał na ślad po laparoskopii, zasłonięty kwadratowym opatrunkiem. Ale co gorsze, że muszę tu zostać przez dobę. "Przynajmniej", czego nie dodal. Musimy znaleźć ci hostel albo inną miejscówkę. Na jedną noc. Obiecuję.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Trzymaj się – to ostatnie co mógł od niej usłyszeć nim zniknął za rogiem szpitalnego korytarza. Przyklejony do ust uśmiech, całkowicie nieszczery i mocno wymuszony zniknął w tej samej chwili co fartuch pielęgniarki pchającej wózek z chorym. O ile do tego właśnie momentu czas zasuwał jak szalony, tak teraz zatrzymał się w miejscu. Bezczynność i bezradność to okropna kombinacja, która potrafiła płatać niezłe figle podsuwając czarne scenariusze i okropnie złe myśli. Bo co byłoby gdyby to nie był wyrostek a coś znacznie gorszego? Co wtedy stałoby się z nim… i z nią rzecz jasna? Wpatrywanie się w jeden punkt na korytarzu nie było dobrym pomysłem, więc Meg postanowiła przejść się gdzieś… gdziekolwiek. Po coś do picia? Czemu nie. W każdym szpitalu stoi jakiś automat. Jeśli trafi na taki z przekąskami, nie odmówi sobie chemicznego rogalika zapakowanego hermetycznie dobre kilka miesięcy temu. Idąc przed siebie z rękoma wsuniętymi w kieszenie bluzy , szybciej niż się spodziewała, znalazła czarne urządzenie na pierwszy rzut oka przypominające gablotę. Do bocznej ściany przyklejono fototapetę z filiżanką pełną czarnej kawy. Kilka centymetrów nad nią unosiła się para. Nawet jeśli obrazek był bardzo zachęcający, to nikt nie łudził się, że napój wyprodukowany przez to ustrojstwo będzie chociażby w połowie tak dobry jak to co pokazywała reklama.
Wybór padł naturalnie na kawę. Wszystko wskazywało na to, że trochę tu posiedzi a wcale nie miała zamiaru przysypiać na poczekalni.
Po odebraniu kubka z przyjemnie ciepłym napojem wróciła na swoje miejsce. I tak przesiedziała dobrą godzinę nim udało jej się niemal błagalnym tonem uzyskać jakieś szczątkowe informacje na temat stanu zdrowia Kirka. Kłamstwo o byciu bliską rodziną przeszło przez jej gardło tak swobodnie, że sama dziwiła się z jak dużą łatwością patrząc komuś prosto w twarz łgała.
Zabieg trwał i jedyne co mogła zrobić, to czekać.
– Zajebiście – szepnęła pod nosem patrząc na tani zegarek wiszący na jednej z długich ścian. W chwilach takich jak ta, chciałabym mieć w dłoniach telefon albo chociażby książkę. Cokolwiek co sprawia, że czas zaczyna płynąć choć odrobinę szybciej.
-----
– Żyjesz – stwierdziła z nieukrywaną ulgą wchodząc na salę. Według wskazówek pielęgniarki, mogła tutaj przebywać tylko krótką chwilę ponieważ była noc, a pacjent powinien odpoczywać. – Super. Zrobisz kiedyś na tym tatuaż – przysiadła na krześle tuż obok łóżka patrząc na plaster i wbity w nadgarstek wenflon. – Nie martw się mną. Dam sobie radę – zmarszczyła czoło. Nawet w takiej chwili myślał o niej a nie o sobie.
Głupek.
– Ja muszę wyjść bo ta wstrętna baba mnie pogoni ale wpadnę do ciebie z samego rana. Powiedz czego potrzebujesz – w mieście były sklepy a ona miała kasę. Przyjechali tutaj praktycznie bez niczego. Podróż do domku była ryzykowna więc pozostało skorzystać z dobrodziejstw tutejszych butików.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kciuk podniesiony w górę mógł wyglądać trochę jak zakończenie pierwszego "Terminatora". No powiedzmy, że Kirk nie ginął, ani nie tonął w lawie. I był o jakąś połowę mniejszy od Arnolda Schwarzeneggera. Ale symbol wszedł do popkultury na tyle mocno żeby sądzić, że wszystko będzie ok. A przynajmniej mocno chciał w to wierzyć.
W sumie - to tylko rutynowy zabieg, ale i one potrafiły zakończyć się komplikacjami.
--------------
Żyję. I wygląda na to, że to akurat mnie nie zabije. Co prawda, leki przeciwbólowe wciąż działały, jednak uczucie bólu ustąpiło. Teraz odczuwał wyłącznie zmęczenie mięśni, jak po "przegiętym" treningu na siłowni. W dziwny sposób było to przyjemne uczucie, chociaż w normalnych warunkach nigdy by go tak nie nazwał.
Kolejny tatuaż? Może... w sumie dawno nic nie robił. Skóra dawała oznaki starzenia, co nie skłaniało do kolejnych planów aplikowania jej dozy tuszu.
Musisz. Mogą mnie wypuścić tylko na moje żądanie, ale jest jakieś tam ryzyko, że jeśli zacznie się babrać, to możemy nie zdążyć to tej przychodni bo szpitalem by tego nie nazwał. Nie jeździj autem, będziesz zwracała na siebie uwagę. Najlepiej zaszyj się na dobę w hostelu. Kiedyś był. I mieli telewizor w każdym pokoju. Pamiętał to miejsce, gdy kiedyś strażnicy nie zdążyli opróżnić domku na czas i opłacono mu tam nocleg. Nie potrzebuję niczego, dobę dam radę nawet pod kamieniem. Mrugnął, lekko się uśmiechając. Ulga od bólu wprawiła go w bardzo dobry nastrój. Aż dziwnie dobry. Z samego rana mnie nie puszczą, pewnie gdzieś koło południa. Lekarz musi zrobić obchód a Kirk nie pamiętał, by takowy kiedykolwiek zaczął się rano. Nawet jeśli na oddziale było tylko kilku pacjentów. W razie gdyby miało być inaczej, spotkamy się przy samochodzie, okay? Znalezienie Land Crusiera na parkingu nie powinno być wielkim problemem. W końcu mieściło się tam maksymalnie jakieś 50 samochodów a czarna Toyota nie była typowym autem w Australii. Gdyby działo się cokolwiek złego, albo czułabyś, że dzieje się cokolwiek złego przyjdź tutaj. Kiwnął głową jak gdyby chodziło o ten konkretny korytarz. Zwieję chociażby przez to okno. Zdaj się na kobiecą intuicję. Co prawda, prędzej namierzą jego niż ją, ale dobrze mieć plan awaryjny. Nawet niezbyt mądry.
Z resztą, rozsądek w ich dotychczasowej relacji był towarem mocno deficytowym.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Musisz odleżeć swoje – i tutaj nie było mowy o wypisie na własne żądanie. Nawet jeśli plaster wcale nie był duży, co świadczyło o niewielkiej ranie, to dziura była głęboka i z pewnością łatwo o infekcje. Lepiej nie kusić losu i grzecznie odebrać wypis, zamiast martwić się jeszcze większym problemem jakim mogło być powikłanie. – Długo prowadziłeś auto to teraz leż i odpoczywaj. Ja sobie poradzę – powtórzyła pewna swych słów. Jedna czy dwie doby to nic wielkiego. Nikt nie skazywał jej na kilkutygodniową bezdomność tylko na kilkadziesiąt godzin w jakimś hotelu, motelu albo innej przechowalni. Korzystając z okazji, która się szybko nie powtórzy, powłóczy się trochę po mieście, po sklepach, albo po okolicznym parku jeżeli takowy istnieje. Taka odskocznia to świetny pomysł. Tym bardziej, że Kirk będzie miał w tym czasie dobrą opiekę.
Nawet będąc zmęczona widziała w tym same plusy.
– Umówmy się, że przyjdę tutaj o 12 i wtedy powiesz mi coś więcej – wszystko byłoby o wiele mniej skomplikowane gdyby oboje mieli telefon. Bez niego w tej sytuacji prawie jak bez ręki.
Światło z korytarza wpadło szerokim strumieniem do pokoju zapowiadając wizytę mało przyjemnej pielęgniarki. Tak jak Meg przypuszczała, została wyproszona. – Do później. Prześpij się. Też mam taki plan – idąc rakiem w stronę drzwi, puściła mężczyźnie oczko. Ten skromny akcent miał dodać otuchy zarówno jemu jak i jej.
Wyszła.
Jeszcze przed tym jak znalazła się na parkingu, zapytała palącego papierosa ochroniarza o miejsce na nocleg. Facet był miejscowy i bez najmniejszego problemu wytłumaczył gdzie powinna skręcić, aby dojść do celu możliwie najkrótszą drogą. Przechadzka o takie porze należała raczej do… dziwnych, zwłaszcza, że nie pamietała kiedy ostatnio spacerowała nocą, zupełnie sama…
Hostel znajdował się dokładnie tam, gdzie wskazał ochroniarz.
Z wynajęciem pokoju jednoosobowego również nie było problemu. Jedyne o czym marzyła to pójście spać. Nawet jeśli warunki były mocno średnie – absolutnie nic jej nie przeszkadzało. Nie zwracając uwagi na to jaka jest pościel, łóżko i łazienka, umyła twarz i położyła się w samej bieliźnie. Nagle odczuła straszliwą pustkę. Odruchowo sięgnęła w bok natrafiając nie na kształt drugiej osoby a na pustą przestrzeń. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów wykonała znak krzyża zwracając spojrzenie w sufit. Westchnąwszy poprosiła półszeptem o zdrowie dla Kirka mając nadzieję, że tam wysoko jest ktoś kto nad nią czuwa. Tonąc w przemyśleniach i planach na kolejny dzień, usnęła szybciej niż mogła się spodziewać.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Od lekarza dowiedział się, że długie przebywanie w pozycji siedzącej (czyli właśnie prowadzenie samochodu) mogło wzmocnić objawy i przyspieszyć rozwój zapalenia. Więc rzeczywiście coś było w tym "zbyt długim siedzeniu". Wiem, że sobie poradzisz. Skłamał uspokajająco. Nie wiedział. Z resztą, wydarzenia ostatnich dni pokazały, że i on nie był gwarantem jej bezpieczeństwa.
To dobry pomysł, tak zróbmy. W samo południe... Ale racjonalne o tyle, że zdążą go wypisać (albo nie) a jeśli tak, to wypełni wszystkie potrzebne papiery i nawet zdąży pójść po fajki. Nie ma to zbyt wielu sklepów, papierosy są cholernie drogie, tak jak w całym kraju, jednak chęć na dymka była przemożna. I trzeba będzie ją powstrzymywać, bo zapalenie w obiekcie medycznym było traktowane jak wykroczenie. Obłożone całkiem niezłą grzywną. Australijskie prawo nie było zbyt łaskawe dla palaczy.
Przespanie się okazało się wcale nie tak prostym zadaniem. Personel medyczny życzyłby sobie, żeby wszyscy już spali najlepiej o 21:00. To oczywiście niemożliwe. Ciągła krzątanina na korytarzu nie ułatwiała zadania. Szczególnie, gdy było się nastawionym na czuwanie i zwracanie szczególnej uwagi właśnie na każdy szmer.
Nie spał więc zbyt dobrze. Dopiero późno w nocy zmęczenie organizmu dało się we znaki - zasnął.
---------------------------------------------------
Obudził go poranny ruch na oddziale - nie zmyliły go też wcześniejsze doświadczenia - obchód zaczął się dość późno i dopiero około jedenastej dowiedział się, że wszystko wygląda ok, rutynowy zabieg przebiegł... rutynowo, więc może wyjść do "domu" tak jak zapowiadano. W XXI wieku nie była to już operacja, a po prostu poważniejszy zabieg. Został poinstruowany o zmianie opatrunku (chociaż rana, zasadach rekonwalescencji (nic skomplikowanego), kategorycznym nakazie oszczędzania mięśni brzucha przez dwa-trzy tygodnie i kategorycznym zakazie picia alkoholu przez ten sam czas. Tak samo niewskazane było ostre żarcie i ogólnie wszystko co sprawiało, że nie był przyjacielem własnych jelit. Z drugiej strony - nie było to przecież nic co byłoby poza jego możliwościami.

Gdy wyszedł z lecznicy połapał się, że Meg nie oddała mu kluczyków. Cóż, czeka go spacer. Jeśli sklep jest w tym samym miejscu co zawsze, jest to wyprawa na około dwadzieścia minut (w obie strony). Kupił paczkę absurdalnie drogich Cameli i wrócił w okolice samochodu. Stanął w cieniu, opierając się plecami o sąsiedni budynek (bo nawet PRZED kliniką palić nie wolno) i odpalił papierosa. Zaciągnął się dymem i gdzieś z tylu głowy uśmiechnął się, że nie jest już gówniarzem, bo kaszlnięcie w tym momencie mogło zakończyć się bardzo boleśnie. Trochę jakby miał połamane żebra. Tylko niżej. Ale wiedział, że bolesność szybko minie - mięśnie były już tylko zmęczone a nie obkurczone.
Za dwie dwunasta...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Powiedzenie „spać jak zabity” pasowało do niej idealnie. Hałasy dochodzące z korytarza, śpiew ptaków za oknem, a nawet warczenie śmieciarki dochodzące z ulicy, ani te dźwięki, ani żadne inne nie wybudziły jej ze snu wcześniej niż mocno po 9. Otwierając oczy w tej samej pozycji, w której poszła spać, wyciągnęła kończyny a kręgosłup strzelił boleśnie. Krzywiąc wargi potarła lędźwie zdając sobie sprawę, że doba trwa do godziny 10 i jeśli chce jeszcze wskoczyć pod prysznic, to najwyższy czas zbierać się z łóżka. Głośne burknięcie w brzuchu przypomniało, że ostatnim posiłkiem jakim trawił żołądek była kawa i batonik. Dobrze byłoby coś wrzucić na ząb, a że do umówionej godziny 12 zostało sporo czasu, wszystko było do zrealizowania. Po wspomnianym prysznicu, Meg związała na głowie coś co przypominało koka i wyszła z pokoju zdając klucz piętro niżej. Dzień przywitał ją ostrymi promieniami słońca, które dla skacowanej osoby byłyby prawdopodobnie zabójcze. Ale ona nie piła, a jedyne objawy, które w jakimś nikłym stopniu odczuwała, były związane ze zmęczeniem i stresem, który zafundował jej Kirk.
Co u niego? Tego dowie się niebawem, ale najpierw trzeba coś zjeść. Z gotówką w kieszeni i praktycznie zerową wiedzą o topografii miasta, przespacerowała się dobre 300 metrów wzdłuż wydawałoby się ruchliwej ulicy. Prócz niewielkiego warzywniaka i kiosku z gazetami, nie rzuciło jej się w oczy nic, co przypominałoby knajpę z jedzeniem. Nie pozostało więc nic innego niż zaczepienie przypadkowego przechodnia z prośbą o udzielenie informacji. Na tą okoliczność najpierw musiała upolować ofiarę. Wzrokowo naturalnie… najlepiej żeby był to ktoś starszy. No i miejscowy.
– Przepraszam!- zaczepiła mężczyznę po pięćdziesiątce, który akurat wysiadał z zaparkowanego auta. – Czy wie pan gdzie tutaj jest restauracja albo bar? Jestem przejazdem pierwszy raz w miasteczku i rozładował mi się telefon więc nie mogę sprawdzić – bo w internecie jest prawie wszystko. A może wszystko?
Nieznajomy okazał się strzałem w dziesiątkę. Po kilku minutach i dwóch skrętach w lewo, Meg znalazła się w miejscu, gdzie mogła coś zjeść i wypić. Padło na jajecznicę z boczkiem i oczywiście herbatę. Nie ma nic bardziej sycącego na śniadanie niż jajka.
Przez cały ten czas kiedy była sama, działała bardzo zadaniowo. Spanie, jedzenie, dotarcie o wyznaczonym czasie pod szpital. Kiedyś była leniwa i wiecznie spóźniona. Zmieniła się, a świadoma tego jak nigdy wcześniej, opuściła za sobą knajpę zostawiajac niewielki napiwek.
– Jak dobrze cię widzieć w pionie!- krzyknęła ze sporej odległości machając radośnie dłonią. Szczerze ucieszyła się wiedząc, że oboje mogą wracać do domu. – Jak się czujesz? Masz wypis? Zalecenia?- zalała mężczyznę kilkoma pytaniami na raz chcąc wiedzieć wszystko nim opuszczą miasto. Chodziło najbardziej o zajechanie do apteki w razie konieczności.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
ODPOWIEDZ