Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Podróż nie ciągnęła się aż tak bardzo, jak mogli się spodziewać. Kolejne dwa dni w trasie, licznik posunięty o dobrze ponad cztery tysiące kilometrów i byli na miejscu.
Domek wakacyjny, a właściwie obecnie tymczasowa strażnica znajdował się przy bocznej drodze od bocznej drogi, więc na całkowitym uboczu. Może nie na zupełnym odludziu, bo gdyby wejść na dach, dało się dostrzec dwa podobne obiekty. Teren był dość płaski i znajdował się na granicy gęsto porośniętego obszaru, słynącego z bujnej fauny i trochę mniej bujnej flory. Oczywiście najbardziej ikoniczne były białe papugi z żółtym "irokezem", które wzięły swoją nazwę od regionu. Albo odwrotnie? Kto by to spamiętał. W każdym razie nazywały się kakadu i były znane na całym świecie. W okolice strażnicy zalatywały raczej rzadko, chociaż ich pokrzykiwanie było słyszalne każdego wieczora.
Oprócz tego wokół domku z niewielką werandą było sporo poubijanej ziemi na której zazwyczaj stał jeden - dwa pickupy strażników. Innym elementem ich typowej bytności była duża antena do internetu oraz czterometrowa antena radiowa ze wzmacniaczem - na mniejszym stole w pokoju stała radiostacja, jak zawsze rozłączona w czasie pobytu właścicieli. Antena radiowa wyglądała jak groteskowo wielki piorunochron i odróżniała domek od sąsiednich. Z drugiej strony - nadawała wyglądu budynku "rządowego", co zniechęcało do bliższej eksploracji. Szczególnie z czarną terenówką na podjeździe.
Dotarliśmy. Kirk rozwiał cień wątpliwości. Drogi dalej nie było, więc gdyby to nie był cel ich podróży to musieliby dalej poruszać się po bezdrożu. Co z resztą wydawało się niezbyt możliwe biorąc pod uwagę, że im dalej patrzyli, tym roślinność stawała się gęsta. Land Cruiser nie przebiłby się przez taki busz. Co innego Land Rover, ten jednak został w Lorne. Gdyby mieli jechać tym poczciwym gratem może byliby w połowie drogi. Kirk wyłączył zapłon i wysiadł z samochodu. Przeciągnął się, patrząc na białe ściany domku. Pamiętał, jak malowali je z ojcem, gdy byli tu razem przedostatni raz. Jakieś szesnaście, może osiemnaście lat temu. Ojciec zmarł jakieś półtorej roku później. Biała farba już gdzieniegdzie odchodziła od desek. W środku było jednak znacznie lepiej - straż parkowa przeprowadziła remont na swój koszt i tylko niektóre elementy wyposażenia pamiętały lata dziewięćdziesiąte. Jednym z nich była szafka - słupek umieszczona w wiatrołapie. Ten pełnił raczej formę kurzołapu i moskitołapu - moskitiery znajdowały się zarówno na wejściu jak i wyjściu z pomieszczenia. W oknach również znajdowały się siatki, pod domkiem zaś regularnie rozsypywano trutki - niezbyt przyjazne dla przyrody (o ironio - w wypadku strażników parkowych) ale konieczne by nie było poprzegryzanych kabli ani ubytków w drewnie, przez które mogłyby się przedostać większe szkodniki. Radiostacja bez łączności radiowej nie brzmiała jak instalacja z marzeń...
Klucze pasowały dobrze, zaś z środku nie było znaków bytności strażników - tak jak byli umówieni. Rozgość się, ja przyniosę graty. Domek nie był wielki - składał się z głównego pomieszczenia z aneksem kuchennym, większej sypialni, która obecnie posiadała dwa łóżka oraz mniejszej sypialni, przerobionej na składzik/spiżarnię na produkty suche. Całość uzupełniała mikroskopijna łazienka, pasująca do domku campingowego lub wielkomiejskiej kawalerki gdzie na 30mkw trzeba było zmieścić wszystko. Tutaj, oprócz metrażu nieco większego niż ten mieli jeszcze zadaszony taras.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Ta podróż była najdłuższa ze wszystkich jakie do tej pory odbyła Megan. Jazda samochodem wydawała się ciągnąć w nieskończoność, a ilość pozycji jakie wymyśliła w jej trakcie, z pewnością zapadnie na długo w pamięci. Oczywistym było, że większość z nich nie była ani dozwolona, ani bezpieczna, bo prócz siedzenia po turecku na siedzeniu pasażera, jechała również ze stopami wyciągniętymi na desce rozdzielczej oraz lekko wystającymi poza szybę. Wszystko aby odciążyć dolny odcinek kręgosłupa i pośladki. Co ważne, nie narzekała i nie marudziła zdając sobie sprawę z tego, że Kirk miał o wiele gorzej. On musiała siedzieć sztywno przez kilka, kilkanaście godzin dziennie bez przerw na popołudniowe drzemki. Do tego dochodziło skupienie na prowadzeniu pojazdu. Zdecydowanie w tej sytuacji jęczenie nie było na miejscu.
– Nie mogę uwierzyć, że zaraz będziemy – odezwała się po dłuższej przerwie w chwili, w której auto wyraźnie zwolniło wchodząc w zakręt. Dobra droga skończyła się jakiś czas temu, a pobocza otuliły wyznaczone innymi pojazdami koleiny gęstymi krzewami. Finał, a właściwie jakaś część tego wszystkiego co działo się w ostatnim czasie wpłynęło na dziewczynę w pobudzający sposób. Tyle kilometrów za nią, a nie wiadomo czy to koniec, czy może początek.
– Nareszcie – w głosie dało wyłapać się odrobinę ulgi. Gdy tylko samochód zatrzymał się przed domkiem, Meg wysiadła standardowo przeciągając grzbiet przez mocny wyprost ramion ku górze. – Jak tu… spokojnie – w porównaniu z tym co widziała przed sobą, Lorne było prawdziwym centrum rozrywki i kultury. – Czy tutaj jest internet? – uwagę przykuła duża antena i pierwsze o czym pomyślała dziewczyna to to, czy wieczorem będą mogli coś obejrzeć. Zwyczajnie, jak kiedyś usiąść na kanapie i odpalić film lub serial. Tak bardzo brakowało jej normalności i czynności, które kiedyś były niemal codzienną tradycją.
– Rozejrzę się i ci pomogę – zabrzmiało zupełnie jakby stała przed możliwością zwiedzania pałacu o kilku kondygnacjach. W rzeczywistości jednak wystarczyła niecała minuta, aby rzucić okiem na każdy kąt. Domek był skromny i mały. Żeby przetrwać w nim jakiś… jakiś czas, potrzebne było niewątpliwie bardzo dobre nastawienie. Umiejętność poukładania sobie w głowie jak to wszystko może wyglądać, pozwoli tu chwilowo zamieszkać i nie pozabijać się wzajemnie. Plusem było to, że zawsze można spacerować po okolicy.
Bo chyba można?
– Pomagam – pojawiła się nagle tuż obok Kirka gdy ten wyciągał bagaże. – Wezmę zakupy – sięgnęła po wypchane maksymalnie siatki, w których prócz artykułów żywnościowych znajdowała się chemia. – Trzeba włączył prąd żeby lodówka zaczęła działać. I wiesz co? Trzeba wszystko umyć. – czasy hoteli mieli za sobą przynajmniej na chwilę, więc cholera wie, czy ktoś raczył posprzątać chociażby wspomnianą wcześniej lodówkę.
Pewnie nie.
– Ty możesz iść się przespać, a ja zacznę ogarniać. Będę miała przynajmniej jakieś zajęcie – na ten moment pozytywne nastawienie dobrze ją nastrajało. To takie trochę wakacje… z opcją przetrwania w tle.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nawet pieszo dalibyśmy radę. I to nawet z bagażem. Góra półgodzinny spacer. Brak pobocza mógłby skutecznie utrudnić drogę, ale z drugiej strony - jeździło tu tak mało samochodów, że idąc blisko krawędzi drogi prawdopodobnie nie opóźniliby ruchu. Przy odrobinie szczęścia nikt by ich nawet nie minął.
Pusto. Uzupełnił myśl o "spokoju" okolicy. Dlatego to dobre miejsce na stację radiową - nikt nie skarży się na "szpecącą" antenę, nie ma zakłóceń. Ogólnie dobra miejscówka. No i skraj parku narodowego, więc ani przemysłu, ani deweloperki. Nawet farmy nie można było tu postawić, żeby nie zakłócić środowiska naturalnego tutejszego ptactwa. Jest. Antena jest nie tylko radiowa. Co ciekawe, była na tyle mocna, że zagłuszała inne, odległe anteny i w domku oraz jego okolicach nie było internetu mobilnego a czasem były też problemy z zasięgiem typowego telefonu. Jest też mój stary komputer. Jeszcze na Windowsie XP. Ale pamiętaj o tym, że nie możesz się logować na żadną swoją pocztę ani żadne konto na żadnych społecznościówkach. Mogli założyć nowe na któryś prepaid. Albo fejka do podglądania profili publicznych.
Szybko pójdzie. Przeszło mu przez myśl. Z sąsiadami lepiej się nie zapoznawać - jego znali i nie wzbudzał podejrzeń, dziewczyna byłaby za to bardzo interesująca. I gdyby ktoś ich szukał po miejscu logowania i wypytywał, któryś z nich mógłby powiedzieć za dużo. Antena na ich domku dostarczała internet dla okręgu o promieniu jakichś 20 kilometrów. A najciemniej byłoby pod latarnią... Acz spacerowanie było jak najbardziej okay. Byle w długich spodniach i butach za kostkę.
Dziękuję. Uśmiechnął się lekko do dziewczyny. Było w tym pewne uczucie ulgi. Pokonali wielki kawał drogi i dotarli bezpiecznie. Nawet bez wielkich przygów. Dasz radę? Zapytał całkiem serio. Tych siatek było trochę więcej niż mniej. Na oko sześć-siedem, w tym kilka butelek. Skierował dłonie w jej stronę żeby przejąć chociaż część ciężaru. To akurat proste - po pokonaniu moskitier tuż za drzwiami znajdowała się biała skrzynka z bezpiecznikiem głównym - domek posiadał stałe zasilanie od kiedy umieszczono na nim antenę. Prawdę mówiąc, Kirk zapomniał na śmierć o tym, że matka mu to mówiła - wciąż był przyzwyczajony do generatora i akumulatorów - z resztą, wciąż znajdowały się w schowkach na zewnątrz, jako jedyne możliwe zasilanie awaryjne. A awarie na tym odludziu raczej nie były priorytetem przedsiębiorstwa energetycznego. Raczej nie zasnę. Ale chętnie walnę się na łóżko. Położył się na meblu, który przypominał skrzyżowanie ławki ogrodowej i dwuosobowej kanapy. Do tego miał szczątkową tapicerkę i stał w kuchni pełniąc rolę "wygodniejszego krzesła". Nogi przerzucił przez jedno z oparć a głowę oparł o drugie. Kręgosłup lekko zatrzeszczał, protestując przed takim traktowaniem. Przecież nie spędzi tak wieczności. W razie czego te szafki które mają zamki na klucz, należą do straży. Nie ma ich za wiele. I nie mają możliwości ich otworzyć. Oprócz tego - wszystko można. Popatrzył na sufit. Kształt desek przebijał się spod białej farby. Domek był stary, ale bardzo dobrze utrzymany. I kto wie, jak długo będzie "ich" domkiem...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Też – przyznała Kirkowi racje. Dzień, czy dwa, to mogło być ciekawe przeżycie. Takie przebywanie w dziczy z pewnością sprzyja przemyśleniom. Pytanie, czy Megan była w dobrym momencie życia, aby poświecić mnóstwo wolnego czasu na rozmyślanie. Chyba jakoś się obejdzie.
– Komputer? – rozchyliła delikatnie usta co nadało jej wyraz mocno zaskoczonej i zszokowanej jednocześnie. To trochę tak jakby właśnie dostała najnowszego mercedesa, albo swoje pierwsze mieszkanie. Tymczasem mężczyzna uraczył ją wiadomością o tym, że prócz internetu, jest jeszcze komputer. Na przykładzie tej krótkiej scenki widać, jak bardzo zjechały w dół oczekiwania i potrzeby blondynki. – Pamiętam przecież. Nie jestem głupia – rzuciła porozumiewawcze spojrzenie, które jednoznacznie wyrażało „daj spokój, łamane na „przestań”. Uczyła się bycia ostrożną każdego dnia. Gdzieś pomiędzy przezornością a obsesją, była cienka linia, której pominięcie zwiastowało kłopoty, ale miejsce takie jak to sprzyja zdrowemu rozsądkowi. Koniec podróży do miasteczka i koniec z koniecznością oglądania się za siebie. No chyba, że zacznie ją gonić jakiś dziki zwierz. Wtedy przydadzą się przysłowiowe oczy dookoła głowy.
– Nie wezmę wszystkiego na raz ale tak, dam – pewnie jemu poszłoby to szybciej i sprawniej ale umówmy się … tutaj nikt nigdzie nie gnał. Mogli wręcz celebrować zwykle czynności rozciągając je w czasie aby dzień szybciej zleciał. Z tego też powodu Meg chętnie obróciła z torbami kilka razy, układając je na stole i blacie kuchennym. – Rób co chcesz – tutaj już nie musieli zgodnie podchodzić do wszystkich tematów tak jak miało to miejsce w podróży. Jadąc setki kilometrów podejmowali wspólne decyzje o jedzeniu, przystanku i noclegu. Tutaj sytuacja była nieco inna i oboje mogli pozwolić sobie na odrobine niezależności. – Dobrze, że mówisz, bo szukałabym klucza – żeby je oczywiście otworzyć.
Na pierwszy ogień poszła wcześniej wspomniana lodówka. Po podgrzaniu wody i dodaniu płynu, Meg z lekkim niesmakiem ( nie obrzydzeniem…) przetarła całe wnętrze zastanawiając się co wcześniej mogli tutaj trzymać poprzedni lokatorzy. Mając pewność, że nie ma tam śladów pobytu wcześniejszych najemców, wyłożyła zakupy pilnując schematu, który sama sobie narzuciła. Ostatnia półka na dole pełniła rolę spiżarni dla produktów, które muszą być przetrzymywane w chłodzie.
Gdy to było załatwione, wsadziła worek na śmieci do kosza obracając się do Kirka. – Jak tutaj się segreguje śmieci? – niby nic ważnego, ale skoro już zaczęła coś robić, to chciała to zrobić dobrze. Tym bardziej, że pojemnik był jeden.
Po wyszorowaniu kuchni, nadszedł czas na mikro łazienkę i resztę mebli oraz podłogi. Domek był niewielki i kończąc pracę odczuła jedynie niewielkie zmęczenie.
– Można się rozpakować – i przydałoby się coś ugotować i zjeść… w spokoju. Ale chyba na to braknie już energii. – Jakie masz plany na dziś – zażartowała jakby Kirk miał co najmniej kilkanaście różnych możliwości.
Teatr, kino, muzeum, a może spacer po parku?

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jest. Nasz, ten strażników pewnie pojechał z nimi, bo w drewnianym domku nie było sensu budować sejfu czy innej kasy pancernej. Gdzie można byłoby przechowywać bardziej wartościowe przedmioty. Przy użyciu piły spalinowej z nieco dłuższą prowadnicą można było zdobyć dostęp do właściwie dowolnego miejsca w tej miniaturowej posiadłości. W to, że jesteś bystra nie wątpię. Po prostu wiem, że niektóre rzeczy robi się odruchowo. Nie wierzysz? Spróbuj zmienić sobie wzór na odblokowanie telefonu. Tak ze dwa razy w tygodniu...
Okay. Wziął część zakupów. W sumie, mogliby nosić nawet po jednej rzeczy i byłoby spoko. Zabiliby czas a tego będą mieli naprawdę sporo. Jasne, mieli dostęp do telewizji i "bierny" dostęp do Internetu ale wystarczyła nieco gorsza pogoda i nagle mogłoby się okazać, że cofnęli się o kilka dekad, zdani na książki, radio (bo to działało niepowstrzymanie) i może gry planszowe, gdyby jakieś mieli.
"Rób co chcesz" w kobiecym wykonaniu było jednym z najbardziej niebezpiecznych zdań w dziejach. Na jego błędnej interpretacji rozpadło się wiele związków i małżeństw a kłótni któtych było inicjatorem nie policzyłby nikt. Ale nie tym razem. Tym razem było bezpiecznie.
A tak przynajmniej mu się wydawało.
Myślę, że tych dla nas dostępnych będzie aż nadto. literalnie nie było tam nic do jedzenia. Gdy był tu z matką po śmierci ojca wyrzucili wszystkie zapasy, zostało trochę zastawy i dwie zmiany pościeli, zapakowane w worek próżniowy. Z odkurzaczem był tam wieczny problem - pobierał za dużo mocy i często wywalał zasilanie z agregatu. A innego wówczas tu nie było.
W czasie gdy dziewczyna uwijała się w niewielkim lokum on ładował baterie. Nie był śmiertelnie zmęczony. Tempo podróży nie było forsowne, robili długie przerwy na nocleg. Żadnego spania w fotelu gdzieś w bocznej uliczce. Komfortowo wręcz. Co prawda, kiedyś te podróże męczyły go mniej ale nie mógł się oszukiwać - wedle wszelkich kalkulacji był już "w średnim wieku".
Wee! Czyli otworzyć walizkę. Zazwyczaj nawet nie wyciągał jej zawartości - mniejsze ryzyko pozostawienia czegoś istotnego w hotelowym pokoju. Tym razem chyba zrobi wyjątek - przestrzeń była ciasna i głupio byłoby potykać się o otwartą walizkę. A nie wiem, nie wiem. Może przejażdżka samochodem w świetle latatni oświetlających obwodnice, potem kolacja w jakiejś dobrej knajpie a potem... nie wiem. Boisz się ciemności? Pomyślał. Bo niedługo wokół zrobi się cholernie, cholernie ciemno. Ty masz jakieś plany? Krajoznawcze, towarzyskie, hobbystyczne? Siłą rzeczy i dla niego winno znaleźć się w nich miejsce.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Dlatego, że bez problemu można wyrwać taki sejf. I gdy tylko była mowa o czymś, co pełni funkcje ochronną przed rożnego rodzaju kradzieżą, Megan sięgnęła pamięcią do czasu pobytu w domu. – W garderobie rodziców, na ostatniej półce u góry, za pościelą – czyli w miejscu gdzie nikomu nie chciałoby się sięgać, zwłaszcza, że do tego była potrzebna drabina – był sejf – zaczęła konspiracyjnym tonem, mimo, że słuchały ich jedynie meble i ewentualnie roślinność. – Mama nawet nie wie, że ja wiem. Jest wklejony pod sufitem – przekazała wiedzę tajemną Kirkowi bez sceny finałowej zawierającej chociażby info o tym, co znajduje się w środku. Do tego blondynka nigdy nie doszła, ale mogła przypuszczać z perspektywy czasu, że mogła to być kasa, biżuteria albo broń. Ciekawe czy to jedyna skrytka w całym mieszkaniu.
– Musimy się podzielić szafą – podparła dłonie na biodrach wpatrując się w Kirka tak, jakby oczekiwała zwrotu w stylu „weź ją dla siebie”. W rzeczywistości jednak w głowie dziewczyny zachodził bardzo poważny proces. Do tej pory przyzwyczajona była do bardzo dokładnego i rozplanowanego ułożenia wszystkich swoich rzeczy. Plan ten zawierał różne kategorie według których segregowała odzież na letnią, zimową i wiele podkategorii. Tutaj sprawa nie była tak łatwa i oczywista. – Potrzebujesz połowy. Tak? – warto się upewnić. Może Kirkowi wystarczy 1/3? Nie dowie się jeśli nie zapyta…
– O tak, oczywiście. Wszystkiego po trochu – uniosła brew zgrywając niezwykle tajemniczą w swoich przyszłych, wcale nieodległych planach. Tak szczerze mówiąc nie do końca nawet kojarzyła jaki dziś dzień tygodnia, a tym bardziej nie chciała myśleć o tym, co robiłaby będąc w domu. Może to czas na siedzenie z nosem w książkach? A może pora na pudrowanie noska przed wyjściem ze znajomymi. – A tak całkiem serio – przymykając oczy oparła się o futrynę drzwi prowadzących do kuchni. – To chętnie bym coś zjadła, wzięła ciepły prysznic i coś obejrzała – coś oznacza cokolwiek. Nawet film o tematyce wojennej lub romantyczny bo szczerze nie znosiła ani jednego, ani drugiego. Będąc tak wyposzczonym pod względem normalności, pragnęła zaznać jej nawet w części. – Idę wyjąc swoje ubrania – a właściwie mix tego, co udało się spakować w krótkim czasie po strzelaninie. Nie było tego szczególnie dużo, jednak powinno starczyć na jakiś czas. Przy założeniu, że niebawem będzie mogła wracać do domu, powinno być Ok.
Powinno. Ciągle to powinno…
Zaledwie kilka kroków pozwoliło ja przemieszczenie się z punktu A do punktu B, czyli tworu określanego sypialnią. Ta tutaj miała mało wspólnego z dużym, małżeńskim łożem, pięknymi nocnymi szafkami i lampkami do czytania książek. Nie było metalowej ramy, a nawet łóżka stanowiły dwie odrębne jednostki. – Ja nie będę spała sama – rzuciła głośno żeby Kirk mógł to bez problemu usłyszeć i przyswoić. I wcale nie chodziło tu o jakieś sprawy fizyczne, erotyczne itp. Ale o sam fakt braku poczucia kogoś bliskiego nocą.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Może nawet więcej niż jeden. Na pewno więcej niż jeden. Do tego skrytki. Ale raczej nie w samym domu. No i tak naprawdę najcenniejsze i najbardziej nielegalne fanty trzyma się poza domem. Wszakże nalot na dom wydaje się najbardziej oczywistym rozwiązaniem, zarówno jeśli chodzi o przeciwników w mafijnej grze, jak i o służby państwowe. Policję, celników, bóg wie kogo jeszcze.
Tak, na luzie. Co można było uznać za równoważnik "jest twoja". A przynajmniej częściowy równoważnik. Potrzebuję tyle co walizka, może odrobinę więcej. Dziewczyna nie wiedziała przecież, że w jednej z szafek są jeszcze jego stare ubrania i trochę ubrań po ojcu. Byli podobnej budowy ciała, więc na luzie Kirk mógł je "donosić" w razie potrzeby.
Jeśli tak niewiele potrzeba ci do szczęścia, to masz całkiem spore szanse, że dziś będziesz szczęśliwa. Okazuje się, że całość jest w ich zasięgu. Jej zasięgu. I nawet nie musi się specjalnie prosić. Z resztą, też wierzył w uzdrawiającą moc strumienia wody. Studnia głębinowa była tu zbawieniem, czasem Kirk zastanawiał się, jak tu można było w ogóle egzystować zanim się pojawiła. Do tego ekologiczne odprowadzanie ścieków i domek stał się całoroczny. No, może nie samowystarczalny, bo jednak coś jeść trzeba było.
Dziewczyna poszła się rozpakowywać i na dźwięk jej słów o samotnym śnie prawie wyrwało mu się "no ja myślę!". Ale fakt, nie były to meble przeznaczone do wymyślnych harców a raczej dość proste łóżka, których zadaniem było przetrwać lata w stanie zdatnym do użytku. I tę rolę wypełniały wyśmienicie. A że nie byly ogromne - trudno, jakoś trzeba będzie z tym żyć. Ramy byly niestety dość szerokie, przez co po połączeniu nie będzie super wygodnie. Ale cóż, to kryjówka a nie miesiąc miodowy. Mieli tu przetrwać a nie wić miłosne gniazdko. Chociaż podobno naprawdę wiele zależy od wyobraźni i nastawienia... Cóż, niedługi czas pokaże.
Kirk pojawił się w drzwiach i oparł ramieniem o futrynę. Ty pierwsza? A ja popatrzę? Zapytał z lekkim uśmiechem.
Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– Właśnie na taką odpowiedź liczyłam – część rzeczy z walizki nadawała się do prania ze względu na to, że miała je na sobie w trakcie podróży. Te sprawnie odrzuciła na niewielką kupkę. Resztę bez pośpiechu wyłożyła na pułkach. – Bolą cię plecy? – wspierając obie dłonie na odcinku lędźwiowym kręgosłupa wypchnęła lekko biodra do przodu. Brakowało charakterystycznego chrupnięcia połączonego z odczuciem ulgi. Zamiast tego towarzyszko przekonanie posiadania czegoś podobnego do siniaka. Tyle, że na kości.
To nie było możliwe.
– To największa ilość ruchu jaką miałam od dawna – podsumowała wykonaną pracę wiedząc, że dzięki niej nie będzie brzydziła się chociażby chodzić boso po podłodze. Miaszkanko nie miało nic wspólnego z gniazdkiem dwojga kochanków i grzechem byłoby nazywanie go przytulnym. To coś na wzór domku przeznaczonego na cele obozowe.
Mały wypad za miasto w celach przetrwania. Bo czemu nie.
– Czekaj, czekaj. Dobrze rozumiem? Przygotujesz coś? – bo obejrzeć mogli coś wspólnie, wykąpać musi się sama (zwłaszcza na tym metrażu), ale już przygotowanie posiłku niekoniecznie jest zależne wyłącznie od niej. – Byłoby cudownie – kuła żelazo póki gorące starając się tak dobrać słowa i ciężar ich wypowiadania (przecież była zmęczona), żeby Kirk nie miał sumienia odmówić.
– Nie musisz proponować drugi raz – co oznaczało krótkie „tak”. To był pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy mogła wykąpać się bez stresu o to, ilu ludzi wcześniej brało prysznic w tym samym miejscu. Kabinę podobnie jak łazienkę wyszorowała własnoręcznie. Dlatego nie musiała ograniczać ani ruchów (żeby przypadkiem nie otrzeć ramieniem o płytki) ani czasu spędzonego pod ciepłym strumieniem. Czysta piżama, świeży ręcznik… niepozorne rzeczy były czymś w rodzaju spa dla mózgu po tej całej tułaczce. – A jutro zrobimy pranie – i to był bardzo ambitny plan.
I chociaż nie odczytała zamiarów mężczyzny przepuszczającego ją przodem w jedyny słuszny sposób, to zaraz po toalecie, zrzuceniu z siebie ubrań i umyciu zębów, faktycznie uchyliła drzwi w trosce o właściwą wentylacje. Wchodząc pod prysznic wiedziała, że woda będzie ciepła, a nawet bardzo ciepła, bo na taką właśnie miała chęć. Stojąc już pod ustawionym właściwie strumieniem uniosła głowę i westchnęła. Ciężar podróży, stres i dziwne bóle, które towarzyszyły do tej pory zdawały się wędrować wraz z wodą coraz niżej i niżej. Dopiero teraz, podczas mycia włosów zauważyła, jak bardzo ucierpiały przez ostatni czas. Bez odpowiedniej pielęgnacji stały się suche i szorstkie w dotyku. Tutaj nie mogła liczyć na wizytę u dobrego fryzjera. Ale zaraz…
– Kirk! – zakręcając kurek z wodą zawołała dość głośno. – Masz nożyczki? – pytanie owszem, mogło być zaskakujące ale miało cel.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Proszę bardzo. Zdecydowanie to nie był powód do kłótni. Generalnie spodziewał się, że tutaj raczej nie będzie powodów do kłótni. No, może poza nudą. Co prawda, Internet mógł być swojego rodzaju zbawieniem, jednak bez względu na niego, byli skazani na swoje towarzystwo. Na początku nie będzie to w żaden sposób uciążliwe ale z czasem... Ciężko tu o odskocznię, no może poza wyjściem samotnie w kierunku buszu. Czego Kirk nie zalecał. Co prawda, było tu całkiem bezpiecznie jak na australijskie "możliwości", to jednak poprzez kąt dla siebie raczej mało kto rozumiał skraj lasu. Chociaż lepsze to, niż nic. Tak. Chociaż raczej od zastania w jednej pozycji. Rozruszam się i będzie okay. Góra pojutrze nie będzie śladu. Był tylko jeden naprawdę czarny scenariusz - dziś dostaną wiadomość, że jutro trzeba wracać. Wówczas autentycznie nie wiedziałby co zrobić. Wcale niewykluczone, że pod koniec trasy plecy odmówiłyby posłuszeństwa na dobre a nie miał zmiennika w trasie. Przymusowa pauza? Punkt odbioru "na trasie"? Żadna opcja nie była wykluczona.
Przynajmniej od paru dni. Tych w trasie. Chociaż tutaj przynajmniej nie będzie problemu z rozprostowaniem kości. W dowolny sposób. Żadnych planowanych, wyliczonych co do minuty pauz. Właściwie cały ten pobyt był pauzą.
Mogę. Chociaż nie spodziewaj się cudów. Co prawda nie był reprezentantem typowej "kawalerskiej" szkoły gotowania - tłustej i ciężkiej, chociaż pożywnej, to ciężko byłoby go nazwać też master chefem. Kupili to, co przechowywało się najlepiej, więc z dużym prawdopodobieństwem w ich diecie będzie sporo groszku, kukurydzy, puszkowanych pomidorów, ryżu i makaronu. Najgorzej było z przechowywaniem (i transportem) mięsa. Lokalnych dostawców praktycznie nie było, transport mrożonego był niemożliwy z uwagi na lokalny klimat (no chyba, że samochodem-mroźnią). Pozostawały więc puszki, suszonki i mięso peklowane. Skończy się tak, że zostaną wegetarianami po całości, byle tylko nie jeść takich "smakołyków".
Z resztą, on wcale nie chciał żeby ona mu usługiwała, przyjmując rolę "pani domu". Okay, była tu gościem ale bardzo chciał, żeby czuła się w tej samotni tak dobrze jak to tylko możliwe. A potencjalne robienie z niej służącej temu nie służyło.
Możemy. Acz pralka jest maleńka, nie ma suszarki, bo w tym słońcu wszystko schnie szybko. Polecam pranie ręczne. Oczywiście nie wieszane w pełnym słońcu. Czarne ubrania miały skłonność do stawania się szarymi po jednej - dwóch takich akcjach.

Przyjął więc rolę kucharza w czasie, gdy dziewczyna brała prysznic. Faktycznie, łazienka była klaustrofobicznie mała, no ale były to warunki bardziej campingowe niż przypominające mieszkanie "z prawdziwego zdarzenia". . Pytania o nożyczki jednak się nie spodziewał...
Mam. W apteczce w łazience są odkażone, do opatrunków w kuchni są normalne. W apteczce samochodowej miał nawet dwie sztuki - zwyczajne do cięcia opatrunków oraz ratownicze - do przecinania pasów i elementów odzieży. Kirk był bardzo zaskoczony faktem, że były tak ostre, że dało się nimi przeciąć cienką, twardą blachę. Na przykład monetę...
Wrócił do mieszania pomidorów, właściwie nie zastanawiając się po co jej właściwie nożyczki. W domu przecież się ich używa. Byłby zdziwiony, gdyby zapytała go o spawarkę (i to koniecznie elektrodowa) czy coś w tym rodzaju...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– To dla odmiany chodźmy na spacer. Nie dziś, ale jutro? – Jej też przyda się więcej ruchu i na początek warto poznać okolicę zaczynając od zwiedzania właśnie. Na przyszłość w grę wchodziło bieganie. O ile było gdzie biegać. – Są tutaj jakieś wydeptane ścieżki? – czyli w miarę bezpieczne tereny, po których można się poruszać bez obaw, że coś nas zaatakuje. Ugryzienie przez jadowite zwierzę w miejscu oddalonym od szpitala mogło skończyć się źle. Bardzo źle. Instynkt podpowiadał, że nie warto ryzykować, ale z drugiej strony co innego można robić tutaj, z dala od wszystkiego i wszystkich.
– Wiesz o czym pomyślałam? Te ramy od łóżek są mega szerokie. Nawet jak zsuniemy je, to na środku będzie niewygodnie. A gdyby tam ułożyć jakiś zrolowany ręcznik? Prześcieradło? Nie wiem. Wymyśl coś – w normalnych warunkach nie stanowiłoby to najmniejszego problemu ze względu na możliwość dokupienia specjalnego klina, który właśnie wypełnia lukę między dwoma materacami. Tu niestety trzeba być kreatywnym, aby choć odrobinę ułatwić sobie życie.
– Cudów dziś, czy ogólnie? Wiesz, pytam, bo może masz jakiś ukryty kulinarny talent, którym wcześniej się nie chwaliłeś – tylko, że tym razem, niefortunnie wzięła pod uwagę zmęczenie i porę dnia, kompletnie zapominając o ograniczeniach związanych z zasobami lodówki. Co prawda kupiła niewielką ilość świeżych produktów korzystając z możliwości i to ich trzeba będzie pozbyć się w pierwszej kolejności.
– Chyba żartujesz – padło już zza drzwi łazienki. – Ja nie będę prała w rękach – oburzenie i można przysiąc , że wykończone lekkim prychnięciem było wyrazem stanowczej odmowy. – Tarkę jeszcze mi daj i pokaż gdzie jest rzeka – burknęła pod nosem spoglądając na własne odbicie w lustrze. Tego było za wiele.
Stanowczo.
Na szczęście prysznic sprawił, że zapomniała o tym niezwykle niefortunnym pomyśle Kirka, więc po małym fochu nie było śladu.
- To przynieś te zwykłe - odkażone mogą się kiedyś do czegoś przydać. Do czegoś znacznie bardziej poważnego niż dzisiejszy, niespodziewany zabieg.
- Jak się ma twoje poczucie symetrii? Mam nadzieję, że dobrze, bo masz zadanie - wcisnęła mężczyźnie szczotkę do włosów i odwróciła się do niego tyłem. Włosy były nieco wilgotne i lepiły się do nagiej skóry, przez co wymagały przeczesania. - Podetnij mi końcówki - oznajmiła stając prosto. - Tylko centymetr, ewentualnie dwa. W żadnym wypadku nie pięć - już raz natrafiła na fryzjerkę, która obcięła te cenne centymetry twierdząc, że to przecież tylko włosy, odrosną.
Za takie zachowanie powinno dostawać się zakaz wykonywania zawodu.
Dożywotnio.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Da się zrobić. Wobec niewielu alternatyw i niewielkiego poświęcenia energii odnosił wrażenie, że będzie to relatywnie częsta forma spędzania czasu. Aktywność też na pewno nie zaszkodzi. Są. Wbrew pozorom całkiem sporo. Niektóre nawet przejezdne, o ile ma się odpowiedni samochód. Jego Toyota była i nie była takim wozem - z jednej strony napęd oczywiście poradziłby sobie w takich warunkach. Z drugiej - lakier był z połyskliwym klarem, który nie miał szans w starciu z suchymi gałązkami. Inaczej mówiąc - auto byłoby całe podrapane pewnie po drugiej takiej wycieczce.
Myślę, że masz rację. Koc częściowo załatwi sprawę, ale na środku będzie "buła". No nic, jakoś trzeba sobie radzić. Z drugiej strony, jeśli ma ich odwiedzić ktoś kto przejmie dziewczynę, lepiej byłoby, żeby ich łóżka były rozsunięte. Albo najlepiej, żeby Kirk spał w "dużym" pokoju.
Cudów ogólnie. Jeśli jest ukryty to baaardzo głęboko. Śpi. I raczej nikt go nie obudzi. Potrafił gotować, to niezaprzeczalny fakt. Ale arcymistrzem nie był. Po prawdzie, może spisałby się jako kucharz w garkuchni. W każdym razie był znacznie lepszym mechanikiem niż kucharzem i całe szczęście, że to ten pierwszy fach przez lata dawał mu utrzymanie. Z drugim miał do czynienia w więziennej kuchni...
Jak chcesz. Ja raczej będę. I uważaj na suszenie na słońcu a jak widziałaś już pewnie, nie ma tu suszarki. Z drugiej strony... Dziewczyna bez żalu mogłaby wyrzucić wszystkie szmaty które zabrała ze sobą - dostałaby lepszy komplet jeszcze tego samego dnia, gdy tylko zostanie odebrana przez rodziców. A tutaj... Nikogo nie spłoszy przedwcześnie wypłowiałymi ubraniami. Może nawet lepiej wtopi się w otoczenie. W gruncie rzeczy dobry pomysł.
Właściwie był już gotów powiedzieć "jak chcesz, to sobie weź" jednak coś podpowiedziało mu, żeby jednak je zanieść. Okazało się, że owo "coś" miało rację, bo i tak zostałby wezwany. Końcówki? Zapytał z lekkim niedowierzaniem. Pytanie zszokowało go do tego stopnia, że całkowicie nie zarejestrował faktu jak smakowity i kształtny "kąsek" prosił go o przysługę. I to w stroju, który zachęcał do zachowań dalekich od grzecznych.
To, że pukałem fryzjerkę nie znaczy, że potrafię obcinać włosy... Chociaż to była całkiem pożądana umiejętność w więzieniu i gdyby nie gotował, to pewnie starałby się możliwie szybko posiąść wiedzę w dziedzinie fryzjerstwa. Dwa centymetry. Upewnił się. Szerokość środkowego palca. Tak z grubsza. Z symetrią też nie miał problemów. Odważna jesteś, nie znam się na tym. Chociaż zakładał, że chodzi po prostu o powtórzenie kształtu który właśnie widział. A to nie wyglądało jak rocket science - złapanie końcówki na szerokości palca i cięcie nad palcem. Zdecydowana? Żeby potem nie było pretensji. I płaczu. I fochów...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Wiedza co do przejezdności terenu była dla dziewczyny kompletnie zbędna. Biorąca pod uwagę, że nie miała ani prawa jazdy, ani auta, jedyną opcją pozostawały piesze wędrówki, które w obecnie panujących warunkach mogły ubiegać się o miano rozrywki numer jeden. No może numer dwa, ale o tym innym razem. Co najwyżej myśląc o samochodzie Kirka, mogła prosić o kilka lekcji na jakimś płaskim terenie, pozbawionym ostrych gałęzi, wystających to tu, to tam. Kolejną ważną kwestią był też bak, jego pojemność i ewentualna stacja paliw, bo nie ma co się oszukiwać – żaden wóz nie poruszał się na powietrze. A szkoda.
Początek życia na zadupiu szybko może dać się we znaki, ale póki co, nastroje zaliczały się do tych optymistycznych. Jak długo? Czas pokaże.
– To trzeba tak zrobić, żeby jej nie było – dlatego zaproponowała właśnie wspomniane wcześniej prześcieradło. Materiał był o wiele cieńszy i łatwej go rolować. Koc musiałby być polarowy i to z dolnej półki, żeby mógł spełnić jako tako swoją funkcje. Najpewniej trzeba wypróbować kilka opcji, aby dobrać tą najbardziej odpowiednią, ale jak już mówiła, tutaj nikomu się nie spieszy. Bo i do czego?
– To trzeba go szturchnąć Kirk. Tak porządnie – to, że mężczyzna dorówna gosposi z miasta było bardzo, ale to bardzo wątpliwe. Od czasu wyprowadzki, Meg nie miała sposobności jeść nic tak dobrego i domowego jak w wydaniu poczciwej starszej pani o europejskim pochodzeniu, ale nie narzekała. Dzielnie wertowała przepisy szukając tych, w których można najmniej spieprzyć, a i pizza w Lorne nie była zła. Podsumowując, Kirk mógł śmiało wyżywać się kulinarnie na wszystkie możliwe sposoby. Jeśli naturalnie miał ku temu zapędy, bo w przeciwnym razie czeka ich oboje przymusowe odchudzanie. I to nie kwestia samych braków w sztuce kulinarnej, ale ogólnego ograniczenia produktów i możliwości. Taka dietę z konieczności i przymusu.
– Ale jest taras – odkrzyknęła z łazienki ciągle w bojowym nastroju. To, że mieszkali razem i ze sobą sypialni, nie czyniło z nich słodkiej pary z utartym schematem, w którym on zarabia na utrzymanie, a ona jest kurą domową i na boga… nie będzie mu prała gaci i skarpet. Nawet dla siebie nie będzie tego robiła ręcznie. Bo były jakieś granice, a to właśnie jedna z nich. Skoro na wyposażeniu ów… lokum znajdowała się pralka, to trzeba ją wykorzystać. Bo się zepsuje przez ograniczoną eksploatacje.
Na przykład…
Megan Miller ręcznemu praniu mówi stanowcze nie.
– Tak. Robię to regularnie u fryzjera i miałam nawet poprosić twoją byłą laskę – czy kim tam ona dla ciebie była – Ale nie wyszło – powód jest oczywisty i żadna tajemnica, że oboje musieli spieprzać gdzie pieprz rośnie bez pożegnania. W związku z tym, Megan musiała zdać się na talent Kirka. – Praktycznie nie używam żadnych kosmetyków prócz szamponu. Są bardzo suche i kruche – w domu myła je zawsze metodą omo, pamiętając o równowadze peh. Fakt, że to tylko włosy i prędzej czy później odrosną nie wpędzał w poczucie winy w chwili, gdy poprosiła mężczyznę o pomoc. Da sobie radę. Żadna filozofia. – Dwa. Wiesz ile to jest – choć niejeden mężczyzna miał problem z prawidłowym ocenianiem rozmiarów… wszelkich… dwa centymetry były czymś, co dość łatwo wymierzyć. Chociażby właśnie przy pomocy paluchów. – To proste jak… - urwała skupiając się na swojej roli. Otóż wypadało stać prosto na równych nogach bez przenoszenia ciężaru ciała na żadną ze stron. To ułatwi sprawę. Ręce wzdłuż ciała.
– Jak spierdolisz to ja obetnę ciebie – odszukała jego spojrzenie w odbiciu lustra i puściła oczko. – Żartowałam. Odwagi. Weź grzebień i przeczesz je na równo – albo jak ci wygodnie. Byle było dobrze.



Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
ODPOWIEDZ