we could be lovely if this could get ugly
: 24 kwie 2023, 11:03
Trochę na bakier żyła z dorosłością, bo naprawdę nie znosiła stanów, kiedy jej świat się walił. W dzieciństwie zawsze była mama, która chroniła ją przed całym światem, dlatego Heidi nie rozumiała, że dziecięcy świat również może się walić. A to dziwne, bo przecież praca w szpitalu na oddziale pediatrycznym pokazywała jej, że może walić się bardzo. Ba, może walić się bardziej niż jej. Nie odczuwała tej magicznej wolności, o której ludzie bez przerwy rozmawiali. Wręcz przeciwnie. Czuła się przytłoczona codziennością, tym, że na każdym kroku próbowała udowodnić sobie, że nie jest problemem. Tak bardzo starała się to pokazać, że mimowolnie się nim stawała. Dlatego jej mama pewnego dnia kazała jej wyjść. Po prostu wyjść, przestać marudzić, zamartwiać się, kombinować i zrobić coś. Problem polegał na tym, że Heidi nie wiedziała, czym jest to coś. Siedziała na podłodze swojego salonu i grzebała w pudłach, bo przecież życie na rozdrożu sprawia, że nie masz miejsca właściwie nigdzie, więc dlaczego masz się w ogóle rozpakowywać? Tego dnia jednak zmieniła zdanie. Przecież zamierzała zostać w Lorne Bay najdłużej jak się da. Nie planowała powrotu do Cairns na stałe, więc dlaczego miałaby w nieskończoność szukać swoich bluzek w pudłach? Jedno z nich przykuło jej uwagę, bo było znacznie starsze niż wszystkie. To dlatego, że od lat przewoziła je z miejsca na miejsce. Mama kiedyś dała jej ten karton, prosząc, by otworzyła go jak będzie gotowa. Nie była, bo rozwiązywanie kolejnych tajemnic jeszcze bardziej wprawiłoby ją w podły nastrój. Teraz jednak nie miała niczego ciekawszego do roboty. Znalazła tam kilka rzeczy. Drobnostek, a może wcale nie? Stary szalik, pachnący tytoniem, z kilkoma dziurkami wypalonymi przez papierosa. Aparat fotograficzny, kaszkiet, masa klisz, książki. Zdjęcie mamy roześmianej tak, jak jeszcze Heidi nie miała okazji zobaczyć. Krótki list, w którym skreślonych było kilka słów. Nie dam rady. Podziałały na nią jak płachta na byka. Podniosła się i wyczyściwszy aparat, udała się na spacer. Tamtego dnia zrobiła kilka zdjęć. Wydawały się nienajgorsze, dlatego postanowiła skorzystać z kilku lekcji. Nie musiała całego swojego czasu spędzać w szpitalu, z mamą czy w swoich czterech ścianach. Mogła jeszcze obudzić w sobie pasje. Nie musiała ciągle myśleć o byłym mężu, czy w ogóle o kimkolwiek, na kim musiałaby się opierać.
Na warsztatach fotograficznych poznała Lennarta. Od słowa do słowa zorientowali się, że oboje mieszkają w Lorne Bay, a kiedy zaproponował kilka zdjęć plenerowych w miasteczku, zgodziła się bez wahania. Szczęśliwa, że w końcu dzieje się coś o czym wspominała mama, nie mogła przestać się uśmiechać. Dlatego, kiedy przyglądała mu się jak szedł w jej stronę, musiała wyglądać idiotycznie. Absolutnie się tym nie przejmowała. – Cześć – powiedziała. – Jeszcze nigdy tu nie byłam – przyznała. W Lorne Bay, pomimo tego, że się tu urodziła, mieszkała od niedawna. Z mamą nie spacerowała tak daleko.
lennart halsworth
Na warsztatach fotograficznych poznała Lennarta. Od słowa do słowa zorientowali się, że oboje mieszkają w Lorne Bay, a kiedy zaproponował kilka zdjęć plenerowych w miasteczku, zgodziła się bez wahania. Szczęśliwa, że w końcu dzieje się coś o czym wspominała mama, nie mogła przestać się uśmiechać. Dlatego, kiedy przyglądała mu się jak szedł w jej stronę, musiała wyglądać idiotycznie. Absolutnie się tym nie przejmowała. – Cześć – powiedziała. – Jeszcze nigdy tu nie byłam – przyznała. W Lorne Bay, pomimo tego, że się tu urodziła, mieszkała od niedawna. Z mamą nie spacerowała tak daleko.
lennart halsworth