: 20 cze 2022, 02:35
Kiedy kumpel wpadł na mecz, Liam bardzo się ucieszył. Lubi jak bliscy wspierają to co robi. Czuje się wtedy ważny. Posiwecanie mu uwagi to dobry znak na poprawę jego ciężkiej przeszłości. Zawsze i ze wszystkim musiał radzić sobie w pojedynkę, jednak po przeprowadzce tutaj czuje, że ma bliskich którzy bardzo go we wszystkim wspierają.
- W tym przypadku obawiam się, że podróż w kosmos, w obie strony nic nie zmieni. Są po prostu za mocni - Liam wzruszył tylko ramionami. Nie mogl nic ciekawego w tej sytuacji dodać. Spodziewał się, że ten mecz tak wyglądać, ponieważ słyszał echa w szatni jak chłopcy po prostu obawiali się tego spotkania. Motywacja to coś nad czym będą musieli popracować w pierwszej kolejności na najbliższym treningu. Tym bardziej, że jeśli chodzi o umiejętności to naprawdę dużo im nie brakuje do podobnego poziomu jaki prezentuje drużyna z Seattle.
Na słowa otuchy odnośnie jego przemówienia puścił w żartobliwy sposób oczko do Thomasa. Jakoś tak już w życiu tego Coonleya bywa, że od zawsze miał dobre gadane. Potrafił przegadać każdego kto stanął z nim do konfrontacji słownej. Nikt nie wiedział skąd się w nim to bierze, bo na ogół jest po prostu cichym i spokojnym człowiekiem. Uaktywnia się emocjonalnie i fizycznie tylko i wyłącznie na boisku lub przed telewizorem.
- Dzięki stary. Staram się dać im tyle ile mogę, chociaż nie zawsze jest łatwo. Pamiętasz jak opowiadałem Ci, że nie lubię dzieci? - zaśmiał się pod nosem - a teraz, kilka miesięcy później stoję tu jak przedszkolanka i bawię się świetnie. To życie pisze dla nas tak dziwne scenariusze - dodał, a uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy. To naprawdę dziwne bo Liam nigdy nie myślał o dzieciach, a nawet przez większość swojego życia zarzekał się, że mieć ich nie będzie. Gdyby ktoś teraz zadał mu podobne pytanie, mógłby mieć problem z udzieleniem szczerej odpowiedzi.
- Zaraz dostaniesz w łeb. Uważasz mnie za tak słabego trenera? Jesteśmy w środku tabeli - dodał, udając wielce obrażonego. Widać było jednak, że jest to na żarty. Przecież Thomas nie musiał wiedzieć jak idzie drużynie Coonleya. On nie jest tego typu człowiekiem, który na spotkaniu ze znajomymi każe im wysłuchiwać monologów odnośnie swojego zawodu. Czasem coś kiedyś napomnie, ale nie stara się nie przenosić tematów boiskowych poza ten duży prostokąt otoczony białymi liniami.
Chłopaki zaczęli drugą połowę.
- Co u Ciebie? - zapytał, kierując na chwilę uwagę na swojego kumpla.
Thomas Winfield
- W tym przypadku obawiam się, że podróż w kosmos, w obie strony nic nie zmieni. Są po prostu za mocni - Liam wzruszył tylko ramionami. Nie mogl nic ciekawego w tej sytuacji dodać. Spodziewał się, że ten mecz tak wyglądać, ponieważ słyszał echa w szatni jak chłopcy po prostu obawiali się tego spotkania. Motywacja to coś nad czym będą musieli popracować w pierwszej kolejności na najbliższym treningu. Tym bardziej, że jeśli chodzi o umiejętności to naprawdę dużo im nie brakuje do podobnego poziomu jaki prezentuje drużyna z Seattle.
Na słowa otuchy odnośnie jego przemówienia puścił w żartobliwy sposób oczko do Thomasa. Jakoś tak już w życiu tego Coonleya bywa, że od zawsze miał dobre gadane. Potrafił przegadać każdego kto stanął z nim do konfrontacji słownej. Nikt nie wiedział skąd się w nim to bierze, bo na ogół jest po prostu cichym i spokojnym człowiekiem. Uaktywnia się emocjonalnie i fizycznie tylko i wyłącznie na boisku lub przed telewizorem.
- Dzięki stary. Staram się dać im tyle ile mogę, chociaż nie zawsze jest łatwo. Pamiętasz jak opowiadałem Ci, że nie lubię dzieci? - zaśmiał się pod nosem - a teraz, kilka miesięcy później stoję tu jak przedszkolanka i bawię się świetnie. To życie pisze dla nas tak dziwne scenariusze - dodał, a uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy. To naprawdę dziwne bo Liam nigdy nie myślał o dzieciach, a nawet przez większość swojego życia zarzekał się, że mieć ich nie będzie. Gdyby ktoś teraz zadał mu podobne pytanie, mógłby mieć problem z udzieleniem szczerej odpowiedzi.
- Zaraz dostaniesz w łeb. Uważasz mnie za tak słabego trenera? Jesteśmy w środku tabeli - dodał, udając wielce obrażonego. Widać było jednak, że jest to na żarty. Przecież Thomas nie musiał wiedzieć jak idzie drużynie Coonleya. On nie jest tego typu człowiekiem, który na spotkaniu ze znajomymi każe im wysłuchiwać monologów odnośnie swojego zawodu. Czasem coś kiedyś napomnie, ale nie stara się nie przenosić tematów boiskowych poza ten duży prostokąt otoczony białymi liniami.
Chłopaki zaczęli drugą połowę.
- Co u Ciebie? - zapytał, kierując na chwilę uwagę na swojego kumpla.
Thomas Winfield