your face is a work of art, your smile could light up new york city after dark
: 13 kwie 2023, 10:47
+ Julia Crane
Sage Gilmore niedługo zacznie swoje nowe życie.
I tylko ta jedna myśl powodowała, że w ostatnim czasie wręcz unosiła się nad ziemią. Mogła w końcu - po tylu latach naprawdę ciężkiej harówy - wyciszać jeden z swoich, nielekkich przecież etatów. Co prawda nie mogła powiedzieć jeszcze, że z tytułu tego miała na cokolwiek więcej czasu, bo ten zamiennie spędzała teraz głównie na uczelni, razem ze swoim promotorem domykając wielkie wydarzenie nazywane obroną jej dyplomu. Gra była warta świeczki, bo jako że jako jedyna na roku miała ministerialne stypendium, w wielkim dniu jednym z oceniających będzie jakiś przydupas ministra, więc wszyscy na uczelni dostawali gorączki.
Pracowali właśnie nad dopięciem na ostatni guzik wizualizacji jej projektu, i chociaż sama Sage była przekonana, że niebawem dostanie udaru - zamiłowanie do sztuki jej promotora było tak irytujące i tak inne do jej raczej matematycznej wizji - uśmiechała się jak najpiękniej umiała, wybijając facetowi z głowy jego choćby najlepsze pomysły. Przynajmniej do czasu, aż oboje z rytmu wybiło pojawienie się w drzwiach małej auli pewnej kobiety.
- Przeproszę cię na moment - rzucił tylko towarzyszący jej facet i cyk, pobiegł wprost do ich swoistego gościa. Sama Sage obróciła się w ślad za nim, skupiając swoją uwagę na kobiecie. Ciężko bowiem było jej odmówić, że to - skupianie na sobie uwagi - umiała robić jak mało kto. Zresztą, to pewnie nie było specjalnie trudne z tak ładną buzią i nogami, które dodatkowo ozdobione niebotycznie wysokimi szpilkami zdawały się nie mieć końca. Aż sobie trochę westchnęła, sama mogła się przecież również bardziej wystroić. Nie było przecież tak, że i ona sama nie umiała robić odpowiedniego wrażenia. Choć pewnie ciężko było o to w zwykłych jeansach i jakimś, przypadkowo trafionym krótkim topie. Wyglądała dziś raczej jak dziewuszka, która zapałętała się przypadkiem na wykład, prosto ze swojego ogólniaka.
Jakby tego jednak było mało, promotor postanowił narobić zamieszania.
- Julia, daj mi chwilę a wszystko dla ciebie zmaterializuję, potrzebuję dosłownie chwili! Poczekasz tu chwilę? Zaraz wracam, gdybyś czegoś potrzebowała, to jedna z moich studentek, Sage - a sama zainteresowana uśmiechnęła się odrobinę przepraszająco i delikatnie pomachała w jej stronę. - Pomoże ci w każdym aspekcie - i cyk, dosłownie zakręcił się i już go nie było na horyzoncie. To musi być jedna z tych magicznych, męskich supermocy. Nigdy ich nie ma kiedy są realnie potrzebni.
- Rozgość się, zwykle trochę mu się ze wszystkim schodzi - rzuciła w jej stronę odrobinę konspiracyjnie, bo i co innego mogła powiedzieć? Przecież nie skłamała.
Sage Gilmore niedługo zacznie swoje nowe życie.
I tylko ta jedna myśl powodowała, że w ostatnim czasie wręcz unosiła się nad ziemią. Mogła w końcu - po tylu latach naprawdę ciężkiej harówy - wyciszać jeden z swoich, nielekkich przecież etatów. Co prawda nie mogła powiedzieć jeszcze, że z tytułu tego miała na cokolwiek więcej czasu, bo ten zamiennie spędzała teraz głównie na uczelni, razem ze swoim promotorem domykając wielkie wydarzenie nazywane obroną jej dyplomu. Gra była warta świeczki, bo jako że jako jedyna na roku miała ministerialne stypendium, w wielkim dniu jednym z oceniających będzie jakiś przydupas ministra, więc wszyscy na uczelni dostawali gorączki.
Pracowali właśnie nad dopięciem na ostatni guzik wizualizacji jej projektu, i chociaż sama Sage była przekonana, że niebawem dostanie udaru - zamiłowanie do sztuki jej promotora było tak irytujące i tak inne do jej raczej matematycznej wizji - uśmiechała się jak najpiękniej umiała, wybijając facetowi z głowy jego choćby najlepsze pomysły. Przynajmniej do czasu, aż oboje z rytmu wybiło pojawienie się w drzwiach małej auli pewnej kobiety.
- Przeproszę cię na moment - rzucił tylko towarzyszący jej facet i cyk, pobiegł wprost do ich swoistego gościa. Sama Sage obróciła się w ślad za nim, skupiając swoją uwagę na kobiecie. Ciężko bowiem było jej odmówić, że to - skupianie na sobie uwagi - umiała robić jak mało kto. Zresztą, to pewnie nie było specjalnie trudne z tak ładną buzią i nogami, które dodatkowo ozdobione niebotycznie wysokimi szpilkami zdawały się nie mieć końca. Aż sobie trochę westchnęła, sama mogła się przecież również bardziej wystroić. Nie było przecież tak, że i ona sama nie umiała robić odpowiedniego wrażenia. Choć pewnie ciężko było o to w zwykłych jeansach i jakimś, przypadkowo trafionym krótkim topie. Wyglądała dziś raczej jak dziewuszka, która zapałętała się przypadkiem na wykład, prosto ze swojego ogólniaka.
Jakby tego jednak było mało, promotor postanowił narobić zamieszania.
- Julia, daj mi chwilę a wszystko dla ciebie zmaterializuję, potrzebuję dosłownie chwili! Poczekasz tu chwilę? Zaraz wracam, gdybyś czegoś potrzebowała, to jedna z moich studentek, Sage - a sama zainteresowana uśmiechnęła się odrobinę przepraszająco i delikatnie pomachała w jej stronę. - Pomoże ci w każdym aspekcie - i cyk, dosłownie zakręcił się i już go nie było na horyzoncie. To musi być jedna z tych magicznych, męskich supermocy. Nigdy ich nie ma kiedy są realnie potrzebni.
- Rozgość się, zwykle trochę mu się ze wszystkim schodzi - rzuciła w jej stronę odrobinę konspiracyjnie, bo i co innego mogła powiedzieć? Przecież nie skłamała.