: 07 mar 2023, 00:03
Nie mogła sobie na to pozwolić.
Z jakiegoś powodu utrata Gabe'a - szczególnie w obecnym scenariuszu - sprawiała, że paraliżował ją strach. Dlatego nie umiała otwarcie przyznać się, że tamta noc mogłaby znaczyć coś więcej, że w pewnym sensie dla niej to było coś poza głupotą, przemawiającą przez alkohol samotnością, którą z pewnością oboje odczuwali. Wmawiała sobie, że błędnie interpretowała podszepty zbyt wielkiej ilości wina, na jakie sobie pozwoliła.
Dobrze było w końcu być sobą. Gabe w końcu znał ją w każdym wydaniu, widział ją kiedy wodziła rozmarzonym wzrokiem po boisku i kiedy wypłakiwała oczy po kolejnym rozwodzie. I kiedy dobrą miną próbowała go przekonać, że na rozwodzie z Noel świat się nie skończył. Dobrze było w końcu odetchnął pełną piersią, nawet jeżeli po chwili śmiechu pozwoliła sobie na odpłynięcie na te mniej przyjazne wody, które od dłuższego czasu targały jej osobą. Bez zbędnych protestów zbliżyła się do niego, wdzięczna za to, że nie musiała mówić nic więcej. Oparła skroń o jego ramię, sama przerzucając rękę za jego plecami, w tym momencie słabości potrzebując przyjacielskiego ramienia. - Pewnie masz rację, czasem... czasem chyba lepiej po prostu powiedzieć to wszystko na głos- odparła. Wtedy mogła się usłyszeć, zmierzyć się z problemem, który tworzyła w swojej głowie. A zapewne tak było - powinna zawalczyć o swoje szczęście, nawet jeżeli było to cholernie trudne. Problem leżał w tym, że sama już się zgubiła i nie wiedziała gdzie miała go szukać. - No tak, zapomniałam, że jesteś na mnie skazany - rzuciła i chociaż gdzieś śladowe pozostałości po wcześniejszym, raczej nostalgicznym i ponurym rozważaniu wciąż pobrzmiewały w jej głosie, to brzmiał on już trochę lepiej, trochę mniej depresyjnie. Ale to prawda - nie wyobrażała sobie, żeby miała go zostawić, zniknąć z jego życia. Ten incydent był anomalią, której nie chciała powtarzać. Bo zbyt mocno odczuła jego brak w swoim życiu, kiedy skończyły się niezapowiedziane wizyty, rozmowy o wszystkim i niczym, czy chociażby wspólne przesiadywanie na plaży. - Dzięki, Gabe - zwróciła się do niego, podnosząc głowę z jego ramienia. Właściwie sama nie była pewna za co mu dziękowała. Za te słowa? Za obecność? Za wykonany gest? A może za to wszystko po trochu? Bo ostatnio udawała, że umiała pozbierać się sama, kiedy ewidentnie potrzebowała w tym pomocy.
Gabe Flemming
Z jakiegoś powodu utrata Gabe'a - szczególnie w obecnym scenariuszu - sprawiała, że paraliżował ją strach. Dlatego nie umiała otwarcie przyznać się, że tamta noc mogłaby znaczyć coś więcej, że w pewnym sensie dla niej to było coś poza głupotą, przemawiającą przez alkohol samotnością, którą z pewnością oboje odczuwali. Wmawiała sobie, że błędnie interpretowała podszepty zbyt wielkiej ilości wina, na jakie sobie pozwoliła.
Dobrze było w końcu być sobą. Gabe w końcu znał ją w każdym wydaniu, widział ją kiedy wodziła rozmarzonym wzrokiem po boisku i kiedy wypłakiwała oczy po kolejnym rozwodzie. I kiedy dobrą miną próbowała go przekonać, że na rozwodzie z Noel świat się nie skończył. Dobrze było w końcu odetchnął pełną piersią, nawet jeżeli po chwili śmiechu pozwoliła sobie na odpłynięcie na te mniej przyjazne wody, które od dłuższego czasu targały jej osobą. Bez zbędnych protestów zbliżyła się do niego, wdzięczna za to, że nie musiała mówić nic więcej. Oparła skroń o jego ramię, sama przerzucając rękę za jego plecami, w tym momencie słabości potrzebując przyjacielskiego ramienia. - Pewnie masz rację, czasem... czasem chyba lepiej po prostu powiedzieć to wszystko na głos- odparła. Wtedy mogła się usłyszeć, zmierzyć się z problemem, który tworzyła w swojej głowie. A zapewne tak było - powinna zawalczyć o swoje szczęście, nawet jeżeli było to cholernie trudne. Problem leżał w tym, że sama już się zgubiła i nie wiedziała gdzie miała go szukać. - No tak, zapomniałam, że jesteś na mnie skazany - rzuciła i chociaż gdzieś śladowe pozostałości po wcześniejszym, raczej nostalgicznym i ponurym rozważaniu wciąż pobrzmiewały w jej głosie, to brzmiał on już trochę lepiej, trochę mniej depresyjnie. Ale to prawda - nie wyobrażała sobie, żeby miała go zostawić, zniknąć z jego życia. Ten incydent był anomalią, której nie chciała powtarzać. Bo zbyt mocno odczuła jego brak w swoim życiu, kiedy skończyły się niezapowiedziane wizyty, rozmowy o wszystkim i niczym, czy chociażby wspólne przesiadywanie na plaży. - Dzięki, Gabe - zwróciła się do niego, podnosząc głowę z jego ramienia. Właściwie sama nie była pewna za co mu dziękowała. Za te słowa? Za obecność? Za wykonany gest? A może za to wszystko po trochu? Bo ostatnio udawała, że umiała pozbierać się sama, kiedy ewidentnie potrzebowała w tym pomocy.
Gabe Flemming