pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
014.

now everything is going to change
{outfit}
Choć pojęcie tego, jak koszmarną była przyjaciółką, nie przyszło jej szybko, w końcu zrozumiała, że popełniała błąd, bezustannie odpychając od siebie Winslowa. Chciała to naprawić, chciała jakoś zrekompensować mu to, że przez długie miesiące uniemożliwiała mu uczestnictwo we wszystkim, co związane było z ich nienarodzonym jeszcze dzieckiem, ale do planowanego terminu porodu zostało tak niewiele czasu, iż miała wyjątkowo ograniczone pole do manewru. Nie wiedziała, czy w jakikolwiek sposób zdoła mu to wynagrodzić, ale zamierzała spróbować, począwszy od tego, że bardziej się na niego otworzyła. Ich przyjaźń nie wróciła z dnia na dzień na właściwe tory, ale Giselle starała się za wszelką cenę odepchnąć od siebie własne uczucia i być tu dla Diona tak, jak on próbował być dla niej.
Dzięki temu codzienność w jego domu stała się dla niej łatwiejsza, w czym zresztą pomógł jej również Paddy. W ostatnim czasie pochłaniał on tak dużo jej uwagi, iż Giselle mimowolnie poczuła się tak, jakby cofnęła się w czasie, a jej obecne położenie nie było już tak kłopotliwe. Rozpogodziła się nieco, co, w obliczu tego, jak upłynęły jej ostatnie miesiące, było dość znaczącą zmianą. Na tyle istotną, iż Farber zaczęła brać pod uwagę również to, że ich przyszłość mogła nie okazać się wcale taka straszna – w końcu jedyne, co miało się zmienić, to obecność dziecka, którego wcześniej nie zaplanowali. Nadal mieli wieść swoje życia osobno, z czym przecież musiałaby się mierzyć nawet wtedy, kiedy ich historia aż tak by się nie skomplikowała.
Choć z jej barków odeszło kilka istotnych zmartwień, dzisiejszej nocy i tak ciężko było jej zmrużyć oko. Za oknem szalał wiatr, a choć pogoda z reguły nie stanowiła dla niej problemu, dziś miała z tym niebywały kłopot. Przez długi czas kręciła się z boku na bok, zmagając się też z uporczywymi skokami temperatur. Nie wiedziała, ile czasu minęło od momentu, w którym się położyła, ale w końcu poczuła pierwszy ból. Zignorowała go, dochodząc do wniosku, że pewnie były to wyłącznie skurcze Braxtona-Hicksa, co na tym etapie ciąży było normalne, ale im więcej czasu mijały, w tym krótszych odstępach czasu pojawiały się kolejne. W końcu uświadomiła sobie, iż nie mogła ich dłużej ignorować. Dźwignęła się z łóżka, a później, dwa razy zatrzymując się po drodze, pomaszerowała prosto do sypialni Diona. Zastukała lekko w drzwi, ale wcale nie czekała na zaproszenie. - Dion? - szepnęła, uchyliwszy drzwi. Była to ta sytuacja, kiedy potrzebowała go najbardziej. - Chyba… Chyba potrzebuję do szpitala - odezwała się ponownie, a jedna z jej dłoni spoczęła na brzuchu. Zaczynała panikować – choć niejednokrotnie była świadkiem porodu, dopóki sama tego nie doświadczyła, nie wydawało się to takie straszne, natomiast teraz… Za pewien czas miała zostać matką i nadal nie była pewna, czy w ogóle czuła się na to gotowa.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
014.

Nie było drugiej osoby, wobec której byłby równie wyrozumiały. Istniało – niewielkie – prawdopodobieństwo, że gdyby testy genetyczne zawyrokowały inaczej, a dziecko, które nosiła pod sercem już d z i e w i ę ć miesięcy okazało się nie być jego, ta wyrozumiałość byłaby – nieco – mniejsza. Lecz nawet wtedy, wiedziony miłością oraz przywiązaniem w stosunku do przyjaciółki, nie przestałby zabiegać o uwagę. Nie mógł z niej zrezygnować, nie potrafił. Była ważną częścią jego życia, a teraz stać się miała jeszcze ważniejsza, choć do niedawna sądził, że nie było to możliwe.
Tymczasem, każdego wieczora pomagając w uprzątnięciu naczyń po wspólnie zjedzonej kolacji, nie potrafił oderwać od niej wzroku. Krzątała się odrobinę niezgrabnie, jakby wciąż nie przyzwyczaiła się do dużego brzucha skrywającego ich dziecko, co w jego odczuciu było wręcz urocze, lecz dla niej kłopotliwe. Otwierała niewłaściwie szuflady, złoszcząc się, że nie zdołała zapamiętać, co gdzie się znajduje. Jeśli o niego chodziło, mogła poprzestawiać wszystko wedle własnych potrzeb, choć z drugiej strony niemałą przyjemność sprawiało mu przyglądanie się tym zmaganiom. Nie mógł również opanować zachwytu nad tym rozpromienionym Paddy’m. Jak – w obliczu tego wszystkiego – mógłby nie cieszyć się ze zmian, które zawładnęły jego codziennością?
Wracając z pracy, usłyszał miejscowego radiowca przestrzegającego przed nadchodzącymi zmianami pogody. Szczerze mówiąc, niespecjalnie zwrócił uwagę na te informację; mieszkając niedaleko nabrzeża bezustannie słyszało się ostrzeżenia, dlatego po pewnym czasie umniejszało się ich znaczeniu.
Zanim zniknął we własnym pokoju, wstąpił do syna, by szczelniej okryć go kołderką. Zmęczony długim dniem zaschnął natychmiast.
Przez ułamek sekundy myślał, że to sen. Był ciekawy, jakby się potoczył, gdyby nie otworzył oczu. Podciągnął się na ramionach i przetarł powieki. Wtedy zacinający w okno deszcz nabrał na intensywności. — Debbie — powiedział, wciąż odrobinę otępiały snem. — Muszę zadzwonić do siostry. Obiecała, że zostawi dziewczynki z mężem, a sama przyjedzie do Paddy’ego kiedy się zacznie — wyjaśnił, choć przecież zdążył wcześniej powiadomić o tym Giselle; mieli ułożony p l a n, powinni się go trzymać. Wyszedł spod kołdry i sięgnął po telefon, nie zawracając sobie głowy ubraniem spodni. Wybrał numer siostry i odbył z nią krótką rozmowę. — Zaraz tu będzie — powiedział, nie do końca wiedząc, czy chciał tym uspokoić Giselle, czy samego siebie.
Widział ból przemykający po jej twarzy. — Wszystko będzie dobrze, oboje wiemy, co robić — próbował ją uspokoić, choć sam czuł, że serce ściska mu się z powodu nerwów. Mówiąc to, zbliżył się do niej. Ujął jej twarz w dłonie i pocałował w czoło. — Przede wszystkim musisz się cieplej ubrać — stwierdził, biorąc pod uwagę szalejącą na zewnątrz pogodę. Niepokoiła go ona, ale wolał nie mówić tego głośno, by nie wzmóc dodatkowego strachu w rodzącej Giselle.


Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Kiedyś właśnie takiej codzienności dla siebie chciała – chciała odnaleźć drogę do jego ramion i wspólnie myśleć o tym, jaka miała czekać ich przyszłość. Były to marzenia na tyle odważne, iż Giselle przez długi czas zagrzebywała je na dnie własnego umysłu, nie pozwalając im się stamtąd wymknąć. Dion bowiem zawsze znajdować miał się poza jej zasięgiem – blisko, niemal na wyciągnięcie ręki, a jednak na tyle daleko, by nie dostrzec uczuć, którymi przyjaciółka darzyła go od przeszło kilku lat. Ilekroć w jego życiu znajdowała się nowa kobieta, Farber jeszcze bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że tamte nieśmiałe sny nie miały prawa się spełnić nie tylko dlatego, że Winslow nie był świadom jej uczuć, ale przede wszystkim przez to, iż wybierał kobiety tak skrajnie różne od niej, iż nie mógłby nagle to właśnie jej zapragnąć.
Dziś jednak wspólnie zastanawiali się nad imieniem dla dziecka, wspólnie zjadali posiłki i spędzali wieczory. Zdawać by się mogło, że Giselle miała dokładnie to życie, które chciała u jego boku wieść, a jednak to wszystko było drastyczne inne od tego, o czym marzyła. Przede wszystkim nie miała jego serca, a to przez długi czas bolało ją tak mocno, iż nie potrafiła ponownie się na niego otworzyć. Cierpiała po cichu, z daleka od niego, byle tylko nie pokazać mu, że wtedy – tej jednej nocy, kiedy dopuścił ją bliżej siebie, tak naprawdę zepsuli wszystko, na co ona przez długie lata pracowała. Ta szczelna pokrywa po prostu popękała, a jej uczucia znów wypłynęły na powierzchnię i teraz już nie miały się zatrzymać. Dzień w dzień zalewały ją nową, intensywną falą, bo przecież to właśnie on był ojcem szkraba, którego nosiła pod swoim sercem.
To, że ten maluch odziedziczy jego temperament, wiedziała już teraz. Tylko jego dziecko mogłoby na dzień własnych narodzin wybrać jeden z tych, kiedy pogoda za oknem wręcz szalała. Jeśli miała być szczera, była to jedna z tych rzeczy, których Giselle bała się bardziej. Nie obawiała się bólu czy trudów związanych z porodem – nie, bała się tego, że coś pójdzie nie tak właśnie przez wzgląd na pogodę, dlatego potrzebowała, aby Dion znalazł się obok i zapewnił ją, że wszystko będzie dobrze. I dokładnie to dostała, dlatego wykrzywiła usta w uśmiechu, ale ten zniknął, kiedy przeszył ją kolejny skurcz. Cholera, naprawdę się nasilały. - Przychodzą co minutę. Debbie powinna się pospieszyć - wysyczała przez zaciśnięte zęby, kiedy jedna z jej dłoni spoczywała na brzuchu. Wzięła głębszy wdech, a kiedy skurcz ustał, spojrzeniem odnalazła drogę do jego oczu. - Nie mogę się doczekać, aż przestaną mnie boleć plecy - przyznała, co, zważywszy na okoliczności, mogło wydać się dość dziwnym wyznaniem, ale znaczyło mniej więcej tyle, iż chciała już przejść do następnego etapu. Choć piekielnie się tego bała, chciała wziąć tego szkraba w swoje ramiona i poczuć, jak to jest być matką. - Przebiorę się. Przyszykujesz torbę? - ta spakowana była już od kilkunastu dni, na wypadek, gdyby poród nadszedł niespodziewanie. Giselle sprawdzała ją dzień w dzień, aby dzięki temu mieć pewność, że niczego nie zapomni. Jak widać, już teraz stawała się jedną z tych przewrażliwionych matek.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Niepewności, które skrywała na dnie serca, były dla niego nierozwiązywalną zagadką. Nie dostrzegłby uczuć, które do niego żywiła, choćby zamachała nimi wprost przed jego oczami. I nie, nie miało to nic wspólnego z tym, jak mistrzowsko radziła sobie z panowaniem nad emocjami, które nią władały, lecz było spowodowane – w dużej mierze – celowym przymykaniem powiek. Dion bowiem zamknął się na wszelkie uczucia. Nie chciał ich dostrzegać u innych ani tym bardziej rozbudzać w sobie. Wystarczały mu niezobowiązujące znajomości oraz chwilowe relacje, których jedynym celem było znalezienie ulgi oraz odrobiny normalności w świecie opanowanym przez Paddy’ego oraz pracę w przychodni. Mimo poważnych obowiązków spoczywających na jego ramionach, pragnął odrobiny r o z r y w k i, skutecznie dostarczanej przez losowo wybierane kobiety. Jednakże wybór partnerek, który – jak mu się wydawało – był całkowicie przypadkowy, w rzeczywistości opierał się na tym, by były one jak najmniej podobne do t c h ó r z l i w e j matki chłopca. Poniekąd pomagało mu to nie myśleć o przeszłości, nie wracać do użalania się nad fatalnym położeniem i czerpać tyle przyjemności z przygody, ile tylko miał sił. Dostrzegając w Giselle p r z y s z ł o ś ć nie mógłby zdrowieć na własnych zasadach. Skrzywdziłby ją. Z drugiej strony… Teraz również zawiódł. I nawet jeśli w obecnym momencie cholernie cieszył się z córeczki, która lada moment miała przyjść na świat, przez długie tygodnie obwiniał się o stan przyjaciółki, o wywrócenie jej życia do góry nogami, o zniszczenie planów, które z pewnością miała. Patrzenie na nią, bycie przy jej boku sprawiało mu r a d o ś ć, jakiej nie czuł od bardzo dawna. Ale było to z jego strony kolejnym przejawem egoizmu, bowiem nie miał pojęcia, w jakim stopniu igrał z uczuciami Giselle. A nawet z własnymi.
W jego odczuciu było to nawet zabawne zrządzenie losu; doskonale pamiętał krople wody spływające po odsłoniętych ramiona Elle, kiedy pierwszy raz zatapiał się w jej wargach smakujących resztkami wspólnie wypitego alkoholu. Winnie przyciągała wodę. Wprawdzie wzmagający się deszcz i szalejący za oknem wiatr nie zwiastowały niczego dobrego, lecz Dion uważał, że w porównaniu ze wszystkim, co przeszli, pogoda była drobnostką. — Będzie lada moment — zapewnił, wierząc, że siostra nie zawiedzie ich w tak ważnej chwili. Zawsze mógł na nią liczyć. Teraz nie mogło być inaczej.
Uśmiechnął się, rozczulony wyznaniem przyjaciółki. Nie potrafił wyobrazić sobie niewygód, jakie towarzyszyły ciąży – mógł przeczytać na ten temat dziesiątki naukowych książek, lecz to nie sprawiało, że rozumiał, jak to jest nosić we własnym ciele nowe życie.
— Tak, spakuję samochód. Niczego nie zapomnę — obiecał. Nim Giselle odeszła, ścisnął jej dłoń. — Poradzimy sobie — zapewnił i mrugnął okiem, uśmiechając się, by dodać jej otuchy.
Skupił się na odhaczeniu wszystkich punktów z listy, a kiedy Debbie pojawiła się na miejscu, przekazał jej więcej informacji, niżeli potrzebowała, aby zająć się chrzestnym synem. Obwiniać o to mógł wyłącznie narastające zdenerwowanie. Bo choć miał już jedno dziecko, był to pierwszy raz, kiedy miał towarzyszyć kobiecie podczas porodu.

Wyjeżdżając z garażu, nie spodziewał się tak silnego wiatru. Mocno ściskał kierownicę, uważając, by nie stracić kontroli nad samochodem. Próbował przy tym jak najmniej zerkać na Giselle, której grymasy bólu coraz częściej pojawiały się na twarzy. Chciał uśmierzyć jej cierpieniom, ale wiedział, że nic nie pomoże jej bardziej niż bezpieczne dotarcie do szpitala. Dlatego właśnie to stało się jego głównym celem.
Przy recepcji rozgrywały się iście chaotyczne sceny. Do szpitala napływało coraz więcej osób poszkodowanych przez nawałnice, jednak rodzącą kobietą zajęto się bardzo szybko, co Dion przyjął z wyraźną ulgą. Oddał przyjaciółkę w ręce lekarzy, a sam zajął się dokumentami. Dołączył do niej dopiero po upływie dwudziestu, może nawet trzydziestu minut.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Przygotowywała się na ten dzień od przeszło dziewięciu miesięcy, ale mimo to miała wrażenie, jakby wcale nie była gotowa. Panika sięgnęła zenitu, kiedy skurcze stawały się coraz bardziej regularne, a ona w końcu zaczęła przyjmować do wiadomości to, że kolejnego dnia nie będzie już kobietą w ciąży, a czyjąś mamą. Bała się, że kompletnie sobie z tym nie poradzi, choć obecność Diona w jakimś stopniu dodawała jej otuchy. Co ciekawsze, teraz po raz pierwszy nie skupiała się na tym, jakimi uczuciami go darzyła, ani na tym, jak niewielka była szansa, aby one kiedykolwiek zostały odwzajemnione. Skupiała się wyłącznie na tym, jak szybko mijał jej czas, choć przecież dotarcie do szpitala obarczone było sporym opóźnieniem – najpierw zaczekać musieli na jego siostrę, a później pokonać drogę dzielącą ich od Cairns, co przez wzgląd na warunki pogodowe robili we wręcz ślimaczym tempie. Nim się obejrzała, Farber znajdowała się już w rękach specjalistów, współpracując z nimi tak, jak tego od niej wymagano. Ilekroć kazano jej przeć, właśnie w to wkładała całą swoją energię, chcąc czym prędzej wydać na świat tę małą, przeuroczą istotkę. Niestety, walka o nią nie trwała tak krótko, jak mogłaby sobie tego zamarzyć. Giselle długie godziny spędziła w Sali porodowej, co kosztowało ją ogrom energii, ale po wszystkim poskutkowało też ogromem odczuwanej satysfakcji. Bo tak, w sali w końcu rozległ się płacz dziecka, a jedna z pielęgniarek przetarła jej mokre od potu czoło. Cholera, ona naprawdę właśnie została matką.
Była wykończona, a wszyscy w kółko powtarzali jej, że powinna odpocząć. Nie chciała tego jednak – nie chciała przytulać głowy do poduszki i zasypiać, ponieważ po stokroć wolała delektować się tym, jak przyjemnie było przytulić do własnej piersi maleństwo, które sama kilkanaście minut temu ściągnęła na świat. Nieco przeciągała w czasie oddanie małej pielęgniarkom, aby te mogły zabrać ją na wszystkie te poporodowe badania, chcąc jeszcze przez chwilę nacieszyć nią oczy. Chciała również, żeby to samo zrobił świeżo upieczony tatuś, który teraz przekroczył drzwi sali, do której Farber niedawno została przewieziona. Usłyszawszy skrzypnięcie, Giselle przeniosła spojrzenie na Winslowa, któremu teraz posłała łagodny uśmiech. Była wykończona, ale jednocześnie cholernie szczęśliwa, bo chociaż nie wszystko wyglądało tak, jak sobie to w przeszłości zaplanowała, ostatecznie miała przy sobie dwie najważniejsze dla niej osoby – miała przy sobie kogoś, z kim budować miała rodzinę, nawet jeżeli ta wyglądać miała dość pokracznie. Teraz nie miało to większego znaczenia. - Czy to znaczy, że już nie muszę kupować ci prezentu? - zapytała, ponieważ tak, w którymś momencie zreflektowała się, że to właśnie dziś wypadały jego urodziny, o świętowaniu których rozmawiali jeszcze poprzedniego wieczora. Mieli dziś zjeść wspólną kolację i pooglądać stare filmy, ale Winnie zdecydowała się pokrzyżować im plany. I szczerze? Farber cieszyła się z takiego obrotu spraw, bo dzięki temu mogli cieszyć się tym dniem oboje. Ten maluch uczynił go wyjątkowym w szczególny sposób.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Jego dłonie drżały. Zauważył to uzupełniając dokumenty podsunięte przez pracującą na recepcji kobietę. Mówiła do niego – spokojnym głosem pomagała wpisać najważniejsze informacje w odpowiednie rubryki – ale większość wypowiadanych przez nią wskazówek w ogóle do niego nie docierała. Nie cieszył się wyraźnym pismem, lecz w tym momencie kreślone litery przypominały dziecięce bazgroły. Drżenie mogło być spowodowane tym, że przez całą drogę dzielącą ich od szpitala, kurczowo zaciskał palce na kierownicy. Nie mógł bowiem dopuścić do utraty kontroli nad pojazdem. Z drugiej strony mogło powodować je zdenerwowanie. Tak długo zmuszał się do zachowania spokoju, że kiedy wreszcie lekarze przejęli opiekę nad Giselle, poczuł, że może wyzwolić tłumiony dotąd strach. Nie chciał być jednym z tych panikujących podczas porodu ojców, lecz zachowanie zimnej krwi okazało się znacznie trudniejsze niż przypuszczał.
Określenie, o którą z nich martwił się bardziej, było niemożliwe. Zwarzywszy na wykrzywiające się w grymasie bólu usta przyjaciółki d o s a d n i e unaoczniające cierpienie powodowane porodem, obawa o nią przychodziła mu w sposób naturalny, mimowolny. Przez wszystkie godziny, kiedy lekarze krążyli wokół przemęczonej wysiłkiem Giselle, kręcił się pod drzwiami zamkniętej sali, z której dosięgały go odgłosy krzyku, a także głośno wypowiadanych przez położną poleceń. Usiadł ledwie na moment, kiedy Deborah zadzwoniła, by poznać szczegóły, szczerze zaciekawiona oraz podekscytowania przyjściem na świat nowego członka rodziny. Niestety poród przedłużał się, a Dion nie miał dobrych wieści dla siostry; na szczęście nie musiał przekazywać również złych.
Gdy za drzwiami zapadła cisza, wstrzymał oddech. Przypomniał sobie o tym, jak się oddycha dopiero, gdy usłyszał dziecięcy płacz.
Winnie widział tylko przez chwilę. Potrzymał ją w ramionach, cieszący nią oczy, a kiedy zmuszony został oddać ją pielęgniarkom, zorientował się, że musiał otrzeć z policzka sunącą po nim łzę. Tuż po tym znalazł się w pobliżu Giselle.
— Jak to? — spytał, marszcząc brwi. Chciał nadać obliczu wyraz frustracji, jednak w takich okolicznościach było to bardzo trudne zadanie. W zasadzie niemożliwe. — Nie będzie prezentu? — spytał, podchodząc bliżej.
Usiadł na krześle, które przysunął blisko łóżka. Przez chwilę milczał, uspokajając emocje. Nigdy wcześniej nie czuł się podobnie. Kiedy Paddy przychodził na świat, Dion leżał w śpiączce utrzymywanej dzięki lekom; wypadek skutecznie pokrzyżował mu plany. Nawet kiedy wybudził się – zaledwie po trzech dniach – był zbyt skołowany, by w pełni cieszyć się synem. Teraz było inaczej. Dobrze. Poprawnie. Mimo problematycznie układających się relacji, gotów był zaryzykować stwierdzenie, że właśnie takiego doświadczenia brakowało mu, by uznać rodzicielstwo za kompletne.
— Jest piękna. Idealna — stwierdził, odruchowo przykładając dłoń do czoła kobiety, z którego zgarnął kilka błąkających się włosów. — Jak się czujesz?

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Nie tak sobie to wyobrażała. Nie w ten sposób widziała moment, w którym stanie się czyjąś matką, a jednocześnie nie potrafiła powiedzieć, że nie cieszyła się z tego, jaki obrót przybrały sprawy. Kilka ostatnich miesięcy było dla niej cholernie trudnych - wiadomość o ciąży, na którą nie była przygotowana, a później też cały ten miszmasz z rozszyfrowaniem tego, kto tak właściwie miał okazać się ojcem jej pociechy… To wszystko obarczone było także uczuciami, które przebijały się przez nią, choć Farber nie chciała ich do siebie dopuścić. Ilekroć dochodziła do wniosku, że musiała wyrzucić ze swojej głowy Diona, jej myśli mimowolnie wracały do chwil, które spędzili w swoich objęciach, a które ona raz jeszcze chciałaby urzeczywistnić, tym razem na innych zasadach. Pogodzenie się z tym, jak obecnie miało wyglądać jej życie, nie przychodziło jej łatwo. Nie była gotowa na to, aby zacząć wychowywać dziecko z mężczyzną, którego kochała, a jednak nie mogła mieć - nie na takich zasadach, na jakich pragnęła go najbardziej. Potrzebowała czasu, aby dojść do wniosku, iż to właśnie Winslow był w tej sytuacji najlepszym, co mogło ją spotkać - bo kiedy odrzuciła na bok uczucia, którymi go darzyła, dostrzegała to, jak wielkim był dla niej wsparciem. W przeciwieństwie do niej, Dion miał poradzić sobie z wychowaniem tego malca, przy okazji ucząc czegoś również ją. Czy mogła wymarzyć sobie lepszą osobę do tego, by dzielić z nią trudy rodzicielstwa?
Była cholernie zmęczona. Miała za sobą długie godziny porodu, ale i tak nie chciała zmrużyć oka nie upewniwszy się, że wszystko było z małą w porządku. Lekarze mieli poddać ją szeregowi badań, których wyniki miały zdjąć z jej barków ciężar - albo jeszcze jej go dołożyć, ale w ten sposób Farber nie chciała myśleć. Pragnęła przecież, żeby z tą maleńką istotką wszystko było dobrze. - Oczywiście, że nie. Nie wydaje ci się, że właśnie dostałeś najlepszy? No, na równi z Paddym, oczywiście - odparła, wykrzywiając usta w uśmiechu. Pomimo tego, jak trudną noc za sobą miała, czuła się zadziwiająco dobrze - przynajmniej w aspekcie psychicznym. Była matką maleństwa, które w jej oczach również było idealne, a chociaz tego samego nie można było powiedzieć o jej życiu, Winnie w znacznym stopniu jej to wynagradzała. - Zmęczona. Nie… wykończona - stwierdziła, wykrzywiając usta w bliżej nieokreślonym grymasie. - Ale też cholernie zadowolona. Kiedy zobaczyłam na teście dwie kreski, nie pomyślałabym, że w tej chwili naprawdę będę się cieszyć - przyznała, po raz kolejny obdarzając go uśmiechem. Całe ciało bolało ją jak diabli, ale czuła się szczęśliwa, a w ostatecznym rozrachunku właśnie to było najważniejsze. - Dobrze, że tak wyszło - stwierdziła w końcu, nie precyzując jednak o co jej chodziło. Czy mówiła o samym przyjściu na świat Winnie, czy może piła również do tego, że doświadczali tego razem? Niezależnie od tego, był to pierwszy raz, kiedy Farber otwarcie przyznała, że była z tego powodu zadowolona. Może to właśnie porodu potrzebowała, aby zaakceptować pewne kwestie?

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Pokonanie każdego kolejnego problemu – a nie zawiązało się ich między nimi mało – wymagało od nich ogromnych poświęceń.
Pamiętał poruszenie towarzyszące mu w momencie, w którym dowiedział się, że dziecko noszone przez nią może nie być j e g o. Nie, nie miał żadnego prawa frustrować się tym, że Giselle sypiała z mężczyznami, a mimo to podświadomie czuł z tego powodu niewytłumaczalną złość. Dopóki na własnej skórze nie doświadczył przyjemności płynącej z trzymania jej w swoich objęciach, nie było to żadnym problemem. Natomiast poznanie jej ciała w sposób, jakiego wcześniej nie doświadczył, wiele zmieniło. Bynajmniej nie uważał, by mówienie o tym mogło cokolwiek naprawić, jakkolwiek pomóc. Był przekonany, że akurat tymi uczuciami podzielić się z nią nie miał prawa, gdyż mogły zapoczątkować kolejne problemy. A na takie nie byli gotowi.
Bo ile przeszkód pokonać mogła przyjaźń?
Miała rację. Nie mógł wymarzyć sobie lepszego prezentu, choć już teraz wiedział, jak skomplikowane będzie urządzanie przyjęcia urodzinowego dla dzieci, z których każde będzie chciało być tego dnia najważniejsze dla rodziców oraz przyjaciół. Tym jednak – podobnie jak szeregiem innych, równie błahych zgryzot – będą radzić sobie w późniejszym czasie. Wspólnie – a przynajmniej taką miał nadzieję.
— Wiesz, że to działa tylko ten jeden raz? — spytał, udając, że woli się upewnić, iż mają w tej kwestii jasność. Z drugiej strony, wcale nie potrzebował innych prezentów ani teraz, ani w nadchodzących latach. Droczył się z nią, nic więcej. — W przyszłym roku to nie przejdzie. Chyba że zapragniesz kolejnego dziecka — dodał, nadając temu żartobliwego tonu. Dobry humor był oznaką szczęścia. W tym momencie właśnie ono go rozpierało, a niepokój o właściwie wyniki badań maleńkiej Winnie zdawał się nie być w stanie go stłumić. Zwyczajnie nie brał pod uwagę możliwości, w której jego c ó r c e mogłoby coś zagrażać.
— Jestem z ciebie cholernie dumny — powiedział, gdy przyznała się do ogromnego zmęczenia całym wysiłkiem, jaki musiała włożyć w poród.
Siedząc obok, oparł łokcie o skraj łóżka. Ułożywszy brodę na splecionych dłoniach, przyglądał jej się z taką intensywnością, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. — Ja od samego początku wiedziałem, że tak będzie — zapewnił, mimo że niepewność wielokrotnie dręczyła również jego. — Będziesz doskonałą mamą. Wiem też, że nie znikniesz. Z taką dwójką sam nie dam sobie rady — dodał spokojnie, uśmiechając się lekko, dla odepchnięcia pesymistycznych wizji. Obawy, które pozostawiła po sobie matka Paddy’ego wsiąknęły w niego bardzo głęboko. Zapoczątkowały problemy z zaufaniem i stały się zalążkiem konfliktów w relacjach z kobietami. Może szukał w tym usprawiedliwienia dla pospolitego strachu?

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Jeszcze przed rokiem marzyć mogła wyłącznie o tym - o sprawieniu, że za jej sprawą jego serce zabiłoby szybciej, a myśli uciekałyby wyłącznie do wspólnie spędzonej nocy. Uwielbiała go w każdym aspekcie, względem tego nie miała nawet najmniejszych wątpliwości od momentu, w którym po raz pierwszy zdała sobie sprawę z tego, że jej uczucia względem niego nie były czysto przyjacielskie. Czuła do niego coś więcej, ale nie mówiła o tym głośno, ponieważ nie miała nawet najmniejszych wątpliwości względem tego, że on jej uczuć nie odwzajemniał, bo tylko to - wyznanie ich przez niego mogłoby zmienić jej nastawienie.
Tę szansę stracili jednak bezpowrotnie. Cokolwiek było między nimi, cokolwiek czuli względem siebie nawzajem, to już nigdy nie miało wydostać się na światło dzienne. Farber wiedziała, że nie powinna myśleć o nim cieplej, ale teraz niewiele miało to wspólnego z zamartwianiem się o ich przyjaźń. Obecnie pierwsze skrzypce grała ta mała istotka, którą przed kilkudziesięcioma minutami Giselle wydała na świat, od długich miesięcy wiedząc, że nie chciała dla niej żadnej krzywdy. Miała dbać o to, aby serce Winnie nie zostało złamane, dlatego oni sami musieli zadbać o to, aby jej nie zranić, a tak mogłoby się stać, gdyby choć przez chwilę pomyśleli o tym, że mogliby spróbować. Nie, nie mogli, a ich uczucia nie miały już żadnego znaczenia.
Czemu jednak jej serce zabiło szybciej? Czemu poczuła się tak dziwnie w momencie, w którym Winslow wspomniał o kolejnym dziecku? Wiedziała, że nie mówił poważnie, a jednak udało mu się ruszyć jakieś struny w jej umyśle, które teraz ona musiała od siebie odpędzić. - Jasne, ale może następnym razem zamienimy się miejscami? Wszyscy tylko mówią, że to najpiękniejszy moment w życiu kobiety. To cholernie męczące - nie kłamała. Miała wrażenie, że wszystkie matki idealizowały porody, podczas gdy ona czuła się w tym momencie strasznie obolała i wymęczona. Rekompensował jej to wyłącznie fakt, że miala już na świecie swoją córkę, która wydawała jej się idealna w każdym aspekcie. Słowa otuchy płynące z jego ust również miały dla niej znaczenie. Sprawiły, że usta Giselle wygięły się w uśmiechu, Ona również była zadowolona z tego, że udało im się do tego miejsca dotrzeć, dzięki czemu mogli wejść w rodzicielstwo jako naprawdę zgrany duet. Bo owszem, przez długi czas obawiała się, że to nie uda im się, ponieważ utrudniać będą im to jej uczucia, które nadal starała się od siebie odepchnąć. Bo nie, wcale nie wyleczyła się z niego jak za dotknięciem magicznej różdżki, a jedynie starała się trzymać własnych postanowień. Ten rodzaj szczęścia zwyczajnie znajdował się poza jej zasięgiem.
Kiedy usłyszała jego słowa, coś zakuło ją w sercu. Momentalnie wyciągnęła w jego stronę dłoń, chcąc, aby wsunął w nią własną. Chciała mu pokazać, że niezależnie od okoliczności, już zawsze miał móc na nią liczyć. - Masz rację. Teraz już na pewno się ode mnie nie uwolnisz - choć wypowiedziała te słowa w żartobliwym tonie, ich znaczenie było jak najbardziej poważne. Nie zamierzała powielać błędów matki Paddy’ego i pragnęła, aby Winslow to wiedział. Nie istniało nic, co mogłoby sprawić, że teraz by się od nich odwróciła.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Pojawienie się c ó r e c z k i obligowało ich oboje do wzajemnego szacunku bardziej niż wieloletnia przyjaźń. Bowiem łącząca ich relacja będzie pierwszą, jakiej dziewczynka będzie się przyglądała. Stanie się podstawą, swego rodzaju w z o r e m, który w przyszłości – powinien – wskazywać jej właściwe wzorce postpowania. Pragnął zapewnić Winnie najlepsze wychowanie, szczęśliwy dom, w którym nie będzie miejsca na nieobyczajne kłótnie (bo wcale nie uważał, by małe sprzeczki były szkodliwe – z reguły pomagały dostrzec błędy oraz nauczyć się prawidłowego rozwiązywania konfliktów), ani wzajemną niechęć. Chciał, żeby dorastała otoczona miłością oraz ciepłem. Jego miłością. Jego ciepłem. Nie innego mężczyzny mogącego w przyszłości stać się partnerem życiowym dla Giselle oraz przybranym t a t ą dla niej. Nie wyobrażał sobie być daleko od swoich dzieci.
Wychowując Paddy’ego popełniał błędy. Chronił chłopca, starając się zapewnić mu stabilność, lecz nigdy nie dał mu choćby namiastki miłości, jaką obdarzyć mogła go matka. Obawiał się niekorzystnego wpływu, jaki ten stan rzeczy będzie miał na jego przyszłość, na jego wybory oraz sposób, w jaki będąc dorosłych mężczyzną, będzie traktował kobiety. Obawiał się tak wielu spraw…
— Jestem gotowy na takie poświęcenie — zgodził się z uśmiechem rozbawienia, doskonale wiedząc, że medycyna nie umożliwia mężczyznom wykształcenia w ciele łona, a co za tym idzie, zachodzenia w ciążę. Giselle również to wiedziała. Rozumiał, że chciała w ten sposób pokazać mu, jakim ciężarem było dla niej dziewięć miesięcy poprzedzających poród, a przede wszystkim ostatnie godziny, które przysporzyły jej ogromnego bólu. Szczęście i ulga z pewnością go łagodziły. Ale było zbyt wcześnie, by mogła zapomnieć o niewygodach uznając, że było warto przez nie przejść. Ponadto doświadczenie podpowiadało mu, że nie raz, nie dwa razy, będzie przeklinała rolę matki. Każdy rodzic zmagał się z podobnymi problemami. A on – jeśli tylko będzie potrafił – pomoże jej to zaakceptować.
Zauważył wysuniętą ku sobie dłoń. Nim ją chwycił, uśmiechnął się ciepło, doceniając ten drobny gest, mający mu pokazać, że dręczące go obawy były bezpodstawne. Przesunął kciukiem po ciepłej, przyjemnie delikatnej skórze jej dłoni. — Musisz wiedzieć, że zawsze tu będę — powiedział, lecz zamiast na nią, patrzył na ich splatające się palce. — Cokolwiek się wydarzy — dodał. Przetrwali bardzo trudny okres, który jednak przygotował ich na to, co dopiero miało nastąpić. Szczerze wierzył, że nic nie mogło ich złamać.

Giselle Farber
pediatra — lorne bay medical centre
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma przymusowy urlop od pracy w przychodni, ponieważ sama przywitała na świecie swoje dziecko. A chociaż tym stara się cieszyć, sytuacja z jego ojcem nadal wydaje się zbyt skomplikowana.
Nie miała pojęcia, przez jak długi czas miało się to sprawdzać, a jednocześnie wiedziała, że ten układ nie miał trwać w nieskończoność. Życie pod jednym dachem i wspólne wychowywanie dzieci było zagrożone przez fakt, że ich relacja zamykała się wyłącznie w przyjaźni. Życia ich obojga były dość chaotyczne, niepoukładane, ale mimo to byli przecież na tyle młodzi i otwarci, iż nieprawdopodobnym wydawało się to, że do końca już mieliby zostać sami - a przynajmniej w ten sposób Giselle postrzegała Diona. Z tyłu głowy cały czas miała myśl o tym, że w jego codzienności w końcu pojawi się ktoś, komu on będzie chciał się poświęcić, a ona nie będzie mogła stać temu na drodze. Nie będzie mogła wyznać mu własnych uczuć i wyjawić, iż przez bardzo długi czas chciała, aby to na niej skupiała się jego uwaga. To wszystko już dawno stało się zbyt mocno skomplikowane, a z czasem wcale nie miało być łatwiej. Bo nie, choć mogli obiecywać sobie to, że zawsze będą obok, a wspólnie nauczą się radzić z trudnościami, największe mogli zgotować sobie nawzajem. Dlatego Giselle tak często bała się, że jednak im nie wyjdzie.
Może i to mogłoby wyglądać inaczej? Może byłaby w stanie dostrzec więcej piękna w minionym porodzie, gdyby tylko jej codzienność prezentowała się w trochę żywszych kolorach? Gdyby miała przy sobie partnera - osobę, z którą naprawdę mogła zbudować rodzinę, może w jej głowie kłębiłyby się teraz myśli o tym, że kiedyś chciałaby doczekać tego jeszcze raz? Mimowolnie zastanowiła się nad tym, kiedy te pozornie niewinne żarty odcisnęły w jej umyśle swoje piętno.
Przesunęła spojrzeniem po jego przystojnej twarzy, w tym momencie uświadamiając sobie, jak bardzo doceniała teraz jego obecność. Cieszyła się, że to właśnie on był teraz obok, nawet jeżeli wcześniej pragnęłaby zobaczyć go tu w innej, nieco bardziej zobowiązującej roli. Nie jest jednak tajemnicą, że w życiu nie wszystko układa się tak, jak byśmy tego chcieli. - Wiem o tym - przyznała, nie mając względem tego nawet cienia wątpliwości. Miała nadzieję, że i on wiedział, że mógł liczyć z jej strony na to samo. Bo nie, nie zamierzała zawieść go tak, jak zawiodła go mama Paddy’ego. Może i po drodze popełniała błędy, ale ostatecznie była obok właśnie po to, aby go wspierać. - Czyli co? Teraz czeka nas osiemnaście długich lat ciężkiej pracy? - odezwała się po chwili, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Choć wydawać by się mogło, że po tak długim i trudnym porodzie najgorsze miała już za sobą, tak naprawdę to dopiero miało nadejść. I może dobrze byłoby, gdyby skorzystała z możliwości, którą oferowała jej szpitalna sala i wyspała się, zanim za kilka dni wrócą do domu. Tam miała prędko nie zaznać tego komfortu.

Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Nie negował tego, lecz jednocześnie nie mógłby się z tym zgodzić. Tak, w minionym roku rzeczywiście podjął p r ó b ę wejścia w związek. Niezbyt jednak udaną. Skłamałby mówiąc, że spodziewał się czegoś innego. Utwierdził się w przekonaniu, że poza krótkoterminowymi relacjami, nie jest gotowy na zobowiązania względem drugiej osoby, a wszystko przez olbrzymie problemy z zaufaniem. Przyjaciółka doskonale wiedziała, że po odejściu matki Paddy’ego Dion nie był w żadnym stałym związku. Zdarzało się, że z jedną kobietą spotkał się więcej niż raz, jednakże za tymi spotkaniami nie stała potrzeba wejścia w poważną relację, w związek. Chodziło głównie o seks. O zaspokojenie potrzeby towarzystwa. Nie mógł łudzić się – tym bardziej oczekiwać – że Giselle podąży jego śladem. Co więcej, będąc dobrym przyjacielem, niczego nie powinien pragnąć bardziej od tego, by odnalazła szczęście. Szkopuł w tym, że coraz trudniej było mu wyobrazić sobie, że wiązała się z obcym mężczyzną, a on – wiecznie sterczący w cieniu – będzie niczym więcej niż dodatkiem do tego życia, utrudnieniem lub komplikacją. W tym względzie przyszłość, a raczej niektóre z wariantów przyszłości, napawały go nieprzyjemnym lękiem. Nie zmieniało to tego, że pokładał ogromną wiarę w siłę ich znajomości. Nawet jeśli w ostatnim czasie cholernie się ona pogmatwała.
Niedługo miała przekonać się o tym, jak wiele prawdy kryło się w popularnym powiedzeniu: małe dziecko – mały kłopot; duże dziecko – duży kłopot. Krótka chwila tulenia Winnie w ramionach przypomniała mu, jak niesamowitym doświadczeniem było posiadanie noworodka. Tęsknił za tym. Paddy z każdym dniem stawał się coraz bardziej samodzielny, a to powoli umniejszało jego roli jako rodzica. Przy córeczce ponownie będzie mógł poczuć się niezastąpiony. Przynajmniej na pewien czas.
— Marzenie — zaśmiał się, choć na jego twarzy wciąż widać było przejęcie, wywołane wcześniejszymi słowami. Wiedział, że obietnica wzajemnego wsparcia nie była kłamstwem. Może właśnie przez to oddychało mu się nieco trudniej, kiedy powoli przesuwał palcami po wierzchu jej dłoni. — Po tym czasie zejdzie z nas wyłącznie prawny obowiązek, ale nie sądzę, by był to koniec ciężkiej pracy — rozwinął. — W tym wieku sprawiałem więcej problemów niż jako dzieciak — dodał z uśmiechem błądzącym na ustach.
—Potrzebujesz czegoś? Chciałabyś odpocząć, a ja powinienem sobie pójść, żeby dać ci trochę przestrzeni? — spytał. Nie chciał zawadzać. Wiedział, że była bardzo zmęczona. — Mogę poczekać, aż zaśniesz, jeśli to w czymś pomoże — dodał ze zmarszczonymi w konsternacji brwiami. Bo jak jego obecność mogłaby jej pomóc?

Giselle Farber
ODPOWIEDZ