: 27 kwie 2023, 02:19
Myśl o tym, że siedzi z jasnowidzem naprawdę ją podekscytowała, może nawet za bardzo, bo serce zaczęło jej bić szybciej, ale jak to ona, standardowo to zignorowała. To Jona był od wychwytywania takich sytuacji, a że aktualnie go nie było, to trudno. Za bardzo skupiła się na myśleniu o tym, co taki jasnowidz mógł jeszcze zrobić i dlatego też, kiedy Octavian przyznał, że nim nie jest, zrobiło jej się naprawdę przykro.
- Nie mów, że nie istnieją, widziałam w telewizji takich... po prostu szkoda, że ty do nich nie należysz- westchnęła zdradzając, że naprawdę tego żałuje. Fajnie byłoby jakiegoś poznać, tylko że przy tym wyjaśnienia Otto były teraz jeszcze bardziej zagmatwane. - Czyta? - zmarszczyła nos, by po chwilowej analizie pochylić się nad stołem. - Nie miej mi tego za złe, ale trochę dziwny jesteś i chyba nie do końca ciebie rozumiem - oczywiście nie chciała go obrazić, ani nic z tych rzeczy, ale takie były fakty. Mówił o rzeczach, których kompletnie nie rozumiała i nie wiedziała już, czy ją obraża, czy nie. - Mówisz, że się obkłaczyłam? Cholera... chciałam zrobić na tobie dobre wrażenie - jęknęła próbując ściągnąć z siebie włosy, które teraz udało jej się zlokalizować na własnej garderobie. Z jednej strony rozumiała, że Otto jest dobrym obserwatorem, ale z drugiej nadal nie łapała wszystkiego tak, jakby chciała. Przynajmniej na tym etapie już była pewna, że nie rozmawia z jasnowidzem. Chciała dowiedzieć się więcej, zdobyć jakąś wiedzę, ale nim skonstruowała pytanie, Octavian zdążył zadać własne i to z gatunku takich, na które Marianne wcale odpowiadać nie chciała. Przygryzła więc wargę, zerkając do boku.
- Tego już nie jesteś w stanie przeczytać? - zażartowała, odsuwając z twarzy kosmyk rudych włosów. - Nic szczególnego, ani ma tyle ciekawego by o tym opowiadać- wzruszyła ramionami, uśmiechając się przepraszająco. W zasadzie na rękę jej było rozmawiać z kimś, kto nie wiedział o jej stanie. To nie było mądre, a raczej było nieodpowiedzialne, ale Mari czas chciała poudawać, że nie pamięta o chorobie. Teraz chciała udawać, że nic jej nie jest i skoro rozmawiała z kimś, kto nie wiedział, jak bliska śmierci jest, nie chciała zmieniać atmosfery. Temat Jonathana wydawał się jej więc o wiele bardziej atrakcyjny.
- Pokłóciliście się? Nie chciałbyś tego naprawić? - zaczęła z tej strony, chociaż sklamalaby mówiąc, że nie była zawiedziona jego reakcją. - Myślę, że Jonathan potrzebuje teraz przyjaciela, takiego mądrego, który go zrozumie i wierzę, że ty taki jesteś...wiesz, nie tak dawno został dyrektorem szpitala, a przy tym ma dużo innych problemów na głowie i chciałabym, żeby miał z kim o tym rozmawiać- wyjaśniła mu swój sposób widzenia, w nadziei, że to jakoś naprowadzi Octavianq na jego role w całym tym planie. - Mógłbyś przyjść może do nas na kolację? Do mnie nawet... wiesz, nazwałeś mnie Mari , czyli jesteśmy już przyjaciółmi- przypomniała mu, by nie zdążył odmówić i wrzuciłam do ust kawałek ciastka, by zaraz popić go kawa. Nie chciała wychodzić tego spotkania z niczym, a tu wychodziło, że między Octavianem, a Jonathanem doszło do czegoś, co zakończyło Och dość silną przyjaźń.
Octavian Beveridge
- Nie mów, że nie istnieją, widziałam w telewizji takich... po prostu szkoda, że ty do nich nie należysz- westchnęła zdradzając, że naprawdę tego żałuje. Fajnie byłoby jakiegoś poznać, tylko że przy tym wyjaśnienia Otto były teraz jeszcze bardziej zagmatwane. - Czyta? - zmarszczyła nos, by po chwilowej analizie pochylić się nad stołem. - Nie miej mi tego za złe, ale trochę dziwny jesteś i chyba nie do końca ciebie rozumiem - oczywiście nie chciała go obrazić, ani nic z tych rzeczy, ale takie były fakty. Mówił o rzeczach, których kompletnie nie rozumiała i nie wiedziała już, czy ją obraża, czy nie. - Mówisz, że się obkłaczyłam? Cholera... chciałam zrobić na tobie dobre wrażenie - jęknęła próbując ściągnąć z siebie włosy, które teraz udało jej się zlokalizować na własnej garderobie. Z jednej strony rozumiała, że Otto jest dobrym obserwatorem, ale z drugiej nadal nie łapała wszystkiego tak, jakby chciała. Przynajmniej na tym etapie już była pewna, że nie rozmawia z jasnowidzem. Chciała dowiedzieć się więcej, zdobyć jakąś wiedzę, ale nim skonstruowała pytanie, Octavian zdążył zadać własne i to z gatunku takich, na które Marianne wcale odpowiadać nie chciała. Przygryzła więc wargę, zerkając do boku.
- Tego już nie jesteś w stanie przeczytać? - zażartowała, odsuwając z twarzy kosmyk rudych włosów. - Nic szczególnego, ani ma tyle ciekawego by o tym opowiadać- wzruszyła ramionami, uśmiechając się przepraszająco. W zasadzie na rękę jej było rozmawiać z kimś, kto nie wiedział o jej stanie. To nie było mądre, a raczej było nieodpowiedzialne, ale Mari czas chciała poudawać, że nie pamięta o chorobie. Teraz chciała udawać, że nic jej nie jest i skoro rozmawiała z kimś, kto nie wiedział, jak bliska śmierci jest, nie chciała zmieniać atmosfery. Temat Jonathana wydawał się jej więc o wiele bardziej atrakcyjny.
- Pokłóciliście się? Nie chciałbyś tego naprawić? - zaczęła z tej strony, chociaż sklamalaby mówiąc, że nie była zawiedziona jego reakcją. - Myślę, że Jonathan potrzebuje teraz przyjaciela, takiego mądrego, który go zrozumie i wierzę, że ty taki jesteś...wiesz, nie tak dawno został dyrektorem szpitala, a przy tym ma dużo innych problemów na głowie i chciałabym, żeby miał z kim o tym rozmawiać- wyjaśniła mu swój sposób widzenia, w nadziei, że to jakoś naprowadzi Octavianq na jego role w całym tym planie. - Mógłbyś przyjść może do nas na kolację? Do mnie nawet... wiesz, nazwałeś mnie Mari , czyli jesteśmy już przyjaciółmi- przypomniała mu, by nie zdążył odmówić i wrzuciłam do ust kawałek ciastka, by zaraz popić go kawa. Nie chciała wychodzić tego spotkania z niczym, a tu wychodziło, że między Octavianem, a Jonathanem doszło do czegoś, co zakończyło Och dość silną przyjaźń.
Octavian Beveridge