ortopeda | lekarz wojskowy — szpital w cairns
34 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
zawieszony. gdzieś między wojną a cywilem. w pracy za przekroczenie uprawnień i złamanie procedur. w zupełnej wściekłości po tym jak skrzywdzono jego siostrę. między dobrymi zamiarami a chęcią dania swojemu najlepszemu kumplowi w zęby. i między mią a totalnym zauroczeniem jej osobą (nie liczy się).
+ Desiree Riseborough

Zdecydowanie musiał naogladać się za dużo tych wszystkich detektywistyczno-policyjno-szpiegowskich gówien na Netflixie. Trzeba jednak przyznać, że wydawało się to dosyć odpowiednią rozrywką dla kogoś, kto tak jak on był raczej samotną osobą. Samotną na tyle, na ile można być po powrocie nie dość że z niczym, to jeszcze znikąd. Netflix był na pół roku za darmo, a jak ogólnie wiadomo za darmo to ciężko w dzisiejszych czasach dostać już nawet w zęby, więc naprawdę nie mógł wybrzydzać - w rytm za darmo to i sól słodka, tak mówią. W każdym razie, nie zmartwiony zupełnie niczym - kto by się przecież przejmował takimi drobnostkami jak dyżur trwający dobę - po wyjściu ze szpitala przeprowadził małe, błyskawiczne śledztwo. Doprowadziło go ono do pewnych wniosków, a te już prosto na parking pod Shadow. Niespecjalnie mógł połączyć kropki w układance, która doprowadziła jego siostrę z sal operacyjnych do tak podłej meliny (za to już by pewnie celowo dostał w zęby). Nie oceniał jednak, może nie oberwałby nagrodą dla najlepszego brata stulecia, ale pewne rzeczy wiedział dosyć na bieżąco i byłby ostatnią kurwą, gdyby choć spróbował się skrzywić na jakiekolwiek decyzje, które w ostatnich latach podjęła Desiree. Na rzeczony zaszczytny tytuł zamierzał jednak zapracować solennie (startując od dziś!), wypakował więc zadek z tego swojego pożal się Boże auta rodem z wypożyczalni, nonszalancko usadowił się gdzieś na masce i czekał. Nawet papierosa nie zdążył odpalić porządnie a zdał sobie sprawę, że szczupła blondynka zmierzająca w jego stronę jest jego siostrą. Powinien pewnie też zdać sobie sprawę z tego, że wystaje tutaj na nią jak jakiś zbok, ale jej sprężysty krok i przyspieszone tempo zdradzało dosyć jasno, że chyba się domyśliła.
I tylko jej naprawdę rozczarowana mina zdradzała, że dziewczyna liczyła ujrzeć tu dziś kogoś zupełnie innego.
- Taaaa, znam ten ból, też się krzywię za każdym razem kiedy widzę ten ryj w lustrze - rzucił nonszalancko, jakby w ogóle go to nie ruszyło. Jasne, spodziewał się raczej wybuchu radości jak u cheerleaderek na meczu, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Siostra wydawała się załapać z opóźnionym lekko zapłonem z kim w ogóle ma do czynienia i w końcu go całkiem radosnym uśmiechem obdarzyła. - Cześć, mała - wyszczerzył się szczerze, bo naprawdę było miło w końcu zobaczyć jakąś znajomą buźkę. Rozłożył szeroko ręce licząc na jakiegoś przytulasa, ale równie dobrze mógł za chwilę dostać po prostu w łeb.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Ostatnio jej życie przypominało huragan i powinna cieszyć się z tego, że dorastała w Australii i była do nich przyzwyczajona. Inaczej, powinna dziękować Bogu- którego nie ma- że mimo wszystko pozostaje o zdrowych zmysłach. Wszystko zaczęło się od listu w którym szanowny ojciec poinformował ją, że miała innych rodziców i że powinna o tym wiedzieć. Szanowna persona, która w jej życiu namieszała tak bardzo, że po osiemnastce nie pojawiła się nigdy w domu. Następnie jej matka okazała się być zamieszana w brudne interesy z jej szefem. Wisienką na torcie był zaś fakt, że jej przyjaciel został postrzelony przez jej męża i teraz przebywał w szpitalu.
Można było rzec, że ostatnio wiele się działo, skoro jej romans z żonatym mężczyzną został zepchnięty do najbardziej sielankowej części dnia. Kończyła właśnie zmianę i choć miała nadzieję, że to Flann odbierze ją z klubu, była ona dość wątła. Głównie dlatego, że świadomie unikała tematu miejsca swojego zatrudnienia, a jeśli już musiała o nim wspomnieć, zwyczajnie tłumaczyła swojemu chłopakowi (bo już nie kochankowi), że to kiepski pomysł. Widok jej w otoczeniu pijanych i podejrzanych ludzi mógł skutecznie wyprowadzić go z równowagi, więc grała świadomie w te półprawdy rozpoznając z daleka samochód brata.
Skąd więc rozczarowana mina?
Jak miała mu powiedzieć, że jednak nie jest jego biologiczną siostrą? Obaj byli lekarzami i każdemu innemu można było wciskać kity o więzi braterskiej, ale dla nich genetyka była jak królowa i właśnie na dobre rozprawiała się z nią dowiadując się, że wzięła się od kogoś zupełnie innego. Wszystkie ich punkty wspólne- toksyczni i pijani rodzice- nagle wzięły w łeb i po części ta strata bolała równie mocno jak utrata jej dziecka. Ta myśl uderzyła ją właśnie na tym parkingu i sprawiła, że niemal się zachwiała. Od dawna nie myślała o samobójstwie, o próbie pójścia najbardziej łatwą z dróg, ale teraz poczuła znowu ten ocean nieszczęścia i zanim skończył gadać i rozpostarł ramiona, wtuliła się w nie z całej siły.
Genetyka genetyką, ale Dillon był (jest?) najlepszym bratem. Takim na jakiego nigdy nie zasługiwała i teraz miała go ot tak stracić, bo ich ojczulkowi zebrało się na szczerość.
Przełknęła łzy, które płynęły głównie z gniewu i dała sobie czas na to, by zmokła mu koszula, a ona mogła udawać, że tak było od samego początku.
- Cześć, brzydalu. Znowu cię nie ma na dyżurze? - odkleiła się od niego dopiero w momencie, gdy wiedziała, że nie zacznie znowu mu ryczeć. Po chwili się całkiem szczerzyła, bo przecież póki nie podejmie jakiejś decyzji, nie może go obciążać swoimi problemami. Czasami zastanawiała się kto z nich jest tak naprawdę starszy w tym układzie.

Dillon riseborough
ortopeda | lekarz wojskowy — szpital w cairns
34 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
zawieszony. gdzieś między wojną a cywilem. w pracy za przekroczenie uprawnień i złamanie procedur. w zupełnej wściekłości po tym jak skrzywdzono jego siostrę. między dobrymi zamiarami a chęcią dania swojemu najlepszemu kumplowi w zęby. i między mią a totalnym zauroczeniem jej osobą (nie liczy się).
+ Desiree Riseborough

W innych okolicznościach przyrody pewnie by się pogniewał - i to tak śmiertelnie - za tego brzydala. Bo jeśli cokolwiek można było powiedzieć o Dillonie bez pudła, to z pewnością to, że mniemanie to akurat miał o swojej skromnej osobie odrobinę za wysokie. Cały szkopuł tkwi jednak w tych innych okolicznościach. Za zmianę w podejściu do samego siebie nie obwiniał nikogo. Nie obwiniał też wojny, bo wtedy musiałby się pogniewać za cały świat. Sam musiał po prostu znosić swoje nowe odbicie w lustrze. Odrobinę wychudłe, z kilkoma dodatkowymi bliznami. Jasne, mógł pochodzić odrobinę więcej na siłownię i zmarnotrawić jedną czy dwie wypłaty na jakieś kuracje kolagenowe (spędzał zdecydowanie zbyt dużo czasu w Internecie), ale wiedział, że przypudrowanie się na zewnątrz w żaden sposób nie naprawi środka. Z tym ostatnim zdążył się już w końcu zaprzyjaźnić, więc po prostu nie miał najmniejszego zamiaru przekombinować.
Sam widok jego ukochanej siostry, pozwolił mu jednak rozpalić w sercu resztę jakiegoś cieplejszego, tlącego się promyczka i szczerze się cieszył. Od zawsze doceniał to, jaką relację udało się im wypracować przez te lata, pewien kamień spadł mu zatem z serca, kiedy na powitanie nie dostał w ryj i nie został odsądzony od czci i wiary za tą lekkomyślną decyzję z tą wojenką.
Szybko się jednak zasmucił, nie wiedział zupełnie z czego wynika jej zupełne rozklejenie się. Na dodatek był mężczyzną i to jednym z tych, który nigdy specjalnie w emocje nie umiał. Przesrane. Kiedy więc w końcu odrobinę się od niego odsunęła, ujął w dłonie jej twarz, palcami zaczesując niesforne blond kosmyki do tyłu. I ułożył sobie jej śliczną buźkę tak, że mógł bezpośrednio na nią spojrzeć, że nigdzie nie mogła mu uciec.
- Maleństwo... co jest? - i nawet otarł kciukiem jakąś ostatnią zapałętaną na jej policzku łzę. - Ja wiem, że nie wyglądam najlepiej, ale nie sądziłem, że będę doprowadzał kobiety do płaczu - silił się na jakikolwiek dowcip, zwykle na tej zasadzie w końcu rozpracowywali wzajemne kłopoty. I chyba jakiekolwiek resztki poczucia humoru pozwoliły im nie zwariować, a wyrwać się z tego pieprzonego patologicznego towarzystwa. Przytulił ją raz jeszcze, policzek przytulając do jej włosów i gładząc ją delikatnie po plecach. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie to powitanie. - Nie jest najfajniej, co? - nie pytał o szczegóły. Nie robił żadnych podchodów. Jeśli Desi będzie gotowa mu się z nich zwierzyć, to to zrobi. Jeśli nie, zadzwoni za kilka dni w środku nocy i zrobi to w monologu na jednym wydechu. Wiedział, że tak czy siak zostanie jej powiernikiem. I że już teraz powinien myśleć nad tym, jak może jej pomóc.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Nie zapomniała jak kiedyś przez przypadek złamała mu palca i próbowała nieudolnie go poskładać (ku jego oburzeniu). Wtedy chyba pierwszy raz na serio przeraziła się, że kiedyś może tak po prostu zniknąć i ta myśl potem ją prześladowała przez lata. Niezależnie czy to ona zmywała się ze wspólnego krajobrazu (skubany wiedział lepiej i nigdy nie polubił Jamesa) czy to on wyruszał na wojnę i zostawiał ją ze złamanym sercem. Zawsze bolało identycznie i dałaby się pokroić, by odsunąć od siebie to uczucie. Tyle, że wtedy nie byłaby jego siostrą.
Cóż, technicznie rzecz ujmując aktualnie nie była, ale uczucia zdawały się przeczyć tej logice i jak zawsze na zimno podążała za nauką, teraz wystawiała jej środkowy palec i przytulała się do swojego brata. Niezależnie od krwi to nadal była najbliższa jej osoba i jeden list nie mógł tego przekreślić, nawet jeśli czytywała go ostatnio za często i chciała znaleźć tę swoją pożal się, Boże matkę. Głównie po to, by jej napluć do kawy, jeśli ktoś by pytał.
Zdecydowanie nie po to, by nawiązywać jakiekolwiek więzi, bo te były zarezerwowane dla jej ulubionego członka rodziny, który teraz zrośniętym całkiem ładnie palcem ocierał łzę z jej policzka i sprawiał, że jednocześnie chciała popłakać bardziej (czy to jakieś hormony?), jak i uderzyć go za ten cudaczny żart.
Mimowolnie jednak parsknęła śmiechem i mógł sobie odnotować, że ją kupił tym sucharem.
- To nie twoja była zawsze płakała po seksie? Powinieneś być przyzwyczajony - odgryzła się i wystawiła język, by pokazać, że przecież jest dobrze. Tak sobie żartujemy tylko i odstawiamy dramy z płakaniem na zawołanie. Nie dzieje się jednak nic zdrożnego. Taki był plan, ale wystarczyło jego krótkie pytanie, a skinęła głową.
- W skali od jeden do dziesięciu…Minus jeden - wyjaśniła i choć niewiele mu to powiedziało to wiedziała, że akurat Dillonowi wystarczy. Zazwyczaj przychodziła do niego z ustami na podkówkę i wiedział wtedy, że trzeba wyciągnąć zachomikowane gdzieś lody i iść poczytać z nią dorosłą książkę o anatomii.
Jakże ona chciała, by tego typu problemy również rozwiązywał czekoladowy mus i krojenie człowieka.
- Zabierzesz mnie gdzieś? - i choć w całej lawinie spraw trudnych było jedno miejsce na oddech w postaci sekretnego mieszkania w Cairns to nie chciała go nadużywać. Nie, gdy Flann był daleko, a ona mogła się rozpaść w każdej chwili. Nie czekając na jego odpowiedź (bo przecież ją znała) usadowiła się na siedzeniu pasażera i była gotowa na podróż życia.
Wróć, pewnie wylądują znowu na pizzy, ale dla Dillona było warto.

Dillon riseborough
ortopeda | lekarz wojskowy — szpital w cairns
34 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
zawieszony. gdzieś między wojną a cywilem. w pracy za przekroczenie uprawnień i złamanie procedur. w zupełnej wściekłości po tym jak skrzywdzono jego siostrę. między dobrymi zamiarami a chęcią dania swojemu najlepszemu kumplowi w zęby. i między mią a totalnym zauroczeniem jej osobą (nie liczy się).
+ Desiree Riseborough

Pewnie było to jakoś mocno trywialne, ale niezależnie od tego, ile jego Desiree miała lat - czy dziesięć, czy trzy razy tyle, była z a w s z e jego ukochaną, malutką siostrzyczką. Czuł więc w obowiązku być na tyle blisko jej skromnej osoby, by zawsze być na podorędziu, kiedy trzeba będzie zmywać z jej prześlicznej buzi tą smutną podkówkę. Raz co prawda zaczął uważać, że są już na tyle dorośli i dojrzali (dobre sobie), że oboje dadzą sobie radę bez tego drugiego na orbicie i wpadł wtedy na bystry pomysł realizowania się zawodowo jako lekarz wojskowy (nie poleca), ale kiedy teraz słyszał o tym, że u jego siostry jest minus jeden, pożałował tej decyzji jeszcze bardziej. Jeśli tylko było to jeszcze bardziej możliwe.
Doceniał fakt, że rozchmurzył ją choć odrobinę tym swoim sucharem. Odrobinę mniej, że w odpowiedzi próbowała się z niego nabijać, przez chwilę więc wykrzywiał się w przerysowany sposób, próbując ją tym samym przy tym przedrzeźniać.
- Tak, kurwa, chyba ze szczęścia - mruknął jak jakiś niezadowolony maruda, po czym jeszcze pokręcił niedowiarzająco głową. Generalnie to nie miał się do końca za co obrażać, w końcu może i czterdziestka powolutku pukała do jego drzwi, ale jakoś nie było mu nigdy po drodze ze związkami na poważnie, więc nawet nie wiedział, w imieniu której swojej eks miałby się obrażać. Oczywiście za to, że to ona miała tak fatalny gust. Bo może i Dillon miał wywaloną w kosmos opinię o sobie samym, ale z wad wiedział jedno - jest zupełnie chujowym partnerem do związku.
Desi szybko zniknęła mu z pola widzenia, rozgaszczając się w jego nieszczęsnym aucie, jakby była u siebie. Wzruszył więc jedynie delikatnie ramionami, i ruszył za nią, ładując się wygodnie w fotelu kierowcy. Może i auto miał fatalne, ale było przynajmniej wygodne, a w pewnym wieku docenia się takie aspekty bardziej. Podobno.
- Chcesz o tym pogadać? - zapytał na wstępie, bo i z tym u jego siostry różnie bywało, więc od razu prewencyjnie dodał: - Czy klasycznie po prostu spróbujemy to czymś zajeść i chociaż na chwilę będzie to oscylować koło dwa i pół na plusie? Trzy, bo w moim towarzystwie? - wyszczerzył się w odrobinę głupkowatym uśmiechu i jeśli tylko z tego powodu również jej kąciki ust powędrowałyby do góry to byłoby już trzy i dwadzieścia pięć setnych. Sam chyba też chciałby, by mogli bez żadnych konsekwencji przenieść do czasów, kiedy wiele rozwiewały najtańsze lody z marketu i niepierwszej młodości atlas anatomiczny. Cuda na kiju.
- Gdzie tylko sobie życzysz, księżniczko - zacmokał w powietrzu w jej stronę i jakoś odruchowo się od razu odchylił, bo liczył się z tym, że akurat za księżniczkę to akurat zwykle całkiem solidnie wyrywał w łeb. A że z tym ostatnio nie było najlepiej, musiał go trochę bardziej szanować. - Chcesz zobaczyć mój niezwykle luksusowy apartament? - a raczej pierwsze co znalazł na lokalnym serwisie z wynajmem, i to w doprawdy podłej dzielnicy. - Czy jedziemy na jakieś marne żarcie, ale za to będziemy grubi i szczęśliwi? - nie czekając na jej odpowiedź i tak odpalił silnik auta i zaczął wyjeżdżać z zajmowanego miejsca. Lorne Bay to nie Nowy Jork, wszędzie łatwo znajdą drogę.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
- Przepraszam, z czego? - zaśmiała się lekko. Można było śmiało posądzać ją o jakieś wyszukane rozdwojenie jaźni, bo jednocześnie miała ochotę zapaść się pod ziemię z całym swoim jestestwem i śmiała się z głupich żartów na temat jego byłej. Nie liczyła już której, właściwie od kilku lat stosowała zasadę, że nie interesuje się życiem uczuciowym swojego brata, bo w tych relacjach można było pogubić się bardziej niż w jakiejś australijskiej dżungli. Z tego też powodu wybrała bezpieczną opcję, która polegała na zachowaniu dystansu w tej kwestii.
Zresztą, jeśli chodziło o jej braciszka to lepiej było uzbroić się w duże pokłady cierpliwości, by nie przejawiać zbytniej troski. W końcu pewnego dnia po prostu oświadczył, że jedzie na wojnę i Desiree również to musiała przeżyć. Powracała do tych chwil niechętnie wiążąc je od zawsze ze śmiercią swojego dziecka. Przez to zaś czuła się jak skończona suka nie potrafiąc mu pomóc w uporaniu się z wojennymi demonami. Wszystko sprowadzało się do tego, że była kiepską siostrą, a na dodatek teraz dowiadywała się, że nie są spokrewnieni.
Mogłaby zagrać w bingo nieszczęść i pewnie zgarnęłaby od razu wygraną.
Dobra, nie umiała grać w bingo, ale wiedziała, że na emeryturze się nauczy i będzie pokonywać Flanna za każdym razem. Właśnie takie plany snuła, gdy przełączała stacje radiowe, by znaleźć cokolwiek pasującego do wyznania, że jest adoptowana. Dziwne, ale żadne radio nie puszczało odpowiedniego soundtracku, więc gdy Dillon wsiadł do samochodu, nie wiedziała kompletnie od czego zacząć.
- Jedzenie to ostatnio słaby pomysł, ale chcę shake’a - zdecydowała. To była jedna z tych rzeczy, która chwilowo nie wywoływała u niej mdłości. Drugą był alkohol, ale prewencyjnie go unikała, co było zabawne, bo przecież nie zamierzała utrzymać tej ciąży. Z tego też powodu nie wiedziała nawet czy powinna mu o niej powiedzieć. Aborcja nie była czymś, czym się chwali przy hamburgerze. Mimo wszystko poczuła się przygnębiona faktem, że coraz więcej szczegółów z jej życia ukrywa przed nim, bo jako mała dziewczynka mówiła mu o wszystkim.
Uśmiechnęła się tylko, gdy nazwał ją księżniczką i to była pierwsza oznaka, że jest źle. Dawna Desi faktycznie przywaliłaby mu w łeb.
- Twoje mieszkanie wydaje się być spoko opcją. W tym nie ma szczurów, co? - upewniła się, ale przecież nie osądzała go od czci i wiary. Każdy musiał sobie jakoś radzić, a on przez to swoje durne ADHD zafundował sobie traumę. - Nie wiem od czego zacząć, więc będzie z grubej rury - ostrzegła go lojalnie. - Jestem w ciąży - i spojrzała na niego uważnie, by przypadkiem nie zaczął wiwatować i cieszyć się, że zostanie wujkiem. To była jedna z tych słodkich wizji, za którą dziewczyna w tym momencie mogłaby zabić, bo ta ciąża, zwłaszcza z Jamesem była dla niej w tym momencie najbardziej okrutną z kar.
Ach, jej brat również nie wiedział o tym, że jej związek ostatnio nabierał rumieńców, zwłaszcza tych sinych. Usprawiedliwiało ją jedynie to, że Dillon miał za wiele na głowie, by go jeszcze obciążać takimi informacjami.

Dillon riseborough
ortopeda | lekarz wojskowy — szpital w cairns
34 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
zawieszony. gdzieś między wojną a cywilem. w pracy za przekroczenie uprawnień i złamanie procedur. w zupełnej wściekłości po tym jak skrzywdzono jego siostrę. między dobrymi zamiarami a chęcią dania swojemu najlepszemu kumplowi w zęby. i między mią a totalnym zauroczeniem jej osobą (nie liczy się).
+ Desiree Riseborough

Mruknął coś pod nosem.
- Ze szczęścia. Mam przeliterować? S z c... - urwał, bo na jego twarzy zagościł odrobinę kpiący uśmieszek. Dillon nie był szaleńcem i doskonale wręcz zdawał sobie sprawę z tego, że nie nadaje się zupełnie do żadnej zdrowej relacji. Jednak to, że dochodził do takich wniosków gdzieś głęboko w swojej głowie to było jedno, a drugie to jego nadmierna wręcz pewność siebie, która nie pozwalała mu na nazywanie takich myśli na głos. Kiedy opuszczały więc jego usta, brzmiały zgoła inaczej. - Nie rozumiem tego zdziwienia. Jestem z u p e ł n i e doskonałym partnerem. Kolejki się ustawiają - i cyk, kpiący uśmieszek jeszcze jedynie się poszerzył. Mógł całkiem swobodnie dodać teraz, że za obsługę - a raczej za jej tempo - można śmiało wystawiać mu pięć gwiazdek, bo całkiem zgrabnie się ten ogonek przerabiał. Dillon bowiem dość szybko spalał się w każdej jednej relacji i po gwałtownym wybuchu zainteresowania, dość nagle przychodziło ochłodzenie stosunków. Dosłownie i w przenośni. Nie zamierzał tego teraz jednak tłumaczyć swojej siostrze. Głównie dlatego, że pewnie a. i tak by mu nie uwierzyła, więc strzępienie ryja było zbędne, b. sweet home alabama nigdy nie było jego rzeczą.
Nagle jednak spoważniał. Desiree może nie była rozkosznym grubaskiem, którego zawsze można było przekupić jedzeniem, ale ich wspólne spotkania były zawsze osadzone na kanwie związanej z żarełkiem. Zmarszczył więc odrobinę czoło i nos, jakby w ten sposób sam mógł wymyślić o co może chodzić.
- Co jest? - spoważniał dosyć gwałtownie i aż znowu zatrzymał samochód. W tym tempie to może do rana gdzieś dojadą. Obrócił się na swoim miejscu i spojrzał w stronę swojej siostry, wyłapując w końcu jej spojrzenie. I tak patrzył jej mocno w oczy dłuższą chwilę. Kiedy był głupiutkim starszym braciszkiem to był, ale teraz żarty się skończyły. Kiedy więc usłyszał o ciąży, delikatnie skinął twierdząco głową. Nie mów nic.
- I jako, że nie widzę w tym momencie tabunu cheerleaderek wykrzykujących płeć i imię tego bąbelka, a ja nie jestem proszony na chrzestnego, zakładam, że niespecjalnie chcesz dalej w tej ciąży być, hm? - i trochę jakby w ten sposób miał jej ułatwić odpowiedź, odwrócił głowę z powrotem na drogę i po chwili ponownie zaczął włączać się do ruchu. Nie był ostatnim durniem i wiedział, że takie tematy do łatwych nie należą. Nigdy jednak nie zakopywali się w choćby najtrudniejszych tematach po same uszy, trzeba było więc zadbać o pewną równowagę: - A tam, to nie był szczur, tylko jamnik pani Hawkins. Wypasiony jamnik - pokiwał twierdząco głową, jakby w ten sposób mógł dodatkowo potwierdzić swoje słowa. I uśmiechnął się lekko.
Jakby źle miało nie być to i tak sobie poradzą, prawda?
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
- Doskonałym partnerem, o tak. To, że krótkodystansowym to już inna para kaloszy - może i nie byli spokrewnieni (o czym tylko ona wiedziała), ale potrafili doskonale czytać sobie w myślach. Poza tym wiedziała, że faktycznie kobiety w jego otoczeniu potrafią być szczęśliwe, niezależnie od tego, że to całe pojęcie trwa kilka miesięcy. Jej brat w końcu nudził się z prędkością światła i szczerze wątpiła czy znajdzie się taka, która go przy sobie zatrzyma.
Po części ten układ jej nawet pasował, bo to znaczyło tyle, że nadal była najważniejszą kobietą w jego życiu. Mimo wszystko jednak chciała, żeby znalazł kogoś dla kogo jego demony były niestraszne. Zasługiwał jak mało kto, niezależnie od tego czy czasami był wrzodem na tyłku czy najlepszym bratem na świecie, który nagle zatrzymywał samochód, by dodać jej wsparcia.
Potrzebowała tego, nawet nie wiedziała jak bardzo potrzebowała towarzystwa osoby, która zna ją na wylot i od razu odczyta jej emocje. Tylko dlatego postanowiła mu o wszystkim powiedzieć wiedząc, że jego reakcja nie będzie ani trochę podszyta osądzaniem jej.
- Widzisz, Dillon, ja mam romans - czyli zaczynali od samego początku, od tego, co powinno paść kilka miesięcy temu, ale oszczędzała go, bo przecież nadal po powrocie był niestabilny i nie zasługiwał na tego typu rewelacje. Poza tym jeszcze wtedy była przekonana, że związek z Flannem okaże się zwykłą przygodą i zakończy się jego popisowym powrotem do żony. Nawet teraz nie była pewna czy tak nie będzie to wszystko przebiegać, więc nic dziwnego, że nie chciała być w tej ciąży.
- I nie wiem czyje to dziecko jest. Nawet jeśli jest jego, a nie Jamesa to i tak to kiepski pomysł: być w ciąży. Ostatnio bycie matką mi nie wyszło, pamiętasz? - i chyba tu w samochodzie zrozumiała, że nie miała siły, by kiedykolwiek go poinformować, że nie są spokrewnieni. Ten chłopak tyle dla niej znaczył, że jego strata kosztowałaby ją wszystko. Miłości, romanse czy przyjaźnie pojawiały się i znikały, zaś ta ich więź była absolutnym sukcesem i tylko ona trzymała ją przy życiu.
Odwzajemniła uśmiech, gdy wspomniał o jamniku.
- Kobiety w każdym wieku cię uwielbiają, co? Wcale im się nie dziwię - dodała uroczo i zacisnęła palce na fotelu. - Myślisz, że jestem złym człowiekiem? Że chcę to wszystko przerwać i nie traktuję tego jak błogosławieństwo? - skoro był starszym bratem to wiedział najlepiej.

Dillon riseborough
ortopeda | lekarz wojskowy — szpital w cairns
34 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
zawieszony. gdzieś między wojną a cywilem. w pracy za przekroczenie uprawnień i złamanie procedur. w zupełnej wściekłości po tym jak skrzywdzono jego siostrę. między dobrymi zamiarami a chęcią dania swojemu najlepszemu kumplowi w zęby. i między mią a totalnym zauroczeniem jej osobą (nie liczy się).
+ Desiree Riseborough

Zdecydowanie za mocno wywrócił oczami w odpowiedzi na jej komentarz.
- I oczywiście z a w s z e jest to w y ł ą c z n i e wina mężczyzny, tak? Jesteś stronnicza. Albo niesprawiedliwa, zaraz sprecyzuję - przez cały czas trwania swojej wypowiedzi starał się pozować na takiego wielce obraznefo samca alfa, co to nie będzie pozwalał żeby żadna białogłowa mu tu żadnych niedorzecznych rzeczy nie insynuowała, ale pod koniec uśmiechnął się już kpiąco, po prostu nie wytrzymał. Dillon pod tym względem nie był żadnym hipokrytą, już dawno pogodził się chyba z tym, że to że nie umie w związki to dostał pewnie w pakiecie od swoich najcudowniejszych pod słońcem rodziców. I no cóż, ostatnie co mu zostało to się starać, ale ze zwykle wychodził klasyk z gatunku 'chciałem dobrze wyszło jak zwykle', to po prostu najwyraźniej wskazywało na to że i te starania to było za mało. A może on po prostu nie jest stworzony do życia w jakiejkolwiek długodystansowej relacji i będzie skazany na życie w samotności? Aż trochę posmutniał.
Jego uczucia jednak zmieniły się w ułamku sekundy, i to tak ostro - o sto osiemdziesiąt stopni. Czy podejrzewał swoją siostrę o to, że może potrzebować uciech gdzieś na boku? Albo że z taką łatwością będzie mówić o tym jak dorabia rogi swojemu facetowi? On sam Jamesa jakoś bliżej nie poznał, na dodatek nie polubił, ale no... w imię jakieś męskiej solidarności właśnie chyba był w szoku. I w tym samym szoku hamował właśnie zdecydowanie zbyt gwałtownie przed jednym z przejść dla pieszych. Na dodatek takim, przez które nie przechodził.
- Ale jak romans? - zapytał z wręcz zbyt słyszalnym w głosie zdziwieniem. Postanowił się więc odrobinę zreflektować: - Znaczy wiesz, to zupełnie nie jest moja sprawa, ale masz na myśli romans jako luźne bzykanie na boku z jakimś seksownym barmanem czy romans w sensie relację z człowiekiem, dla którego jesteś gotowa postawić swoje życie na głowie? - sam nie wiedział czy w jakikolwiek sposób zmieniało to postać rzeczy, ale czuł że jego siostra nie jest z tych, co to poszłyby na niezobowiązujący układ tylko dlatego, że jakiś typek ma cudownego fiuta, albo chociaż takiego z którym potrafi wyprawiać cuda. Więc musiało być w tym coś więcej. - Czy ktoś o tym wie? - zapytał już delikatniej, ponownie włączając się do ruchu. Jeśli w takim tempie będzie mu odpalać fajerwerki ze swojego życia, zaczynał mocno powątpiewać, że gdziekolwiek dzisiaj dojadą.
- Mała, wiesz że kto jak kto, ale ja ci kazań nie będę prawił. To twoje ciało, twoje relacje i twoja decyzja. Gdybyś jednak miała jakiekolwiek obiekcje i chciała je przegadać to wiesz, że możesz ze mną? Wiem, że to pewnie intymne i wolałabyś właśnie żadnym był siostrą, ale jak się nie na co się lubi to się lubi co się ma - mówił rzeczowo i poważnie. Ostatnią rzeczą jakiej by chciał to dokładać jej jeszcze zmartwień, od zawsze miała w nim oparcie, więc i teraz nic się nie zmieni. Złapał ją delikatnie za dłoń, obejmując właściwie same palce i dorzucił, równie pewnie: - Będzie dobrze - och, jakby on sam chciał żeby w końcu cokolwiek zaczęło być dobrze.
Wrócił do prowadzenia i przez moment skupił się na drodze, trochę jakby zapominając że na pewne rzeczy powinien jej odpowiedzieć. Po chwili milczenia odpalił więc, niczym Filip z konopi:
- Nie, nie myślę tak - pokiwał twierdząco głową, dodatkowo potwierdzając swoje słowa. - Myślę za to, że jeśli pojawi się ktokolwiek kto tak pomyśli, dostanie ode mnie w zęby - dużo czaru w tym nie było, choć pewnie sama Desi jeszcze nie zdążyła zarejestrować z jaką łatwością od jakiegoś czasu przychodzi mu rozwiązywanie sporej ilości problemów po prostu siłą. - A pani Hawkins była bardzo poczciwą kobietą. Swoją szarlotką zapasłaby mnie tak jak tego jamnika.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
- Patrz, bo zazwyczaj kobiety się umawiają z facetami na jeden raz. To leży w ich naturze - bezlitośnie z niego kpiła, choć przecież wcale nie przeszkadzał jej status brata jako wolnego i niebieskiego ptaka. Po sobie wiedziała, że wszelki pośpiech w tej materii skutkuje utkwieniem w bardzo toksycznej relacji, więc pozostawało jedynie pogratulować drogiemu Dillonowi, że unikał świadomie tego typu problemów. Niestety pewnie jego partnerki widziały te sprawy w zupełnie innym świetle i zwyczajnie się bała, że pewnego dnia albo naślą na niego jakichś karczków albo go otrują, a ona nie dałaby sobie rady bez niego.
Po części była egoistką i ta rewelacja, którą wysnuła sobie sama, sprawiła, że i ona wpadła w melancholijny nastrój. W końcu przecież jej brat (który jej bratem nie był) miał prawo do poznania prawdy, a ona stawiała swoją wygodę na pierwszym miejscu dozując mu informacje tak, by nie dowiedział się najgorszego. Czy to czyniło z niej okropną siostrę? Czy w ogóle miała prawo tak się nazywać, skoro potrafiła wyrządzić mu takie świństwo bez mrugnięcia okiem? Po części już była gotowa na wyznanie mu wszystkiego, ale najpierw musieli odbębnić część oficjalną i skupić się na jej romansie, który przecież już akurat tym nie był.
Upłynęło tyle wody, że dla niej był to już raczej bardzo regularny związek.
Z tego też powodu uśmiechnęła się lekko, gdy kazał jej to doprecyzować.
- Flann jest malarzem, nie barmanem - zauważyła przytomnie. - Zakochałam się w nim, to wiem na pewno. Mamy ze sobą sporo wspólnego, jest świetnym i troskliwym człowiekiem, nawet jeśli zdradza żonę. Myślę, że polubiłbyś go - wysnuła śmiało wniosek, choć w przeszłości Dillon potrafił być bardzo zaborczy, jeśli chodzi o jej partnerów. Musiała przyznać, że skurwysyn intuicję miał wyśmienitą, skoro ktoś taki jak James nie zdobył jego serca, a przecież tego złotego lekarza uwielbiali wszyscy.
Zostawiła jednak to za sobą, a na jego pytanie wzruszyła ramionami.
- Zaprzyjaźniłam się z kuzynką jego żony. Poza tym nie, nie mówiłam nikomu - wiedział o kogo jej brat pyta, ale Desiree nie chciała sobie nawet wyobrażać jak jej kontrolujący i zaborczy partner by na to zareagował. Jak i na ciążę, która pewnie byłaby dla niego największą radością i pretekstem, by już na dobre zamknąć ją w domu. Z tego też powodu nawet nie rozważała zatrzymanie tego dziecka. Sama myśl o tym, że miałaby znowu przechodzić przez to piekło sprawiała, że robiło jej się gorąco.
To dlatego doceniała wsparcie, które płynęło z ust jej brata.
- Nigdy nie chciałam, żebyś był siostrą. Sprawdzasz się znakomicie w swojej roli - i poczuła się dziwnie wzruszona tym wszystkim. Tak bardzo, że odwróciła wreszcie głowę, by nie zobaczył jej załzawionych oczu. Pieprzone hormony wyżerały jej mózg łyżeczką, a ona przed samą sobą udawała, że nieźle się trzyma.
Szkoda tylko, że to był jedno z największych kłamstw w jej wykonaniu, bo gdy złapał za jej dłoń, nie była w stanie opanować pieprzonych łez.
- Będzie dobrze, powiedział weteran, który nie śpi nocami i bierze dodatkowe dyżury - mruknęła, ale jakoś jemu była w stanie nawet w to uwierzyć. W końcu, gdy była małą dziewczynką to właśnie on, Dillon pokazywał jej świat i uczył anatomii. Nic więc dziwnego, że nadal był dla niej jak wyrocznia.
To dlatego właśnie jemu zadała takie pytanie i odetchnęła z ulgą, gdy nadal zachował się jak jej starszy, opiekuńczy brat.
- Nie wiedziałam, że lubisz jamniki. Ja zawsze mam wrażenie, że to rozciągnięte szczury - tak, zmiana tematu brzmiała tak niedorzeczne, że zaśmiałaby się, gdyby nie to, że wciąż miała łzy w oczach, a w nosie wierciło ją od kataru,który sprawiał, że wyglądała tragicznie.
Gdyby teraz Flann ją zobaczył to w podskokach wróciłby do swojej idealnej żony.

Dillon riseborough
ortopeda | lekarz wojskowy — szpital w cairns
34 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
zawieszony. gdzieś między wojną a cywilem. w pracy za przekroczenie uprawnień i złamanie procedur. w zupełnej wściekłości po tym jak skrzywdzono jego siostrę. między dobrymi zamiarami a chęcią dania swojemu najlepszemu kumplowi w zęby. i między mią a totalnym zauroczeniem jej osobą (nie liczy się).
+ Desiree Riseborough

Zwykle ciężko było wybić go z pewnego rytmu, ale to co usłyszał... Nie, żeby Dillon był z tych co to nadmiernie biorą pewne rzeczy do siebie, ale...
- Ale co to za wstrętne pomówienia? - oburzył się w przerysowany, teatralny sposób, włącznie z głośnym wciągnięciem powietrza, co najmniej jakby to co usłyszał to była jakaś największa potwarz, a nie coś co... co w praktyce często okazywało się faktem. Niespecjalnie zamierzonym, ale jednak faktem. - Nie wiem skąd ci się to wzięło, ale to nie do mnie tak, do mnie nie. Nie miałem nigdy potrzeby umawiać się na jednorazowy seks, no weź w ogóle, za kogo ty mnie masz? - nie można chłopu zarzucić, że kłamie, bo prawda była taka że te wszystkie przygody, które mu się zwykły przydarzać są zwykle raczej wypadkową przypadku i jego specyficznego uroku osobistego (no w końcu zwalającej z nóg urody ciężko się doszukiwać), a nie działania zaplanowanego i obliczonego na tak niecny cel. Dillon w końcu porządnym i dobrym dzieciakiem bywał.
Nie zastanawiał się więcej nad tym, czy jego wątpliwej jakości podrywu były moralne czy nie. Słuchał laurki, którą Desiree właśnie wystawiała swojemu nowemu chłopakowi (określenie kochanek jakoś nie przechodziło mu przez gardło, jakiś taki pejoratywny wydźwięk miało) i nie wiedział, czy w otwarty sposób cieszyć się z nią jej szczęściem czy za wczasu iść po rozum do głowy i kazać brać jej nogi za pas.
- Nie chcę wchodzić z butami do twojej krainy szczęśliwości, ale mała, umówmy się zdradzanie kogokolwiek raczej wyklucza z zacnego grona bycia dobrym człowiekiem - uśmiechnął się w trochę przepraszający sposób, naprawdę nie zamierzał jej psuć w tym momencie nastroju, ale taki już był - wszystko wolał wyjaśniać od razu, a nie zostawiać na później. Olał komentarz co do ewentualnego polubienia typa, bo między Bogiem a prawdą to niespecjalnie mu było po drodze z żadnym z adoratorów jego siostry. Ten pierwszy amancina co to złamał jej serce? Porażka. Ten aktualny? Pan i władca kurwa na końcu świata, bo się w odpowiedniej rodzinie urodził. Desi była cudowną kobietą, ale do tej pory gust w tym aspekcie miała absolutnie chujowy.
Szczęśliwie właśnie dojeżdżał na miejsce, bo gdyby droga dłużyła się choćby chwilę dłużej, mogłoby się to źle skończyć dla tego biednego auta. Zatrzymał się więc grzecznie w miejscu, w którym można zamawiać bez wychodzenia z auta. Zamówił sobie zestaw - odhaczy od razu kolację, ulubionego shake'a siostry - w końcu wspominała o nim wcześniej. Z grzeczności jednak zaczął:
- Będziesz chciała coś jeszcze? - a że dziewczyna cały czas do niego mówiła, dopiero zarejestrował co najlepszego opuściło właśnie jej usta. I nic sobie nie robił z tego, że słucha go po drugiej stronie słuchawki jakaś biedna Kendra od frytek. - Jezu, mała, poczekaj łączę wątki... Po jaką cholerę ci przyjaźń z kimś z rodziny żony tego faceta? Za mało tam jeszcze namieszałaś? Przecież ktoś ci za to ten twój piękny łeb urwie - Kendra jednak chyba nie była fanką miejskich plotek, zwróciła uwagę by pospieszyli się z zamówieniem. Wredny babsztyl, a frytki pewnie będą zimne. Po chwili jednsk grzecznie odjechali ze wszystkim (ku uciesze tej hetery, co to ich pospieszała). Dillon zaparkował gdzieś na uboczu, mogli w spokoju zjeść a i stwarzał jako kierowca mniejsze zagrożenie niż w ruchu na drodze. To wszystko przez te rewelacje jego siostry!
- Byłbym bardzo brzydki jako dziewczyna - zaczął żartować, ale słysząc tego nieszczęsnego weterana, to trochę tak jakby ktoś go wyłączył. Zastygł w miejscu i spoważniał, gapiąc się w jakiś jeden punkt. Po chwili wszystko jednak wyglądało jakby wróciło do normy, choć żartobliwy ton gdzieś uciekł i czuć było że zrobiło mu się hm... niewygodnie?
- Chuj że mnie nie weteran, ja to w dupie byłem i gówno widziałem. I serio, nic mi nie jest. Dzieci mi nie płaczą, żona w łóżku nie stygnie mogę nawet zakwitnąć na tych dyżurach. Nie wiem tylko kto przepierdoli ten mój jakże z a c n y majątek, bo nie zapowiada mi się na spadkobierców - zaśmiał się trochę gorzko, trochę sztucznie. Między Bogiem a prawdą jedyną osobą w jego życiu była właśnie Desiree, poza tym był raczej człowiekiem mocno samotnym, bo poza luźno koleżeńskimi relacjami z pracy, nie było zupełnie nic. - Ten pies to był wyjątek od reguły. Zwykle nie mam po drodze ze zwierzętami - jak i zresztą z ludźmi, ale nie chciał tym dołować swojej siostry.
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Obdarzyła go spojrzeniem, które śmiało mógł odczytać jako swoistego rodzaju komunikat o jasnej treści: ja wiem. Wystarczyło porównać ich życiorysy. Ona zdążyła się zakochać, rozstać, zdobyć potem partnera i stracić kilkuletnie dziecko. Dillon zaś spoczął na etapie zdobywania numerów od jakichś napalonych panienek i potem pozbywanie się ich łatwo z pamięci swojego telefonu. Tak właściwie Desiree nawet tego nie oceniała, bo jak dla niej do tanga zawsze trzeba było dwojga i skoro znajdowały się aż tak naiwne panienki… Cóż, to ich problem. Musiała jednak być z nim na tyle szczera, by wiedział, że daleko mu od porządnego małżonka. Żony, zresztą, nie szukało się w okolicach w których zwykł znajdować te swoje dziewczyny.
- Tak wyszło w praniu, czyż nie? - parsknęła, bo przy całej swojej ogromnej sympatii do niego, nie potrafiła obiektywnie stwierdzić na co te biedne kobiety się nabierają. Jej brat był jednym wielkim ostrzeżeniem i nie trzeba było być specjalnie inteligentną, by stwierdzić, że skoro nie potrafi usiedzieć na jednym miejscu i pakuje się do strefy wojennej to nie dla niego wieczór w kapciach i Netflix. Najwyraźniej jednak wiecznie żywe było pragnienie postrzegania siebie jako tej jedynej, która go naprawi i wypędzi wszystkie jego demony.
Dopiero wraz ze słowami Dillona zdała sobie sprawę, że być może sama uległa tej swoistej iluzji i uwierzyła, że ktoś zdradzający własną żonę jest porządnym człowiekiem. Nie mogła jednak oprzeć się złości, którą wywołało to jasne stwierdzenie ze strony brata i dlatego spojrzała na niego nieco chłodniej.
- Tak mnie widzisz? Jako złego człowieka, bo zdradzam swojego partnera? - skoro już to sobie wyjaśnili to miała nadzieję, że nie okaże się hipokrytą i nie stwierdzi, że jej wolno. Co z tego, że w tym momencie jej wzrok mógłby służyć jako żywa alegoria mitycznej Meduzy? Pewne słowa się rzekły i teraz trzeba było wziąć za nie odpowiedzialność, nawet jeśli Dillon wreszcie podjeżdżał po jedzenie i powinna trochę darować mu brutalną szczerość. Na razie jednak hormony buzowały w jej organizmie i były bezlitosne dla każdego poza potencjalnym ojcem dziecka. Oboje byli lekarzami i wiedzieli, że pewnie odpowiada za to ewolucja. Niedługo powinno jej minąć, skoro już zdecyduje się na to drastyczne rozwiązanie. Taką przynajmniej miała nadzieję i kiwała głową bardzo delikatnie na pytanie o jedzenie.
- Chcę jeszcze lody, ale jak zjem to - wskazała na frytki i hamburgera, które lądowały na jej kolanach. - Kto mi niby łeb urwie? I akurat za to? - parsknęła, bo w świetle tego, co dało się w zaciszu jej domu nadal wydawało się jej to absurdalne.
James potrafił ją uderzyć, bo koszule były nierówno poukładane, a ona wdała się w romans z prawdziwego zdarzenia i na dodatek całkiem kiepsko go ukrywała. Postanowiła jednak odegnać złe myśli i zmusić się do jedzenia, bo akurat po frytkach nie wymiotowała. Z pełną buzią zaśmiała się cicho, gdy stwierdził, że byłaby z niego bardzo brzydka dziewczyna. Cóż, oboje zawsze wyglądali jak ogień i woda, a co najgorsze, wreszcie znała tego powód. Już zbierała się, by go mu wyjawić, ale wtedy zauważyła zmianę w jego zachowaniu i typowo siostrzane instynkty wygrały z wiedzą na temat jej adopcji.
Spojrzała na niego uważnie.
- To, że masz tylko mnie nie oznacza, że nie masz prawda być w rozsypce. I przestań mi pitolić o tym, że nic się nie dzieje. Za długo cię znam i nie zniosę żadnej ściemy, zwłaszcza teraz. A jak będziesz dobrym chłopcem i się przyznasz to powiem ci coś jeszcze - obiecała solennie, choć nie sądziła, że odkrywanie kart przed swoim bratem może mu w jakiś sposób pomóc. Tak jak i jej nie pomagał fakt, że dość jasno określał, że jest samotny i że ma alergię praktycznie na wszystkich.
To oboje wyssali (choć niedosłownie) z pijanych rodziców. Po takim wychowaniu wcale się nie dziwiła, że i on nie miał sympatii do nikogo.
- Pacjentów jakoś znosisz, więc jest jakaś nadzieja, co? - podsumowała dość żałośnie, bo miała wrażenie, że jeszcze moment, a jego znowu gdzieś rzuci i będzie tak orbitować w świecie do momentu, gdy całkowicie się w nim zatraci. A ona jego straty nie przeżyje. Cholerny Dillon.

Dillon riseborough
ODPOWIEDZ