#30 Na pomoc kazuarowi!
: 18 mar 2023, 21:24
Raine Barlowe
Ten dzień wydawał się być spokojnym dniem w pracy. Oprócz jakichś typowych wizyt dotyczących zwierząt domowych, Hepburn nie spodziewała się żadnych rewelacji ani tym bardziej niebezpieczeństw, no chyba że trafiłby do nich jakiś przejechany zwierzak z zagrożeniem życia i pilną operacją. Gdy zatem kobieta układała grafik przyjęć zwierzęcych pacjentów to rozległ się dźwięk telefonu należącego do kliniki weterynaryjnej. Odebrała go i dowiedziała się że w lesie deszczowym znajduje się ranny kazuar. Od razu Rose kazała zaaferowanej kobiecie odejść od ptaka jak najdalej, w końcu ten gdy poczuje zagrożenie to mimo urazu będzie próbował się bronić, więc zaatakuje kobietę swoim rogiem, a to mogłoby się dla niej skończyć nawet utratą życia. Hepburn nigdy nie była na akcji z tym wydawałoby się prehistorycznym ptakiem, który z rzadka pojawiał się w Lorne Bay. Gatunek ten był na wymarciu i wydawałoby się, że wszyscy przedstawiciele tego gatunku znajdują się obecnie w sanktuarium dla dzikich zwierząt, ale okazuje się że nie wszystkie, albo to był jakiś uciekinier z sanktuarium, więc tym bardziej będzie się bał ludzi, którzy już raz go zamknęli. Zatem weterynarz poprosiła kobietę, by ta wyszła najlepiej przed las deszczowy, od strony kliniki najlepiej i tam spotkają się na miejscu. Musiała zadbać o bezpieczeństwo nieznajomej. Sama zaś przygotowała odpowiedni sprzęt, w tym apteczkę, w której miała dosłownie wszystko, musiała również wziąć sprzęt do usypiania zwierząt, z którego nie lubiła korzystać z racji tego, że nie chciała mieć bardzo bliskiego kontaktu z tak niebezpiecznym stworem jakim był właśnie kazuar. Wzięła także weterynaryjny samochód terenowy na wypadek gdyby trzeba było dostać się w najdalsze rejony lasu deszczowego, a także na wypadek gdyby trzeba było przewieźć ptaka na teren kliniki bądź do sanktuarium dla dzikich zwierząt, bo na pewno leczenie nie zakończy się na miejscu, w którym znajdą owego ptaka. Całe szczęście las nie znajdował się daleko od kliniki weterynaryjnej, więc kobieta dojechała na umówione miejsce stosunkowo prędko, gdzie zastała prawdopodobną rozmówczynię.
- Witam, Rose Hepburn, weterynarz. To z panią rozmawiałam w sprawie rannego kazuara? - zapytała by się upewnić czy ma do czynienia z właściwą osobą. Nie chciała rozpowiadać osobom postronnym, że po lesie deszczowym często uczęszczanym przez mieszkańców biega prehistoryczny, niebezpieczny ptak, by nie wywołać miejscowej afery i zaniepokojenia wśród mieszkańców, bo to tylko skończyłoby się wszechobecną paniką oraz samozwańczym polowaniem i sądem nad ptakiem, który jedynie się bronił, czując zagrożenie.
- Gdzie spotkała pani tego ptaka i skąd stwierdzenie że jest on ranny? - upewniwszy się że rozmawia z właściwą osobą, wyjęła z samochodu apteczkę i broń, z której będzie wystrzeliwać strzałki z środkiem usypiającym w stronę niebieskiego ptaka. Zatem przygotowanie miała za sobą, teraz przygodę czas zacząć!
Ten dzień wydawał się być spokojnym dniem w pracy. Oprócz jakichś typowych wizyt dotyczących zwierząt domowych, Hepburn nie spodziewała się żadnych rewelacji ani tym bardziej niebezpieczeństw, no chyba że trafiłby do nich jakiś przejechany zwierzak z zagrożeniem życia i pilną operacją. Gdy zatem kobieta układała grafik przyjęć zwierzęcych pacjentów to rozległ się dźwięk telefonu należącego do kliniki weterynaryjnej. Odebrała go i dowiedziała się że w lesie deszczowym znajduje się ranny kazuar. Od razu Rose kazała zaaferowanej kobiecie odejść od ptaka jak najdalej, w końcu ten gdy poczuje zagrożenie to mimo urazu będzie próbował się bronić, więc zaatakuje kobietę swoim rogiem, a to mogłoby się dla niej skończyć nawet utratą życia. Hepburn nigdy nie była na akcji z tym wydawałoby się prehistorycznym ptakiem, który z rzadka pojawiał się w Lorne Bay. Gatunek ten był na wymarciu i wydawałoby się, że wszyscy przedstawiciele tego gatunku znajdują się obecnie w sanktuarium dla dzikich zwierząt, ale okazuje się że nie wszystkie, albo to był jakiś uciekinier z sanktuarium, więc tym bardziej będzie się bał ludzi, którzy już raz go zamknęli. Zatem weterynarz poprosiła kobietę, by ta wyszła najlepiej przed las deszczowy, od strony kliniki najlepiej i tam spotkają się na miejscu. Musiała zadbać o bezpieczeństwo nieznajomej. Sama zaś przygotowała odpowiedni sprzęt, w tym apteczkę, w której miała dosłownie wszystko, musiała również wziąć sprzęt do usypiania zwierząt, z którego nie lubiła korzystać z racji tego, że nie chciała mieć bardzo bliskiego kontaktu z tak niebezpiecznym stworem jakim był właśnie kazuar. Wzięła także weterynaryjny samochód terenowy na wypadek gdyby trzeba było dostać się w najdalsze rejony lasu deszczowego, a także na wypadek gdyby trzeba było przewieźć ptaka na teren kliniki bądź do sanktuarium dla dzikich zwierząt, bo na pewno leczenie nie zakończy się na miejscu, w którym znajdą owego ptaka. Całe szczęście las nie znajdował się daleko od kliniki weterynaryjnej, więc kobieta dojechała na umówione miejsce stosunkowo prędko, gdzie zastała prawdopodobną rozmówczynię.
- Witam, Rose Hepburn, weterynarz. To z panią rozmawiałam w sprawie rannego kazuara? - zapytała by się upewnić czy ma do czynienia z właściwą osobą. Nie chciała rozpowiadać osobom postronnym, że po lesie deszczowym często uczęszczanym przez mieszkańców biega prehistoryczny, niebezpieczny ptak, by nie wywołać miejscowej afery i zaniepokojenia wśród mieszkańców, bo to tylko skończyłoby się wszechobecną paniką oraz samozwańczym polowaniem i sądem nad ptakiem, który jedynie się bronił, czując zagrożenie.
- Gdzie spotkała pani tego ptaka i skąd stwierdzenie że jest on ranny? - upewniwszy się że rozmawia z właściwą osobą, wyjęła z samochodu apteczkę i broń, z której będzie wystrzeliwać strzałki z środkiem usypiającym w stronę niebieskiego ptaka. Zatem przygotowanie miała za sobą, teraz przygodę czas zacząć!