gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
38.

Było z nią coraz gorzej. Każdego dnia sądziła, że osiągnęła już dno, a potem okazywało się, że ma jeszcze gdzie spadać. Tego wieczora szybciej, niż zdążyła się powstrzymać, poszła pod dom Remigiusa, gotowa odwołać wszystko, co powiedziała i błagać by ją zostawił. Stała godzinę przed bramą, bo nikt jej nie otwierał, aż nie wróciła Laurissa. Rozmawiały krótko, bo akurat jej Westbrook nie chciała widzieć... tyle tylko, co zdołała usłyszeć, że Soriente planuje sprzedać dom i wyjechać... że o tym właśnie marzył. Nie mogła mu w tym przeszkadzać, a chciała... chciała go powstrzymać, zatrzymać przy sobie. Nie miała już siły udawać, że jest inaczej, kochała go, ale może jednak była samolubna i nie potrafiła zadbać o jego szczęście i pozwolić mu odejść. Po prostu nie potrafiła... ale jakiś cichy głos w jej głowie nie przestawał nalegać, by się nie poddawała i to miało ją pchnąć do ostateczności.
Skoro sama nie potrafiła zrezygnować z Remigiusa, musiała zrobić coś, po czym on sam nigdy nie chciałby mieć już nic wspólnego z Lisą. Nawet jeśli po tym Westbrook sama do siebie straci szacunek... w zasadzie już go nie miała. Shadow było idealnym miejscem do wcielenia tego desperackiego planu w życie. Alkohol wlała w siebie szybko, bez tracenia czasu na smakowanie żadnego z trunków. Nigdy nie lubiła drinków, teraz z resztą musiała po prostu się znieczulić, a potem znaleźć swoją ofiarę a może oprawcę? Sama nie była pewna. Ubrała się, jak nie ona, w te buty, które miała na dnie szafy, a których tak nienawidził Remy. Wysokie, błyszczące, te które miała na sobie tylko raz, w noc, w którą zaczęli być razem, gdy powiedział jej, że wygląda jak kobieta lekkich obyczajów. Uznała, że będą świetnym symbolem i przykują uwagę. W zasadzie nie musiała za wiele czekać, by ktoś ją dopadł na parkiecie... przelewała się przez jego palce, niczym ciecz, ledwo świadoma tego, co się działo. Była przerażona, ale musiała przekroczyć granicę, jeśli chciała odciąć sobie raz na zawsze drogę powrotną do Remigiusa. Myślała w prawdzie, że zwymiotuje, gdy dłonie jakiegoś faceta przesuwały się po jej ciele, lecz nie oponowała, gdy złapał ją za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę obskurnych łazienek. W zasadzie nie miała nawet sił oponować. Ledwo trzymała się na nogach, obijając się o ściany, co jakiś czas czując na sobie uścisk mężczyzny, obiecujący jej obleśnym tonem niezapomniane przeżycia. Wszystko było jej jedno. Tak sobie wmawiała, ale z każdą chwilą jej ciało trzęsło się bardziej i bardziej. Próbowała to ignorować, ale nie była w stanie. Chciała po prostu mieć to już za sobą, a najlepiej byłoby, gdyby mogła się na ten czas wyłączyć i obudzić już po wszystkim.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Z początku przekonany był o tym, że tylko mu się wydaje, że w twarzy kompletnie odurzonej alkoholem dziewczyny rozpoznaje Lisbeth. Nigdy będąc w Shadow nie ubierała się przecież tak wyzywająco, nie nosiła ostrego makijażu, nigdy nie wychodziła na parkiet i przede wszystkim miała już nigdy do tego miejsca nie wrócić. A jednak... Raz za razem wzrok Ainswortha odnajdywał w tłumie bawiących się gości właśnie tę brunetkę. Jay nie potrafił pozbyć się natrętnej myśli, że to właśnie Lisa i kompletnie nie rozumiał dlaczego miałaby to być właśnie ona. Z drugiej strony co go obchodziła jakaś związkowa drama, bo ewidentnie skoro dziewczyna wróciła do klubu, pewnie nie najlepiej układało jej się z tym jej producentem. Powinien mieć w to wyjebane, interesować się swoim własnym życiem, ale do cholery jasnej miał sumienie, a widząc wpółprzytomną dziewczynę prowadzoną w stronę łazienek przez jakiegoś typa, po prostu nie wytrzymał i ruszył za nimi. W środku znajdowało się kilka osób i trzy kabiny z czego tylko jedna była zamknięta, więc bez wahania to właśnie w jej drzwi zaczął uderzać Jasper.
-Czego kurwa? Zajęte, nie widać? - Odezwał się głos ze środka.
- Otwieraj!
- Wypierdalaj!
- Otwieraj do chuja, albo sam to zrobię - warknął, po raz kolejny uderzając pięścią o drewnianą płytę. - Słyszysz, kurwa?
- O chuj ci... - Wreszcie drzwi ustąpiły, a raczej uchyliły się na tyle, by w szparze między nimi, a ścianą pojawiła się wściekła twarz mężczyzny. Nie dokończył on jednak swojej wypowiedzi, bo Jasper złapał go za kołnierz koszuli i wyciągnął ze środka odpychając w stronę umywalek. - Chcesz wpierdol? - Oczywistym było, że nie rozejdą się w pokoju, ale Jay absolutnie nie miał ochoty na żadne bójki, więc gdy napastnik ruszył na niego, po prostu zrobił unik, a potem obezwładnił go i w kilku szybkich ruchach powalił na kolana.
- Wynoś się stąd i lepiej, żebym ciebie kurwa, więc nie widział, a przynajmniej póki nie zapomnę jak wygląda twoja obrzydliwa morda - wysyczał, a chociaż nie miał zamiaru robić krzywdy temu podczłowiekowi, dla lepszego przekazu i dobitności słów, przystawił mu swój nóż motylkowy do gardła. - Wypierdalaj - rzucił na koniec, popychając mężczyznę na podłogę. Gdy ten zbierał się, aby wstać i wyjść, Jasper był już w drodze do Lisbeth, która chyba niekoniecznie wyglądała na świadomą tego całego zajścia. - A ty co odjebałaś? - Spytał, łapiąc jej twarz w dłonie, aby nakierować na siebie jej mętne spojrzenie. Nie miał pojęcia, czy była tylko pijana, czy coś wzięła, ale wyglądała fatalnie. - Kurwa, dziewczyno, o chuj ci chodzi... - Burczał pod nosem sam do siebie, gdy poprawiłał na niej ubranie. Pojęcia nie miał co ta panna wyrabiała, ale przekonany był o tym, że na pewno nie powinno jej tutaj być. - Idziemy stąd, chodź! - Dodał, po tym jak już w miarę doprowadził ją do porządku. Chciał ją czym prędzej zabrać z tego miejsca, wyprowadzić na zewnątrz i przede wszystkim dowiedzieć się dlaczego o mały włos nie dała się przelecieć jakiemuś randomowemu kolesiowi w kiblu. To znaczy nie chciał, ale musiał, bo jednak nadal był gliną, a nie tylko bezdusznym gnojem pracującym w Shadow.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie odzywała się nawet zbyt wiele, bo wiedziała, że w chwili, w której otworzy usta, zaraz się popłacze, jak dziecko, a wtedy jeszcze ten obrzydliwy mężczyzna, który zaciągnął ją do toalety, rozmyśli się i nie pomoże jej znienawidzić siebie jeszcze bardziej. Próbowała zwalczać odruch wymiotny, który pojawiał się w niej za każdym razem, gdy jego usta dotykały jej szyi. W uszach słyszała jego mlaskanie, sprawiało ono, że było jej tylko gorzej, ale zaciskała zęby i poddawała się temu, co robił. Czuła, jak zadziera jej spódniczkę, wpychając dłoń na jej pośladek, jak próbuje unieść też materiał jej koszulki, ale nim zrobił coś w tym kierunku, do drzwi zaczął się ktoś dobijać, a Lisbeth zamrugała, jakby nie rozumiała, co właśnie miało miejsce. Głowa kiwała jej się na boki, ale była jedynie postronnym obserwatorem zajścia, wymiany nerwowych krzyków z kimś, kogo głos coś jej mówił, ale dopóki nie zobaczyła Jaspera, nie była pewna.
Powinna się pewnie przejąć całą tą bójką, ale nie potrafiła. Może to alkohol, a może wpadła już tak głęboko w rozpacz, że procenty nie były jej potrzebne do tej przemożnej znieczulicy. Czy było jej żal tego typa, który jeszcze chwilę temu zaciskał dłoń na jej pośladku? Oczywiście, że nie, ale też... zrozumiała, że jej plan na ten moment zawiódł, a ona jeszcze bardziej, niż wcześniej, pragnie pobiec do Remigiusa i błagać go o wybaczenie. Sama myśl o Soriente w tej chwili sprawiła, że była bliska płaczu, ale zamiast skupić się na tym, jej uwagę przykuł barman łapiący ją za twarz.
- Co to miało być? - wymamrotała, gdy zrozumiała, że powinna jednak dołączyć do rozmowy, jakkolwiek. Nie prosiła się o ratunek, a tym czasem Jasper nie tylko spławił tamtego kolesia, ale teraz bez skrępowania opuszczał w dół materiał jej spódniczki, by nie świeciła bielizną. W innych okolicznościach byłaby przemożnie zażenowana tym, w jakim stanie ją znalazł, ale aktualnie złość, a nie majtki, wygrały w tym pojedynku o jej uwagę. - Hej! Nie prosiłam o razunek! - warknęła już nieco głośniej, a serce zaczęło wybijać paniczny rytm, bo rozumiała, że przez niego... przez niego jej plan się nie ziści. Próbowała się bronić, ale nie miała siły, ciągnął ją, ledwo zwracając uwagę na to, czy nadąża z przebieraniem nogami i chociaż próbowała się zapierać, nim się zorientowała, byli już na zewnątrz. - Zoztaw mnie! - krzyknęła głośniej, kiedy gwar rozmów i muzyki zniknął za metalowymi drzwiami, które się za nimi zatrzasnęły. Nie tak miało być! Wszystko stracone! Chyba, że... spojrzała bezczelnie na Jaspera, świdrując go wzrokiem od stóp do głów. Tylko udawała złą, tak naprawdę była przerażona i na skraju załamania, a może już dawno po. Mimo to jeszcze próbowała udawać, że jest inaczej. - Trzaby ło powidzieć, że chciałeś mnie dla ziebie - wymruczała, zbliżając się do niego nieco bardziej, chociaż unikała przy tym jego spojrzenia. Nie wydawał się aż tak straszny, jak typ z łazienki, ale ta myśl wcale nie sprawiała, że czuła się lepiej.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Ależ poirytowała go ta abstrakcyjna sytuacja, której był świadkiem. Jeszcze jakiś czas temu przekonany był o tym, że nigdy w życiu ponownie nie zobaczy Lisbeth w Shadow, a tym bardziej po tym jak jej facet przyłapał ją na kłamstwie. Tymczasem, brunetka w najlepsze używała sobie życia nie zważając na żadne konsekwencje i bynajmniej dało się w tym wyczuć młodzieńczą nieroztropność. Może nie znał Westbrook zbyt dobrze, ale przekonany był o tym, że nie należała do panienek, które pozwalając pozbywać się bielizny jakimś randomowym gościom w toaletach. Coś, co raczej było prostą do odgadnięcia zagadką, wydarzyło się w życiu tej popieprzonej panny i chyba postanowiła odreagować w najmniej oczywisty i naturalny dla siebie sposób.
- To ja się pytam co ty odpierdalasz? - Burknął, nerwowo odgarniając z czoła kilka kosmyków, które opadły mu na oczy, gdy pochylił się nad Lisbeth. - Oj, kurwa, nawet nie wiesz jak się prosiłaś - mruknął, pod nosem, po czym nie zważając na protesty Westbrook po prostu złapał ja za nadgarstek i wlekąc za sobą przez pół Shadow wyprowadził na zewnątrz. Dopiero tam pozwolił na to, aby wyswobodziła się z jego uścisku. Podobnie jak ona jego, tak i on ją zmierzył wzrokiem. Pearl nie grzeszyła pruderyjnością i nie raz miała na sobie wybitnie wyuzdane ciuchy prowokując wyglądem, ale sukienka Lisbeth na swój sposób bardziej uwłaczała jej osobie, aniżeli dodawała lubieżności. Chociaż pewnie była to tylko subiektywna ocena Ainswortha, który kojarzył Lisę raczej ze stylem nijak łączącym się z tym co miała na sobie tamtego wieczoru. Zresztą to jak się zachowywała także było totalnym obłędem.
- Coś ty sobie myślała idąc z tym gościem do kibla? - Fuknął, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Odpalił też zaraz papierosa i ponownie zgromił ją wzrokiem. I o ile do tej pory nie pojmował co strzeliło do głowy tej dziewczynie, o tyle po jej kolejnych słowach już kompletnie stracił azymut. - Słucham? Pojebało cię do reszty? - Spytał rozbawiony po prostu nie wierząc, że to co słyszy może być prawdą. Ogólnie cała ta sytuacja, łącznie z Lisą wyglądały na jakiś bardzo kiepskiej jakości żart. Z drugiej strony coraz śmielej podejrzewał, że nie tylko alkohol, ale też jakieś narkotyki mogłoby wpływać na to jak irracjonalnie zachowywała się Westbrook. Chyba, że kompletnie jej odpieprzyło i zamiast kolejnego dnia leczyć się z kaca, zarówno moralnego jak i poalkoholowego, powinna trafić na jakąś psychiatryczną obserwację, bo zdecydowanie było z nią kiepsko. - Dobra, nie mam czasu, ani cierpliwości na użeranie się z tobą, ale przecież ciebie, kurwa, nie zostawię - burknął, ignorując to, że Lisa byłaby wstanie odpierdolić coś jeszcze, poza durną gadką. Włożył papierosa do ust, bardziej skupiając się więc na szukaniu telefonu i napisaniu krótkiej wiadomości do Pearl, aniżeli śledzeniu wzrokiem swojej pijanej rozmówczyni. Poza tym przekonany był o tym, że nawet jakby chciała mu nagle uciec to nie byłaby wstanie odbiec za daleko w swoim stanie i w tych butach, wyglądających na niebotycznie niewygodne.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
W głowie huczało jej od muzyki i strzępków rozmów, które wyłapywała z mijanego tłumu, starając się przede wszystkim skupić na mężczyźnie ciągnącym ją przez morze spoconych i rozgrzanych ciał. Mogłaby być ich częścią, zanurzyć się w ich fali, stracić swoją tożsamość i po prostu na moment należeć gdzieś, nawet jako anonimowa plama pląsająca w takt utworu, jaki nie leżał w jej guście. Z drugiej strony nie żałowała, że nie będzie jej dane dołączyć do chmary nieznajomych. Nie żałowała nawet tego, że Jasper z jakiegoś powodu był na nią wściekły. Spijała z niego ten gniew, zachłannie i bez opamiętania, bo od kilku dni nikt nie zmarnował na niej takiej dawki emocji. Od kilku dni była pozostawiona sama sobie, a ludzie, nawet jeśli z nią rozmawiali, mieli nie mącić swojego spokoju z powodu nic nieznaczącej dziewczyny ze złamanym sercem. Nikt nie miał się zaangażować, bo w projekt z góry spisany na klęskę, jakim była Lisbeth Westbrook z zasady nie należało się angażować. Jasper mimo to uznał, że zasługuje na jego złość i było to wspaniałe, a jednocześnie dołowało ją jeszcze bardziej. Bo to nie jego dłoń chciała czuć na swoim nadgarstku, to nie na jego zapachu chciała się skupiać i nie z nim się kłócić. Był ratunkiem, o który nie prosiła, nawet jeśli potrzebowała... bo jeśli miałaby się zgodzić na bycie uratowaną, to nie przez niego. Nie mógł zastąpić Remigiusa... nikt nie mógł go zastąpić i nagle uderzyło w nią to, jakie miała szczęście za każdym razem, gdy Soriente był na nią zły. Możliwość bycia powodem, dla którego chciało mu się kłócić... już nigdy miała jej nie dostać. Już nigdy nie miał o nią dbać tak, jak teraz robił to w zasadzie przypadkowy barman, z którym nic jej nie łączyło.
- Żeby nie bolało - była tak odurzona, że nie umiała nawet kłamać i na jego pytanie odpowiedziała w prawdzie bełkocąc, ale zgodnie z tym, co wówczas faktycznie myślała. - I szeby... czyzto było - dopowiedziała, nawet nie dbając o to, że pewnie nie o to mu chodziło. Musiała przyzwyczaić uszy do przebywania na powietrzu, gdzie nie dudniła głośna muzyka. Chłonęła przy tym wzrokiem Jaspera, zastanawiając się, czy pomoże jej znienawidzić siebie jeszcze bardziej. Na samą myśl robiło jej się niedobrze, ale to nic... to ma boleć, kary powinny boleć. Dlatego udawała, że wstyd jej nie dotyczy. - Nie podobam zi się? - zapytała, próbując utrzymać pion. Chciała by brzmiało to nonszalancko, ale miała tak zwichrowaną samoocenę, że do jej głosu wdarło się coś na kształt rozpaczy, której nie mogła wygłuszyć. Czy była aż tak nic niewarta, że nawet nie mogła zachęcić do siebie mężczyzny z Shadow? Dłonie całe jej się trzęsły, ale próbowała siebie zdeterminować, kiedy on pisał coś na telefonie. - Dladżego użeranie? - skrzywiła nos, walcząc ze wzbierającą w niej rozpaczą. - Bybyś zazkoczony tym, co potrafię - uniosła na niego spojrzenie i skróciła nieco dystans między nimi, dłoń opierając na jego torsie, póki nie mógł jej odsunąć. - Bez żadnych hamulców... odreagował byź sobie - zachęciła, czując z każdym słowem większy niesmak względem siebie i spadając coraz niżej i niżej w dół, z którego pewnie już nie będzie w stanie wrócić.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Czasem zastanawiał się nad tym jakim to cudem udaje mu się być świadkiem tych wszystkich ludzkich dramatów nie mających nic wspólnego z jego pracą i obowiązkami. Raz za razem ktoś przy nim rozsypywał się na kawałeczki jakby obecność Jaspera podświadomie mówiła im, że mogą to zrobić, że on ich pozbiera, że ma w sobie taką siłę, aby to zrobić. I ilekroć Ainsworth klął na siebie w myślach, tylekroć faktycznie jego altruistyczna i empatyczna dusza nie pozwalała mu na to, aby odwrócić się od tych pogubionych ludzi i pójść sobie w cholerę. Z Lisą było tak samo, bo w zasadzie co miał z nią wspólnego poza tym, że kiedyś razem pracowali o trochę jej pomógł w życiu? Nic. A jednak przejmował się tą pannicą, jakby wiedząc, że obecnie bez pomocy kogoś z zewnątrz mogłaby wpieprzyć się w poważne kłopoty i po prostu nie chciał by tak się stało.
- Nie bolało? - Powtórzył, unosząc lekko jedną z brwi, gdy wzrokiem bacznie padał jej twarz i posturę. - Rozstałaś się ze swoim producentem, co? - Spytał, chociaż było w tych słowach więcej zwyczajnego stwierdzenie faktu, bo co innego mogłoby sprowokować Westbrook do tak abstrakcyjnego zachowania?
Pojęcia nie miał co powinien zrobić z tą popieprzoną pannicą i głównie dlatego napisał do Pearl, bo jednak potrzebował jakiegoś moralnego wsparcia. Nie spodziewał się jednak tego, że ta frustrująca i pełna niedorzeczności noc dopiero się rozpoczynała.
- W tych ciuchach wyglądasz jak Lolita - prychnął, nawet na nią nie zerkając, bo po pierwsze był zajęty, a po drugiej w pewien sposób był na Lisę zły za to całe zajście. Więc mimo swojej dobrotliwości, nie zamierzał ukrywać tego, ze go poirytowała, a że potrafił być wredną mendą, śmiało postanowił czerpać z tej karty. Dopiero w chwili, w której poczuł na sobie dłonie Lisbeth, ponownie wrócił do niej wzrokiem i przekonał się, że to jej pieprzenie pod nosem wcale nie było pijackim, żartobliwym bełkotem, a dziewczyna autentycznie próbowała go... Zachęcić? Uwieść? Cokolwiek to było momentalnie sprawiło, że Jay cofnął się gromiąc Lisę pełnym niezrozumienia wzrokiem. - Co ty odpierdalasz? - Fuknął oburzony, bo pierwsze co odezwała się w nim duma, a dopiero po chwili dotarło, że ta jej postawa jest jakąś desperacką próbą sponiewierania się jeszcze bardziej. Zupełnie jak samobójca, który po nieudanym skoku z wysokości, próbuje jeszcze przystawić sobie pistolet do skroni. - Kurwa, Lisa! Opanuj się - Warknął już groźniej i złapał ją za ręce, aby zmusić by spojrzała na niego, ale też przestała próbować go dotknąć. - Jesteś pijana i pierdolisz od rzeczy. Nawet nie wiesz co robisz - dodał zaraz, po czym rozejrzał się wokół. W końcu złapał kontakt wzrokowy z jednym z ochroniarzy, by ten przekazał Makayli, że Jasper już kończy na dziś. Później będzie się tłumaczył, póki co nie miał na to czasu, bo przecież kto wie co przyszłoby do głowy Westbrook gdyby zostawił ją chociaż na moment. - Chodź, zabiorę cię stąd, zanim znów coś odjebiesz - rzucił, ponownie zwracając się do Lisy i łapiąc ją pod ramię, by zacząć ciągnąć w stronę swojego wozu.
Była w opłakanym stanie. Kompletnie zdewastowana mentalnie, bo w przeciwnym razie na pewno nie byłaby wstanie zachować się tak obscenicznie. I chociaż Jay był wkurwiony tym jakim cyrkiem stała się dla niego ta noc, nagle poczuł cholerny przypływ współczucia wobec tej biednej, zrozpaczonej dziewczyny, która na swój nieudolny sposób starała się zrujnować swoje życie jeszcze bardziej, chociaż już na pierwszy rzut oka było widać jak bardzo jest zdruzgotana tym co jej się przytrafiło.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Była trochę, jak taka sierota, czekająca na to, co się wydarzy, musząca żerować na towarzystwie przypadkowych osób, bo te, które w jej życiu miały bardziej określoną rolę, musiała od siebie odsunąć. Była sama i spoglądała właśnie na barmana, którego na dobrą sprawą ledwo znała. Nie był jej przyjacielem, chyba nawet jej nie lubił, bo i dlaczego miałby to robić? Poza tym był na nią zły, co potrafiła ocenić nawet będąc pijaną... a mimo to stała tu i zastanawiała się, czy ten mężczyzna nie zechciałby ją wykorzystać. Byłoby łatwiej, gdyby szczerze mogła stwierdzić, że taka wizja jej nie przeszkadzała, ale brzydziła ją w sposób, który trudno było jej objąć rozumem i może właśnie dlatego ta opcja była taka kusząca? Kiedy już przekroczy tą granicę, nie będzie dla niej ratunku, nie będzie sposobu, by jeszcze jakoś odpokutowała, więc zabije w sobie tą bolesną nadzieję na to, że jeszcze odzyska Remigiusa, że jakoś... może... nie. Nie mogła nawet o tym myśleć, o blondynie samym w sobie, ale kiedy ona próbowała wymazać z myśli jego obraz, pytanie Jaspera odświeżyło go z wręcz bolesną precyzją.
- A co to ma do rzeczy? - burknęła po prostu, próbując zadrzeć podbródek, ale traciło to na efekcie, gdy ten drżał okrutnie, zdradzając, jak bliska była płaczu. Musiała wziąć się w garść... rycząc go nie uwiedzie. Nie zapracuje na to, by wyświadczył jej tą okrutną przysługę. Odrzuciła więc dumę jeszcze dalej i przechyliła delikatnie głowę do boku. - Możemy zię posbyć tych ciuchów - zaproponowała względnie swobodnie, chociaż nogi trzęsły jej się jak galareta. Następnie niby nieznacząco zahaczyła palec o ramiączko sukienki. - Bez nich wyglądam ztecydowaniee lepiej - wymamrotała, zwilżając przy tym wargi, które po wypiciu alkoholu nie były teraz w swoim najlepszym stanie. Było to jednak małą przeszkodą, nie na tym się skupiła, a na Jasperze, który miał przykryć ból, jaki ją trawił. Przynajmniej tego oczekiwała, ale on samiast ulegać, złapał ją i zaczął krzyczeć, co zmusiło ją do trochę szerszego rozwarcia oczu. - Wieeem... wiem, zo robię! - szarpnęła się, samej też unosząc głos, ale w jej własnym nie było złości, a desperacja, ból, krzyk o pomoc, o którą nie wiedziała, jak poprosić w inny sposób. Ruszyła za nim z miejsca, poddając się temu, jakby była szmacianą lalką, a mijane osoby nic nie znaczyły. Mógł ją w tym stanie zaciągnąć wszędzie, a by mu pozwoliła. Samochód, w którym się znalazła w zasadzie nie był złą opcją, więc kiedy zajął miejsce pasażera, pochyliła się w jego kierunku. - Nie odmafiaj mi - rzuciła, znów sięgając do niego dłonią, kładąc ją na jego udo. - Nie poszałujesz - zapewniła, czując, jak palce trzęsą jej się coraz bardziej. Była już na skraju, patrzyła w dół i wiedziała, że zaraz zacznie spadać. - Proszę - dodała, ale nie miała już sił, a łzy wypełniły jej oczy, chociaż były teraz jedynie przeszkodzą. - Błagam... pomóż mi... chcę zapomnieć - jęknęła nieco głośniej, a chociaż miała go uwodzić, po tym słowie całkowicie już nie potrafiła do tego wrócić. Mimo to zacisnęła dłoń na materiale jego koszuli, jakby jeszcze wierzyła, że jej plan się powiedzie... jakby wcale właśnie nie poddała się rozpaczy na oczach Jaspera.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Mógłby dobitnie wyjaśnić jakie wpływ miało jej rozstanie z tym całym Soriente na to w jakim stanie obecnie się znajdowała, ale przecież doskonale wiedział, że strzępiłby język na próżno. Lisbeth była nawet nie tyle co pija, a raczej psychicznie zniszczona i wołała o pomoc całą sobą, zaczynając od tego jak wyglądała, a kończąc na tym co mówiła i jak się zachowywała. Nie była sobą, prosiła się o kłopoty i miała niebotyczne szczęście, że Ainsworth miał miękkie serce dla takich popieprzonych i pogubionych panien jak ona.
- Co ty pierdolisz? Myślisz, że ciebie puknę? - Zaśmiał się, nie wierząc w to co właśnie miało miejsce. Po pierwsze zrzucał to jak zachowywała się Lisa na bierzmo alkoholu, a po drugie ewidentnie pogrywała sobie chamsko uważając go za kogoś, kto mógłby ją nie tylko wykorzystać, ale też zdradzić przy tym swojego partnera. - Odpuść, Lisbeth - burknął, nie chcąc zrobić jej krzywdy, ani powiedzieć czegoś więcej, co mogłoby tę zbuntowaną pannicę doprowadzić do jakiejś histerii i ewentualnego ataku złości. Chciał ją czym prędzej zabrać w bezpieczne miejsce i dlatego zależało mu na tym, aby zachowywała się w miarę ulegle. Co nie znaczy, że on sam chociaż przez sekundę pomyślał o tym, aby odwdzięczyć się jej tym samym. - Chuja wiesz, właź do auta - rzucił, gdy otworzył przed nią drzwi. Zaraz potem sam zajął miejsce kierowcy, ale nim zdążył odpalić silnik, ponownie dłonie Lisy znalazły się na jego ciele. Spiął się cały, bo było to wybitnie żenującym i krępującym doznaniem, a jednocześnie nadal próbował zapanować nad Westbrook tak, by nie zrobić jej krzywdy. - Puść mnie - warknął poirytowany, bo jednak gdzieś z tyłu głowy rozbrzmiewała mu też myśl o Pearl. Owszem pozostawał z nią z kontakcie i informował o tym, że ma właśnie do czynienia z pijaną i zrozpaczoną Lisą, ale zaoszczędził jej pewnych szczegółów z obawy o Westbrook właśnie. Nie chciał i nie zamierzał dowiedzieć się tego jak zareagowałaby Campbell wiedząc co wyczyniała Lisa, więc wolał to przemilczeć. - Lisa... Lis.. - Powtarzał starając się jednocześnie zabrać dłoń dziewczyny ze swojego ciała, ale wtedy dosłyszał jak brzmienie jej głosu ulega zmianie. Niby jeszcze coś powiedziała, ale było to tak żałosne i rozpaczliwe, że aż samemu zrobiło mu się jej wybitnie szkoda. - Kurwa, dziewczyno... Coś ty sobie zrobiła - mruknął, już nie odpychając jej, a pozwalając na to, aby uwiesiła się na nim, na tyle na ile mogła i potrzebowała, bo jej dłoń wciąż zaciskała się na fragmencie jego koszuli. - Tak nie zapomnisz. Znienawidzisz się tylko bardziej... - dodał, ale nie umiał znaleźć żadnych lepszych słów, aby ją pocieszyć. Poza tym zdawał sobie sprawę z tego, że czegokolwiek by nie powiedział i tak w niczym to jej nie pomoże.
Czekał więc, aż Lisa uspokoi się na tyle by odsunąć się od niego, a jednocześnie w niczym jej nie pospieszał, pozwalając na to, aby czerpała z tej chwili wytchnienia ile potrzebowała. Sam wyznawał w życiu zasadę, że czasem trzeba sobie po prostu odpuścić i pozwolić emocjom ulecieć, czy to poprzez łzy, seks, czy zwykły krzyk... Nie ważne, liczyło się to przyjemne uczucie zmęczenia, nawet jeśli trwało tylko kilka sekund i potem znikało, zawsze przynosiło chociaż odrobinę wytchnienia.
- Zabiorę ciebie do siebie, okej? Nie powinnaś być dziś sama - oznajmił, gdy wreszcie udało mu się odpalić silnik. Kilkanaście minut później parkował przed budynkiem, w którym znajdowało się jego mieszkanie. Lisa niby była bardziej spokojna, ale droga na odpowiednie piętro wcale nie przychodziła jej z łatwością i dobrze się stało, że Jay cały czas ją asekurował. - Brałaś coś, czy tylko piłaś? - Spytał, gdy posadził ją wreszcie na sofie. Wcale nie marzyło mu się niańczenie jakiejś załamanej dziewuchy, ale widząc w jakim była stanie po prostu nie umiał jej nie współczuć. Kompletnie zagubiona, zdesperowana i zdruzgotana. Naprawdę ta noc mogłaby skończyć się dla niej tragicznie, gdyby Jasper nie rozpoznał jej wśród tłumu i jej ze sobą nie zabrał.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Czy naprawdę wierzyła w to, że Jasper byłby gotowy się z nią przespać? Tak. Czy patrzyła na niego, jak na kogoś, kto byłby gotowy zdradzić swoją dziewczynę? Nie. Nie analizowała tego tak głęboko, była pijana i odurzona, więc w zasadzie nawet nie pomyślała o tym, że barman był w związku. Po prostu się nawinął, a ona potrzebowała kogoś, kogokolwiek, kto pomógłby jej osiągnąć ten prawie samobójczy cel. Była zdesperowana i nawet nie próbowała już tego ukrywać, mając świadomość, że nie przyniosłoby to żadnych efektów.
- A dlaczego by nie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, wcale się nie reflektując. Było jej już wszystko jedno, a na pewno nie zależało jej na niczyjej opinii. Jedyna, jaka mogłaby ją obchodzić, to ta należąca do Remigiusa, więc jedyna na jaką nie ma co liczyć. Próbowała się więc jeszcze zbliżyć do Jaspera, ale kiedy zapakował ją do samochodu, nie miała wyboru, jak faktycznie w nim pozostać. Nie oznacza to natomiast, że zaprzestała próbować, tylko, że z każdą sekundą stawało się to o wiele trudniejsze. Nie miała już siły skupiać się na próbie uwodzenia go, bo psychika zaczynała jej wysiadać, a rozpacz wzbierać z całych sił. Nie wiedziała nawet co dokładnie się dzieje, po prostu wisiała na Jasperze i w pewnym momencie wszystko w niej puściło, łzy zaczęły lecieć z jej oczu, a ona sama krztusiła się płaczem, nawet go nie słuchając. To nie z nim chciała teraz rozmawiać i nie od niego słuchać słów pocieszenia. Nie umiałaby powiedzieć ile czasu minęło, ile minut wisiała tak na nim i po prostu płakała, ale kiedy się odsunęła, była jak pusta skorupa. Wszystko ją bolało, nie tylko ciało, ale też coś niematerialnego. Pokiwała po prostu głową, gdy Jasper zaproponował, że ją weźmie do siebie. Jeśli zamierzał jej tam coś zrobić, to cóż... w tym stanie nawet by nie próbowała mu przeszkodzić. Nie widziała więc nic złego w pojechaniu do domu całkiem obcego mężczyzny... na próżno było w niej szukać jakiegokolwiek rozsądku. Droga samochodem, a potem wspinaczka po schodach, minęły praktycznie bez jej udziału. Niewywoływana do tablicy niewiele od siebie dawała, aż do momentu, w którym znalazła się na kanapie, już w jego mieszkaniu. Wtedy też zamrugała, zbyt zmęczona, by podziwiać otoczenie.
- Nie jestem pewna - mruknęła, w odpowiedzi na jego słowa, czując, że jest jej strasznie zimno. Objęła się ramionami i potarła je dłońmi, mrużąc nieco oczy, jakby to miało jej pomóc coś sobie przypomnieć. - Tamten koleś dawał mi drinki - wyjaśniła, ale w jej głowie nie dało się wyczuć przejęcie. Jedynie zmęczenie, poddanie, niechęć do wszystkiego. Najchętniej by się z nim nie kontaktowała, ale kiedy już ją wywołał do tablicy, trochę więcej do niej dotarło. - Nie chcesz się ze mną przespać, prawda? - zapytała, ale znała już odpowiedź. Nie dała mu więc za dużo czasu na nią. - Wrócę do siebie... niepotrzebnie tu z tobą jechałam - zauważyła, chociaż jeszcze się nie podniosła. Jeszcze nie wiedziała, co miałaby zrobić po tym, jak już by wyszła z jego mieszkania.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Był zmęczony. Liczył na spokojną noc, po której się wyśpi, aby w południe pójść na plażę i posurfować w towarzystwie Pearl. Czul jednak, że nic z tego nie będzie, bo poranek może okazać się dla niego walką z kacem Lisbeth, która na pewno będzie się leczyła dłużej niż jeden dzień ze stanu w jakim obecnie się znajdowała. Nie mógł jej jednak olać, bo sumienie by mu na to nie pozwoliło, ani jego duma policjanta, nawet jeśli nie mógł nikomu pochwalić się odznaką.
- To co znaczy, że nie jesteś pewna? - Spytał, klękając przed Lisbeth i starając się obejrzeć jej oczy, ale głowa uciekała jej wciąż na boki. - Aha, czyli mógł ci coś podać, zresztą na to wygląda - syknął wściekle, bo nagle naszła go przemożna ochota, aby wrócić do Shadow i odnaleźć tego typa, który dopierał się do Lisbeth, aby następnym razem pomyślał nim ponownie spróbuje wykorzystać pijaną laskę w klubie. - Jeszcze masz wątpliwości? - Zapytał kpiąco, bo ostatnim o czym pomyślał to by skorzystać z propozycji, które tak rozpaczliwie mu wysuwała. - Nigdzie, kurwa, nie wrócisz. Zostaniesz tutaj i wytrzeźwiejesz nim znów coś odjebiesz - pogroził, bo nawet jak sam jej nie chciał niańczyć, to też nie chciał mieć potem na sumieniu biednej dziewczyny, która przez załamanie nerwowe dała się komuś wykorzystać, albo co gorsza zgwałcić i zabić. Mowy więc nie było, aby opuściła jego mieszkanie, nawet jakby miał zatrzymać ją tam siłą. Potrzebowała kogoś przy sobie, a ewidentnie obecnie nikt taki chyba w jej życiu się nie znajdował, a nawet jeśli tak, ona sama nie chciała by ją odnalazł. - O chuj ci w ogóle chodzi z tym seksem? Myślisz, że tak się z niego wyleczysz? - Mówiąc niego miał na myśli Soriente, bo przecież oczywistym było, że to z powodu producenta doprowadziła się do takiego stanu.
Zostawił ją na moment, aby udać się do kuchni i przynieść jej leki, oraz wodę, ale nim to zrobił, na wszelki wypadek, zamknął drzwi frontowe, zabierając klucze ze sobą. Był przezorny, a poza tym na co dzień obcował z Pearl, która nieźle dawała mu w kość, więc nauczył się dmuchać na zimne, wiedząc, że po zbindowanych pannach można spodziewać się wszystkiego.
Jeszcze nim wrócił, napisał wiadomość do Pearl, ale nie odczytał co napisała od razu, bo pobiegł za Westbrook do łazienki.
- W sumie, to ci tylko wyjdzie na dobre - jęknął, widząc jak dziewczyna pochyla się nad toaletą. Wrócił się po wodę, a potem uklęknął przy Lisie, łapiąc jaj włosy. - Będziesz mi dłużniczką, wiesz dzieciaku? - Rzucił, wbijając wzrok w białą, kafelkowaną ścianę na przeciwko i starając się ignorować to jak cholernie trudna i niekomfortowa sytuacja zastała ich dwójkę.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Ona też była zmęczona, a w dodatku w towarzystwie Jaspera wcale nie czuła się lepiej, niż tam, w Shadow. Nawet w tym stanie widziała, jak bardzo nie na rękę było mu jej towarzystwo, a jako osoba z chorobliwą potrzebą nie sprawiania innym problemów, zamiast się teraz skupić na swoim stanie, myślała bardziej o tym, aby się pozbierać, iść stąd i zostawić barmana w spokoju, który mu się z resztą należał.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami, starając się ignorować kpinę w jego głosie. Nie było jej łatwo go o to pytać, ostatnio nic nie było łatwe, ale już zdecydowanie prościej spędzało jej się czas, z kimś, kto jej nie oceniał. Wszystko co miała w głowie... tego nie dało się wyjaśnić. - Nie warcz na mnie, jakbyś miał prawo mówić, co mogę, a czego nie - odpowiedziała już chłodno, bardziej stanowczo, ale równocześnie z tymi słowami broda znów zaczęła jej drżeć, zdradzając, ile emocji w niej się znajduje. Kompletnie nad nimi nie panowała, nie wiedziała co ma robić i nie chciała być teraz przytomna i świadoma. Pewnie dlatego nie przejmowała się tym, że ktoś mógł jej czegoś dosypać do drinka. Na strach z tym związany przyjdzie czas później, może jutro, może po jutrze. - Nigdy się z niego nie wyleczę - odpowiedziała spokojnie, ze wzrokiem utkwionym w jakimś niewidocznym punkcie. Wiedziała, że mówi prawdę, a to samo w sobie było ciężarem, którego ktoś taki, jak ona, nie był w stanie unieść. - Ale gdybym stała się puszczalska, przestałabym się łudzić, że jeszcze mi wybaczy - wyjaśniła nieco ciszej, zaciskając dłonie na brzegu kanapy, po obydwu stronach swoich nóg. Patrzyła tak dłuższą chwilę, w trakcie której jej żołądek ledwo sobie radził. Pochyliła się lekko i wtedy poczuła, jak jej się cofa, więc natychmiast się zerwała i pobiegła do łazienki. Z tym jednym miała niechlubną wprawę, więc ze wszystkim zdążyła na czas, ale kompletnie nie chciała mieć teraz żadnej widowni, ani słuchać, czy to co robi jest dobre, czy nie.
- Dam sobie radę, możesz wyjść - jęknęła ze łzami w oczach, gdy pierwsze torsje na kilka sekund ustały, a ona mogła oprzeć na moment dłoń o białe kafelki i wziąć głębszy wdech. Wcale nie chciała mieć długów i teraz było to raczej ostatnim, o czym chciała słyszeć. - Mówiłam, że sobie pójdę! Nikomu się nie narzucam! - warknęła o wiele głośniej, a to znów wprawiło w ruch żołądek i ponownie musiała się pochylić na muszlą. Miała dość takiego podejścia. Wszyscy tak patrzyli, jakby każde zachowanie Lisy było skupione na braniu, a ona nigdy nie chciała korzystać z cudzej dobroci. Radziła sobie, nikogo nie wykorzystywała. Ani Remigiusa, ani teraz Jaspera, a miała wrażenie, że aktualnie stale wychodzi to tak, jakby było odwrotnie. Wykańczało ją to i przez chwilę, krótką, ale wyraźną, przez myśl jej przeszła ponura wizja... pytanie, czy gdyby z całej siły uderzyła teraz głową o porcelanową muszlę, to czy to wszystko by się już skończyło? Czy mogłaby w końcu odpocząć? Wystarczyłby mocny zamach... świat jakby zwolnił na moment przy tej rozterce, ale przyspieszył na powrót, gdy kolejne torsje zmusiły ją do pochylenia głowy. Nie miała za wiele w żołądku, więc wymiotowała już głównie płynami, a potem po prostu spuściła wodę i nadal nie miała siły podnosić głowy. - Muszę zostać sama - mruknęła, ale jej mięśnie zrobiły się nagle zwiotczałe, a ona straciła wszelką motywację do jakichkolwiek ruchów.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Wpatrywał się w białe kafelki i starał się za wszelką cenę ignorować dyskomfort jaki odczuwał widząc i słysząc w jakim kiepskim stanie była Lisbeth. Jasper usilnie skupiał uwagę na czymś innym, a tylko co jakiś czas poprawiał uchwyt, aby włosy Lisy nie wypadły z jego palców, gdy ta raz za razem pochylała się nad sedesem.
- Nie zostawię ciebie samej, a przynajmniej jeszcze nie teraz - odpowiedział ze współczuciem, gdy po kilkunastu minutach dziewczyna wreszcie opadła z sił. Podał jej szklankę z wodą, po czym sięgnął po jakiś ręcznik, który także zwilżył i jej podał. - Nie chcę ciebie oceniać, ani jebać ciebie za to co dzisiaj odwaliłaś, ale też nie chcę, abyś zrobiła sobie krzywdę, więc zostaniesz tutaj póki się nie ogarniesz, bo nie wierzę, że sobie poradzisz i nim zaczniesz znów się stawiać, spójrz na mnie - wyrzucił z siebie na jednym tchu, po czym posłał zmaltretowanej i zmęczonej Westbrook przeciągłe i pełne troski spojrzenie. - Naprawdę chcę ci pomóc - dokończył, po czym odczekał jeszcze chwilę, a gdy upewnił się, że Lisa ma się lepiej zostawił ją samą.
W czasie, gdy ona była w łazience, on przygotował dla niej posłanie na kanapie, proszki na ból głowy i butelkę wody. Zdążył też wymienić kilka wiadomości z Pearl, a potem poszedł do sypialni, by przynieść dla Lisy jakąś świeżą koszulkę. Rzucił ją w jej stronę, gdy spotkali się w przejściu, bo wyszła z łazienki w momencie, w którym on wrócił do salonu.
- Trzymaj - zaanonsował nim materiał opadł na głowę Lisbeth. - Przekimasz się tutaj, a nad ranę odwiozę ciebie do domu - wyjaśnił, ale zamiast zostawić Lisę samą, udał się do okna, które otworzył i przysiadając na parapecie odpalił papierosa. - Powiedziałaś, że chciałaś się z kimś puścić, aby pozbyć się nadziei na to, że Soriente ci wybaczy... Co miałby ci wybaczyć? Co się stało? - Zapytał, bo przecież, że ciekawiło go powód dla którego związek, którego tak broniła i w który tak wierzyła Westbrook przestał istnieć. - Czemu się rozstaliście? - Wreszcie zapytał wprost i zaciągnął się konkretnie, aby potem chmura dymu na moment przysłoniła mu widok na dziewczynę.

Lisbeth Westbrook
ODPOWIEDZ