You'll see him in your nightmares, you'll see him in your dreams.
: 08 mar 2023, 15:31
Tej nocy głowa fundowała mu prawdziwy helikopter i był skłonny już w akcie desperacji ją oderwać. Jako że kiedyś sam sobie przyszył palca to uważał, że i z czaszką by sobie poradził. Wprawdzie nadal w rzeczonym palcu (u nogi, więc kto by się przejmował) nie miał czucia, ale i przy tej migrenie fantazjował o fakcie, że przestanie boleć. Opcja była warta utraty głowy i nie wiedział w którym momencie jednak zasnął i samobójstwo się nie dokonało.
Łudził się, że gdy wstanie to ból minie jak ręką odjął, ale najwyraźniej w jego głowie na dobre rozgościły się jakieś podstępne robaki i nakręcały imprezę disco dwadzieścia cztery godziny na dobę drwiąc sobie z jego gróźb. Taki był z niego kozak, a poza wzięciem końskiej dawki paracetamolu niewiele mógł zrobić, więc czuł się żałośnie. Tak bardzo, że od rana lepiej było mu nie wchodzić w paradę, choć oczywiście w klubie zdarzały się takie elementy, które nijak stosowały się do jego przyjacielskiej rady. Wyrażonej zazwyczaj pokazaniem drzwi za pomocą całkiem skutecznych pięści. Jeśli zaś chodzi o jego stan to fizycznie nadal znajdował się na huśtawce bo na widok światła doszły do tego wszystkiego mdłości i gdyby nie był jednak uczony to pomyślałby, że zaszedł w ciążę i stąd te wszystkie objawy.
Ironizował, bo po części wiedział co to może oznaczać i choć słowa tego nie wypowiadał nigdy głośno, gdzieś pod czaszką schował się strach i rozgościł na dobre, a on mógł jedynie karmić go paniką, bo jeszcze nie dorósł do kompleksowych badań. Zresztą czy to w ogóle było istotne?
I tak nie przewidywał szczęśliwego zakończenia, gdy tak w czapce palił papierosa za papierosem i obserwował obojętnie szczęśliwą klientelę miejsca, gdzie diabeł mówił dobranoc. Ludzie pracujący w takim miejscu nie dożywają emerytury i gromadki wnucząt, zresztą jak tak dalej pójdzie to jego ciężko zarobione oszczędności (których nie miał) zeżre smok zwany inflacją i najbardziej rozsądnym wyjściem będzie jednak zamieszkanie pod mostem, bo przecież nie będzie dawał dupy jakiejś dziarskiej sześćdziesięciolatce. Miał pewne standardy, prawda?
Poprawka, na widok ostatniego papierosa w paczce zrozumiał, że tak, rozważy sponsoring, jeśli będzie trzeba i nie znajdzie się jakaś głupia od pokaźnego majątku i ślubu z niegrzecznym chłopcem. Jak na razie jednak postanowił odłożyć na bok swoją migrenę i zapewne wyrok śmierci, jaki ze sobą niosła. Do załatwienia w końcu miał jedną sprawę, która była absolutnie kluczowa w procesie przetrwania. Musiał poprosić swoją menadżer o podwyżkę i jak przystało na korpo człowieka (nawet jeśli pracował w tej spelunie) przygotował sobie listę argumentów.
Tyle, że na jej widok doznał amnezji, którą niewybrednie nazwałby odpłynięciem krwi… w inne rejony ciała.
Zagwizdał, ale zaraz zatkał sobie usta, bo szefowej raczej nie wypadało traktować jak przechodzącej cizi w obcisłej mini.
- Jest sprawa -zaczął więc, by ukryć zachwyt, podniecenie i resztę niemal psiego oddania skierowanego w stronę kobiety swojego życia. Bo Makalya przecież była mu najdroższa z całego tego haremu, który nabierał się na jego głośno cmokanie i przeżuwanie gumy w ten jeden prostacki sposób.
Makayla Wyatt
Łudził się, że gdy wstanie to ból minie jak ręką odjął, ale najwyraźniej w jego głowie na dobre rozgościły się jakieś podstępne robaki i nakręcały imprezę disco dwadzieścia cztery godziny na dobę drwiąc sobie z jego gróźb. Taki był z niego kozak, a poza wzięciem końskiej dawki paracetamolu niewiele mógł zrobić, więc czuł się żałośnie. Tak bardzo, że od rana lepiej było mu nie wchodzić w paradę, choć oczywiście w klubie zdarzały się takie elementy, które nijak stosowały się do jego przyjacielskiej rady. Wyrażonej zazwyczaj pokazaniem drzwi za pomocą całkiem skutecznych pięści. Jeśli zaś chodzi o jego stan to fizycznie nadal znajdował się na huśtawce bo na widok światła doszły do tego wszystkiego mdłości i gdyby nie był jednak uczony to pomyślałby, że zaszedł w ciążę i stąd te wszystkie objawy.
Ironizował, bo po części wiedział co to może oznaczać i choć słowa tego nie wypowiadał nigdy głośno, gdzieś pod czaszką schował się strach i rozgościł na dobre, a on mógł jedynie karmić go paniką, bo jeszcze nie dorósł do kompleksowych badań. Zresztą czy to w ogóle było istotne?
I tak nie przewidywał szczęśliwego zakończenia, gdy tak w czapce palił papierosa za papierosem i obserwował obojętnie szczęśliwą klientelę miejsca, gdzie diabeł mówił dobranoc. Ludzie pracujący w takim miejscu nie dożywają emerytury i gromadki wnucząt, zresztą jak tak dalej pójdzie to jego ciężko zarobione oszczędności (których nie miał) zeżre smok zwany inflacją i najbardziej rozsądnym wyjściem będzie jednak zamieszkanie pod mostem, bo przecież nie będzie dawał dupy jakiejś dziarskiej sześćdziesięciolatce. Miał pewne standardy, prawda?
Poprawka, na widok ostatniego papierosa w paczce zrozumiał, że tak, rozważy sponsoring, jeśli będzie trzeba i nie znajdzie się jakaś głupia od pokaźnego majątku i ślubu z niegrzecznym chłopcem. Jak na razie jednak postanowił odłożyć na bok swoją migrenę i zapewne wyrok śmierci, jaki ze sobą niosła. Do załatwienia w końcu miał jedną sprawę, która była absolutnie kluczowa w procesie przetrwania. Musiał poprosić swoją menadżer o podwyżkę i jak przystało na korpo człowieka (nawet jeśli pracował w tej spelunie) przygotował sobie listę argumentów.
Tyle, że na jej widok doznał amnezji, którą niewybrednie nazwałby odpłynięciem krwi… w inne rejony ciała.
Zagwizdał, ale zaraz zatkał sobie usta, bo szefowej raczej nie wypadało traktować jak przechodzącej cizi w obcisłej mini.
- Jest sprawa -zaczął więc, by ukryć zachwyt, podniecenie i resztę niemal psiego oddania skierowanego w stronę kobiety swojego życia. Bo Makalya przecież była mu najdroższa z całego tego haremu, który nabierał się na jego głośno cmokanie i przeżuwanie gumy w ten jeden prostacki sposób.
Makayla Wyatt