Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
W zawrotnym tempie ich konwersacja zmieniła charakter z głośnej wymiany zdań w regularną awanturę. Co gorsza już nie tylko Jasper fukał na Pearl, ale także blondynka kipiała ze złości po tym jak w jej kierunku padły fałszywe oskarżenia. Najwidoczniej niesamowicie dotknęły ją słowa Ainswortha, które ten wypowiedział w złości, raczej nawet w połowie nie zawierzając temu, że mogłyby okazać się prawą. Niestety to wystarczyło, aby uruchomić jakiś zapalnik wprawiający Campbell w furię.
- Och przestań! Przecież przeprosiłem! Kurwa, znalazłem wino, nie chciałaś pokazać mi szyi, uciekałaś ode mnie i... To pojebany pomysł, który przyszedł mi do głowy, bo byłem wściekły za to, że mnie okłamujesz - warknął, bo i owszem sam postąpił źle, ale słowa Campbell były równie niesprawiedliwe. - Chcesz to sobie na mnie warcz, ale nie zmienia to tego, że nadal nie powiedziałaś mi prawdy - dodał zaraz, bo jeśli mieli o czymś dyskutować to o powodach, dla których ta głupia kłótnia w ogóle się między nimi wywiązała. - Mhmm... Oczywiście, dramatyzuj dalej, chociaż wiem, że wcale tak nie myślisz - skomentował jej słowa odnośnie tego, że nawet nie może na niego patrzeć zdając sobie sprawę z tego, że nie miały zbyt wiele wspólnego z prawdą. - Jezu, skończ z tą zdradą! Nie podejrzewam ciebie o nią, pierdolnąłem to w złości! - Wrzasnął, bo miał już dość, a wykładając jej te słowa machał ręką w jej kierunku, nawet nie kontrolując gestu, który wykonywał. Absolutnie nie miał zamiaru pozwalać na to, aby skupili się na tej kwestii, bo przecież wiedział, że byłoby to kłamliwej Pearl na rękę. Poza tym im bardziej się wściekła, tym bardziej Jay przekonywał się do tego, że musiała wpakować się w coś naprawdę poważnego i za wszelką cenę nie chcę, aby on dowiedział się co to było.
Kilka sekund wpatrywali się w siebie w milczeniu, niczym dwie pumy obserwujące się nawzajem przed próbą rzucenia się sobie do gardeł. Tylko, że Ainsworth wcale nie chciał jej atakować, ani wkurwiać, ani denerwować. Po prostu martwił się o to, co jej się przytrafiło. Martwił, a może raczej wkurwiał się też na to, że nie miał poznać prawdy, że Pearl bezczelnie karmiła go kłamstwami, chociaż wiedziała, że on zdaje sobie z tego sprawę.
- Kogo goniłaś? Gdzie? - Zadawał pytania, a jego wzrok nieustannie lustrował jej sylwetkę jakby szukając więcej dowodów na to, że miał słuszność podejrzewając ją o jakąś głupotę. - Coś sobie zrobiła, Pearl? - Jęknął, po raz kolejny kręcąc głową, gdy w odruchu jakiejś bezsilności na moment złapał się za nią dłońmi. - Wiesz, że nie odpuszczę. Będę ciebie maglował aż powiesz mi prawdę i pokażesz co ci się stało, więc rozbierz się i miejmy to za sobą, bo twoja durna postawa zaraz nas oboje doprowadzi do furii - dodał, ponownie kierując w stronę blondynki pełne gniewu i determinacji spojrzenie. Zaraz potem postąpił o krok w jej stronę, troszkę intuicyjnie czując, że tak temperamentną pannę jak Campbell same słowa nie przekonają do tego aby ustąpiła ze stanowiska. Musiała uznać, że nie wygra ze swoim przeciwnikiem, ale przecież była nieustraszona, więc... To wcale nie było takie proste.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Była mocno nabuzowana, tym bardziej, że już sam wypadek ją wprawił w złe samopoczucie, więc jeszcze zanim Jasper się pojawił, nie była w swoim najlepszym stanie. No, a potem miało być już tylko gorzej.
- To idź do apteki po coś na nerwy następnym razem - burknęła w odpowiedzi na jego słowa, ale już przynajmniej nie krzyczała, bo jednak uderzenie w ścianę faktycznie jej nieco pomogło. Inna sprawa, że oprócz licznych obrażeń na ciele, teraz dodatkowo jeszcze dłoń promieniowała jej bólem, bo bynajmniej się nie powstrzymywała w tym swoim akcie agresji. - Powiedziałam ci prawdę! Ale ty wiesz lepiej! - nie dawała w tej kwestii za wygraną. Fakt, nie rozwodziła się jakoś szczególnie nad tym tematem, ale jakby... podstawową wiedzę miał dobrą. Prychnęła jeszcze mrużąc oczy. - Ja dramatyzuję? Co najwyżej staram się nadążyć za królem dramatu, który stoi przede mną! Jak dla mnie, w ogóle nie powinno tu być żadnego problemu... jak uderzysz nogą o szafkę, też mam przychodzić i oczekiwać, że zdasz mi z tego raport? Bez przesady, Jay - pokręciła głową na boki, nie tracąc na tym swoim morderczym spojrzeniu. Prawda była taka, że ta dyskusja zaczynała ją fizycznie męczyć, bo w tej kondycji potrzebowała trochę odpoczynku i już robiło jej się nieprzyjemnie gorąco. - A ja teraz w złości mogę to wałkować - gdyby nie fakt, że rzeczywiście jedna z jej nóg miała się dość kiepsko, to może nawet przy tych słowach tupnęłaby nogą dla efektu. Mierzyła go jednak wzrokiem i na tym się skupiła, zastanawiając się co dalej.
- Znów mnie przesłuchujesz - wypomniała mu zaraz, gdy padły kolejne pytania. - Podejrzanego, na którego przypadkiem wpadłam w barze - rzuciła mimochodem, bo jednak nie bawiło jej usilne udawanie, że się tego wstydzi. Nie to stanowiło dla niej problem, chociaż teraz, przy tych wszystkich emocjach coraz trudniej było jej ogarnąć tą sytuację. - Nic sobie nie zrobiłam, nie jestem umierająca, po prostu się trochę uderzyłam. Widzisz chyba, że mam dość energii! - warknęła zmęczona, kiedy jęknął. Było to zarówno prawdą, jak i kłamstwem, bo ta energia mimo wszystko jej się kończyła, ale z drugiej strony, nawet gdyby nie była poobijana, jak jabłko zrzucone ze stromej góry, pewnie też by ją ta ich dyskusja wykończyła. Teraz natomiast, słysząc jego słowa, zatrzymała się w bezruchu i zamrugała kilka razy, po czym po prostu parsknęła. - Chciałbyś złotko, żebym się rozebrała - mruknęła sarkastycznie, a mimo to zrobiła dla pewności krok do tyłu, zachowując między nimi ten sam dystans. - Już ci powiedziałam, że mam siniaka, po cholerę ci to oglądać? - dodała pospiesznie i jakoś tak dla pewności uniosła rękę. - To nie jest śmieszne, Jasper. Jestem wkurwiona, więc się do mnie nie zbliżaj - zastrzegła to sobie, bo skoro i tak mieli się kłócić, to zdecydowanie wolała się kłócić bez pokazywania, jak aktualnie okropnie wyglądała.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Ta ich rozmowa, a raczej kłótnia była kuriozalna, bo chociaż Pearl wiedziała, że się wyłożyła to i tak szła w zaparte. W każdym razie Ainsworth nie miał zamiaru odpuszczać i nawet jeśli na moment skupił swoją uwagę na nieprzyjemnym potknięciu, gdy wkradł się niepotrzebny temat zdrady, to na powrót wrócił do sedna sprawy, ignorując burczenie i niezadowolenie blondynki.
- Wpadłaś na podejrzanego gościa w biurze? W redakcji? I nie ochrona go goniła, a ty? I jakimś... No kurwa, dobra nawet mi się nie chcę drążyć, bo to bez sensu. Przecież widzę, że kręcisz zamiast powiedzieć mi normalnie co się dokładnie stało - rzucił, nie kupując tych jej poszlakowych bajeczek. Przecież normalnym było, że chciał wiedzieć wszystko o tym co się stało, a skoro padło słowo "podejrzany" to tym bardziej nie mógł zadowolić się jakimiś strzępkami informacji. - Skoro to nic takiego to dlaczego sprzedałaś mi bajeczkę o przeziębieniu i postanowiłaś unikać mnie przez kilka dni w obawie, że jak się dowiem to... No właśnie to co? Czemu mnie okłamałaś? - Spiął się, spoglądając w jej kierunku z jeszcze większą podejrzliwością. - Jesteś w kiepskim stanie i dlatego nie chcesz mi nic powiedzieć i pokazać, tak? - Wyrzucił z siebie kolejną serię podejrzeń, bo jeśli byłoby to byle zadrapanie i dwa siniaki, Pearl przecież nie miałaby powodów, aby się przed nim ukrywać. - Pokaż mi brzuch, Pearl - powtórzył ponownie ignorując to z jakim sarkazmem się do niego odezwała. Ponownie też zmniejszył dystans między nimi. - Bo to nie jeden siniak. Kurwa, martwię się o ciebie, rozumiesz? Rozbieraj się - burknął, tracąc powoli cierpliwość, a chociaż blondynka starała się przed nim uskoczyć i ponownie zaznaczyła jak wkurwiona jest jego postawą, po prostu ją ignorował. - Oj przestań zachowywać się tak irracjonalnie - rozkazał, aczkolwiek jego postawa także nie należała do najrozsądniejszych, a już na pewno nie to, że po prostu nie wytrzymał i korzystając z tego, że znalazł się naprawdę blisko, ponownie złapał za fragment jej golfu. - Nie wydaje mi się wcale, że te twoje zasinienia są takie powierzchowne, wiesz? - Syknął, walcząc z dłonią Pearl, gdy ta złapała za jego nadgarstek ciągnąć go w dół, aby nie uniósł materiału jej bluzki. - Nosz... Skoro tylko się wywaliłaś to czemu tak panikujesz? Pearl! - Nie poddawał się, ale przez to, że zaczęli ze sobą tak irracjonalną walkę, wypowiedział imię blondynki z lekkim rozbawieniem, nie wierząc w to co się dzieje. - Jezu, aleś ty uparta! - Oskarżał ją dalej, a jednocześnie samemu wciąż nie zaprzestawał tego co robił, będąc nawet gotów złapać tę podłą jędzę, ale też nie chciał zrobić jej krzywdy, bo skoro syczała z bólu, gdy przytulił ją na powitanie, pewnie była w naprawdę kiepskim stanie.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Miała już serdecznie dosyć tych pyskówek. Wiedziała, że zachowała się źle nie mówiąc mu prawdy, ale też nie uważała, żeby ta sytuacja była takim problemem. Tak samo, jak on zachował się źle, oskarżając ją o zdradę. Powinni więc uznać, że oboje zjebali, by następnie się uspokoić i rozejść w pokoju, ale takie rozwiązanie najwyraźniej nie wchodziło w grę.
- W dupie mam czy się dowiesz, ale nie chcę żebyś mnie oglądał, gdy nie wyglądam dobrze! - fuknęła, bo nie lubiła poruszać takich tematów. Pokazywać się ze strony niepewnej osoby, posiadającej kompleksy. Mocno uderzało to w jej dumę i przypominało czasy, kiedy nieszczególnie spoglądano na nią z pożądaniem. -Nie jestem w kiepskim stanie, ale nie wyglądam najładniej - przez chwilę rozważała, czy jeszcze raz nie uderzyć ręką w coś. Zamiast tego jednak prychnęła i przewróciła oczami, kiedy kazał jej pokazać sobie brzuch. - Daj spokój - mruknęła pod nosem, jednak bynajmniej myślał teraz o spokoju. - Kiedy nic mi nie jest, a nie chcę, żebyś bezsensownie panikował. Staram się oszczędzić ci zbędnych stresów - wyjaśniła, nadal starając się brzmieć dość dosadnie, by nie pozostawiać mu przestrzeni na negocjacje. Tą i tak jakimś cudem forsował. - Przyganiał kocią garnkowi! Każesz mi się rozbierać, jak strażnik pod więziennym prysznicem! - burknęła w odpowiedzi, ani myśląc ustępować. Dla niej też było to wszystko absurdalne i chyba jeszcze wierzyła, że na słowa z nim wygra, ale jak tylko znalazł się bliżej, wręcz pisnęła, kiedy złapał za ten cholerny golf. Natychmiast zrobiła co w jej mocy, by mu to uniemożliwić, schylając się i próbując odskoczyć od jego dłoni. - Puszczaj mnie! Rozwalisz mi golf! - warczała, by zaraz jęknąć głośniej, bo złapała go tą ręką, którą uderzyła o ścianę. Znów adrenalina zaszumiała jej w głowie i trochę nie myślał o tym, co dokładnie robią, szarpiąc się jak jakieś dzieci. - Nie panikuję! Ale nie chcę ciebie słuchać! - mówiła byleby się z nim nie zgadzać, a nie z konkretnej potrzeby przekazania jakiś informacji. Była już zgrzana, z trudem łapała oddech, ale mimo to walczyła. - Sam jesteś uparty! - przyciągnął ją do siebie tyłem i próbował unieruchomić ramieniem, a ona czuła, że traci przewagę, której w zasadzie od początku nie miała, więc w przypływie desperacji, jak przystało na dojrzałą kobietę, opuściła brodę i zacisnęła zęby na jego ramieniu. Efekt był zadowalający, bo gdy on odruchowo zwolnił uścisk, ona ruszyła w przód, ale Jay szybko po nią sięgnął. Jej kostka poddała się i wypisała z ich zabawy, więc straciła równowagę i oboje zaraz wylądowali na łóżku, próbując jak najszybciej odnaleźć się w nowych realiach. Pearl była mniejsza, zmachana, ale walczyła dzielnie. - Nie ma mowy! - zawołała, gdy kazał jej przestać walczyć. Skopali już całą kołdrę, odpychała go za ramiona, biodra, próbowała jakoś unieruchomić, ale ostatecznie czuła, że opada z sił i przegrywa. Kiedy więc przygniótł ją do materaca, siadając na niej okrakiem, oddychała naprawdę ciężko, była cała czerwona, a mimo to wciąć próbowała jakoś wyrwać mu nadgarstki, które przytrzymał nad jej głową. - Przestań! To niesprawiedliwe! Jasper! - szamotała się nadal, jakby to miało pomóc jej uniknąć tego, co nadchodziło. W końcu jednak poczuła, jak wolną dłonią Ainsworth zwinnie unosi jej golf, najpierw tylko odrobinę, potem po prostu podciągnął go, przekładając przez jej głowę. Czuła na sobie jego wzrok. Biodro chyba oberwało najbardziej i musiał to zauważył, bo poczuła, jak się podnosi, ciągnąć za spodnie i odsłaniając najgorszego krwiaka, zaczynającego się gdzieś nad kolanem, biegnącego aż po żebra. Nie chciała teraz na niego patrzeć, więc po prostu odwróciła głowę do boku, z zaciętym wyrazem twarzy i przestała się już szarpać.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Dla niego mogłaby mieć najgorszą wysypkę na świecie, pryszcza na nosie i cieknący katar, a i tak nie ujmowałoby to tego jak ją widział, bo za późno było na to, aby jakakolwiek powierzchowność mogła zmienić to co do niej czuł. Owszem, cholernie kręciło go jej ciało, ale nawet jeśli tymczasowo było okaleczone, nie zmieniało to dla niego niczego. Trochę więc nie pojmował jak tak seksowna i ponętna kobieta mogła mieć aż tak okropne kompleksy i postawę, którą okazywała tłumaczył tylko tym, że nie chciała, aby wiedział jak bardzo ucierpiała podczas tego swojego pościgu.
On chciał wiedzieć, ona nie chciała za nic ustąpić i ostatecznie trochę ich poniosło w tym całym szarpaniu się i walce o sweter. Ainsworth oczywiście mógł ją szybko obezwładnić, ale starał się robić wszystko tak, aby nie uszkodzić rzucającej się i szarpiącej na oślep blondynki. Sama stanowiła dla siebie na tyle duże zagrożenie, że niewiele potrzebowała, aby doprowadzić się do jeszcze gorszego stanu. Ostatecznie obydwoje wylądowali na materacu, gdzie dalej uparta Pearl nie odpuszczała, aż do momentu, w którym po prostu opadła z sił, nie mogąc wyrwać się z uścisku Jaspera.
- Bądź już cicho, dobrze? - Fuknął, spoglądając na nią spode łba, bo przerwała mu gdy schylił się, aby złapać wreszcie za materiał jej bluzki, a gdy to zrobił... Ostre rysy jego twarzy zniknęły ustępując zmartwieniu i zaskoczeniu, gdy dostrzegł jak rozległe były zasinienia i zadrapania na jej ciele. - Pearl - powiedział, trochę nieświadomie, gdy z o wiele większą ostrożnością przesunął się, aby móc zdjąć z niej także spodnie, bo siniaki znajdowały się na całym jej ciele od kolana, aż po ramię. - Mogłem zrobić ci krzywdę. Kurwa, gdybym wiedział... - skarcił się za to jak nieroztropnie postępował, pozwalając na to, aby blondynka się z nim szarpała. Zerknął też przelotnie na jej stopę z widocznie opuchniętą i zasinioną kostką, po czym ponownie jego twarz przecięło przygnębienie. - To nie wygląda na zwykły upadek, Pearl - oznajmił, z czułością przejeżdżając palcami po jej skórze i czując jak zaczerwienione miejsca są wyraźnie cieplejsze od reszty jej ciała. Gdy jego palce znalazły się na jej biodrze, objął je ostrożnie i uniósł zmuszając blondynkę do tego, aby przekręciła się lekko na bok, bo chciał zobaczyć także jej plecy. - Powinien zobaczyć to lekarz. Mogłaś nabawić się jakiś wewnętrznych obrażeń, skoro czułaś się kiepsko. Zaraz zabiorę ciebie na pogotowie - wyrzucił, czując ewidentnie współczucie i strach. Owszem był na nią wciąż wściekły za to, że nic mu nie powiedziała i okazała się tak nieodpowiedzialna i głupia, ale nie to było dla niego najważniejsze w tamtej chwili. Nie miał bowiem pojęcia o tym, że po tym całym wypadku Pearl faktycznie znalazła się w szpitalu. - Jesteś taka głupia, czemu nic nie powiedziałaś? - rzucił, po raz kolejny, gdy pozwolił, aby położyła się znów na plecach. Poczucie winy także go dręczyło i jakimś geście skruchy i zmartwienia, pochylił się, aby musnąć wargami jej brzuch i na moment oprzeć na nim swoją głowę z ostrożnością. - Potem zabiję cię za to, że chciałaś to przede mną ukryć, ale najpierw szpital - dodał, po chwili ciszy, gdy powoli oddychając odliczał w głowie od dziesięciu w dół, aby zapanować nad frustracją i nie pozwolić, by ta emocja nadal mu towarzyszyła.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Zacisnęła usta w równą linię, kiedy wypowiedział jej imię. Nadal uparcie odmawiała sobie tego, by na niego spojrzeć, ale słysząc jak karci samego siebie, mimowolnie zerknęła. Nie umknęło jej to, jak dokładnie studiuje każde widoczne obrażenie. Chciała być na niego wściekła, próbowała podsycać te emocje wspomnieniami o jego oskarżeniu, ale jednak nie umiała... czuła się... po prostu kiepsko.
- Bez przesady Jasper... nie pozwoliłabym ci zrobić sobie krzywdy, to tylko tak źle wygląda - odezwała się więc w końcu, nabierając nieco więcej powietrza do płuc, bo wcześniej na moment wstrzymała oddech. Zadrżała delikatnie, gdy przejechał palcami po jej ciele. Była zażenowana i przez wstyd nie wiedziała już, co więcej mogła powiedzieć. Jej duma cierpiała, ale nie tylko ona. Chyba jednak wolałaby, żeby patrzył z obrzydzeniem... wcale nie chciała go martwić. Z resztą uważała wciąż, że nic się nie stało, nie było to warte tego, by się dołował i zadręczał. Wolałaby mu tego oszczędzić i widząc, jaki jest przerażony, doszła do wniosku, że spróbowałaby drugi raz zrobić wszystko co w jej mocy, by mu tego oszczędzić. Mężczyźni zwykle zostawiali ją, gdy zdawali sobie sprawę z tego, jakie życie prowadzi, jaka jest impulsywna i ryzykowna. W takich chwilach jak ta, uświadamiali sobie, ze to dla nich zbyt wiele... a Pearl bardzo nie chciała, by Jasper doszedł do takiego wniosku. Bardzo chciała, by był przy niej cały czas. Skrzywiła się delikatnie, gdy złapał ją za biodro i już nie miała siły się z nim sprzeczać, więc po prostu się odwróciła, chociaż czoła się przy tym, jak idiotka. Jak poobijany kawałek mięsa w bieliźnie, a golfem nadal zaplątanym dookoła jej nadgarstków. Nie tak chciała być przez niego widziana. Wiedziała, że w poprzek pleców biegnie czerwona szrama, dostała specjalną maść, żeby nie powstała po niej blizna. Przez nią trudniej było jej znaleźć wygodną pozycję do spania. - Nic mi nie jest, Jasper - powtórzyła czując się coraz gorzej i cala ta werwa, którą prezentowała wcześniej, teraz już z niej całkowicie uleciała. Ułożyła się więc ponownie na plecach i przymknęła oczy, gdy poczuła jego wargi na swoim brzuchu. - Bo się teraz martwisz... i boję się - ostatnie trzy słowa ledwo jej przeszły przez gardło. Naprawdę się bała, że to dla niego zbyt wiele. Czuła do tego faceta znacznie więcej, niż powinna, by nie skończyć ze złamanym sercem. - Możesz mnie zabić jednak teraz, bo szpital naprawdę nie jest potrzebny - chciała zażartować, ale była za bardzo zestresowana. Wstyd z każdą sekundą zdawał się jedynie przybierać na sile, więc wiedziała, że nie da rady go przełknąć, ale musiała próbować. - Puścisz moje nadgarstki? Już nie zwieję... nie mam nawet siły - zauważyła, znów chcąc zabarwić te słowa żartem, ale i to jej nie wyszło. Mimo to, kiedy je wypuścił, ostrożnie zjechała dłońmi do jego twarzy i uniosła trochę jego brodę, by patrzył jej w oczy, a nie na te obrzydliwe ślady na jej ciele. Pierwszy raz czuła się tak niekomfortowo, będąc osłoniętą. - Tamten koleś wyskoczył oknem na taki daszek... no i ja wyskoczyłam za nim, ale noga mi uleciała i sturlałam się w dół. Trochę mnie zmroczyło i ludzie wezwali pogotowie, ale w szpitalu wyszło, że to nic poważnego... po prostu się obiłam... i było mi wstyd mówić, skoro to i tak nic groźnego, a już na pewno wstyd mi, gdy widzisz mnie w takim stanie - wyjaśniła pospiesznie, jednak nie będąc w stanie z zażenowania i poczucia winy patrzeć mu w oczy, więc znów odwróciła głowę do boku. - W każdym razie nie martw się, to tylko tak źle wygląda - dopowiedziała i nie mogąc już tego znieść, opuściła ten golf z powrotem przez głowę, zakrywając się znów.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie zrozumiał tego dlaczego się bała, więc trochę skonsternowany uniósł na nią spojrzenie. Przeszło mu przez myśl, że może obawiała się odrzucenia przez niego, albo gniewu... Chociaż w sumie to drugie było jak najbardziej słuszną obawą, bo nie miał zamiaru przejść nad tymi jej kłamstwami do porządku dzienniego. Jednak widząc w jakim była stanie, odłożył swoje złoszczenie się na potem, autentycznie bojąc się o to, czy wszystko z nią, aby na pewno było w porządku.
- Boisz się? Mnie? Powinnaś, ale spokojnie, dostaniesz opierdol potem - postanowił więc zażartować, totalnie nie podążając jej tokiem rozumowania, bo przecież wiedział, że była popieprzona, równie mocno jak on sam. Nikt normalny nie podejmuje takich decyzji jak oni. Nie żyje w kłamstwie, nie ryzykuje w imię jakiś wyższych celów, wiecznie nie trzyma się na dystans udając kozaka, a tak naprawdę będąc totalnym tchórzem, gdy w grę wchodziły uczucia. - Nie wygląda to dobrze, Pearl.. I nie mam na myśli tego co ty, bo uwierz mi, ale z chęcią skorzystałbym z tej pozycji nawet zaraz. Po prostu, uważam, że powinien zobaczyć ciebie lekarz - kontynuował, nie zgadzając się z blondynką i jej twierdzeniami, aż do momentu, w którym wreszcie powiedziała mu prawdę, a przynajmniej sporą jej część.
W pierwszej chwili po prostu milczał, podnosząc się nad nią do siadu, ale wciąż nie schodząc z jej bioder. Dopiero jak dotarło do niego co powiedział i co się wydarzyło, otworzył szerzej oczy i chyba kierowany impulsem wstał z materaca, nerwowo przechadzając się po pomieszczeniu.
- Co? Co, kurwa? - Elokwencja zawsze była jego mocną stroną, więc postawił na taki wyrafinowany początek wypowiedzi. - Byłaś w szpitalu? Potrzebowałaś karetki, spadłaś z dachu i.... I NIC MI NIE POWIEDZIAŁAŚ? - No i tyle było z tego jego przejmowania się stanem w jakim była, bo przecież wychodził na durnia. A nawet jeśli była poobijana to specjaliście ją widzieli, więc przynajmniej jedno zmartwienie zeszło z jego barków, ale za to przybyło mu kilka innych. - Co więcej! Chciałaś to przede mną ukryć, bo? BO CO? - Fuknął, machając nad nią rękami jakby nagle jego włoskie geny aktywowały się w każdej komórce jego ciała. - Che cazzo doveva essere? Che donna irresponsabile e stupida. - Był naprawdę poirytowany, skoro ulgę w gniewie przyniosło mu ponarzekanie po włosku. - Przewróciła się... Kurwa! Przewróciła się. Przewróciła się z dachu - Powtarzał, nie wiedząc czy się śmiać, czy wkurwiać jeszcze bardziej - Dio, dammi pazienza con lei - Burczał i warczał, a po tych słowach ponownie skupił wzrok na blondynce. - Nie byłaś w redakcji, prawda? Gdzie się znów włóczyłaś i... Grrrr! Jesteś niemożliwa! - Żachnął się na sam koniec, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie, aby po chwili wyciągnąć z nich papierosy i odnaleźć moment wytchnienia odpalając jednego z nich.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Oczywiście, że się bała, ale głupio było jej o tym mówić, o tym, że bała się odrzucenia. Przygryzła więc jedynie wargę i uniosła kącik ust w nieśmiałym uśmiechu, ciesząc się z tego, że już mimo wszystko na siebie nie wrzeszczeli. Jego słowa mimo wszystko ją uspokajały, w szczególności to, że widok, jaki miał przed sobą, go aż tak nie odpychał. Naprawdę wierzyła, że ten wieczór potoczył się jednak dobrze i znów łapała się na myśli, że Jasper jest inny i ma szczęście, że go znalazła. Odetchnęła więc z ulgą i kierowana niechęcią do oszukiwania go, powiedziała prawdę... tylko po to, by wszystko na nowo się zjebało. Zamrugała kilka razy, bo w jednej chwili na niej siedzał, w drugiej już chodził nad nią, wymachując rękami, jakby kłócił się na targu o mozzarellę. Przewróciła oczami i podparła się na łokciach, po czym poprawiła sweter, chcąc zakryć nim więcej. Jej spodnie leżały dalej, więc po prostu wgramoliła się pod kołdrę i oparła plecami o ścianę.
- Jasper... pamiętasz, jak przed chwilą pocałowałeś mnie w brzuch i byłeś taki czuły? Możemy do tego wrócić? - westchnęła, przeczesując włosy palcami, chociaż skrzywiła się przy tym z bólu. - Nie potrzebowałam ani karetki, ani szpitala... jak się walnie o ziemię, to przez chwilę nie masz ochoty wstawać i ludzie spanikowali - wyjaśniła po prostu, przygryzając wargę. - Gdybym coś sobie zrobiła, to bym ci powiedziała, ale skoro to nie było poważne, to... - wzruszyła ramionami. - Nie chciałam, żebyś się denerwował - dodała z pewnym przekąsem, nieco ciszej, bo oboje właśnie widzieli, jak jej to wyszło. - No soy estúpido en absoluto, chico nervioso - burknęła, chociaż ona po hiszpańsku, ale już kiedyś ustalili, że sporo są w stanie zrozumieć, korzystając z rodzinnych języków, nawet jeśli oboje mieli inne korzenie. Śledziła go wzrokiem i podciągnęła wyżej kołdrę, zastanawiając się, czy ma ochotę na papierosy. O dziwo nie... ich szarpanina naprawdę ją wyczerpała. - Byłam... rano byłam w redakcji, a potem pojechałam pogadać z jednym barmanem. Jasper, był środek dnia... bez przesady. Jak Nate ci nos obił, ja dla ciebie byłam milsza - przypomniała mu, krzywiąc się na samo wspomnienie tamtej sytuacji. Wyciągnęła w końcu rękę w jego kierunku, a potem spojrzała na niego znacząco, zachęcając sugestywnie, by ją złapał. - Chodź do mnie i się już nie denerwuj. Nie mogę patrzeć, jak przeze mnie rozmawiasz z bogiem po włosku... chociaż pewnie Divinę by to podjarało - zażartowała, licząc, że rozładuje nieco to napięcie i sprawi, że Ainsworth też ochłonie. Czuła się winna, poza tym nadal było jej wstyd i nie chciała wracać do tamtej chwili. Skoro więc już i tak o wszystkim wiedział i jakimś cudem jej widok go nie odpychał, wolała się cieszyć jego towarzystwem. Co nie zmienia faktu, że nadal planowała ukrywać ślady upadku.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
W sumie chciałby wrócić do bycia czułym i opiekuńczym wobec Pearl, bez odczuwania tego całego wkurwienia i irytacji, ale nie potrafił. Jak na zawołanie przewijały mu się w pamięci jej wszystkie bajeczki, przez co denerwował się jeszcze bardziej.
- Nie zasłużyłaś, żebym do tego wrócił, kłamczucho - powiedział hipokryta roku, ale jeszcze wtedy Pearl nie mogła o tym wiedzieć. Poza tym Ainsworth uznawał, że to co obecnie dotyczyło ich związku nie miało nic wspólnego z tym w jakiej życiowej, ogólnej sytuacji się znajdowali. - Dobra, już skończ z tymi wymówkami, bo za późno, abym ci w nie uwierzył - dodał, mierząc ją pełnym niezadowolenia wzrokiem. - Więc postanowiłaś wmówić mi, że się przeziębiłaś? A potem posprzedawać mi kilka innych bajek doprowadzając do tego, że sam zachowałem się jak chuj oskarżając ciebie o chorą zdradę? No powiem ci, że w cholerę ci wyszło to niedenerwowanie mnie - burknął, ponownie czując jak złość przemawia przez każde jego słowo i gest.
Gdy odpyskowała mu po hiszpańsku, spiorunował ją wzrokiem, bo nie miał prawa nazywać go nerwowym ktoś, kto przed chwilą stoczył z nim wrestlingowy pojedynek, tylko po to, aby nie pokazać siniaków na swoim tyłku. - No i co z tego, że był środek dnia? Włóczysz się po jakiś spelunach i innych podejrzanych miejscach i nikomu o tym nie mówisz! Teraz trafiłaś do szpitala, ale co by było gdyby... Nie chcę szukać ciebie po takich miejscach, bać się o ciebie, bo nie wiem co robisz, co się z tobą dzieje, nie chcę - z początku burczał na nią niezadowolony, ale ostatecznie zakończył swoją wypowiedź o wiele spokojniejszym tonem, bo faktycznie przerażała go myśl, że mógłby kiedyś w taki sposób odnaleźć blondynkę w jakimś szpitalu, walczącą o życie... O gorszym scenariuszu nawet nie chciał myśleć. - Tamta akcja to coś innego. I ja nie starałem ci się wmówić, że boli mnie nos, bo mam alergię na pyłki - prychnął, przewracając oczami. Widział, że chciała go urobić i jakaś jego część chciała ulec tym namowom, ale gdy tylko starał się odpuścić ponownie przypominał sobie treści ich sms'ów, a potem rozmowę na schodach i tę szarpaninę i po prostu nie potrafił. -È troppo tardi per parlare con Dio di te. Forse alcuni demoni aiuterebbero, almeno. - wysyczał, mrużąc przy tym oczy i wkurwiając się jeszcze bardziej za to, że Pearl nie brała go na poważnie.
Nie mogło tak być. Nie miał zamiaru pozwalać jej sądzić, że takie pogrywanie z nim ujdzie jej na sucho, bo na chwilę zrobi niewinną minę i zagra słodką pannicę.
- Nie, nie przyjdę do ciebie, bo przesadziłaś - oznajmił niby szorstko, ale zaraz jedna z jego brwi uniosła się lekko ku górze, dodając wyrazowi jego twarzy odrobinę nonszalancji. - I jakbym ci uległ to byś myślała, że wszystko już okej, a kurwa, nie jest okej i nie będzie dopóki nie zrozumiesz jak chujowo jest nic nie wiedzieć. Jak chujowo jest, gdy nie mówisz mi nic, gdy milczysz i ściemniasz - wyjaśnił, po czym zrobił chwilę przerwy zaciągając się papierosem i mierząc przy tym Pearl spojrzeniem, jakby nad czymś się nadal zastanawiał. - Dlatego ci to uświadomię - dokończył, a na jego twarzy pojawił się złowróżbny uśmiech, który nie znikł po tym jak zgasił papierosa w popielniczce obok łóżka i jak gdyby nigdy nic po prostu wyszedł z sypialni.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Prychnęła całkiem głośno, bo nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś nazwał ją kłamczuchą. Może miało to miejsce w podstawówce? Ciężko było stwierdzić.
- To była manipulacja prawdą... - zauważyła pod nosem, kręcąc głową na boki, a zaraz ściągnęła nieco mocniej brwi. - Nie sprzedawałam ci innych bajek i to nie ja doprowadziłam do tego, że oskarżyłeś mnie o zdradę. Nie zamierzam ci tego wypominać, skoro mówiłeś w złości, ale ty nie przedstawiaj tego tak, jakby to było z mojej winy - wolała to zaznaczyć dość klarownie. Uważała, że aktualnie jest między nimi względnie dobrze... to znaczy Jasper był wściekły, ale wierzyła, że mu przejdzie. Nie chciała więc wracać do tematu zdrady, bo był dla niej trudny. Budził poczucie, że kimś takim w jego oczach była... laską, która w jego mniemaniu mogłaby go zdradzić. Niesamowicie jej się to nie podobało. - Gdybyś grał według mojego planu, nie byłbyś zdenerwowany- prychnęła jeszcze nieco ciszej i westchnęła po chwili ciężko, opierając potylicę o ścianę i przymykając oczy. Była naprawdę wykończona. Po tej szarpaninie jeszcze bardziej rozsadzało jej głowę, a mięśnie przypominały o tym, w jakim kiepskim stanie były.
Po jego słowach zapanowała chwila ciszy i skłamałaby mówią, że nie uderzyło w nią poczucie winy, ale też ponowna fala strachu. Wiedziała, do czego to może prowadzić... znała już te zagrania i pamiętała ile razy po podobne karty sięgali jej partnerzy, a jaka rozgrywka nadchodziła następnie. Zrobiło jej się więc niedobrze i poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy.
- Wiedziałeś od początku, jaka jestem i co robię - przypomniała mu cicho, niepewnie, bezwiednie zaciskając przy tym dłonie na pościeli. - Gdybyś wiedział, martwiłbyś się bardziej... a mi nic nie jest. Fakt, aktualnie trochę oberwałam, ale wciąż... to był tylko niefortunny upadek. Mogłabym spaść ze schodów w nudnym biurze i zrobić sobie większą krzywdę - zauważyła spokojnie, może nawet zachęcająco. Chciała by się nie denerwował, ale przede wszystkim chciała, żeby nie podejmował żadnych pochopnych decyzji, bo w tamtej chwili było jej naprawdę niedobrze ze stresu i z tego też względu jeszcze silniej chciała, by już się obok niej znalazł. - Ja też się o ciebie boję i prosiłam, żebyś nie pracował dla Hawthorne'a... jesteś teraz niesprawiedliwy, Jay - wypomniała mu, nawet w połowie nie wiedząc, jak bardzo był niesprawiedliwy. Wypominał jej przecież zatajanie czegoś, a sam... udawał kogoś, kim nie był i oszukiwał ją każdego dnia. - To seksowane, gdy mówisz po włosku... tak naprawdę wkurwiam cię, żeby tego posłuchać - nie chciała dać za wygraną. Poczucie humoru było jej częstym odruchem obronnym, gdy zaczynało się dziać źle. Miała nadzieję, że Jasper tego ulegnie, ale mięśnie nie miały siły, aby dłużej utrzymywała dłoń wyciągniętą w jego kierunku. Musiała z rezygnacją ją opuścić. - Właśnie każesz mnie za to, że powiedziałam ci prawdę... gdybym skłamała i pojechała z tobą drugi raz do lekarza, byłbyś milszy. Chujowa nauka z tego płynie - nie omieszkała mu tego wypomnieć, bo poczuła się dotknięta tym, że do niej nie przyszedł. Napotkanie się ze ścianą... zawsze bolało, a ona nie lubiła przyznawać się do tego, że coś takiego mocno ją krzywdziło. - Dramatyzujesz, Jasper! Z powodu mojej pracy nagle zachowujesz się tak, jakbym wiecznie zawalała! - warknęła, bo była przerażona i niezadowolona, a po tym Ainsworth po prostu wyszedł. Warknęła więc, czując jak emocje znów w niej wzbierają i chociaż naprawdę nie miała siły, jakimś cudem wypełzła z łóżka, ignorując rwanie kostki. - Wcale nie myślę, że wszystko jest okay! Nie masz pojęcia, jak oceniam tą sytuację i jest mi przykro, kiedy tak to przedstawiasz. Po prostu nie chciałam ciebie martwić i zaczynać awantur. Nie mam siły na awantury - wyjaśniła dreptając za nim. - Jezu, odezwiesz się? - zapytała więc, schodząc znacznie wolniej po schodach niż on. Dopiero w kuchni go złapała, a widząc jego spojrzenie... - Serio? Daj spokój, nie mam pięciu lat - burknęła, ale zaraz skrzywiła się bardziej. - Świetnie... nie odzywaj się do mnie. Pizzę sobie zjedz, ja nie mam apetytu - wypowiedziała pod nosem i po prostu obróciła się na pięcie, idąc do salonu, gdzie położyła się na kanapie i okryła kocem, w końcu sięgając po papierosa. Czuła się fatalnie i nie chodziło o stan fizyczny. Najnormalniej w świecie leżała i zastanawiała się, czy ją rzuci. Miał prawo... za mniejsze rzeczy była już rzucana i w sumie... spodziewała się, że w końcu Jasper też to zrobi, ale.... była też przerażona. W zasadzie aż się trzęsła ze strachu, chociaż próbowała to ukryć pod kocem, wściekła na siebie, za takie żenujące zachowanie.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Drażniła go jak mało co tym jak naginała rzeczywistość do własnych racji. Nie tylko manipulowała prawdą, ale też słowem i ewidentnie liczyła na to, że Jasper nabierze się na jej gierki. A jak nie nabierze to może po prostu odpuści tę walkę z wiatrakami, bo pewnie już nie jedną osobą w swoim życiu Campbell po prostu przegadała, pozbawiając ją ochotę na jakąkolwiek argumentację.
- Wybacz, że nie jestem naiwnym kretynem - burknął, bo zalazła mu za skórę tym tekstem o graniu według jej zasad. Gdyby zawsze robił to co by chciała to by zimą w Australii w futrze chodził. - Kurwa! Nie chodzi o to zamartwianie się o ciebie, bo to się nie zmieni i obojętnie co będzie się z tobą działo, będę się martwił, bo mi zależy, przecież to oczywiste - wywalił, kręcąc się po pokoju, jakby ten nerwowy spacer i machanie rękami mogłoby jakkolwiek uśnieżyć jego nerwy. - Chodzi o to, że byłaś w szpitalu i nic mi nie powiedziałaś, że kłamałaś mi w oczy, chociaż wiedziałaś, że już zczaiłem, że coś kręcisz... że jesteś wstanie tak perfidnie mnie oszukiwać, chociaż jak sama powiedziałaś "wiedziałem jaka jesteś i co robisz", więc nie wmawiaj mi nieprawdy o sobie - zakończył, chociaż nadal czuł niedosyt w tej całej dyskusji. Jeszcze potem Pearl wyjechała mu z Nathanielem, ale nawet nie skomentował jej słów, bo nie chciał włączać do ich rozmowy kolejnego wątku. - Non puoi nemmeno incazzarti perché questa pazza si diverte comunque... - mruknął pod nosem, gdy blondynka uznała, że jego narzekanie po włosku jest seksowne. Wcale nie bawiły go jej żarty, a przynajmniej nie do momentu, w którym stwierdził, że odpłaci jej się pięknym za nadobne. - Ty weź się posłuchaj, bo czasem mam wrażenie, że sama byś sobie wmówiła nieprawdę, byleby tylko nie przyznać się, że coś zjebałaś - skomentował jej słowa o wyciąganiu kiepskiej nauki, bo te też sprawiły, że ponownie dopadła go biała gorączka.
Nie miał już dłużej siły na prowadzenie tej jałowej dysputy, tym bardziej, że przypadek Pearl wymagał drastycznych środków. Takie tłumaczenie blondynce czegoś, co dla innych było rzeczą naturalną i zrozumiałą, po prostu mijało się z celem. Jasper uznał więc, że po prostu pomilczy przez jakiś czas, aż Campbell zrozumie jak bycie niepoinformowaną potrafi wkurwić. Zakładał kilka dni ciszy, bo przecież uparty osioł jakim była Pearl na pewno tak szybko się nie podda i nie sprawi swoją postawa, że Ainsworth nagle zacznie wierzyć w jej skruchę. Chciał ją ukarać i chyba to do niej dotarło, bo gdy po monologu jaki mu zaserwowała, odpowiedział tylko krótkim spojrzeniem i wrócił do podgrzewania dla jedzenia, wyszła obrażona zostawiając go samego. Zaśmiał się pod nosem, bo na swój sposób sprawiało mu to dziecinną radość, aby trochę sobie z nią tak nieładnie pogrywać.
Kilka minut później, nadal nic nie mówiąc, wrócił do salonu stawiając na stole przed blondynką podgrzaną pizzę i świeży sok z pomarańczy. Ucałował też czubek jej jasnej i upartej główki, po czym złapał za leżącą obok na oparciu skurzaną kurtkę i wyszedł przed dom z zamiarem powrotu do siebie. Jednak gdy tylko otworzył drzwi, wokół jego stóp zaczął łasić się jeden z dwóch kotów, które od jakiegoś czasu pomieszkiwały na terenie farmy Pearl, a które Jay przygarnął bez jej wiedzy. Schylił się więc po niego i wtedy poczuł wibrujący telefon. Ponownie uśmiechnął się szelmowsko, gdy dotarła do niego wiadomość od blondynki. Rozbawiony westchnął cicho, po czym podniósł futrzaka, przy okazji sprawdzając, czy maść którą dostał od weterynarza zaczyna działać i poranione uszko zwierzaka ma się lepiej. Z kocurem na rękach wrócił z powrotem do domu Pearl i w milczeniu oparł się o framugę w przejściu prowadzącym do salonu, gdzie nadal siedziała blondynka. Sądził, że duma nie pozwoli jej na tak szybką reakcję, ale jak widać czasem nawet ten diabeł w ciele kobiety potrafił przyjemnie rozczarować.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Nie chciała się z nim kłócić, naprawdę... właśnie działo się wszystko to, czego chciała im oszczędzić, ale była też wybuchową osobą, szaloną, taką, co szybciej mówi, niż myśli i ma pojebane w głowie. Inaczej się tego określić nie dało.
- Przestań z tego robić aferę! Nie umierałam tam, po prostu ludzie spanikowali! - przewróciła więc oczami, odmawiając podejścia do tej kwestii z powagą, bo wówczas... wówczas faktycznie byłoby to problemem. Pearl i jej potrzeba brania wszystkiego jak żartu, były silniejsze. przynajmniej póki co, bo czuła, że w taki sposób jej się najnormalniej w świecie upiecze. - Tego totalnie nie zrozumiałam, ale i tak mnie jara - mruknęła więc, gdy znów włoski wszedł na tapetę. Nawet przez chwilę wierzyła, że skoro Jasper mówi w ojczystym języku, to rzeczywiście zaraz się to wyklaruje, ale on uparcie chciał się na nią denerwować. - Strasznie negatywnie mnie oceniasz! - fuknęła, chociaż faktycznie nie lubiła przyznawać się do błędu. Nie była też wcale najlepsza w przepraszaniu, bo kiedyś wiele osób w przeszłości zmuszało ją do przepraszania za winy, których nie dokonała... ale mimo to przepraszała. Błagała o wybaczenie... wszystko, by nie zostać porzuconą. Naprawdę w przeszłości jej relacje... były po prostu słabe i wtedy obiecała sobie, że już nie da się tak stłamsić, więc kiedy teraz była z kimś, kto zasługiwał na więcej, totalnie raczkowała. Nie wiedziała, jak ma się w tym odnaleźć i dlatego się bała tego związku, ale chciała dla niego jak najlepiej. W przeciwnym razie miałaby w dupie Jaspera, a nie... siedziała na kanapie załamana, gdy on pocałował jej głowę i po prostu wyszedł.
W pierwszej chwili już prawie podniosła się, by pójść po wino, gotowa powiedzieć sobie, jak to miała w zwyczaju, że jebać Ainswortha i jak chce to niech się na nią wkurwia, a ona ma to gdzieś. Tylko, że nie miała.
- Kurwa - nie miała i to bardzo. Na tyle by poczuć się tak, jakby zaraz miała się rozbeczeć, a to było stanowczo poniżej jej poziomu. Kobiety takie, jak Pearl Campbell nie płaczą dlatego, że facet sobie wyszedł. Już nie. Nigdy więcej płaczu przez faceta - obiecała to sobie. A mimo to... - Kurwa - powtórzyła łapiąc za telefon, bo chociaż dumę zawsze miała na wysokim poziomie, to teraz ta nie grała dla niej żadnej roli. Czuła się fatalnie i nie chciała, by wychodził, nie chciała by z niej rezygnował, nie chciała znów zostawać porzucona, a w jej głowie w przeciągu jednej sekundy zrodziły się miliony najmroczniejszych scenariuszy i kiery klepała pospiesznie smsa, dłonie jej się trzęsły z tych wszystkich emocji. "Wróć do mnie. Nie zostawiaj mnie w taki sposób" - wysłała, by zaraz dopisać "proszę". Kiedy zauważyła, że odczytał, gotowa była zadzwonić, serce waliło jej jak młotem i oczekiwała w napięciu, a chociaż trwało to zaledwie kilka chwil, naprawdę przez jej głowę przewinęło się tyle myśli, że kiedy usłyszała otwierające się drzwi... miała wrażenie, że znów ma dwadzieścia trzy lata i wierzy, że nie jest warta cudzego zaangażowania. Że tylko ona sama może siebie pokochać. Nienawidziła tego, jak się teraz czuła. Bała się przez to podnieść wzroku na Jaspera, ale nic nie mówił i cisza trochę już trwała.
- Nawet jarały mnie te twoje tajemnice, ale to się zrobiło chore i pojebane - powiedziała w końcu, w palcach bawiąc się kocem, którym okryła swoje nogi, bo spodnie zostały u góry. - Chciałem się z tobą bawić, ale to wszystko mnie przerasta - dodała, na moment milknąć, bo rosła jej gula w gardle, a ramiona coraz bardziej się garbiły. - Jesteś tak popierdolona, że aż mi wstyd, że z tobą w ogóle byłem - kolejna przerwa na oddech. - Jak mogłaś podbić sobie oko? Nawet nie można się z tobą teraz nigdzie pokazać - w głowie miała jeszcze wiele takich przykładów, ale po tym już czuła, że każdy kolejny sprawi, że poryczy się, a tego by bardzo nie chciała. Wzięła więc kolejny kontrolny wdech. Potem jeszcze jeden, próbując zapanować nad drżeniem brody. - W taki sposób zostawiło mnie parę typów... bo mówiłam, jaka jestem i co robię, a oni uważali, że ich to kręci, ale potem... potem po prostu, gdy przychodziło co do czego... chuja ich kręciło. Ja okazywałam się pojebaną wariatką, a oni nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego i dosadnie mi to uświadamiali - wyjaśniła, zaciskając mocniej dłonie. Nienawidziła mówić o takich rzeczach i stawiać siebie w podobnym świetle. Nie tak chciała się kreować w cudzych oczach. - Wiem, że zjebałam... ale bałam się, że gdy mnie taką zobaczysz, to też uznasz, że ciebie to przerasta. Tak, wiem, to mnie nie usprawiedliwia, ale - pociągnęła nosem, przecierając go zaraz niedbale nadgarstkiem. - Ale bardzo nie chciałam znów przez to przechodzić... z tobą. Widzieć, że się brzydzisz tego, jaka jestem i sądziłam, że jak ci nie powiem, to po prostu... uda mi się ukryć przed tobą, że serio... kurwa... - mieszała się w słowach, bo totalnie nie radziła sobie w takich sytuacjach. - Po prostu przepraszam, okay? Nie chciałam robić z ciebie durnia, nie chciałam ci nie mówić z kaprysu, po prostu chciałam uniknąć sytuacji, w której mogłabym zjebać to co mamy. Wiem, że wyszło chujowo, strasznie mi na tym zależy i nie chcę tego tracić i odbija mi na myśl, że mogę i jutro będę się wstydziła tego, że się do tego przyznałam, bo obiecałam sobie, że nie będę się już tak odsłaniać, ale taka jest prawda i naprawdę mi przykro, że tak zjebałam... i już nie wiem, co mam mówić i... - w końcu odważyła się na niego spojrzeć, ze szczerym wyrazem bólu. - Co to za kot? - mimo to te cztery słowa jej się wyrwały, wybijając ją z rytmu i przez chwilę już nie wiedziała, czy jednak nie upiła się i to wszystko jej się nie śniło. Kurwa. - Przepraszam, Jasper - pociągnęła więc nosem kolejny raz, nie pamiętając kiedy i czy kiedykolwiek aż tak się bała.

Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ