1. Zupełnie niedruga randka.
: 07 mar 2023, 17:04
002
Wściekł się gdy dowiedział się od matki co właściwie miało miejsce. Generalnie nie był to pierwszy taki numer jaki mu wycięła, bo od pewnego czasu zdecydowanie za cel wzięła sobie wyswatanie go. Uważała, że wie najlepiej co będzie dla niego dobre i nie przyjmowała zupełnie do wiadomości, że ten miesiąc nie był aż taki zły. Powiedział tylko matce, że ma to jakoś wyjaśnić i odkręcić i on nie zamierza brać w tym udziału. Wolałby jednak, żeby sprawa była klarowna, bo nie chciał nadziać się kiedyś na Raine na spacerze albo w restauracji i wysłuchiwać kolejnej litanii pomówień. Poza tym nie chciał, żeby jakieś dziwne plotki zaczęły krążyć. Chyba podziałało, bo matka (przy nim!) usunęła tego tindera, uprzednio pokazując mu wiadomości jakie wymieniała z dziewczynami i to był moment, w którym Nemo odechciało się po prostu istnieć, bo takiego festiwalu cringe'u nie doświadczył dawno.
Ku swojemu niezadowoleniu dowiedział się też wtedy, że matka ponownie umówiła go z Barlowe, twierdząc że najlepszym sposobem będzie zrzucenie na nią całej winy. Przepraszać jednak nie zamierzała i liczyła, że Lovegood zrobi to za nią. Zgodził się mając nadzieje i obietnice, że już mu nie będzie pomagała znaleźć dziewczyny i wtrącać się w jego prywatne życie nie będzie. Cóż, miał nadzieję, że tym razem dotrzyma słowa.
Przeżywał swoiste deja vu idąc z tym samym kwiatkiem pod adres, gdzie miał wyjaśnić, przeprosić i pogadać jak ludzie z dziewczyną. Oczywiście chyba teraz jasne było, że to żadna randka nie była, a on sam w głowie nazywał to spotkaniem pokutnym. Do samego końca starał się jednak tego nie roztrząsać ponieważ sprawiało to, że czuł się dość średnio. Tym razem stawiał na improwizacje i tym razem był przekonany, że jak będzie chciał iść to po prostu pójdzie. Brał też pod uwagę, że wcale nie będzie musiał wchodzić do środka i ją tylko przeprosi i da kwiatka i będzie wolny. Miał przekonać się już za parę sekund, bo zawahał się przed zadzwonieniem dzwonkiem, ale w końcu dwukrotnie zadzwonił i czekał z nadzieją, że nie przywita go naburmuszona mina i groźny ton głosu.
- O, cześć. Ja przyszedłem to wszystko wytłumaczyć, bo wyszło totalnie głupio i... ja to wszystko odkręcę, szczególnie te teksty z turbinami, nie wiem co jej strzeliło do głowy, bo przecież te teksty niektóre... - wyrzucał słowa bardzo szybko, być może celowo nie dopuszczając jej do głosu zanim nie powie tego czego właściwie nie przemyślał ani nie przygotował. - I kupiłem croissanty w piekarni, na zgodę, mają jakieś owocowe nadzienie. I mam kwiatka też, teraz już sam go zabrałem i jest to prezent, a nie jakiś koń trojański, który zbudowała moja matka. Słowo! - powiedział na jednym wydechu i przeciwsłoneczne okulary, założone bo zachodzące słońce drażniło mocno oczy, zjechały mu na czubek nosa. W końcu w jednej dłoni miał tego kwiatka, a w drugiej papierową torebkę ze słodkościami.
Raine Barlowe
Wściekł się gdy dowiedział się od matki co właściwie miało miejsce. Generalnie nie był to pierwszy taki numer jaki mu wycięła, bo od pewnego czasu zdecydowanie za cel wzięła sobie wyswatanie go. Uważała, że wie najlepiej co będzie dla niego dobre i nie przyjmowała zupełnie do wiadomości, że ten miesiąc nie był aż taki zły. Powiedział tylko matce, że ma to jakoś wyjaśnić i odkręcić i on nie zamierza brać w tym udziału. Wolałby jednak, żeby sprawa była klarowna, bo nie chciał nadziać się kiedyś na Raine na spacerze albo w restauracji i wysłuchiwać kolejnej litanii pomówień. Poza tym nie chciał, żeby jakieś dziwne plotki zaczęły krążyć. Chyba podziałało, bo matka (przy nim!) usunęła tego tindera, uprzednio pokazując mu wiadomości jakie wymieniała z dziewczynami i to był moment, w którym Nemo odechciało się po prostu istnieć, bo takiego festiwalu cringe'u nie doświadczył dawno.
Ku swojemu niezadowoleniu dowiedział się też wtedy, że matka ponownie umówiła go z Barlowe, twierdząc że najlepszym sposobem będzie zrzucenie na nią całej winy. Przepraszać jednak nie zamierzała i liczyła, że Lovegood zrobi to za nią. Zgodził się mając nadzieje i obietnice, że już mu nie będzie pomagała znaleźć dziewczyny i wtrącać się w jego prywatne życie nie będzie. Cóż, miał nadzieję, że tym razem dotrzyma słowa.
Przeżywał swoiste deja vu idąc z tym samym kwiatkiem pod adres, gdzie miał wyjaśnić, przeprosić i pogadać jak ludzie z dziewczyną. Oczywiście chyba teraz jasne było, że to żadna randka nie była, a on sam w głowie nazywał to spotkaniem pokutnym. Do samego końca starał się jednak tego nie roztrząsać ponieważ sprawiało to, że czuł się dość średnio. Tym razem stawiał na improwizacje i tym razem był przekonany, że jak będzie chciał iść to po prostu pójdzie. Brał też pod uwagę, że wcale nie będzie musiał wchodzić do środka i ją tylko przeprosi i da kwiatka i będzie wolny. Miał przekonać się już za parę sekund, bo zawahał się przed zadzwonieniem dzwonkiem, ale w końcu dwukrotnie zadzwonił i czekał z nadzieją, że nie przywita go naburmuszona mina i groźny ton głosu.
- O, cześć. Ja przyszedłem to wszystko wytłumaczyć, bo wyszło totalnie głupio i... ja to wszystko odkręcę, szczególnie te teksty z turbinami, nie wiem co jej strzeliło do głowy, bo przecież te teksty niektóre... - wyrzucał słowa bardzo szybko, być może celowo nie dopuszczając jej do głosu zanim nie powie tego czego właściwie nie przemyślał ani nie przygotował. - I kupiłem croissanty w piekarni, na zgodę, mają jakieś owocowe nadzienie. I mam kwiatka też, teraz już sam go zabrałem i jest to prezent, a nie jakiś koń trojański, który zbudowała moja matka. Słowo! - powiedział na jednym wydechu i przeciwsłoneczne okulary, założone bo zachodzące słońce drażniło mocno oczy, zjechały mu na czubek nosa. W końcu w jednej dłoni miał tego kwiatka, a w drugiej papierową torebkę ze słodkościami.
Raine Barlowe