Crappy day in crappy place with (no) crappy people.
: 05 mar 2023, 19:50
Długa przymusowa przerwa zdrowotna oficjalnie zwana wakacjami potrzebnymi pracoholiczce dała się Eve we znaki. Przechodziła ciężkie chwile, miała depresje i nawroty PTSD, które zdołała jako tako zdołała opanować z pomocą przypisanych leków, co pozytywnie wpływało na jej zachowanie bla bla bla. Owszem, wyszła na prostą – znowu – ale nikt nie odda jej straconego czasu, który mogła wykorzystać na pracę. Na coś, co kochała z całego serca. Coś, czemu oddała całą siebie.
Praca była jej ucieczką, ale zarazem celem, więc konieczność odstawienia tego na bok na dwa miesiące obudziło w niej ogromne poczucie tęsknoty i potrzebę zapełnienia powstałej pustki.
Szybko wróciła w teren.
Wszystko dzięki młodej parze, która zaginęła w pobliskim lesie.
- Cieszysz się tak samo, jak ja? – zapytała patrząc na odbicie Jello w tylnym lusterku. Psina z niecierpliwieniem przechodziła po tyłach małego żałosnego smerfowoza (pożyczonego od cioci (klik)) również będąc ofiarą przymusowego urlopu. Suczka tęskniła za pracą i już nie mogła się doczekać aż znów się wykaże.
Drzwi otworzyła z piskiem w duchu modląc się, żeby nikt nie zwrócił uwagi, czym teraz jeździła Specjalnie zaparkowała dalej i bardzo szybko otworzyła drzwi Jello przy okazji zgarniając swój plecak.
Nie od razu założyła suczce kamizelkę. Nie chciała długo stać przy marnym aucie, dlatego śmiałym krokiem ruszyła dopiero teraz kierując wzrok w stronę wozu strażackiego, przy którym nonszalancko stał Remington. Zauważył ją i bezczelnie gapił się mając taką minę, z której Paxton wyczytała co najmniej czternaście tekstów na temat Forda Aspire, którym przyjechała.
- Ani słowa – rzuciła ostro, kiedy tylko do niego podeszła i zrzuciła plecak na ziemię ledwie na chwilę rzucając okiem na resztę zgromadzonych. – Co się dzieje? – Przez telefon podano jej część szczegółów, ale wolała usłyszeć je na żywo mając nadzieję, że tym samym pominą kwestię jej mało reprezentatywnego auta. Dick na pewno wiedział o wypadku. Na pewno też raz lub dwa odwiedził Eve w szpitalu i możliwe, że wiedział o prawdziwym powodzie jej nieobecności (i gdzie tak naprawdę była). Wystarczyło dodać dwa do dwóch aby wiedzieć, że swoje cudne auto straciła w wypadku i że nie była bogaczką, którą stać na nowe bez zabrania chociaż części wpłaty wstępnej do kredytu.
Kucnęła wyciągając z plecaka czerwoną kamizelkę, którą nałożyła na Jello i specjalną smycz przyczepianą do paska na biodrach Eve. Teren był niepewny, więc wolała nie puszczać psa wolno.
- Tylko mi nie mów, że się za mną stęskniłeś – odparła, kiedy wstała na równe nogi dostając małą reprymendę za to, że kiepsko się przywitała. Cóż, cała Paxton. Była skupiona na celu i robiła swoje a że przy okazji nie należała do osób okazujących sympatię z pomocą czułych gestów (chyba, że wobec kogoś przebiła tę skorupę), to jej powitania bywały raczej oschłe, co jednak nie oznaczał braku szacunku albo tego, że kogoś nie lubiła.
- Który z gliniarzy prowadzi sprawę? - Z nim także musiała porozmawiać i przede wszystkim uzyskać prywatne rzeczy zaginionych, o które prosiła i jakie służbiści mieli załatwić od ich rodzin.
Dick Remington
Praca była jej ucieczką, ale zarazem celem, więc konieczność odstawienia tego na bok na dwa miesiące obudziło w niej ogromne poczucie tęsknoty i potrzebę zapełnienia powstałej pustki.
Szybko wróciła w teren.
Wszystko dzięki młodej parze, która zaginęła w pobliskim lesie.
- Cieszysz się tak samo, jak ja? – zapytała patrząc na odbicie Jello w tylnym lusterku. Psina z niecierpliwieniem przechodziła po tyłach małego żałosnego smerfowoza (pożyczonego od cioci (klik)) również będąc ofiarą przymusowego urlopu. Suczka tęskniła za pracą i już nie mogła się doczekać aż znów się wykaże.
Drzwi otworzyła z piskiem w duchu modląc się, żeby nikt nie zwrócił uwagi, czym teraz jeździła Specjalnie zaparkowała dalej i bardzo szybko otworzyła drzwi Jello przy okazji zgarniając swój plecak.
Nie od razu założyła suczce kamizelkę. Nie chciała długo stać przy marnym aucie, dlatego śmiałym krokiem ruszyła dopiero teraz kierując wzrok w stronę wozu strażackiego, przy którym nonszalancko stał Remington. Zauważył ją i bezczelnie gapił się mając taką minę, z której Paxton wyczytała co najmniej czternaście tekstów na temat Forda Aspire, którym przyjechała.
- Ani słowa – rzuciła ostro, kiedy tylko do niego podeszła i zrzuciła plecak na ziemię ledwie na chwilę rzucając okiem na resztę zgromadzonych. – Co się dzieje? – Przez telefon podano jej część szczegółów, ale wolała usłyszeć je na żywo mając nadzieję, że tym samym pominą kwestię jej mało reprezentatywnego auta. Dick na pewno wiedział o wypadku. Na pewno też raz lub dwa odwiedził Eve w szpitalu i możliwe, że wiedział o prawdziwym powodzie jej nieobecności (i gdzie tak naprawdę była). Wystarczyło dodać dwa do dwóch aby wiedzieć, że swoje cudne auto straciła w wypadku i że nie była bogaczką, którą stać na nowe bez zabrania chociaż części wpłaty wstępnej do kredytu.
Kucnęła wyciągając z plecaka czerwoną kamizelkę, którą nałożyła na Jello i specjalną smycz przyczepianą do paska na biodrach Eve. Teren był niepewny, więc wolała nie puszczać psa wolno.
- Tylko mi nie mów, że się za mną stęskniłeś – odparła, kiedy wstała na równe nogi dostając małą reprymendę za to, że kiepsko się przywitała. Cóż, cała Paxton. Była skupiona na celu i robiła swoje a że przy okazji nie należała do osób okazujących sympatię z pomocą czułych gestów (chyba, że wobec kogoś przebiła tę skorupę), to jej powitania bywały raczej oschłe, co jednak nie oznaczał braku szacunku albo tego, że kogoś nie lubiła.
- Który z gliniarzy prowadzi sprawę? - Z nim także musiała porozmawiać i przede wszystkim uzyskać prywatne rzeczy zaginionych, o które prosiła i jakie służbiści mieli załatwić od ich rodzin.
Dick Remington