Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nie była niemądra. Z psami pracowała od lat i dobrze wiedziała jak się zachować. Bywało, że miała zrywy pragnienia bycia bohaterem, ale racjonalizm wygrywał. Surowa kalkulacja plusów oraz ewentualnych strat sprawiała, że postępowała zgodnie z własnym protokołem. Dlatego gdy Jello nagle zniknęła, na tyle na ile mogła zaparła się nogami o podłodze i opadła na ziemię całym swym ciężarem utrzymując zwisającą na wysokościach suczkę.
Mogłaby ciągnąć za smycz sama, ale skoro miała wokół siebie tylu chłopa, pozwoliła sobie pomóc. Poczekała aż Dick do niej podejdzie i zacznie ciągnąć za jedyną rzeczy, która trzymała Jello z dala od dna studni. Nie martwiła się o suczkę. Wiedziała, że nic się nie stało. To nie było pierwsze jej rodeo z podobnymi akcjami, dlatego gdy Jello pojawiła się w zasięgu jej wzroku nie pobiegła na powitanie jak zakochana nastolatka. Chciała aby psina sama do niej podeszła, co jednocześnie pozwoliło ocenić stan jej zdrowia (czy nie miała połamanej/zwichniętej łapy). Kiedy już mogła rękami dotknąć jej futra, przejechała po nim upewniając się, że nie miała żadnych ran. Wszystko było porządku.
- Dobra dziewczynka. – Pogłaskała ją między uszami. – Dzięki. – Odwróciła głowę zwracają się do Dicka o dziwo wciąż stojącego nieopodal, ale bacznie nadzorującego swoich ludzi. – Poradzę sobie – zapewniła, że nie zamierzała robić żadnych głupot. Może gdyby rozchodziło się o kogoś jej bliskiego, wtedy zrobiłaby milion idiotycznych rzeczy, ale teraz – zgodnie ze swymi zasadami – zamierzała być grzeczna. Odsunie się i da przestrzeń strażakom, którzy w miarę sprawnie (na tyle na ile się dało być sprawnym w takich gęstwinach) przygotowali sprzęt.
Jeden ze strażaków w uprzęży zbliżył się do studni i zawołał w nią. Echo rozniosło się po okolicy i zaraz za nim do uszu wszystkich dotarło ciche „Pomocy”.
Dziewczyna żyła. Nie wiadomo na jak długo i w jakim była stanie, bo równie dobrze flaki mogły wylewać się z brzucha, ale żyła. Była tam i czekała na pomoc.
- Niebawem cię wyciągniemy! – Zawołał strażak i spojrzał na komendanta. Czekał na wytyczne czy miał asekuracyjnie zostać na górze czy zejść na dół.
Paxton zgodnie z tym co powiedziała, odsunęła się do tyłu. Jello trzymała się jej nogi z niecierpliwością wypatrując tego, co działo się w studni. Pomimo, że już dostała nagrodę za zadanie, nie odpuszczała. Musiała poznać efekty świadoma, że to co znalazła, jeszcze żyło.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Wiedział, że tym razem górę nad nim wzięła przezorność i ostrożność. Być może nie powinien traktować Eve tak protekcjonalnie, ale miał dość tracenia kobiet, na których mu zależało. Większość z nich zraził do siebie sam, jedną udało mu się odzyskać i została jego żoną. Najczęściej jednak jak w przypadku Diviny, widział jak powoli się wymyka i to w stronę jeszcze większego zagrożenia. Nic więc dziwnego, że w przypadku Paxton zareagował tak emocjonalnie.
Mógł bez końca wmawiać sobie, że mu nie zależy i panuje nad sobą, ale odkąd był czysty, sprawy poniekąd się komplikowały. Nie miał już niczego co mogłoby go znieczulać i jak widać, zbyt często obawiał się straty. Zaś z napływem takich emocji kompletnie sobie nie radził i bał się, że stanie to dla niego normą.
Uśmiechnął się jednak, gdy okazało się, że pies jest cały i nikomu (poza dziewczyną w studni) nie działa się krzywda. Jak nie lubił tych idiotycznych czworonogów to tego w ramach wyjątku mógłby nawet pokochać.
- Przepraszam - rzucił do Eve i to też była nowość, bo widok Dicka Remingtona przepraszającego to był absurdalnie rzadki widok. - Cieszę się, że Jello nic nie jest - dodał w przelocie, bo już strażacy zaczęli rozstawiać swój sprzęt i gdy echo rozniosło głos ofiary, nic więcej już dla Dicka się nie liczyło. Dziwnie go przejęło to zaginięcie (ta głupia torebka), więc gdy zaczęli oczekiwać na jego rozkazy, istniało dla niego jedyne wyjście.
- Uwiążcie mnie. Ja zejdę - mogli nawet myśleć, że bierze to zbyt personalnie, ale wiedział, że z ich drużyny to on najwięcej czasu poświęcał na treningi i on najlepiej się podciągał. Przy kokainie jego sprawność fizyczna była zaburzona, więc nadrabiał ją żmudnymi ćwiczeniami, tak, by nie wyjść z formy. Musiał i chciał uratować tę dziewczynę, więc postanowił dać jej najlepsze co miał do zaoferowania z całej jednostki. Siebie.
Pozwolił więc się uwiązać i przelotem spojrzał na Eve. Mógłby jej powiedzieć, żeby przekazała jego żonie, że ją kocha, gdy spadnie w kilkumetrową przepaść i złamie sobie kark, ale nie był nigdy dobry w takie pożegnania.
Machnął więc ręką i zaczęli delikatnie go spuszczać razem z ogromnym zabezpieczeniem, które stanowili ludzie. Ci, którym ufał najbardziej i ci, dla których bywał czasami sukinsynem.
Nie o tym myślał, gdy latarka czołowa wreszcie odsłoniła mu dziewczynę.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę! Już po ciebie idę! - wykrzyknął, choć wiedział, że równie dobrze może mieć złamany kręgosłup i jej wydobycie będzie wymagało mozolnej pracy.
Mógł powiedzieć Paxton, żeby nie czekała. Na pewno miała kogoś z kim wolałaby spędzić ten wieczór, a Jello już zrobiła swoje.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Patrzyła na Remingtona, kiedy przygotowywano go do zejścia. Uprząż i liny wyglądały na solidne, ale w życiu nie było ludzi ani rzeczy idealnych. Istniało ryzyko oraz szansa niepowodzenia, która w wizjach przyszłości wzrastała wraz z emocjonalnymi więzami, które jednak łączyły Eve z Dickiem. Martwiła się o niego. Tak normalnie po ludzku. Jak to kumpel o kumpla albo osoba od ciężkich rozmów, które miedzy sobą prowadzili. Szczerze by jej tego brakowało, nawet jeśli chwilami Paxton uważała strażaka za strasznego dupka. Tylko, że on wykonywał swoja pracę a ona nie będzie go namawiać do zmiany zdania. Nie była aż tak zafiksowana na jego punkcie, ale na pewno nie chciałaby, żeby skończył martwy w tej dziurze przy okazji zabijając tamtą młodą dziewczynę (która może zamortyzowałaby mu upadek i byłaby wtedy tylko jedna ofiara).
Wyłapując spojrzenie mężczyzny jedynie kiwnęła głową na znak, że wszystko w porządku. Że rozumiała jego decyzję i wiedziała, co robić gdyby coś mu się stało. Była w cholernym wojsku. Miała oddział, swych ukochanych chłopaków, których nigdy nie zapomni a jacy nie przeżyli ostatniego ataku. Po czymś takim łatwo schować głowę w piasek, ale Paxton była zobowiązana odwiedzić wszystkie rodziny. Nikt jej do tego nie zmuszał, bo armia sama powiadomiła o śmierci żołnierzy, ale musiała to zrobić w ramach niemej obietnicy danej chłopakom.
Tak samo potraktowała to jedno spojrzenie Remingtona; jako swoistą obietnicę (że jak umrze to ma mu skopać dupsko).
- Nie czuję. – Głos dziewczyny rozniósł się po starej studni. Słychać w nim było zmęczenie, ból i strach. – Moje nogi. – Za długo tam siedziała. Nie dała rady wypowiedzieć złożonego zdania ani zebrać myśli, dzięki którym nie wyszłaby na wkurzającą nastolatkę. – Zimno mi. – Studnie już dawno uznano za wyschniętą, ale na jej dnie nadal pozostawało trochę wody, której wilgoć wpłynęła na dyskomfort zaginionej. – Chce do mamy. – Pomimo swego wieku dziewczyna pragnęła znów poczuć się jak w domu; kochana i bezpieczna.
- Komendancie, jak sytuacja? – Krótkofalówka zaszumiała a Eve z daleka obserwowała młodego strażaka stojącego nieopodal studni. Czekała aż padnie odpowiedź od Dicka, z którym ekipa musiała mieć stały kontakt.
- Pani nadal tutaj?
Odwróciła głowę w lewo zauważając jednego z policjantów, który towarzyszył im podczas poszukiwań.
- Pożyczyłam Komendantowi stówkę. Czekam aż mi odda. – Uśmiechnęła się uroczo na co gliniarz jedynie pokiwał głową na boki. Nie musiała się przed nikim tłumaczyć i choć mogła być teraz w drodze do lepszego miejsca, to wolała wiedzieć, czy doczeka się od Remingtona zaproszenia na wesele czy będzie musiała pomóc jego żonie w wyborze kaszmirowego obicia do trumny.
Znów spojrzała na strażaka będącego w stałym kontakcie z Remingtonem, a potem na Jello, która lekko pociągnęła za smycz zainteresowana czymś za krzakami po prawej stronie. Przywołała ją do siebie, bo nie będzie się pałętać po tych lasach tylko dlatego bo psina być może poczuła zapach sików jakiegoś samca. Gdyby było inaczej i czaiłby się na nich jakiś zwierz suczka od razu zaczęłaby szczekać i warczeć; Eve była tego pewna.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
W tej chwili musiał przestać myśleć o Ainsley, bo nie zszedłby na dół. Nie sądził nigdy, że tak sprzyja mu brak zobowiązań, ale w jednej chwili zrozumiał zazdrość jego kolegów z jednostki, gdy był wolnym ptakiem. Po ślubie okazało się, że strach ma wielkie oczy i na dodatek nie dopełnili tak wielu formalności, że pewnie w chwili śmierci jego ciało oddadzą trzeciej macosze. Ta absurdalna myśl tak poprawiła mu humor, że postanowił zapomnieć chwilowo o fakcie, że może zostać najbardziej rozkosznym trupem 2023.
Zresztą razem z opuszczaniem go na dół zaczynał zdawać sobie sprawę, że to nie on ma najbardziej przerąbane w całej tej sytuacji. W końcu dziewczyna okazała się znacznie młodsza niż myślał i jak zazwyczaj to nie go ruszało, teraz czuł swoisty dyskomfort. Z tego typu kobietami zwyczajnie mu nie szło, a już zapewnianie kogoś, że wszystko będzie dobrze wydawało mu się zwykłym oszustwem. Zwłaszcza w sytuacji, gdy mogła być tak połamana, że po próbie wydobycia ją stąd… po prostu zginie.
- Hej, nie bój się - zaczął łagodniej niż zazwyczaj. - Musisz coś dla mnie zrobić i się nie ruszać, przynajmniej na razie - poprosił ją, ale dopiero, gdy go spuścili na sam dół, zaczął formować usztywnienie, by móc położyć ją w pozycji pionowej. Ryzykował wiele, ale musieli ją wydostać, a to była ich ostatnia nadzieja. - Halo, halo, słychać mnie? - rzucił do krótkofalówki. - Prawdopodobny uraz kręgosłupa, potrzebuję noszy, żeby ją przetransportować. Jest przytomna - i nagle skończył nadawać, a w krótkofalówce dało się słyszeć szum wodny. Cholerne, podziemne źródło, które uwolniło się pod wpływem uderzenia i które mogło ich zatopić!
Tymczasem on był tutaj sam i na dodatek z dziewczyną, która prawdopodobnie była na tyle sparaliżowana, że mogła służyć mu jedynie jako boja. Cholera, kurwa jego jebana mać! Nigdy nie spodziewał się, że przyjdzie mu zginąć w jakiejś nieznanej studni, ale koleje losu bywały zaskakujące i na sekundę nawet się poddał. Przynajmniej miał szansę zginąć jak bohater. Po chwili jednak wyobraził sobie Ainsley, która dowiaduje się, że o jego śmierci i to dodało mu skrzydeł. Metaforycznie, bo wciąż wody przybywało, a on musiał uwiązać byle jak dziewczynę i zmusić ich do tego, by ją wydobyli.
Czasu dla niego mogło zabraknąć.
- WYCIĄGNIJCIE JĄ! - wykrzyknął i stracił łączność, bo jego krótkofalówka znalazła się pod wodą, a on sam machał dłońmi jak szalony próbując zostać na powierzchni. Kto by przewidział, że podczas rutynowej akcji załączy mu się jakiś Indiana Jones?
Szczerze już sobie współczuł, bo wody było coraz więcej, a on nieźle pływał, ale nie aż tak, by przetrwać.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Komendancie, co tam się dzieje?!
Zdarzało się, że podczas czekania Eve wyłączała umysł. Tak, posiadała ów magiczną funkcję, która u kobiet wydaje się być niewiarygodna, ale jej dane było posiadać przycisk – off. To ją wyciszało. Pozwalało na skupieniu się tylko i wyłącznie na doznaniach cielesnych a to alarmowało, że robiło się duszno. Aż za bardzo i zbyt gwałtownie aby móc to zignorować. A jednak na razie nie wzięła tego pod uwagę, dopóki nie usłyszała wołania strażaka.
W jednej chwili wokół studni zrobiło się zamieszkanie i do Paxton dotarło, że coś było nie tak. Nie tylko w cholernej dziurze, z której z ogromnym wysiłek kogoś wyciągano, ale również z pogodą. Ta nagła zmiana w powietrzu była zła. Jello także to wyczuła znacząco patrząc w kierunku, w którym wszyscy przyszli.
Psina chciała wracać nie dlatego, że śpieszno jej było do miski, ale pragnęła uciec przed nadciągającą ulewą.
- Spokojnie mała. – Pogłaskała suczkę między uszami wyczekująco patrząc w kierunku tłumu zgromadzonego przy studni.
Co tam się działo?
- Pośpieszcie się! Zaraz lunie deszcz! – zawołała do strażaków zajętych wyciąganiem.. tylko dziewczyny. Paxton odczekała chwilę, jakby dopiero po paru sekundach Dick miał pojawić się na horyzoncie, ale tak się nie stało. Z niepokojem zmarszczyła brwi patrząc to na studnię to na strażaków próbujących skontaktować się z komendantem.
- Komendancie!
- Rzućcie mu linę! – Warknął jeden ze strażaków, co oczywiście szybko wykonali, ale nie mieli pewności czy z Remingtonem było na tyle dobrze aby ten sam mógł uwiązać się do uprzęży. Osoby wykwalifikowane od razu zajęły się dziewczyną, lecz z wnętrza studni brakowało reakcji.
- Zejdę tam.
- Nie wciągniemy was oboje. – Akcja w środku lasu miała to do siebie, że nie posiadali żadnego wozu umożliwiającego automatyczne wciągnięcie liny. Nikt nie był na to przygotowany. W tych terenach rzadko wyciągało się kogoś ze studni.
- Jestem mniejsza. – Na pewno mniejsza od przypakowanego strażaka, z których każdy popatrzył na nią z zaskoczeniem, jakby zapomnieli dzięki komu w ogóle odnaleźli zaginioną.
- Nie mogę pozwolić nieprzeszkolonemu cywilowi zejść na dół.
- Jestem weteranką. Starsza sierżant Australian Army. – Czemu w ogóle próbowała ich przekonać? Naprawdę zależało jej na utknięciu w studni razem z Dickiem? Nie. Tylko większy żal miałaby do siebie, że niczego nie spróbowała niż o to, że w ogóle zaryzykowała. – Znam podstawy. – Znacząco spojrzała na linę oraz uprząż. Nie było w tym większej filozofii, chociaż na pewno nie gnałaby pierwsza, gdyby akcja działa się w górach albo podziemnej jaskini.
- Dobra. Wskakuj. – Strażak, który jak sądziła był porucznikiem, machnął ręką bo kogo jak kogo, ale nikt nie chciał stracić komendanta.
- Jello, zostań tutaj. – Nakazała psinie, której smycz odpięła od swego paska. Wiedziała, że robi głupotę, ale mocno zależało jej na tej stówce i weselu; albo po prostu ryzyko miała we krwi.
Nie zwlekając nałożyła uprząż, nie narzekała kiedy podano jej kask z latarką i krótkofalówkę. Robiła wszystko zgodnie z wytycznymi aż znalazła się w studni szybko rozumiejąc jak wiele ryzykowała, żeby wyciągnąć tego choleryka z wody.
- Dick! Obyś żył, aby nie okazało się, że na marne zakładałam te seksy liny. – Musiała zażartować świecąc latarką w dół. Miała tylko przypiąć są uprząż do tej należącej do Remingtona (o ile to było możliwe) i oboje zostaną wciągnięci na górę.
Do jej uszu dotarł plusk. Wody było więcej niż się spodziewała i co gorsza poczuła pierwsze krople deszczu, które spadły na jej ramiona. Doprawdy.. więcej wody nie mogło być. Brakowało tylko pożaru wywołanego przez głupie dzieciaki.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Od dłuższego czasu proponowano mu bądź proszono go o to, żeby przestał zgrywać bohatera i stał się prawdziwym komendantem. To znaczy takim, który do tego typu zadań deleguje kogoś z zespołu, a nie sam biegnie pierwszy. Jak dla niego tego typu osoba nie powinna nigdy pełnić żadnych funkcji przywódczych, bo co to za wódz, który unika zagrożenia? Tyle, że ta głupia odwaga skończyła się dla niego tak, że fakt, wydobył dziewczynę i wiedział, że jej pomogą, ale sam…
Do cholery, krople deszczu uświadomiły mu, że sytuacja jest coraz bardziej patowa i z tej studni mogą wyciągnąć jedynie jego zwłoki. O ile komuś się będzie chciało bawić w jego pogrzeby, bo swojego czasu podpisał papierek, żeby w razie trudności zostawić jego zwłoki do rozkładu. Czy studnia kwalifikowała się jako trudność? Doprawdy te myśli były tak abstrakcyjne jak jego położenie, a on powinien chyba większą uwagę zwrócić na utrzymanie się na powierzchni albo na kontakt z górą, a nie na takie myśli.
Nie, gdy jeszcze żyje, choć sam ten stan wydawał się mocno przejściowy, gdy znowu zalewała go woda z każdej strony i naturalnie znalazł się w jej epicentrum czując, że to ostatni raz, gdy bierze oddech. Bolał jak cholera, zupełnie jakby płuca wiedziały, że to jego końcowy epizod.
Gówno prawda, walczył jak szalony i co chwila znikał pod wodą. Wiedział, że ta karuzela wreszcie go osłabi, więc nabrał powietrza i zniknął pod powierzchnią, przekonany, że wytrzyma dłużej. Instynkt samozachowawczy jednak robił swoje i za szybko ponownie wynurzał się czując, że traci oddech.
Głupie płuca.
Głupia śmierć.
Potwornie głupia Paxton, którą nagle usłyszał na samym dnie tej pieprzonej studni, ale wydało mu się to już snem. Ludzie przed śmiercią mają halucynacje, a niemożliwym było, żeby kobieta była tak durna, by dla kogoś takiego jak on ryzykować życie. Mimo wszystko jednak, gdy znowu się wynurzył, zobaczył ją i zrozumiał, że ona tu jest i na dodatek jest jej jedyną opcją, żeby zobaczyć Ainsley.
Jeśli ludzie przed śmiercią widzieli ludzi, których kochają to świat według Dicka Remingtona był zamieszkały tylko przez jedną blondynkę, która stała obok swojego ukochanego konia i szczerzyła się do zdjęcia, jakie przechowywał w kieszeni portfela.
Ten widok sprawił, że wreszcie wyciągnął rękę do Exe i pozwolił się uwiązać na tej linie, która teraz mogła w każdym momencie pęknąć i tym sposobem strącić ich ponownie do studni.
Nie przeżyliby, kręgosłupy połamałyby się im jak zapałki i tylko to sprawiało, że nawet nie usiłował wypluć płuc, choć te po tych urwanych oddechach paliły go jak ogień. Żył i co gorsza, wisiał Paxton swoje własne życie i wiedział, że to dług, którego już nie spłaci. Nie, gdy jedyne o czym marzył to położyć się wreszcie na stałym gruncie, choć za chwilę deszcz miał zamienić to miejsce w śmiertelnie niebezpieczne bagno.
Ale żyli.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Za kozaczenie powinieneś dostać bana na akcje. – Skwitowała, gdy bardzo powoli byli wciągani do góry. Chciałaby mu teraz przypieprzyć i dać do wiwatu, ale w rzeczywistości non stop świeciła na niego latarką doszukując się oznak kiepskiego stanu zdrowia. Od samego łykania brudnej wody dostanie wymiotów i biegunki, ale kto wie czy nie miał innych chorób i zaraz nie dostanie udaru albo zawału.
Musiała mieć pewność. Nie chciała żeby zginął. Sama pragnęła przeżyć i nagle poczuła, że to dobrze. W końcu trzy miesiące temu była gotowa odebrać sobie życie a teraz w duchu błagała, żeby strażacy się streszczali. Nie chciałaby utknąć w studni. Nawet jeśli z własnej nieprzymuszonej woli weszła do środka, to nie zamierzała zostawać tam na zawsze. Nie taki miała plan na życie. A na pewno nie tak chciałaby odejść, bo coś czuła, że w efekcie ich nagrobki będą stać obok siebie.

Tu spoczywa Dick Remington
Wspaniały komendant i głupek, który wskoczył do studni.


-------

Eve Paxton
Wskoczyła do studni za tym głupkiem leżącym obok.

Właśnie tak to by wyglądało. Remington coś osiągnął i nawet jeśli tego nie doceniał to jego grób wyglądałby lepiej od Paxton.
On był kimś, bo miał naszywki na mundurze, statut i szacunek straży.
Ona uchodziła za psiarę voodoo i nikt nigdy na początku nie wierzył, że czworonogi potrafiły to wszystko, o czym mówiła Eve. Nikt też nie pamiętał, że była w wojsku (a na pewno już raz mówiła o tym tutejszym policjantom, którym dzisiaj musiała się przypomnieć) i że tak właściwie robiła wiele dobrego, ale w ogólnym rozrachunku to Dick był bohaterem. To ona był KIMŚ a ona nie miała nic do zaoferowania.
- Trzymamy was. – Usłyszała głos strażaka i nagle trzech chłopów wyciągnęło ręce, żeby pomóc im wydostać się ze studni.
Uczepiona uprzężą do tej należącej do Remingtona poczuła szarpnięcie. Mężczyzna ze zmęczenia nie utrzymał się na nogach. Wolał opaść na ziemię i odetchnąć, co było całkowicie zrozumiałe, ale też zmusiło Eve do padnięcia na kolana.
Odczepiła się od liny i drugiej uprzęży zanim zdjęła kask. Zignorowała deszcz, choć ten wcale nie ułatwiał uznania sprawy za zakończoną. Musieli teraz wyjść z tego lasu, jakoś dostać się do aut, które nagle z perspektywy całego tego zamieszania okazały się stać strasznie daleko.
- Nie jestem pewna, czy twoja przyszła żona ucieszy się na wieść, że przed weselem pakujesz się w takie akcje. – Nie ważne, czy został tydzień czy dwa miesiące. Powinien się oszczędzać, żeby do tego wesela dożyć.
Wyciągnęła rękę i poklepała Dicka po plecach.
- Komendacie, przestraszył nas pan. - Jeden ze strażaków, który cały czas trwał przy Remingtonie pozwolił sobie na komentarz tuż po tym, gdy wszyscy zgodnie stwierdzili, że Dick żył i na oko miał się dobrze.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Też fantazjował o nagrobkach, ale w swojej wyobraźni nie widział tego wzniosłego napisu na swoim własnym kamieniu. Raczej chmarę ludzi, których skrzywdził i chętnie zatańczyliby na jego grobie albo na niego napluli. Nie osiągnął przecież nic wielkiego poza byciem komendantem, a historia jego upadków była na tyle znana, że obawiał się śmiertelnie dnia, w którym jego żona dowie się o jego przewinieniach i popisowo poprosi o rozwód. Bycie bohaterem jednej akcji niczego nie zmieniało, bo przecież taki czyn nie mógł przekreślić wszystkich grzechów.
Może jak i Rasputina i Dicka należałoby zabezpieczyć po śmierci, bo groziłoby mu zniszczenie zwłok? A może fanki przez lata sadziliby mu kwiatki na grobie?
Nie był pewien i jak na razie mógł się jedynie domyślać, bo wyciągali ich na powierzchnię i cała ta opowieść nagle stawała się historią. Mógł zaczerpnąć wreszcie swobodnego oddechu i zaśmiać się ze słów Paxton, która zgrywała bohaterkę.
Wróć, ona nią była, a on właśnie został obdarowany długiem wdzięczności, którego aż tak szybko nie straci.
- Po co to zrobiłaś? Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał cicho, zupełnie jakby tego typu rozmowa przeznaczona była dla ich uszu. Nie dano mu jednak dokończyć tego przesłuchania, bo zaraz znaleźli się na powierzchni i zaczęli ich odpinać od siebie. Byli
uratowani i powinien już teraz szeroko uśmiechać się do kolegów i prasy, która zapewne zanotuje ich czyny. Zamiast tego jednak poczuł, że spada, że powoli dociera do niego to wszystko, że Eve nieopatrznie wspomniała o jego żonie, która miała tę samą torebkę i mógłby ją stracić.
- Nie mów o Ainsley, proszę - a że Dick Remington nigdy nie prosił to dało się wyczuć, że sprawa jest wielkiej wagi. Poza tym spojrzał na Paxton wzrokiem, którego nie dało się po prostu zignorować. Wiedział, że gdzieś w jego spojrzeniu czai się zwykła przepaść i go pochłania, a on sam nagle traci grunt pod nogami. Odetchnął głęboko, potem znowu i głód nagle przybrał na sile. Zwykle już pociągałby kreskę w takiej sytuacji, ale był pośrodku niczego i na dodatek jeszcze był żonaty i zobowiązał się żonie, że nie będzie ćpunem. Sporo poważnych deklaracji, a każda z nich uderzała w niego jak obuchem. Nawet dłoń Eve w tym momencie potraktował jako atak i się zjeżył.
Dopiero Steve przywołał go do porządku i przeniósł wzrok na niego.
- Oj, młody, młody, musisz się jeszcze sporo nauczyć. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - odpowiedział zaczepnie. - Chodźcie, zasłużyliśmy na piwo. Pani też trzeba postawić - wskazał na swoją nową bohaterkę i mógł stwierdzić, że przynajmniej ludźmi kieruje dobrze, bo od razu ruszyli w kierunku wyjścia z tego piekła.
Tylko Dick nie wiedząc dlaczego został w nim i się w nim rozgościł.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Pomimo triumfu powrót do auta był utrudniony przez nagły deszcz. Szybko zorientowała się, że nie wzięła sobie cienkiego przeciwdeszczowego płaszcza, ale przynajmniej miała coś na jego wzór dla Jello, o którą dbała bardziej niż o samą siebie. Karmiła psy lepiej niż sama jadała i robiła wszystko, żeby to właśnie je ratować a sama mogła wskakiwać do studni za szalonym komendantem nieświadomym w co się pakował.
Taka już była, chociaż nie idealizowałaby się za bardzo. Gdyby chodziło o kogoś innego, zapewne by nie ryzykowała. Remington mógł być skurwielem i zrobić w życiu wiele okropnych rzeczy, ale znali się. Na swój specyficzny sposób kumplowali a Eve już nie chciała tracić bliskich osób. Bomba rozrywająca cały jej oddział pozostawiła na skazę; strach przed podobną stratą. Nie chciała na nowo przeżywać tego samego zwłaszcza, że z chłopakami z armii (podobnie jak z Dickiem) swobodnie rozmawiała parę chwil przed tym zanim ich straciła. Wolała nie powielać tego scenariusza.
Obejrzała się przez ramię na komendanta, który teraz szedł z resztą strażaków. Wydawał się jej unikać, ale to mogła też być zagrywka w stylu „Nie rozmawiajmy o tym przy nich”. Rozumiała to, acz nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jak tylko nadarzy się okazja to Dick wskoczy do radiowozu i nawet się nie pożegna.
- Powinnaś sobie znaleźć mniej skomplikowane towarzystwo – szepnęła pod nosem i westchnęła z rezygnacją. Popatrzyła na Jello, która zadarła łepek, jakby w ten sposób chciała okazać wsparcie. – Czy przejmuje się nie tymi co trzeba? – zapytała suczkę i zaraz parsknęła z pogardą do samej siebie. Nie interesowała się stanem dziewczyny. Do swej pracy podchodziła na zasadzie – znalazłam cel, więc to koniec. Dalsze zobowiązania były jej niepotrzebne zwłaszcza, że nie każda akcja kończyła się dobrze i nie zawsze poszukiwana była potencjalnie żywa osoba. Paxton musiała nauczyć się odcinać od swej pracy. Wykonać zadanie i pójść dalej bez oglądania się za siebie, czyli na ewentualne odnalezione ofiary. To dlatego jej główne myśli obracały się wokół tego jednego spojrzenia Dicka (bynajmniej nie było ono ponętne, zawadiackie ani wesołe).
- Remington, mogę na słówko? – Złapała go zanim zdążył się ukryć i ręką machnęła w stronę smerfowozu, którym na pewno się nie szczyciła, ale jak na razie nie stać ją było na lepsze auto. Musiała jeździć tym pożyczonym badziewiem. – Nie pojadę z wami. – Na to całe piwo, o którym wspominał, ale nie o tym chciała rozmawiać. Trochę go podeszła, bo może tymi słowami dała mu do zrozumienia, że szykuje się luźna gadka szmatka a nie:
- Chcesz jechać na AN? – zapytała wprost i wbiła w niego spokojne spojrzenie. W deszczu na pewno nie wyglądała przekonująco, ale nigdy nie bała się Australijskiej pogody ani wiążącego się z tym dyskomfortu. – Słuchaj, do niczego cię nie zmuszę. – Nie mogła. Osoba uzależniona sama musiała tego chcieć. Wiedziała coś o tym, bo po swym pierwszym i jedynym przedawkowaniu przez jakiś czas chodziła na spotkania. – Tylko, że.. może tego potrzebujesz? Podwiozę cię. Smerfowóz jest mało zachęcający, ale jest zdolny do latania, jak wjedzie w jakąś dziurę. – Postarała się o delikatny uśmiech, lecz z jej spojrzenia nie znikała troska i poczucie bezsilności, bo poza samą propozycją niczego nie mogła zrobić.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Zawsze tak się zachowywał wobec ludzi przed którymi przyszło mu się otworzyć za bardzo. Nauczony doświadczeniem wiedział, że wtedy nadchodzi pora, żeby ich stracić, a on uważał to za najgorsze uczucie na świecie. Zapobiegawczo więc wycofywał się sam rakiem, zanim jeszcze doszło do jakiegoś rozłamu. Im bardziej pokazywał komuś swoją prawdziwą naturę, tym bardziej wobec niego stawał się bezbronny. Wiedział, że spojrzenie, które rzucił Eve było jednocześnie błaganiem o pomoc, jak i prośbą, by dała mu dojść do siebie. Nie planował tego tak przeżywać, ale stało się i teraz musiał zrobić absolutnie wszystko, by zminimalizować szkody.
Pomogło to, że przede wszystkim myślał o jednostce, o ludziach zaangażowanych w równym stopniu jak on. Odkąd został zastępcą, skończył się dla niego czas lekkomyślności i beztroski. Nigdy nie sądził, że spełni się w pełnieniu tak odpowiedzialnej funkcji, ale nagle stał się odpowiedzialny za całą rzeszę ludzi i zaczęło mu się to podobać. Mimo tarć i różnic miał wrażenie, że z podwładnymi się dogaduje (pomińmy Autumn) i to sprawiało, że teraz też nie mógł sobie pozwolić na żadną słabość. Nie w chwili, gdy był obserwowany przez młodszych strażaków, dopiero rozpoczynających pracę w tym zawodzie. To dla nich Richard Remington miał szansę zostać wzorem i nie zamierzał tego spieprzyć przez głupi nałóg, nawet jeśli jego głowa obecnie została gdzieś w tej pieprzonej studni.
Tylko zamiast wypełniać się wodą, wypełniała się powoli białym proszkiem.
Żartował jednak z chłopakami na całego, obstawiali który bar wybiorą i kogo wyślą na dyżur na komendzie. Żaden z nich nie odmówiłby wspólnego piwa z komendantem i z tego również był dumny. Z tego, że nie wracał już z Eve i potraktował ją jak powietrze po tym jak uratowała mu życie już mniej.
Gdy więc go zawołała, odwrócił się od razu i odszedł dając chłopakom znak, że do nich dojedzie.
- Nie możesz choć raz spróbować się soc… - ale porzucił temat, bo zrozumiał, że to nie tam w trawie piszczy. Chodziło raczej o coś innego, o te mityczne pogadanki, które miały sprawić, że po powrocie do domu nie zatopi się w woreczku strunowym. - Eve, posłuchaj. Ja nie jestem jakąś miękką fają, która musi chodzić na mityngi po każdej akcji. Żyjemy, jestem ci cholernie wdzięczny, ale oni MUSZĄ mieć nad sobą kogoś, kto im pozwoli zapomnieć i pójść dalej. Jaki był im dał przykład, gdybym tak po prostu się rozkleił i nagle by się okazało, że jednak nie daję rady? - pokręcił głową i choć mówił prosto, jasno i logicznie to czuł, że wspina się wręcz na wyżyny, by formułować te proste zdania.
Bolało go absolutnie wszystko, płuca oddychały jak szalone, w jego głowie rozlegały się huki, a on ciągle miał przed oczami tylko kokainę.
Pewnie dlatego wreszcie złapał ją za ramiona i przytulił mocno do siebie.
- Nie wiem jak kiedykolwiek ci się odpłacę za to wszystko - wyszeptał i po chwili puścił ją, bo to byłoby za dużo dla niego. Jak i spotkanie odwykowe z nią, choć tej nocy miał jeszcze do niej zadzwonić i poprosić ją o pomoc.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Złapała się za boki przyjmując postawę tak zwanego superbohatera, ale też obroną, bo Dick Remington był głupcem. Cholernym idiotą, który nie rozumiał czym była prawdziwa odwaga. Jej samej długo to zajęło i owszem, nawet po terapii miała problem z przyznaniem się, że potrzebowała pomocy, ale się starała. Pracowała nad tym i choć nie była uzależniona tak jak on, to walczyła o swoje życie a do tego potrzeba było wiele odwagi. Tak dużo, że Paxton wykorzystywała jej resztki z nadzieją, że wreszcie się zregeneruje. Chciałaby tego tak samo, jak marzyła o zaprzestaniu ciągłej walki, ale najwyraźniej w tym życiu nie mogła na to liczyć, bo największego wroga miała tuż obok siebie; we własnej głowie.
Była gotowa powiedzieć mu jak bardzo się mylił co do ludzi chodzących na spotkania anonimowych. Po paru spotkaniach kilka lat temu zaczęła ich szanować i uważała, że to dzięki nim nigdy więcej nie sięgnęła po narkotyki, bo gdyby to zrobiła to z tym samum zamysłem co wcześniej – żeby umrzeć.
Chciała mu to wszystko powiedzieć, lecz komendant nagle zrobił coś, czego by się po nim nie spodziewała.
Z zaskoczeniem przyjęła jego uścisk. Najpierw nie wiedziała, co to oznaczało, ale jego słowa rozwiały wszelkie wątpliwości, więc swobodnie ułożyła dłonie na jego plecach.
- Możesz kupić mi nowe auto – palnęła bez przemyślenia i kiedy znów mogła spojrzeć na jego twarz uśmiechnęła się szeroko. – Żartowałam. Zrobiłam to co trzeba było. – Raczej ponad to co powinna, ale przynajmniej nie żałowała. Zrobiła coś dobrego i miała ogromną ochotę się tym pochwalić. Nie jak paw, ale koniecznie musiała napisać o tym Everleigh. Cóż, napisałaby i tak; niezależnie od przebiegu całej akcji.
Ostatni raz zawiesiła na nim spojrzenie, co trwało zbyt długo, więc Dick na pewno wyczuł, że miała mu jeszcze dużo do powiedzenia. Konkretniej dałaby mu do wiwatu, ale jak stwierdziła wcześniej, do niczego go nie zmusi. On sam musiał chcieć wybrać się na spotkanie AN. Tak samo działało to z terapią albo odwykiem.
- Wiesz, jesteś miękką fają – stwierdziła jakby nigdy nic. – Właśnie przez to, że nie chcesz iść na meeting, bo się wstydzisz jak baba pierwszej zmarszczki. – Klepnęła go w ramię w ramach zaczepki na znak, że ni to się z niego nabijała ni mówiła poważnie. Prawda jednak była taka, że uważała za odważnych tych, którzy na te meetingi chodzili. – Zanim pojedziesz na piwo to się ogarnij. Śmierdzisz ściekami. – Nie chciała kończyć ich spotkania kazaniem o konieczności rozmowy z kimś, kto zrozumie z czym zmagał się Dick. A jednak zamiast od razu wsiąść do auta dodała jeszcze: - Dick, uznaj to za mądrość wyczytaną z kubka. – Bo sama nie lubiła takich złotych myśli, ale – W życiu można uciec od wszystkiego z wyjątkiem samego siebie. Nie ważne gdzie się człowiek rano budzi, bo przecież zawsze tam jest, prawda? – Innymi słowy od własnych problemów nie ucieknie, dopóki nie zacznie coś z nimi robić (czyt. naprawiać siebie). Wmawianie sobie, że próba zmiany lub szukanie pomocy to oznaka słabości, było jedną z rzeczy która ich łączyła, której musiał się wyrzec. – Do następnego komendancie.

z/t x2 Dick Remington
ODPOWIEDZ