Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Długa przymusowa przerwa zdrowotna oficjalnie zwana wakacjami potrzebnymi pracoholiczce dała się Eve we znaki. Przechodziła ciężkie chwile, miała depresje i nawroty PTSD, które zdołała jako tako zdołała opanować z pomocą przypisanych leków, co pozytywnie wpływało na jej zachowanie bla bla bla. Owszem, wyszła na prostą – znowu – ale nikt nie odda jej straconego czasu, który mogła wykorzystać na pracę. Na coś, co kochała z całego serca. Coś, czemu oddała całą siebie.
Praca była jej ucieczką, ale zarazem celem, więc konieczność odstawienia tego na bok na dwa miesiące obudziło w niej ogromne poczucie tęsknoty i potrzebę zapełnienia powstałej pustki.
Szybko wróciła w teren.
Wszystko dzięki młodej parze, która zaginęła w pobliskim lesie.
- Cieszysz się tak samo, jak ja? – zapytała patrząc na odbicie Jello w tylnym lusterku. Psina z niecierpliwieniem przechodziła po tyłach małego żałosnego smerfowoza (pożyczonego od cioci (klik)) również będąc ofiarą przymusowego urlopu. Suczka tęskniła za pracą i już nie mogła się doczekać aż znów się wykaże.
Drzwi otworzyła z piskiem w duchu modląc się, żeby nikt nie zwrócił uwagi, czym teraz jeździła Specjalnie zaparkowała dalej i bardzo szybko otworzyła drzwi Jello przy okazji zgarniając swój plecak.
Nie od razu założyła suczce kamizelkę. Nie chciała długo stać przy marnym aucie, dlatego śmiałym krokiem ruszyła dopiero teraz kierując wzrok w stronę wozu strażackiego, przy którym nonszalancko stał Remington. Zauważył ją i bezczelnie gapił się mając taką minę, z której Paxton wyczytała co najmniej czternaście tekstów na temat Forda Aspire, którym przyjechała.
- Ani słowa – rzuciła ostro, kiedy tylko do niego podeszła i zrzuciła plecak na ziemię ledwie na chwilę rzucając okiem na resztę zgromadzonych. – Co się dzieje? – Przez telefon podano jej część szczegółów, ale wolała usłyszeć je na żywo mając nadzieję, że tym samym pominą kwestię jej mało reprezentatywnego auta. Dick na pewno wiedział o wypadku. Na pewno też raz lub dwa odwiedził Eve w szpitalu i możliwe, że wiedział o prawdziwym powodzie jej nieobecności (i gdzie tak naprawdę była). Wystarczyło dodać dwa do dwóch aby wiedzieć, że swoje cudne auto straciła w wypadku i że nie była bogaczką, którą stać na nowe bez zabrania chociaż części wpłaty wstępnej do kredytu.
Kucnęła wyciągając z plecaka czerwoną kamizelkę, którą nałożyła na Jello i specjalną smycz przyczepianą do paska na biodrach Eve. Teren był niepewny, więc wolała nie puszczać psa wolno.
- Tylko mi nie mów, że się za mną stęskniłeś – odparła, kiedy wstała na równe nogi dostając małą reprymendę za to, że kiepsko się przywitała. Cóż, cała Paxton. Była skupiona na celu i robiła swoje a że przy okazji nie należała do osób okazujących sympatię z pomocą czułych gestów (chyba, że wobec kogoś przebiła tę skorupę), to jej powitania bywały raczej oschłe, co jednak nie oznaczał braku szacunku albo tego, że kogoś nie lubiła.
- Który z gliniarzy prowadzi sprawę? - Z nim także musiała porozmawiać i przede wszystkim uzyskać prywatne rzeczy zaginionych, o które prosiła i jakie służbiści mieli załatwić od ich rodzin.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Mógł być nawiedzonym ćpunem, który fantazjował o kokainie dniami i nocami. Mógł być absolutnym damskim bokserem, który miał na sumieniu wiele bólu kobiet i dalej spał smacznie. Mógł być wreszcie porywczym skurwielem, który czasami doprowadzał się do skraju wytrzymałości. To wszystko było prawdą, ale przede wszystkim Dick Remington był dobrym strażakiem. Gdy więc poszło zgłoszenie o zaginięciu nastolatki w dżungli nie wahał się ani trochę. Mógł wysłać swój zespół i wiedział, że sobie poradzą, bo dobrze ich wyszkolił, ale nie po zdecydował się na ten zawód, by teraz przeglądać bezmyślnie papiery.
Był na miejscu razem z nimi i czekał na sygnał do udania się w potencjalne miejsce…umieszczenia zwłok, bo cóż, był realistą i wiedział, że trudno przeżyć w tej okolicy. Mimo wszystko nie zamierzał jej dać z siebie mniej niż sto procent normy i właśnie tłumaczył jakiemuś zwierzakowi po co im jest potrzebna laska z psem, gdy rzeczona kobieta zjawiła się na miejscu.
W samochodzie, który przypominał mydelniczkę na kołach.
- Jeździsz tym na spotkanie kółka biblijnego? - tak jakby jej ostry ton go kiedyś przeraził. Młody parsknął śmiechem, więc zasądził mu potężne uderzenie w łopatki. - Ty chyba się zapominasz, gówniarzu. Idź złóż meldunek i ruszamy - zapalił papierosa, bo czekało ich sporo kilometrów, a od tego momentu auta były im zbędne. - Dziewczyna. Pokłóciła się z chłopakiem i wyszła się przewietrzyć. Do dżungli. Normalnie wybrała jeden z najgłupszych sposobów na śmierć - i przyjrzał się jej bacznie, bo choć w pracy Remington nie zwykł odzywać się na tematy prywatne to był wtajemniczony w jej wypadek i po części nawet siebie za niego obwiniał. To na moście namieszał jej zdecydowanie w głowie i skutki okazały się opłakane, a on jak ten sukinsyn jak zwykle wyszedł z tego cało. Nic dziwnego, że cała ta uprzywilejowana pozycja zaczęła go uwierać i otaczał ją niemal niedostrzegalną opieką. W końcu znał ją na tyle, by wiedzieć, że za każde traktowanie jej lepiej oberwałby w zęby, a naprawdę zależało mu na tych licówkach.
Obserwował psa, nigdy nie przepadał za zwierzętami, ale był ich ostatnią nadzieją. Na jej sugestię roześmiał się.
- Ściśnij uda, mała. Jestem już żonaty - choć nie było obrączki to pewność w jego głosie świadczyła o tym, że tak, to prawda, ten skurwysyn znalazł ślepą, głuchą i na dodatek całkiem ładną. Skoro byli gotowi, to dał znak, by strażacy mogli ruszyć, sam na głowie umieścił czołówkę, na szyi zaś miał gwizdek i krótkofalówkę.
- Perkins. Już zawiadomił kostnicę, cały on - pokręcił głową z obrzydzeniem, bo choć nie wierzył w szczęśliwy finał tych poszukiwań to uważał, że rodzinie trzeba dać szansę na ostatnią nadzieję. Pewnie i tak ją odbiorą, ale i tak sukcesem będzie odnalezienie ciała dziewczyny.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Miała wiele pytań. Oj, bardzo dużo. Poczynając od wspomnianej żony, której w życiu Dicka się nie spodziewała, po wzmiankę o kole biblijnym, od czego o dziwo nie stanął w płomieniach. Musiała jednak poczekać z ewentualnym rozwojem ich rozmowy. Będą mieli na to czas w trakcie poszukiwań, do których powinni od razu się zabrać. Mieli nikłe szanse na odnalezienie żywej dziewczyny i choć takowe istniały, to wszyscy z góry założyli, że ziści się najgorszy scenariusz.
- Porozmawiam z nim. – Wzrokiem rozejrzała się szukając wspomnianego Perkinsa. – Zostawię cię tylko na chwilę. Z łaski swojej w międzyczasie nie weź rozwodu i nie zostać ojcem trojaczków. – Musiała pokazać, że czekała go długa rozmowa o tym, jak złapał na haczyk jakąś pannę i nałożył na jej palec pierścionek (albo taki z automatu albo wyjebany w kosmos, bo Dick się szarpnął i ukradł ojcu kartę kredytową).
Razem z Jello podeszła do policjanta prowadzącego sprawę. Rozmowa była krótka i konkretna. Wskazano kierunek, skąd dziewczyna przyszła i przekazano Paxton rzeczy osobiste zaginionej. Ciężko powiedzieć, czy były one potrzebne. Ciało człowieka po śmierci szybko zmienia zapach. Rozkład ciała robi swoje, ale to nie przeszkadzało suczce. Wiedziała, że albo ma szukać zapachu, który Eve właśnie podstawiała jej pod nos albo charakterystycznej woni zwłok.
Perkins zwołał wszystkich na odprawę dokładnie tłumacząc zasady i wyznaczając zadania. Pomimo psa poszukiwawczego ekipa miała się rozpierzchnąć na boki tworząc jedną linię, która przeczesze las.
Jello uzyskawszy komendę pociągnęła za smycz. Trzymała łeb wysoko a jej nozdrza pracowały na pełnych obrotach. Mocno wciągała powietrze i pewnym krokiem prowadziła Paxton do przodu.
- Żona, co? – zagadnęła, kiedy kątem oka dostrzegła Remingtona zrównującego z nią krok. Nie spojrzała na niego, bo przez cały czas musiała obserwować psa. Mężczyzna to wiedział i na pewno nie miał za złe, że teraz nie patrzyła w jego (może) już niezaćpane oczy. – Nie było mnie zaledwie dwa miesiące. Kiedy to się stało? I przede wszystkim – komu dałeś w łapę, że zgodziła się za ciebie wyjść? – Od kiedy się poznali oboje nie szczędzili sobie przekomarzanek. Nie przy każdym Eve pozwalała sobie na takie teksty, bo nie chciała spotkać się z jakże siarczystym fochem, którego u Dicka raczej nie doświadczy.
Zerknęła na Remingtona i szybko wróciła ciemnymi oczami na Jello, która na chwilę przystanęła badając zapach w powietrzu; wyznaczała kierunek, w którym po chwili pociągnęła Paxton.
- Jeszcze jedno. – Bardzo ważne. – Gdzie się podziało moje zaproszenie na wesele? – Żartowała sobie. Nie wymagała od Dicka takich poświęceń. Kumplowali się, ale on raczej nie chciałby jej widzieć na swoim weselu. Na pewno miał wokół siebie bliższe osoby (przynajmniej Eve tak sądziła).

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Akcja ratunkowa to na pewno nie był odpowiedni czas na rozprawianie o jego skomplikowanym życiu uczuciowym, które pewnego dnia tak po prostu postanowiło się ułożyć. Samo z siebie, co zdecydowanie zaskakiwało Dicka, ale musiał przyznać, że wyszło mu to na dobre. Jeśli mówił o tym to miał na myśli małżeństwo zawarte bez żadnego pomyślunku ani awaryjnego planu ze swoją licealną sweetheart, która lata temu postawiła mu ultimatum stare jak świat. Ona albo znajomi i imprezy.
Ona albo kokaina.
Stan jego nosa, który ciągle musiał obcierać chusteczką świadczył najlepiej o tym, jaka była decyzja Dicka. Najwyraźniej jednak los (albo Bóg, w którego przez przypadek uwierzył) postanowił dać mu jeszcze jedną szansę, ale na same słowa o trojaczkach zrobił tak ogromne oczy, że Paxton musiała uwierzyć, że akurat to po jego trupie.
Właściwie jedno dziecko byłoby dla niego sporym rozczarowaniem, ba, nawet ta psina, która prowadziła na smyczy to było wyzwanie nieosiągalne wręcz dla Remingtona. Zwierzęta tolerował jedynie w wyśmienitym sosie, podane oczywiście z ziemniaczkami. Nie dzielił się jednak swoją opinią z Eve, która najwyraźniej te bestie uwielbiała. Musiał jednak przyznać, że cholery były całkiem pomocne, jeśli chodziło o zaginięcie i tym razem miał nadzieję, że się sprawdzą w boju. Jeśli nie to rozważy zamienienie ich na całkiem twarzowe futerko.
Zrównał się z krokiem z dziewczyną dając znak, by chłopaki trzymali się nieco na uboczu.
Może to i lepiej, bo jednak okazało się, że taka akcja jest jednak idealnym momentem, by nadrobić towarzyskie zaległości.
- Chciałem cię pobić w struganiu wariata - odgryzł się, bo tak naprawdę nie wiedział co gorsze- spowodowanie wypadku czy też ożenek. Pewnie i jedno i drugie w ich wypadku miało zakończyć się śmiertelnie. - Wesele dopiero będzie i wtedy cię zaproszę - uśmiechnął się ciepło, bo faktycznie planował wielką, na dodatek kościelną ceremonią, na której Divina przeczyta list od tego lamusa, który wyliczył czym jest miłość. - Poza tym historia jest raczej nudna. Spotykaliśmy się do dwudziestki, rzuciła mnie, bo ćpałem, znalazłem ją i wyznałem jej miłość, a potem zamiast iść na randkę poszliśmy do kapitana łodzi, który nam udzielił ślubu na międzynarodowych wodach - wzruszył ramionami jakby to było nic nadzwyczajnego.
Najwyraźniej w świecie Dicka Remingtona właśnie tak było i tego typu przygodę traktował jak jedną z wielu.
- Dlaczego już ci pozwolili wrócić na służbę? Nie powinnaś przejść jeszcze ewaluacji psychologicznej? - jego psychiatra w końcu badał bez końca, a był tylko zwykłym komendantem. Poza tym musiał mieć pewność, że Paxton nie załamie się, gdy znajdą jakąś nogę luzem, bo któreś zwierzątko już się pokusiło.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Czyli twoje małżeństwo to próba samobójcza? – Czy Dick mówiąc – I nie opuszczę cię aż do śmierci – dosłownie strzelał sobie w łeb? Jeżeli tak, to rzeczywiście dogonił Paxton w „struganiu wariata”.
Z boku początek tej rozmowy mógł wyglądać dwojako. Ni to koleżeńsko ni w celu wytknięcia własnych błędów. Trudno powiedzieć, na czym polegała ta relacja, ale Eve lubiła ich specyficzny czarny humor. To, że mogli wzajemnie nazywać się wariatami i przypominać o próbach samobójczych bez zastanawiania się, czy urażą drugą stronę. Byli wobec siebie szczerzy, ale tylko w tematach własnej autodestrukcji i (nie) zdrowia psychicznego. To jak terapia grupowa, ale w parze.
- Nie boisz się, że coś odwalę? – Skoro już oboje ustalili, że byli niespełna rozumu, to mogły pojawić się pewne obawy. A jednak dotyczyć one mogły innych gości, ale nie Eve. Ona nie chrzaniła życia innym tylko samej sobie. W tej kwestii była masochistką z podkreśleniem na czas przeszły, bo przecież wychodziła (ponownie) na prostą i szczerze liczyła, że ten stan utrzyma się przez kolejnych parę lat. Nie mogła sobie pozwolić na kolejne tak porządne potknięcia, bo już mogła się z nich nie wygrzebać.
- Taaa, powieliłeś schemat – rzuciła z nutką ironii i przewróciła oczami, bo ta krótko opowiedziana historia wcale nie była nudna. – Daj spokój, Remington. Po naszych ostatnich rozmowach nie spodziewałam się, że nie będziesz w stanie w ogóle się przed kimś otworzyć a tu proszę – Pstryknęła palcami wolnej ręki. – Odnajdujesz starą miłość i bierzecie ślub. – To szaleństwo, ale Eve go nie oceniała. Być może na dużej bani zrobiłaby coś podobnego (bo tak, spodziewała się, że Dick był wtedy ostro nachlany), ale w takich kwestiach zawsze była ostrożna. Długo zajmowało jej przywiązanie się do kogoś a co dopiero wyznanie miłości albo wzięcie ślubu. Z jej tempem do usranej śmierci będzie samotna, a kiedy umrze Dick zrobi sobie z jej psów cudowne futro, w którym go potem pogrzebią albo skremują. – Od zawsze ją kochałeś, czy uświadomiłeś to sobie dopiero teraz? – zapytała, czego on mógł się nie spodziewać, dlatego od razu dodała: - Jestem ciekawa. – Wzruszyła ramionami. Nie była totalnym odludkiem, który nie rozumiał miłości. Kochała, ale nie wyobrażała sobie wrócić do starej miłości, bo większość z nich zakończyła się w mało przyjemny sposób. Może sprawa miałaby się inaczej, gdyby nie stanowczość w trzymaniu przez Eve urazy. Była bardzo pamiętliwa i choć mogłaby komuś wybaczyć, to już nigdy nie otworzyłaby serca na tę osobę; przynajmniej tak było do tej pory i nic nie wskazywało na to aby ów schemat miał się zmienić.
- Uroki bycia własną szefową. – Posłała mu rozbrajający uśmiech i szybko wróciła spojrzeniem na Jello, która cały czas prowadziła ich do przodu od czasu do czasu robiąc lekkie zakręty. Nie należała już do żadnych służb. Nie była wojskową ani tym bardziej policjantką. Nawet by nie chciała, bo lubiła swoją niezależność i to, że sama mogła wybierać co było „dobre a co złe”. – Nikt nie wie, gdzie byłam i nikt się nie dowie. – Ostatnie słowa podkreśliła stanowczo dając do zrozumienia, że choć on wiedział o jej trudnym przypadku to nikt inny nie musiał. – Nie pierwszy raz przez to przechodzę. Wiem, że już jest dobrze. Przynajmniej na tyle dobrze, żebym mogła pracować i wrócić do życia. – Gdyby terapeuta z ośrodka miał wątpliwości zasugerowałby dłuższy pobyt. Tak się jednak nie stało, z czego Paxton z ogromną chęcią skorzystała, bo cholernie mocno tęskniła za pracą. Za pomocą innym i za nutką adrenaliny, którą teraz czuła świadoma, że wiele od niej zależało. Wierzyła w swoje psy i ich umiejętności, ale była odpowiedzialna za odczytanie ich zachowania; tego, czy coś ich nie rozproszyło, przez co mogli być prowadzeni w złym kierunku albo czy faktycznie coś znalazły (albo po prostu się znudziły i od niechcenia wskazały miejsce wciąż licząc na nagrodę).

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
- Moje małżeństwo takie było. Przez przypadek hajtnąłem się z lalką Barbie i one faktycznie nie mają waginy, bo są takie aseksualne - zażartował. Musiał przyznać, że ten czarny humor mu odpowiada. Zazwyczaj ludzie byli pozbawieni dystansu, a Richard Remington był urodzonym ironistą, który rzadko rzucał coś na serio. Najwyraźniej jednak tego typu zachowania sprzyjały w ekspresowej produkcji wrogów, choć pewnie miały z tym coś wspólnego jego epizody agresji i fakt, że przez ostatnią dekadę rzadko był na tyle trzeźwy, żeby ogarnąć. Obecnie zaś przechodził ogromny zjazd i rzucał się w objęcia pracy jak ten wariat, który liczy na autodestrukcję. Pewnie powinien się obawiać, że to on odwali, ale pokręcił powoli głową.
- Będę cię pilnować. Umiem poradzić sobie z szajbniętą laską, matka robiła to ciągle - i przez chwilę dało się odczuć, że przy całej obojętności właśnie dlatego sprawa samobójstwa Eve tak go poruszyła. Dobrze pamiętał ten niepokój, strach i kilogramy innych uczuć. Całe szczęście, że dziewczyna nie mogła mu spojrzeć w oczy, a i tak odwrócił wzrok.
Uśmiechnął się jednak na wspomnienie o swojej żonie. Musiał przywyknąć, że tak reaguje, ale nie spodziewałby się, że jego prośba o randkę zakończy się… ślubem. Tyle, że dla niego było to całkiem naturalne, bo przed zerwaniem doszli już do tego etapu, więc skoro się godzili to nie zaczynali wszystkiego od zera, a po prostu kontynuowali znajomość jak gdyby nigdy nic. Z tego też powodu otwarcie przed nią było czymś najbardziej naturalnym na świecie.
- Wiesz, chyba zawsze ją kochałem - odpowiedział więc na jej pytanie. - To nie tak, że nie byłem zakochany w kimś innym, bo bywałem i było intensywnie, ale zawsze wracałem do punktu wyjścia i nie rozumiałem dlaczego tak to spieprzyłem - przyznał z uśmiechem. - I to nie jest tak, że już otworzyłem się w pełni, bo pewnie by mnie wykopała, gdyby wiedziała wszystko, ale staram się ją oswajać z różnymi rewelacjami - wyszczerzył ząbki. Dochodziły do tego takie szczegóły jak fakt, że jej ojciec był jego prawnikiem i często pomagał tuszować mu różne ohydne przewinienia. Nie przemyślał zdecydowanie wyboru swojej przyszłej żony, ale teraz było za późno.
Jak i na podejrzenia skierowane w stronę Eve. Nie podlegała nikomu i choć on czy też policjanci często korzystali z jej usług tresury to nie mieli dostępu do jej prywatnego życia. Uśmiechnął się, gdy wręcz sprzedała mu groźbę w postaci pięknych słówek.
- Wyluzuj, nie zamierzam się tym chwalić. Poza tym póki ja jestem i cię pilnuję to jest szansa na to, że będzie dobrze. Boże, jakbym jeszcze powiedział trzy miesiące takie słowa to mogłabyś już uciekać - parsknął. Był wtedy jak dziecko we mgle i chaosie, a najgorsze było to, że wszystkich do niego wciągał, bo nie chciał tonąć sam. Teraz zaś postanowił dość naiwnie postawić i Eve na nogi, choć pewnie tak naprawdę radziła sobie znacznie lepiej niż on. - Zamierzasz wrócić do życia czy znowu sobie je próbować odebrać? - delikatnością nie grzeszył, ale wszystko, oczywiście, w całkiem dobrych intencjach.
Poza tym musieli sobie jakoś zająć czas.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- A my – wariaci – chcemy tylko, żeby znalazł się ktoś, kto nas nie wykopie, kiedy dowie się jacy jesteśmy albo byliśmy. – Czy wiele wymagali? Na pewno. Remington dobrze robił powoli oswajając żonę do swojej osoby, ale czy nie powinien zrobić tego przed wciśnięciem pierścionka w jej chude palce? Tak byłoby najrozsądniej, ale to akurat nie była ich domena. Robili głupoty teraz i kiedyś. W tej chwili Eve powiedziałaby, że te – kiedyś – były gorsze i być może to samo tyczyło się Dicka, który po prostu chciał aby ktoś to zaakceptował. Być może, po wielu trudach i znojach, będzie to jego aktualna żona świadomie pakująca się w relacje z osobą z problemami (cóż, kto ich nie miał niech pierwszy rzuci kamieniem).
- Rzuciłeś? – Wolała nie zadawać pytania wprost. Miała na uwadze, że za nimi i po bokach szli strażacy oraz policjanci. Mieli przestrzeń dla siebie, ale jedno głośniej wypowiedziane słowo mogło zostać źle zinterpretowane albo właśnie tak, jak powinno. – Tak na fest. Tak a amen. – Nie była religijna, ale przez grupowe terapie w ośrodku coraz częściej zaczęła mówić „Amen” głównie z powodu ludzi wokoło, którzy często się modlili albo rzucali to tak po prostu.
Jak to mówi znane przysłowie „Z kim przestajesz, takim się stajesz”.
- Wow, Remington. Czy ty właśnie na swój pokręcony sposób przyznałeś, że się o mnie troszczysz? – Sam fakt, że wykazał chęć pilnowania jej to już coś, nawet jeśli miał na uwadze tylko i wyłącznie dobro całej sprawy oraz (nie) życie zaginionej. Lepiej jednak było uczepić się słówka i posłać mu cwany uśmiech niż przyznać, że być może będzie potrzebować kontroli. Nie wiedziała tego. Dopiero co wróciła do pracy i była pewna, że da sobie radę, ale niektóre demony wciąż czaiły się w zakamarkach świadomości gotowe wyskoczyć w najmniej odpowiednim momencie. Liczyła, że to nie był ten moment. Cholera jasna, leczyła się przez dwa miesiące i wciąż była na lekach. Czuła się lepiej i była gotowa do dalszego życia, więc nie miała podstaw żeby się bać. Przynajmniej nie powinna ich mieć, ale zawsze była ostrożna, wręcz przezorna i ubezpieczona (seksualnie niebezpieczna~ - nie pytaj, czemu akurat ta piosenka wpadła do mej głowy).
- Miałam chwilę słabości. Wiesz o czym mówię. – Narkomani tych chwil mieli więcej i częściej, ale właśnie na tym to polegało. Brało się, kiedy było źle. Myślało się o odebraniu sobie życia, również kiedy było źle albo raczej gorzej niż zwykle. – Nie twierdzę, że to ostatni raz. Nie potrafię przewidzieć tego, co się stanie, ale od ostatniego razu minęło osiem lat, więc postaram się aby ta luka była większa. – Po pierwszym razie całkowicie poświęciła się pracy i było jej dobrze, dopóki nagle nie postanowiła zaangażować się w parę spraw, zbliżyć do ludzi i stracić ich głównie nie z własnej woli (chociaż niektóre relacje świadomie zakończyła/spieprzyła). – Praca mi pomaga. Nie ważne, co znajduje. Czy to narkotyki, zwłoki, ludzie przemycani na dnie pokładu czy masowe groby. Przywykłam do tego, bo wiem, że w przypadku ciał.. cóż, ktoś ich szukał. Wiem, że robię coś dobrego, nawet jeśli ta praca bywa paskudna. – Wiedziała na co się pisała i robiła to z pełną świadomością. Nie zamierzała się uginać, migać albo łapać, bo w wielu przypadkach liczono właśnie na nią. Poza tym, jej ostatnie załamanie psychiczne nie miało niczego wspólnego z pracą. To ludzie – ci żywi – sprawie czynili spustoszenie w jej głowie.
- Kim jest ta szczęściara, której powiedziałeś „Tak”? – Ciężko powiedzieć, czy serio to była szczęściara, ale Eve chwilowo darowała sobie nazywanie ów kobiety w inny sposób. W końcu nieświadoma żona w niczym nie zawiniła a podobno nie powinno się mówić źle o nieznajomych. Nie wina tamtej, że zabujała się w Remingtonie. – Planujesz z nią życie? Dom i dzieci? – Była ciekawa na ile poważnie Dick podchodził do tego związku, chociaż w jego przypadku na mówienie o przyszłości mogło być jeszcze za wcześnie.
Tak jak na odnalezienie zaginionej, której śladem wciąż podążali prowadzeni przez zdeterminowaną Jello.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
- Tak, to jakoś tak leciało - uśmiechnął się do niej porozumiewawczo, bo faktycznie poczuł się zrozumiany. W tej całej egzystencji chodziło o znalezienie platońskiej drugiej połówki, ale nikt nie ostrzegał, że tacy ludzie jak oni mogą napotkać na całkiem oczywiste problemy. W końcu Remington średnio funkcjonował w społeczeństwie i wiedział, że agresja, jaką epatował, mści się w końcu na tych, których kochał najbardziej. Tylko ich dopuszczał na tyle blisko, by wiedzieli jak w przypływie szale zapomina o tej miłości albo znaczy ją krwią. Samo to, że wciągnął do tego miłość swojego życia było albo przejawem albo głupoty. Ile potrwa, zanim na ogromnym zjeździe ją dopadnie i zrobi jej krzywdę?
Myślał o tym tak intensywnie, że powoli znowu przestawał spać, a to był krok numer jeden do psychozy.
Tyle, że Ainsley jako jednej z niewielu nie interesowały polerowane kłamstwa, wolała nawet najbrzydszą prawdę. To sprawiało, że otwierał się przed nami i nareszcie nie zgrywał nikogo, kim nie był. Dla niego był to świetny początek związku, poprzedzonego terapią. Można było powiedzieć, że przeskoczył wszystkie etapy i postanowił się pospieszyć z tym małżeństwem. Jak na razie nie rozpieprzyło się w drobny mak, ale stało na bardzo kruchych fundamentach i zdawał sobie z tego sprawę.
- Jestem w trakcie. Nie wiem czy dam radę - wzruszył ramionami, bo przecież tylko na trochę uwierzył, że miłość uzdrawia i że wszystko się ułoży. Potem wzięły go mdłości i zrozumiał, że uzdrawia tylko ostry detoks, który przy okazji wyżera wszystko z jego narządów. Czuł się przez co jak przenicowany, ale robił postępy, skoro był w stanie zatroszczyć się o kogoś innego.
Nie zamierzał jednak się do tego głośno przyznawać, więc zabawnie pokręcił głową.
- Ta twoja chwila słabości nadal chyba trwa. Wiesz, że nie troszczę się o nikogo - podkreślił, bo nie chciał, żeby się w nim zakochała jeszcze czy coś. Takie przypadki się zdarzały i wcale im się nie dziwił oglądając się w lustrze, ale przecież Eve była dla niego ważna. Tylko z tego powodu zgodził się na tę akcję osobiście, a nie wysłał sztabu ludzi. Miał potrzebę roztoczenia nad nią parasola opieki.
- Czy ta praca… - musiał komuś w końcu zadać to pytanie, bo sam się z tym zmagał przez lata i dalej nie umiał określić z czego to wynika. - Czy ty nie czujesz, że przez tę pracę jesteś nieczuła i pozbawiona uczuć? Nic nie jest w stanie cię już zaskoczyć? - może to choroba zawodowa, a nie jego własna? Przez lata powtarzał sobie, że jest zwyczajnie normalny, a jednocześnie musiał przyznać, że za każdym razem usilnie próbował coś poczuć. To dlatego kokaina na dobre rozgościła się w jego życiu. Wówczas przynajmniej odczuwał bodźce jak szalony. Obecnie znowu zaczynał żyć za szklaną szybą, która pękała z głośnym hukiem, gdy ktoś prosił go, by opowiedział o swojej żonie.
Ta osoba wywoływała w nim całą gamę emocji.
- Ainsley jest niesamowita. Przygotowuje się do olimpiady z jeździectwa. Poza tym była narzeczoną innego i tak po prostu do mnie wróciła. Znamy się od dziecka, nasze rodziny przyjaźniły się kiedyś. Byliśmy właściwie zaręczeni, więc teraz wróciliśmy do punktu wyjścia i wzięliśmy ślub. Cywilny tylko! - zaakcentował, bo tak planował sakramentalne zawarcie związku. Na ewentualne dzieci jednak od razu się żachnął.
- Co, Paxton? Ja i jakiś bachor? Nie, nie planujemy wcale dzieci - ale była to nieprawda, bo nie planował ich tylko on. Jeszcze nie rozmawiał ze swoją żoną jak ona to widzi po tych latach.
On jednak nie zniósłby szukania własnego dziecka w ten sposób. Nie był gotowy na tego rodzaju odpowiedzialność.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Ciężko byłoby, gdybym za każdym razem na widok zwłok reagowała płaczem. – Wykończyłaby się emocjonalnie, nawet jeśli zdaniem wielu wyrażanie uczuć to zdrowa reakcja. Eve tak tego nie postrzegała zwłaszcza, że miałoby to miejsce zbyt często jak na życie jednej osoby. Człowiek zmagał się z wieloma problemami; głównie tymi prywatnymi, więc dokładanie do nich intensywnych uczuć związanych z pracą wyniszczyłoby doszczętnie. – Czy się znieczuliłam? Tak. – Przytaknęła samej sobie i zmarszczyła brwi głównie na widok zachowania Jello, która zrobiła się bardziej podekscytowana. – Czy odbija się to na moim życiu? W cholerę. – Aż za bardzo. – Ale to reakcja obronna Dick. Nie uważam, że wcale nie mam uczuć. Po prostu ta praca zmusza mnie, żebym schowała je wszystkie do pudełka i odsunęła gdzieś w kąt. – Żeby nie myśleć o żalu, smutku albo rozpaczy. Nie przytaczać sobie w głowie tego, jak może się czuć rodzina ofiary lub co musiała przeżywać dana osoba. – W innym wypadku bym zwariowała. Jeszcze bardziej. – To dlatego wiele osób związanych z pracą uważało ją za zdystansowaną i zimną. Traktowała ludzi kijem tym samym chroniąc siebie przed emocjonalnym zaangażowaniem w coś, co bezpośrednio jej nie dotyczyło. To oczywiście odbijało się na życiu osobistym, które w ostatnich miesiącach spieprzyła na fest, ale starała się to naprawić. – Czemu pytasz? – Już nie oskarży go o troskę i zainteresowanie jej stanami emocjonalnymi. Mogłaby, ale myśląc o jego próbie wytrzeźwienia i wyznaniu, że ciężko mu idzie, uznała to za ściśle powiązane tematy. Coś, co próbował sobie poukładać w głowie i – choć o tym nie wiedział – nie był sam. Wojskowi, policjanci, lekarze, strażacy i wszyscy inni oglądający ludzkie tragedie zmagali się z podobnym problemem. Mniej lub bardziej, ale jednak.
- Przestraszyłeś się, jakbyś zobaczył pająka. – zaśmiała się na jego reakcję na temat dzieci i pokręciła głową na boki. Nie żeby sama była lepsza, bo na wspomnienie o bobofruty reagowała bardzo podobnie. Za dużo bliskich straciła, żeby teraz móc znieść troskę, obawy i strach o życie jakiegoś berbecia.
- Co jest takie zabawne? – Prowadzący śledztwo odezwał się głośniej, żeby oboje go usłyszeli. Paxton tylko na moment odwróciła się przez ramię dostrzegając karcące spojrzenie mężczyzny. W końcu byli w pracy i mieli poważne zadanie, ale czy śmiechy i żarty nie były jedną z wielu reakcji obronnych na to, co być może niebawem zobaczą?
- Czekaj. Moment panie Remington, czy twoją żoną jest TA Ainsley Atwood? – Dopiero teraz skojarzyła fakty. Lokalne gazety, portale, radio, telewizja i plotkary nieraz wspominały o miejscowej sportowej gwieździe. Takimi ludźmi należało się chwalić zwłaszcza, że w Lorne Bay nie było ich aż tak wielu.
Zamierzała dodać coś jeszcze na temat wybranki serca Dicka, ale kiedy przeszli przez jedno z powalonych drzew coś zwróciło uwagę Jello, która mocniej szarpnęła za smycz. Suczka wetknęła nos w krzaki i zaraz się z nich wyłoniła cała sztywniejąc. Uniesiony wysoko ogon oznaczał, że coś znalazła.
- Mamy coś! – zawołała zwalniając kroku i przeszła nieco na bok pozwalając pracować odpowiednim służbom. Nie podeszła we wskazane miejsce, ale z daleka dostrzegła czerwony materiał czegoś, co wyglądało na torebkę.
Znów poczuła szarpnięcie. Jello jeszcze nie skończyła, lecz musiały poczekać aż torba zostanie wyciągnięta z krzaków. W środku znajdowały się dokumenty poszukiwanej dziewczyny.
- Kobieta nie zostawia swojej torebki chyba, że coś ją mocno przestraszyło. – Na głos wypowiedziała myśli – jak sądziła – wszystkich zgromadzonych. Byli w lesie w Australii, gdzie roiło się od niebezpiecznych zwierząt.
Paxton bez słowa odwróciła się i ruszyła za Jello ciągnącą ją dalej. Sądząc po zachowaniu czworonoga lada moment mieli natknąć się na swój cel.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Znał takie kobiety, które rozczulały się nad każdym wypadkiem. Zazwyczaj były na początku swojej drogi zawodowej i przysięgały sobie, że nie będą tymi potworami, które wcinają kanapki podczas sekcji zwłok. Potem okazywało się, że zwyczajny głód wygrywa z przyzwoitością. Najgorsze były jednak takie, które od początku mdliło. Zazwyczaj szybko przenosiły się do czegoś lżejszego i nie rozumiał czemu musiały zawracać mu głowę. Faceci, zresztą, wcale nie byli lepsi. Uważali się za twardych do momentu ujrzenia mózgu na chodniku. Potem nagle znajdywali się w barze i już nie wracali na stanowisko. Tylko nieliczni zostali i Dick chciałby powiedzieć, że odczuwał do nich szacunek, ale niekoniecznie tak było. Czasami miał wrażenie, że jest dokładnie na odwrót i brzydzi się ludźmi takimi jak on- kompletnie wyzutymi z emocji i przyjmującymi każdą śmierć na chłodno.
- Pytam, bo… - nadal nie wiedział czy może jej zaufać, ale skoro już mieli wspólne sekrety to powinna wytrzymać również ten. - Czasami myślę, że u mnie jest absolutnie inaczej. To znaczy ja jestem nieczuły i nieco zimny, a ten brak emocji podczas pracy to moja wymówka. Jestem profesjonalistą i jestem świetny w tym co robię, ale nie wiem czy to nie wynika z tego, że naprawdę wszystko mi jedno - od samego początku podczas powrotu do odwyku obawiał się najbardziej tego stanu. Mało pożądanego, gdy jest się kochającym mężem, a w dłuższej perspektywie ojcem.
Eve nie była świadoma tego, że już kiedyś oczekiwał na dziecko i zrobił wówczas coś absolutnie niewybaczalnego, coś co obecnie napawało go strachem, bo tego Ainsley by mu nie wybaczyła. Nic więc nadzwyczajnego w tym, że reagował nerwowo na samą myśl o założeniu prawdziwej rodziny. Ta zawsze miała mu się kojarzyć z pobiciem swojej narzeczonej w ciąży i poronieniem, które okazało się przyczyną do pierwszego odwyku.
Nieudanego, bo przecież tamta dziewczyna odeszła, a on nie umiał zbyt długo być sam. Mimo wszystko jednak parsknął z jej śmiechu (to była jego reakcja obronna na to nagłe wspomnienie) i wywrócił oczami, gdy spojrzeli na niego.
- Wolałbym dwumetrową tarantulę, która ciągnie mi fiuta niż bobasa - aż się wzdrygnął, ale wkrótce strach zamienił się a absolutną dumę, gdy trafnie rozpoznała jego żonę. - Tak, ożeniłem się z Ley, jestem szczęściarzem - aż promieniał tym małżeńskim szczęściem.
Ktoś jednak mu powiedział, że idealny związek przynosi przede wszystkim spokój i to właśnie obecnie czuł. Może i musieli się dotrzeć, ale fakt samego małżeństwa traktował całkiem naturalnie, bo nie wyobrażał sobie nikogo innego u swojego boku. Ta pewność sprawiała, że przynajmniej jedna sprawa pozwalała mu spać spokojnie, choć widok torebki coś w nim obudził.
Jego żona miała dokładnie taką samą, kupioną od ojca na Gwiazdkę. Pamiętał, że niecałe kilka dni temu śmiał się, że z takim kolorem będzie widoczna nawet na autostradzie. Tymczasem leżała sobie w zaroślach i mógł przysiąc, że zatrzymało mu się serce, gdy wreszcie ktoś mu podał dokumenty.
To okrutne, że kamień z serca spadł mu z hukiem, skoro nadal szukali młodziutkiej dziewczyny. Nie potrafił jednak wyzbyć się wrażenia, że to mogła być Ainsley.
- Znajdziemy ciało - stwierdził jednak beznamiętnie (pozory) i złapał Eve za ramię, by w natłoku poszukiwań przez Jello sama nie stała się ofiarą.
Z kim wówczas by rozmawiał na akcjach?

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Ze wszystkim tak jest? – zapytała luźno, jakby jego wyznanie było czymś naturalnym i niczym zadziwiającym. – Bo wiesz. Wtedy na moście mówiłeś o syfie emocjonalnym, który wywołała pewna kobieta. – Nie wyprze się swoich słów. W pewnych kwestiach miał uczucia, skoro się do nich przyznał, ale Paxton nie chciała mu teraz tego wytykać; jedynie przypomnieć. – Przyznaje, że bywasz skurwysynem, ale dopóki to nie wpływa na twoją pracę, a wręcz dzięki temu znosisz ją lepiej od innych i jesteś naprawdę dobry – to w czym problem? – W pracy liczyła się tylko dobrze wykonana robota. Nie ważne jaki człowiek miał charakter lub wcale go nie miał. – Za to twoje życie towarzyskie. – Pokiwała głową na bok i cmoknęła jakby z niezadowoleniem, chociaż zrobiła to bardziej teatralnie. – Są wariaci, którzy lubią takich nieczułych chamów. – Mówiła także o sobie, bo przepadała za Dickiem. Mogła z nim pracować i rozmawiać na prywatne tematy, ale wiedziała, że nie zawsze będą wobec siebie mili. Prędzej czy później ujawni się ciężki charakter albo stanie się coś, z czym nie będą się zgadzać, ale to efekt każdej relacji. Nie wszystkie umiały to przetrwać, lecz Eve z Dickiem niczego sobie nie obiecywali ani tym bardziej nie byli parą (to się nigdy nie stanie – bądźmy szczere), więc prędzej zapomną o sprzeczce albo kłótni niż urażona kochanka.
- Wolę sobie nie wyobrażać do jakich chorych pornosów się onanizujesz. – Tyle miała do powiedzenia na wspomnienie o tarantuli ciągnącej mu druta. Nic dodać nic ująć zwłaszcza, że najwyraźniej temat dzieci był bardzo „na nie”.
Dała sobie chwilę na oswojenie się z nową energią Dicka, którą emanował przez krótką chwilę na wspomnienie o swej żonie. To było nowe, zaskakujące, ale też być może zwiastowało faktyczny mocny zwrot w życiu strażaka.
Nie dostrzegła zmiany w zachowaniu Remingtona. Jello domagała się uwagi i całą sobą komunikowała, że musiały iść dalej. Psina wręcz tego pragnęła, bo przecież jak tylko doprowadzi swą panią do celu to dostanie upragnioną nagrodę. Odwróciła głowę dopiero, gdy strażak dostał do rąk dokumenty młodej dziewczyny i zauważyła jak jego ramiona bardzo delikatnie jakby z ulgą opadają.
- Niektórzy nie mają nawet tego. – Wiele osób znika bez śladu a ich ciał nigdy nie odnaleziono. Rodziny do usranej śmierci zastanawiały się co zaszło i nigdy nie odczuli spokoju, więc tak – odnalezienie ciała miało swoje plusy, jak to że Remington pilnował Paxton.
Niezły z niego skurwysyn, ale nie wmówi Eve, że się o nią nie troszczył.
- Jello jest bardzo niespokojna. Dziewczyna musi być niedaleko. – Albo to co po niej zostało, bo kto wie, czy jakiś zwierz jej nie rozszarpał na strzępy. – Trzymaj się blisko. – Często pracowała sama. Rzadko mogła liczyć na wsparcie stróżów prawa zwłaszcza poza okolicami Lorne Bay albo Cairns, w których ją znali. Inni uważali ją za obcą babę, która się wymądrzała (tylko w kwestii swej pracy) i nikt nie zwracał uwagi gdzie stąpała lub czy nie wpadnie na jakiegoś zwyrola. Teraz było inaczej. Czuła się pewniej i spokojniej, bo wszyscy ją znali i miała przy sobie tego cholernie szczęśliwego świeżo upieczonego pana męża wybitnej olimpijki, która już nie zwała się Atwood.
Ruszyła dalej za Jello intensywnie poruszającą nozdrzami. W pełni skupiła się na otoczeniu, lecz te robiło się gęstsze od roślinności. Suczka już nie uważała. Była tak zaangażowana w odnalezienie celu, że równie dobrze mogłaby teraz wpaść w myśliwską pułapkę. Od pilnowania tego była Paxton, która wolną ręką odgarniała krzaki, które i tak biły ją po twarzy. W takich warunkach nie było możliwości iść obok siebie. Dick musiał ciągnąć się za nią i nie raz również dostał krzakiem w twarz (ale na taką pracę się pisali).
Nagle linia wysokich traw się skończyła i niespodziewanie za nią Paxton dostrzegła coś na wzór kamiennego kręgu, który z jednej strony był mocno okruszony. Jello była pierwsza i łapami naskoczyła na kamienie nieświadoma jak niestabilny to był grunt.
- Jello, do.. – Nim zdążyła wydać komendę kamienie pod łapami osunęły się a psina nagle zniknęła im z oczu. Smycz napięła się gwałtownie szarpiąc Eve, która odruchowo zaparła się nogami i odchyliła ciało do tyłu gotowa upaść na tyłek byleby swoim ciężarem utrzymać suczkę teraz bezradnie wiszącą na szelkach. Całe szczęście to nie był człowiek, który pociągnąłby Paxton do przodu. Dała radę ją utrzymać, ale potrzebowała pomocy z .. - Wyciągnijcie ją! - zawołała, bo skoro miała wokół siebie tylu chłopa, to mogli się wykazać. Wiedziała też, że czymkolwiek była ów dziura, na jej końcu tkwiła poszukiwania dziewczyna.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Czy ze wszystkim tak było? Nie był do końca przekonany, bo przecież Ainsley poślubił z miłości i to z tej najbardziej czystej, trwającej odkąd pamięta. Divina zaś może sprawiała, że wpadał w absolutny gniew, ale opiekował się nią jak młodszą siostrą. Nawet Eve miała specyficzne miejsce w jego galerii ludzi, którzy byli mu bliscy. Można było rzec, że od reguły są pewne wyjątki, ale nie sądził, żeby to działało w tak prosty sposób. Chodziło bardziej o to, że ludzie, którzy byli dla niego ważni podczas jego okresu trzeźwości, zamieniali się w najgorszy wyrzut sumienia podczas jazd z narkotykami. Zazwyczaj przez to kończyli skopani na śmierć, pobici, znieważeni lub zlekceważeni. Ci, którzy zwykle byli jego największą słabością, nagle okazywali się słabością.
Wiedział, że i jego ojciec ma to samo, ale nigdy nie miał odwagi, by o to zapytać. Udawał, że problemu nie ma i jego stary powielał ten sam schemat, choć widział wtedy pobitą dziewczynę i zrobił wszystko, by to zatuszować. Nigdy nie zapytał jednak własnego syna dlaczego i Dick był przekonany, że wynikało to z tego, że bał się usłyszeć prawdę.
- Wszyscy ludzie, których lubię, kocham… Kończą nieciekawie. Nie powinienem więc miewać uczuć - odpowiedział zgodnie z prawdą i uśmiechnął się lekko. - Jestem cholernie dobry w tej robocie, a życie towarzyskie nigdy nie sprawiało mi problemu. Jestem na to zbyt bogaty - to nie były jakieś czcze przechwałki. Dobrze wiedział, że zazwyczaj ludzie kręcący się obok niego, robią to tylko i wyłącznie z powodu jego ojca i sławy. Nie miewał innych przyjaciół niż tych związanych z pieniędzmi i dopiero oswajał się z tym, że ktoś taki jak Divina i Eve chce go poznać. Zazwyczaj nie pozwalał sobie na głębokie wyznania preferując właśnie niewiele znaczące rozmowy o seksie właśnie.
- Jestem z gatunku ludzi, którzy swoje fantazje wolą spełniać, Paxton - roześmiał się cicho i jak stara ludowa wieść głosi, po śmiechu zawsze powstaje płacz. To czuł, gdy poczuł ulgę, związaną z brakiem dokumentów swojej żony. To było niedorzeczne, bo w razie zaginięcia wiedziałby pierwszy, ale i tak to skojarzenie wzbudziło w nim nieznany wcześniej niepokój i mało brakowałoby, a rzuciłby w cholerę te poszukiwania.
Z tym, że był nadal strażakiem, a niespokojny pies sugerował mu, że znajdują się całkiem blisko. Niektórzy woleliby pewnie nie odnajdywać ciał swoich bliskich, ale ta myśl była zbyt mroczna, by się nią podzielić, więc wzruszył ramionami i zgodnie z poleceniem Eve kierował się za nią wprost do celu.
Przeklinał pod nosem, gdy gałęzie smagały go po twarzy (w jego pornosach to on robił to biczem) i miał nadzieję, że szybko wkroczą na coś bardziej stabilnego. Najwyraźniej jednak powinien być ostrożny w stosunku do tego czego sobie życzy, bo wystarczyło, by o tym pomyślał, a pies Eve nagle zniknął z oczu, a ona sama się przewróciła.
- Spokój, do cholery! - wrzasnął i zaparł się o drzewo, a dopiero wtedy złapał dziewczynę. Już niejednokrotnie widział jak w takim wypadku właściciele czworonogów tracą swój instynkt samozachowawczy i pędzą prosto na spotkanie śmierci. Nie zamierzał pozwolić, by coś takiego stało się udziałem Paxton.
- Chodźcie tu, szybko! - i dopiero, gdy jednostka dołączyła do nich, bez słowa zabrał smycz od Eve i sam zaczął ciągnąć psa. - To pierdolona studnia. Ona może żyć… - wyjaśnił jej, gdy wreszcie jej suczka znalazła się na powierzchni, a oni zaczęli rozciągać liny, które miały zapobiec kolejnemu wdepnięciu w zarośnięte światło studni.
Musieli ją uratować, ale pośpiech akurat był tutaj cholernie złym doradcą i tego był pewien. Tylko rozważne działanie mogło sprawić, że dziewczyna, a także podlegli mu ludzie (w tym Paxton, choć nie była od niego zależna) wyjdą stąd cało.

Eve Paxton
ODPOWIEDZ