: 28 mar 2023, 09:34
Gdyby mógł sobie pozwolić na pozostanie w jaskini razem z nią, zrobił by to. Nie zostawiłby jej samej w egipskich ciemnościach, kiedy na zewnątrz grasował wygłodniały niedźwiedź, jednak musiał sprawnie reagować, by zagwarantować im odrobinę światła i ciepła. Była tutaj bezpieczna, bo nie było możliwości by zwierzę dostało do środka, a jeśli martwiła się o niego to zupełnie niepotrzebnie - Fairweather nie narażałby swojego życia, gdyby wiedział, że może skończyć jako potrawka dla miśka. Poczekał aż ten się oddali i z pełną ostrożnością, oddalił się od jaskini by nazbierać drewna na opał jeszcze zanim ciemność ograniczy mu widoczność.
— Przecież musiałem się oddalić by nie ściągnąć uwagi niedźwiedzia, który wciąż kręci się nieopodal jaskini w której jesteśmy. Poza tym to nie tak, że wychodzę i od razu za zakrętem, czeka na mnie gotowy stos pociętego drewna, gotowego do rozpalenia ogniska — wyjaśnił, bo najwyraźniej dziewczyna myślała, że udał się na przed wieczorną przebieżkę. Rozumiał jej sfrustrowanie, jednak przecież nie będzie jej w kółko tłumaczył dlaczego zeszło mu nie pięć minut, a dziesięć. Podziękuje mu, gdy przyjemne ciepło będzie ogrzewało ją przez cała noc. — Być może ale i tak powinniśmy tu przenocować. Nie mamy tu co prawda najlepszych warunków ale za moment, na zewnątrz zapanuje totalna ciemność. Nie znamy drogi do domu, a na zewnątrz kręci się dzikie zwierzę — dodał, nie oczekując zgody z jej strony, bo czuł, że jako mężczyzna, był za nią odpowiedzialny. Uznał, że takie wyjście zapewni im bezpieczeństwo i nie zamierzał ryzykować nocną przechadzką, która mogłaby spowodować, że oddalili by się jeszcze dalej, bądź wpadli na niedźwiedzia.
Przykucnął w końcu i zajął się pocieraniem patyków, by móc wykrzesać iskrę, która zapłonęłaby na przygotowanym przez brunetkę stosie. Gdy po kilku minutach ciszy i pełnego skupienia, odezwała się, Milo podniósł wzrok z nas patyków, jakby wyrwany z transu.
— Przecież wiesz, że musiałem wyjść na zewnątrz. W przeciwnym razie, pochorowałabyś się z zimna, a szczękanie twoich zębów, nie pozwoliłoby mi zmrużyć oka — odparł z rozbawieniem i przysiadł na krótką chwilę na zadku, czując palący ból z łydkach. — Nie przyszło ci chyba na myśl, że mógłbym cię tu zostawić i po ciebie nie wrócić? — zapytał, spoglądając na nią badawczo.
Po kilku chwilach, pocieranie patyków zaowocowało iskierką, która rozpaliła niewielki stosik gałęzi i grubszych patyków, a uśmiech zagościł na jego twarzy. W końcu coś im się udało.
ell c. donoghue
— Przecież musiałem się oddalić by nie ściągnąć uwagi niedźwiedzia, który wciąż kręci się nieopodal jaskini w której jesteśmy. Poza tym to nie tak, że wychodzę i od razu za zakrętem, czeka na mnie gotowy stos pociętego drewna, gotowego do rozpalenia ogniska — wyjaśnił, bo najwyraźniej dziewczyna myślała, że udał się na przed wieczorną przebieżkę. Rozumiał jej sfrustrowanie, jednak przecież nie będzie jej w kółko tłumaczył dlaczego zeszło mu nie pięć minut, a dziesięć. Podziękuje mu, gdy przyjemne ciepło będzie ogrzewało ją przez cała noc. — Być może ale i tak powinniśmy tu przenocować. Nie mamy tu co prawda najlepszych warunków ale za moment, na zewnątrz zapanuje totalna ciemność. Nie znamy drogi do domu, a na zewnątrz kręci się dzikie zwierzę — dodał, nie oczekując zgody z jej strony, bo czuł, że jako mężczyzna, był za nią odpowiedzialny. Uznał, że takie wyjście zapewni im bezpieczeństwo i nie zamierzał ryzykować nocną przechadzką, która mogłaby spowodować, że oddalili by się jeszcze dalej, bądź wpadli na niedźwiedzia.
Przykucnął w końcu i zajął się pocieraniem patyków, by móc wykrzesać iskrę, która zapłonęłaby na przygotowanym przez brunetkę stosie. Gdy po kilku minutach ciszy i pełnego skupienia, odezwała się, Milo podniósł wzrok z nas patyków, jakby wyrwany z transu.
— Przecież wiesz, że musiałem wyjść na zewnątrz. W przeciwnym razie, pochorowałabyś się z zimna, a szczękanie twoich zębów, nie pozwoliłoby mi zmrużyć oka — odparł z rozbawieniem i przysiadł na krótką chwilę na zadku, czując palący ból z łydkach. — Nie przyszło ci chyba na myśl, że mógłbym cię tu zostawić i po ciebie nie wrócić? — zapytał, spoglądając na nią badawczo.
Po kilku chwilach, pocieranie patyków zaowocowało iskierką, która rozpaliła niewielki stosik gałęzi i grubszych patyków, a uśmiech zagościł na jego twarzy. W końcu coś im się udało.
ell c. donoghue