#1
: 07 lip 2021, 19:33
— jeden —
Chłodne powietrze wdzierało się przez nieszczelne okno, które administracja budynku obiecała naprawić już miesiąc temu. Teraz, gdy popołudniowe słońce zdążyło się rozgrzać, zwodniczo przywodząc na myśl letnie miesiące, nie było tak źle — najgorsze były wieczory, na których najmocniej odciskały się znamiona zimy. Z tego też względu Ben unikał spędzania czasu we własnym mieszkaniu; do pracy zrywał się o świcie, wracając możliwie jak najpóźniej. Poza tym, w tym minionym czasie łatwiej było mu przebywać wśród znajomych, skupiając się wyłącznie na ich zmartwieniach i rozterkach, tak uparcie odsuwając od siebie wspomnienia ostatnich dni. Początkowo chciał to wszystko wyjaśnić. Tę rozmowę, której nie rozumiał. Spotkanie, którego był świadkiem. Ostatecznie jednak stwierdziwszy, że nie ma to sensu, bo groziło to przecież sporym wygłupieniem się, po prostu zrezygnował. Od samego początku znajomość z W. była paradoksem; lepiej było więc teraz odpuścić niż kontynuować te absurdalne podchody. Dopiero po tym wszystkim zdał sobie sprawę z tego, że bez przerwy stawiał mężczyznę w niekomfortowym położeniu, wymagając przy tym rzeczy niemożliwych. To właśnie dlatego nie pojawił się na ostatniej rozprawie — unikając niezręczności, łatwiej było nabrać do tego wszystkiego dystansu. No i dopiero wtedy zrozumiał, że po rozwodzie, który zakończył tak wieloletnie małżeństwo, W. myśli wyłącznie o odpoczynku. I zmianie wszystkiego, co wiązać by się mogło ze starym życiem. A Benjamin był przecież rozsądnym człowiekiem i niczego nikomu narzucać nie zamierzał. Przy tym wszystkim zapominał tylko o swojej matce — nawet jeśli tamtego dna, gdy dość niefortunnie spotkali się w trójkę, zachowywała się tak irracjonalnie. Przyzwyczaił się już chyba do tego, że jako rodzic zawodziła od samego początku.
Dość wyjątkowo gościł dzisiaj w mieszkaniu o takiej porze, rezygnując tym samym z jakichkolwiek spotkań. Musiał w końcu przejrzeć foldery z ofertami lokali, z których jeden miał się w przyszłości przeobrazić w jego własną kancelarię. Jego i Gwen, w zasadzie, ale wciąż nie wiedział co zrobić, by przyjaciółka zdecydowała się na ten krok wraz z nim. Uprzedziwszy znajomych, by tego dnia mu nie przeszkadzano, starał się jakoś ignorować to przeklęte okno. Wiatr wzbierając jednak na sile nieprzyjemnie ochładzał wnętrze, wobec czego Ben postanowił wraz z laptopem udać do najbliższej knajpy, która nie oszczędzając tak, jak on, zaopatrzona była w odpowiedniej jakości system ogrzewania. Nie spodziewając się jakiegokolwiek gościa, zdziwił się więc, gdy rozległo się pukanie do drzwi, tym bardziej że nie zostało poprzedzone dźwiękiem domofonu.