dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
#24

Walentynki? Oczywiście, że Jack nie był fanem. Były nudne, banalne, przeciętne i po prostu obleśne. Bo jak inaczej nazwać coś, co jest komercyjnym chwytem marketingowym, który żeruje na zakochanych i samotnych? Kapitalizm dość mocno wykańcza każdego w ten dzień, wciskając rzeczy dla par i dla osób solo, bo w sumie po co się ograniczać tylko do jednego, co nie? A no właśnie, w kapitalizmie nie istnieje nic takiego. W końcu dla osób bez miłości u boku są jeszcze w komplecie antywalentynki… no i wychodzi z tego generalnie pojebana sprawa. A w tym wszystkim był Jack, który kupił sobie whisky, ale niestety, była przystrojona sercami.
- No to musi być miłość! Ta czerwień, serduszka, no może jeszcze kurwa kwiaty do tego. To co butelko, czyli Twoje przeznaczenie to romantyczna randka? Niech będzie, ale w moim stylu, ale nie będzie całusków po, co najwyżej lądowanie w śmietniku, co jest idealnym podsumowaniem walentynek - skwitował i prychnął. A potem zorientował się, że nie jest tu sam.
- Cześć. Czy to nie idiotyczne robić gówniane butelki w serduszka z powodu śmiesznego święta? - zapytał Inej, która pewnie miała go za idiotę w tym momencie. Więc czemu nie naprostować teraz swojego pierwszego wrażenia. Nie wiedział oczywiście kim kobieta jest, wtedy by raczej się tym aż tak nie przejmował... a zrobił reportaż o niej i jej ofiarach, wiadomo, był przecież dziennikarzem.
przyjazna koala
-
-
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#33

Stało się coś, czego Inej Marlowe nigdy nie planowała. W końcu ubrała się względnie normalnie! To było dla niej wręcz fascynujące jak bardzo tymi beznadziejnymi ciuchami mogła wtopić sie w tłum równie beznadziejnych ludzi. Inej odkąd mogła już sama decydować o sobie i swoim stylu, wolała wybierać coś nieco bardziej odważniejszego. Nie bała się kolorów, ani oryginalnych form strojów. W jej szafie zdecydowanie wiele się działo, więc to była dla niej bardzo dziwna odmiana. W końcu wyglądała dość normalnie. Może dzięki temu też uspokoi się jej głowa? Nigdy nie wiadomo, a już szczególnie, jeżeli w grę wchodziła Inej.
Wybrała się na zakupy, bo nawet taki mały psychol jak ona musi coś jeść. No i swoją drogą jedzonko było jej hobby i o ile sama jakoś wybitnie nie gotowała, to lubiła próbować nowych potraw i smaków, gdy wypełniała swoje kontrakty zawsze jadła jakieś lokalne potrawy z miejsc, w których akurat przebywała. No chyba, że chodziło o Rosję, tam gustowała różne rodzaje wódki. No i właśnie na alkohol miała dzisiaj ochotę, więc oprócz jakiś rzeczy do jedzenia postanowiła też udać się w odpowiednią alejkę i wybrać coś na wieczór. Tam właśnie spotkała jakiegoś faceta, który mówił do butelki... a to niby ona była walnięta!
- Cześć - odpowiedziała i spojrzała na tą jego butelkę. - W sumie... już wystarczy, że robią to na czekoladkach - westchnęła i wyciągnęła opakowanie słodyczy żeby mu pokazać jakie jest obrzydliwie romantyczne. - Jakby już ludziom nie wystarczyła bielizna z cukierków - pokręciła lekko głową i w sumie to podeszła nieco bliżej mężczyzny i wzięła od niego tą butelkę. - Ale jak będziesz tak dalej słodko mówić do butelek to kto wie, może jakaś z Tobą pójdzie do łóżka... muszę Cię jednak ostrzec, że taki seks może być naprawdę ostry... kolega mi mówił - no ona przecież czegoś takiego nie próbowała. Używała butelek do czegoś innego. Rumieniec na jej twarzy wywoływało porządnie zdzielenie kogoś butelką... mrrr piękna sprawa. Próbowała kilka razy. Było fajnie. Marlowe chciała jednak być księżniczką na białym koniu i po prostu oderwała serduszka umieszone na butelce, żeby wybawić mężczyznę od problemu, a później mu już ten alkohol oddała. - Proszę to mój prezent walentynkowy, specjalnie dla Ciebie - powiedziała poruszając przy tym brwiami, a później się do niego uśmiechnęła.
towarzyska meduza
catlady#7921
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Pozdro milion dla mnie, która upominała się o posta w tej grze dwa miesiące o odpis, kiedy była moja kolej, no trzeba to jakoś upamiętnić. Ale dobra, będę z tym handlować, trzy dwa jeden.
Jack nie zdawał sobie sprawy, że już kiedyś się spotkali, ale w pierwszej chwili nie rozpoznał jej głosu. Jak już mowa o szaleństwach, przynajmniej on nikogo nie zabijał, pf. No ale, tu i teraz po prostu zabijał siebie, kieliszek po kieliszku, skoro doskonale wiedział jak bardzo mu to szkodziło.
- No nie? Ileż można - pokręcił głową z dezaprobatą, a potem sobie westchnął. - To dla Twojej drugiej połówki? - zapytał, ciekaw czy bierze te słodycze dla siebie, czy nie do końca. A potem zaśmiał się cicho. - To jak z bitą śmietaną, niby zamysł dobry, ale w takiej ilości można się porzygać z tego cukru - przyznał, bo był staroświecki, coś takiego jak jadalna bielizna nie brzmiało dla niego zbyt dobrze. Poza tym jak to ma wyglądać w seksie? Jak to są te twarde cukierki, to można kogoś przypadkiem ugryźć.. albo złamać sobie ząb i atmosferę strzelił w mordę. No i higieniczne to raczej super nie jest, nawet jeśli noszone przez chwile..
- Chyba nie chce wiedzieć więcej - przyznał szczerze, bo w sumie brał butelki ze sobą do łóżka regularnie, ale żeby je wypijać, a nie robić jakiekolwiek no… inne rzeczy. - Dzięki. Z tej okazji za ten prezent sam sobie zapłacę - zauważył, bo przecież byli w sklepie. A potem włożył butelkę do koszyka i poszedł dalej, wpadając prosto na Zoey.
- O, wybacz, to zdecydowanie nie jest mój dzień. Już się nie trzymam drogi, a przecież jeszcze nic nie wypiłem.. - przyznał, marszcząc lekko brwi, a potem uśmiechając się nieco krzywo. No ładna była, to się do niej ładnie uśmiechnął, co nie? A no właśnie.
przyjazna koala
-
-
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
No ja nie wiem jak tak można i jeszcze tak bezczelnie mówić, że ja nie odpisałam. Masakra jakas totalna, jak tak można, bezczelność. Zoey nie wiedziała zbyt wiele o ludzkiej bezczelności, bo nie miała z prostakami do czynienia. Trzymała się z daleka od kłopotów, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo już nie pamiętam co pisałam u niej w karcie. Na pewno jest architektem i pracując dla różnych klientów musiała się spotkać z jakimś małym burakowaniem, ale nigdy nie była to taka prostolinijna bezczelność. Może po prostu miała w życiu szczęście i jakoś jej się udawało trafiać na samych porządnych ludzi? Szczęściara. No moze nie do końca, bo jednak walentynki musiała spędzać sama, a to trochę było jednak smutne. Nie można było jednak mieć wszystkiego i trzeba było sobie jakoś radzić z samotnością. Zoey dawała sobie z tym jakoś radę i właśnie dlatego poszła do sklepu żeby kupić sobie ze dwie czekolady, lody i wino... bo zdecydowanie alkohol w samotne walentynki był dość ważny. Miała w planach właczyć sobie jakaś ckliwą komedię romantyczną i pójść spać zapłakana. Dzień jak każdy. Nie spodziewała się jednak, że zostanie staranowana przez jakiegoś faceta, który mógłby być jej tatą... chociaż nie, był za przystojny na jej ojca... fuj, w ogóle nie powinna wplątywać w to ojca.
- Może jednak jest Twój - rzuciła, bo starała sie tu właśnie poflirtować, ale później sobie zdała sprawę, że ona przecież nie umie w takie rzeczy więc się zmieszała. - W sensie, mógłbyś wpaść na kogoś bardziej agresywnego niż ja i kto wie jakby się to skończyło - dodała żeby jakoś usprawiedliwić swój głupi tekst. Czuła sie jak idiotka. - Ale widzę, że mamy podobne zainteresowania na dzisiejszy wieczór - powiedziała wskazując na swoją butelkę wina i na tą, którą trzymał on. - Chociaż Ty masz lepiej, widać, że ograniczasz cukry i puste węglowodany - no, bo jej ręce były pełne od niezdrowej żywności, którą zamierzała dzisiaj wchłonąć.
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
No ja też nie wiem czemu kotś się nie upomniał albo nie miał w sobie więcej wiary. No ale dobra, mleko się rozlało, trzeba jakoś z tym handlować. I z biedną, martwą Inej, rip. Niech jej nowa ziemia miękką będzie, co nie.
Coś w tym było, że ludzie których się spotyka są kwestią szczęścia. Bo nie stąd jest właśnie ten cały mit miłości od pierwszego wejrzenia? Mit albo realia, w każdym razie, no trzeba szczęścia żeby spotkać tą jedną, bliską osobę. Trzeba szczęścia, żeby znaleźć świetną grupę przyjaciół. Trzeba szczęścia, żeby mieć bliską siebie, zgraną rodzinę. I trzeba szczęścia żeby dostać je w odpowiednim momencie i żeby tego wszystkiego nie schrzanić, co nie jest takie łatwe. Jackson wiedział co mówił, był po ślubie kilka razy, próbował z różnymi osobami i cóż.. no wiedział swoje o małżeństwach i o tym, że czasami wszystko może być super ,a i tak ludziom nie wyjdzie. Miłość to za mało. I ciężko powiedzieć, czy miał szczęście bo spotkał te osoby na swojej drodze, czy szczęście bo jednak miał swoją prace, która była najwspanialsza? No ostatecznie te relacje i związki na chwile, na pewien etap w życiu też są ważne i wyjątkowe, co nie? I tworzą życie, więc nie ma co się aż tak wkurzać i rozgrzebywać to, że ostatecznie minęły.
- Hm? - no nie załapał w pierwszej chwili o co chodzi! A potem zaśmiał się cicho i pokiwał głową - a to racja, na pewno taki obrót sprawy jest dla mnie korzystny. I to że nic ni 3upuściłem przy okazji na ziemię.. ani ty. Na pewno panie obsługujące się bardzo z tego fakty ucieszą - zauważył, kiwając powoli głową. - Wolałbym nie oberwać w walentynki, nie mam już dwunastu lat i nie dałem walentynki zajętej dziewczynie - dodał, też w ramach żartu, bo nie pamiętał, czy to naprawde się zdarzyło, czy nie. Ale to jest jakiś powód do oberwania w nos, co nie.
- Ta, takie rzeczy tylko w weekendy, dbam o linię po świętach - rzucił, oczywiście się zgrywając. - A ty? Uroczyste świętowanie się szykuje? - zapytał, bo skoro już gadali, to why not.
przyjazna koala
-
-
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Czyli jednak flirtowanie jej nie wychodziło. Najwyraźniej była beznadziejna w naprawdę wielu kwestiach związanych z życiem prywatnym. Może dlatego Remigius ją zostawił dla tej młodocianej lambadziary? Może wolał takie, które jakoś dawały z siebie więcej, a Zoey była pewna, że ta dziewczyna dawała mu naprawdę dużo i to jeszcze pewnie wtedy, gdy byli parą. Rozstali się już dawno i powinna się z tym już pogodzić i ruszyć do przodu, ale jednak była to duża ujma na jej dumie i akurat to ciężko było przełknąć. A fun fact, Zoey nie miałą problemu z takimi rzeczami... - Widzisz, trzeba wszędzie widzieć jakieś pozytywy - zaśmiała się pod nosem. - Ale rzeczywiście, pewnie panie byłyby mocno niezadowolone gdyby trzeba było tu jeszcze sprzątać. Na bank i tak są wkurzone, że muszą obsługiwać smutasów w walentynki - albo szczęśliwych singli, jak kto woli! - Dorośli ludzie, dorosłe problemy. Zamiast zajętej dziewczyny, potrącenie w sklepie. Myślę, że faceci wdawali sie w bójki za mniej... niestety - nie żeby uważała mężczyzn za jakiś upośledzonych, co nie umieją trzymać agresji na wodzy, ale widziała ten filmik z polskiego Lidla, gdzie dziadek się bił o karpia. Klasyk.
- W takim razie zazdroszczę silnej woli, u mnie jej brak jak widać na załączonym obrazku - całe szczęście, że miała dobre geny i była chuda jak patyk. Mogła się przynajmniej opychać, a wszyscy dookoła jej za to nienawidzili. - Tak, mam randkę z Markiem Darcym, ale jeszcze nie wiem czy w wersji z Dumy i Uprzedzenia czy Bridget Jones... to trudna decyzja, muszę to poważnie przemyśleć - rzuciła z wyraźnym rozbawieniem, chociaż akurat mówiła prawdę, bo takie właśnie miała plany na wieczór, dodatkowo jeszcze przed spaniem popłacze w poduszkę i też będzie okej.
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Na pewno była w tym bardziej utalentowana niż jej się wydawało, po prostu tak to już jest z marketami, że tylko w filmach są takimi seksi i kjut miejscami do podrywu. I w serialach, no ale wszyscy wiemy jak podryw w sklepie się skończył, jeśli ktoś oglądał YOU. No i w sumie w realu bardzo często takie kripy w sklepach polowały na kobiety, czego się można dowiedzieć z tiktoków. I tego, że jak jakiś randomowy przedmiot leży na twoim aucie, jak na przykład miś, gumowa kaczka czy sweter, to zamiast to ściągać, nie wolno dotykać, tylko spierdalać. Bo to bait na porywanie ludzi i generalnie bywają nasączone fentanylem, który też jest bardzo złym czymś. Oh god, ludzie to są naprawdę najgorsi, żyjemy w fatalnym świecie…
- O tak, nie nazwałbym siebie urodzonym optymistą, bardziej realistą, ale zdecydowanie trzeba szukać pozytywów, niż negatywów - zwłaszcza kiedy się żyło jak on i wiedział to o co on. Pewnie sporo wiedział właśnie o handlu ludźmi, o którym pisałam wyżej, bo jednak w mroczne miejsca zaprowadzały go pogonie za różnymi tematami.
- Na szczęście nie byłem nigdy… a przynajmniej taką mam nadzieję… takim facetem - przyznał, chociaż no nie mógł tego stwierdzić obiektywnie. Bo zdarzało mu się bić i wydawało mu się, że tylko w poważnych sprawach. I raczej to nie on zaczynał, wolał atakować swoim pisaniem, a nie faktycznie fizycznie. Niemniej w życiu czasem trzeba się bronić. Albo kogoś.
- Najlepiej cały maraton, po co się ograniczać - rzucił z rozbawieniem, chociaż sam pewnie znał tylko jeden z tych tytułów. I to z książki. Prawdziwy facet nie boi się Jane Austen, co nie. Wykształcenie wymagało szerokiego podejścia.
- Więc życzę udanego wieczoru - dodał jeszcze, nie zatrzymując kobiety dłużej, bo zdecydowanie się narzucał babom dzisiaj w tym sklepie. A w domu czekała w końcu na niego książka, którą należało przenieść na kolejny poziom.

/zt x2
przyjazna koala
-
-
ODPOWIEDZ