Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Droga ciągnęła się w nieskończoność, niczym asfaltowa wstęga, która z każdym kolejnym zakrętem wzbudzała w Soriente coraz większy niepokój. Nie wierzył w to czego się dowiedział, w to co mu powiedziano, wmawiał sobie, że to pieprzone nieporozumienie i na pewno okaże się nie prawdą. Widział przecież jak w ostatnich tygodniach ich związek rozkwitł, a Lisa starała się rozmawiać z nim o tym, co zwykle przychodziło jej z wielkim trudem. Owszem nadal nie było lekko, bo jej zaburzenia odżywiania wciąż wymagały od nich sporo pracy, poza tym Remigius niejednokrotnie przyłapał Lisbeth na kłamstwie, ale uznał, że nie warto roztrząsać tego tematu... Dwa, może trzy razy widział ją na mieście z jakimś typem, a gdy napisał z zapytaniem co robi, zwykle ściemiała, że jest na treningu. Jednak podczas świąt przyznała się, że brała lekcje francuskiego, więc może dlatego nie mówiła prawdy, a ten facet był jej nauczycielem. W każdym razie Remy uznał, że nie będzie o to pytał, a po prostu następnym razem jak ją spotka, wysiądzie z wozu i skonfrontuje ze wszystkim. I możliwe, że był naiwny, bo prawdopodobnie był i dlatego zmierzając do Shadow nie wierzył w to, że znajdzie tam Lisę. To była tak abstrakcyjna wizja, że na samą myśl zaczynał się śmiać, nie umiejąc sobie tego wyobrazić.
Zatrzymał auto przez klubem, ale wozu Lisy nie dostrzegł. Prawdopodobnie pracownicy parkowali gdzieś z tyłu, albo z boku, a emocje nie pozwalały Soriente na to, aby teraz szlajać się wokół tego miejsca i szukać jej samochodu. Zamiast tego od razu skierował się do środka, poprawiając czapkę z daszkiem i kaptur, które miał na sobie. Mimo wszystko nie bywał w takich miejscach i nie chciał, aby je z nim utożsamiano. Był osobą publiczną to raz, a dwa po prostu pewnych dobytków wolał unikać, bo ani go one nie interesowały, ani do niczego nie były mu potrzebne. W gruncie rzeczy trochę brzydził się tym co go otaczała, więc tym bardziej nie wierzył w to, że odnajdzie Lisbeth wśród tłumu, a jednak...
Przeszedł przez jeden parkiet, a potem skierował się do części klubu, gdzie w nieco "spokojniejszej" atmosferze można było się napić i popatrzeć na roznegliżowane tancerki. Między lożami i stolikami pozajmowanymi w głównej mierze przez mężczyzn, krążyły kelnerki, które w większości miały na sobie niewiele więcej ubrań niż występujące na scenie panny. Chociaż jedna z nich wyróżniała się na tym tle. Była jak niepasujący element obrazka, który psuł harmonijną całość, w dodatku ta bejsbolówka...
Remigius stanął na drodze Lisbeth, która idąc z tacą wypełnioną pustym szkłem bardziej patrzyła pod nogi, aniżeli przed siebie, więc praktycznie wpadła na niego.
- Lisbeth - wypowiedział jej imię, gdy wreszcie ich spojrzenia się spotkały. Jednak w jego głosie nie dało się odnaleźć choćby krzty ciepła, z jakim zazwyczaj się do niej zwracał. W tamtym momencie Soriente czuł się jak największy głupiec na świecie i kompletnie nie potrafił poradzić sobie z tym co działo się w jego głowie. - Proszę powiedz, że to jest jakiś pojebany żart - dodał, rozbawionym tonem, który jasno wskazywał na towarzyszące francuzowi niedowierzanie. Przecież to co widział nie mogło być prawdą. Było idiotycznym żartem, nieudanym kawałem i na pewno zaraz Chris, albo jakiś inny pacan wyskoczy zza rogu i powie, że Lisa przegrała z nim zakład, albo... Albo cokolwiek....

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
33.

Ostatnie dni w Shadow dłużyły jej się niemiłosiernie, ale wiedziała, że musi je przetrwać, a potem? Nie potrzebowała tej dorywczej pracy w zasadzie, tym bardziej, że po świętach zostało jej więcej pieniędzy, niż przewidywała, w związku z tym, kto ostatecznie zapłacić za dekoracje. Nadal ją to gdzieś tam dotykało, bo kupiła ich naprawdę dużo i gdyby wiedziała, jak to się skończy, bardziej by się ograniczała. Starała się o tym nie myśleć, a skupiać na pozytywach. Na tym, że między nimi było dobrze, a ona starała się ze wszystkich sił by to utrzymać. Mówiła sobie, że tak teraz już będzie przez cały czas, ale... ale wystarczały też drobne przeszkody, by zaczynała w to wątpić. Jak rozmowy z Laurissą, która chociaż była miła i kulturalna, ewidentnie nie cieszyła się z tego, że jej kuzyn jest z Lisą. W sumie najgorsze było to, że Westbrook zaczynała rozumieć kuzynkę Remigiusa. Jej argumenty nigdy nie były złośliwe, a racjonalne. Plus... mimo wszystko Lisie wydawało się, że blondyn jednak trochę przeraził się jej prezentu. Może więc rzeczywiście... może kocha ją, w to nie wątpi, ale kocha ją na jakiś czas, bo co ona tak naprawdę mogła mu zaoferować na dłużej? Nie chciała tak o tym myśleć, ale ostatnio było jej po prostu ciężko. Kiedyś częściej się śmiał, wymyślał różne dziwne atrakcje i nie tylko atrakcje, więc może teraz zaczynał się z nią nudzić? próbowała odsuwać od siebie jak najdalej takie myśli, ale nie zawsze potrafiła. W pracy zwykle było łatwiej. Zwykle, bo tego dnia to właśnie praca miała oznaczać źródło jej problemów. Niczego się nie spodziewała, gdy przemieszczała się między stolikami, aż nie usłyszała głosu, którego nawet w takim gwarze nie pomyliłaby z nikim innym. Uniosła głowę, a na jej twarzy wymalowało się czyste przerażenie i zamrugała kilka razy, przełykając ślinę, ale gula w gardle jedynie rosła.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała od razu, rozglądając się, bo to nie było dla niego odpowiednie miejsce. - Nie powinno ciebie tutaj być - dodała, starając się postawić na typową sobie racjonalność w tej dość nie najwygodniejszej chwili. Wiedziała, że jest zły, tak samo, jak ona była przerażona, ale mimo to wyciągnęła dłoń po tym, jak odstawiła gdzieś tacę, gotowa wyprowadzić go w stronę drzwi. - Wszystko ci wyjaśnię w domu, dobrze? Jedź tam i pogadamy, jak wrócę - obiecała, chociaż serce wygrywało jej paniczną nutę. Mimo to czuła, że musi zachować spokój, tutaj wszelkie inne zachowania były bardzo chętnie obserwowane przez za dużą liczbę oczu. Póki co próbowała nie myśleć o ironii tej sytuacji, o tym, że dla niego chciała stąd odejść, a on... na ostatniej prostej się dowiedział. Nigdy nie kłamała co do miejsca swojej pracy, ale nie mówiła też prawdy. Opowiadała o tym, że pracuje jako kelnerka, ale nie chce podać lokalu, bo byłoby jej wstyd, gdyby ktoś z jej bliskich widział jak sobie nie radzi. Było to wygodne, ale jak widać, przestało już działać.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Wszystko to czego się dowiedział miało okazać się nieprawdą. Miało być rozczarowaniem, które poczułby tylko wobec siebie samego, że śmiał wątpić w Lisbeth, podejrzewać, że byłaby zdolna tak okrutnie go oszukiwać i zwodzić. Niestety, na własne oczy przekonał się, że ten okrutny żart był tak naprawdę rzeczywistością, z którą on wcale nie chciał się mierzyć.
- Chciałbym zapytać o to samo, ale jak widać wiadomo co tutaj robisz - odpowiedział nie umiejąc powstrzymać rozbawienia, które nie zwiastowało niczego dobrego. Kompletnie nie potrafił poradzić sobie z zaistniałą sytuacją i zareagował irracjonalnie, co najwyraźniej jego psychika uznała za najsłuszniejsze. Przynajmniej póki inne emocje nie przejęły nad nim kontroli. - Mnie nie powinno tutaj być? Kurwa, Lisbeth! Powinienem przyjść tutaj za tobą już na samym początku! - Znów się zaśmiał, rozglądając na boki i nie dowierzając w to, że prowadzi dyskusję z Westbrook, a w tle jakaś panna robi szpagat kręcąc się na róże. - O nie... Przestań! - Gdy spróbowała nakierować go do wyjścia, jego postawa diametralnie uległa zmianie. Szarpnął się i cofnął, nie pozwalając na to, aby dotykała jego ramienia, zaś z twarz zniknęło to przeraźliwe rozbawienie ustępując miejsca złości. - Nawet nie próbuj sugerować mi, że tutaj zostaniesz, Lisbeth - syknął, spoglądając na nią z góry. Miał już dość tych jej gierek. Ufał jej, chciał wierzyć, że była z nim szczera, a ona cały ten czas miała go za kretyna, którego może okłamywać, żyjąc życiem, o którym Soriente nie miał zielonego pojęcia. Był wściekły na nią, na to jak kurewsko niesprawiedliwe było to co mu zrobiła, ale też wściekły był na siebie i swoją dziecinną naiwność. - Wracasz ze mną i to teraz, rozumiesz? - Dodał zaraz, a kątem oka dostrzegł jak kilku rosłych mężczyzn zaczęło im się przyglądać z uwagą. Najchętniej zrobiłby jej awanturę już tutaj, ale znał renomę tego miejsca, wolał nie być w nim rozpoznany, ani nie wdawać się w żadne porachunki z tutejszymi bywalcami. Jednakże nie miał zamiaru ustępować i chociaż miałby wyprowadzić Lisę siłą, wyjdzie z nią, albo wcale. - Jak mogłaś tak kłamać? Czy ciebie pojebało? Shadow? - Tak jak sam nie dał się jej złapać, tak teraz zacisnął dłoń na ramieniu Lisbeth, nachylając się nad nią jeszcze bardziej.
W głowie mu się nie mieściło to co odkrył. Jak Lisbeth, dziewczyna z dobrego domu, której rodzice byli szanowanymi lekarzami, a bracia raczej nie włóczyli się po szemranych klubach, mogła zdecydować się na pracę w takim miejscu? Była olimpijczykiem, była jego kobieta, niczego jej w życiu nie brakowało, a i tak znalazła się w takim miejscu.
- Idziemy - oznajmił, ciągnąc ją za sobą. - Nie chcę z tobą dyskutować w tym miejscu - dodał, nie mając zamiaru ustępować, a przy tym czując jak z każdą kolejną sekundą złość i rozczarowanie zaczynają w nim narastać.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Wszystko znów szło nie tak, jak powinno, a na samą myśl o tym, że Remigius naprawdę trafił do Shadow, robiło jej się niedobrze. Musiała myśleć racjonalnie, ale ta typowa dla niej część świadomości, zachęcała jedynie do tego, by uciekała jak najdalej. Całe szczęście wiedziała, że nie wolno jej posłuchać tego głosiku, nie tym razem.
- Ale nie przyszedłeś na samym początku! Czy to cokolwiek zmienia? Tu mnie zatrudnili i tu pracuję jako kelnerka - wyjaśniła dobitnie, ale spokojnie, nie mieszając i nie owijając w bawełnę. Nie chciała mu tego robić. Dokładać do tego problemu jeszcze jakiś kłamstw, ostatecznie naprawdę dla niego chciała odejść z tej pracy, ale czy to miałoby teraz w jego opinii jakiekolwiek znaczenie? - Jeszcze trwają moje godziny pracy - jęknęła, próbując nie myśleć o tym, jak coś w niej pękało, gdy tak wymykał się spod jej dotyku. Przygryzła dolną wargę do granic możliwości, nie wiedząc co ma teraz zrobić. Sama też się rozejrzała, a potem skinęła głową ochroniarzom, by dać znać, że nic złego się nie dzieje i wróciła spojrzeniem na Remigiusa, kiedy ten ją złapał. - Nie kłamałam, po prostu nie mówiłam wszystkiego... wiele osób w moim wieku tu pracuje. Nie robię nic złego, po prostu tu najłatwiej było mi zapominać o wszystkim, kiedy tego potrzebowałam! - jęknęła, bo taka była prawda. Trafiła tutaj, gdy praktycznie w każdej sekundzie wydawało jej się, że obok niej wisi duch Margot. Nie miała wtedy Remigiusa, ani nikogo, kto próbowałby do niej dotrzeć. To miejsce w jakiś sposób działało, ale nie sądziła, że kiedyś przyjdzie jej się z tego tłumaczyć. Nie tak to miało wyglądać.
Oczy ją zapiekły, kiedy ją pociągnął w stronę wyjścia. Wcale nie chciała z nim iść, kiedy był zdenerwowany, ani nie chciała też tutaj zostawać. Znów trafiła do punktu, w którym chciała po prostu zniknąć. Przez myśl jej przeszło, że w domu producenta może być Laurissa i będzie tylko świadkiem tego, że jej kuzynowi i Lisie się nie układa. Tutaj też kilka osób wiedziało o jej związku z producentem i jeśli tylko by spojrzało w ich kierunku, nawet mimo przebrania Soriente, jasnym by się stało, że ta dwójka nie jest w takiej cudownej relacji. A to wszystko przez Lisbeth... nie chciała o tym myśleć, ale to było jej winą. Zawsze stanowiła problem i chociaż nienawidziła siebie za to, pomyślała, że gdyby to Zoey wybrał, na pewno teraz nie tkwiłby w takiej sytuacji. Zamiast tego mógłby z nią jeździć w dystyngowane miejsca i chwalić się pracą mądrej pani architekt, a Lisa? Lisa znów sprawiała problemy... ból w klatce piersiowej się tylko spotęgował. Była jego najgorszą decyzją, nie miała co do tego wątpliwości.
- Poczekaj! Chociaż powiem, że już wychodzę - dała za wygraną, bo co innego mogła zrobić? Spróbowała się też zaprzeć, by oboje się zatrzymali, ale to jedynie sprawiło, że nieco zabolała ją ręka, a i tak szli dalej. Mimo wszystko nie miała z Remigiusem zbyt wiele szans w zestawieniu ich siły.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Czuł jak zalewa go krew, gdy Lisbeth zamiast jakkolwiek przejąć się tym co właśnie zostało ujawnione, próbowała wszystko zbagatelizować, używając przy tym niezwykle smutnych argumentów.
- Nie przyszedłem, bo mnie okłamywałaś, a ja ci wierzyłem! Szanowałem twoją decyzję to, że chciałaś pracować jako kelnerka, że nie chciałaś mi mówić gdzie i tak dalej, ale sądziłem, że... Nosz... Kurwa mać! Lisbeth jak mogłaś przez tyle czasu pracować w Shadow, mając tak naprawdę wszystko czego potrzebowałaś! - Warknął nie potrafiąc zapanować nad przepełniającą go frustracją. Zwykle starał się zrozumieć Lisbeth, nie oceniać z góry, pojąć dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej, ale w tej kwestii nie kupował żadnych jej tłumaczeń. - Słucham? Godziny pracy? - Powtórzył śmiejąc się w głos. - Ty naprawdę masz mnie za idiotę, Lisa... Ale to koniec, rozumiesz? Więcej nie uwierzę w żadne twoje kłamstwo, bajeczkę, ani durne i nieprawdziwe historyjki - wycedził nachylając się nad nią tak, aby nikt obok nie mógł ich usłyszeć.
Co nie znaczyło, że kilku gościu klubu wciąż im się przyglądało, a paru mężczyzn zbliżył niebezpiecznie, nie spuszczając wzroku z Westbrook. Jeszcze tego mu brakowało, aby wchodzić w konflikt z gangsterami, bawiącymi się w ochroniarzy w tej spelunie. - Zapomnieć? O czym? O mnie? O naszym związku? - Nie wierzył w to co słyszał. - Powinnaś szukać pomocy u mnie, a raczej u specjalisty, a nie włóczyć się po takich miejscach, udając zbuntowaną pannę z marginesu, do kurwy nędzy, Lisbeth! - Dał się ponieść złości i uniósł głos, a jego rozszerzone nozdrza zdradzały tylko jeszcze bardziej to jak wściekły był. Tyle zrobił dla tej dziewczyny, tak cholernie się starał, a ona nawet nie miała w sobie na tyle odwagi by powiedzieć mu o tym gdzie pracuje. Wiecznie coś przed nim ukrywała, zatajała prawdę, konfabulowała, nie umiejąc się zdobyć na odrobinę szczerości. - Przez tyle lat byłem przy tobie, mówiłem ci o wszystkim, wspierałem cię, a ty nie tylko nie powiedziałaś mi o tym miejscu, ale tak naprawdę nawet nie czułaś się w obowiązku by to zrobić prawda? Najwidoczniej nie jestem na tyle istotny by wiedzieć to o tobie, a największą parodią w tym wszystkim jest to, że mi nie ufasz, gdy tak naprawdę ja nie powinienem ci ufać i to już od dawna... - zakończył, po czym pociągnął ją za sobą w strone wyjścia, a że nie ruszyła od razu to szarpnął nią delikatnie, przez co po kilku krokach drodzę zagrodził mu rosły jegomość.
- Puść ją, bo połamie ci te ręce - wymruczał ponuro, zakładając dłonie na klatce piersiowej.
- Nic jej nie jest. Właśnie wychodzimy, proszę odsuń się - Wkurwiony Remigius miał w sobie na tyle rozsądku, aby nie wchodzić w konflikt z ludźmi z klubu, ale balansował na granicy spokoju.
- Ty wychodzisz, ona zostaje - ponownie powtórzył, a obok znalazło się jeszcze kilku mężczyzn.
- Nie, idzie ze mną i już tu nie wróci, tak na marginesie - Soriente tracił już cierpliwość, więc wycedził te słowa mężczyźnie w twarz, przez co ten postąpił krok ku niemu.
- Puść ją - warknął dryblas łapiąc Remigiusa za bluzę, w efekcie czego ten faktycznie puścił Lisę i zaczął szarpać się z ochroniarzem, ale trwało to kilka sekund, gdy między nich wszedł jeszcze ktoś.
- Hej! Hej, hej, hej! Już spokojnie - barman, a przynajmniej Remy miał wrażenie, że wcześniej dostrzegł tego człowieka za barem, odsunął go do tyłu wyciągając dłoń, a drugą ręką przytrzymując ochroniarza. - Remy, prawda? - Zapytał, czym zbił z tropu Soriente, który od razu zerknął w stronę Lisbeth. - Zaraz zabierzesz ją stad, tylko spokojnie - dodał, po czym odwrócił się do kumpla z pracy i coś mruknął do niego.
Remigius przez moment obserwował tę osobliwą scenę i Lisbeth, wyglądającą jakby zaraz miała zwymiotować po czym ruszył na przód. I chociaż doszło do tej akcji przez to, że ciągnął za sobą Westbrook to teraz nie chwycił jej reki. Ruszył sam, pozwalając na to, aby sama zdecydowała czy tak naprawdę w ogóle zależy jej na tym, aby cokolwiek mu jeszcze wyjaśniać.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Bała się teraz patrzeć mu w oczy, bo właśnie spełniały się jej najgorsze koszmary i naprawdę musiała pilnować się, żeby nie zwymiotować.
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć... ale to nie jest takie proste - wyjaśniła po chwili płaczliwym tonem, bo była przerażona. Nawet nie chodziło o całą tą sytuację, a o niego. O to, że patrzył na nią, jakby go zawiodła, a to ją zabijało, bo każda taka sytuacja, tylko potwierdzała, że na niego nie zasługuje, że będąc w jego życiu wyrządza mu krzywdę, że nigdy tak naprawdę nie mogła chociażby aspirować do powodu, który mógłby dawać mu szczęście. Nie ona. Ona tylko potrafiła ciągnąć w dół. - Nie mam ciebie za idiotę - jęknęła, ale wiedziała już, że nie znajdzie takich słów, które jakkolwiek go uspokoją. Nie znajdzie. Nie znajdzie, bo nie chodziło o to, jak go oceniała, chodziło o to, że od zawsze była zepsuta i wszystko jedynie niszczyła. Mogła go kochać z całych sił, ale nigdy nie zasługiwała na to, by i on ją tak kochał. Z resztą... teraz znów te głosy podpowiadały, czy przypadkiem nie zmanipulowała go? Nie wzięła na litość? Nie zmusiła do uczuć względem samej siebie? Czy Remigius też już doszedł do takiego wniosku? Może powoli w jego głowie kiełkowały wątpliwości co do uczuć, jakimi ją darzy... nie mogłaby mieć mu tego za złość, ale ból jaki sprawiały same takie domysły... nie wiedziała, że coś może aż tak boleć.
- Jak możesz tak mówić? Pracowałam tu na długo przed tobą i ty nigdy nie byłeś czymś, o czym chciałabym zapomnieć! - ten jeden raz nie wytrzymała, ten jeden raz nie mogła mu nawet pozwolić na takie myślenie. Było, jak policzek. Zawsze chodziło o zapomnienie o Margot, o winach Lisy, z których nikt wcale jej nie rozgrzeszył. Jak bardzo musiał już w nią wątpić, skoro nie rozumiał, że kochała go bardziej, niż samą siebie? Niż kogokolwiek? Może i to uważał za kłamstwo? Może ułożyła swoją własną klęskę, a może tak byłoby mu lepiej? Wierząc, że jej miłość jest taka sama, jak ona - zepsuta i niewarta wiary. - Chciałam z tym skończyć po prostu i zamknąć ten rozdział - wyrzuciła z siebie już ciszej, bojąc się, że kolejny krzyk wyciśnie z niej płacz. Jej przygoda z Shadow właśnie dobiegała końca i robiła to dla niego, ale jak widać... najwyraźniej wszechświat próbował jej pokazać, że to za mało. Że ona to za mało, a już na pewno dla niego. - Ufam ci Remy... ufam ci bardziej, niż sobie - poczuła szczypanie pod powiekami i wiedziała, że ta walka jest już przegrana. Nie zdążyła jednak nic więcej dodać, bo wyrośli przed nimi ochroniarze. Chciała ich powstrzymać, ale Remigius wdał się z nimi w wymianę zdań i źle to wyglądało, do momentu, aż nie pojawił się Jasper.
- Dziękuję - jęknęła do barmana, bo łzy ciekły jej już po twarzy, ale nie czekała na jego odpowiedź, po prostu otarła łzy, pociągnęła nosem i zaczęła przedzierać się przez tłum, by dogonić Remigiusa. A chociaż ją sam zostawił i bała się tego tak cholernie, to nie umiała nie znaleźć się obok i nie wsunąć dłoni w jego dłoń.
- Poczekaj na mnie - poprosiła, głowę mając jednak pochyloną, bo wcale nie chciała, by zobaczył, że płacze, gdyby się odwrócił. Nie wiedziała jednak czy się odwróci, bała się też, że wyrwie jej swoją dłoń, więc z tej obawy w głupim odruchu zacisnęła też palce drugiej ręki wokół jego palców, uczepiając się ich kurczowo. Nie mogła przy tym pozbyć się myśli, że być może niebawem już nigdy nie poczuje jego dłoni w swojej własnej. Ta myśl sprawiła, że coś w niej pękło i rozsypało się na kawałki. Nawet nie zauważyła, kiedy już znalazła się w jego samochodzie.
- Przepraszam - powiedziała po prostu, nadal chowając się pod daszkiem. Nie uniosła ani razu dłoni do swojej twarzy, by otrzeć poliki, bo tylko w ten sposób mogła ukrywać, że te są całe zapłakane. - Nie wiem, co teraz robić, ale... ale jeśli mi powiesz, czego oczekujesz, dostosuję się - obiecała, próbując powstrzymać łamiący się głos. Jeśli kazałby się jej spakować i wynieść... spakowanie mogłoby ją przerosnąć, ale ucieczka... zostanie samą. Znała ten stan kiedyś bardzo dobrze, więc czemu teraz nagle tak ją przerażał?

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Nie słuchał jej. Po prostu nie słuchał, nie potrafił skupić się na tym co do niego mówiła, gdy znajdowali się w tym miejscu. Poza tym zaślepiała go złość i niekoniecznie jakakolwiek rozmowa póki co mogłaby to zmienić. Nie pamiętał kiedy ostatni raz czuł taką wściekłość, więc nic dziwnego, że o mały włos nie wdał się w bójkę z ochroniarzami i tylko przypadek, a może jakieś durne szczęście Lisbeth, sprawiło, że uniknął tego konfliktu.
Przedzierając się przez tłum w pewnej chwili poczuł na swojej ręce uścisk Lisy, co było jedynym dobrym znakiem, bo przez moment Soriente przekonany był, że Westbrook zostanie, aby wytłumaczyć się szefostwu, bo przecież to było ważniejsze niż on... On zawsze wybaczał. Cokolwiek nie zrobiła, jakkolwiek nie oszukiwała, nie mamiła go kłamstwami i nie zatajała prawdy, Remy zawsze potrafił ją zrozumieć i wybaczyć, ale tym razem nie wyobrażał sobie tego, aby mogło mu przejść tak prędko. Jednak coś w nim pękło, gdy zobaczył ją pośród rozbawionego tłumu, w tym okropnym miejscu.
- To nie wystarczy - burknął, gdy znaleźli się już w wozie. Auto Lisy mogli odebrać innym razem. Nie było mowy, aby Westbrook wsiadała za kierownice w stanie w jakim się znajdowała, bo chociaż starała się zamaskować łzy, Soriente doskonale wiedział, że płakała. Zresztą było słychać to w jej głosie. - Oczekuję prawdy niczego, kurwa, więcej poza pierdoloną prawda, chociaż raz! - Starał się cedzić każde słowo z osobna, ale pod koniec wypowiedzi dał porwać się emocjom i uderzył dłonią o kierownice, przez co wóz za trąbił cicho. - Nie chcę teraz rozmawiać. Nie potrafię - oznajmił chwilę później, po tym jak już przestał zerkać do boku na Westbrook i wreszcie odpalił silnik. - Wrócimy do domu i tam porozmawiamy, chyba - dodał, po tym jak auto ruszyło z miejsca.
Z jednej strony masa pytań i męczących go kwestii domagała się odpowiedzi, których tylko Lisbeth mogła udzielic, a z drugiej Remy wcale nie czuł się na siłach, aby cokolwiek wyjaśniać. W stanie w jakim obecnie się znajdował, najzwyczajniej w świecie bał się, że sam powie coś, czego potem przyjdzie mu żałować, a mieli już tak wiele problemów, że kolejne wcale nie były im potrzebne. Dlatego milczał całą drogę, nie pozwalając sobie nawet spojrzeć na Lisę, chociaż dostrzegał kątem oka jej dłonie, sylwetkę i twarzy ukrytą pod czapką z daszkiem.
Zrobiło się nieprzyjemnie cicho, gdy po zaparkowaniu auta w garażu, Remigius zgasił silnik. Przez kilka sekund siedział bez ruchu zastanawiając się, czy ma siłę, aby cokolwiek powiedzieć do Lisy, ale ostatecznie tylko na nią spojrzał, nim opuścił wóz i udał się w stronę części mieszkalnej, a potem na górę do sypialni, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, czy gdzieś w pobliżu znajdowała się może Laurissa, czy też nie.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie odepchnął jej dłoni... chociaż tyle dobrego, ale na tym się najwyraźniej skończyło. W samochodzie nie wiedziała już co miałaby mu powiedzieć i czy w ogóle miała do tego prawo. Mówił, że ma wyjść z Shadow, żeby z nim porozmawiać, a teraz dawał jej do zrozumienia, że nie chciał z nią rozmawiać. Nienawidziła tego. Samej siebie przede wszystkim, ale to już od dawna, ta sytuacja była nowym czynnikiem do nienawidzenia. Nic już nie powiedziała, gdy jechali, jedynie z całych sił próbowała powstrzymać szloch, tak by łzy po prostu w ciszy spływały po jej twarzy. Droga do domu dłużyła się w nieskończoność, ale i tak minęła jej zbyt szybko. Siedzieli chwilę w garażu, aż w końcu zostawił ją samą. Dopiero jak wyszedł pozwoliła sobie na prawdziwy płacz, zgięcie się w pół i wycie w najbardziej pierwotny ze wszystkich sposobów. Było jej niedobrze, a jako, że w pomieszczeniu nikt się nie poruszył, garaż pochłonęły ciemności. Ona nadal zwinięta na fotelu po prostu dławiła się płaczem, nie wiedząc co powinna zrobić. Jej żołądek ledwo trzymał się w swoim miejscu, ale i o to walczyła. Musiało minąć z pół godziny, kiedy migrena dała jej do zrozumienia, że nie ma już sił na płakanie. Wtedy też ostrożnie wyszła z samochodu, a ucieczka zaczęła kusić nawet bardziej. Czuła się tutaj niechciana. Przywiózł ją tu, ale nie chciał jej widzieć, a do niej zaczęło docierać to wszystko. To, że była dla niego problemem, że miał już jej dość, ale nie wiedział, jak się z tego uwolnić, bo czuł odpowiedzialność. Była jak pajęczyca, łapiąca ofiary w swoją sieć. Jej rodzina też tak tkwiła w tej pułapce.
Po cichutku weszła do części mieszkalnej, z duszą na ramieniu. Była wykończona. Nie tylko tym dniem... wraz z myślami dobiegało do niej poczucie tego, jak bardzo wszystko się pierdoliło. Z szafki w kuchni chciała wyciągnąć leki przeciwbólowe na migrenę. Otworzyła ją, przeszukała... znalazła coś na sen i przez chwilę ściskała w dłoni ciemny słoiczek, ale w końcu nieco oprzytomniała i odłożyła go na miejsce, wzięła po prostu aspirynę, powoli kierując się na górę. Znalazła go w sypialni i w pierwszej chwili bała się, że znajdzie go tam pakującego jej ubrania.
- Nie wiem, gdzie mam się podziać - jej głos był zachrypnięty, kiedy przerwał ciszę po tym, jak wsunęła się do środka. - Jeśli nie chcesz mnie widzieć, to sobie pójdę - obiecała, bo potrzebowała wskazówek, jakichkolwiek. Póki co bała się, że czego nie postanowi, to spierdoli jeszcze bardziej.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Nie był dumny z tego co robił, ale nie potrafił inaczej. Zaczęło się gdy zmarła Margot. Wtedy alkohol przynosił mu największe ukojenie, bo pozwalał zasnąć, na moment pozbyć się dręczących sumienie myśli i zapomnieć o wyrzutach sumienia. Potem weszło mu w nawyk, by za każdym razem, gdy problemy zaczynały go przerastać, łapać za drinka i dzięki niemu odnajdywać moment ukojenia. Ten jednak nie nastawał, mimo iż po pół godzinie karafka stojąca obok na niskim stoliku uszczupliła się o połowę swojej zawartości.
Gdy Lisbeth weszła do sypialnie, Remigius siedział na szezlongu stojącym pod przeszkloną szybą i wpatrywał się bezmyślnie w ciemną noc. Nie odwrócił głowy od razu w stronę Westbrook. Pozwolił na to, aby skończyła mówić i dopiero po tym jak dopił trzymanego w dłoni drinka, spojrzał na nią.
- Czy chociaż raz powiedziałem, że nie chcę ciebie widzieć? - Zapytał, bo jeśli ktokolwiek był ofiarą w tym sporze to on, więc nie miał zamiaru użalać się nad Lisą, która nie potrafiła poradzić sobie z konsekwencjami swoich czynów. Wiele razy wybaczał jej z miejsca, zapewniając o tym, że wspólnie sobie poradzą, przejmując się tylko tym co ona czuła, nawet gdy jego sumienie wcale nie było zaspokojone. Tym razem nie miał zamiaru odpuszczać od razu. Wybaczać bez momentu zawahania, bo zraniła go zbyt mocno, aby był wstanie zrobić to szczerze. - Jak mogłaś mnie tak okłamywać? - Spytał jeszcze przez moment patrząc na nią, ale zaraz potem ponownie odwrócił wzrok i opierając się przedramionami o kolana, utkwił go w podłodze. - Nie potrafię tego zrozumieć. Czym zasłużyłem sobie na to, aby... Jak mogłaś? Lisa? - Spytał wzdychając głęboko i czując jak serce znów zaczyna wybijać szybszy rytm w jego piersi.
To chyba było najgorsze w tym wszystkim. Świadomość, że przez cały okres ich związku, Lisbeth zatajała przed nim to co robiła i ani przez moment nie pomyślała o tym, aby mu cokolwiek powiedzieć. Remy starał się przypomnieć momenty, w których mówili o pracy i nigdy, ale to nigdy Lisa nie zawahała się nad wyjawieniem prawdy. On zaś miał duszę na ramieniu, mówił jej o wszystkim, ufał jej, chociaż niejednokrotnie mógł się przekonać o tym, że ona wcale mu nie ufała. Nie zawierzała jego słowom. Nie sądziła, że jego uczucia są tak silne jak deklarował. Wciąż w niego wątpiła, chociaż to on powinien wątpić w nią.
- Wiesz może masz rację... Może jednak nie chcę ciebie widzieć - rzucił, po tym jak karmiąc się pełnymi złości myślami, ponownie zaczął czuć wściekłość. Wypity alkohol tylko wzmacniał w nim to uczucie, bo Soriente nie wypił go na tyle dużo by o czymkolwiek zapomnieć, a wręcz przeciwnie, tylko wprawił się w gorszy stan. - Ale to ja pójdę, ja. Ty masz tutaj zostać - dodał, wstając z miejsca i podchodząc do komody, na której odłożył kryształową szklankę stukając jej dnem o blat z siłą.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie powiedział jej, że nie chce jej widzieć, bała się wypowiedzieć nawet te słowa, bo spodziewała się usłyszeć dokładnie takie pytanie, jakie teraz padło z jego ust. Westchnęła cicho, ale ten gest nie przyniósł żadnego ukojenia. Nic też nie odpowiedziała, nie umiałaby, bo zaczynała żałować, że jednak wspięła się po schodach na górę. Nie umiała w sobie znaleźć żadnych słów, a raczej pomału je układała, kiedy Remigius brnął na przód.
- Przepraszam - powtórzyła jedynie ciszej, wcale nie chcąc, żeby się nad nią użalał. Chciała jedynie zniknąć. Po prostu zniknąć. Nie stąd, a ogólnie, całą sobą, wyłączyć myśli, wyłączyć wszystko i przestać być. Może nawet cofnąć się wstecz o te kilka lat i nigdy nie otwierać mu, gdy zjawił się na ganku jej leśnej chatki. Tak byłoby dla niego lepiej. Gdyby nigdy nie poszli razem czegoś zjeść, gdyby nigdy nie wsiadła do jego samochodu, nie pojechała do wytwórni odebrać swój notes i nie jadła z nim drożdżówki pod jego biurkiem. Gdyby już wtedy wyraźniej zaznaczyła granicę, doskonale wiedząc, jaka jest okropna, dziś nie musieliby tak oboje cierpieć. Jakim cudem pozwoliła im na to wszystko?
- Nie, Remy - powiedziała spokojnie, chociaż do spokoju było jej tak daleko. Czuła się jak jakaś skorupa, a nie człowiek, mimo to stanęła przy drzwiach i zastąpiła je swoim ciałem. - Gdzie chcesz pójść? Jest późno - przypomniała mu, dbając o to, by głos jej się nie załamał. - Poza tym to tak nie działa. Nie możesz mnie nie chcieć i mimo to mnie tu trzymać - miała być twarda, ale z tymi słowami coś w jej piersi zaczęło się kruszyć, a chociaż wcześniej była pewna, że w samochodzie wypłakała się już do reszty, to teraz oczy znów zaszły jej łzami. - Myślisz, że ja nie wiem, co ci robię? Od początku wiedziałam... kurwa - załamała się i miała ochotę coś kopnąć, cokolwiek. Przeklęła nawet, chociaż robiła to tak rzadko, prawie nigdy. - Chciałeś rozmawiać, więc albo rozmawiaj, albo mnie stąd wypierdol. - warknęła, zaciskając pięści tak mocno, że zbiła sobie w dłoń paznokcie, ale ten ból był przyjemny. Dawał jej dziwny rodzaj wytchnienia, jakby trzymał ją w tej obecnej chwili, kiedy wszystko inne chciało się stąd oddalić. Zaparła się nogami, a plecy dla pewności oparła o drzwi i wszystko w jej postawie mówiło, że go nie wypuści, choćby miała szarpać i gryźć.
- Bałam się, że mnie zostawisz, jak się dowiesz - przyznała zgodnie z prawdą. - I jeśli ma się to ziścić, to powiedz mi to wprost - w końcu uniosła na niego spojrzenie. Serce biło jej tak mocno, że niemalże ją bolało. Zdała sobie sprawę, że gdyby faktycznie ją teraz zostawił... nie winiłaby go. Nie mogłaby go winić. Na pewno też nie przestałaby go kochać, ale jeśli chodzi o samą siebie... resztki szacunku do swojej osoby... to wszystko na pewno by prysło.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Uniósł na Lisbeth pełne zaskoczenia spojrzenie, gdy zabraniając mu wyjścia z sypialni stanęła w drzwiach zasłaniając je własnym ciałem. Nie pierwszy raz widział ją zdenerwowana, ale chyba jeszcze nigdy w życiu nie dostrzegał tyle bezsilności wymalowanej na jej twarzy. Poza tym cała drżała od płaczu i nerwów.
- Chcę pójść do innej sypialni, Lisa - odpowiedział spokojnym, aczkolwiek surowym tonem, patrząc prosto w jej zaczerwienione od łez oczy. - I przestań bezustannie wkładać mi w usta słowa, których nie wypowiedziałem, do jasnej cholery - warknął, gromiąc ją tym razem spojrzeniem, bo nienawidził jak to robiła.. - Nie powiedziałem, że ciebie nie chcę! Powiedziałem, że nie chcę rozmawiać. Naucz się wreszcie słuchać co do ciebie mówię, a niewiecznie dopowiadasz sobie własne historie. W większości durne i nieprawdziwe, ale to nic dziwnego skoro nie jesteś w stanie pojąć, że ktoś w przeciwieństwie do ciebie może być szczerym i nie kłamać na każdym kroku - wycedził, czując się źle z tym co powiedział, ale nie mogąc nie przyznać przed samym sobą, że zgadzał się z własnymi słowami. - Jak zwykle, świetnie podchodzisz do tematu. Czy ty rozumiesz, że nie wszystko jest czarno-białe? - Burknął, gdy kazała mu wybierać między rozmową, a wyrzuceniem jej. - Kurwa... - Warknął zatapiając palce we włosy, jakby chciał je sobie wyrwać. Zrobił przy tym kilka nerwowych kroków, bo przecież nie mógł wyjść, a nie miał najmniejszego zamiaru szarpać się z Lisbeth stojącą w przejściu. - Zraniłaś mnie, rozumiesz? Skrzywdziłaś mnie i nie mam ochoty na ciebie patrzeć, bo jestem wkurwiony! Zaraz powiem ci coś, czego będę żałować, a tego też nie chcę, więc daj mi po prostu wyjść i się uspokoić - wywalił wreszcie z siebie, bo chociaż Lisa zapewniła go o tym, że wiedziała co mu robiła, on i tak nie wierzył w jej słowa.
Poza tym doskonale wiedział co sobie myślała, jeszcze zanim wprost powiedziała o powodach, dla których ukrywała przed nim miejsce swojej pracy. Chciał więc potrzymać ją w tej niepewności, by chociaż przez kilka sekund poczuła się tak jak on się teraz czuł. To był jeden z powodów, dla których nie uważał, aby dyskutowanie z nią w takim stanie miało sens. Dopuszczał się rzeczy, których wcale nie chciał robić, bo za bardzo ją kochał, aby móc świadomie krzywdzić.
- I co? Uznałaś, że lepszym będzie oszukiwanie mnie, bo nie zasługuję na prawdę? Na odrobinę szczerości i szacunku? Co jeszcze? Co jeszcze przede mną ukrywasz, Lisa?! - Wrzasnął podchodząc do niej, bo przecież odwróciła głowę i schowała się znów za tą swoją pieprzoną czapeczką, którą ostatecznie złapał i rzucił do boku. - Patrz na mnie, jak rozmawiamy - rozkazał, będąc całkowicie pod wpływem frustracji jaką czuł. - I nic się, kurwa, nie ziści. Mówiłem ci już, że życie nie jest czarno-białe. Zawiodłem się na tobie, ale ciebie nie zostawię - mruknął, o wiele spokojniej i dobitniej, bo to wyznanie nie wzbudzało w nim żadnych negatywnych emocji, a przynajmniej do chwili, w której nie przypomniał sobie Lisy spotykającej się z jakimiś mężczyznami na mieście. - No jedynie, że jest jeszcze coś o czym mi nie powiedziałaś. A raczej ktoś - dodał, ponownie spoglądając na Westbrook z góry jakby to miało podkreślać dystans, który obecnie ich dzielił.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Wolałaby, gdyby chciał wyjść z domu.
Wiadomość o tym, że planował ją tutaj zostawić, pójść gdzieś indziej, zabolała ją mocniej, niż jakby wymierzył jej policzek. Poza tym to też zauważyłaby na pewno Laurissa i miała powody wierzyć, że między niż, a Remigiusem jest naprawdę źle. Z resztą było. To nic nowego. Mieli ostatnio miłe momenty, ale bardziej przejściowe, niż trwałe i chyba brakowało jej już sił, aby udawać, że jest inaczej. Z resztą zewsząd dopływały do niej dowody na to, że tak właśnie było, a teraz nawet Remigius jej ich dostarczał.
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć, szczególnie kiedy ty sam mówisz, że chcesz rozmawiać, a potem nie odzywasz się wcale. Kolejny raz mnie karzesz w ten sposób, bo wiesz, jak trudno mi wtedy znaleźć słowa! - odparowała, chcąc brzmieć butnie, ale łzy nadal spływały po jej twarzy, więc nie wychodziło jej to najlepiej. Była przerażona i to wcale nie jego złością, ale całokształtem tego, co się między nimi działo. - To skoro jestem taka nieszczera i wiecznie kłamię, to po co miałbyś przy mnie trwać, co?! Boję się! Zawsze się bałam, więc nie oczekuj, że teraz nie będę, a lęk nie będzie mnie popychał do przewidywania najgorszych scenariuszy - wyrzuciła z siebie, co jakiś czas unosząc głos, a potem zniżając, bo Laurissa, a potem znów unosząc, wierząc, że wyciszenie sypialni jakoś to zneutralizuje. - Przepraszałam... to ty chciałeś, żebym tu z tobą przyjechała i porozmawiała, skoro nie chcesz mnie widzieć i chcesz wyjść, to daj mi wrócić do siebie - wyjęczała, bo kolejna fala rozpaczy dość mocno w nią uderzyła. Głównie dlatego, że zrozumiała, że właśnie to zrobi. Nie zostanie tutaj, nie będzie w stanie, jeśli on wyjdzie, a zatrzymując go przy sobie na siłę... to też byłoby niesprawiedliwe. Powinna więc była dać mu przestrzeń i wrócić do domku w lesie.
Mimo jego prośby nie przesunęła się od drzwi. Powtarzając sobie, że to ona musi wyjść, ale i tego jeszcze nie zrobiła. Bała się ruszyć, a strach z każdą sekundą paraliżował ją bardziej i bardziej.
- Shadow było chyba ostatnie... - schowała twarz w dłoniach, bo zabrał jej czapkę i chociaż tak mogła się ukryć, przynajmniej na moment. Wcale nie chciała na niego patrzeć, ale gry wrzasnął, pociągnęła nosem i zadarła trzęsący się podbródek. Wszystko było nie tak, jak powinno. - Nie musisz brać za mnie odpowiedzialności - jęknęła, bo to właśnie słyszała ostatnio. Że dlatego właśnie on sam jej nie zostawi, bo jest starszy, bo czuje się winny, bo ma wrażenie, że jego obowiązkiem jest się nią opiekować. Że krzywdzi go, wykorzystując to jego podejście... Zaraz jednak zmarszczyła czoło, mimo swojego stanu, wyraźnie oburzona tym co powiedział. Otworzyła więc szerzej oczy i nim się powstrzymała, odepchnęła go nieco w tył. - Jak śmiesz sugerować mi coś takiego!? - wrzasnęła, bo o ile była przerażona, załamana i naprawdę pełna skruchy, to tym jednym sprawił, że odezwała się w niej najprawdziwsza złość. Mogła go ściągać na dół, mogła być podłą kłamczuchą, manipulatorką, mogła brać go na litość, mogła być chłodna, mógł ją obrażać, jeśli by tego potrzebował, a ona by mu pozwoliła, ale jeśli czegoś nie zamierzała mu darować, to wątpienia w to, co do niego czuła. Tego jednego... po prostu nie. A przynajmniej jeszcze nie. - Każda osoba, z którą się spotykam, na pewno wie, że jesteś dla mnie najważniejszy! Wszyscy, mimo, że nie lubię o sobie mówić! Nawet w tym obrzydliwym klubie barman o tym wiedział! - wrzasnęła i jeszcze raz go pchnęła, bo była bezsilna, a emocje brały nad nią górę. Nie robiła tego z dużą siłą, ale z desperacją. Wtedy też przypomniała sobie o czymś. - Odnowiłam kontakt z Ezrą... - tym samym, pod którego Remigius podszywał się na początku jego znajomości z Lisą. - Ale bynajmniej nie po to, by przyprawiać ci rogi. Trenowałam też francuski z Françoisem, bo chciałam ci zaimponować i zrobić wrażenie na twojej rodzinie - o tym z resztą już wiedział. - Jak możesz w ogóle pomyśleć, że mogłabym chcieć kogoś innego? - załamała się... łzy znów zaczęły płynąć ze wzmożoną siłą. - Jaki to ma sens, jeśli nie umiem ci nawet pokazać, że ciebie kocham? - chyba nie była świadoma tego, że wypowiada te słowa, bo głównie kierowała je do siebie. Czy naprawdę była aż tak samolubna, trzymając Remigiusa przy sobie?

remigius soriente
ODPOWIEDZ