przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
#11

Ostatnio jej życie było naprawdę szalone i w sumie też przykre. Jej ojciec został porwany, a brat przejął rodzinny biznes, z czym wiązały się ciągłe spiny między Luną, a nim. Bardzo tego nie lubiła i za każdym razem czuła się po czymś takim okropnie. Musiała jednak jakoś dalej żyć. Chodziła do pracy, widywała się ze znajomymi, tak jakby nigdy nic, bo według zaleceń brata i jego przydupasów, tak właśnie powinna teraz działać... jakby nic się nie stało. Oczywiście według niej była to bzdura i właśnie dlatego postanowiła zasięgnąć opinii. Wiedziała, że starszy Dashwood ciągle mówił o tym, że ma się w to nie mieszać, ale nie ma się co oszukwiać... była w to zamieszania odkąd została adoptowana i wciągnięta do tej rodziny. Nie chciała pytać o wszystko swoich przełożonych, bo jednak mieszanie spraw prywatnych z zawodowymi nigdy nie było niczym dobrym. Całe szczęście w mieście był ktoś z kim mogła na ten temat pogadać.
Dlatego napisała do Wrena i umówiła się z nim na spotkanie. Była dobrze wychowana i wiedziała, że z pustymi rękoma nie przychodzi się w odwiedziny więc kupiła mu dużą butelkę whisky. W końcu miała go za prawdziwie męskiego mężczyznę, a w jej głowie to właśnie takie trunki faceci pili paląc do tego cygara, a później szli rąbać drewno. Nie miałaby nic przeciwko pooglądaniu jak Wren rąbie drewno... ale nie o tym teraz. Dotarcie na miejsce nie zajęło jej dużo czasu, więc nawet nie zdążyła się spocić. Całe szczęście, bo tego, by nie chciała. W końcu stanęła pod odpowiednimi drzwiami i nacisnęła na dzwonek, czekając, aż mężczyzna jej otworzy. - Cześć - rzuciła z uśmiechem, gdy w końcu zobaczyła znajomą twarz. - Mam coś dla Ciebie - podała mu prezent, który owinięty był wielką, czerwoną kokardą. - Tylko pij roztropnie, bo jak będę Cię kiedyś musiała wyciągać z aresztu to będę mieć wyrzuty sumienia, a tego nie chcę. - Ostrzegła go i ponownie się uśmiechnęła. Oczywiście, gdyby kiedyś trzeba było go wyciągać z więzienia to zrobiłaby wszystko, by mu pomóc, bo z Luny była naprawdę dobra dziewucha.

Wren Rhodes
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Wren nie był najlepszym prawnikiem w kancelarii z Cairns, ba, nawet nie był najlepszym prawnikiem w Lorne Bay. Jednak mógł przynajmniej próbować szczycić sie tym, że jest najlepszym prawnikiem w tym budynku. Nie znał swoich sąsiadów, więc spokojnie mógł udawać, że żaden inny tutaj nie mieszka. Co do swoich sąsiadów, to nie miał psa, ani dzieci, aby spotykać innych czy to na spacerze czy pobliskim placu zabaw. W mieszkaniu nie spędzał wiele czasu, ani nie robił głośnych imprez, żeby ktoś mu zwracał uwagę, ani także nie otrzymał żadnego powitalnego koszyka z dobrociami. Niestety, to nie był ten rodzaj osiedla. No trudno. A może to lepiej? Przecież i tak nie zamierzał się z nikim przyjaźnić, a trudno było go w domu zastać. Jednak w ostatnim czasie to jego podejście trochę się zmieniło i okazało się, ze nawet krótkie pobyty w domu i robienie zwyczajnych, przeciętnych rzeczy może skutkować wycieczką sąsiadów w środku dnia. A przybywający sąsiedzi wcale nie są tacy... starzy, brzydcy. Co prawda są wyszczekani, ale koniec końców, Wren przecież by się nie przejął tym, że jakaś dziewczyna się na niego wścieka, prawda? Zwłaszcza, że robiła to totalnie bez powodu.
-Cześć Luna. Ostatnio miałem tutaj w drzwiach lepsze widoki, nie będę ukrywać-zaśmiał się, mając w pamięci jeszcze widok Sage. Nie to, że się zakochał, czy coś takiego. Po prostu zapadło mu to w pamięć, również dlatego, że było to dość surrealistyczne, aż zabawne.
-Dzięki, napijesz się?-zapytał przejmując butelkę whisky. Cygara nie miał, nie palił nawet, ale dobrego alkoholu nie odmówi. Przecież nie zamówi jakiegoś pornstar martini, bo w męskiej ręce wyglądało to co najmniej śmiesznie. Choć były inne smaczne drinki, które już o wiele bardziej męsko wyglądały. Nie, żeby Rhodes bał się różu, czy tam kieliszka do maritni! Absolutnie, nie zwracał uwagi na takie szczegóły, phie.
-Ale zrobisz to?-zaśmiał się. Jedyne na co by się zdobył, to jazda na rowerze po jednym piwie, które obalił w towarzystwie dobrego lunchu. A za to nie zamykają, najwyżej dostanie naganę, czy tam zapłaci mandat. On wie na pewno czym to się może skończyć, w końcu jest prawnikiem. Nie od takich spraw, ale generalną wiedzę posiada.
-Co Cię sprowadza w moje skromne progi? Czyżby fama o moim wspaniałym gotowaniu mnie wyprzedziła?-zaśmiał się. Co akurat nie było prawdą, że fama zdecydowanie wyprzedzała jego umiejętności gotowania, ale co tam. Do tego się nie przyzna przecież, to facet jest. Oni się nie przyznają do słabości.

Luna Dashwood
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Spojrzała na niego marszcząc lekko czoło. - Po pierwsze to strasznie niegrzeczne z Twojej strony - no żeby ona musiała dorosłego chłopa kultury uczyć! Chociaż oczywiście absolutnie ją to nie obraziło, Luna miała trochę dystansu do siebie, pewnie później to będzie przeżywać, jak będzie przed okresem. Wtedy sobie przypomni o wszystkich smutnych sytuacjach jakie jej się w życiu przytrafiły i jazda ze zjebanym humorem przez kilka dni. - Po drugie, to chyba coś masz ze wzorkiem i powinno Cię to zaniepokoić. Umówić Cię do okulisty? Mogę Cię nawet podwieźć, niech już stracę. - Luna miała lustra w domu i widziała siebie, potrafiła być też krytyczna względem swojego wyglądu, ale jednak zdawała sobie sprawę, że ładna z niej babeczka. O dziwo. Poza tym, nie ma ludzi brzydkich tylko biedni, a Luna już od 8 lat śpi na szmalu.
- Jasne, ale tylko trochę, mam jeszcze dzisiaj kilka rzeczy do zrobienia - praca, praca, ciągle praca. Była początkującym prawnikiem i chciała się pokazać z jak najlepszej strony, a co za tym idzie musiała ślęczeć pod nosach i przygotowywać rzeczy, których nikt ze starszych kolegów nie chciał robić. Takie już było życie stażysty. To i tak dobrze, że dawali jej dostęp do akt, a nie tylko kazali robić kawę.
- A mam jakieś wyjście? Oczywiście, że zrobię - wywróciła oczami i pokręciła lekko głową. Jak już ją ten na górze albo na dole obdarzył takim znajomym jak Wren to musiała z nim wytrwać na dobre i na złe. Poza tym, lubiła go. Był spoko facetem, chociaż na głos mu tego nie powie. Szanujmy się. - Nie, ale teraz jak o tym powiedziałeś to oczekuje jakiegoś poczęstunki i nie godzę się na kanapki z masłem. - To już nie te czasy, gdy wystarczyło jej coś takiego. Teraz to gwiazda jadła jakieś kurwa homary i inne skorupiaki. - Przychodzę w trochę delikatnej sprawie i liczę na Twoją dyskrecje w tym temacie - zaczęła od razu poważniejąc. Skupiła wzrok na mężczyźnie i lekko przygryzła dolną wargę, bo nieco się krępowała mówić o swojej rodzinie. No, ale trzeba było. - Chodzi o mojego ojca... w sensie tego, który mnie adoptował. Powiedzmy, że jego interesy nie są do końca legalne i często zadziera z ludźmi, z którymi nie powinien. Dlatego łazi za mną ochrona, tak na wszelki wypadek... - Zaczęła spuszczając wzrok, który wbiła w podłogę. - Kilka dni temu ojciec został porwany ze swojej łodzi, na środku morza... mój brat uważa, że zrobił to ktoś z zewnątrz, ale jakim cudem ktoś z zewnątrz miałby się znaleźć na pieprzonej łodzi po środku niczego. To musiał być ktoś kogo ojciec znał... nie wiem co mam robić. Nie mogę pójść na policję z wiadomych powodów, a jakoś trzeba mu pomóc. - Dopiero gdy wyrzuciła z siebie ten potok słów to ponownie spojrzała na mężczyznę. Miała nadzieję, że nie będzie jej teraz oceniał przez pryzmat tego do jakiej rodziny została przygarnięta.

Wren Rhodes
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren uśmiechnął się tylko do Luny, bo nie miał absolutnie nic złego na myśli, nie chciał jej urazić, tylko sobie zażartować. Był niemal przekonany jednak, że dziewczyna tak tylko kręci nosem na formę przywitania, a w głębi rzeczy nie weźmie sobie tego do serca, bo absolutnie nie o to mu chodziło. Ot, czasem najpierw powiedział, a potem pomyślał. W taki sposób w codziennym życiu tak sobie to odbijał, bo w pracy, a już zwłaszcza w sądzie, musiał być przekonany do tego, ze wybrany przez niego ton głosu, czy zmarszczenie brwi jest odpowiednim zachowaniem i zadziała to na jego korzyść. 24 godziny na dobę tak się nie da, czasem trzeba sobie trochę poluzować pasa.-Wybacz, ostatnim razem jak otworzyłem drzwi wejściowe po usłyszeniu dzwonka, to stała w progu półnaga dziewczyna, zła jak osa, aż jej dym z nosa uchodził-wyjaśnił. Cóż, dość miło, czy tam zabawnie wspominał tamtą sytuację, choć też nie rozpamiętywał jej kształtów w piżamce, tylko miło wspominał to zdarzenie. Nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie zainteresowany, by odezwać się do niej, czy to odwiedzając ją drzwi obok, czy pukając jej przez ścianę, skoro już wiedział że tam mieszka.
-A będziesz mnie trzymać za rękę w trakcie wizyty?-zaśmiał się. Luna była uroczą dziewczyną, nigdy nie powie że nie. -Nie potrafisz się bawić. Jakby co, to możesz zostać na noc, nie domaluje Ci wąsów markerem-zapewnił unosząc rękę w obietnicy niczym zuch dający słowo zucha. Było to dość amerykańskie, a Rhodesowi było nieco bliżej do angielskiego sposobu wychowania.
-Wiesz, zawsze mogłabyś powiedzieć, że mnie nie znasz, ale wtedy zapamiętałbym to do końca życia i byłabyś u mnie spalona-zaśmiał się. No pewnie, że miałby pretensje, gdyby zadzwonił do niej po pomoc, a ona się na niego wypięła, to na pewno by zapamiętał to. -A bruschettę z hm...-zajrzał do lodówki co tam się znajdowało i co mógł zaproponować -salami, pomidorkami i octem balsamicznym?-to co prawda była kanapka, ale nie byle jaka i potrafił ją przyrządzić jak mało co!
-Wiesz, że dopiero jak mi zapłacisz, to obowiązuje mnie tajemnica między prawnikiem, a klientem, prawda?-zaśmiał się, choć to był tekst rodem z amerykańskich seriali, a dziewczyna chyba chciała tylko pogadać.
Wysłuchał dziewczynę, nawet na chwilę przestając kucharzyć, co i tak było dość sporym wyolbrzymieniem. Było to dość skomplikowane i szczerze mówiąc, osobiste. Dziewczyna musiała mu ufać, skoro nie widziała problemu w tym, aby wtajemniczyć go w takie sprawy.
-A skąd pewność, że to było porwanie?-zapytał, bo w sumie... Może tylko sfingował swoje zniknięcie? Jeśli to miało miejsce na środku oceanu, to świadków za bardzo nie było i kto tam wie, co naprawdę miało miejsce, a o czym zostali poinformowani postronni, w tym rodzina.
-Wydaje mi się, że informowanie policji w temacie nielegalnych interesów jest dość ryzykowne-stwierdził tylko, bo kto wie do czego się dokopaliby w trakcie prowadzenia poszukiwań. Mogłoby wyjść, że Luna wkopała swojego ojca w niemałe kłopoty i nawet lepiej by było, aby nigdy nie został odnaleziony. Przynajmniej dla niego, bo nic mu nie groziło.

Luna Dashwood
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Zaśmiała się pod nosem i pokręciła lekko głową słysząc jego wytłumaczenie. Spojrzała na niego z lekko przymrużonymi rękoma i ułożyła dłonie na biodrach. - A więc o to chodzi... słuchaj, jak chcesz mnie zobaczyć w podobnym wydaniu to wystarczy poprosić. Raczej, bym Ci nie odmówiła. - Powiedziała puszczając do niego oczko. Niby sobie żartowała, ale w sumie... jeszcze nigdy nie odwiedziła kogokolwiek półnaga. To byłby jej pierwszy raz, a doświadczenia podobno są w życiu ważne. Tak jej tata mówił. Nie wspominał przy tym co prawda o rozbieraniu się przed ludźmi ale trudno. - A co jej takiego zrobiłeś, że była zła? - Oczywiście, solidarność jajników była ważna i od razu założyła, że to on coś musiał zrobić złego. Była tylko ciekawa o co chodziło, bo musiała się dowiedzieć na jakiś stopniu bycia bad boyem jest Wren i czy rzeczywiście zaraz się nie okaże, że będzie musiała go z kicia wyciągać. Miała też oczy i widziała, że zupełnie nie poradziłby sobie w więzieniu. Chciałaby mu oszczędzić bliższych zbliżeń z kolegami w kolejce pod prysznic. Martwiła się!
- Dobrze, że tylko za rękę chcesz żebym trzymała uff - rzuciła żartobliwi, a później posłała mu szeroki uśmiech. - Nie wiem, nie ufam Ci... dorobisz mi wąsy, zrobisz zdjęcia i później będziesz mnie szantażować. Już ja znam takich jak Ty... tu niby ładny, niby aniołeczek, tu się uśmiechnie... a później zje ostatnią kostkę ulubionej czekolady. - Nie no prawda była taka, że gdyby Wrenowi nie ufała to nie przyszłaby do niego z tak delikatną i istotną sprawą. Miała nadzieję, że jej pomoże i poufne informacje zatrzyma dla siebie. Nie chciała żeby jej ojciec był w jeszcze gorszej sytuacji niż w tej, w której obecnie się znajdował.
- Jestem trochę wredna, ale nie okrutna. Poza tym, nie byłoby Ci do twarzy w pomarańczowym, więziennym kostiumie - nawet gdyby sama nie była w stanie mu pomóc to miała wystarczająco dużo hajsu, by zatrudnić osobę, która by miała możliwości, aby go z więzienia wyciągnąć. Znajomości zawsze są potrzebne. - Jak się tym nie zatruje to może być. Ocenię jaki z Ciebie Gordon Ramsey - a będzie absolutnie bezwzględna w swojej ocenie!
- Płacę Ci moim doborowym towarzystwem i wspaniałym poczuciem humoru - zatrzepotała ślicznie rzęskami patrząc na niego swoimi wielkimi oczkami. - Poza tym, mogę Ci wypisać czek - machnęła ręką, bo hajs nie grał roli. Tak naprawdę to chciała się po prostu komuś wygadać i w końcu usłyszeć jakąś konkretną poradę. Nie mogła opowiedzieć o wszystkim byle komu, dlatego wybrała Wrena.
- Mój brat twierdzi, że wszystko sprawdzili, ale obstawiam, że po prostu tak było łatwiej im założyć. Ojciec raczej nie zostawiłby nas bez konkretnych informacji, to nie w jego stylu żeby się ukrywać. - A jeżeli już to pewnie zabrałby ich ze sobą. Rodzina była dla niego o dziwo, dość ważna. - Owszem, jest. Ale nie wiem co mam robić. Wydaje mi się, że to całe "dochodzenie", które przeprowadzali ludzie mojego brata to jedna wielka bzdura i niczego sie nie dowiedzieli, a jeżeli ojciec rzeczywiście potrzebuje pomocy to muszę go znaleźć jak najszybciej. To wszystko jest jak jeden głupi żart - westchnęła i na moment schowała twarz w dłoniach. - Nie znasz przypadkiem nikogo kto mógłby ukradkiem udostępnić nam kamery z portu? Może kręcił się tam ktoś podejrzany w dniu zaginięcia ojca. - Łapała się teraz ostatniej deski ratunku. Wątpiła w to, by Wren znał jakiś takich podejrzanych typów, bo jeszcze w tym więzieniu nie był... ale kto wie.

Wren Rhodes
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren był tylko facetem. Dość przyzwoitym, a przynajmniej starał się być dość przyzwoity, ale wciąż był facetem, więc wiele nie mógł zrobić, że lubił popatrzeć na damskie kształty, czy że go takie akcje, jak ta, którą odwaliła Sage nie tak dawno temu, mu się podobała. -Luna, ale to wiesz, tu nie chodzi o to, żebym musiał namawiać. -puścił jej oczko. Miał pewien urok osobisty, trochę wiary w samego siebie, ale jak ktoś robi coś z własnej inicjatywy to sprawa zupełnie inna. Poza tym, Luna to była koleżanka, a pewnych rzeczy się z pewnymi osobami nie robi. Pomijając fakt, że Luna była wciąż dość młoda i z jakiegoś powodu, nie potrafiłby jej ot tak, zbałamucić. No dobrze, nie zbałamuciłby jej, wiadomo, ale jednak trochę ich relacje nadawały prym temu, co mogło, a co nie mogło mieć miejsca między nimi. Czyli - przyjacielskie dogryzanie sobie, nawet z lekkim zabarwieniem flirtem było dopuszczalne, lecz tu chyba była granica. Przynajmniej w tym momencie i przy chłodnej głowie.
-Przeszkadzałem jej w drzemce w środku dnia-uśmiechnął się. Właściwie, to dalej nie wiedział, dlaczego Sage miała wtedy spać, ale to nie ważne.
Mężczyzna tylko się roześmiał. Właściwie, to powinien się teraz na te słowa przynajmniej oburzyć, jeśli nie obrazić, ale nie miał najmniejszego zamiaru. Choć oczywiście, jako prawnik, znał wiele możliwości, aby wykręcić się od odpowiedzialności za popełnione przestępstwa. A jak nie on, to prawnicy z jego renomowanej firmy, którzy nie takie sprawy już obronili. -No to ostatnie zabrzmiało dość wiarygodnie. Jaką czekoladę najbardziej lubisz?-zapytał, nawiązując do jej stwierdzenia. Trochę o tej brunetce wiedział, ale tego na pewno nigdy mu nie mówiła. Na bank.
-Się robi-stwierdził, zaczynając się krzątać po kuchni. Może to co zaproponował to nie było coś bardzo wytrawnego i skomplikowanego, ale także było to coś więcej niż posmarowanie kromki masłem. No i smakowało o niebo lepiej. Wren chętnie by się nauczył robić więcej rzeczy i potraw, ale nie bardzo miał kiedy to robić. Więc panienka Dashwood była idealnym powodem, czemu by założyć fartuszek- choć raczej w przenośni, bo prawdziwy facet przecież nie boi się plam na koszulce, prawda? A raczej nie posiada czegoś takiego, bo te w sklepach mają raczej wiele falbanek i wydają się mało w jego guście.
-Pieniądze nieważne, mów co Ci leży na sercu-polecił, bo absolutnie nie potrzebował żadnego wynagrodzenia, a już na pewno nie tego w postaci pieniędzy, aby postarać się coś doradzić znajomej. Na tyle, na ile będzie umiał. Nie miał przecież zbyt wielu lat jako samodzielny prawnik, ale coś tam już wiedział.
-Jesteś pewna? Wiesz, często normalni ludzie potrafią bez słowa zniknąć, bo coś poszło nie po ich myśli, a co dopiero ktoś, który może mieć wiele za uszami.-zauważył. Nie wiedział, czy to co mówił jest choć odrobinę pokrzepiające, bo mimo że panu Dashwoodowi nic się nie stało, czy nic nie groziło, to nie polepszało sytuacji jego rodziny ani trochę. -A kiedy to się stało?-zapytał, bo też była różnica, czy nie wiadomo co się z nim dzieje przez jeden dzień, a co innego jeśli przez tydzień. -Był sam na tej łodzi? Co z nią? Ktoś, kto był z nim, mógłby chcieć go wystawić?-zaczął się zastanawiać, wciąż szykując to jedzenie, skoro już obiecał.
-Obawiam się, że jako prywatna osoba, bez żadnego nakazu nic nie wskórasz. A żeby mieć nakaz, czy inny papierek, to musiałabyś albo zgłosić to na policję, albo znaleźć jakiegoś niezbyt dobrego pracownika i go przekupić. A i tak nie wiadomo, ile przechowują taśmy, czy one w ogóle jeszcze istnieją-zauważył. No i czy jeśli to była jakaś większa zasadzka, to czy w ogóle te nagrania kiedykolwiek istniały, a nie na przykład danego dnia się zepsuły.[/b]-zauważył. Nie bardzo się na światku przestępczym Lorne Bay, nie wiedział z jak wielkim pierd... działali.

Luna Dashwood
ODPOWIEDZ