Artysta — Narnia
33 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

#1 // style


[akapit]

Od czasu wypadku, życie Samuela zdawało mu się być naznaczone - nieszczęściem. Nie doceniał faktu, że tylko cud ocalił mu życie. Że wciąż może chodzić, oddychać, cieszyć się smakiem owoców, karmić skórę promieniami słońca. Zamiast docenić szansę od losu, jego dusza w środku krzyczała.

[akapit]

Nie chodziło nawet o tę nieszczęsną dłoń, która odmawiała mu posłuszeństwa. Malował obrazy w dużej skali. Tylko takie się liczyły na rynku amerykańskim. Tylko w takich mógł przekazać swoją wizję. Długie godziny na drabinie, stawanie na krześle. Ciągłe odchodzenie parę kroków w tył, by zobaczyć pełen obraz. Odnosił wrażenie, że nie zauważył, gdy skończył osiemdziesiąt lat. Męczył się, serce zaczynało łopotać. Czasami gdy wstawał z kolan, obraz zakrywały migocące i ciemne plamy. Czasami, gdy był sam w domu, po prostu ustawiał sprzęt grający na najwyżej głośności, by krzyczeć razem z Kendrickiem Lamar.

[akapit]

Dzisiaj było podobne. W salonie wciąż stało paręnaście nierozpakowanych kartonów. Tak samo w sypialni, w kuchni, garderobie. W holu stały nieodpakowane obrazy i kilka lamp. Sofy Togo wciąż zakryte były foliowymi workami, pieczołowicie oklejone taśmą. Mimo to, Samuel od świtu siedział w pracowni. Duże płótno, dwa metry wysokości, trzy szerokości. Szkic śpiących mężczyzn już znalazł tam swoje miejsce. Jakby ktoś obserwował śpiącą parę nastoletnich chłopców. Niewinnych. Jeden z nich nawet już częściowo zyskał twarz. Z lekkim rumieńcem. U ich stóp leżały zerwane dmuchawce. Niektóre w całości, inny już pozbawione latających nasion.

[akapit]

– Kurwa... – burknął pod nosem, gdy znowu przed oczami miał tylko ciemne i jaśniejące plamy. Potarł skronie, a potem cofnął się o krok. Na moment stracił równowagę, łapiąc się za stojącą obok drabinę. Tym samym strącił z niej drewnianą tacę, na której rozrabiał farby. Była tam też puszka terpentyny. Brudna, oleista substancja rozlała się na drewniany parkiet. Z gracją i elegancją - chłopca - rzucił w podłogę dwa pędzle i warknął rozeźlony.

[akapit]

Podwinął tylko rękawy koszuli, wracając do mieszkania. Zerknął na godzinę. Ale nie był pewien dlaczego Shane'a wciąż nie było w domu. Sprawdził telefon - ale brak jakiejkolwiek wiadomości. Zapalił kilka lamp, przechodząc do kuchni. Wyciągnął z lodówki butelkę wina. Problem pojawił się zaraz potem: korkociąg. Zaczął otwierać kolejne szuflady w poszukiwaniu 'szczęścia'

[akapit]

Shane Cunningham
powitalny kokos
An.
brak multikont
właściciel kancelarii — zdalnie
40 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechał do Lorne niedawno, ze względu na męża, podrzucając tym samym życie w Sydney, które tak kochał. Wciąż jest właścicielem kancelarii, ale prowadzi ją zdalnie, jeżdżąc do Sydney przynajmniej raz w tygodniu + oczywiście na rozprawy, w których akurat bierze udział.
1# - style

Mimo szczerych chęci Shane'owi nie udało się dotrzeć do domu na czas. Dziś wypadał dzień powrotu mężczyzny z Sydney i planowo miał wrócić późnym popołudniem, jednak ostatnia sprawa w sądzie się przeciągnęła i koniec końców w ostatniej chwili musiał przebookować swój bilet na kolejny lot. Jakoś nie pomyślał, żeby dać znać swojemu mężowi - nie dlatego, że był złym mężem, tylko był bardzo zabiegany tego dnia i gdy wreszcie zasiadł już na swoim miejscu na pokładzie samolotu, to po prostu odetchnął z ulgą, telefon oczywiście grzecznie przełączając w tryb samolotowy. Nie wyłączył trybu po wyjściu z samolotu, na lotnisku wsiadł w swój samochód, który zawsze tam parkował i ruszył prosto do domu, najzwyczajniej w świecie nie wpadając na pomysł, że wysłanie choćby smsa do Samuela jest jakkolwiek istotne.
Po drodze nie rozmyślał przesadnie o niczym, słuchając po prostu płynącej z radia muzyki. Czasem potrzebował resetu, takiego momentu, w którym nad niczym się nie skupiał, o niczym nie myślał, nad niczym nie zastanawiał. Z reguły był bardzo skupiony, zarówno w życiu zawodowym jak i osobistym - ostatecznie był prawnikiem, a prywatnie mężem nie do końca rozgarniętego i marzycielskiego Samuela, który był cudownym człowiekiem, ale takie rzeczy jak opłacanie rachunków czy pilnowanie wizyt lekarskim już niekoniecznie wchodziło w zakres jego zainteresowań. Musiał więc mieć kogoś, kto - bądź co bądź - będzie za niego w pewnych sytuacjach myślał.
W końcu zaparkował pod domem i dość mocno spóźniony - ostatecznie przyleciał późniejszym samolotem - wszedł do domu. Buty zostawił pod drzwiami razem ze skarpetkami, bo nie znosił chodzić w skarpetkach, po czym kierując się odgłosami powędrował w stronę kuchni, z zaciekawieniem odkrywając kręcącego się po pomieszczeniu Samuela i stojącą na blacie butelkę wina.
- Otwieracz jest w pierwszej szufladzie w szafce najbliżej lodówki - oznajmił tonem oczywistości, bezbłędnie zgadując czemu Samuel szukał i jak zwykle wiedząc wszystko, co było koniecznie do sprawnego funkcjonowania. Tak po prostu miał. Podszedł do niego od tyłu, objął go w pasie i przytulił się do jego pleców, przymykając oczy i wtulając czoło w jego ramię. - Cześć, kochanie.

Samuel Cunningham
powitalny kokos
Angela
Sean, Liam
ODPOWIEDZ